POPULARITY
Categories
„Wariat albo ruski agent” – tak Donald Tusk skomentował słowa Kaczyńskiego, że Niemcy i Francuzi chcą nam zabrać państwo. Oczywiście o ruskich Kaczyński nie wspomniał ani słowa. Czy to tylko mocne słowa Tuska, czy wreszcie pójdą za nimi konkretne działania? Dziś porozmawiamy też o tym, co wydarzyło się w weekend. Będą nowe, szokujące informacje w sprawie mężczyzny zagryzionego przez psy ze strzelnicy – czy w tle były służbowe układy? #IPPTVNaZywo #polityka #Kaczyński #Tusk ----------------------------------------------------
Wirtualna Polska poinformowała w poniedziałek, że tuż przed końcem rządów Prawa i Sprawiedliwości Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wydało zgodę na sprzedaż 160 hektarów państwowej ziemi w gminie Baranów – terenu uznawanego za kluczowy dla budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego.Transakcję – wskazano – przeprowadził Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, mimo że spółka CPK sprzeciwiała się sprzedaży, wskazując, że działka ma znaczenie strategiczne dla planowanych inwestycji – miały tam powstać tory kolejowe, magazyny, punkty usługowe i osiedla mieszkaniowe.Jak czytamy, nowym właścicielem został wiceprezes prywatnej firmy Dawtona, a teren sprzedano za 22,8 mln zł. Według szacunków dziennikarzy Wirtualnej Polski wartość nieruchomości może wzrosnąć nawet do 400 mln zł po zmianie jej przeznaczenia. W artykule zwrócono także uwagę, że w czasie kampanii wyborczej minister rolnictwa Robert Telus odwiedzał rodzinną firmę biznesmena, który ostatecznie kupił tę działkę.Telus komentował te doniesienia w Radiu Wnet. W rozmowie z Jaśminą Nowak oznajmił, że o “tę sprawę tak naprawdę poznał z artykułu”.Nie wiem, od tego są służby, niech sprawdzą. Ani ja tej decyzji nie podejmowałem, ani nie wiem do końca, o co chodzi – powiedział Telus. Były minister przyznał, że nie był informowany o żadnym wniosku dotyczącym sprzedaży działki w Baranowie i – jak twierdzi – nikt nie zwracał się do niego w tej sprawie.Trudno mi coś więcej powiedzieć, bo ja tę sprawę poznałem dopiero z mediów. Na pewno służby powinny to wyjaśnić – podkreślił.Zapytany, czy państwo powinno mieć mechanizmy blokujące sprzedaż gruntów strategicznych przed rozstrzygnięciem planów inwestycyjnych, Telus odpowiada jednoznacznie:Oczywiście, że tak. Takie działki nie powinny być sprzedawane osobom prywatnym. KOWR powinien mieć prawo pierwokupu, a nawet zakaz sprzedaży takich terenów. To powinny być grunty chronione – mówił.Były minister dodał, że jeśli okaże się, iż decyzja została podjęta niezgodnie z procedurami lub pod wpływem lobbingu, osoby za to odpowiedzialne „powinny ponieść konsekwencje”.Jeżeli wychodzi taka sytuacja, że ktoś podjął decyzję, a nie daj Boże, że była lobbowana, to powinien ponieść odpowiedzialność. Tu nie powinno być dyskusji – dodał.Na końcu rozmowy Telus odniósł się także do informacji, że podczas kampanii wyborczej odwiedzał firmę biznesmena, który kupił sporną działkę.To polska firma przetwórcza. Trzeba wspierać polskie firmy, zwłaszcza w trudnym czasie. Byłem tam dwa razy – na otwarciu nowej linii przetwórczej pomidorów. Nie mam sobie nic do zarzucenia – dodał.Do sprawy odniósł się również Marcin Horała, były pełnomocnik rządu ds. CPK. W obszernym wpisie na platformie X wskazał, że spółka CPK działała prawidłowo, próbując zablokować sprzedaż działki, oraz że to nie PiS odpowiada za zaniedbania.„CPK za naszych rządów zachował się prawidłowo, składając odpowiednie wnioski, żeby zablokować sprzedaż działki. Faktycznie działka została sprzedana, choć nie powinna, i służby powinny sprawdzić, kto dokładnie za to odpowiada – na przykład za zatajenie przed ministrem istotnej okoliczności sprzeciwu CPK wobec sprzedaży.”Horała zwrócił uwagę, że obecny rząd nie podjął działań, by naprawić skutki decyzji:„Przy całym festiwalu ‘rozliczania PiS', ta akurat sprawa nie została przez obecny rząd w żaden sposób ruszona. Można było spokojnie zaradzić szkodzie – część pod linię kolejową wywłaszczyć, a centrum magazynowe przenieść na inny teren należący do CPK. Neo-CPK tego nie zrobiło od dwóch lat.”W swoim wpisie Horała dodał również, że „główny beneficjent w sprawie to sponsor Campus Polska, wspierający w ostatniej kampanii Rafała Trzaskowskiego”, sugerując polityczne tło transakcji.
Adam Od 25 lat .est jednym trzech najpopularniejszych komentatorów w naszym kraju. Ma też swój kanał TurdeTur w którym rozwija wiele nieukończonych myśli. Rozmawiamy o kulisach zawodowego kolarstwa. Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Czy widziałeś kiedyś zawodnika pokroju Pogacara? Nie, nie widziałem tylko o takim słyszałem o adimersie. Natomiast nie widziałem, nie widziałem. To jest absolutny Fenomen i i cieszę się bardzo, że mogę obserwować czasy, w których on jeździ, że mogę komentować jego wyścigi, bo to jest to jest frajda. 0:58 Chociaż z jednej strony to się wydaje trochę nudne. Czasami niektórzy narzekają na to, że ta dominacja sprawia, że że wyścigi są przewidywalne, ale dla mnie to jest Fenomen. No, który się bardzo przyjemnie ogląda. Jakbyś się skupił i miał opowiedzieć w procentach? Jak bardzo ufasz bogaczowi? 1:15 Pytasz o doping konkretnie? Wiesz co? Ufam, ufam boga czarowi. Ja kiedyś powiedziałem już takie zdanie, że za żadnego sportowca zawodowego nie dam sobie uciąć ręki, bo ja wiem, ja Jestem w tym sporcie, jak sam powiedziałeś dosyć długo, chociaż te tą liczbą mnie troszkę teraz przeraziłeś ja wiem ile tam jest pokus, ile tam jest pieniędzy, ile tam jest różnych sytuacji, które czasami nawet zmuszają ludzi do pewnych wyborów. 1:41 Natomiast ufam bogaczarowi uważam, że od tego, żeby sprawdzać czy on bierze czy nie bierze, są są odpowiednie służby, które jak byłem na takim spotkaniu. Polady kiedyś powiedziano nam, że w tej chwili właściwie jeżeli w basenie wody jest kropla zakazanej substancji, to oni są ją w stanie znaleźć. 1:59 Ee więc myślę sobie, że oczywiście trwa jak zawsze zabawa w policjantów i złodziei w zawodowym sporcie i to w każdym sporcie tutaj nie ma, nie ma wyjątków, ale ufam bogatorowi, bo ja chcę kolarstwo przeżywać. Ale do tej pory masz tak, że są takie momenty, kiedy ty. 2:18 Z drugiej strony, komentując dany wyścig masz. Taki moment zwątpienia. Jest to nie, nie mam czasem taki moment, kiedy ludzie zaczynają pisać na przykład, komentując, że a to, a jak jak będzie jak z amstrągiem i tak dalej i tak dalej wtedy gdzieś mi się tam taka klapka otwiera, ale zaraz ją szybko zamykam, ponieważ jeżeli ja mam robić to co robię szczerze i z serca. 2:44 To musisz. To wierzyć, to ja muszę w to wierzyć, bo ja inaczej bym to przestał robić. Czyli we wbudowane silniki też nie wierzysz? Nie wierzę, nie wierzę w to, że są używane w zawodowym sporcie. Być może takie testy są gdzieś robione, być może gdzieś w amatorskich sporcie to też się zdarza tak samo jak doping się zdarza w amatorskim sporcie. 3:03 Ale w zawodowym peletonie no nie chce mi się wierzyć, nie chce mi się wierzyć, bo bo jednak to jest zbyt wysoki poziom. Jednak no tutaj, gdyby ktoś coś takiego wykrył, no to to to to to byłby straszny skandal, to byłby. A dla kolarza, który tego używa. No to był były zupełny upadek, więc. Myślę, że nie myślę, że w zawodowym sporcie tego mechanicznego dopingu nie ma. 3:22 Kiedy kolarze zatrzymują się na siku? Podczas takich długich etapów? Oj bardzo często kiedy tylko nie ma ludzi blisko i kiedy ucieczka odjedzie i możesz peleton się uspokoi sn fill to fill, to wtedy się zatrzymują i oczywiście gorzej jest wtedy, kiedy wyścig na przykład prowadzi w zasadzie ciągle przez miasta. 3:38 No bo wtedy jest problem, wtedy nawet zdarzają się kary za niszczenie wizerunku kolarstwa, bo kolarz się musi wysikać, robią to czasem też jadąc. Piękne obrazki serwuje nam teraz realizator. Ta jesień wygląda naprawdę imponująco, nie zawsze się zatrzymują. 3:55 No radzą sobie z tym i rzeczywiście w różnych momentach etapu i wyścigu oczywiście no nie na początku, kiedy jest gonitwa, bo bo trzeba stworzyć ucieczkę, nie każdego puścić i tak dalej, no i nie w końcówce, więc, ale gdzieś w tej środkowej części. Jak to jest, że tak rzadko widać to w telewizji? 4:13 Wiesz co, ja mam wrażenie, że coraz częściej jakoś realizatorzy tak sobie troszkę upodobali. Ostatnio właśnie pokazywanie tych kolarzy, którzy albo wyjeżdżają do przodu i się zatrzymują albo gdzieś tam z tyłu zostają czy tego. Lidera drużyny, który na przykład sika jadąc i ktoś i kolega go wiesz? 4:29 Popycha, więc mam wrażenie, że ostatnio widzimy to coraz częściej, ale oczywiście no unikają tego większość realizatorów tego unika, no bo to nie jest moment do pokazywania. Ty chcesz, żeby cię pokazywał, no i gdzieś zrobić siku. Czego jeszcze nie widać, czego nie pokazują realizatorzy. Ja myślę, że nie widać atmosfery w peletonie, nie widać rozmów w peletonie, nie widać żartów w peletonie. 4:49 Nie widać tego wszystkiego nie widać, a tam się ciągle coś dzieje. Tam się jednak przez cały dzień coś dzieje, bo inaczej ci kojarzy by się zanudzili na śmierć przez te 5 czy 6 godzin. Czasami płaskiego etapu, gdzie naprawdę niewiele się dzieje, więc tego tego nie widzimy. Nie jesteśmy tam w środku, nawet te kamery, które czasem gdzieś tam do roweru są montowane. 5:06 No one tego nam nie pokazują, a a myślę, że to, że to jest bardzo, bardzo ciekawe, myślę, że to jest temat na fajny, fajny film, żeby kiedyś ktoś spróbował coś takiego. Nagrać ze środka peletonu. A czego nie słychać, co słyszą zawodnicy w słuchawkach? Po co im jest to radio? 5:23 Wiesz co bardzo fill, różne rzeczy ono teoretycznie ma służyć bezpieczeństwu i temu rzeczywiście służy w bardzo wielu wypadkach, ale też fill. Tak rozmawiałem z chrisem filomem jak jak, jak był na targach fill bajka expo w Polsce i powiedział mi, że no kiedyś te Radia miały większy sens, bo rzeczywiście tam dostawali konkretne uwagi. 5:41 A że właściwie teraz to kolarz od startu do mety słyszy tylko do przodu, do przodu, do przodu macie być z przodu, macie pilnować, macie cały czas być z przodu i i tak w kółko, i to rzeczywiście można zwariować. Ja się nie dziwię, bo oni czasem wyciągają albo udają, że im się te Radia zepsuły bo. No bo to już jest, zresztą to w ogóle to jest zmiana, która jest w całym sporcie, jakby, że ono się ten sport się profesjonalizuje, ale w takim kierunku właśnie korporacyjnym i w takim kierunku coraz wyższych wymagań. 6:06 Niestety, no w tą stronę idzie idzie spod zawodowy kolarstwo także. Co widzisz, czego nie widzi widz? Swoje notatki. Mmm jakieś teksty, które Monika dla mnie na przykład tłumaczy z dla gazety, które mam przed sobą, które mogę przeczytać, ale nie widzę nic więcej nie mam. 6:28 Bywały takie eksperymenty z dawaniem nam do nasłuchu Radia wyścigu, ale to się zdarzyło kilka razy i jakoś też z tego zrezygnowano, więc ja widzę dokładnie tyle samo. Mam drugi monitor, czasami na którym mam obraz z leciutkim opóźnieniem. 6:45 Właśnie z takim też o ten drugi monitor takim. To teraz to już jest bardzo małe opóźnienie, to trzeba naprawdę szybko ten wzrok przenieść, jeśli tutaj się czegoś nie zauważyć, tu się coś wydarzy. Na przykład kraksa, to jak szybko spojrzę tam, to jeszcze mogę zobaczyć, jak do niej doszło. Zobaczmy, no jest, myślę, szansa jeszcze cały czas jest szansa, chociaż też najczęściej powtórki już są teraz pokazywane, ale, ale no to to mam taki drugi monitor, tu jest minimalne, jest opóźnienie tego sygnału. 7:11 Yy, ale to tyle nic nic nie widzę więcej obrazek mam dokładnie ten sam często na dużo mniejszym telewizorze niż ludzie oglądają w domach na na wielkich telewizorach, gdzie no gdzie widzą pewne rzeczy lepiej po prostu. Myślisz, że jeszcze wróci kiedyś nasza Polska drużyna do World Tour? 7:30 Bardzo bym chciał, chociaż. No jak spojrzysz sobie na to, że takie Włochy nie mają turowej drużyny, no to widzimy po prostu ile to kosztuje i widzimy gdzie. Słuchaj lata temu już Przemek Niemiec, z którym też wspólnie pracowaliśmy, powiedział mi jak jak przechodził z lampre do u e, czyli dokładnie do tej samej drużyny, tylko jakby z innymi finansami powiedział mi tam są pieniądze. 7:56 Powiedział mi tam są pieniądze, które w przyszłości pójdą na sport, bo Europa nie ma tych pieniędzy i rzeczywiście, no zobacz, no my mieliśmy grupę arturową, co było? Yy no takim zjawiskiem dziwacznym właściwie patrząc na kondycję polskiego kolarstwa patrząc na jakby to na jakiej pozycji jesteśmy jako jako polskie kolarstwo, no nie mamy żadnych danych do tego, żeby mieć arturową drużynę i to, że znalazł się człowiek, który po prostu którego pasją jest kolarstwo, które sam był kiedyś kolarzem, czyli Dariusz miłek, który powiedział, ja chcę mieć drużynę web turową, no to jakiś był cud, to to to wiesz, to się właśnie właściwie nie powinno wydarzyć. 8:32 Fajnie, że tą drużynę mieliśmy, natomiast myślę, że szybko drugiej nie będzie. Bardzo bym chciał, żebyśmy mieli drużyny drugiej dywizji, bo to nam też otwiera drogę do do do startu w wielu wyścigach i i tego bym bardzo chciał i to wierzę, że uda się do tego doprowadzić. Czyli te drużyny tak naprawdę mieliśmy, nie ze względów takich brutalnie komercyjnych tylko dlatego, ponieważ właściciel Marki CCC był jest pasjonatą. 8:56 Tak tak, dokładnie. Dlatego mieliśmy taką drużynę. Tak to, bo wiesz, no jakby jak mówię, no jeżeli spojrzysz na stan polskiego kolarstwa, wiesz co, niektórzy coś tam czasem opowiadają o jakiejś potędze, no potęgą, to byśmy kiedyś w amatorskim kolarstwie owszem, ale w zawodowym nigdy mieliśmy pojedynczych zawodników. 9:15 Mamy 2 miejsca na podium wielkich Turów, my mamy jeden Wygrany monument, wiesz, no zobacz, ilu mamy kolarzy w werturze, to nie, nie jesteśmy żadną potęgą. Mamy fantastyczne jednostki mamy. Świetnych szkoleniowców, którzy potrafią tą młodzież, gdzie gdzieś tam wychować. 9:32 Jeśli później ci młodzi ludzie dobrze trafią dalej, no to zostają kolarzami często bardzo dobrymi, ale, ale to nie jest tak, że my jesteśmy jakąś potęgą w kolarstwie absolutnie nie. Jak myślisz, kto ma więcej pokory? Prosi czy amatorzy? Prosi. 9:49 Prosi, moim zdaniem prosi rzeczywiście gdzieś tam wymieniamy tych faworytów. Patrzymy na te nazwiska na liście startowej, a potem się nagle okazuje, że pojawia się ktoś, kto potrafi tym faworytom utrzeć nosa. Amatorzy bardzo często brakuje im pokory, natomiast jakby życie i ten trud bycia zawodowym kolarzem uczycie pokory, to jak w każdym momencie ta twoja kariera może się załamać, to jak? 10:15 Często z roku na rok walczysz o kontrakt, to czemu się musisz poddać? Jaki jak wygląda ten cały proces? I jakim ryzykiem on jest obarczony przy każdym starcie przy każdym treningu, a tak naprawdę często się nawet w domach coś wydarza takiego, że ci je na pół roku wycina z wyścigów, więc to wszystko uczy pokory. 10:35 Ta ta samotność, to, że to, że ciągle wyjeżdżasz, że Nie możesz być z bliskimi, Nie możesz być z rodziną, to wszystko uczy pokory. Naprawdę ten zawodowy sport uczy pokory, natomiast amantorom bardzo często tej pokory brakuje. Nie mówię, że wszyscy, bo czyli ja w ogóle nie lubię generalizacji. Bo bo wśród zawodowców też są tacy, którzy tej pokory nie mają. 10:52 Natomiast natomiast myślę, że generalnie wśród zawodowców to pokora jest dużo większa. Kto twoim zdaniem zastąpi Majka? Jedno nazwisko. Jaśkowiak. Jackowi, bo mamy kilku zdolnych młodych kolarzy, ale tak, bo bo, bo myślę sobie o charakterystyce majki, myślę sobie o tym, jakim on jest kolarzem, bo nie wiem, czy widzę w tej chwili tak dobrego górala. 11:18 Wśród tych młodych zawodników, bo wiesz, bo no sam dobrze znasz tych te charakterystyki kolarzy. Jak pytasz, kto zastąpi Michała Kwiatkowskiego? To jest trochę łatwiej odpowiedzieć, bo takich wszechstronnych, uniwersalnych kolarzy widzę trochę więcej niż takich świetnych górali, jakim jest dlatego tak się dłużej zastanowiłem, bo bo jest kilku chłopaków, tylko że. 11:36 Wydaje mi się, że jackowiak ma takie papiery, no pokazał to na mistrzostwach takich lali naprawdę pokazał, że potrafi te podjazdy jeździć, że potrafi świetnie czytać wyścigi, więc myślę to może być taki kolaż. Zgodziłbyś się kompować? Żartuję oczywiście, ale ma 4,5 roku skleci zaczął treningi w Ki po prostu uwielbia jeździć na rowerze, więc może jeszcze 1000 rzeczy w życiu robić? 12:00 Oczywiście teraz się zafascynował konkursem chopinowskim, co z kolei codziennie słuchać pianistów, więc wiesz, to jeszcze może pójść 1000 dróg, ale, ale fajnie. Ja się tym ja się tym bawię, że chcę jeździć mnie się za. Bardzo podoba. Zazdroszczę mu jak bym to odkrył w wieku 4 lat to dziś byłbym też na tej kanapie. Bardzo możliwe. 12:17 Jeżeli by przyszła propozycja, żebyś komentował MMA, zgodziłbyś się nie. Nie. Nie, ja przez moment komentowałem boks bardzo szybko, z tego zrezygnowałem. I z wielu powodów, ale ale. 12:35 Bardzo dobre pieniądze są po. Pierwsze jak powiedziałem, nie lubię przemocy. Po drugie, kiedy kiedyś te sporty walki wydawały mi się dużo bardziej szlachetnymi sportami, bo obok sie mówię konkretnie obok się, bo jak już zaczynają się kopać po głowach to mi się w ogóle nie podoba. A jak jeszcze biją leżącego to mi się już bardzo bardzo nie podoba i uważam, że są walki psów tak naprawdę. 12:55 Że można to porównać równie dobrze w związku z tym i cała ta otoczka wokół tego sportu zupełnie mnie odpycha po prostu i ja nie, absolutnie nie. Jakbyś miał wybrać jeden etap spośród tych, które komentowałeś, to który to będzie? 13:15 Etap, mówisz tak. No bo z wyścigiem byłoby mi prościej, bo wybrałbym Mediolan san remo, jednak kwiatka to było coś niesamowitego. To był nie nieprawdopodobne, to, że ja wtedy przeżyłem tam w studio, to było coś niesamowitego. Ee więc więc. 13:32 As etapów. Kurczę, już mi się teraz mieli co ja komentowałem, a czego nie, bo jest tyle etapów, które tak dobrze pamiętam. Na przykład zwycięstwo przemka Niemca na na na na wójcie czy czy zwycięstwo Rafała na wuecie czy czy sukcesy Tomka marczyńskiego 2 sukcesy etapowe na w lcie to są te etapy, które najbardziej pamiętam, bo rzeczywiście, no nie ukrywam kolarstwo bez Polaków też mnie bawi, też mi się podoba, natomiast jak tam jest Polak, jaki można temu swojemu kibicować, a jak on jeszcze wygrywa, no to jest absolutna euforia to jest. 14:06 Coś co dla mnie jako komentatora jako dla człowieka, który gdzieś założył sobie, że jego zadaniem jest popularyzacja sportu, dlatego też ja. Nie chcę mówić o o dopingu, bo ja uważam, że są służby, które się tym zajmują, a nie Jestem od tego. Ja mam popularyzować sport, to jest gorsze. 14:22 Jest właśnie to, że. Zdaniem zadaniem komentatora. Stereotyp za każdym razem, nawet jeżeli ja patrzę na twój kanał, bo Jestem jego wiernym widzem, zawsze to pytanie zawsze tego typu komentarz. Czasami to może być wręcz męczące, bo ty codziennie słyszysz o dopingu. 14:39 Tak, tak, ja słyszę codziennie o dopingu rzeczywiście i bardzo wiele komentarzy i pytań jest o doping. Bogata jest regularnie porównywany do armstronga i są tacy, którzy już dzisiaj wiedzą, że to się tak samo skończy i że to będzie taka sama historia i tak dalej i tak dalej, ale tak jak ci powiedziałem na początku i ja się tym cieszę. 14:55 Myślę, że w ogóle mamy. Problem ze zrozumieniem fenomenów tak to jest tak jak my sobie lubimy dzielić świat. Nie wiem na lewicę, prawicę i już i jest fajnie, nie ma środka znaczy nie ma. Wiesz nie ma, nie ma tej całej najciekawszej przestrzeni, nie ma tego całego najciekawszego kolorytu, czarne, białe koniec wiesz, bo to jest oczywiście prostsze do poukładania sobie w głowie i to samo jest. 15:15 Myślę, że ze sportowcami, że ja nagle jak się ktoś wybija i to się wybija aż tak jak bogaczar nie no to nie ma prawa to nie może być normalne znaczy to wiesz to to nie jest takie, to nie jest normalne, ale to nie jest normalne tylko że jakby wychodzi poza zakładaną przez nas normę i to jest tak jak ktoś pod ostatnim filmem, który robiłem z damianem, napisał, że trzeba jeść mięso, żeby żyć normalnie, ale co jest tą normą? 15:39 Znaczy kto wyznacza tą normę? Jeżeli wiesz, ja jem mięso i uważam, że to jest normalne i żyje normalnie pracuję, mam rodzinę i tak dalej. Moja młodsza córka nie je mięsa od wielu lat i też żyje, normalnie studiuje, cieszy się życiem to co tu jest normalne to nie jest kwestia normalności i myślę, że tak samo jest z tym z tym sportem, że tak jak mieliśmy teraz skończył się ten konkurs chopinowski, który uwielbiam, którego Jestem kibolem, wręcz nawet szalik sobie ostatnio kupiłem tak mogę ci mogę ci zaprezentować Monika. 16:09 Pokaż muzykę, Jestem kibolem. I to też była śmieszna historia. Słuchaj, to też powiem, bo to była fajna historia. Miałem nauczycielkę od muzyki w szkole podstawowej, która była straszną kosą, która potrafiła uczniowie prowadzić na korytarz, dać mu w twarz. Jak jej się coś, jak jej coś nie odpowiadało, ale z drugiej strony to ta nauczycielka podczas konkursu chopinowskiego w osiemdziesiątym roku dała mi za zadanie dokumentację tego konkursu. 16:36 Ja śledziłem ten konkurs od początku do końca wycinałem, bo ja byłem modelarzy. Mnie zawsze lubiłem takie zabawy, wiesz, wklejanie czegoś, wycinanie, zawsze mnie to bawiło i ja zrobiłem taki album. Słuchaj z tego konkursu chopinowskiego i ja się po prostu zakochałem w konkursie chopinowskim i ja na co dzień słucham więcej rocka, więcej jazzu, najwięcej jazzu, tej muzyki klasycznej mniej, ale jak jest konkurs chopinowski, to absolutnie ta muzyka króluje u nas w domu, od rana do do wieczora jest włączony i to telewizor, żebyśmy mogli oglądać. 17:04 I proszę bardzo tutaj jest. Jest dowód, jest dowód, proszę, w którą stronę tu mamy po polsku? Tak z drugiej strony mamy wersję po angielsku, proszę to jest mój szalik, to jest to jest rodzaj kibolstwa, który ja uwielbiam i i słuchaj, i w, i tak jak właśnie w konkursie chopinowskim, mieliśmy tą młodą chińską pianistkę, która nie ma 17 lat. 17:25 Mhm, ja nie Anglii tak, on jan julita, Marysia bo u studiuje w Polsce w Poznaniu Marysia i i ta dziewczyna gra tak. Że po prostu z butów wylatujesz. No to jest coś nieprawdopodobnego i ona gra wszystko, ona gra nie tylko młodzieńczy utwory Chopina, ale też to całkiem dojrzałe, nie dosyć, że technikę ma niezwykłą. 17:48 No to jeszcze coś takiego potrafi tą grą przekazać, że po prostu siedzisz absolutnie zaczarowany i ta dziewczyna nie ma 17 lat, czyli to też ktoś by mógł powiedzieć, no niemożliwe, no niemożliwe, skoro ci mają po 30 czy 25 i czasami są gorsi technicznie od niej, no to, no to ona bierze doping, a dla mnie można to jest doping. 18:05 Będąc pianistą, ale po prostu niektórym się to nie mieści w głowie. Może być Fenomen, ona jest fenomenem bogatsza jest fenomenem. Ale tak samo właśnie wydaje mi się, że często nie patrzymy. Na to, ile dany zawodnik włożył w wysiłku wyrzeczeń, od ilu lat oceniamy, to, co jest tu i teraz nie, nie, nie patrząc na to, co się działo w międzyczasie nie albo jak wygląda jego codzienność od iluś tam lat, ale oprócz tego może mieć też niezwykły talent, tak samo jak ty masz talent do gadania i jesteś w stanie mówić przez 270 minut bez przerwy, ale oprócz talentu i improwizacji. 18:42 I jest coś takiego jak przygotowanie a. Zdecydowanie. Tymi przygotowałeś coś takiego? Tak wygląda twoje przygotowanie się do jednego wyścigu. Teraz pewnie pokażę wam realizator kilka rzeczy, o których wcześniej. Opowiadałem to jest ten park sons back, bardzo blisko centrum miasta. 19:01 Oj to wiesz, co to jest tylko mała część tego przygotowania, bo to jest książka wyścigu, to jest coś, co ja muszę. Muszę znać przed każdym etapem, ja muszę się tego etapu nauczyć. Ja muszę wiedzieć skąd, dokąd ile jest kilometr. Oczywiście mogę zajrzeć w książkę w międzyczasie, a jeżeli jest. Może ku to ktoś mi to przetłumaczy? 19:16 Ależ. Oczywiście Monika Monika, która mówi po włosku i to jest niesamowita historia, bo ja dlatego nie mówię po włosku, że Monika mnie o to poprosiła, znaczy. Rozumiem sporo jakbym się uparł, no to tam się w podstawowych rzeczach dogadam, ale nie uczę się tego języka, bo my mamy od lat od czasu jak zaczynamy pracować w eurosporcie, czyli od roku 2001 taki zwyczaj, że maj w tym domu to jest giro i codziennie każdy dzień zaczynamy od wspólnego śniadania na dla gazetą kiedyś papierową, więc musieliśmy jeszcze jeździć na drugi koniec Warszawy, bo ona tam przychodziła rano, dopiero potem była do empiku dystrybuowana, a to już było za późno. 19:50 My jeździliśmy na drugi koniec Warszawy, kupowaliśmy tą na gazetę, siadaliśmy nad nią i i. Zobaczymy, Monika mi czyta. Po kolei czytam tytułu, ja mówię to mnie interesuje, to mnie nie interesuje, to to cię proszę, żebyś mi przetłumaczyła tego nie. Ona mi to tłumaczy i to jest jakby ten to moje przygotowanie do etapu plus jeszcze potem jak nanika coś zauważy w ciągu dnia dosyłam i na przykład mailem czy tam jakieś kolejne kolejne teksty, więc to jest taki kolejny etap przygotowań. 20:16 Rozmowy z kolarzami. To jest kolejny etap przygotowań, rozmowy z innymi ludźmi też w ogóle o tym o tym wyścigu, o czy czy ten cały proces właśnie prezentacja trasy, później opinie o tej trasie, więc to wszystko są elementy przygotowania do wyścigu, a generalnie do komentowania, to ja myślę, że człowiek całe życie. 20:34 Przygotowuje, bo. Tyle rzeczy, ile ci się może przydać. Podczas komentarza trzeba być po prostu uważnym, otwartym i łapać w siebie obrazki, łapać w siebie obrazki, łapać w siebie rozmowy, łapać w siebie muzykę, wszystko, wszystko, wszystko wszystko, bo naprawdę każdy film, każda książka, każda obiad w restauracji, każde danie, to wszystko ci się może przydać w komentarzu. 20:58 Do tego wszystkiego możesz gdzieś kiedyś nawiązać. Oczywiście także do swojej historii, do swoich jakiś tam. Wizyt w tych miejscach i tak dalej i tak dalej. Ja uwielbiam sztukę, to jest taka moja druga noga, więc ja o tym się też zdałem też często mówić jak Jestem gdzieś to zawsze staram się to połączyć. Spójrzcie, były mistrzostwa świata w Madrycie, to ja wiedziałem, że pierwsze to muszę pójść w błędnikę zobaczyć, bo bo bo to jest to co najbardziej w Madrycie, chcę zobaczyć i tak dalej i tak dalej, więc to wszystko się staram potem wkładać w komentarz tym wszystkim staram się ten komentarz ubarwiać, bo nie można, nie da się mediolansonem remu 7 godzin bez podjazdów. 21:31 Naprawdę, no ile możesz opowiadać o tym, co ci kolarzy, ilu tych kolarzy jest w ucieczce i leni mają lat? Co oni do tej pory wygrali i ten map psa ten coś tam lubi ten, ale no te tematy ci się kończą, to nie jest tematów na 7 godzin. Wczoraj byliśmy w najmniej zaludnionej prowincji Holandii, a dziś jesteśmy w gildii, czyli w największej z 12 holenderskich prowincji. 21:54 Tutaj między innymi apel dorn dobrze znane wszystkim kolarskim kibicom. Ale to tak samo jak kolarz ma trening kolarski, tak samo ty masz swój trening komentatorski, ty musisz się przygotować, często tego nie doceniamy, bo tego nie widzimy. Tego nie słychać w telewizji. Ile ty musiałeś tak naprawdę zaangażowania w to włożyć i że całe twoje życie niemalże jest. 22:15 Dane temu kolarstwu jest. Jest bardzo dużej mierze podporządkowane kolarstwo. Oczywiście staram się staram się znaleźć jakiś Złoty środek, żeby to też, bo myślę, że gdybym go nie miał, gdybym nie miał chociażby tej drugiej, bym nie miał rodziny. Na przykład, która mi daje bardzo dużo to to by może się już wypalił, bo to jednak tak mówisz. 22:32 To jest 25 lat. To jest 25 lat, z drugiej strony, jakby też nie wypaleniu się sprzyja, to, że tam jest zawsze coś nowego. Nigdy 2 dni nie są takie same w kolarstwie każdy etap, każdy wyścig, nawet rozgrywany na tej samej trasie rok po roku. On jest inny. 22:49 Ma inną dramaturgię, ma innych bohaterów, ma inną pogodę. To jest co roku. Co innego, więc to to też tak to jest coś fajnego, co bardzo lubię w tej pracy, że ona ciągle daje coś nowego i ciągle rozwija i mam nadzieję, że że, że to słychać, że ten rozwój słychać, a 2, że wiesz, no jeszcze jest coś takiego jak to myślę, że każdego człowieka w każdym zawodzie masz lepsze gorsze dni, tak. 23:14 Nie wiem coś, budzisz się tego dnia, czujesz się źle, nie masz. Ochoty wstać, bo właściwie się starasz, do czego i i potem się gdzieś powoli musisz zbudować do tego, żeby do tego studia wejść. To jest też jeszcze jedna rzecz, którą bardzo lubię w eurosporcie, że tam jest kupa wariatów. 23:32 To jest dom wariatów. Słuchaj tam, każdy ma świra na punkcie swojej dyscypliny i wchodzisz i ten mówi o motorach ten mówi o skokach narciarskich. Ten mówi o siatkówce, ten i każdy ci chce. Wiesz, każdy się chce czymś podzielić. Ciebie pytają o kolarstwo, ty siedziałeś i to jest po prostu taki tygiel, gdzie też wchodzisz i od razu się ładujesz. 23:50 I tej energii ci życzę, żeby ona nigdy się nie skończyła i żeby się przez cały czas miał to co najważniejsze, czyli miłość do kolarstwa, mimo, że nigdy nie byłeś zawodowym kolarzem i też się zdziwiłem, bo sylwetka postura wskazuje na coś zupełnie innego i przede wszystkim to takie szczere zamiłowanie, miłość po prostu do kolarstwa. 24:11 Nie byłem, nie byłem nigdy zawodowym kolarzem. Moi 2 bracia się ścigali, byli juniorami, jeden zresztą pięciokrotnym mistrzem Śląska i ja ten rower przed mistrzostwami Śląska czyściłem na strychu w żorach i to były te momenty czarodziejskie, dzięki którym to kolarstwo mnie zostało do dzisiaj i to też była pasja. 24:27 Tam pamiętam, jak wszedłem na ten strych, już tam to wszystko się musiało błyszczeć, wtedy w Polsce, żeby zdobyć jakieś osprzęt, czy to kampanialo, czy czy czy czy mafaka, czy innym kierownicę. Ci neli to były cuda przywożone z zagranicy. I to się musiało błyszczeć. To musiało być po każdym wyścigu. 24:43 Ten rower musiał być rozebrany. Wszystko musiało być wyczyszczone. Wszystko musiało być wysmarowane i to było moje zadanie i ja byłem z tego dumny. Ja to uwielbiałem robić. A każdy ma to swoje frycowe. Może to było właśnie to frycowe. Może być może być i wtedy rzeczywiście jeździłem na wyścigi. Wtedy w tym kolarstwie się, chociaż ja nie, nie lubię słowa miłość używać w tym kontekście, bo kocham to ja swoich bliskich, to jakby miłość to jest tu. 25:04 Powiedziałem. Ja kolarstwo. Uwielbiam. Nie dlatego, że nie lubię. Kocham kolarstwo, ja uwielbiam kolację, to jest moja pasja, to jest rzeczywiście wielka część mojego życia i mam nadzieję, że to słychać i mam nadzieję, że. Znajdę, będę potrafił wyczuć ten moment. 25:22 Kiedy ta pasja się wypali? Jeśli tak, jeśli to nastąpi? I. Albo mi to ktoś powie. Monika mi to pierwsza powie tak jak tak jak tak tak jak na początku, kiedy komentowałem, kiedy miałem swoje pierwsze godziny w studio Monika siedziała przed telewizorem i wypisywałami każdy błąd językowy na kartce po to, żebym ja się nauczył. 25:41 Wie, że to jest mobbing, nie? I ja potem ja potem sobie takimi wołami pisałem na kartce te słowa na przykład, które powtarzam, żeby się oduczyć je powtarzać. To była nasza umowa. Po prostu to była praca nad warsztatem wspólna. I wiele tej pracy jest wspólne, jest wiele pracy wspólnej nad kanałem Tour de tur jest wiele pracy wspólnej nad nad moimi komentarzami. 26:02 I to też jest coś, co mi daje siłę, bo my oboje uwielbiamy razem coś robić i to jest też coś co co nas na nawzajem napędza. To co mnie zauroczyło bardzo jak się poznaliśmy to, że pomimo tego, że jesteście tyle lat razem siedzieliście razem w autobusie i trzymaliście się za rękę. 26:21 Rzucało bardzo po prostu. A mam wspaniały człowiek, którego warto było poznać i żałuję, że tak późno. Bo wiele między nami wspólnych mianowników. 26:37 No ja myślę, że wiesz teraz jak się poznaliśmy to będziemy intensyfikować te te wspólne czy to przygody, czy to projekty, cokolwiek to nie będzie, bo to nie zawsze się musi przekładać na na na produkcję wideo to może być po prostu fajnie spędzony czas i i myślę, że tak ja też ja też od początku poczułem, że jesteśmy sobie bliscy, że nadajemy na podobnych falach i myślę, że. 26:59 Wyszły z tego już fajne rzeczy, a a myślę, że jeszcze kolejne kolejne fajne mogą wyjść i i ty też masz pasję do tego co robisz. Ja się czuję tego nigdy by się nie dało zrealizować. Bez właśnie tej szczerej pasji nie da się moim zdaniem zrobić czegoś dobrze, nie lubiąc tego. 27:15 I dla mnie jest jeszcze jeden warunek dla mnie rzecz bardzo ważna, u też każdego człowieka, którego spotykam, którego poznaję, to jest dystans do siebie, dystans do siebie i do rzeczywistości. Wiesz, to jest tak samo jak ja. Mam dystans do kolarstwa, bo ja wiem, że to jest tylko sport. To jest moja pasja, ale to jest tylko sport. 27:32 Wiesz, jak człowiek ma kłopoty ze zdrowiem, jak mam kłopoty z rodziną, jak ma z innymi rzeczami kłopoty, to to schodzi na drugi Plan. Nie ma siły, to jest tylko sport, to są tylko nasze emocje. To są tylko igrzyska. Igrzyska oczywiście wspaniałe. Uwielbiamy to dające przepiękne emocje, ale to są tylko igrzyska. 27:48 I podobnie jest z rowerem, że to jest niekiedy tylko narzędzie. Ale tylko i aż w zależności od sytuacji w naszym życiu. Dokładnie dokładnie, ale hierarchia ważności dobrze poukładana też jest ważna. Dziękuję ci za każde słowo. 28:06 I ja ci bardzo dziękuję za tą rozmowę. I no i do następnych. A propos nadawania na falach. To jeszcze fajnie by było wpaść na twoje fale na kanał Tour de tour, gdzie mówisz to co jest często niedopowiedziane, albo rozwijasz wiele różnych myśli, których nie mogłeś rozwinąć na wizji. 28:25 I gdzie mam także rozmowę z tobą? W drugą stronę, gdzie to Leszek odpowiada na na moje pytania i myślę, że to też jest bardzo ciekawa rozmowa. Ale tak tak jak powiedziałeś, to dzisiaj kończymy.
Prywatne L4 dla programistów – co wybierają praktycyZaciekawiła mnie rozmowa na wątku wśród programistów. Temat który zwrócił moją uwagę – Prywatne L4 dla programistów. Dowiemy się co wybierają praktycy.W skrócie dyskusja pokazała że:– Większość dostępnych polis to ubezpieczenia na ciężkie choroby z jednorazowymi wypłatami– Istnieją jednak produkty z miesięcznymi wypłatami (Leadenhall)– Koszty rodzinnych pakietów to 134-155 zł/mies– Kluczowe jest rozróżnienie „niezdolność do zawodu” vs „niezdolność do pracy”– Najpopularniejsze wybory to Aviva, Allianz, AXAW grupie „Programista na swoim” Marcin zadał fundamentalne pytanie, które nurtuje wielu freelancerów:„Czy na b2b kupujecie dla siebie jakieś prywatne ubezpieczenie zdrowotne, w razie 'w'? L4 a nawet jakieś gorsze historie, tak aby zabezpieczyć w pewnym stopniu rodzinę?”To pytanie uruchomiło fascynującą dyskusję, która pokazuje zarówno dostępne rozwiązania, jak i typowe nieporozumienia dotyczące ubezpieczeń od utraty dochodu.Pierwsze nieporozumienie – jednorazowe vs miesięczne świadczeniaDamian rozpoczął dyskusję od wyjaśnienia: „Są polisy na życie które w zależności od stawki miesięcznej zapewniają kasę w razie niezdolności do pracy lub twojej śmierci. Niestety nie ma czegoś takiego jak polisa chorobowa typu chorujesz rok a potem już nie.”Dodał również szczegóły: „Jest wymieniona cała lista chorób za które przysługują pieniądze. Np po zachorowaniu na raka dostaniesz 200 000 jednorazowo zł. Oczywiście możesz więcej lub mniej dostać – zależy wszystko jaka składkę miesięczną wybierzesz. Nie ma czegoś takiego jak 'miesięczne' chorobowe.”Kacper sprecyzował zakres tego typu polis: „są na ciężkie choroby, pieniądze na leczenie.”Kluczowe wyjaśnienie od ekspertaPaweł wskazał na konkretne rozwiązanie: „Jest – np. Leadenhall ubezpieczenie od utraty dochodu w następstwie nieszczęśliwych wypadków i chorób.”Damian jednak miał wątpliwości: „Ale to nie jest miesięczna stawka jak na chorobowym na UoP, tylko jednorazowa kwota.”W tym momencie pojawił się kluczowy komentarz od Mieszko, który rozwiał wszelkie wątpliwości: „Są ubezpieczenia od okresowej niezdolności do wykonywania zawodu. Co miesiąc można otrzymywać świadczenie zależne od tego, ile wcześniej zarabiałeś. Ostatnio opowiadałem o tym typie polis w podcaście.”To bardzo ważne wyjaśnienie – pokazuje, że istnieją produkty oferujące regularne, miesięczne wypłaty, a nie tylko jednorazowe świadczenia.--Marcin Kowalik – praktyk pozyskiwania leadów ubezpieczeniowych, założyciel społeczności mistrzowie.online, autor książki „Jak sprzedawać ubezpieczenia. 100 historii agentów ubezpieczeniowych” na marcinkowalik.online oraz ekspert łączący pracodawców z kandydatami do pracy w branży ubezpieczeniowej na insurjobs.pl. Autor podcastów "Praca w ubezpieczeniach", "Marketing i sprzedaż dla agenta ubezpieczeniowego", "Ubezpieczenia po ludzku". Łączy osoby szukające ubezpieczeń na życie, ubezpieczeń od utraty dochodu ze sprawdzonymi doradcami ubezpieczeniowymi. Autor rankingów i porównań ubezpieczeń na życie, ubezpieczeń od utraty dochodu, programów CRM.
Chrześcijanin, który naprawdę ufa Bogu, nie dochodzi do tego miejsca przez łatwe doświadczenia, lecz przez rozczarowania. Chciałbym podzielić się trzema najważniejszymi lekcjami wiary w moim życiu. Jeśli masz pragnienie wesprzeć to, co robię, a moja służba przynosi Ci zachętę, posilenie i duchowy pożytek, możesz postawić mi wirtualną kawę. Oczywiście — nic na siłę. Jeśli to nie jest odpowiedni moment, życzę Ci błogosławieństwa i owocnego czasu z Bożym Słowem. Wirtualna kawka ☕️: https://buycoffee.to/mirek-kulec
Czy możliwe jest, że ktoś „zajrzy” do naszego mózgu – zanim jeszcze popełnimy czyn? I zaaresztuje nas prewencyjnie? Brzmi jak science fiction, ale współczesna nauka i prawo to umożliwiają.Jedno czego brakuje (na razie) to zebranie danych surowych z mózgów wystarczającej liczby ludzi.Dlatego omawiam książkę „Walka o mózg. Wolność myślenia w erze neurotechnologii” – fascynującą, ale też niepokojącą lekturę o granicach wolności i prywatności w epoce, gdy technologia potrafi coraz więcej.Oczywiście, że polecam do przeczytania. ALE
To historia niezwykle trudnej miłości do kolarstwa. Skrytych pragnień, marzeń. Co kilkaset kilometrów z rezygnacją przerywana i pisana od nowa. Pełna niepowodzeń, bólu, odrzucenia. Jest identyczna jak Twoja. Dziś Różni nas jedynie etap. Niektórzy są u początku tej trasy. Inni w połowie. Ktoś spotyka mnie będąc ze mną koło w koło lub to ja jestem za Tobą. To nieistotne. Najważniejsze, że jesteś na niej. Jesteśmy. Moja trasa rozpoczęła się w 2016 roku, 99 000 km temu. To pięć beznamiętnych cyfr. Liczby nie mają emocji, choć zawsze kusi, by przez ich pryzmat szafować oceny. Dla mnie były one wówczas kluczowe. Kluczową liczbą było 109. Tyle kilogramów. Z nimi miałem okazję już biegać testując pierwszy swój zegarek sportowy. Wtedy każdy rodzaj aktywności był dla mnie błogosławieństwem. Po 4 latach walki z codziennymi napadami paniki okazało się, że bieganie z nadwagą jest na tyle męczące, że ich nasilenie się zmniejszyło. Częstotliwość także uległa ograniczeniu. Jedynie dokuczał mi ból i frustracja, bowiem utrzymanie 6 minut na kilometr było trudne. Do tego kolana. Plecy. Dwie śruby w stawie skokowym ograniczające ruchomość proszące się o chirurgiczne usunięcie. Nawet to relacjonowałem na swoim zupełnie innym kanale, na ktorym działałem od 2008 roku Pozbycie się srubek pomogło. Pozwoliło biegać pewniej. Jednak nie szybciej. Lubiłem bo, jednak więcej jak 10 km było poza moim zasięgiem. Serce chce, stawy nie. Operowana noga tym bardziej. Z resztą do dziś muszę respektować ograniczenia biegowe wynikające z tej kontuzji. Nie powinienem biegać jednorazowo więcej niż 15 km. To oznacza, że do końca życia nie zrobię maratonu, nie będę mógł biegać po plaży, ani nie wystartuje w runmagedonie. To syndrom zerojedynkowy. Albo mogę wszystko albo to bez sensu. Był piękny lipcowy wieczór po upalnym dniu. W powietrzu. Wjechałem po całym dniu do garażu w którym wśród opon zimowych stał przyprószony kurzem rower. Stał tu kilka lat. Otrzymałem go w prezencie w zamian za pomoc w nakręceniu wideo promocyjnego. Wyciągnąłem z bagażnika kompresor. Napompowałem opony i po prostu wsiadłem. Przejechałem 700 metrów i udało mi się utrzymać na tym dystansie 20 km/h. Poczułem się jakbym miał 12 lat. Tyle, że przez te 18 lat nieco się zmieniło. Stałem się sfrustrowanym, zmęczonym życiem paczkiem czerpiącym radość jedynie z jedzenia oraz każdego poranka gdy nie mam objawów nerwicy somatycznej. Dotarłem do najbliższej stacji na której pochłonąłem litr wody. Następnego dnia zrobiłem to samo. Jednak denerwował mnie fakt ograniczeń moich opon. Co to znaczy 3 atmosfery. Zamówiłem nowe. Dostosowane do wyższego ciśnienia i łyse. One pomogły. Było lżej. Dojechałem na nich z Konstancina do wsi Gassy. To był kolejny z tych ciepłych i pogodnych wieczorów z przenikliwymi promieniami złotej godziny. Minął tydzień i zadzwoniłem do przyjaciela Karola prowadzącego sklep rowerowy w Bydgoszczy. Tak stałem się właścicielem roweru za 4000 zł. Aluminium. Tiagra 2×8. Ale za to opony które mogę napompować do 8 atmosfer. To była moja ówczesna fetysz. Ciśnienie i prędkość. Prędkość, która wzrosła. W jeden dzień. Trasa Piaseczno – Obory ze średnią 30 km/h. Byłem potwornie zmęczony. Moje czarne spodenki biegowe stały się białe. Kryształy soli były na czubku nosa, włosach. Trasa okupiona była dwudniową rekonwalescencja tyłka, ud, pleców, nadgarstków, szyi. Ale w głowie czułem niesamowitą ekscytację, która na wiele godzin zajęła moje myśli i przekierowała je z hipochondrii na rower. Na problemy, które mnie nawiedziły. Największym z nich było siodełko. Kupiłem spodenki kolarskie z wkładką bez szelek, bo uważałem, że szelki to abstrakcja w połączeniu z moją figurą. To nie pomogło. Każdego dnia jeździłem i nasłuchiwałem bólu. Czasem tak silnego, że chciałem wyć. Pojawił się także stan zapalny skóry. To był etap zapisany wersalikami TO BEZ SENSU Wziąłem oddech. Kupiłem siodełko. Poszedłem do jednego z dwóch ówczesnych warszawskich fitterow. To nie pomogło. Jednak każdego jednego dnia jeździłem. Próbowałem sobie udowodnić, że dam radę. Nie poddam się, bo udowodniłbym sobie słabość. Nie jestem dzielny ani uparty, bo jestem bohaterem. Robię to z niskiego poczucia własnej wartości. Musiałbym samemu sobie powiedzieć, że zakup szosy to był zły pomysł. Założyłem nowy kanał na YouTube, o rowerach. To był wrzesień 2016. Zaraz będzie 10 lat. Mijały miesiace, zmieniałem siodełka, byłem w trzech województwach różnych speców od pozycji. Nic to nie dawało. Mimo to jeździłem, choć więcej jak 20 km to było wyzwanie. Polubiłem nawet to cierpienie. Ten stan kompletnego wykończenia za każdym razem gdy chorobliwie próbowałem udowodnić sobie, że ból przejdzie a ja osiągnę 30 km/h średniej. Tak chylił się ku końcowi pierwszy sezon. Zbiegiem okoliczności trafiłem na nową grupę na fb – ZWIFT Polska. Zauważyłem tam dziwne urządzenia do treningu w domu. Wziąłem swoją przepoconą kartę kredytową i poszedłem do Decathlonu. Kupiłem trenażer. Zainstalowałem swifta. Uznałem, że jest beznadziejny i drogi. Przesiadłem się na aplikacje do jeżdżenia po trasach wideo. Po Nicei i Belgii. W belgi trafiłem na jedyny obecny tam podjazd 10%. Skonałem. Trenażer się zablokował i nie byłem w stanie pedałować. Okazało się, że trzeba wymienić oponę. Okazało się, że z garażu w którym leżał mój pierwszy rower jest też zapyziały wiatrak. Przynooslem go. Zorientowałem się, że w profilu aplikacji po uwagę brana jest także waga. Nie była uzupełniona. Zastąpiłem domyślne 75 kg na 103. Znów postanowiłem pojechać na te górę 10%. Znów trenażer się zepsuł. Musiałem rozejrzeć wiele for by się dowiedzieć jak rozwiązać ten problem. Okazało się, że na trenażerze należy zmieniać biegi. Następnego dnia zacząłem używać przerzutek. Mimo to nie udało się dojechać na szczyt ten trasy. Po kolejnym tygodniu dojrzałem na opakowaniu, że mój trenażer sulymuluje maksimum 6 procent. Tak wróciłem na ZWIFT. Na wiosnę znów zadzwoniłem do przyjaciela że sklepu rowerowego w Bydgoszczy. Kupiłem nowy rower. Lżejszy. Karbonowy. By był bardziej karbonowy. To nie pomogło. Ból, walka o każdy kilometr. Znalazłem jednak siodełko z dziurą w środku, które troszkę odciążyło kroczę. Musieliśmy jednak podnieść i odwrócić mostek. Drugi mój sezon na rowerze to także pierwsze ustawki. Pierwsze zdjęcia. O tutaj jestem w majtkach, które założyłem pod spodenki. A tutaj kryształy. Ja tutaj, w 2018 roku nic nie rozumiałem. Nie widziałem dysonansu pomiędzy moim rowerem a wagą. Wiem, to nie jest dramatu. Tutaj nie widać otyłości, bo nie mam klasycznego brzucha. Zawsze byłem równomiernie ulany. Jedni mają chude nogi i ręce i większość rezerw zlokalizowanych wokół pasa. Inni jak ja mają tłuszcz wszędzie. To gubi. Wyglądasz z daleka niby normalnie, a w rzeczywistości wieziesz na każdym kilometrze 10 butelek wody 1.5 litrowej. Najbardziej symboliczne jest to zdjęcie z lipca 2017. Aż trafiło do mojej książki. Zrobił mi je Michał. Za co dziękuję. Pozwoliło mi ono spojrzeć z innej perspektywy. Z perspektywy, która oddaje dysonans pomiędzy mną a rowerem, którego nie widać. Od tego spotkania i wspólnej jazdy do Nowego Dworu Mazowieckiego. To był moment kumulacji. Mijało pół roku od momentu założenia tego kanału. Zaczęło się pojawiać coraz więcej głosów na temat mojego wyglądu. Jednak ignorowałem to. Mówiłem sobie, że w mojej poprzedniej branży złych słów jest zdecydowanie więcej. Jednak podczas jednego z gorszych dni ta gruba skóra stała się cieńsza. Opanował mnie wstyd. Pierwszy raz poczułem go tak dobitnie. To była kumulacja złych emocji. Obraziłem się na YouTube i postanowiłem z dnia na dzień. Musiałem zrobić bolesny rachunek sumienia. Czemu piję po każdym rowerze piwo. Czemu codziennie wieczorem jem słodycze? Dlaczego przeliczam kilometry na kostki czekolady i paczki chipsów. 8 lipca 2017 wziąłem się w garść. Oto zdjęcie pierwszego talerza. Jadłem tylko warzywa, kasze, kefir i jabłka. Do tego wyłącznie woda. Każdego dnia szedłem normalnie na rower. Robiłem 30 kilometrów na czas przez 3 dni w tygodniu. W weekend długi tlen. Szaleństwo, oddające mój charakter. Wszystko albo nic. Przez pierwszy tydzień wyłem na myśl o tym, że po pracy i po treningu nie zjem nic słodkiego. Nie kupię piwa. W tym okresie robiłem najszybsze zakupy w swoim życiu. Wiedziałem, że nie mogę przejść przez alejkę że słodyczami. Wchodzę. Na start pakuję jabłka. Na na warzywach rukolę. Obok zamrażarki i z nich biorę wszystko. Wszystkie możliwe mrożone zupy, marchewkę z groszkiem. Buraki, szpinak, fasolkę. Obok kasza gryczana w woreczkach. Vis a vis są pestki. Słonecznik i Pini i dynia. Dochodzę do lodówek, ale tak, żeby nie patrzeć na sery i serki. Porywam 6 litrów kefiru i od razu do kasy. Tak wyglądał mój posiłek każdego dnia. Nie złamałem się ani razu. Głownie dzięki temu, że miałem dobrze dobrane antydepresanty, było wyjątkowo ciepłe lato i udało mi się przełamać najtrudniejsze 21 dni. Po tych tygodniach wpadłem w nowy rytm. Udało mi się zerwać z uzależnieniem od cukru i soli. Dopiero też w tym momencie zobaczyłem, że waga drgnęła. Zjechałem o 4 kilogramy. Po miesiącu z jeszcze większą satysfakcją w restauracji prosiłem tylko o dwie sałatki bez sosów oraz dwie zupy. Nie wiem ile miałem deficytu energetycznego, bo jeszcze nie było aplikacji na telefon, które tak dokładnie by to oceniały. Jednak z perspektywy oceniam, że nie dojadałem około 1000 kcal każdego dnia. To zdjęcie spodni po 2 miesiącach. Dalej jeździłem. Niesamowicie się wkręciłem. Zrobiłem kolejne korekty ustawienia mojego roweru. Tego dnia okazało się, że straciłem już 6 kilo. Moje ciało proporcjonalnie traciło na obwodach. Okazało się, że mogę mieć już nieco niżej kierownicę. We wrześniu już zacząłem powoli wymieniać swoją garderobę, bo okazało się, że choć ja tego nie widzę, to zaczynam wyglądać jak przyodziany w strój po starszym bracie. Nawet odzież motocyklowa poszła na wymianę. 11 września 2027 moja twarz zaczęła przypominać tę obecną. Niesamowicie schudłem na policzkach. W międzyczasie były też wyjazdy służbowe. Gdy byłem odcięty od roweru brałem buty i czepek. To Barcelona i kolega, który śmieje się z mojej kolacji. Musiałem tak robić. Zapychać się warzywami i owocami. To jest 30 września. Nowy trenażer, nowe FTP, wciąż na diecie. Wciąż unikając chodzenia po sklepie. 3 grudnia już warzyłem 81,7 kilogramy. Jeszcze 2 do celu. Nowa koszula, pierwszy McDonalds – wraz z warzywami bez kury z podwójnymi warzywami. Pierwsze badanie u byłego trenera z siłowni, który po pół roku mnie nie poznał. Po tym czasie badania krwi. Zniknął nadmiar cholesterolu. Leukocyty spadły, rozjechały się czerwone krwinki, bo całkowicie przez przypadek przez pół roku byłem wege. Zgodnie z zaleceniami lekarza, raz w mięsiącu mięso. Wątróbka. Smażonego nie miałem w ustach od czerwca. Od czerwca trzymam się także wewnętrznej rozpiski treningowej. Gdy zimno, leje i wieje odpalam Zwifta. Pierwszy kieliszek alkoholu wypiłem 2 stycznia. Ta szklanka mnie zmiotła z planszy tak bardzo, że uznałem, że chyba lepiej mi bez tego. Tak tkwiłem w fanklubie kefiru. To jest mój test FTP z 8 stycznia 2018 przy 80 kg. Mogłem wrócić do delikatnego zwiększenia limitu kalorycznego, choć okazało się, że teraz spoczynkowo potrzebuję ich dziennie 2200 zamiast wcześniejszych 3000. To znaczy, że mogę więcej jeść i nie tyć, jednak tylko trochę więcej, a nie tyle co wcześniej. 12 lutego 2018 wyjechałem na tydzień by obiecać sobie, że nawet w delegacji umiem się trzymać. 24 lutego były moje pierwsze wirutialne zawody na Zwift. Nigdy się tak nie spociłem. Na tym smutnym zdjęciu, po nieudanym spotkaniu służbowym mam 79 kilo. 10 marca wyszedłem pierwszy raz na zewnątrz po zimowej przerwie. Nie wierzyłem w to jak jestem szybki pod górkę i na segmentach. Pojechałem główną drogą z Konstancina do Kalwarii i z powrotem bez zatrzymywania się. Zrobiłem personal rekord tej trasy. Nie byłem w stanie długo uwierzyć w to jak ogromną różnicę daje te 25 kilo. Okazało się, że nie boli mnie tyłek, ani ręce. Jedynie co mi dokucza bez powłoki tłuszczowej to zimno. Jakbym nie miał jeszcze jednej warstwy odzieży. Bardzo wzrósł mi też vo2 max liczony przez Garmina. Czy to dokładne czy nie, było widać przełom. Umówiłem się na ostatni już w moim życiu Fitting. Usunęliśmy wszystkie podkładki pod mostkiem by być mniej zakompleksionym. Pierwszy raz ogoliłem nogi 2 kwietnia 2018. To był etap na którym oderwałem się na moment od ziemii. Zacząłem trochę w siebie wierzyć. Zachłysnąłem się samym sobą oraz słowami, które wówczas czytałem pod swoimi filmami. Było nieco niedowierzania, bo wizualnie naprawdę byłem ciężki do rozpoznania. Sporo też w sieci jak i w realu słyszałem pytań czy nie jestem chory. Czy wszystko że mną jest w porządku. Każdy YouTuber ma swoim życiu taki okres gdy odlatuje. Ja w tym momencie byłem odleciany. Uważałem, że wiem już wszystko oraz mam wyłączność na wiedzę. Być może uważałem się za lepszego. Do czasu. Do tych zawodów. Dojechałem sam, w dodatku zdyskwalifikowany. Niesamowicie wpłynęło to wówczas na moją pewność siebie. To był taki plask z liścia w twarz. Potrzebne by zejść znów na ziemię. Nabrania pokory. Do siebie, do ludzi. Wytłumaczenia sobie samemu, że liczby i waga to nie wszystko. To czego doświadczasz jest potrzebne. To kara za brak pokory. To był rok w którym zmieniłem narrację na swoim kanale z lepszego na równego. 27 maja pierwszy raz ktoś powiedział, że mnie kojarzy. To ten Pan. Ten okres był niesamowity w moim życiu. Zauważyłem, że czuję się nie tyko fizycznie mocniejszy, ale także psychicznie. Zwróciłem uwagę na to, że nawet gdy jest lepiej to nie mam prawa nawet wewnątrz samego siebie, po cichu wywyższać się względem kogokolwiek. Nie chcę zostać kiedyś bufonem, Panem z YouTube, którego jedynym sukcesem jest to, że oddycha i schudł. Nie bądź nauczycielem. Bądź przyjacielem. Bądź sobą, Człowiekiem. Bez maski. Na tym etapie już regularnie zacząłem brać udział w zawodach. Zapisywałem się na nie, by mieć stałe bodźce i małe cele. By wreszcie dojechać z peletonem, albo dobiec. Na bieganiu też poczułem ogromna różnicę. Inne tempo, inne tętno. Inne czasy. 5 km już nie męczy, a mogę zrobić nawet 10. Zacząłem jeździć w góry. Zaliczyłem pierwsze 100 km po świętokrzyskim. Dostałem pierwsze zaproszenie na event branżowy jako Pan z YouTube. Jednak nikt nie chciał że mną działać w sposób komercyjny. Dobiłem też do momentu w którym mogłem bez przeszkód robić rocznie od 10 do 15 000 kilometrów rocznie, choć nadal dla niektórych to niedużo. Dla mnie wówczas był to absolutny kosmos. Tak jest do dziś, gdy porównuję siebie do wersji Leszka z początku. To jest moja druga w życiu sesja zdjęciowa. A to pierwszy spot, który wyprodukowałem do swojego portfolio, choć nikt go nie zlecał i nikt nie płacił. W listopadzie 2018 znów odezwała się lewa noga. Kontuzja biedowa na skutek przeciążenia, przypominająca mi o moich ograniczeniach. Zakaz biegania na 4 miesiące. Ale ten czas poświęciłem dzięki temu na rozwój formy na trenażerze. Nadal trzymałem nowy model żywieniowy oraz 79 kilo wagi walcząc teraz o lepszą wydolność. Robiłem to jeżdżąc po wirtualnych górach na Zwift. Mieszkając wówczas w Warszawie, jedyną okazją do wspinaczki był trenażer. Pojawił się także pierwszy trener, który rozpisał każdy trening dzień po dniu, sprawiając, że te 7 lat temu byłem w stanie podjechać Alpe Du Zwift w 50 minut. Pobić ten czas udało mi się dopiero w 2023 roku. Tak, bo spektakularnym przyroście formy po redukcji masy i po pierwszych dwóch latach rozwoju przychodzi załamanie. Masz 85% formy, a poprawa o te kolejne 15 procent staje się wykładniczo trudne. Każdy jeden wat czy kilometr na godzinę jest trudniejszy do osiągnięcia. Byłem tym rozczarowany. Ogółem przełom 18 i 19 roku był trudny. Musiałem przyjmować wyższe dawki SSRI, po wcześniejszym zmniejszeniu. Połączyło się to z momentem zwątpienia w dietę. Zaczęły znów pojawiać się słodycze. Najpierw raz w tygodniu, potem trzy. Oczywiście wciąż trenowałem, jednak przeddzień pierwszego w moim życiu duathlonu zorientowałem się, że przekroczyłem moje wcześniej wywalczone 80 kg. Dwa ilo. Smutek i słodycze. Czy to przypadkiem nie koreluje że sobą? Start nowego sezonu był dla mnie momentem walki o powrót do rytmu z którym na moment zerwałem. Podwójna walka, bo z depresją, która siedzi Ci na karku i dociążą, mocno trzymając Cię na poziomie gruntu, próbując wbić w ziemię. Weryfikując Twoje przeświadczenie, że można żyć na linii wiecznie wznoszącej. Rumia płacz Przełomowym dla mnie momentem na YouTube był 5 lipca 2019. Po tym filmie zrozumiałem, że nie liczy się ilość filmów, tylko jakość. Od tego momentu publikuję raz w tygodniu, ale materiały lepsze. Lepiej zmontowane. Takie, którym poświęcam 10 roboczogodzin a nie dwie. Naprawdę, wcześniej poświęcałem temu dwie. Prowadząc jednocześnie trzy kanały. Doszedłem do wniosku, że mogę na raz zając się tylko jednym. Tym. Z tego też powodu przestałem zajmować się motocyklami, przekazując Jednoślad.pl w ręce Kogoś kto zrobi to lepiej ode mnie. To z ogromną korzyścią nie tylko dla moich Widzów, ale także dla siebie. Bo mogłem więcej jeździć. Więcej kręcić. Jednak większa liczba kilometrów nie sprawiła, że stałem się szybszy. Nie. Zatrzymałem się na tym samym poziomie. Na długie miesiące. Nie rozumiałem jeszcze, że jazda na rowerze to jak montaż wideo. Więcej nie równa się lepiej. Mniej równa się lepiej. Jeśli chcę się dalej rozwijać to musze zadbać o jakość jazdy. Dlatego też nie raz mówię na głos, że jeśli Twoim priorytetem jest rozwój kondycji to nie zawsze możesz jeździć dużo a lekko. Jednak na tym etapie potrzebowałem więcej odpoczynku, tym bardziej, że zacząłem startować w triathlonie i pokazywać to w formie wideo. To był najtrudniejszy start w życiu, który cudem ukończyłem gdy na Bałtyku sztorm. Tutaj poczułem jak ciężko jest łączyć tyle dyscyplin i, że każda z nich jest poświęceniem tej drugiej. Jednak te zawody poraz kolejny nauczyły mnie pokory do życia, zdrowia, natury, innych ludzi oraz nabrać dystansu do liczb, swoich możliwości. Dowiedziałem się, że najgorsze są autooczekiwania. Planowanie. Bóg się śmieje słysząc o Twoich planach? Tak to było? Nie sądziłem, że jedne zawody mogą tak odwrócić sposób patrzenia na świat. Jednak gdy jesteś naprawde blisko tragedii, wówczas wdrukowujesz sobie w głowie nowy sposób patrzenia na życie oraz ludzi, którzy są obok. Relacja z tych zawodów to był film, który pierwszy raz pozwolił mi spojrzeć inaczej na to co robię. Pokazać tyle emocji. Udowodnić sobie, że to one są dużo ważniejsze niż to co tak naprawdę widać na pierwszy rzut ka. Mówię o filmach, ale tak naprawdę to są znaczniki etapów w moim życiu. To był także moment peaku mojej przeciętnej formy. Wówczas też brałem udział w największej liczbie imprez. Udało mi się podratować takze wieloletnie zaburzenia snu. Trzymanie się przez ostatnie 2 lata stałego rytmu treningowego pomogło mi unormować zegar biologiczny, który wcześniej był strasznie rozregulowany. To pomogło tym bardziej pomogło ograniczyć epizody nerwicy, depresji, lęku uogólnionego. Też w dużej mierze wpłynęło na formę. Wówczas to było stałe 3.5 w/kg FTP. Dla osób stojących z boku to było mało. Dla innych dużo. Dla mnie zawsze średnio, ale musiałem się Tym zadowolić, bo cały czas z tyłu głowy miałem to co działo sie przed 2016 rokiem. Mimo to się nie zniechęcałem. Trzymałem się tych 6 dni treningowych. Jednej zakładki triathlonowej. 10 biegu, 220 na rowerze. Kilometr w wodzie. Bilans energetyczny na zero. Waga na zero. Vo2max 54. 29 października 2019 zrobiłem kolejną serie badań. Był niższy kortyzol, nieco niedoboru ferrytyny przez dietę roślinną. Jednak nieporównywalnie lepsze samopoczucie fizyczne że strony ukłądu pokarmowego. Nigdy nie czułem się tak lekko. Zapomniałem o wszelkich zaburzeniach mojego brzucha. Stale chodziłem też do pychiatry, który niedowierzał. Pozwolił mi na zredukowanie do zera trazodonu. Zostawiając mi jedynie niewielką dawkę inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny . Po prostu ta higiena życia, odżywiania, snu, światła słonecznego, ruchu pozwoliła mojemu mózgowi funkcjonować w zupełnie innych warunkach. Serotoniny mogło być mniej. Jednak do czasu. Do momentu, gdy zaczęła się sypać moja firma. Problemy finansowe zżerały mnie od środka. Wróciła nerwica, depresja. Jedynie wieczorny wysyłek fizyczny pozwalał mi po kilkunastu godzinach dziennego napięcia zrywać łańcuch z mojej głowy. To codzienne męczenie się na trenażerze pozwalało odlatywać gdzieś obok. Ja logując się do Watopii, wylogowywałem się z problemów. Mimo to, mój lekarz zalecił mi stosowanie okresowo wyższej dawki leków. Jednak o dziwo nie doszło do wznowy bezsenności. Te leki dodają także nieco motywacji do działania na codzień, maskując epizody depresji, która odbiera siły do działania. W pewnej mierze na pewno dzięki terapii miałem więcej sił nie tylko do tego, aby tkwić w rytmie szosowym, ale też miłość do szosy przekuć na ucieczkę z branży do Prawie.PRO uruchamiając swój sklep i swoją odzież. Chwilkę potem pojawiła się ogólnoświatowa choroba wirusowa na literę C. Był zakaz jazdy na zewnątrz. Mnóstwo osób odpuszczało treningi na rzecz izolacji. Ja nie zrobiłem tego, bo wiedziałem jak ciężkie bedzie to miało konsekwencje dla mojej głowy. Wykorzystywałem każdy słoneczny dzień, narażając się na krytykę. Wówczas obowiązywał zakaz wstępu do lasów czy jazdy na rowerze gdzie indziej niż do pracy. Na wypadek mandatu woziłem dowód osobisty i maseczkę. Ale to była równia pochyła. Poziom stresu był tak silny, że wysysał że mnie wszystkie waty. W przeciągu kilku tygodni miałem wrażenie, że cofam się o miesiące. Poznałem co to znaczy. Jak wariują wszystkie wskazania. Co to znaczy wówczas zacisnąć zęby i mimo to próbować jechać dalej i się nie zatrzymywać. 2020 rok był przełomowy także dla osób, które mierzyły się z podobnymi problemami jak ja. Wielu wspaniałych ludzi doświadczyło w tym czasie mnóstwo złych emocji. Wówczas samemu sobie przysiągłem, że rezygnując z pracy w mojej poprzedniej firmie i otwierając nową będę starać się na YouTube być jednym z nas. Być dla Widzów a nie odwrotnie. Pokazywać tę moją drogę, te zbiegi okoliczności i sposoby. Zakreślać na mapie wszystkie ślepe uliczki w które wjechałem. Odkryłem jak mnóstwo dobrych ludzi mnie otacza i jak podobni jesteśmy do siebie. To dało mi jeszcze więcej energii do działania. Do cieszenia się każdym dniem na rowerze i na montażu. Stało sie też coś takiego dziwnego… przestałem sie zamykać. Przestałem się wstydzić swojej przeszłosci, choroby, nadwagi. Tego, że kiedyś uważałem się na lepszego od innych. Za pana z radia. 5 lat temu też pierwszy raz doświadczyłem spotkań na żywo. Pierwszy raz ktoś w twarz opowiedział mi swoją anaogiczną historię i powiedział, że śledzi nie od początku. Kamil, nigdy tego nie zapomnę. Tak samo jak pierwszych wspólnych ustawek bez stresu i napinki. Niejako manifestując, że każdy z nas jest ważny bez względu na wagę i wygląd a nawet liczbę subskrybentów. Wtedy też przestałem o to prosić. Okazało sie nagle, że nie jest ważna forma, tylko to jaki jesteś. Że można być akceptowanym takim jakim byłeś wczoraj, dziś i jutro będziesz. Że kolarstwo to jedynie pretekst do zmian. Bo to może być każda inna, dowolna sportowa odskocznia. W 2022 roku nastąpił jedyny w moim życiu etap podczas którego w pracy siedziałem 4 godziny dziennie. Wychodziłem o 13 lub 14, szedłem na warszawski Pl. Vogla i tam pisałem książkę. To, że ona zaczęła się pisać, było wynikiem przypadku. Po pandemii było ogromne zainteresowanie tematyką sportową. Społeczeństwo nadal było pokaleczone, mnóstwo osób postanowiło zmienić priorytety w swoim życiu. Dwie godziny dziennie spędzałem na pisaniu w cieniu, potem zawsze wsiadałem na rower i jechałem do Góry Kalwarii. Kondycyjnie od siebie wówczas niczego nie oczekiwałem. Na tym etapie jesteś w stanie bez napinki, dla siebie sporadycznie brać udział w zawodach. Pojechać pętle w okół tatr na skutek zimowych treningów na trenażerze. To był mój cel i udało się spełnić wszystkie te marzenia. Postawić grubą kreskę i zamknąć ten etap książką pisaną dla Wydawnictwa Znak z Krakowa. Zaakceptowałem samego siebie jakim jestem, ale zajęło to 5 lat. Z czego pierwszy był najważniejszy. A pozostałe 4 to jedynie retrospekcyjna kontrola samego siebie poprzez niezmienną konsekwencję pomimo zawirowań. Z okazji 60 000 km kupiłem nowy rower i wróciłem na 3 dni tam, gdzie pierwszy raz zobaczyłem na żywo góry. Do Kielc. Każdego jednego poranka konsumując wszystkie wyrzeczenia podczas pierwszych tysięcy, które było bolesną inwestycją. Wraz z wydaniem przez Wydawnictwo mojej książki strzeliło 70 000 km jednak bez spektakulatnych sukcesów. Musiałem sobie przetłumaczyć, że constans, stałość to też sukces. Bo wiele momentów zmęczenia kusiło, by na jakiś czas odpuścić. Przestać kręcić kolejne kilometry. Po co znów walczyć na zawodach czy górach. Zwiftowych i realnych, skoro nie widać poprawy. To był ten moj osobisty sufit, którego przez wiele lat nie mogłem przekroczyć. Niby nie chciałem, ale może nie umiałem? Niekiedy było mi z tego powodu trochę smutno, widząc lepszych, szybszych, lepiej zbudowanych. Kolejny rok męczę te alpy i dalej nie mogę złamać 50 minut? Mt. Ventoux na Zwift w 81 minut? Co to jest? Włączają mi się do dziś takie fazy. Głeboko skryte kompleksy wychodzą na wierz. I są tym silniejsze, im masz więcej stresu i zmęczenia w głosie. Zbiegło się to w tym okresie wraz że spadniem mojej aktywności w Social Mediach. Stale, co tydzień publikowałem wciąż poradniki na YT, jednak z weną było ciężko. By temu przeciwdziałać, w okresie zimowym zacząłem latać do Hiszpanii. Naładować się słońcem. Odkryłem kompletnie nowe tereny. Dowiedziałem się, że także w styczniu 2023 można się spalić. Zarówno na skórze, jak i kondycyjnie. Przez to udało mi się odrobinę wyrwać że stagnacji formy. Jednak to było mimowolne. Ponieważ priorytetem wciaż było i jest zdrowie psychiczne. Ale zauważ – poraz kolejny okazuje się, że to jest bardzo sztywna korelacja. Dokładnie tak samo jest z wagą. Momentami ważyłem 77 kg, by potem wejść na 80. Wystarczy tylko kilka gorszych tygodni, by znów przekonać się, że stan umysłu odpowiada także za stan lodówki. Z kolei słońce, większy poziom aktywności paradoksalnie redukuje apetyt. Jesteś w stanie znowu odmawiać sobie słodyczy. Aktualnie też jestem po roku bez absolutnie ani jednego piwa. Zszedłem z 16 procent tłuszczu na 13. Okazało się, że zaczynam poprawiać wszystkie wcześniejsze personal recordy. Przehyba, Obidza, Rates. A to niby tylko 3% tłuszczu. I znów ten wyrzut serotoniny, bo wyszedłem z błotka i kolejnego rocznego epizodu depresji przebijając 99 000 km. Oczywiście dziś także bywają gorsze momenty, bo perfekcjonizmem jest oczekiwanie wyłącznie dobrych momentów. Wyłącznie wzrostu formy. To nie będzie tak, że zawsze będę lepszy na przestrzeni sezonu, roku, czy dziewięciu. Każdy kilometr jest po coś. Jeden z nich będzie szybszy. Drugi zaliczysz podczas drogi powrotnej że ślepej uliczki. Kolejny by zrozumieć czym jest pokora i jak wyglada zachłyśniecie się swoją zajebistością. Pośrodku tej kariery otrzymujesz z otwartej ręki w twarz czy wbić się w ziemię i zrozumieć, że najważniejsze jest to czego nie widać. By z bliska przekonać się, że te cyfry bez narracji nic nie znaczą. Nie mówią ile każda z nich kosztowała Ciebie wysiłku, łez czy przekleństw. Ile razy uznawałeś(aś), że to kompletnie bez sensu, zawłaszcza gdzy wszyscy wokół Cię krytykują za to co widać. A nie za to co jest skryte w cieniu. Kiedy wiesz, że się z Ciebie śmieją, lub gdy spotykasz kogoś, kto traktuje Cię jak gorszego. Gdy ryczysz w sklepie jak małe dziecko przechodząc obok półki ze słodyczami. Albo gdy poza sportem w Twoim życiu dzieje się wiele złego, co tak niesamowicie podcina skrzydła. Gdy uznajesz, że nie tylko ten rower nie ma sensu, ale całe Twoje istnienie. Albo kiedy poziom stresu jest tak silny, że degraduje Twoją formę do cna. Kiedy zaciskasz zęby z całych sił by móc na nowo ruszyć pod tę cholerną górka słysząc w tle tylko niemy śmiech. To jest ta niewidoczna walka każdego z nas na kazdym kilometrze. Każdy z nich rzuca światłocienie. Ja dziękuję moim Widzom za te niespełna 100 000 km razem. Być normalnym
Lato już dawno za nami, czas więc na całego wrócić do technologicznych lektur. W tym odcinku czytamy trzy książki: dwie poświęcone ludziom, a jedną zjawisku. Czytamy więc chyba najlepszą biografię Xi Jinpinga, jaka jest obecnie dostępna na rynku - analizujemy, skąd wzięły się niektóre decyzje Xi i dlaczego ten chiński przywódca ma tak silny związek z technologiami. Zanurzamy się też w poszukiwania najbardziej tajemniczej postaci świata technologii XXI w. - twórcy Bitcoina, czyli Satoshiego Nakamoto, który zniknął w 2011 r. i od tamtej pory nie wiadomo, co się z nim stało. To książka niemal kryminalna! I w końcu żałujemy wielu naszych wyborów konsumenckich, do czego zainspirowała nas bardzo dobra i smutna książka o gigantycznym przemyśle śmieci. Oczywiście, skupiamy się na wątku technologicznym, ale obiecujemy, że po tym odcinku inaczej spojrzycie na swoje własne odpady! ROZDZIAŁY: 03:03 "Czerwony cesarz: Xi Jinping i jego nowe Chiny" 19:25 Tajemniczy pan Nakamoto. Kim jest genialny twórca kryptowaluty?" 35:16 "Wojna o śmieci. Globalne śledztwo w sprawie brudnego handlu twoimi odpadami" OMAWIANE KSIĄŻKI: - "Czerwony cesarz: Xi Jinping i jego nowe Chiny", Michael Sheridan, Wydawnictwo PORT, tłumacz: Piotr Grzegorzewski, 2025 - "Tajemniczy pan Nakamoto. Kim jest genialny twórca kryptowaluty?", Benjamin Wallace, wydawnictwo Znak, tłumacz: Sławomir Kupisz, 2025 - "Wojna o śmieci. Globalne śledztwo w sprawie brudnego handlu twoimi odpadami", Alexander Clapp, Wyd. Szczeliny, Tłum. Piotr Królak, 2025 ŹRÓDŁA: - O generowaniu śmieci przez Samsunga: https://altindex.com/news/samsung-waste-production - O odpadach elektronicznych: https://www.itu.int/hub/2024/04/the-world-generated-62-million-tonnes-of-electronic-waste-in-just-one-year-and-recycled-way-too-little-un-agencies-warn/ - O wysypisku w Ghanie: https://misyjne.pl/misja/zyc-i-umrzec-w-agbogbloshie/
Myślę, że zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Krzysztof Bosak, a nawet Sławomir Mentzen, zdają sobie sprawę, że jeśli Polska nie stanie porządnie na nogi, czyli jeśli nie będzie suwerenna i podmiotowa, to za 10 lat nie będzie miało większego znaczenia, kto jest premierem w Polscemówi Marek Wróbel w rozmowie z Łukaszem Jankowskim.Celem jest postawienie Polski na takim poziomie organizacji, żeby utrata znaczenia, krótko mówiąc, nie zagrażała. To się da zrobićJak podkreśla gość "Popołudnia Wnet, Prawo i Sprawiedliwość nie powinno się łudzić, że możliwe jest objęcie samodzielnych rządów po wyborach zaplanowanych na 2027 rok:trzeba się dogadać i trzeba najpierw stworzyć rząd patriotyczny i reformatorski. Oczywiście z punktu widzenia Jarosława Kaczyńskiego milej byłoby mieć samodzielną większość, a nie musieć układać się z koalicjantami, ale myślę, że i tym drugim nie pogardzi.
W przyszłorocznym budżecie stracimy wszyscy, zarówno zwykli mieszkańcy Irlandii, jej stali mieszkańcy, którzy tutaj się urodzili, jak i rezydenci, którzy przebywają na wyspie od kilku lat, czy kilkunastu lat, czy też kilkudziesięciu latpesymistycznie zaczyna swoją wypowiedź w kolejnym wydaniu Studia Dublin redaktor naczelny portalu Polska-IE.com Bogdan Feręc. Jak zaznacza, irlandzki rząd, w celu poprawienia sytuacji budżetowej nie planuje obcinać świadczeń dla migrantów.Wszystko zdrożeje i to już za chwilę, ponieważ wzrasta oczywiście ten słynny podatek węglowy, który podniesie cenę zarówno paliw pędnych jak i grzewczych. No i wtedy zobaczymy, co się tak naprawdę stanie. Oczywiście zamrożono podatek energetyczny, czyli nie będziemy więcej płacili podatku za energię elektryczną, ale niestety podniesione zostały ceny przez dostawców energii.Bogdan Feręc ubolewa nad tym, że rząd nie dba wystarczająco o irlandzkie matki i ich dzieci, co prowadzi do rosnącej bezdomności w tej grupie społecznej. Wracając do problemu masowej migracji wskazuje, że:Irlandczycy nie życzą sobie tutaj nielegalnych imigrantów, legalnych też, którzy nie pracują. Bo nie mają żadnego problemu w stosunku do osób, którzy przyjeżdżają tutaj, szukają prawdy, znajdują ją, płacą podatki
Pierwsza myśl jest trudna do zdefiniowania, bo to była jakaś wielka chmura emocji. Oczywiście niedowierzanie i też wielka radość i wzruszenie, coś takiego co odbiera mowę, a myślę, że to jest szczególnie dotkliwa sytuacja dla kogoś, kto się zajmuje literaturą, nie wiedzieć co można powiedzieć wobec tego co się pięknego wydarzyłopowiedział Maciej Papierski w rozmowie z Małgorzatą Kleszcz. Laureat był jedynym poetą w gronie nominowanych do nagrody.Halkionia to jest neologizm, słowo, które ja wymyśliłem, ale ono jest zaczerpnięte z takiego mniej znanego greckiego mitu o Alkione i Keyksie. Oni byli małżeństwem, bardzo kochającymi się ludźmi, którzy chełpili się swoją miłością, mówiąc, że to jest miłość równa miłości bogów. Bogowie, jak wiadomo, nie bardzo lubią, jak ktoś z nimi konkuruje, więc Keyks, który był żeglarzem, został przez nich po prostu zgładzony w sztormie.https://wnet.fm/2025/09/29/nominowany-do-nagrody-identitas-maciej-papierski-czas-spedzony-w-ciszy-jest-bardzo-inspirujacy/Swoimi refleksjami po ogłoszeniu wyników konkursu podzieliła się również Małgorzata Boryczka:O ile nie zdziwiła mnie nagroda główna przyznana Maćkowi, to zdziwiło mnie nieco wyróżnienie dla mnie, ponieważ miałam takie wrażenie, że ta moja książka stoi troszeczkę w opozycji do tego, o czym tu rozmawiamy, ale cieszy mnie, że nagroda i jury również docenia głosy odrębne i to jest bardzo ciekawe i interesujące dla mnie. To był tydzień pracy tutaj, warsztaty, z których często wychodziliście, może nie zmęczeni, ale z głową pełną kłębiących się myśli i pomysłów.
W 44. odcinku Przerwy Technicznej, pod nieobecność Ojca Dyrektora, stery przejmują Kuba, Krzysztof i Marek! Temat jest jeden, ale za to gorący jak serwery Apple w dniu premiery – pierwsze wrażenia z nowego, szklanego iOS-a. Panowie na świeżo dzielą się swoimi odczuciami. Czy nowy, przeźroczysty interfejs to krok w dobrą stronę, czy raczej "mdła" i "niespójna" pułapka na ergonomię? Zdania są podzielone – od zachwytu nad powiewem świeżości, po nostalgię za starymi, sprawdzonymi rozwiązaniami i irytację na poszukiwanie ukrytych przycisków.
Tegoroczna edycja wydarzenia odbywa się pod hasłem „Stefan Żeromski – patriota, inteligent, pisarz”. Rozmówczyni Konrada Mędrzeckiego wyjaśnia, co czeka na uczestników festiwalu:W tym roku, festiwal odbywa się w nowej, odświeżonej formule, która poszerza nasze doświadczenia o warsztat filozoficzny, a więc lekturę pism literackich w tym kontekście filozofii polskiej i europejskiej swojego czasu oraz współczesnej. Oczywiście jak co roku odbędzie się także warsztat kolażu, który tym razem będzie taką próbą wyzyskania krytycznych możliwości tkwiących w narzędziu jakim jest kolaż. Będziemy próbowali sprawdzić w jaki sposób Żeromski krytycznie odnosił się do swojego świata i czy wykorzystując jego warsztat jesteśmy w stanie w formie wizualno-słownej oddać nasze rozterki związane ze współczesnością. Poza tym odbędną się także panele dyskusyjne z udziałem specjalistów zajmujących się twórczością Żeromskiego i społeczeństwem polskim, filozofią polską. Festiwal odbywa się w dniach 6-16 października. Pełny harmonogram wydarzeń dostępny jest na stronie www.teologiapolityczna.pl /ab
To typowa walka instytucjonalna w Waszyngtonie. Ale postulaty sekretarza obrony USA są niezwykle słuszne – tak spotkanie w Quantico komentuje Maciej Kożuszek w Poranku Radia Wnet.Ostatniego dnia września w Quantico odbyło się spotkanie, o którym spekulowano już od wielu dni. Zwołał je sekretarz obrony USA Pete Hegseth, a uczestniczyło w nim kilkuset najwyższych rangą oficerów amerykańskiej armii, przybyłych z całego świata. Hegseth zapowiedział przełomowe zmiany w polityce wojskowej. Departament Obrony ma stać się „Departamentem Wojny”, skupiającym się wyłącznie na prowadzeniu wojen, a nie obronie.Polityk zdecydowanie skrytykował ideologię „woke” i zadeklarował ograniczenie udziału kobiet w walce oraz likwidację szkoleń z zakresu różnorodności. Zagroził też dalszym usuwaniem dowódców. O spotkaniu w Quantico mówił gość Radia Wnet Maciej Kożuszek, dziennikarz Telewizji Republika i autor kanału na YouTube: KożuszekZzaSzafy. Dziennikarz zwrócił uwagę, że wiele osób w Polsce odebrało je w ten sposób, że USA szykują się do wojny. Jego zdaniem to absurdalna konkluzja.Oczywiście rozumiem nasze napięcia – wynikają z geografii i ostatnich wydarzeń. Natomiast główny wektor tego wystąpienia polegał na czym innym. Mam wrażenie, że administracja Trumpa chce robić różne rzeczy w formie pewnego show. Tymczasem Pentagon to jedna z najbardziej skomplikowanych instytucji w Stanach Zjednoczonych, pełna układów i zależności środowiskowych. Każdy prezydent w przeszłości wiedział, że próby zmian zawsze spotykają się z oporem generalicji. A pamiętajmy – upraszczając – że są dwie kategorie generałów: ci z doświadczeniem bojowym i ci, którzy są w istocie urzędnikami w mundurach– mówił.Niełatwe zmianyW jego przekonaniu to, co mówił Trump i Hegseth, to słuszne postulaty.Ale charakterystyczne dla tej administracji jest oczekiwanie, że wystarczy zgromadzić wszystkich w jednej sali, pogrozić im, powiedzieć: „skończyły się takie czasy, zaczynają się nowe” – i wszyscy nagle, pod wpływem emocji, przyznają: „tak, zrozumieliśmy swój błąd”. To tak nie działa– powiedział.Według Kożuszka trzeba zachować rezerwę, bo to typowa walka instytucjonalna w Waszyngtonie.Natomiast co do treści – była ona niezwykle słuszna. Kto czytał książkę Hegsetha, napisaną jeszcze zanim został sekretarzem obrony, wie, że tam już były przykłady pokazujące, jak armia stawała się coraz bardziej „woke”. Od słynnego „stand-down order”, kiedy wszystkie rodzaje sił zbrojnych miały wstrzymać działania i zastanowić się nad „ekstremizmem” – oczywiście rzekomo prawicowym – aż po wystąpienia generała Milleya w Kongresie, który mówił, że chętnie poczyta literaturę woke i dowie się, czym jest „white rage”– dodał.Mobilizacja w armiiPublicysta wspomniał też o kwestii efektywności. Zwrócił uwagę, że w 2015 roku przeprowadzono badanie, które pokazało, że mieszane oddziały mobilizują się wolniej, wolniej się przemieszczają, a kobiety są bardziej narażone na obrażenia.Administracja Obamy to zlekceważyła, twierdząc, że różnorodność jest siłą. Hegseth mówi inaczej: jeśli kobieta spełnia wysokie standardy – świetnie, niech służy. Ale nie wolno obniżać wymagań tylko po to, by armia była zdywersyfikowana. I nie chodzi tu tylko o kobiety, ale także o inne grupy, które wciągano do wojska dla ideologii– mówił.
Chopin był romantykiem. Co to właściwie znaczy? Czy chodzi o to, że był natchnionym poetą, który w blasku świec wyczarowywał migotliwe tony na klawiaturze Pleyela, cierpiąc przy każdym z nich artystyczne katusze? Taka odpowiedź mieści się w definicji terminu „pier***enie o Szopenie”. Oczywiście, że Chopin był romantykiem, choć bardzo szczególnym, niespełniającym wielu „kryteriów” stylu swojej epoki. Świadczą o tym jednak nie napuszone zdania, tylko konkrety zapisane w nutach oraz, może nawet bardziej, to, czego w nutach brakuje – co przekraczało możliwości zapisu. Między innymi o tym opowiadam w drugim odcinku Chopinowskiej trylogii. Zapraszam bardzo serdecznie. „Ballady g-moll” na początku słuchaliśmy w wyk. Kate Liu (Chopin i jego Europa, 2021). Fragment „Sonaty c-moll op. 4 nr 1” grała Maria Wiłkomirska. „Nokturn cis-moll” z op. posth., wyk. Claire Huangci (XVI Konkurs Chopinowski 2010, II etap)„Nokturn Es-dur op. 9 nr 2”, wyk. Martha Goldstein (Erard 1851)„Nokturn H-dur op. 9 nr 3”, wyk. Ingolf Wunder (XVI Konkurs Chopinowski 2010, I etap)„Impromptu Fis-dur op. 36”, wyk. Charles Richard-Hamelin (Chopin i jego Europa, 2017)Podcast powstał dzięki Mecenasom Szafy Melomana. Jeśli chcesz stać się jednym z nich i wspierać pierwszy polski podcast o muzyce klasycznej, odwiedź mój profil w serwisie Patronite.pl.Szafa Melomana to pierwszy polski podcast o muzyce klasycznej, tworzony przez dziennikarza Mateusza Ciupkę. To fascynujące historie kompozytorów, wykonawców i utworów, zawsze wzbogacone o liczne konteksty historyczne i kulturowe. Nowe odcinki w co drugi piątek na popularnych platformach podcastowych.Mateusz Ciupka – publicysta muzyczny, autor Szafy Melomana, pierwszego polskiego niezależnego podcastu o muzyce klasycznej, redaktor w magazynie Ruch Muzyczny. Pracował w Operze Krakowskiej, współpracował m.in. z Krakowskim Biurem Festiwalowym, Filharmonią Narodową i Filharmonią Śląską, publikował w „Ruchu Muzycznym”, „Dwutygodniku” i magazynie „Glissando”. Przeprowadził rozmowy m.in. z Garrickiem Ohlssonem, Masaakim Suzukim, Ermonelą Jaho i Giovannim Antoninim. Jest autorem Małej Monografii Romualda Twardowskiego, wydanej nakładem Polskiego Wydawnictwa Muzycznego w 2023 roku. Mieszka i pracuje w Pradze, w Czechach.
Rozmowa Piotra Szczepańskiego z Jerzym Markiem Nowakowskim w ramach cyklu #rozmowywszechnicy [24 września 2025 r.]Świata, w którym dorosło co najmniej jedno pokolenie Polaków, już nie ma. To był świat triumfu Zachodu, głównie USA. Przerwa strategiczna, anomalia w relacjach międzynarodowych. Ale to się skończyło. Nie ma tamtego Zachodu, nie ma tamtych USA, dawne mocarstwa odnowiły swoje wpływy. Także NATO to już nie jest ten sam sojusz, co kiedyś. Nowe i stare mocarstwa dopominają się o nowe strefy wpływów. Nie rozmowy dyplomatyczne ani zasady określone przez KBWE czy Kartę Paryską ale siła militarna staje głównym się narzędziem polityki.Tymczasem znakomita większość naszej klasy politycznej nadal uważa, że ten stary świat istnieje. Wierzy, że w razie potrzeby ktoś przyjdzie nam z pomocą i nas uratuje. Ostatni nalot dronów na Polskę ujawnił nasze całkowite nieprzygotowanie, mimo że od trzech lat trwa wojna za naszą granicą, a drony są głównym narzędziem prowadzenia tej wojny. Przegrana wojna dezinformacyjna z Rosją, podzielony kraj i żenujące kłótnie o to, kto ma lepszy dostęp do ucha dawnego hegemona, który nie chce już być hegemonem i ma inne interesy niż Polska; kłótnie o jakieś podobno nieprzekazane listy i żenujące wypowiedzi prezydenta na temat ambasadorów... Czy nasi politycy pozwalają sobie na wszystko, licząc, że w razie potrzeby ktoś nas uratuje? Kto?W najbliższej rozmowie z Jerzym Markiem Nowakowskim będziemy analizować, czy i kto może nas uratować, także w kontekście ostatniej wizyty chińskiego ministra spraw zagranicznych. Oczywiście, odpowiemy na to pytanie. Spotkanie odbędzie się w środę, 24 września, wyjątkowo o 19.00. Zapraszamy!W najbliższej rozmowie z Jerzym Markiem Nowakowskim będziemy analizować czy i kto nas może uratować, także w kontekście ostatniej wizyty chińskiego ministra spraw zagranicznych... No i odpowiemy na to pytanie oczywiście. W środę, 24 września wyjątkowo o 19.00. Zapraszamy Jeśli chcesz wspierać Wszechnicę w dalszym tworzeniu treści, organizowaniu kolejnych #rozmówWszechnicy, możesz:1. Zostać Patronem Wszechnicy FWW w serwisie https://patronite.pl/wszechnicafwwPrzez portal Patronite możesz wesprzeć tworzenie cyklu #rozmowyWszechnicy nie tylko dobrym słowem, ale i finansowo. Będąc Patronką/Patronem wpłacasz regularne, comiesięczne kwoty na konto Wszechnicy, a my dzięki Twojemu wsparciu możemy dalej rozwijać naszą działalność. W ramach podziękowania mamy dla Was drobne nagrody.2. Możesz wspierać nas, robiąc zakupy za pomocą serwisu Fanimani.pl - https://tiny.pl/wkwpkJeżeli robisz zakupy w internecie, możesz nas bezpłatnie wspierać. Z każdego Twojego zakupu średnio 2,5% jego wartości trafi do Wszechnicy, jeśli zaczniesz korzystać z serwisu FaniMani.pl Ty nic nie dopłacasz!3. Możesz przekazać nam darowiznę na cele statutowe tradycyjnym przelewemDarowizny dla Fundacji Wspomagania Wsi można przekazywać na konto nr:33 1600 1462 1808 7033 4000 0001Fundacja Wspomagania WsiZnajdź nas: https://www.youtube.com/c/WszechnicaFWW/https://www.facebook.com/WszechnicaFWW1/https://anchor.fm/wszechnicaorgpl---historiahttps://anchor.fm/wszechnica-fww-naukahttps://wszechnica.org.pl/#rozmowywszechnicy #polityka #usa #wojna #chiny #nato
Zjednoczoną Europę w obecnym kształcie trzeba po prostu zdemontować - mówi w "Poranku Wnet" ekonomista, były kandydat na prezydenta RP. W jednym z segmentów wystąpienia na forum ONZ prezydent USA stanowczo skrytykował politykę klimatyczną Unii Europejskiej i przestrzegł przed zgubnymi konsekwencjami jej kontynuowania:To jest największy przekręt w historii świata. Zmiana klimatu, niezależnie od tego co się dzieje, to jest zmiana klimatu. Nie ma żadnych globalnych ociepleń, czy ochodzenia. Te wszystkie przewidywania czynione przez ONZ były błędne. Zostały zrobione przez głupich ludzi. Oczywiście kosztowały państwa fortuny, odebrały im szansę na sukces. Mówię wam, że jeśli nie odejdziecie od zielonej energii, tego przekrętu z zieloną energią, to wasze kraje upadną. Poniosą klęskę.jak komentuje dr Artur Bartoszewicz:Ta głupota, która ogarnęła świat, Europę, no to już jest niewyobrażalne, ale udowodnione. I co ciekawe, zaraźliwe. Ale ja do końca bym nie sprowadzał tego do pojęcia głupoty. To jest lobby, które uznało, że jest to obszar ogromnych korzyści dla bardzo wąskiej grupy ludzi i tak się też dzieje. Z drugiej strony próba spauperyzowania społeczeństw i podporządkowania pod wspólny system decyzyjny w Europie jest narzędziem do stworzenia superpaństwa, więc to co Donald Trump wskazuje jako rozwiązanie, które demontuje Europę: tak - Europę trzeba zdemontować. mówi gość "Poranka Wnet", nawiązując do stosowanego przez unijne instytucje systemu "przemocy finansowej". Ekspert wyraża też nadzieję, że rozliczenie szkodliwej polityki nastąpi również na poziomie krajowymMam nadzieję że po zmianie władzy za 2 lata natychmiast rozpoczną się procesy ludzi odpowiedzialnych za rozkradanie państwa. Nie bawmy się już więcej w komisje śledczePodwójne standardy instytucji międzynarodowychJestem przekonany, że gdyby prawicowy rząd miał takie wyniki budżetowe jak obecny rząd marksistowski, nie skończyłoby się tylko na odwróceniu perspektywy ratingu. Rynki by walnęłyRozmówca Jaśminy Nowak uwypukla też kwestię relacji polsko-ukraińskich. Twierdzi, że sposób, w jaki zostały ułożone, jest szkodliwy dla PolakówCały koszt wojenny jest przerzucany na Rzeczpospolitą a jednocześnie utwierdza się nas w poczuciu słabości
Donald Trump zmienia front w sprawie Ukrainy. - Oczywiście zauważamy, że włącza nie tylko rolę administracji amerykańskiej, ale również państw NATO oraz Europy - powiedział w Polskim Radiu 24 poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Andrzej Grzyb.
Nowe tytuły z serii "Biuro detektywistyczne numer 2". Książki dla dzieci 5-9 latZnacie książki dla dzieci z serii „Biuro detektywistyczne nr 2”? Polecam je często, gdy ktoś pyta o „rozczytanie opornego czytelnika”. Wydawnictwo Media Rodzina zaskoczyło nas podwójną dawką emocji, wypuszczając jednocześnie dwa tytuły: „Operacja Złodziej Złodzieja„ i „Operacja uciekinierka”. Aktywne Czytanie patronuje tym książkom i bardzo często dostaję pytania o formaty książek z tej serii. Duże wydania mają tytuły umieszczone na dole okładki, podczas gdy małe zawsze na górze. OPERACJA ZŁODZIEJ ZŁODZIEJA Ta książka w dużym formacie, czyli prawdziwa gratka dla dzieci, które dopiero zaczynają samodzielną przygodę z czytaniem. Mniej tekstu, więcej ilustracji, a co najważniejsze, na każdej stronie czekają interaktywne zadania. Tym razem ktoś ukradł z muzeum obraz zatytułowany „Złodziej”, stąd tytuł. Genialnie pomyślane, prawda? OPERACJA UCIEKINIERKA Mniejszy format oznacza więcej tekstu i też jest tu podział na rozdziały. To pozycja dla dzieci, które już pewniej czytają samodzielnie i mogą delektować się fabułą. Oczywiście można też czytać całą rodziną, bo te przygody są jak film akcji! Co się dzieje? Z więzienia uciekła niebezpieczna złodziejka, która ukradła słynne klejnoty. Nasze dzieciaki natychmiast wskakują w wir śledztwa! Poznajemy (od kuchni, a w zasadzie od pralni) funkcjonowanie więzienia, śledzimy tropy. I gdy wydaje się, że złodziejka już prawie wpadła w ręce detektywów, ona im znowu umyka. Ale czy to koniec? Oczywiście, że nie! Jedno słowo, jedno skojarzenie i wszystko się zmienia. Jest filmowy sznyt, wielki finał, aresztowanie… to wszystko sprawia, że serce bije mocniej podczas czytania. Lubię to, ze seria jest napisana jak zamknięte odcinki serialu, każdą książkę można czytać niezależnie, bo bohaterowie są zawsze przedstawieni na początku. A na końcu czekają dodatkowe zadania z Ottonem. Wskoczcie zobaczyć recenzje filmową na blogu Aktywne Czytanie.
Mamy piękną jesień - aż kusi, by pójść do lasu na grzyby. Oczywiście, w towarzystwie naszego czworonoga. A co jeśli mamy szczeniaka lub młodego psa, który dopiero poznaje świat, wszystko go interesuje, a najchętniej to próbowałby wszystkiego, co nowe, na ząb? Być może to Wasza pierwsza wspólna jesień i Wasz pies po raz pierwszy w życiu spotka się z pięknym muchomorem lub czubajką kanią. A co jeśli nie z czubajką, lecz z czubajeczką brązowoczerwonawą? Wiecie, że tych "czubajeczek" jest około 100 różnych gatunków? Kanie (czy też sowy) wszyscy kojarzymy, a te inne? No właśnie, ja też nie... Ale teraz już jestem nieco bardziej świadoma bogactwa tego rodzaju grzybów.W tym odcinku porozmawiamy więc o tym, co zrobić, jeśli podejrzewamy, że nasz psiak połknął grzyba lub - o zgrozo - widzieliśmy, jak z apetytem wciąga muchomora. Jakie musimy poczynić kroki - natychmiast. Jak wyglądają objawy zatrucia różnymi mykotoksynami; jak szybko występują objawy; co mieć w domowej apteczce; o co zapytać swojego lekarza weterynarii "na zaś"; i jak zapobiegać nadmiernemu zainteresowaniu naszego młodego psa tego typu niebezpiecznym przygodom z grzybami.
1 października w Polsce rusza system kaucyjny. - Nie zgniatamy butelek i puszek, tylko odnosimy je do sklepu. Oczywiście możemy nadal wrzucać butelki do kosza, ale wtedy tracimy pieniądze. Po co tracić? - mówi w Polskim Radiu 24 wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska. Dodaje, że branża jest przygotowana na wdrożenie nowego rozwiązania.
Temat tej Bożej lekcji to: „Nie dziel swojego serca!” Pan Jezus powiedział: „Nikt, kto przykłada rękę do pługa i ogląda się na to, co zostało w tyle, nie jest zdatny do Królestwa Bożego.” Ja pragnę być przydatny, dlatego chcę się uczyć. W tym fragmencie mamy obraz zaczerpnięty z rolnictwa w Palestynie I wieku. Rolnik, który prowadził pług, musiał patrzeć przed siebie, aby bruzdy były proste. Gdy oglądał się za siebie, pług zbaczał z toru. Nie tylko bruzda była krzywa, zdarzało się też, że wchodził na cudze pole. A to właśnie i nam często się przydarza. Dlatego nie oglądaj się wstecz. Bo gdy się odwracasz, tracisz Jezusa z oczu. Im bardziej się odwracasz, tym słabiej Go widać. To trochę tak, jakby dziś powiedzieć komuś, że nie można patrzeć za siebie, jadąc na rowerze. Sens jest ten sam. Nasza decyzja sprowadza się do wyboru: albo do przodu, albo wstecz, bo nie da się w obie strony naraz. Obraz rolnika orzącego pole pokazuje, że uczeń Jezusa musi patrzeć przed siebie. Rozdarte serce, między dawnym życiem a nowym powołaniem, nie pozwala iść prosto za Nim. Jeśli masz pragnienie wesprzeć to, co robię, a moja służba przynosi Ci zachętę, posilenie i duchowy pożytek, możesz postawić mi wirtualną kawę. Oczywiście nic na siłę — jeśli to nie ten moment, życzę Ci błogosławieństwa i owocnego czasu z Bożym Słowem < Wirtualna kawka ☕️: https://buycoffee.to/mirek-kulec
To nie będą łatwe rozmowy – mówi w Poranku Radia Wnet Cezary Gmyz o wizycie prezydenta Karola Nawrockiego w Niemczech. W agendzie trudne tematy, w tym reparacje wojenne.Prezydent Karol Nawrocki odbywa dziś wizytę w Berlinie, gdzie spotka się m.in. z prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem i kanclerzem Friedrichem Mertzem. W ocenie Cezarego Gmyza, dziennikarza i publicysty, nie będą to łatwe rozmowy.W odróżnieniu od wizyt we Włoszech czy Stanach Zjednoczonych, tutaj politycy nie są wielbicielami Karola Nawrockiego. Wręcz przeciwnie, był on przez cały okres kampanii atakowany przez niemieckie media– mówi Gmyz w Poranku Radia Wnet. Jak dodaje, prezydent zamierza poruszyć m.in. temat reparacji wojennych, co od lat budzi sprzeciw Niemiec.Reparacje dla PolskiChoć Berlin konsekwentnie odrzuca polskie roszczenia, w niemieckiej debacie pojawiły się sugestie o możliwym wsparciu flanki wschodniej NATO w ramach zadośćuczynienia.Na pewno z tego powodu nie są szczęśliwi, dlatego że Niemcy od lat odrzucają nasze roszczenia reparacyjne, twierdząc, iż prawna możliwość ich uzyskania wygasła w 1953 roku. My tego zdania oczywiście nie podzielamy, natomiast jest to kwestia sporna. Rząd jest zobowiązany uchwałą Sejmu do zabiegania o odszkodowania, ale Niemcy stawiają tutaj bardzo duży opór. Choć ostatnio pojawiły się pewne zmiany akcentów – padła sugestia ze strony niemieckiej, że w ramach pewnego rodzaju zadośćuczynienia mogliby wesprzeć flankę wschodnią– zaznacza publicysta.Za sukces uznaje fakt, że kanclerz Friedrich Mertz sam poprosił o spotkanie z polskim prezydentem.Zazwyczaj zagraniczni przywódcy spotykają się jedynie ze swoimi odpowiednikami, a w Niemczech jest nim prezydent Steinmeier. Oczywiście uprawnienia kanclerza Friedricha Mertza są znacznie większe i to spotkanie będzie zapewne ważniejsze niż rozmowa z prezydentem– tłumaczy Gmyz.„Tymczasowy” Tusk?Według niego niemiecka klasa polityczna postrzega obecny rząd Donalda Tuska jako „tymczasowy”, dlatego Berlin przygotowuje się na możliwy powrót prawicy do władzy.To wizyta zapoznawcza. Mertz chce wiedzieć, z kim będzie miał do czynienia w przyszłości– ocenia dziennikarz.Wizyta prezydenta w Berlinie odbywa się w momencie, gdy w Niemczech rośnie poparcie dla AfD.To raczej triumf niż klęska, bo partia zaczyna zdobywać poparcie także na zachodzie, a dotąd była zdominowana przez wschodnie landy– zauważa Gmyz.
W Polsce, gdzie dostęp do broni jest bardzo regulowany, moim zdaniem nadmiarowo regulowany i są przede wszystkim bardzo są restrykcyjne te przepisy dotyczące zdrowia psychicznego osób, które się ubiegają, czy w ogóle stanu zdrowia osób ubiegających się o broni, Praktycznie nie ma w Polsce w ogóle przestępczości dokonywanej przez posiadaczy broni przy pomocy broni legalnie posiadanych. Oczywiście może być przestępczość tego typu, że ktoś złamie przepisy ruchu drogowego, a ma broń, albo dokona je jakichś malwersacji finansowych, ale to się zupełnie nie łączymówi Jarosław Lewandowski, redaktor naczelny pisma "Strzał w rozmowie z Wiktorem Świetlikiem. Przyczynkiem do rozmowy są pojawiające się po zamordowaniua Charliego Kirka głosy, że do zbrodni doprowadziło m.in. zbyt liberalne amerykańskie ustawodawstwo jeżeli chodzi o dostęp do broni palnej.
Dopóki jeszcze coś od nas zależy, musimy podejmować działania. Oczywiście wyjątkowo dużo zależy od rządu, od determinacji, od tego czego nie dostrzegamy poza kuglowaniem i oszukiwaniem i skłócaniem ludzi.komentuje Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z Jaśminą Nowak. Wypowiada się również na temat unijnego programu zbrojeniowego SAFE. Przestrzega przed kolejnym etapem umacniania pozycji Berlina i Paryża w ramach UE, oraz przed konsekwencjami dalszego zadłużania Wspólnoty:Prawie 44 miliardy euro pożyczki, którą trzeba będzie spłacić. Owszem, wszyscy się uspokajają, że spłata będzie po roku 70, czyli już tego nie dożyjemy. Co ciekawe, [...] , Niemcy do tego programu nie wchodzą.Praktycznie eliminujemy ich [ Amerykanów - red.] z dostaw sprzętu do naszego kraju. Czyli z konieczności będą to musiały być elementy uzbrojenia kupowane głównie w Niemczech. Głównie w Niemczech, trochę we Francji. Czy o to chodzi, żebyśmy uzależnili się od chimerycznych dostaw tylko z jednego kraju, kiedy dotychczasowe decyzje wiązały się z zakupami najlepszego na świecie sprzętu wojennego, czyli amerykańskiego i kompatybilnych produkowanych na świecie.
Zapraszamy na polityczne podsumowanie mijającego tygodnia. Oczywiście wiodącym tematem są rosyjskie drony w Polsce, dezinformacja oraz reakcja świata i polskich polityków. Zapraszamy do słuchania i OGLĄDANIA najnowszego odcinka - specjalnie na Wasze prośby wracamy na Spotify do formatu wideo.
Zbieranie kapitału to nie tylko pitch deck i rozmowy z inwestorami. To także zrozumienie, jak działa sam fundusz: jakie ma zobowiązania wobec swoich LP, czego szuka i dlaczego. W najnowszym odcinku MamStartup Podcast rozmawiamy z Marcinem Fejferem, Partnerem Zarządzającym w S20, o kulisach pracy micro VC, realiach budowania prywatnego funduszu w Polsce i najczęstszych błędach jakie popełniają founderzy przy fundrasingu. Kiedy VC przegrywa z mieszkaniem na wynajemS20 Fund, którym zarządza Marcin Fajfer, to przykład „micro VC” z prywatnymi LP (Limited Partners) – aniołami biznesu i przedsiębiorcami. Takie źródło kapitału pozwala działać szybciej i elastyczniej niż w klasycznych funduszach, które opierają się na środkach publicznych. – Jesteśmy szybcy. Oczywiście kiedy trzeba, bo to nie zawsze trzeba być szybkim, ale kiedy jest okazja i jesteśmy przekonani, to chcemy móc bardzo szybko działać – podkreśla Fejfer.Brak skomplikowanej biurokracji sprawia, że decyzje inwestycyjne mogą podejmować z dnia na dzień, co wyróżnia S20 na tle wielu graczy na rynku. Jednocześnie zebranie prywatnego funduszu w Polsce wciąż jest ogromnym wyzwaniem. – Jesteśmy w tej części świata skazani na instytucjonalnych inwestorów – dodaje Marcin Fajfer. Oznacza to, że budując fundusz bez wsparcia PFR czy środków unijnych, trzeba liczyć się z dłuższym i trudniejszym procesem pozyskiwania kapitału.Co ciekawe, Fejfer zauważa, że największym konkurentem dla VC w oczach wielu prywatnych inwestorów nie są wcale inne fundusze czy giełda, lecz… rynek nieruchomości. Mieszkania na wynajem jawią się jako bezpieczniejsza i bardziej płynna lokata kapitału.
Za niespełna miesiąc, 3 i 4 października, Czesi wybiorą nową izbę niższą parlamentu. Według sondaży rządząca krajem od czterech lat konserwatywno-liberalna koalicja straci władzę na rzecz opozycyjnego obecnie, ale w przeszłości już dwa razy rządzącego republiką ruchu ANO. W 90 odcinku Czechostacji razem z politożką Martyną Wasiutą przyglądamy się mainstreamowym partiom parlamentarnym - zarówny tym które, uciekając się do sportowej terminologii, tytułu bronią, jak i faworytowi wyborczego starcia. Autorka portalu Czeska Polityka wyjaśnia, co poszczególne ugrupowania mają w programie, jak zabiegają o głosy wyborców i co działa na ich korzyść a co wręcz przeciwnie. Ale rozmowa osadza to wszystko też w szerszym kontekście - opowiada zarówno o osiągnięciach obecnego rządu jak i o ich społecznej percepcji. Oraz - w najmniejszym stopni, bo nie jesteśmy wróżbitami, o perspektywach na przyszłość.Jest też trochę o - najpewniej, przyszłym premierze, liderze ruchu ANO Andreju Babišu; ale niezbyt wiele, bo w najbliższych tygodniach doczeka się on własnego odcinka.Oczywiście nie samym mainstreamem człowiek żyje i nie sam mainsteram zrobi czeskie wybory. Dlatego ta rozmowa, jeszcze we wrześniu, będzie miała swoją kontynuację - dr Martyna Wasiuta pokaże w niej również te ugrupowania i partie, które same siebie okreslają mianem antysystemowych. I które w powyborczej, nadwełtawskiej układance mogą odegrać rolę kluczową, chociaż mogą też nie odegrać roli absolutnie żadnej.W odcinku cytuję fragmenty dwóch wyborczych utworów muzycznych, tutaj znajdziecie ich pełne wersje:Klip Dominika FeriegoKlip PiratówJeśli podcast Wam się podoba i chcecie pomóc go rozwijać, możecie zostać Patronami lub Patronkami Czechostacji w serwisie Patronite. W tym tygodniu zdecydowali się na to:Agnieszka, Diana, Ireneusz, Kasia, Krzysztof, Maciej i PiotrBardzo Wam dziękuję
Gdy emocje związane z perspektywą już dziś, na szybko - przywiezienia do domu wymarzonego szczeniaka sięgają zenitu, ciężko o zdrowy rozsądek. Jest to po części zrozumiałe. Dlatego właśnie postanowiłam nagrać dla Was ten odcinek. Zanim wyruszycie w podróż przez pół Polski, bo tam, u hodowcy, czeka na Was ostatni szczeniak z miotu, i czeka już od kilku miesięcy, posłuchajcie tego odcinka. Myślę, że może to pomóc ostudzić emocje i, mimo wszystko, podejść do kwestii zakupu wymarzonego psa z nieco większą rozwagą. Na co zwrócić uwagę, gdy widzicie ostatniego, już starszego szczeniaka w domu hodowcy. Takiego 5-6, a nawet 7-miesięcznego? Czy zakup szczeniaka w tym wieku to dobry pomysł? Oczywiście, to zależy. Może się okazać, że - doskonały. Albo - właśnie pakujecie się w olbrzymie kłopoty...Serdecznie Was zapraszam do posłuchania i - dzielenia się tym odcinkiem z Waszymi znajomymi.
Agencja Fitch, jako pierwsza z wielkich agencji ratingowych, postanowiła zmienić Polsce perspektywę ratingową na negatywną.Oczywiście nie ma zaczarowanej różdżki, jakby chciała pani minister Leszczyna. To znaczy nie da się tego budżetu uratować w jednym roku, Ale musi być plan i musi być sukcesywne działanie, obniżanie deficytu z roku na rok, tak żeby nie zaszkodzić gospodarce i żeby realizować politykę, która jest priorytetem, czyli bezpieczeństwo, zdrowie. To są wydatki istotne z punktu widzenia polityki państwa, ale nie ma tego, co wydawałoby się być koniecznemówi b. wiceminister finansów Leszek Skiba w rozmowie z Łukaszem Jankowskim. Jak wskazuje, pod znakiem zapytania stają dziś rządowe plany w obszarze zdrowia i obronności. Wyjścia z sytuacji są dwa: cięcia wydatków bądź nowelizacja ustawy budżetowej.
Zapowiedź podwyżki CIT-u na banki, wciąż dalekie od realizacji obietnice zakończenia wojny w Ukrainie i gigantyczny deficyt zaplanowany na przyszły rok. A do tego obniżka stóp procentowych. Jak to wszystko odbije się na akcjach z GPW w nadchodzącej przyszłości? Czy to już koniec eldorado? O tym rozmawiają w czwartek 4 września 2025 Robert Stanilewicz i jego gość w Analizach Live: Mariusz Jagodziński, członek zarządu Mount TFI. Oczywiście są też nawiązania do Waszych pytań i komentarzy. Zapraszamy!!
Gdy rozmawiamy o Afryce, często patrzymy na nią stereotypami. Oczywiście jeśli w ogóle rozmawiamy, bo Europejczycy rzadko interesują się jakimkolwiek innym regionem niż sama Europa i USA... Jakie są te stereotypy? Najczęściej mówimy o naturze, przeludnieniu praktycznie każdego z afrykańskich krajów, o biedzie, brudzie i migracji. Mówimy też o koloniach i kolonialiźmie. Dziś chciałbym choć trochę odczarować te "wieki kolonializmu w Afryce" i porozmawiać o... nowych kolonizatorach tego potężnego kontynentu. Sprawa jest ciekawa, więc zapraszam na najnowsze Pogodne Szorty o Afryce.
Nawrocki podczas obchodów Dnia Solidarności atakował Wałęsę, chwalił Cenckiewicza i zapewniał, że „nikt nam nie zabroni mówić prawdy o Wałęsie”. Ciekawe, co z prawdą o Nawrockim? Czy można o niej mówić? O Grand Hotelu, o mieszkaniu pana Jerzego, o znajomych z półświatka… no i o wizycie w Moskwie w 2018 roku. Czy Karol będzie się zasłaniał artykułem o znieważeniu prezydenta? Dziś także: - Ursula von der Leyen na polsko-białoruskiej granicy, - o tym, czy Trump za dwa dni przestanie być prezydentem, - oraz o lubelskim wojewodzie, który został oskarżony z paragrafu o obrażanie uczuć religijnych. Oczywiście, gdy z tego samego paragrafu sądzono pastora Chojeckiego, Komorski milczał. Teraz przyszli po niego. #IPPTVNaŻywo #polityka #Nawrocki #Wałęsa #Westerplatte ----------------------------------------------------
Czy można zbudować biznes wart ponad 50 mln zł sprzedając zabawki dla dzieci? Oczywiście. W tym odcinku moim gościem jest Marcin Zięba z firmy Ramiz, która działa już na 24 rynkach w Europie, a 90% obrotu generuje w sprzedaży hurtowej online. Rozmawiamy o tym, jak wyglądała droga od handlu butami po milionowe obroty w e-Commerce, jak prowadzi się rodzinny biznes i co oznacza sukcesja w praktyce. Marcin zdradza, dlaczego pojazdy na akumulator stały się sprzedażowym hitem, jak cyfryzacja procesów w B2B zmienia całą firmę i z jakimi wyzwaniami mierzy się dziś branża zabawek. Poruszamy także temat ekspansji zagranicznej – od Czech i Słowacji po Niemcy i inne rynki, gdzie Ramiz skutecznie rozwija sprzedaż.To odcinek dla wszystkich, którzy chcą zobaczyć, jak naprawdę działa e-Commerce B2B w dużej skali i jak cyfryzacja może stać się przewagą konkurencyjną.
Gościnią tego odcinka jest Katarzyna Matyjewicz aktywistka antymobbingowa, ekspertka HR i rynku pracy, trenerka szkoląca z tworzenia postaw antymobbingowych.Oczywiście rozmawiamy o jej domenie ale też o tym jak prawidłowo traktować współpracowników i podwładnych, aby komunikacja nie była przemocowa. Polecam profil Kasi na Li:]https://www.linkedin.com/in/kasiamatyjewicz/
Tabor osiągający prędkość 320 km/h będzie taborem dużo droższym - przekonuje wiceprezes stowarzyszenia TAK dla CPK. Pan Prezydent, podobnie też jak nasze stowarzyszenie, ma zupełnie inną ocenę stanu realizacji czy przebiegu obecnie prowadzonych prac. Mamy wspólnie to podejście bardzo krytyczne co do tego, w jaki sposób ten program jest realizowany obecnie. Oczywiście rząd uważa inaczej, uważa, że robi wszystko dobrze i lepiej niż poprzednicy,mówi Michał Czarnik w kontekście Rady Gabinetowej, która odbyła się 27 sierpnia. Realizacja Centralnego Portu Komunikacyjnego była jednym z najistotniejszych tematów spotkania Prezydenta RP Karola Nawrockiego z Radą Ministrów.
Jezus prowadzi nas między drzewem a Świątynią i uczy nas ważnej lekcji. Jesteśmy tu po to, by wydawać owoce – nasze życie jest darem, który rodzi kolejne wspaniałe dary. Czerpiemy z Bożego życia i stajemy się świadectwem Jego miłości. Drzewo figowe jest także doskonałym obrazem naszej duchowości – zdrowe przynosi owoce nawet przed czasem. Ale zamiast dużo pisać, zachęcam, posłuchajcie sami tej krótkiej lekcji z Bożego Słowa. Jeśli masz pragnienie wesprzeć to, co robię, a moja służba przynosi Ci zachętę, posilenie i duchowy pożytek, możesz postawić mi wirtualną kawę. Oczywiście nic na siłę — jeśli to nie ten moment, życzę Ci błogosławieństwa i owocnego czasu z Bożym Słowem < Wirtualna kawka ☕️: https://buycoffee.to/mirek-kulec
Niedawno miniona 615. rocznica polskiego zwycięstwa pod Grunwaldem tradycyjnie przeszła bez wielkiego echa. Oczywiście fascynaci średniowiecza jak co roku spotkali się na polach bitwy, by oglądać rekonstrukcję z udziałem ponad tysiąca zbrojnych. Wobec 50 czy 60 tysięcy, którzy starli się tam w lipcowy dzień 1410 roku, nie wygląda to może imponująco, ale to nieistotne – ważne, że istnieje pewna społeczna pamięć. Jak wiemy, samo państwo polskie istotnymi rocznicami się nie interesuje. A przecież mówimy tu o wydarzeniach, które kształtowały nasze dzieje. Tradycja Grunwaldu to nie tylko pogrom Krzyżaków – to także wyraz swoistej filozofii polskich elit, które w XV wieku skutecznie przeciwstawiły się imperialnym ambicjom czynnika niemieckiego. Refleksji na ten temat dostarcza nam broszura Feliksa Konecznego Teoria Grunwaldu.Pozostałe artykuły możesz czytać na
– Energia z wiatru to najdroższy rodzaj energii – przekonuje w Radiu Wnet reżyser Mateusz Dzieduszycki. Chwali prezydenta za weto ustawy wiatrakowej i apeluje: zamiast wiatraków inwestujmy w atom. Piękna idea, kosztowne konsekwencjeDzieduszycki zwraca uwagę, że społeczeństwo uległo złudzeniu: skoro wiatraki się kręcą, a słońce świeci, to technologia ta musi działać.Wszyscy myślimy: przecież nie spalają wtedy węgla, ratują planetę. Ale to tylko pozory– podkreśla.Osobisty eksperymentReżyser porównuje odnawialne źródła energii do prostego eksperymentu: „Wystaw rękę na wiatr – nic się nie dzieje. Wystaw na płomień – od razu poczujesz moc. To pokazuje, jak mało energii kryje się w wietrze i słońcu”.Żeby to sprawdzić, trzeba mieć trochę odwagi i refleksu. Proponuję Państwu prosty, poranny eksperyment myślowy. Wystawić rękę na wiatr, na słońce, albo na płomień lampy naftowej. Już nie proponuję chwytać pręta radioaktywnego w elektrowni jądrowe. I wtedy zobaczymy, ile energii w czym naprawdę jest– zaznaczył.Lobbystyczna propaganda?Dlaczego to ważne? Ponieważ jego zdaniem podlegamy propagandzie, że energia z wiatru i słońca jest najtańsza.Otóż – nie jest to najtańsza energia. To „oszustwo na wnuczka”. Wiatraki wołają: budujcie nas, bo ratujemy świat. Tymczasem drenowane są nasze portfele– mówi.Dzieduszycki chwali prezydenta Karola Nawrockiego za decyzję o wecie ustawy wiatrakowej.Brawo dla prezydenta i jego ekspertów. Mieli odwagę spojrzeć na liczby, a nie na sondaże. A liczby pokazują jasno: energia z wiatru jest najdroższa, wielokrotnie droższa niż atomowa– podkreślił.Wystarczy wyciągać wnioskiJak dodaje, technologia wiatrowa to droga donikąd, a kraje, które korzystają z niej od dawna, zaczynają z niej rezygnować.Niemcy i Skandynawia wycofują się z wiatraków, a my nadal je grzecznie budujemy– powiedział.Atomowe ChinySzczególną uwagę zwraca na przykład Chin.Chińczycy budują 500 reaktorów jądrowych. Oczywiście produkują też panele i wiatraki dla Europejczyków, stawiają je u siebie w pewnym zakresie. Ale ta technologia może mieć jedynie niszowe zastosowanie. Nie może stanowić połowy naszej energetyki, ani nawet 30%, bo wtedy pojawiają się problemy – jak blackout w Hiszpanii czy mniejsze awarie w Wielkiej Brytanii. Nas też to dotknie, jeśli będziemy dalej stawiać na wiatraki– mówi.Energetyka jądrowaW jego ocenie Polska powinna inwestować w energetykę jądrową, bo to najpewniejsze i najtańsze rozwiązanie.To są inwestycje na pokolenia. Mam nadzieję, że ten trend da się odwrócić– podsumowuje./ad
Sprawczość Donalda Tuska jest coraz mniejsza i to widać – twierdzi prof. Andrzej Nowak. Według niego energia prezydenta Karola Nawrockiego będzie spychała rząd do defensywy.Prof. Andrzej Nowak, historyk i doradca prezydenta, w rozmowie w Poranku Radia Wnet ocenił pierwsze działania Karola Nawrockiego na stanowisku głowy państwa. Jego zdaniem nowy prezydent traktuje urząd w sposób aktywny i zadaniowy, w kontrze do rządu Donalda Tuska.Karola Nawrockiego cechuje konkretna zadaniowość. Traktuje prezydenturę nie jako „izbę refleksji”, miejsce snucia alternatywnych planów na tysiąc lat, ale jako urząd, w którym codziennie pracuje się nad rozwiązaniami wymagającymi korekty wobec niekiedy szkodliwych działań rządu. Taka wizja będzie trudna dla gabinetu Donalda Tuska, ale nie z winy prezydenta Nawrockiego, tylko samego rządu– stwierdził prof. Nowak i dodał, że także w sondażach i badaniach widać ten narastający, negatywny dla premiera trend.Rdzewiejąca kosa TuskaProfesor posłużył się też metaforą „kosa na kamień”, odnosząc ją do relacji między premierem a prezydentem.Myślę, że kosa, czyli premier Tusk, jest już nieco zardzewiała. Nie chcę być złośliwy, ale porównując Donalda Tuska w 2025 roku z Karolem Nawrockim, widać różnicę 25 lat. To duży dystans. Można być doradcą w starszym wieku, natomiast aktywna polityka wymaga szczególnych predyspozycji. Oczywiście są wyjątki, jak Donald Trump, ale różnicy 25 lat nie da się oszukać, gdy trzeba pracować dla Polski — a taka jest rola premiera i prezydenta– ocenił.Premier i prezydentZdaniem Nowaka aktywne pełnienie funkcji premiera i prezydenta wymaga pracy wyjątkowo dużego nakładu pracy i to nie jest zadanie dla każdego.To praca niemal 24 godziny na dobę, na pewno kilkanaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu. Tymczasem, z tego co słychać i co można sprawdzić, premier Tusk przyjeżdża do Warszawy we wtorek, a wyjeżdża w piątek. Nie wiem, czy nie jest w stanie, czy nie chce pracować więcej, ale zupełnie nie taka jest rola premiera– mówił.Zagranica patrzy na TuskaProf. Nowak wskazał również, że Tusk traci dawną sprawczość w relacjach międzynarodowych.To pokazuje, że owa „kosa” nie tnie już z taką siłą, jak w 2005 roku, kiedy Donald Tusk rozpoczynał kampanię przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu. Widać też rozczarowanie i słabsze wsparcie ze strony ośrodków politycznych w Berlinie, Brukseli czy w pewnym stopniu w Paryżu. Coraz mniejsza jest jego sprawczość. Nie znaczy to, że całkiem go lekceważę — zapewne jeszcze niejedno może zrobić, niekoniecznie dobre dla Polski — ale jego moc jest słabsza– podsumował.
W Internecie pojawił się kolejny potencjalnie bardzo niebezpieczny trend. Młode osoby zawieszają się na znakach drogowych, bilbordach lub masztach telefonii komórkowej w taki sposób, aby wyglądać, jak ukrzyżowany Chrystus, a następnie publikują w internecie nagrania i zdjęcia z tego „wyzwania”. Fundacja KidsAlert przestrzega rodziców: "ten trend jest poza jakąkolwiek kontrolą". Oczywiście takich wyzwań w mediach społecznościowych, zwłaszcza na Tik-Tok-u jest o wiele więcej i co jakiś czas informacje o tych nowych „trendach” szokują opinię publiczną. Na popularnych platformach z grami, czają się pedofile czy pornografia (w tym ta generowana przez AI). Treści, które są bardzo szkodliwe dla psychiki dzieci i młodzieży w sieci, jest mnóstwo. Czy jesteśmy jeszcze w stanie skutecznie chronić młodych ludzi przed tym wirtualnym zagrożeniem? Co robią (a czego nie), służby w tej sprawie? Gościem Michała Poklękowskiego w tej edycji Drogowskazów jest Amanda Krać-Batyra, z zespołu KidsAlert, biegła sądowa z zakresu treści CSAM.
W piątek doszło do haniebnego spotkania Donalda Trumpa ze zbrodniarzem Putinem. Trump dla Putina rozścielił czerwony dywan i bił mu brawo. Po co to wszystko? Co udało się załatwić? Dziś wieczorem ma dojść do spotkania Prezydenta Zełenskiego z Trumpem. Oczywiście żadnego dywanu nie będzie. Będzie za to delegacja europejskich przywódców. Ale najprawdopodobniej zabraknie w niej Polski. Czy to zasługa Batyra? Dziś także o ekspansjonistycznych planach Izraela wyrażonych przez Benjamina Netanjahu. FILM - "Wiara pod ostrzałem. Wojna Rosji z chrześcijaństwem" https://youtu.be/XJlUzZxsJys?si=UdgjzaCNXmaPguhI&t=201 #IPPTVNaŻywo #polityka #TrumpPutin #Nawrocki ----------------------------------------------------
Czy 800 plus powinny otrzymywać tylko osoby pracujące? Zdaniem Zgorzelskiego tak. W ten sposób chcemy nagrodzić tych, którzy tworzą budżet i owoce wzrostu gospodarczego nie tylko konsumują, ale i wytwarzają. Oczywiście można ulżyć jeszcze samotnym matkom i nie tylko, nie jesteśmy tutaj doktrynalni, ale uważamy, że 800 plus dla pracujących to jest promocja ludzi aktywnych, a często jest tak, że przez politykę PiS-u, która z nazwy była tylko prorodzinna i nie spełniała swoich prorodzinnych celów, kumulacja pewnego rodzaju świadczeń dla pewnych ludzi stała się sposobem na życie - mówił Piotr Zgorzelski w Porannej rozmowie w RMF FM.
Dobicie do trzydziestki zwykle wiąże się z pewnym ciężarem emocjonalnym, skłania do podsumowań, może nawet zwiastować wejście w wiek dojrzały. Chyba że mowa o trzydziestym odcinku podcastu – wtedy sprawy mają się inaczej. My traumy związanej z trzydziestym odcinkiem Bełkotu literackiego nie mamy, ba, wręcz przeciwnie, jesteśmy dumni, że do tego miejsca dojechaliśmy. Ale na podsumowania przyjdzie może czas pod koniec roku, teraz skupiamy się na „Głowie węża. Przemytnicy z Chinatown i amerykański sen”, potężnym (gabarytowo i merytorycznie) reportażu autorstwa Patricka Raddena Keefe'a, który na język polski przełożył Jan Dzierzgowsk, a opublikowało Wydawnictwo Czarne. W 2025 Czarne wypuściło na nasz rynek książkę, która w Stanach premierę miała dość dawno temu, bo w 2009. Ale po tych 16 latach widzimy, że problemy migracyjne, które Keef tutaj opisuje, stały się jeszcze bardziej aktualne. Oczywiście książkę można czytać na różne sposoby, poza wydźwiękiem uniwersalnym, jest też tu po prostu skrupulatnie opisana brawurowa historia, którą słusznie Dariusz Rosiak (Raport o stanie świata) określa mianem thrillera politycznego. Dość powiedzieć, że wyszedł nam jeden z najdłuższych odcinków, a i tak o książce moglibyśmy rozmawiać jeszcze dłużej. Odcinek nagrywaliśmy w składzie: Kasia Janusik, Rafał Komorowski i Waldek Mazur. Tradycyjnie już za realizację odpowiadał Piotr „Piciu” Pflegel. Dobrego słuchania!
Czy naprawdę da się uspokoić świat mantrowaniem? Om?***Pod płotem pętało się 12 szczeniaków. Suka była tak bardzo niczyja i tak dzika, że nikt jej nie widział. Urodziła 12 szczeniąt przypominających kaukazy i husky, a dwa były najmniejsze i niespodziewanie inne. Jeden biały. Drugi w kolorze pustynnego piasku. Były czyste, bo urodziła je na obrzeżach gospodarstwa we wsi Kierzki, w jakiejś starej, ale dobrze utrzymanej piwnicy. Zimą. Pieski zaczęły wyłazić z zapomnianej piwnicy przy płocie - w marcu . I wtedy ludzie się zorientowali, że tu są. I dali ogłoszenie. Bo nikt ich przecież tu sobie nie życzył.Byłam jedną z pierwszych, które dojechały pod ten płot i boję się zapytać, ile z tych piesków znalazło jakąś życiową przystań. Szukałam małej miłej suczki. Ale gdy zobaczyłam tę czeredkę psiaków, wiedziałam, że przynajmniej jednego mogę uratować. Najbardziej ruchliwy i jednocześnie nieporadny był piesek w kolorze piasku ugryzł sznurówkę mojego buta. Nie był i nie będzie małą, miłą suczką.O , teraz ma prawie 7 miesięcy. Rośnie w tempie zastraszającym…łapy wciąż ma jak bernardyna, urodę Goldena, a charakter… tak tu jest najciekawiej. Tu na arenę wchodzi mistyka.Ponieważ był najmniejszy z miotu, suka miała mało pokarmu, to walczył o wszystko całym sobą. I tak mu zostało. Kiedy go wzięłam dał mi popalić pierwszej nocy, bo malutki taki wył prawie non stop jak trąba Jerychońska. Zabrany do auta, w celu dowiezienia go do super fajnej życiowej przystani - szczekał, wył, piszczał i wyrywał się z zamknięcia przez prawie dwie godziny. Bez przerwy.I tak mu zostało.Jest piękny i ciągle ma otwartą paszczę. maniakalnie podgryza najbliższych mu ludzi, bo ich kocha i to m pasuje. nie zabawki. nie kości. Nie tam inne wynalazki…. ludzie. Ludzie są super do podgryzania.Kiedy ludzie się nie godzą na taki porządek rzeczy. Złości się. I szczeka.Oczywiście jest tresura, siadanie, podaj łapę, smaczki i zamykanie w kojcu gdy traci kontrolę nad tym szaleństwem, i realizowanie wszystkich dobrych rad fachowcówAle Gutek - i tak życzy sobie bezpośredniego kontaktu z człowiekiem. I żeby pozwolił się człowiek podgryzać. Więc pewnego dnia, gdy jego psia ekscytacja znienacka zaczęła pikować, z powodu tego że przy stole siedziało kilkoro ludzi, a na stole stało kilka smakowitych rzeczy i Gutek się rozszalał na maksa.I spuściliśmy mu mantrę, mantrą.Gutek się wycofuje wobec siły dźwięku. Trochę się uspokaja.Ciekawa jestem co myślą o nas sąsiedzi?Zatem - mantrowanie uspokaja psią ekscytację, rzecz to sprawdzona, chociaż działanie nie jest mocno długodystansowe.Czy Gutek z tego szaleństwa wyrośnie, oto jest pytanie, które wraca jak mantrowanie.Się zobaczy.PS. Alexandra Horowitz "W głowie psa. Co psy widzą, czują i wiedzą" (Inside of a Dog: What Dogs See, Smell, and Know). Cóż - czy da się uspokoić świat mantrowaniem?Teoretycznie - owszem!.Praktycznie - sprawdźmy na sobie i na naszym, najbliższym świecie ;)@milka.malzahn
Odcinek zaczynamy bez prądu, polecając kilka fantastycznych planszowych gier wojennych. Oczywiście nie zabraknie elektronicznej rozrywki. Rozmawiamy o przygodach listonosza w post-apokaliptycznym świecie, czy też wesołych perypetiach strażnika na granicy, ale i nie tylko! (00:00:00) Wjazd (00:00:56) LEGO Game Boy (00:04:09) Kurzozbieracze (00:08:18) Planszówki (00:22:34) Aeon Trespass: Odyssey (00:36:51) Horror w Arkham i pochodne (00:52:12) Ostatnio ogrywane gry planszowe (00:53:39) Fighting Formations (01:03:55) Downfall: [...]
Czy muzyka klasyczna może konkurować z hip-hopem, metalem i nowoczesnymi brzmieniami? Oczywiście! Dowodem na to jest Break In Classic 2025, nowy festiwal muzyki klasycznej, który odbędzie się w sierpniu w Muzeum Wnętrz w Otwocku Wielkim pod Warszawą, w oddziale Muzeum Narodowego w Warszawie. Wydarzenie, które łączy barokowy styl z nowoczesną energią, zapowiada się jako jedna z najciekawszych imprez muzycznych tego lata w kraju. Za artystyczną dyrekcję festiwalu Break In Classic odpowiadają światowej klasy artyści: Aleksander Dębicz, pianista i kompozytor, oraz Jakub Józef Orliński, kontratenor znany z łączenia muzyki dawnej z popkulturą. Obaj twórcy, znani m.in. ze wspólnej płyty „#LetsBaRock”, zaprosili wybitnych muzyków klasycznych z całej Europy. W rozmowie dyskutujemy też o tym, jak skracać dystans do muzyki klasycznej, czy wypada klaskać między częściami utworu i co wspólnego ma rockandrollowy styl życia z barokiem. A także: co robił Jakub Józef Orliński na koncercie Quebonafide i czy planuje występ na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles? Chcesz więcej treści od „Polityki”? Wydarzenia kulturalne, zjawiska i komentarze ekspertów: wszystko, co musisz wiedzieć, w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty specjalnej, kup subskrypcję z 30% zniżką na roczną subskrypcję. Aktywuj kod KULTURA30 na stronie www.polityka.pl/kod/kultura30.
- Oczywiście X to jest "bańka", która jest naprawdę bardzo ograniczona, ale jak sobie pomyślimy, że już teraz sztuczna inteligencja stworzona przez Elona Muska mówi, że Konfederacja to jest super partia i powinno się na nią głosować, to ludzie jednak to czytają, rozmawiają o tym i tak się to rozprzestrzenia - mówił w Polskim Radiu 24 Kamil Smogorzewski, politolog (IBRiS).
Sami dobrze wiecie, jakie słowa padają z ust psychologa najczęściej? Oczywiście: “To zależy”. Otaczający nas świat nie jest ani zero-jedynkowy ani deterministyczny. W tym odcinku, wraz z moim gościem, dr Sławomirem Jarmużem, zachęcamy do przyjęcia perspektywy środka. Ten odcinek powstał we współpracy z @wydawnictwopwn a powodem do tej rozmowy jest książka dr Jarmuża, którą przeczytałam z ogromną przyjemnością i którą serdecznie polecam. Dodam, że kod rabatowy JOANNAG28 obniża cenę katalogową książek papierowych PWN dostępnych na stronie https://ksiegarnia.pwn.pl/ o 28%. Należy go wpisać w ostatnim kroku zakupowym. Nie łączy się z innymi zniżkami. Kod obowiązuje do 30.06.Montaż: Eugeniusz Karlov
Oczywiście, nie mówimy tu o pieśniach kościelnych, religijnych. Polskie pieśni wielkopostne, wielkanocne są piękne, często to zabytki języka naszego ojczystego. Myślimy tu raczej o piosenkach około wielkanocnych- takich świątecznie atmosferycznych. Tak to określmy. Piosenek cywilnych, świeckich. Przykłady Paul McCartney śpiewa Wonderful Christmas, wspaniałe Boże narodzenie, co szkodzi by powstała piosenka Wonderful Easter, wspaniała Wielkanoc. Clint między innymi Richard śpiewa Miseltoe and vine, jemioła i wino, dlaczego nie zaśpiewać na Wielkanoc: bukszpan i chrzan, do koszyczka się wkłada, po angielsku: boxwood and horseradish.