To, co politycy mówią poza studiem telewizyjnym, jest często ważniejsze niż oficjalne partyjne przekazy. To najlepiej oddaje nastroje w partiach i pokazuje, co szeregowi posłowie myślą o planach swoich liderów. W każdym odcinku razem z moimi gośćmi opowi
Zjednoczona Prawica ma teraz 235 głosów w Sejmie. To dokładnie tyle, ile miała w 2015 i w 2019 roku. - Przy pomocy obietnic, szantaży i szantażyków w końcu odzyskali swój stan posiadania z początku kadencji - mówi Dominika Długosz w podcaście politycznym „Spod stolika”.
Sejmowa komisja sprawiedliwości, głosami posłów PiS, odrzuciła poprawki senatu do ustawy o Sądzie Najwyższym. W efekcie ustawa zostanie przyjęta w wersji prezydenta z poprawkami Solidarnej Polski. Pytanie, czy Komisji Europejskiej to wystarczy.
Prawo i Sprawiedliwość organizuje kongres, na którym nie tylko zaakceptuje zmiany w strukturach partii, ale przede wszystkim znowu nam coś wszystkim obieca. Na razie wygląda na to, że partia sięgnie po sprawdzone metody kupowania głosów.
W czasie posiedzenia klubu Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk przyznał, że zbudowanie wspólnej listy opozycji będzie tak trudne, że prawie niemożliwe. Jak to przetłumaczyć z politycznego na nasze? Lider PO wie, że musi brać pod uwagę plan B, czyli start aż trzech bloków opozycji.
– Rada nie podejmuje żadnych decyzji, ale istnieje. Po to, żeby Jarosław Kaczyński mógł się spotykać z koalicjantami w masie i nikogo nie wyróżniać, żeby przypadkiem nie pokazać, że Ziobro jest tutaj ważny – mówi Dominika Długosz, polityczna reporterka „Newsweeka”, w nowej odsłonie podcastu „Spod stolika”.
Zjednoczona Prawica będzie razem głosować za kandydaturą Adama Glapińskiego. Ale prezes NBP wciąż ma wielu wrogów także w PiS.
Wotum nieufności to taki manewr, który jeszcze nigdy nie doprowadził do zwolnienia ministra z pracy, a jednak jest dla bardzo opozycji przydatny. Wniosek o wotum nieufności stosuje w dwóch przypadkach. Po pierwsze: kiedy minister jest wyjątkowo nieudolny i opozycja chce, żeby siedział na stołku jak najdłużej, po drugie: kiedy opozycja sprawdza, co dzieje się w rządzącej koalicji. Pierwszy przypadek to raczej polityczny happening. Opozycja wychodzi na mównicę i wymyśla ministrowi, sejmowa większość go broni i nie bardzo może go potem odwołać, bo głupio tak iść ręka w rękę z opozycją. Drugi to polityczna strategia mająca pokazać pęknięcia w rządzie. Donald Tusk postanowił zastosować drugą strategię.
Wojna w Ukrainie trwa już dwa miesiące i nikt właściwie nie ma pomysłu na to, jak i kiedy się skończy. Dla Ukraińców najważniejsze jest, żeby Zachód nie wrócił do normalnych stosunków z Putinem i Rosją. – Dlaczego zaczęła się wojna w Ukrainie? Dlatego, że większość Ukraińców myślała, że z Rosją można rozmawiać, że z Rosjanami można rozmawiać, że można słuchać rosyjskiej muzyki, rozmawiać po rosyjsku, uważać za bohaterów rosyjskich, a ignorować swoich ukraińskich – mówi Lesia Vakuliuk z telewizji Ukraina 24, gość podcastu Spod Stolika.
Pod dwóch miesiącach od agresji Rosji na Ukrainę polityka europejska wygląda zupełnie inaczej niż w lutym. Jednak niektóre kraje już myślą jak wrócić do interesów z Rosją.
W Prawie i Sprawiedliwości nie ma zgody na drugą kadencję dla urzędującego prezesa Narodowego Banku Polskiego. Część polityków PiS uważa, że Adam Glapiński powinien przejść na emeryturę.
W Zjednoczonej Prawicy rozmawiają ze sobą już tylko przez media, ale za to bardzo ostro. PiS przez Ryszarda Terleckiego ogłasza, że może zerwać koalicję z Solidarną Polską. Z kolei Solidarna Polska, przez przecieki do dziennikarzy, że proszę bardzo, sama sobie pójdzie, jeśli PiS jej nie chce.
Pojawiły się plotki, że Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki zaczynają knuć ze sobą nad utworzeniem jakiegoś nowego układu albo wewnątrz PiS, albo poza partią. Prezes Kaczyński podobno wie, że takie rozmowy się toczą i na razie się przygląda.
Podobno prezes poważnie się zirytował – niesie wieść z Nowogrodzkiej. Czym? Tym, że Senat bez poprawek wysłał do prezydenta jego ustawę o obronie ojczyzny. Opozycja nie buntowała się też przy ustawie o uchodźcach, stąd miał się wziąć pomysł zmian w Konstytucji, które PiS zaproponowało w tym tygodniu. Prezes PiS ma dość opozycji pracującej ręka w rękę z rządem. Chce, żeby ktoś w końcu powiedział dość. Wiadomo, że zmiana Konstytucji to poważna sprawa i opozycja się nie zgodzi. W końcu będzie można odetchnąć z ulgą i powiedzieć: to opozycja przeszkadza i nie chce bronić Polski.
- To nie jest pytanie, czy wygramy, tylko czy przetrwamy. Pytanie brzmi: czy my nadal jesteśmy i budujemy naszą tożsamość, nasz naród, czy nas po prostu nie ma. Czy to się skończy tak jak na Białorusi? Dlatego nie mamy innej możliwości, nie mamy innej szansy – mówi Oleg Bielecki, dziennikarz Ukraina24, gość podcastu Spod Stolika.
Rosja jest olbrzymią potęgą militarną. To, co zobaczyliśmy do tej pory to nie weryfikacja tej potęgi, ale błędy w jej zastosowaniu. To m.in. wypuszczanie śmigłowców na nierozpoznany teren, nieuzyskanie przewagi w powietrzu w początkowej fazie operacji, czy dezorganizacja logistyczna - mówił dyplomata Piotr Łukasiewicz w specjalnym wydaniu "Spod Stolika". Gośćmi byli również Marcin Samsel (ekspert ds. bezpieczeństwa), Sylwia Czubkowska (Spider's Web), dr Maciej Kawecki (prorektor Wyższej Szkoły Bankowej) i Andrzej Seweryn (dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie). - Domyślam się, że Rosjanie byli w trybie ćwiczebnym, co najwyżej przygotowywali się do jakiegoś lokalnego konfliktu wokół Donbasu. Natomiast strategia rosyjska zmieniła się w ostatnich miesiącach, gdzie zaczęto rozważać całościową ofensywę na Ukrainę z trzech kierunków i okazało się, że nie zdołali zorganizować swoich sił w sposób, który dawałby im szansę na uzyskanie przewagi w pierwszych dniach operacji - powiedział Łukasiewicz. - Dysproporcja między siłami rosyjskimi a ukraińskimi jest wciąż znacząca. Amerykanie donoszą, że Rosjanie użyli 3/4 swojego potencjału wojskowego w tej kampanii. Rosja prawdopodobnie nie użyła najlepiej przygotowanych sił - dodał dyplomata. - Każda akcja zbrojna składa się z trzech elementów. To jest wywiad, siły operacyjne i logistyka. Bez tych części działających jak w szwajcarskim zegarku ta machina nie zadziała. Przede wszystkim ta wojna jest nieprzygotowana wywiadowczo. Rosyjski wywiad poległ na całej linii. Widać to w zastosowaniu taktyki Ukraińców, którzy rozbili początkowe plany Rosji. Myślę, że Putin został oszukany przez swoich generałów, którzy przygotowali ten plan wojenny, mówiąc mu, że zdobędą Kijów w 72 godz. i będzie po sprawie. Tak się nie stało - mówił Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa.
Rosjanie wycofują swoje wojska spod ukraińskiej granicy i deklarują, że procedury dyplomatyczne nie zostały jeszcze wyczerpane. Ale na wschodniej Ukrainie nikt w to nie wierzy. Ukraińcy są przekonani, że Putin wróci, ale nie zamierzają się poddać.
Andrzej Duda chce w końcu odnieść jakiś sukces. Do tej pory jego druga kadencja to narty i skuter wodny, ale teraz prezydent postanowił zawalczyć o coś wielkiego, czyli pieniądze z Unii. PiS-owi nie bardzo się ten jego zryw podoba.
Do posłów Prawa i Sprawiedliwości dotarło, że na Polskim Ładzie nie tracą tylko jacyś anonimowi przedsiębiorcy, ale oni też. Wśród polityków PiS jest bardzo duża irytacja na Mateusza Morawieckiego i jego flagowy program.
Jakim cudem udało się napisać „Polski Ład” tak, że nikt nie rozumie, o co w nim chodzi? Nie tylko przeciętny podatnik, ale księgowi, Ministerstwo Finansów, urzędy skarbowe? I ważniejsze: czy będzie to miało polityczne konsekwencje? Na te pytania w najnowszym podcaście „Spod Stolika” odpowie Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej”.
W nowy rok PiS wszedł z największymi kłopotami, jakie miał w ciągu ostatnich sześciu lat. Na razie nikt nie ma pomysłu, jak z tego wybrnąć.
Weto Andrzeja Dudy to nie ustawka z prezesem Kaczyńskim, ale też nie wybicie się prezydenta na niepodległość. To sygnał do obozu PiS z Pałacu – musicie mnie traktować poważnie, bo wy mnie potrzebujecie bardziej niż ja was.
Prezydent ma jeszcze dwa tygodnie na decyzję, co zrobić w sprawie lex TVN. - Wszystko zmierza do rozwiązania, które będzie w pewien sposób kompromisowe dla wszystkich, poza samą stacją TVN, czyli do skierowania przez prezydenta ustawy do Trybunału Konstytucyjnego - mówi Radosław Gruca z Radia Zet.pl, gość podcastu Spod Stolika.
W tym odcinku wraz z Przemysławem Szubartowiczem oddamy się niezbyt optymistycznym refleksjom na zbliżający się koniec roku, będzie też o tym, o co chodzi PiS-owskim antyszczepionkowcom i w duchu zbliżających się świąt: o tym, że wszystko, czego potrzebujemy, to miłość.
Plotki, niepotwierdzone informacje mówią, że Łukasz Mejza ma polisę ubezpieczeniową, jakieś nagrania, jakieś informacje obyczajowe na ważnych polityków obozów władzy. Tylko czy one naprawdę istnieją? – zastanawia się Andrzej Gajcy z Onetu, gość podcastu Spod Stolika.
PiS wciąż nie wyrzuciło z rządu Łukasza Mejzy. To co można w tej chwili usłyszeć od ludzi bliskich prezesowi Kaczyńskiemu to, że to nie dziennikarze będą układać skład rządu a PiS podejmie decyzje, kiedy uzna to za stosowne. Po tygodniu codziennych właściwie artykułów dotyczących Łukasza Mejzy, ten wciąż jest wiceministrem i trudno właściwie prorokować kiedy mógłby z rządu odejść. Podobno decyzja o tym, że straci stanowisko już zapadła, ale im bardziej opozycja i dziennikarze naciskają tym bardziej prezes nie chce Mejzy odwołać. – Ponad 10 osób w tym osoby ważne w PiS-ie, mówi mi, że ta dymisja nastąpi, ale Jarosław Kaczyński czeka na odpowiedni moment. Słowa, jakie słyszę są naprawdę zaskakujące dlatego, że w PiS nikt już nie chce bronić Łukasza Mejzy – mówi Patryk Michalski z Wirtualnej Polski, gość podcastu Spod Stolika - nikt w PiS nie brał pod uwagę sygnałów, które płynęły, bo wszyscy wiedzą, że wątpliwości co do przeszłości i interesów Łukasza Mejzy pojawiały się już wcześniej. Może nie były tak konkretne, ale te historie krążyły. W dodatku nie wszystkie interesy i interesiki Łukasza Mejzy zostały opisane. Co chwila pojawia się coś nowego, co może być potencjalnym problemem dla partii rządzącej. Najciekawsze jest długie milczenie Adama Bielana, który dopiero po kilku dniach postanowił powiedzieć cokolwiek na temat swojego człowieka w rządzie PiS.
PiS próbuje przeczekać czwartą falę pandemii – tak uważają politycy opozycji po spotkaniu z marszałek Elżbietą Witek i wiceministrem zdrowia Waldemarem Kraską. Pytanie, czy strategia przeczekiwania wciąż działa i czy da się przeczekać coś tak poważnego jak pandemię.
Rząd coraz ciszej mówi o sukcesie negocjacji Krajowego Planu Odbudowy z Komisją Europejską. A z Brukseli płyną doniesienia, że zaliczki możemy nie zobaczyć. To ponad 13 miliardów euro, które po prostu mogą przepaść. Zaliczka na realizację Krajowego Planu Odbudowy musi zostać wypłacona do końca roku, bo inaczej przepadnie. KPO wciąż nie został zaakceptowany przez Komisję Europejską. Nic nie wskazuje na to, żeby rząd chciał spełnić postawione przez nią warunki. Komisja po prostu nie wierzy na słowo, że wydawanie pieniędzy będzie przejrzyste i porządnie skontrolowane. W wypowiedziach przedstawicieli rządu też słychać zmianę narracji. Teraz zamiast zapowiedzi, że pieniądze już płyną, mamy przekonywanie, że sami sobie poradzimy. – Zauważ jak się zmieniła opowieść rządu na temat KPO. Parę miesięcy temu mamy ministra Budę, który mówi w telewizji rządowej „przepraszam, że mam takie złe wieści dla opozycji, która nam tak złorzeczy, ale mamy KPO, który jest już gotowy, ale za chwilę te miliardy już będą, zaraz popłyną. Bardzo mi przykro”. Teraz jest mu strasznie przykro z dwóch powodów. Po pierwsze, KPO cały czas jest gdzie jest. Po drugie, mówiło się, że minister Buda ma zostać ministrem funduszy regionalnych, a został nim Grzegorz Puda. Podejrzewam, że minister Buda nie jest z tego powodu zbyt szczęśliwy. Ale mogło zaważyć właśnie to, że nie miał na swoim koncie sukcesu w postaci uwolnienia KPO z aresztu. Inna kwestia polityczno-fiskalna jest taka, że rząd coraz częściej podkreśla „coraz większą endogeniczność polskiej gospodarki”. Tłumacząc z politycznego na nasze: jesteśmy w stanie radzić sobie sami, bo na przykład jesteśmy takim atrakcyjnym emitentem na rynkach międzynarodowych – mówi o sytuacji wokół Krajowego Planu Odbudowy Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej”. W podcaście Spod Stolika rozmawiamy także o tym, o co chodzi prezesowi Glapińskiemu. Prezes NBP ma w tej chwili kilka problemów. Po pierwsze i najważniejsze to niechęć, a może delikatniej brak sympatii, prezesa Kaczyńskiego. Ale po drugie, to kończące się kadencje wybieranych przez Senat członków Rady Polityki Pieniężnej. W Senacie to nie PiS będzie decydowało o tym, kto wejdzie do RPP. A to ani PiS-owi, ani prezesowi Glapińskiemu nie może się podobać.
Rząd PiS myśli o przedłużeniu stanu wyjątkowego w strefie przygranicznej. Zgodnie z prawem się nie da, ale przecież można po dwóch dniach od zakończenia obecnego stanu wyjątkowego wprowadzić nowy. W PiS panuje przekonanie, że na razie im większe poczucie zagrożenia tym politycznie lepiej dla partii.
PiS chce reformować sądy, ale na razie o reformie wiadomo tylko, że kiedyś będzie. Dlaczego jeszcze ustaw nie ma? Co w nich może się znaleźć i czy wybuchną kolejne konflikty w Zjednoczonej Prawicy?
Po rekonstrukcji rządu Mateusz Morawiecki został osłabiony, ale to paradoksalnie dla niego dobra wiadomość. Jarosław Kaczyński ma dość negocjacji z partnerami, a odwołanie premiera byłoby polem do kolejnych targów.
Od półtora miesiąca w pasie przygranicznym trwa stan wyjątkowy. Dziennikarze nie mogą relacjonować działań Straży Granicznej. Nie wiemy, co się tam naprawdę dzieje. Jarosław Kaczyński mówi: „Amerykanie przegrali wojnę w Wietnamie, bo na pierwszej linii frontu byli dziennikarze”. Na razie, poza budową muru i codziennymi „pushbackami”, nie widać żadnej długofalowej strategii, której chciałby użyć polski rząd w tym kryzysie migracyjnym. – Nasza granica jest jak sito. Nie jest bezpieczna. I prawdą jest, że codziennie kilkadziesiąt osób przemyka przez Polskę i trafia do Niemiec. Świadczy to nie tylko o tym, że nasza granica nie jest bezpieczna, ale że na terenie Polski kwitnie handel ludźmi, bo to zjawisko jest właśnie handlem ludźmi. Nie ma żadnych pomysłów jak sobie z tym radzić. To, co słyszymy od polityków Prawa i Sprawiedliwości, to jest wyłącznie złudne zapewnianie poczucia bezpieczeństwa, a nie samego bezpieczeństwa. To jest wyłącznie retoryka, która nijak ma się do rzeczywistości – mówi Patryk Michalski, który właśnie wrócił z granicy polsko-niemieckiej, gdzie trafiają dziesiątki migrantów, którzy przechodzą przez całą Polskę. Sytuacja na granicy zaczyna przypominać kryzys migracyjny z którym mieliśmy do czynienia w Europie Południowej. Na razie jednak rząd woli udawać, że radzi sobie z problemem. Rząd jest zajęty sam sobą, bo po raz kolejny odłożono o tydzień rekonstrukcję. Coraz częściej mówi się o tym, że Jarosław Kaczyński znowu zaczął rozważać dymisję premiera. Mateusz Morawiecki nie spełnił oczekiwań prezesa. Miał poprawić stosunki z Unią, a jest gorzej, niż kiedykolwiek. Miał umieć z Unią rozmawiać, a nie załatwił nic.
Sprawa z mailami, wyciekającymi z poczty Michała Dworczyka, wcale się nie skończyła. Jak mówi gość podcastu „Spod Stolika” Andrzej Gajcy z Onetu ona się właśnie rozkręca i coraz bardziej kompromituje rządzącą partię. Zaczynamy jednak od tego, dlaczego PiS nagle zapowiada odejście Jarosława Kaczyńskiego z rządu. Wiadomo, że taka informacja musi przebić się do mediów. Nawet jeśli zapowiedź jest bardzo mglista, bo dotyczy początku przyszłego roku. Nie wiadomo czy będzie to w styczniu, czy może w marcu. Wicepremier ds. bezpieczeństwa miał przecież przed odejściem zaprezentować w Sejmie swój projekt ustawy o bezpieczeństwie. A tego jeszcze go nie ma. Zresztą trzeba pamiętać, że zapowiedzi – zwłaszcza te nieoficjalne – prezesa PiS trzeba traktować raczej jak ogólną wskazówkę. Na przykład rekonstrukcja rządu miała być gdzieś między 13 a 25 września, jest prawie połowa października a rząd dopiero zabiera się do przekształceń. Tak samo będzie z odejściem prezesa – kiedyś odejdzie na pewno, ale kiedy to będzie zależało wyłącznie od widzi mi się prezesa. Tymczasem PiS ma inny problem – aferę z mailami szefa KPRM Michała Dworczyka. O jej początkach w czerwcu tego roku wszyscy już prawie zapomnieli, a PiS sprawa właśnie robi się coraz poważniejsza. Nie tylko ze względu na treść kolejnych ujawnianych wiadomości i dokumentów. Przede wszystkim ze względu na to, jak rząd Mateusza Morawieckiego traktuje procedury.
Prezes Kaczyński wciąż nie zrobił rekonstrukcji rządu, bo po prostu nie wie jak. Zaspokojenie wszystkich apetytów staje się coraz trudniejsze o ile nie niemożliwe. Na razie jednak oddaliła się wizja wcześniejszych wyborów. Na początku nowego sezonu politycznego każda właściwie partia boryka się z problemami wewnętrznymi. Bunt w lewicy wcale nie zelżał tylko zszedł do podziemia, w Platformie wciąż jest spora grupa polityków dla których powrót Tuska to nie jest realizacja marzeń a w Zjednoczonej Prawicy co chwila ktoś próbuje szantażować prezesa. – Kamil Bortniczuk zostanie ministrem sportu, ale to jest układanka wielopoziomowa. Ten sport można wyciągnąć z kultury, bo minister Gliński nie bardzo jest nim zainteresowany, chociaż bardzo zainteresowana jest wiceminister Anna Krupka, która już rozpoczęła wędrówki a to do marszałek Witek, a to do wicemarszałka Terleckiego. Bortniczukowi obiecali, więc teraz musi wskoczyć gdzieś ktoś od Ziobry. Mówi się o Ozdobie w miejsce Kurtyki, czyli minister środowiska, ale żeby odszedł Kurtyka to musi się dogadać z Czechami, a ci złośliwi Czesi nie chcą się dogadać no i cała układanka znowu od początku i znowu kombinujemy - o dylematach Jarosława Kaczyńskiego z rekonstrukcją rządu opowiada Klaudiusz Slezak z radia Nowy Świat. Ale to nie jedyne problemy prezesa. Na razie poukładał sobie większość, ale mimo pohukiwań szefa klubu i wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego w szeregach jego własnej partii narasta frustracja. Bo stanowiska przypadają albo zdrajcom, albo nowym, albo obcym. W partii coraz częściej słychać, że chyba trzeba zdradzić prezesa, żeby człowieka docenił. Coraz mniej natomiast słychać o wcześniejszych wyborach. Prezes Kaczyński jest pewny, że z tą posklejaną na taśmę, słowo honoru i gumę do żucia większością da radę dojechać do konstytucyjnego terminu wyborów.
Coraz więcej posłów i działaczy Lewicy buntuje się przeciwko wicemarszałkowi Sejmu Włodzimierzowi Czarzastemu. Posłowie napisali nawet list, w którym domagają się pilnego zwołania zarządu partii i wyjaśnień w sprawie Śląska.
Prawo i Sprawiedliwość ma w weekend wybrać nowe władze partii. Oczywiście prezesem zostanie Jarosław Kaczyński, a wiceprezesem Mateusz Morawiecki. Najciekawsze jest jednak to, że PiS nie chce na swoim kongresie widzieć mediów.
„Lepiej, żeby czytał ruski haker niż Kamiński”. Takie komentarze można usłyszeć od polityków prawicy o aferze mailowej. Można też usłyszeć, że sprawa przyschnie i przez wakacje ludzie zapomną. Dlatego wszystko, co starają się robić politycy partii rządzącej, to odwracać uwagę od faktu, że politycy PiS nie przestrzegają procedur. I otwierają szeroko drzwi obcym służbom czy hakerom, narażając bezpieczeństwo państwa.
Posłowie opozycji chcą odtajnienia tajnego posiedzenia Sejmu. Uważają, że nic tajnego na sali nie padło. Chyba, że PiS-owi zależy, żeby utajnić wystąpienie prezesa Kaczyńskiego, który miał straszyć wojną z Rosją.
Ryszard Terlecki poucza białoruską opozycję, spór z Czechami wcale nie wygląda na załagodzony, a Krystyna Pawłowicz wymyśla Obamie od ignorantów. To wszystko ma jeden wspólny mianownik – fiksację PiS wyłącznie na tym, co dzieje się na naszym podwórku.
W Prawie i Sprawiedliwości można usłyszeć, że Jarosław Kaczyński nie jest zadowolony. Polski Ład miał sprawić, że do PiS przyjdą nowi wyborcy i przesłonić konflikt w rządzącej koalicji. Na razie nie zrobił ani jednego, ani drugiego. Ale PiS ma pomysł i łatwo nie odpuści.
To jest taki moment dla Borysa Budki, gdzie rzeczywistość polityczna mówi: „Sprawdzam. Pokaż, że jesteś szefem. Pokaż, że nie dajesz sobą pomiatać”.
W Platformie emocje trochę opadły, ale to wcale nie oznacza, że partia uporała się ze swoimi problemami. Wręcz przeciwnie. Co prawda padły ogólne zapewnienia o działaniu wszystkich liderów dla dobra Platformy, ale to tylko słowa. Podczas gdy PO się chwieje, Zjednoczona Prawica może się wkrótce powiększyć, z czego na pewno nie będzie zadowolony Jarosław Gowin.
Program szczepień nie idzie ani najlepiej w Europie, ani najgorzej, ale rząd regularnie musi gasić pożary, bo nie potrafi komunikować swoich planów. W efekcie zaszczepionych dwoma dawkami jest tylko 10 proc. Polaków.
Opozycja stara pokłócić się jeszcze bardziej, a chwilowo przykryte konflikty w Zjednoczonej Prawicy znów wychodzą na powierzchnię. Po głosowaniu nad ratyfikacją Funduszu Odbudowy mamy na polskiej scenie politycznej dwa obozy, które bardzo się nie lubią, ale muszą ze sobą współpracować.
– No mistrz! Wbił w nich klina jak w masło, wystarczyło tylko lekko puknąć – mówią o prezesie PiS i rozegraniu opozycji politycy rządzącej partii. Koszt manewru Lewicy dla całej opozycji będzie ogromny. Podzieliła się mocniej niż Zjednoczona Prawica i jest coraz dalej od jakiejkolwiek koalicji na kolejne wybory. A te mogą się odbyć szybciej, niż myślimy.
Spotkanie ma być początkiem negocjacji w sprawie nowej umowy koalicyjnej. Obecna nie działa, choć została spisana raptem pół roku temu. Umowa ma uspokoić nastroje w Zjednoczonej Prawicy, bo ostatnio wszelkie działania paraliżuje spór. Jego temperatura zaskakuje nawet doświadczonych obserwatorów.
Koalicja rządząca nie poprzestaje na kłótniach – teraz do gry wchodzą haki. To, że szuflady są ich pełne jest oczywiste. Pytanie czy to wciąż ostrzeżenia czy wojna na poważnie. Pierwszą ofiarą jest lekarz, prof. Maksymowicz, który twierdzi, że haków wobec niego użyło ministerstwo zdrowia.
Rząd miał zająć się Funduszem Odbudowy, ale się nie zajmie, bo koalicjanci znowu się nie dogadali. Solidarna Polska mówi wprost - my nie zmienimy zdania w sprawie Funduszu i nie podniesiemy za nim ręki. Dotychczasowe metody zarządzania koalicją po prostu nie działają.
To, jak bardzo rząd Morawieckiego nie daje sobie rady z pandemią, przesądziło – jak słyszymy w Zjednoczonej Prawicy – jego los. Kiedy tylko trzecia fala trochę opadnie, szef rządu ma zostać wymieniony. W podcaście Spod Stolika rozmawiam z Radosławem Grucą z oko.press także o tarciach w Platformie Obywatelskiej.
Kolejne spotkanie, tym razem w gronie najbardziej zaufanych polityków PiS, miało dotyczyć – jak pierwsza napisała Wirtualna Polska – tego co dalej w sprawie Funduszu Odbudowy i czy trzeba będzie znowu zdyscyplinować koalicjantów.
Coraz częściej słychać w Prawie i Sprawiedliwości głosy, że Daniela Obajtka trzeba będzie „zrzucić z sań”, bo coraz bardziej szkodzi partii. Prezes Kaczyński nie podjął jeszcze decyzji.
Czy Zjednoczona Prawica przetrwa? Na czym najbardziej zależy Jarosławowi Kaczyńskiemu? Czy możliwe są przyśpieszone wybory? Co o nich mówią sejmowe kuluary? O tym wszystkim rozmawiam w „Spod Stolika” z Kamilem Dziubką z Onet.pl.