POPULARITY
Categories
Fabrice Leggeri – dyrektor wykonawczy Frontexu w latach 2015–2022, dziś europoseł Zjednoczenia Narodowego – w rozmowie z Radiem Wnet ostro skrytykował ówczesną linię Komisji Europejskiej wobec migracji i własnej agencji. Najmocniej uderzył w komisarz ds. spraw wewnętrznych Ylvę Johansson.W 2019 roku komisarz Johansson powiedziała mi, że straże graniczne nie potrzebują mundurów ani broni, bo migranci idą nieuzbrojeni. Dodała, że Europa się starzeje i migranci są potrzebni. Nawet jeśli panu się to nie podoba, straże będą ich przyjmować– relacjonuje Leggeri w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim.Moim głównym zadaniem i mandatem było rozbudowa i przekształcanie Frontexu tak, by stał się typową służbą graniczną, zdolną karać każdą próbę nielegalnego przekroczenia granicy – powiedział.Jak podkreśla, jego kadencja była czasem szybkiego rozwoju instytucji:Od 2016 roku zatrudnienie zwiększyliśmy dziesięciokrotnie, a budżet sięgnął ponad 1 miliarda euro, czyli około 4,2 miliarda złotych. To był moment, gdy Frontex zaczął działać jak realna policja graniczna, a nie tylko biuro w Warszawie– wspominał.Konflikt z Komisją EuropejskąWspółpraca z Brukselą nie należała jednak do łatwych. Leggeri opisał konflikt z komisarz ds. spraw wewnętrznych Ylvą Johansson, którą oskarża o politykę otwartych drzwi wobec migracji.Powstała duża komplikacja polityczna z powodu aktywności pani Johansson, która chciała wpuszczać migrantów w sposób niekontrolowany. Jednocześnie wspierano organizacje społeczne, w tym te które sprowadzały migrantów do Europy – mówił.Z jego relacji wynika, że to właśnie komisarz doprowadziła do wprowadzenia do Frontexu nowego korpusu – monitorów praw podstawowych, mających pilnować przestrzegania standardów humanitarnych.Ich obecność nie ułatwiała działania agencji. W praktyce stawali się recenzentami pracy funkcjonariuszy, a czasem wydawali polecenia sprzeczne z mandatem Frontexu– ocenił.„Monitorzy kazali przyjmować wszystkich”Najbardziej napięta sytuacja – według Leggeriego – rozegrała się podczas kryzysu migracyjnego na granicy litewsko-białoruskiej.Kiedy służby białoruskie zaczęły przepychać migrantów do Litwy, rząd w Wilnie poprosił o pomoc Frontex. Na miejsce wysłano też monitorów praw podstawowych, którzy działali wbrew zaleceniom naszych oficerów i litewskiej straży granicznej. Jeden z nich napisał do mnie, że należy wszystkich migrantów przewozić autobusami na Litwę, a jeśli zabraknie miejsc – do Polski. To było całkowite wypaczenie celu misji– powiedział były dyrektor.Doradzał Polsce dystans wobec FrontexuDoświadczenia z Litwy sprawiły, że w 2021 roku Leggeri odradzał Warszawie wzywanie Frontexu w czasie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej.Jednoznacznie rekomendowałem rządowi polskiemu, by nie występował o pomoc Frontexu. Wiedziałem, że z funkcjonariuszami przyjadą też monitorzy, których rolą byłoby przeszkadzać w ochronie granicy. Tak też powiedziałem ministrowi Kamińskiemu – relacjonował.Od urzędnika do politykaPo odejściu z Frontexu Leggeri dołączył do francuskiego Rassemblement National, kierowanego przez Marine Le Pen i Jordana Bardellę.Zrozumiałem, że ochrona granic to dziś kwestia polityczna. Chciałem kontynuować swoją misję w innej formie, a ta partia najlepiej odpowiada na te wyzwania– powiedział.Z Brukseli przeniósł się do Parlamentu Europejskiego, gdzie zajmuje się bezpieczeństwem i migracją. W rozmowie z Radiem Wnet zapowiedział, że jego środowisko będzie sprzeciwiać się Paktowi o migracji i azylu, dążąc do modelu, w którym wnioski azylowe składane są poza terytorium UE.Francja i Europa narodówLeggeri nie ma złudzeń co do stanu swojej ojczyzny.Sytuacja Francji jest tragiczna. Rządy prezydenta Macrona doprowadziły do rozczłonkowania kraju– ocenił.Zjednoczenie Narodowe, jak mówi, ma być alternatywą:Chcemy przywrócić bezpieczeństwo wewnętrzne, spójność społeczną i efektywność gospodarki. Musimy też walczyć z tym, co nazywam „bzdurami ekologicznymi” promowanymi przez lewicę– podkreślił.
Gościem dzisiejszego odcinka podcastu Kultura Liberalna, współtworzonego z Instytutem Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza, jest prof. Tomasz Nałęcz – historyk, profesor nauk humanistycznych, były wicemarszałek Sejmu, były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego i znawca dziejów najnowszych Polski.Punktem wyjścia do rozmowy jest jego książka „Rewolucja 1905 roku. Próba generalna wskrzeszenia Polski”. Co właściwie wydarzyło się w 1905 roku w zaborze rosyjskim i Królestwie Polskim? Jak rozumieć znaczenie protestów robotniczych, strajków i brutalnych represji caratu? Czy Rewolucja 1905 w Łodzi była tylko lokalnym zrywem, czy częścią większej fali, jaką była Rewolucja 1905 w Rosji i zaborze rosyjskim?Projekt współfinansowany ze środków Instytutu Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza.
Czy niesporczaki przeżyją w kosmosie? Co to znaczy, że wysychają? Okazuje się, że zwierzęta te potrafią także wytrzymać ekstremalne gorąco, zimno i promieniowanie. Dzięki wymienionym cechom niesporczaki mają największą spośród wszystkich organizmów szansę na przeżycie w przestrzeni kosmicznej. O misji naukowej z udziałem drożdży i niesporczaków, która wraz ze Sławoszem Uznańskim Wiśniewskim zawitała w kosmos opowie dzisiejsza wykładowczyni profesor Izabela Poprawa z Wydziału nauk przyrodniczych UŚ.
Politolożka i szefowa Centrum Badania Opinii Społecznej prof. Ewa Marciniak podsumowała dwa lata koalicji. W jej ocenie rząd był aktywny w działaniu, ale nie potrafił przebić się do społeczeństwa z informacją. - Właśnie ze względu na te pewne problemy z komunikacją, gdzieś już ludziom umknęło, że np. nauczyciele otrzymali 30 procentowe podwyżki, że jest in vitro, że jest babciowe - powiedziała w Polskim Radiu 24.
To historia niezwykle trudnej miłości do kolarstwa. Skrytych pragnień, marzeń. Co kilkaset kilometrów z rezygnacją przerywana i pisana od nowa. Pełna niepowodzeń, bólu, odrzucenia. Jest identyczna jak Twoja. Dziś Różni nas jedynie etap. Niektórzy są u początku tej trasy. Inni w połowie. Ktoś spotyka mnie będąc ze mną koło w koło lub to ja jestem za Tobą. To nieistotne. Najważniejsze, że jesteś na niej. Jesteśmy. Moja trasa rozpoczęła się w 2016 roku, 99 000 km temu. To pięć beznamiętnych cyfr. Liczby nie mają emocji, choć zawsze kusi, by przez ich pryzmat szafować oceny. Dla mnie były one wówczas kluczowe. Kluczową liczbą było 109. Tyle kilogramów. Z nimi miałem okazję już biegać testując pierwszy swój zegarek sportowy. Wtedy każdy rodzaj aktywności był dla mnie błogosławieństwem. Po 4 latach walki z codziennymi napadami paniki okazało się, że bieganie z nadwagą jest na tyle męczące, że ich nasilenie się zmniejszyło. Częstotliwość także uległa ograniczeniu. Jedynie dokuczał mi ból i frustracja, bowiem utrzymanie 6 minut na kilometr było trudne. Do tego kolana. Plecy. Dwie śruby w stawie skokowym ograniczające ruchomość proszące się o chirurgiczne usunięcie. Nawet to relacjonowałem na swoim zupełnie innym kanale, na ktorym działałem od 2008 roku Pozbycie się srubek pomogło. Pozwoliło biegać pewniej. Jednak nie szybciej. Lubiłem bo, jednak więcej jak 10 km było poza moim zasięgiem. Serce chce, stawy nie. Operowana noga tym bardziej. Z resztą do dziś muszę respektować ograniczenia biegowe wynikające z tej kontuzji. Nie powinienem biegać jednorazowo więcej niż 15 km. To oznacza, że do końca życia nie zrobię maratonu, nie będę mógł biegać po plaży, ani nie wystartuje w runmagedonie. To syndrom zerojedynkowy. Albo mogę wszystko albo to bez sensu. Był piękny lipcowy wieczór po upalnym dniu. W powietrzu. Wjechałem po całym dniu do garażu w którym wśród opon zimowych stał przyprószony kurzem rower. Stał tu kilka lat. Otrzymałem go w prezencie w zamian za pomoc w nakręceniu wideo promocyjnego. Wyciągnąłem z bagażnika kompresor. Napompowałem opony i po prostu wsiadłem. Przejechałem 700 metrów i udało mi się utrzymać na tym dystansie 20 km/h. Poczułem się jakbym miał 12 lat. Tyle, że przez te 18 lat nieco się zmieniło. Stałem się sfrustrowanym, zmęczonym życiem paczkiem czerpiącym radość jedynie z jedzenia oraz każdego poranka gdy nie mam objawów nerwicy somatycznej. Dotarłem do najbliższej stacji na której pochłonąłem litr wody. Następnego dnia zrobiłem to samo. Jednak denerwował mnie fakt ograniczeń moich opon. Co to znaczy 3 atmosfery. Zamówiłem nowe. Dostosowane do wyższego ciśnienia i łyse. One pomogły. Było lżej. Dojechałem na nich z Konstancina do wsi Gassy. To był kolejny z tych ciepłych i pogodnych wieczorów z przenikliwymi promieniami złotej godziny. Minął tydzień i zadzwoniłem do przyjaciela Karola prowadzącego sklep rowerowy w Bydgoszczy. Tak stałem się właścicielem roweru za 4000 zł. Aluminium. Tiagra 2×8. Ale za to opony które mogę napompować do 8 atmosfer. To była moja ówczesna fetysz. Ciśnienie i prędkość. Prędkość, która wzrosła. W jeden dzień. Trasa Piaseczno – Obory ze średnią 30 km/h. Byłem potwornie zmęczony. Moje czarne spodenki biegowe stały się białe. Kryształy soli były na czubku nosa, włosach. Trasa okupiona była dwudniową rekonwalescencja tyłka, ud, pleców, nadgarstków, szyi. Ale w głowie czułem niesamowitą ekscytację, która na wiele godzin zajęła moje myśli i przekierowała je z hipochondrii na rower. Na problemy, które mnie nawiedziły. Największym z nich było siodełko. Kupiłem spodenki kolarskie z wkładką bez szelek, bo uważałem, że szelki to abstrakcja w połączeniu z moją figurą. To nie pomogło. Każdego dnia jeździłem i nasłuchiwałem bólu. Czasem tak silnego, że chciałem wyć. Pojawił się także stan zapalny skóry. To był etap zapisany wersalikami TO BEZ SENSU Wziąłem oddech. Kupiłem siodełko. Poszedłem do jednego z dwóch ówczesnych warszawskich fitterow. To nie pomogło. Jednak każdego jednego dnia jeździłem. Próbowałem sobie udowodnić, że dam radę. Nie poddam się, bo udowodniłbym sobie słabość. Nie jestem dzielny ani uparty, bo jestem bohaterem. Robię to z niskiego poczucia własnej wartości. Musiałbym samemu sobie powiedzieć, że zakup szosy to był zły pomysł. Założyłem nowy kanał na YouTube, o rowerach. To był wrzesień 2016. Zaraz będzie 10 lat. Mijały miesiace, zmieniałem siodełka, byłem w trzech województwach różnych speców od pozycji. Nic to nie dawało. Mimo to jeździłem, choć więcej jak 20 km to było wyzwanie. Polubiłem nawet to cierpienie. Ten stan kompletnego wykończenia za każdym razem gdy chorobliwie próbowałem udowodnić sobie, że ból przejdzie a ja osiągnę 30 km/h średniej. Tak chylił się ku końcowi pierwszy sezon. Zbiegiem okoliczności trafiłem na nową grupę na fb – ZWIFT Polska. Zauważyłem tam dziwne urządzenia do treningu w domu. Wziąłem swoją przepoconą kartę kredytową i poszedłem do Decathlonu. Kupiłem trenażer. Zainstalowałem swifta. Uznałem, że jest beznadziejny i drogi. Przesiadłem się na aplikacje do jeżdżenia po trasach wideo. Po Nicei i Belgii. W belgi trafiłem na jedyny obecny tam podjazd 10%. Skonałem. Trenażer się zablokował i nie byłem w stanie pedałować. Okazało się, że trzeba wymienić oponę. Okazało się, że z garażu w którym leżał mój pierwszy rower jest też zapyziały wiatrak. Przynooslem go. Zorientowałem się, że w profilu aplikacji po uwagę brana jest także waga. Nie była uzupełniona. Zastąpiłem domyślne 75 kg na 103. Znów postanowiłem pojechać na te górę 10%. Znów trenażer się zepsuł. Musiałem rozejrzeć wiele for by się dowiedzieć jak rozwiązać ten problem. Okazało się, że na trenażerze należy zmieniać biegi. Następnego dnia zacząłem używać przerzutek. Mimo to nie udało się dojechać na szczyt ten trasy. Po kolejnym tygodniu dojrzałem na opakowaniu, że mój trenażer sulymuluje maksimum 6 procent. Tak wróciłem na ZWIFT. Na wiosnę znów zadzwoniłem do przyjaciela że sklepu rowerowego w Bydgoszczy. Kupiłem nowy rower. Lżejszy. Karbonowy. By był bardziej karbonowy. To nie pomogło. Ból, walka o każdy kilometr. Znalazłem jednak siodełko z dziurą w środku, które troszkę odciążyło kroczę. Musieliśmy jednak podnieść i odwrócić mostek. Drugi mój sezon na rowerze to także pierwsze ustawki. Pierwsze zdjęcia. O tutaj jestem w majtkach, które założyłem pod spodenki. A tutaj kryształy. Ja tutaj, w 2018 roku nic nie rozumiałem. Nie widziałem dysonansu pomiędzy moim rowerem a wagą. Wiem, to nie jest dramatu. Tutaj nie widać otyłości, bo nie mam klasycznego brzucha. Zawsze byłem równomiernie ulany. Jedni mają chude nogi i ręce i większość rezerw zlokalizowanych wokół pasa. Inni jak ja mają tłuszcz wszędzie. To gubi. Wyglądasz z daleka niby normalnie, a w rzeczywistości wieziesz na każdym kilometrze 10 butelek wody 1.5 litrowej. Najbardziej symboliczne jest to zdjęcie z lipca 2017. Aż trafiło do mojej książki. Zrobił mi je Michał. Za co dziękuję. Pozwoliło mi ono spojrzeć z innej perspektywy. Z perspektywy, która oddaje dysonans pomiędzy mną a rowerem, którego nie widać. Od tego spotkania i wspólnej jazdy do Nowego Dworu Mazowieckiego. To był moment kumulacji. Mijało pół roku od momentu założenia tego kanału. Zaczęło się pojawiać coraz więcej głosów na temat mojego wyglądu. Jednak ignorowałem to. Mówiłem sobie, że w mojej poprzedniej branży złych słów jest zdecydowanie więcej. Jednak podczas jednego z gorszych dni ta gruba skóra stała się cieńsza. Opanował mnie wstyd. Pierwszy raz poczułem go tak dobitnie. To była kumulacja złych emocji. Obraziłem się na YouTube i postanowiłem z dnia na dzień. Musiałem zrobić bolesny rachunek sumienia. Czemu piję po każdym rowerze piwo. Czemu codziennie wieczorem jem słodycze? Dlaczego przeliczam kilometry na kostki czekolady i paczki chipsów. 8 lipca 2017 wziąłem się w garść. Oto zdjęcie pierwszego talerza. Jadłem tylko warzywa, kasze, kefir i jabłka. Do tego wyłącznie woda. Każdego dnia szedłem normalnie na rower. Robiłem 30 kilometrów na czas przez 3 dni w tygodniu. W weekend długi tlen. Szaleństwo, oddające mój charakter. Wszystko albo nic. Przez pierwszy tydzień wyłem na myśl o tym, że po pracy i po treningu nie zjem nic słodkiego. Nie kupię piwa. W tym okresie robiłem najszybsze zakupy w swoim życiu. Wiedziałem, że nie mogę przejść przez alejkę że słodyczami. Wchodzę. Na start pakuję jabłka. Na na warzywach rukolę. Obok zamrażarki i z nich biorę wszystko. Wszystkie możliwe mrożone zupy, marchewkę z groszkiem. Buraki, szpinak, fasolkę. Obok kasza gryczana w woreczkach. Vis a vis są pestki. Słonecznik i Pini i dynia. Dochodzę do lodówek, ale tak, żeby nie patrzeć na sery i serki. Porywam 6 litrów kefiru i od razu do kasy. Tak wyglądał mój posiłek każdego dnia. Nie złamałem się ani razu. Głownie dzięki temu, że miałem dobrze dobrane antydepresanty, było wyjątkowo ciepłe lato i udało mi się przełamać najtrudniejsze 21 dni. Po tych tygodniach wpadłem w nowy rytm. Udało mi się zerwać z uzależnieniem od cukru i soli. Dopiero też w tym momencie zobaczyłem, że waga drgnęła. Zjechałem o 4 kilogramy. Po miesiącu z jeszcze większą satysfakcją w restauracji prosiłem tylko o dwie sałatki bez sosów oraz dwie zupy. Nie wiem ile miałem deficytu energetycznego, bo jeszcze nie było aplikacji na telefon, które tak dokładnie by to oceniały. Jednak z perspektywy oceniam, że nie dojadałem około 1000 kcal każdego dnia. To zdjęcie spodni po 2 miesiącach. Dalej jeździłem. Niesamowicie się wkręciłem. Zrobiłem kolejne korekty ustawienia mojego roweru. Tego dnia okazało się, że straciłem już 6 kilo. Moje ciało proporcjonalnie traciło na obwodach. Okazało się, że mogę mieć już nieco niżej kierownicę. We wrześniu już zacząłem powoli wymieniać swoją garderobę, bo okazało się, że choć ja tego nie widzę, to zaczynam wyglądać jak przyodziany w strój po starszym bracie. Nawet odzież motocyklowa poszła na wymianę. 11 września 2027 moja twarz zaczęła przypominać tę obecną. Niesamowicie schudłem na policzkach. W międzyczasie były też wyjazdy służbowe. Gdy byłem odcięty od roweru brałem buty i czepek. To Barcelona i kolega, który śmieje się z mojej kolacji. Musiałem tak robić. Zapychać się warzywami i owocami. To jest 30 września. Nowy trenażer, nowe FTP, wciąż na diecie. Wciąż unikając chodzenia po sklepie. 3 grudnia już warzyłem 81,7 kilogramy. Jeszcze 2 do celu. Nowa koszula, pierwszy McDonalds – wraz z warzywami bez kury z podwójnymi warzywami. Pierwsze badanie u byłego trenera z siłowni, który po pół roku mnie nie poznał. Po tym czasie badania krwi. Zniknął nadmiar cholesterolu. Leukocyty spadły, rozjechały się czerwone krwinki, bo całkowicie przez przypadek przez pół roku byłem wege. Zgodnie z zaleceniami lekarza, raz w mięsiącu mięso. Wątróbka. Smażonego nie miałem w ustach od czerwca. Od czerwca trzymam się także wewnętrznej rozpiski treningowej. Gdy zimno, leje i wieje odpalam Zwifta. Pierwszy kieliszek alkoholu wypiłem 2 stycznia. Ta szklanka mnie zmiotła z planszy tak bardzo, że uznałem, że chyba lepiej mi bez tego. Tak tkwiłem w fanklubie kefiru. To jest mój test FTP z 8 stycznia 2018 przy 80 kg. Mogłem wrócić do delikatnego zwiększenia limitu kalorycznego, choć okazało się, że teraz spoczynkowo potrzebuję ich dziennie 2200 zamiast wcześniejszych 3000. To znaczy, że mogę więcej jeść i nie tyć, jednak tylko trochę więcej, a nie tyle co wcześniej. 12 lutego 2018 wyjechałem na tydzień by obiecać sobie, że nawet w delegacji umiem się trzymać. 24 lutego były moje pierwsze wirutialne zawody na Zwift. Nigdy się tak nie spociłem. Na tym smutnym zdjęciu, po nieudanym spotkaniu służbowym mam 79 kilo. 10 marca wyszedłem pierwszy raz na zewnątrz po zimowej przerwie. Nie wierzyłem w to jak jestem szybki pod górkę i na segmentach. Pojechałem główną drogą z Konstancina do Kalwarii i z powrotem bez zatrzymywania się. Zrobiłem personal rekord tej trasy. Nie byłem w stanie długo uwierzyć w to jak ogromną różnicę daje te 25 kilo. Okazało się, że nie boli mnie tyłek, ani ręce. Jedynie co mi dokucza bez powłoki tłuszczowej to zimno. Jakbym nie miał jeszcze jednej warstwy odzieży. Bardzo wzrósł mi też vo2 max liczony przez Garmina. Czy to dokładne czy nie, było widać przełom. Umówiłem się na ostatni już w moim życiu Fitting. Usunęliśmy wszystkie podkładki pod mostkiem by być mniej zakompleksionym. Pierwszy raz ogoliłem nogi 2 kwietnia 2018. To był etap na którym oderwałem się na moment od ziemii. Zacząłem trochę w siebie wierzyć. Zachłysnąłem się samym sobą oraz słowami, które wówczas czytałem pod swoimi filmami. Było nieco niedowierzania, bo wizualnie naprawdę byłem ciężki do rozpoznania. Sporo też w sieci jak i w realu słyszałem pytań czy nie jestem chory. Czy wszystko że mną jest w porządku. Każdy YouTuber ma swoim życiu taki okres gdy odlatuje. Ja w tym momencie byłem odleciany. Uważałem, że wiem już wszystko oraz mam wyłączność na wiedzę. Być może uważałem się za lepszego. Do czasu. Do tych zawodów. Dojechałem sam, w dodatku zdyskwalifikowany. Niesamowicie wpłynęło to wówczas na moją pewność siebie. To był taki plask z liścia w twarz. Potrzebne by zejść znów na ziemię. Nabrania pokory. Do siebie, do ludzi. Wytłumaczenia sobie samemu, że liczby i waga to nie wszystko. To czego doświadczasz jest potrzebne. To kara za brak pokory. To był rok w którym zmieniłem narrację na swoim kanale z lepszego na równego. 27 maja pierwszy raz ktoś powiedział, że mnie kojarzy. To ten Pan. Ten okres był niesamowity w moim życiu. Zauważyłem, że czuję się nie tyko fizycznie mocniejszy, ale także psychicznie. Zwróciłem uwagę na to, że nawet gdy jest lepiej to nie mam prawa nawet wewnątrz samego siebie, po cichu wywyższać się względem kogokolwiek. Nie chcę zostać kiedyś bufonem, Panem z YouTube, którego jedynym sukcesem jest to, że oddycha i schudł. Nie bądź nauczycielem. Bądź przyjacielem. Bądź sobą, Człowiekiem. Bez maski. Na tym etapie już regularnie zacząłem brać udział w zawodach. Zapisywałem się na nie, by mieć stałe bodźce i małe cele. By wreszcie dojechać z peletonem, albo dobiec. Na bieganiu też poczułem ogromna różnicę. Inne tempo, inne tętno. Inne czasy. 5 km już nie męczy, a mogę zrobić nawet 10. Zacząłem jeździć w góry. Zaliczyłem pierwsze 100 km po świętokrzyskim. Dostałem pierwsze zaproszenie na event branżowy jako Pan z YouTube. Jednak nikt nie chciał że mną działać w sposób komercyjny. Dobiłem też do momentu w którym mogłem bez przeszkód robić rocznie od 10 do 15 000 kilometrów rocznie, choć nadal dla niektórych to niedużo. Dla mnie wówczas był to absolutny kosmos. Tak jest do dziś, gdy porównuję siebie do wersji Leszka z początku. To jest moja druga w życiu sesja zdjęciowa. A to pierwszy spot, który wyprodukowałem do swojego portfolio, choć nikt go nie zlecał i nikt nie płacił. W listopadzie 2018 znów odezwała się lewa noga. Kontuzja biedowa na skutek przeciążenia, przypominająca mi o moich ograniczeniach. Zakaz biegania na 4 miesiące. Ale ten czas poświęciłem dzięki temu na rozwój formy na trenażerze. Nadal trzymałem nowy model żywieniowy oraz 79 kilo wagi walcząc teraz o lepszą wydolność. Robiłem to jeżdżąc po wirtualnych górach na Zwift. Mieszkając wówczas w Warszawie, jedyną okazją do wspinaczki był trenażer. Pojawił się także pierwszy trener, który rozpisał każdy trening dzień po dniu, sprawiając, że te 7 lat temu byłem w stanie podjechać Alpe Du Zwift w 50 minut. Pobić ten czas udało mi się dopiero w 2023 roku. Tak, bo spektakularnym przyroście formy po redukcji masy i po pierwszych dwóch latach rozwoju przychodzi załamanie. Masz 85% formy, a poprawa o te kolejne 15 procent staje się wykładniczo trudne. Każdy jeden wat czy kilometr na godzinę jest trudniejszy do osiągnięcia. Byłem tym rozczarowany. Ogółem przełom 18 i 19 roku był trudny. Musiałem przyjmować wyższe dawki SSRI, po wcześniejszym zmniejszeniu. Połączyło się to z momentem zwątpienia w dietę. Zaczęły znów pojawiać się słodycze. Najpierw raz w tygodniu, potem trzy. Oczywiście wciąż trenowałem, jednak przeddzień pierwszego w moim życiu duathlonu zorientowałem się, że przekroczyłem moje wcześniej wywalczone 80 kg. Dwa ilo. Smutek i słodycze. Czy to przypadkiem nie koreluje że sobą? Start nowego sezonu był dla mnie momentem walki o powrót do rytmu z którym na moment zerwałem. Podwójna walka, bo z depresją, która siedzi Ci na karku i dociążą, mocno trzymając Cię na poziomie gruntu, próbując wbić w ziemię. Weryfikując Twoje przeświadczenie, że można żyć na linii wiecznie wznoszącej. Rumia płacz Przełomowym dla mnie momentem na YouTube był 5 lipca 2019. Po tym filmie zrozumiałem, że nie liczy się ilość filmów, tylko jakość. Od tego momentu publikuję raz w tygodniu, ale materiały lepsze. Lepiej zmontowane. Takie, którym poświęcam 10 roboczogodzin a nie dwie. Naprawdę, wcześniej poświęcałem temu dwie. Prowadząc jednocześnie trzy kanały. Doszedłem do wniosku, że mogę na raz zając się tylko jednym. Tym. Z tego też powodu przestałem zajmować się motocyklami, przekazując Jednoślad.pl w ręce Kogoś kto zrobi to lepiej ode mnie. To z ogromną korzyścią nie tylko dla moich Widzów, ale także dla siebie. Bo mogłem więcej jeździć. Więcej kręcić. Jednak większa liczba kilometrów nie sprawiła, że stałem się szybszy. Nie. Zatrzymałem się na tym samym poziomie. Na długie miesiące. Nie rozumiałem jeszcze, że jazda na rowerze to jak montaż wideo. Więcej nie równa się lepiej. Mniej równa się lepiej. Jeśli chcę się dalej rozwijać to musze zadbać o jakość jazdy. Dlatego też nie raz mówię na głos, że jeśli Twoim priorytetem jest rozwój kondycji to nie zawsze możesz jeździć dużo a lekko. Jednak na tym etapie potrzebowałem więcej odpoczynku, tym bardziej, że zacząłem startować w triathlonie i pokazywać to w formie wideo. To był najtrudniejszy start w życiu, który cudem ukończyłem gdy na Bałtyku sztorm. Tutaj poczułem jak ciężko jest łączyć tyle dyscyplin i, że każda z nich jest poświęceniem tej drugiej. Jednak te zawody poraz kolejny nauczyły mnie pokory do życia, zdrowia, natury, innych ludzi oraz nabrać dystansu do liczb, swoich możliwości. Dowiedziałem się, że najgorsze są autooczekiwania. Planowanie. Bóg się śmieje słysząc o Twoich planach? Tak to było? Nie sądziłem, że jedne zawody mogą tak odwrócić sposób patrzenia na świat. Jednak gdy jesteś naprawde blisko tragedii, wówczas wdrukowujesz sobie w głowie nowy sposób patrzenia na życie oraz ludzi, którzy są obok. Relacja z tych zawodów to był film, który pierwszy raz pozwolił mi spojrzeć inaczej na to co robię. Pokazać tyle emocji. Udowodnić sobie, że to one są dużo ważniejsze niż to co tak naprawdę widać na pierwszy rzut ka. Mówię o filmach, ale tak naprawdę to są znaczniki etapów w moim życiu. To był także moment peaku mojej przeciętnej formy. Wówczas też brałem udział w największej liczbie imprez. Udało mi się podratować takze wieloletnie zaburzenia snu. Trzymanie się przez ostatnie 2 lata stałego rytmu treningowego pomogło mi unormować zegar biologiczny, który wcześniej był strasznie rozregulowany. To pomogło tym bardziej pomogło ograniczyć epizody nerwicy, depresji, lęku uogólnionego. Też w dużej mierze wpłynęło na formę. Wówczas to było stałe 3.5 w/kg FTP. Dla osób stojących z boku to było mało. Dla innych dużo. Dla mnie zawsze średnio, ale musiałem się Tym zadowolić, bo cały czas z tyłu głowy miałem to co działo sie przed 2016 rokiem. Mimo to się nie zniechęcałem. Trzymałem się tych 6 dni treningowych. Jednej zakładki triathlonowej. 10 biegu, 220 na rowerze. Kilometr w wodzie. Bilans energetyczny na zero. Waga na zero. Vo2max 54. 29 października 2019 zrobiłem kolejną serie badań. Był niższy kortyzol, nieco niedoboru ferrytyny przez dietę roślinną. Jednak nieporównywalnie lepsze samopoczucie fizyczne że strony ukłądu pokarmowego. Nigdy nie czułem się tak lekko. Zapomniałem o wszelkich zaburzeniach mojego brzucha. Stale chodziłem też do pychiatry, który niedowierzał. Pozwolił mi na zredukowanie do zera trazodonu. Zostawiając mi jedynie niewielką dawkę inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny . Po prostu ta higiena życia, odżywiania, snu, światła słonecznego, ruchu pozwoliła mojemu mózgowi funkcjonować w zupełnie innych warunkach. Serotoniny mogło być mniej. Jednak do czasu. Do momentu, gdy zaczęła się sypać moja firma. Problemy finansowe zżerały mnie od środka. Wróciła nerwica, depresja. Jedynie wieczorny wysyłek fizyczny pozwalał mi po kilkunastu godzinach dziennego napięcia zrywać łańcuch z mojej głowy. To codzienne męczenie się na trenażerze pozwalało odlatywać gdzieś obok. Ja logując się do Watopii, wylogowywałem się z problemów. Mimo to, mój lekarz zalecił mi stosowanie okresowo wyższej dawki leków. Jednak o dziwo nie doszło do wznowy bezsenności. Te leki dodają także nieco motywacji do działania na codzień, maskując epizody depresji, która odbiera siły do działania. W pewnej mierze na pewno dzięki terapii miałem więcej sił nie tylko do tego, aby tkwić w rytmie szosowym, ale też miłość do szosy przekuć na ucieczkę z branży do Prawie.PRO uruchamiając swój sklep i swoją odzież. Chwilkę potem pojawiła się ogólnoświatowa choroba wirusowa na literę C. Był zakaz jazdy na zewnątrz. Mnóstwo osób odpuszczało treningi na rzecz izolacji. Ja nie zrobiłem tego, bo wiedziałem jak ciężkie bedzie to miało konsekwencje dla mojej głowy. Wykorzystywałem każdy słoneczny dzień, narażając się na krytykę. Wówczas obowiązywał zakaz wstępu do lasów czy jazdy na rowerze gdzie indziej niż do pracy. Na wypadek mandatu woziłem dowód osobisty i maseczkę. Ale to była równia pochyła. Poziom stresu był tak silny, że wysysał że mnie wszystkie waty. W przeciągu kilku tygodni miałem wrażenie, że cofam się o miesiące. Poznałem co to znaczy. Jak wariują wszystkie wskazania. Co to znaczy wówczas zacisnąć zęby i mimo to próbować jechać dalej i się nie zatrzymywać. 2020 rok był przełomowy także dla osób, które mierzyły się z podobnymi problemami jak ja. Wielu wspaniałych ludzi doświadczyło w tym czasie mnóstwo złych emocji. Wówczas samemu sobie przysiągłem, że rezygnując z pracy w mojej poprzedniej firmie i otwierając nową będę starać się na YouTube być jednym z nas. Być dla Widzów a nie odwrotnie. Pokazywać tę moją drogę, te zbiegi okoliczności i sposoby. Zakreślać na mapie wszystkie ślepe uliczki w które wjechałem. Odkryłem jak mnóstwo dobrych ludzi mnie otacza i jak podobni jesteśmy do siebie. To dało mi jeszcze więcej energii do działania. Do cieszenia się każdym dniem na rowerze i na montażu. Stało sie też coś takiego dziwnego… przestałem sie zamykać. Przestałem się wstydzić swojej przeszłosci, choroby, nadwagi. Tego, że kiedyś uważałem się na lepszego od innych. Za pana z radia. 5 lat temu też pierwszy raz doświadczyłem spotkań na żywo. Pierwszy raz ktoś w twarz opowiedział mi swoją anaogiczną historię i powiedział, że śledzi nie od początku. Kamil, nigdy tego nie zapomnę. Tak samo jak pierwszych wspólnych ustawek bez stresu i napinki. Niejako manifestując, że każdy z nas jest ważny bez względu na wagę i wygląd a nawet liczbę subskrybentów. Wtedy też przestałem o to prosić. Okazało sie nagle, że nie jest ważna forma, tylko to jaki jesteś. Że można być akceptowanym takim jakim byłeś wczoraj, dziś i jutro będziesz. Że kolarstwo to jedynie pretekst do zmian. Bo to może być każda inna, dowolna sportowa odskocznia. W 2022 roku nastąpił jedyny w moim życiu etap podczas którego w pracy siedziałem 4 godziny dziennie. Wychodziłem o 13 lub 14, szedłem na warszawski Pl. Vogla i tam pisałem książkę. To, że ona zaczęła się pisać, było wynikiem przypadku. Po pandemii było ogromne zainteresowanie tematyką sportową. Społeczeństwo nadal było pokaleczone, mnóstwo osób postanowiło zmienić priorytety w swoim życiu. Dwie godziny dziennie spędzałem na pisaniu w cieniu, potem zawsze wsiadałem na rower i jechałem do Góry Kalwarii. Kondycyjnie od siebie wówczas niczego nie oczekiwałem. Na tym etapie jesteś w stanie bez napinki, dla siebie sporadycznie brać udział w zawodach. Pojechać pętle w okół tatr na skutek zimowych treningów na trenażerze. To był mój cel i udało się spełnić wszystkie te marzenia. Postawić grubą kreskę i zamknąć ten etap książką pisaną dla Wydawnictwa Znak z Krakowa. Zaakceptowałem samego siebie jakim jestem, ale zajęło to 5 lat. Z czego pierwszy był najważniejszy. A pozostałe 4 to jedynie retrospekcyjna kontrola samego siebie poprzez niezmienną konsekwencję pomimo zawirowań. Z okazji 60 000 km kupiłem nowy rower i wróciłem na 3 dni tam, gdzie pierwszy raz zobaczyłem na żywo góry. Do Kielc. Każdego jednego poranka konsumując wszystkie wyrzeczenia podczas pierwszych tysięcy, które było bolesną inwestycją. Wraz z wydaniem przez Wydawnictwo mojej książki strzeliło 70 000 km jednak bez spektakulatnych sukcesów. Musiałem sobie przetłumaczyć, że constans, stałość to też sukces. Bo wiele momentów zmęczenia kusiło, by na jakiś czas odpuścić. Przestać kręcić kolejne kilometry. Po co znów walczyć na zawodach czy górach. Zwiftowych i realnych, skoro nie widać poprawy. To był ten moj osobisty sufit, którego przez wiele lat nie mogłem przekroczyć. Niby nie chciałem, ale może nie umiałem? Niekiedy było mi z tego powodu trochę smutno, widząc lepszych, szybszych, lepiej zbudowanych. Kolejny rok męczę te alpy i dalej nie mogę złamać 50 minut? Mt. Ventoux na Zwift w 81 minut? Co to jest? Włączają mi się do dziś takie fazy. Głeboko skryte kompleksy wychodzą na wierz. I są tym silniejsze, im masz więcej stresu i zmęczenia w głosie. Zbiegło się to w tym okresie wraz że spadniem mojej aktywności w Social Mediach. Stale, co tydzień publikowałem wciąż poradniki na YT, jednak z weną było ciężko. By temu przeciwdziałać, w okresie zimowym zacząłem latać do Hiszpanii. Naładować się słońcem. Odkryłem kompletnie nowe tereny. Dowiedziałem się, że także w styczniu 2023 można się spalić. Zarówno na skórze, jak i kondycyjnie. Przez to udało mi się odrobinę wyrwać że stagnacji formy. Jednak to było mimowolne. Ponieważ priorytetem wciaż było i jest zdrowie psychiczne. Ale zauważ – poraz kolejny okazuje się, że to jest bardzo sztywna korelacja. Dokładnie tak samo jest z wagą. Momentami ważyłem 77 kg, by potem wejść na 80. Wystarczy tylko kilka gorszych tygodni, by znów przekonać się, że stan umysłu odpowiada także za stan lodówki. Z kolei słońce, większy poziom aktywności paradoksalnie redukuje apetyt. Jesteś w stanie znowu odmawiać sobie słodyczy. Aktualnie też jestem po roku bez absolutnie ani jednego piwa. Zszedłem z 16 procent tłuszczu na 13. Okazało się, że zaczynam poprawiać wszystkie wcześniejsze personal recordy. Przehyba, Obidza, Rates. A to niby tylko 3% tłuszczu. I znów ten wyrzut serotoniny, bo wyszedłem z błotka i kolejnego rocznego epizodu depresji przebijając 99 000 km. Oczywiście dziś także bywają gorsze momenty, bo perfekcjonizmem jest oczekiwanie wyłącznie dobrych momentów. Wyłącznie wzrostu formy. To nie będzie tak, że zawsze będę lepszy na przestrzeni sezonu, roku, czy dziewięciu. Każdy kilometr jest po coś. Jeden z nich będzie szybszy. Drugi zaliczysz podczas drogi powrotnej że ślepej uliczki. Kolejny by zrozumieć czym jest pokora i jak wyglada zachłyśniecie się swoją zajebistością. Pośrodku tej kariery otrzymujesz z otwartej ręki w twarz czy wbić się w ziemię i zrozumieć, że najważniejsze jest to czego nie widać. By z bliska przekonać się, że te cyfry bez narracji nic nie znaczą. Nie mówią ile każda z nich kosztowała Ciebie wysiłku, łez czy przekleństw. Ile razy uznawałeś(aś), że to kompletnie bez sensu, zawłaszcza gdzy wszyscy wokół Cię krytykują za to co widać. A nie za to co jest skryte w cieniu. Kiedy wiesz, że się z Ciebie śmieją, lub gdy spotykasz kogoś, kto traktuje Cię jak gorszego. Gdy ryczysz w sklepie jak małe dziecko przechodząc obok półki ze słodyczami. Albo gdy poza sportem w Twoim życiu dzieje się wiele złego, co tak niesamowicie podcina skrzydła. Gdy uznajesz, że nie tylko ten rower nie ma sensu, ale całe Twoje istnienie. Albo kiedy poziom stresu jest tak silny, że degraduje Twoją formę do cna. Kiedy zaciskasz zęby z całych sił by móc na nowo ruszyć pod tę cholerną górka słysząc w tle tylko niemy śmiech. To jest ta niewidoczna walka każdego z nas na kazdym kilometrze. Każdy z nich rzuca światłocienie. Ja dziękuję moim Widzom za te niespełna 100 000 km razem. Być normalnym
Połączenie białej koszuli i jeansów nigdy nie wychodzi z mody. Zestawienie koszuli oversize z szerokimi spodniami jeansowymi tworzy nonszalancki look w paryskim stylu. Testuje go Nicole Kidman na pokazie Chanel na sezon wiosna-lato 2026.Autorka: Martyna KoczajaArtykuł przeczytasz pod linkiem: https://www.vogue.pl/a/jeansy-z-szeroka-nogawka-biala-koszula-oversize-popelina-jesien-2025
Dlaczego boimy się smutku i złości? Jak radzić sobie z emocjami w świecie pełnym presji?Gościem podcastu "Rozwój Osobisty Dla Każdego" jest Aleksandra Borowska – trenerka kompetencji społecznych i autorka książki o emocjach.W szczerej rozmowie ze mną rozbraja tematy tabu, tłumaczy neurobiologiczne mechanizmy emocji i pokazuje, jak kultura wpływa na nasze reakcje.Poznaj technikę STOP, dowiedz się, dlaczego samowspółczucie to supermoc i jak budować odporność psychiczną, także w pracy!Pod koniec – konkurs! Najciekawszy komentarz pod filmem na YouTube wygrywa jej książkę!#rozdanie #podcast #emocje===================================Spis treści: 0:00 Wprowadzenie i powitanie gościa2:20 Kim jest Aleksandra Borowska?5:00 Dlaczego nie umiemy nazywać emocji?9:00 Neurobiologia emocji – co dzieje się w mózgu12:00 Najczęściej wstydzone emocje Polaków15:00 Złość i smutek – stereotypy i wychowanie19:00 Ciało a emocje: znaki, które wysyła22:00 Emocje vs uczucia – różnice i analiza transakcyjna27:00 Higiena emocjonalna – na czym polega32:00 Technika STOP w praktyce37:00 Superbohaterowie emocji: samowspółczucie vs wstyd40:00 Kobieca złość i męski smutek – o potrzebie przepracowania45:00 Jak rozmawiać o emocjach z mężczyznami50:00 Języki miłości w relacjach54:00 Refleksje i rady dla słuchaczy59:00 Konkurs książkowy i zakończenie===================================Postaw kawę
SZYMON GRABOWSKI OBECNIE TRENER ŁKS ŁÓDŹ BĘDZIE WALCZYŁ O AWANS DO EKSTRAKLASY, DO KTÓREJ AWANSOWAŁ JUŻ Z DRUŻYNĄ LECHII GDAŃSK. DZIĘKI TEMU MA WNIOSKI I DOŚWIADCZENIE JAK TO ZROBIĆ. ROZWIŃ PO WIĘCEJ TREŚCI..._______________________________________________________________⭐️ PARTNEREM KANAŁU JEST LEGALNY POLSKI BUKMACHER LEBULL
W latach 60. XX wieku w Polsce narodził się nurt określany mianem narodowego komunizmu. Najbardziej rozpoznawalną twarzą tego zjawiska był Mieczysław Moczar – potężny minister spraw wewnętrznych i lider nieformalnej grupy tzw. partyzantów. Kim oni właściwie byli? Dlaczego w pewnym momencie stali się tak wpływowi? I czym w istocie był narodowy komunizm?Moczar przeszedł długą i krętą drogę na szczyty władzy w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Jego doświadczenia wojenne, legenda dowódcy partyzanckiego oraz odsunięcie na boczny tor w okresie stalinizmu ukształtowały w nim postawę, która stała się fundamentem działalności „partyzantów”. Grupa ta odwoływała się do etosu walki partyzanckiej, haseł narodowych, a także do nastrojów antysemickich. Jak doszło do tego, że znajdowali poparcie także wśród dawnych żołnierzy Armii Krajowej?Czy Moczar i jego zwolennicy dążyli do obalenia rządzącego wówczas I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki? Jaką rolę odegrali pod koniec lat 60.? Na czym polegała przeprowadzona przez nich czystka kadrowa w partii? I wreszcie – czy niebezpieczne hasła moczarowców mogą być wciąż aktualne dziś?O tych wszystkich kwestiach rozmawiają w dzisiejszym podcaście dr Michał Przeperski i prof. Paweł Machcewicz z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.Podcast został zrealizowany w ramach projektu: Kontynuacja i rozbudowa multimedialnego projektu informacyjno-edukacyjnego – Portal Historyczny Dzieje.pl.
Kim jest Jezus Chrystus? Pan, Mesjasz i Zbawiciel. W piątym odcinku serii Nicea 325 przyglądamy się słowom Credo: „Wierzę w Pana Jezusa Chrystusa”. Co naprawdę znaczy, że Jezus jest Panem? Dlaczego to wyznanie wprost wskazuje na Jego boskość? Rozmawiamy także o tytule Mesjasza, skąd się wziął, jakie były oczekiwania Żydów w czasach Jezusa i dlaczego Chrystus nie spełnił ich politycznych marzeń. Pojawia się też pytanie o imię Jezus i jego znaczenie: „Bóg zbawia”. Gościem Dominika Jarczewskiego OP jest Rafał Wędzicki OP, biblista i student Pisma Świętego w Jerozolimie.⏰ PODZIAŁ CZASOWY00:00:45 Dlaczego w Credo mówimy: „Wierzę w Pana Jezusa Chrystusa”?00:03:07 Co znaczy, że Jezus jest „Panem”?00:06:27 Dlaczego tytuł „Pan” wprost oznacza, że Jezus jest Bogiem?00:07:30 Kto pierwszy nazwał Chrystusa „Panem”?00:09:41 Dlaczego w Credo podkreślamy: „jednego Pana”?00:13:13 Czy „Kyrios” dla Jezusa pochodziło z kultu cesarza?00:15:18 Co oznacza tytuł „Chrystus – Pomazaniec”?00:19:08 Czy Jezus był Mesjaszem – Królem, Kapłanem czy Prorokiem?00:20:20 Jakie oczekiwania wobec Mesjasza mieli Żydzi w czasach Jezusa?00:22:16 Czy wiara w Mesjasza była powszechna przed narodzeniem Chrystusa?00:24:37 Czy przed Jezusem i po Nim pojawiali się inni „Mesjasze”?00:27:02 Co znaczy imię Jezus i dlaczego jest tak ważne?00:30:22 Jakimi jeszcze tytułami nazywali Jezusa pierwsi chrześcijanie?00:34:14 Dlaczego dla chrześcijan Jezus jest przede wszystkim Zbawicielem?☞ Podcast Nicea 325 prowadzi Dominik Jarczewski OP dominikanin i regens Polskiej Prowincji Dominikanów, odpowiedzialny za studia braci. W rozmowach z zaproszonymi gośćmi odkrywa sens i znaczenie Credo wyznania wiary, które od wieków jednoczy chrześcijan.Dołącz do nas w misji głoszenia Prawdy! Wesprzyj studia Pawła Jamroza OP w USA.Wejdź na stronę:
Bez konta maklerskiego nie da się inwestować - to właśnie na nim kupujemy akcje, fundusze ETF czy inne instrumenty finansowe. Wiem jednak, że wybór konkretnego rachunku maklerskiego bywa trudny, zwłaszcza gdy nie wiecie, jakimi kryteriami się kierować. Dlatego dziś mam dla Was parę praktycznych wskazówek.
„Populizm” to dziś etykieta, która ma uciszyć realną opozycję – mówi Bronisław Wildstein. Przypomina, że faszyzm i nazizm wyrastały z lewicowych orientacji, a antyfaszyzm był narzędziem Stalina. Bronisław Wildstein uważa, że lewica używa dziś pojęcia „populizmu” jako etykiety, która ma uciszyć realną opozycję i usprawiedliwić łamanie zasad demokracji.Straszy się nas, że populizm to przedsionek faszyzmu, choć nikt nie potrafi jasno zdefiniować, co to naprawdę znaczy– mówi publicysta.Najbardziej krwawe totalitaryzmyWildstein podkreśla, że faszyzm i narodowy socjalizm wyrastały z rewolucyjnych orientacji lewicowych.Faszyzm włoski i niemiecki narodowy socjalizm nie były tożsame, ale oba miały źródła w ideologiach lewicowych– zaznacza. Jak dodaje, w latach 30. Stalin stworzył „antyfaszystowski front”, aby rozszerzać wpływy komunizmu.Każdego przeciwnika komunizmu nazywano faszystą. Dziś podobnie – populistą określa się tych, którzy kwestionują dominację liberalno-lewicowych elit– ocenia.Antydemokratyczna lewica?Zdaniem Wildsteina, demokracja liberalna w praktyce sama ograniczała wybór obywateli.Doprowadziła do sytuacji, w której nie było realnych różnic między lewicą a prawicą. Teraz walka z populizmem staje się pretekstem do zawieszania fundamentów państwa prawa– ostrzega.
Chwytając ostatnie ciepłe dni rozmawiam o wakacjach, odpoczynków i zmianach stylu podróżowania, które stają się coraz bardziej wyraźne po pandemii. Coraz ważniejsze jest dla nas poszukiwanie autentycznych doświadczeń, ekologia i nowe podejście do odpoczywania. Najbardziej wyraźne trendy to: ekoturystyka, turystyka doznań, workation (praca połączona z podróżą), a także set-jetting (podróże śladami ulubionych filmów i seriali) oraz coolcation (podróże w chłodniejszym klimacie). O tym wszystkim, a także o przychodzącej z wiekiem zmianie optyki w podróżowaniu rozprawiam z Katarzyną Ciejką, Travelicious, autorką książki "Sztuka pobytu".
Wreszcie się doczekaliście! Oto one! Najnowsze telefony ze stajni nadgryzionego jabłka zachwycają cały świat. Ale czy zachwycają Michała Krasnopolskiego? Czy porywają Grzegorza Sobótkę? Oto jest pytanie! Jeśli nie mogliście się doczekać porównania tych najnowszych słuchawek to jest to odcinek właśnie dla Was. To odcinek napakowany nie tylko technicznymi danymi, ale też naszym ich postrzeganiem. Choć na pierwszym planie są najnowsze modele, pojawia się też niespodziewanie iPhone XS. Wszyscy są tym zaskoczeni. Najbardziej chyba iPhone XS, który raczej spodziewał się znaleźć w muzeum, a nie w rękach redaktora Michała. Jest to również odcinek, który ciężko nam utrzymać w ryzach! A to za sprawą iOS 26, które bardzo wciska się w nasz odcinek! Ale nie przejmujcie się! Wasi ukochani Macoholicy staną na wysokości zadania i opowiedzą Wam wszystko to co powinniście wiedzieć na temat tych nowych zabawek. Zapraszamy!
David (Colin Farrell) i Sarah (Margot Robbie) spotykają się na weselu wspólnych znajomych. Tak mogłaby się zacząć pierwsza lepsza komedia romantyczna. Ale Kogonada, twórca „Columbus” i „Yang”, kręci filmy niebanalne. Tym razem jednak nie udało mu się zabrać widzów w „Wielką, odważną, piękną podróż”. Autorka: Anna Konieczyńska Artykuł przeczytasz pod linkiem: https://www.vogue.pl/a/wielka-odwazna-piekna-podroz-recenzja-filmu
W grupie “Programista na swoim” Andrzej Lisowski zadał pozornie proste pytanie, które wywołało jedną z najbardziej gorących debat na temat ubezpieczeń w branży IT.Wejdź na ubezpieczeniapoludzku.pl i wypełnij formularz kontaktowy aby odebrać bezpłatną kalkulację ubezpieczenia od utraty dochodu dla branży IT.“Jakie polecacie ubezpieczenie OC dla programisty na B2B?”To pytanie błyskawicznie przerodziło się w szerszą dyskusję, gdy Radek Kurek zapytał: “Przepraszam, że się podepnę. A czy ktoś korzysta z ubezpieczenia przed utratą dochodu?”I właśnie w tym momencie zaczęła się prawdziwa jazda, która pokazuje, jak bardzo skomplikowany jest świat ubezpieczeń dla freelancerów.Głosy za ubezpieczeniami od utraty dochoduMarcin Mańkowski bez wahania wskazał konkretne rozwiązanie: “OC programisty jak i ubezpieczenie od utraty dochodu najlepsze w Lloyds – Leadenhall”To polecenie od razu uruchomiło falę pytań o szczegóły, co pokazuje, że temat ten budzi ogromne zainteresowanie wśród programistów.Realistyczne podejście do ubezpieczeńBardzo praktycznie do tematu podszedł Kamil Brak: “obawiam się że pewniejsze jest wrzucanie tej kasy na konto w obligacje”Ta wypowiedź trafiła w sedno dylematów wielu freelancerów – czy lepiej płacić składki ubezpieczeniowe, czy samemu odkładać pieniądze na czarną godzinę?Podobne wątpliwości wyraził Kuba Buda: “zakładam że jak chodzi o samo ubezpieczenie to krew w piach, po prostu podkładka którą zostaje sobie uwzględnić jako koszt”Sceptycyzm wobec wypłat odszkodowańNajbardziej krytyczne głosy dotyczyły realności wypłat z ubezpieczeń. Kuba Kr przedstawił bardzo pesymistyczną opinię:“Każdy z kim rozmawiałem kupuje to ubezpieczenie tylko dlatego że firma dla której pracuje tego wymaga. A ubezpieczyciele sami przyznają że nie wiedzą po co to ludzie kupują skoro to ubezpieczenie nie działa xD”Dodał również: “Najlepszy jest komentarz kogoś na dole że jest niby ubezpieczenie od utraty dochodu… jasne. Już widzę jak komuś płacą 100% jego zarobków co miesiąc…”Andrzej Bil podsumował to bardzo konkretnie: “Co to daje? Nic. Bo na koniec sądzisz się z ubezpieczycielem o kasę, która podobno Ci jest winien”
Cześć! W najnowszym odcinku opowiadam o ogromnej grabieży przeprowadzonej przez Sowietów po II wojnie światowej. Tuż za Armią Czerwoną na zajętych terenach pojawiały się tak zwane trofiejne brygady. Ich jedynym zadaniem było wywożenie wszystkiego, co mogło się przydać w Związku Radzieckim.Kradzież prowadzono na gigantyczną skalę, a odpowiednie rozkazy płynęły wprost z Moskwy i od samego Stalina. Sowieci planowali zabrać na wschód niemal wszystko, aby w ten sposób zrekompensować sobie straty wojenne. Ofiarami rabunku byli nie tylko Niemcy, ale też inne narody Europy Środkowo-Wschodniej. Polska również poniosła ogromne straty.Z zakładów na poniemieckich ziemiach, które po wojnie włączono do Polski, znikało niemal wszystko. Najbardziej ucierpiał Górny Śląsk, ale Sowieci wywozili też maszyny i sprzęt z innych regionów kraju. Na nic zdały się skargi polskich komunistów kierowane do Moskwy. Trofiejne brygady rozkręcały tory, demontowały budynki, wywoziły całe hale produkcyjne. Sprzęt, który trafiał na wschód, często jednak niszczał – radzieckie fabryki nie potrafiły z niego korzystać, a wiele maszyn psuło się już w transporcie.Więcej na ten temat dowiecie się z najnowszego odcinka.
Dr Jarosław Krogulec, ornitolog i dyrektor ds. ochrony przyrody Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, porusza zagadnienia związane z lokalizowaniem farm wiatrowych oraz ich wpływem na ptaki.Wiatraki są bardzo przydatne dla ptaków w pewnym szeroko pojętym zakresie. Natomiast źle ulokowane są potencjalnie niebezpieczne, ale wiemy jak temu zapobiegać.~ mówi ekspert i kontynuuje:W publikacjach naukowych można znaleźć szczegółowe analizy wskazujące, które gatunki ptaków są najbardziej narażone na oddziaływanie farm wiatrowych. Na tej podstawie tworzone są tzw. wskaźniki wrażliwości. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków w ciągu ostatnich trzech lat realizowało program opracowania map wrażliwości dla całego kraju. Dzięki temu wiadomo już, które obszary wymagają szczególnej ochrony, a które są mniej narażone na ryzyko.Zagrożone ptakiDr Jarosław Krogulec wskazuje też, które ptaki są najbardziej narażone na negatywny wpływ farm wiatrowych:To głównie ptaki szponiaste, jak orzeł przedni, orlik grubodzioby czy gadożer. One mają najwyższe wskaźniki wrażliwości.Zwraca też uwagę, że wiele ptaków spośród tego gatunku gnieździ się w obszarach chronionych, co zapobiega ryzyko powstania farm wiatrowych w okolicy ich przebywania. Najbardziej zagrożone są inne ptaki drapieżne, ornitolog wyróżnia m.in. błotniaka łąkowego:To gatunek szczególnie wrażliwy i ważny jako wskaźnik środowiskowy. Dawniej gniazdował w szuwarach, dziś najczęściej zakłada gniazda na polach zbóż i rzepaku, gdzie często powstają farmy wiatrowe. Z tego względu niezbędny jest dokładny monitoring prowadzony według metodyki opracowanej przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, a następnie rzetelna ocena oddziaływania inwestycji na środowisko.Lobby wiatrakowe?Redaktor Konrad Mędrzecki zauważa, że inwestorzy wiatraków mogą nie zważać na ochronę ptaków i ignorować wytyczne dotyczące bezpiecznego rozmmieszczenia farm. Jednak dr Jarosław Krogulec zapewnia, że instytucje ochrony przyrody i organizacje pozarządowe są w stałym kontakci z inwestorami:Firmy przedstawiają swoje uwarunkowania, a organizacje ochrony przyrody wskazują potencjalne zagrożenia i konieczne ograniczenia. Dyskusje prowadzone są zarówno na konferencjach krajowych, jak i w ramach stowarzyszenia Wind Europe na szczeblu międzynarodowym. Wnioski z tych debat mają bezpośrednie przełożenie na kształtowanie przepisów prawnych.Zapytany o to, czy dostrzega realne efekty owych konsultacji, ornitolog odpowiada tak:Kluczowym zabezpieczeniem przy planowaniu farm wiatrowych są strefy buforowe – odpowiednia odległość turbin od gniazd ptaków. Ich wyznaczenie opiera się na całorocznym monitoringu, który pozwala wykryć gatunki szczególnie wrażliwe, jak błotniak łąkowy czy orliki. Dzięki obowiązującym przepisom miejsca gniazd są dobrze znane i objęte ochroną strefową, co sprawia, że zasada ta jest w praktyce konsekwentnie przestrzegana.Na koniec rozmowy, redaktor zapowiada kontynuację tematu i zaznacza, że należy stale monitorować działania inwestorów.
Bez niego nie byłoby ani globalizacji, ani tanich smartfonów, ani sushi w Lidlu. Najbardziej niepozorny z największych wynalazków XX wieku. Zdecydowana większość z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele mu zawdzięcza!Opowiadamy, jak coś tak banalnego, jak metalowy kontener bez żadnej zaawansowanej mechaniki ani elektroniki, kompletnie zmieniło funkcjonowanie całego świata. Ten temat pozwala przy okazji zajrzeć za kulisy:dzisiejszej geopolitykisystemu transportu morskiego - realnego krwioobiegu naszej cywilizacji, o którym bardzo mało wiemy.A wszystko zaczęło się od jednego amerykańskiego kierowcy ciężarówki, którego zirytowało bezczynne czekanie w porcie. ;)00:00 Narodziny legendy9:50 Szczypta historii12:03 Nieznana potęga transportu morskiego17:03 Cieśniny - największy wróg globalizacji21:12 Uzależnienie USA od Europy i Chin24:02 Największe statki świata29:08 Zagubione kontenery33:45 Kontrowersje wokół paliwa35:15 Europa nie taka z tyłuYouTube: https://www.youtube.com/@stacjadywagacjaInne platformy: https://stacjadywagacja.plFB: https://www.facebook.com/stacjadywagacjaInsta: https://www.instagram.com/stacja.dywagacjaProwadzący: Michał Sławiński i Michał PlichtaGrafika: Agnieszka Kosiec-Plichta (https://agakosiec.com)
Gościem najnowszej Melliny jest staduper Paweł Chałupka. Jak sam o sobie mówi: "najbardziej leniwy standuper w Polsce". Skończył to samo liceum co Adam Bodnar o czym dowiedział się od Marcina Mellera. Wiele lat pracował w gastronomii robiąc pizze. Jak sam przyznaje "cieszę się, że już tego nie robię". Chałupka zdradza kuchnię pracy na scenie i zdradza co się dzieje na zapleczu restauracji. Przyznaje, że używki, czasami w dużych ilościach, pomagały przetrwać dzień. Ile prawdy jest w "dodawaniu składników" od wkurzonego kucharza, dlaczego praca w gastro jest tak nudna i jak się spełnia sen o występowaniu na scenie? O tym w najnowszej Mellinie.b
Sprawa nie jest klepnięta i nic nie da się zrobić – podkreśla Anna Bryłka, europosłanka Konfederacji. Jej zdaniem Unia Europejska wciąż stoi przed kluczowym etapem ratyfikacji umowy o Mercosur. To największa umowa handlowa w historii Unii. Negocjacje trwały 25 lat i zakończono je mimo sprzeciwu Francji– przypomina w Poranku Radia Wnet Anna Bryłka, posłanka do Parlamentu Europejskiego. Jak zaznacza, Komisja Europejska forsuje teraz ratyfikację w momencie kryzysu politycznego we Francji.Posłanka tłumaczy, że umowę podzielono na dwie części: polityczną i handlową.Najbardziej niepokojąca jest część handlowa, bo została wyjęta z całości i będzie głosowana większością kwalifikowaną, a nie jednomyślnie. To sposób na ominięcie francuskiego weta– wyjaśnia.Mniejszość blokująca możliwaBryłka zwraca uwagę, że Polska i Francja są przeciwko umowie, a to daje szansę na stworzenie mniejszości blokującej.Potrzeba czterech państw reprezentujących 35 procent ludności UE. Polska i Francja to już duży krok– mówi europosłanka i dodaje, że jeśli dołączyły by Włochy, to wystarczyłby jeszcze jeden mały kraj i sprawa była by jasna.Jest jeszcze czas?Według niej Węgry i Austria wciąż się wahają, a Czechy i Holandia – pogrążone w kampaniach wyborczych – nie zajęły stanowiska.Jest jeszcze czas na walkę. To nie jest przegrana sprawa– podkreśla.Polska polityka zagraniczna i wizyta w USAAnna Bryłka odniosła się też do wizyty Karola Nawrockiego w Białym Domu.To była wizyta udana i ważna. Cieszą słowa Donalda Trumpa, który docenił Polskę jako sojusznika w ramach NATO. Mam nadzieję, że to przyniesie dobre rezultaty, a także stanie się impulsem do przemodelowania polityki zagranicznej polskiego rządu– zaznaczyła.Dodała, że symbolem tego braku spójności jest wciąż nieobsadzone stanowisko ambasadora RP w Waszyngtonie.To duży błąd, że rząd nie chce w tej sprawie ustąpić. Polska potrzebuje ambasadora akceptowanego zarówno przez rząd, jak i przez prezydenta– podsumowała.
Wielkie odliczanie dobiega końca. Już w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego zobaczymy mecz otwarcia sezonu 2025 w NFL, w którym broniący tytułu Philadelphia Eagles zagrają z Dallas Cowboys i maszyna ruszy z impetem. W tym odcinku NFLPG wybieramy te wątki i omawiamy te spotkania, które najbardziej interesują nas w pierwszej kolejce. Czas, aby kurtyna poszła w górę!(0:00) – Wstęp i odliczanka(21:29) – Eagles vs Cowboys(31:43) – Broncos vs Titans(38:00) – Packers vs Lions(46:16) – Bears vs Vikings(53:40) – Bills vs Ravens(1:01:17) – Jaguars vs Panthers(1:09:31) – Ogłoszenia i zakończenieZOSTAŃ PATRONEM: patronite.pl/nflpg
Jak to jest zaczynać od rozwożenia obiadów jako student, a po latach stać na czele firmy, która karmi setki tysięcy pracowników w Polsce i za granicą? Gościem najnowszego odcinka audycji “Biznes bez Lukru” jest Mateusz Tałpasz, założyciel i CEO SmartLunch – przedsiębiorca, którego historia to podręcznikowy przykład wytrwałości, odwagi i wiary w pomysł. “Najbardziej obawiamy się tego, co nam się wydaje, a nie tego, co jest naprawdę” - mówi nasz gość. W szczerej rozmowie opowiada o chwilach zwątpienia, o wspólniku, który odszedł, gdy firma miała zaledwie kilkunastu klientów, i o tym, dlaczego on sam nigdy nie zrezygnował. W środowej premierze znajdziesz lekcje o determinacji, budowaniu kultury organizacyjnej opartej na zaufaniu i proaktywności, a także o tym, jak nie stać się „wąskim gardłem” własnej firmy. To opowieść o przedsiębiorcy, który udowadnia, że kluczowe są nie dziesiątki błędów popełnionych po drodze, lecz kilka właściwych decyzji, które przynoszą dobre rezultaty.Zapraszamy do obejrzenia zapowiedzi #77 odcinka, której premiery wyczekujcie 3 już września ▶️
Ten fantastyczny odcinek zaczynamy od opowieści o tym, czego nie może zrobić Grzegorz. Jest tego trochę i Michał daje to Grzegorzowi odczuć. Usłyszycie o tym, jak redaktor Sobótka ryje mazurskie drogi swoim miękkim ciałem. Co ciekawe, w tej opowieści pojawia się nawet pewien austriacki malarz. Nie wiadomo jak to się stało, ale bardzo dużo wskazuje na to, że po tym odcinku Grzegorz Sobótka mocno skłania się do zakupu nowego Onewheela. Ciężka jesień czeka Waszych ukochanych Macoholików – będzie dużo wydatków. Jeśli ktoś ze słuchaczy chciał kiedyś adoptować sobie Macoholika, to może to być najlepszy moment na to. W ogóle sądzimy, że ten odcinek jest listem miłosnym do Onewheelów oraz tego co dają nam w życiu. W tym odcinku dowiadujemy się też, który z Macoholików jest boazerią, a który parapetem. Dowiadujemy się też, kto jest elfem – ale to w dalszej części odcinka. Rozmawiamy też o zbliżających się nowych produktach firmy Apple. Powiemy Wam, kto czeka na nowego iPhone'a (spoiler alert: nikt), kto nie może się doczekać nowych AirPodsów Pro (spoiler alert: Grzegorz), oraz kogo uczyni bardziej męskim nowy Apple Watch Ultra 3 (spoiler alert: Grzegorza). Pojawia się też funkcja SharePlay, o której już Wam kiedyś opowiadaliśmy, ale Grzegorz po raz pierwszy zaczął używać tej technologii w nowy sposób. Możecie wierzyć bądź nie, ale pojawiają się też czerwone mrówki. Mrówki są tym faktem jeszcze bardziej zaskoczone niż Wy, kochani słuchacze. Najbardziej zaskoczony tymi przeklętymi mrówkami był Grzegorz, który kolejny raz otarł się o śmierć. Odcinek jest jak widzicie napakowany ciekawymi informacjami. Lojalnie Was jednak ostrzegamy: dawno się nie widzieliśmy i to napięcie niestety albo właśnie „stety” można wyczuć w tym odcinku. Na koniec jest niemożliwa misja w kąciku kulturalnym. Zapraszamy.
Sierpień to u nas czas podsumowań. W dzisiejszym odcinku wylewamy żale i prowadzimy autoterapię. Zapraszamy do słuchania. Przy okazji czemu by nie polubić naszej stronki na Facebooku i nie zasubskrybować naszego kanału na Youtubie? Zachęcamy. MP3 do POBRANIA
Ekspert w dziedzinie polskiego atomu w rozmowie z Katarzyną Adamiak krytykuje prezesa Rafała Kasprówa za sugestię, że w energetyce jądrowej ekspertów może zastąpić sztuczna inteligencja.Najbardziej mnie wzburzyło uznanie, że eksperci są do niczego niepotrzebni, że wszystko załatwia sztuczna inteligencja– mówi profesor.Sztuczna inteligencja powiela to, co dominuje w sieci. Jak dominuje fałsz, odpowiada fałsz– dodaje i wyjaśnia, że bez rzetelnych, aktualnych danych algorytmy mogą jedynie wzmacniać błędne informacje.Kontrowersje wokół BWX300Wykładowca AGH, jako przykład podaje projekt reaktora BWX300:Ten projekt został po raz pierwszy pokazany publicznie w 2019 roku. Ale już w 2020 roku zwiększono dwukrotnie średnicę budynku reaktora z 20 do 40 metrów – cztery razy większa kubaturaRozmówca Katarzyny Adamiak zauważa, że musiało to znacznie zwiększyć koszty. Jednak do dziś General Electric Hitachi nie zaktualizował danych dotyczących kosztów projektu.Brak transparentności i rola inwestorówGość Poranka Wnet krytykuje też sposób prowadzenia projektu:General Electric Hitachi i również pan prezes Kasprów, przez brak transparentnych działań, wprowadzają opinię publiczną w błądW jego ocenie, w energetyce jądrowej obowiązuje szczególna przejrzystość, a obecny brak jawności „razi w oczy”. Porusza także temat finansowania nauki przez firmy związane z projektami:Wyrażenie swojej opinii wbrew pieniądzom jest bardzo trudne– zauważa i dodaje, że presja finansowa i zależność od sponsorów ogranicza niezależność naukowców.Innowacje bez norm i certyfikacjiProf. Ludwik Pieńkowski odnosi się też do doniesień o planach zastąpienia żelbetu w konstrukcji obudowy bezpieczeństwa reaktora innowacyjnymi płytami stalowo-betonowymi:Nie ma żadnych norm na to, w jaki sposób takie płyty zastosować do budowy barier ciśnieniowych. A w tym projekcie obudowa bezpieczeństwa ma być właśnie z takich płyt– podkreśla i kontynuuje:Proces certyfikacji idzie na piechotę, krok po kroku. To musi trwać długo i musi drogo kosztować.Źródła finansowaniaOdnosi się też do planów Michała Sołowowa, który chce publicznego finansowania budowy floty ponad 20 reaktorów BWX300:Dzisiaj konkurencyjny wybór jakiegoś projektu reaktorów jest kompletnie niemożliwy. (…) Sołowow namawia nas, Polaków, na kupienie kota w worku.Przypomina, że pierwsze takie instalacje powstaną – jeśli dobrze pójdzie – dopiero w latach 30, a może być tak, że nie powstaną nigdy.Na zakończenie profesor podkreśla, że priorytetem jest nowelizacja prawa o wydawanie decyzji środowiskowych i lokalizacyjnych:Zanim wybierzemy technologię… mamy czas na to. Natomiast nie mamy czasu na zlokalizowanie i przekonanie środowisk, że tu będzie elektrownia jądrowa.
#ksiądz #kłamstwo #świętość #Bóg #Jezus #święty #tysam #uczynki #zbawienie #kk #sakramenty #kościół #IPP #CoCiPomoże Zacznij wspierać ten kanał, a dostaniesz te bonusy: https://www.youtube.com/channel/UCUZ9x49ZuhZt1QVJafMy5rA/join
Czy naprawdę da się uspokoić świat mantrowaniem? Om?***Pod płotem pętało się 12 szczeniaków. Suka była tak bardzo niczyja i tak dzika, że nikt jej nie widział. Urodziła 12 szczeniąt przypominających kaukazy i husky, a dwa były najmniejsze i niespodziewanie inne. Jeden biały. Drugi w kolorze pustynnego piasku. Były czyste, bo urodziła je na obrzeżach gospodarstwa we wsi Kierzki, w jakiejś starej, ale dobrze utrzymanej piwnicy. Zimą. Pieski zaczęły wyłazić z zapomnianej piwnicy przy płocie - w marcu . I wtedy ludzie się zorientowali, że tu są. I dali ogłoszenie. Bo nikt ich przecież tu sobie nie życzył.Byłam jedną z pierwszych, które dojechały pod ten płot i boję się zapytać, ile z tych piesków znalazło jakąś życiową przystań. Szukałam małej miłej suczki. Ale gdy zobaczyłam tę czeredkę psiaków, wiedziałam, że przynajmniej jednego mogę uratować. Najbardziej ruchliwy i jednocześnie nieporadny był piesek w kolorze piasku ugryzł sznurówkę mojego buta. Nie był i nie będzie małą, miłą suczką.O , teraz ma prawie 7 miesięcy. Rośnie w tempie zastraszającym…łapy wciąż ma jak bernardyna, urodę Goldena, a charakter… tak tu jest najciekawiej. Tu na arenę wchodzi mistyka.Ponieważ był najmniejszy z miotu, suka miała mało pokarmu, to walczył o wszystko całym sobą. I tak mu zostało. Kiedy go wzięłam dał mi popalić pierwszej nocy, bo malutki taki wył prawie non stop jak trąba Jerychońska. Zabrany do auta, w celu dowiezienia go do super fajnej życiowej przystani - szczekał, wył, piszczał i wyrywał się z zamknięcia przez prawie dwie godziny. Bez przerwy.I tak mu zostało.Jest piękny i ciągle ma otwartą paszczę. maniakalnie podgryza najbliższych mu ludzi, bo ich kocha i to m pasuje. nie zabawki. nie kości. Nie tam inne wynalazki…. ludzie. Ludzie są super do podgryzania.Kiedy ludzie się nie godzą na taki porządek rzeczy. Złości się. I szczeka.Oczywiście jest tresura, siadanie, podaj łapę, smaczki i zamykanie w kojcu gdy traci kontrolę nad tym szaleństwem, i realizowanie wszystkich dobrych rad fachowcówAle Gutek - i tak życzy sobie bezpośredniego kontaktu z człowiekiem. I żeby pozwolił się człowiek podgryzać. Więc pewnego dnia, gdy jego psia ekscytacja znienacka zaczęła pikować, z powodu tego że przy stole siedziało kilkoro ludzi, a na stole stało kilka smakowitych rzeczy i Gutek się rozszalał na maksa.I spuściliśmy mu mantrę, mantrą.Gutek się wycofuje wobec siły dźwięku. Trochę się uspokaja.Ciekawa jestem co myślą o nas sąsiedzi?Zatem - mantrowanie uspokaja psią ekscytację, rzecz to sprawdzona, chociaż działanie nie jest mocno długodystansowe.Czy Gutek z tego szaleństwa wyrośnie, oto jest pytanie, które wraca jak mantrowanie.Się zobaczy.PS. Alexandra Horowitz "W głowie psa. Co psy widzą, czują i wiedzą" (Inside of a Dog: What Dogs See, Smell, and Know). Cóż - czy da się uspokoić świat mantrowaniem?Teoretycznie - owszem!.Praktycznie - sprawdźmy na sobie i na naszym, najbliższym świecie ;)@milka.malzahn
Ethan Couch trafił na pierwsze strony gazet, gdy spowodował tragedię. Jeszcze głośniej zrobiło się o nim, gdy zaczął się bronić...Instagram @konradshymanskyhttps://www.instagram.com/konradshymansky/Autor podcastuKonrad SzymańskiOpracowanieRafał GałązkaŹródła: https://ntpd.eu/DgzEbkontakt/współpraca: codypresents@gmail.com
Eleganckie spodnie damskie palazzo latem 2025 roku zachwycają też w denimowej odsłonie. Jeansy palazzo na co dzień nosimy z płaskimi butami. Jak tworzyć stylizacje na upał i na deszcz?Autorka: Paulina BergesArtykuł przeczytasz pod linkiem: https://www.vogue.pl/a/spodnie-palazzo-na-lato-jeansy-swietnie-wygladaja-z-plaskimi-butami-digitalsyndication
Kto jest idealnym celem dla polityków i religijnych przywódców? Zapytaliśmy ulicy. Pastor Paweł Chojecki w swoim nauczaniu pokazuje, kto i dlaczego staje się marionetką w rękach władzy: https://youtube.com/live/ivRX72f6OVA Sprawdź, czy nie chodzi też o ciebie! #IPPTV #IPPSonda #władza #kler #naród #Biblia ----------------------------------------------------
Jeżeli podoba Ci się odcinek możesz nas wesprzeć w serwisie
Miliony Polek i Polaków nabierają się dziś na propagandę, której scenariusz wygląda jak z taniego thrillera klasy B, ale niestety... kręci ją Konfederacja, wspiera PiS, a coraz częściej dokleja się do niej reszta klasy politycznej a nawet Rząd, który właśnie wznowił kontrole graniczne a wcześniej wspierał chaos pozwalając bandom narodowców zastępować Straż Graniczną… Może to nie chaos, tylko… spryt? Może rząd nie pozwala na "patrole obywatelskie" z głupoty, tylko z przebiegłości? Może to nie bierność, tylko misterna socjotechnika, która ma pomóc stworzyć listę najbardziej radykalnych z radykalnych, najgłupszych z głupich i najbardziej podatnych na TikTokową dezinformację? Nie podjerzewam ich o to niestety ale historia zna podobne przypadki o czym niżej… Fejkowe filmy z TikToka, nagrania sprzed lat, czasem z Grecji, czasem z Maroka, przerabiane tak, by wyglądało, że „tłumy migrantów szturmują polską granicę” od strony... Niemiec Albo że Niemcy „przywożą ich ciężarówkami” i „zsyłają” na Polskę. Brzmi znajomo? Tylko że to nie rzeczywistość, tylko najnowszy sezon serialu "Propaganda, której nie powstydziłby się Sputnik i RT". A może właśnie powstydziłby się… bo rosyjska propaganda patrzy na to i mówi: „Dobre! Brawo, Konfederacja! To dokładnie nasz cel!” Przypomnijmy: Rosja marzy o tym, żeby odciąć Polskę od zachodu, zburzyć zaufanie do Unii Europejskiej i przesunąć granicę „cywilizacji” z Bugu na Odrę. Tak, żebyśmy zostali na uboczu – sam na sam z Kremlem. I teraz pytanie do Was: czy to przypadek, że narracja Konfederacji idealnie pokrywa się z narracją rosyjską? Czy to naprawdę tylko „patriotyzm inaczej”? A może jednak ktoś tu jest – jak to się ładnie mówi – pożytecznym idiotą I tak oto, karmieni lękiem, fake newsami i narodowym bełkotem, niektórzy Polacy ruszyli na granicę… własną misję patrolową. Tak, to nie żart. Powstały patrole obywatelskie, które: – nie mają żadnych uprawnień, – nie mogą nikogo zatrzymać, – nie reprezentują żadnych służb, – a mimo to nękają ludzi na przejściach granicznych, często w sposób agresywny, chamski i na pograniczu przemocy.I wiecie co? Jestem – jak wielu z Was – wściekły, że nikt tego nie powstrzymuje. Rząd, straż graniczna, policja? Zero reakcji. Aż trudno nie pomyśleć: czy to głupota? A może… przebiegłość? Bo żeby nie zwariować, zaczynam dopuszczać inną wersję: Może to wszystko to nie bezczynność, tylko GENIALNY plan? Może rząd pomyślał:"Dobra, skoro i tak prawie wszyscy wierzą w te fejkowe nagrania, to rzućmy temat 'patroli obywatelskich' i zobaczmy, kto pierwszy ubierze mundur, weźmie latarkę i pojedzie bronić Polski przed niewidzialnymi migrantami."Może to była taka operacja "ŚLEDŹ i WÓDKA", wersja 2.0. Pamiętacie KLASYKI GŁUPOTY, CZYLI JAK POLICJA NABIŁA PRZESTĘPCÓW W BUTELKĘ: Wielka Brytania – wysyłali ściganym listami gończymi przestępcom zaproszenia do "odebrania darmowego telewizora" , a zamiast telewizora dostali kajdanki Brazylia – "festiwal kibica" dla pseudokibiców. Żeby wyczyścić stadiony z patusów przed mistrzostwami zaprosili ich wszystkich na darmową imprezę weszli na stadion, wyjechali w radiowozach Polska, Łódź (2006) – promocja „śledź + wóda” Policja rozsyłała poszukiwanym przestępcom zaproszenia na darmową wódkę i śledzika przyszli po rybkę i kielicha, wyszli w kajdanach Może właśnie patrole graniczne to taki sam numer – tylko zamiast śledzia, dali im... strach. I fejkowe newsy. Tanie i skuteczne. Zatem zanim się zdenerwujesz, może się uśmiechnij. Może nie jesteśmy świadkami porażki państwa... tylko najtańszej w historii prowokacji policyjnej, która tworzy katalog: "Najbardziej głupi, najbardziej agresywni, najbardziej podatni na nacjonalistyczną histerię – edycja 2025" Daj znać w komentarzu: Czy to czysty absurd… czy jednak przemyślana socjotechnika? I ilu jeszcze "obrońców granicy" mieści się w jednym TikToku?#Propaganda #Konfederacja #FejkNews #GranicaAbsurdów #PatroleObywatelskie #RosyjskaNarracja #StopDezinformacji #Socjotechnika #FakePatriotyzm #granice
Cyprian Iwuć opowiada o swojej decyzji przeprowadzki na Maltę oraz o tym, jak fundamentalnie zmieniło to jego podejście do życia i prowadzenia biznesu. Przedsiębiorca szczerze dzieli się procesem decyzyjnym, który doprowadził go do opuszczenia Polski i rozpoczęcia nowego życia w słonecznym kraju.Cyprian wyjaśnia, jak prowadzenie zdalnego, międzynarodowego biznesu umożliwiło mu swobodę wyboru miejsca zamieszkania. Jego przemyślenia na temat jakości życia są niezwykle inspirujące - zadał sobie pytanie, dlaczego miałby mieszkać w kraju z gorszą pogodą, skoro może przenieść się tam, gdzie jest słonecznie przez większość roku.Szczególnie interesujący jest wątek dotyczący edukacji syna. Cyprian chciał, aby jego dziecko miało możliwość naturalnego przyswojenia języka angielskiego, co było jednym z kluczowych czynników przy wyborze Malty jako nowego domu. Opowiada, jak angielskojęzyczna, międzynarodowa szkoła stała się centrum społeczności jego rodziny.Najbardziej wartościowym elementem tej rozmowy jest refleksja Cypriana na temat zmiany priorytetów. Przyznaje, że w Polsce zaczynał wpadać w pracoholizm, podczas gdy życie na Malcie nauczyło go większego balansu i dystansu do ambicji zawodowych. Mówi wprost: "Nabrałem dużo większego dystansu do ambicji zawodowych przez bycie na Malcie. Uczyłem się odmawiać."Ta inspirująca historia pokazuje, jak zmiana otoczenia może prowadzić do głębokiej transformacji osobistej i zawodowej, przypominając, że projektowanie swojego życia to znacznie więcej niż tylko sukces zawodowy.#ZaprojektujSwojeŻycie #CyprianIwuć #ŻycieNaMalcie #WorkLifeBalance #DigitalNomad #PrzeprowadzkaNaMaltę #MiędzynarodowyBiznes #ZdalnyBiznes #LifestyleDesign #Przedsiębiorczość #ZmianaStyluŻycia #EdukacjaDzieci #BalansŻyciaPracy #Pracoholizm #ŻycieZaGranicą #TransformacjaŻyciowa przeprowadzka na Maltę | zmiana stylu życia | balans życia i pracy | przedsiębiorczość | zdalna praca | edukacja dzieci | międzynarodowe szkoły | pracoholizm | transformacja życiowa | Cyprian Iwuć | życie za granicą | priorytetyzacja | jakość życia | środowisko anglojęzyczne | podejmowanie ryzyka
Cyprian Iwuć ujawnia niezwykle osobistą i wstrząsającą historię konfrontacji z własną matką. Przedsiębiorca z niezwykłą szczerością opowiada o tym, jak po latach braku kontaktu, matka, której nie widział od kilkunastu lat, postanowiła pozwać go o alimenty. Po przeczytaniu artykułu o sukcesie jego firmy sprzedającej skarpetki, zażądała 25 000 złotych miesięcznie.Cyprian opowiada o szoku, jakiego doznał, gdy odebrał list z sądu podczas załatwiania spraw pogrzebowych po śmierci babci. Jego relacja z sali sądowej jest jednocześnie przejmująca i niewiarygodna - gdy sędzia zapytała matkę o powód tak wysokich roszczeń, ta odpowiedziała: "Bo wyczytałam artykuł, że mój syn sobie dobrze radzi, to chciałabym zacząć żyć jak matka milionera".Ta historia pokazuje nieoczekiwane, ciemne strony sukcesu i rozpoznawalności. Mimo że sprawy sądowe ostatecznie zakończyły się na korzyść Cypriana, doświadczenie to kosztowało go ogromny stres. Najbardziej wzruszający moment następuje, gdy przedsiębiorca wyjaśnia, że dzieli się tą historią, bo takie sytuacje są często ukrywane ze wstydu, choć on sam nie zrobił nic złego.Fragment ten rzuca również światło na skomplikowane relacje rodzinne i przypomina, że za każdym sukcesem biznesowym stoi człowiek z własną, często trudną historią życiową.#ZaprojektujSwojeŻycie #CyprianIwuć #TrudneRelacje #CenaRozpoznawalności #HistoriaSukcesu #RelacjeRodzinne #PrawdziweHistorie #PrzedsiębiorczośćWPolsce #ProblematyczneRelacje #CenaPopularności #ProcesSądowy #TrudnaMiłość #HistoriaŻyciowa #CiemnaStonaSukcesu #RainbowSockspozew o alimenty | matka milionera | Cyprian Iwuć | trudne relacje rodzinne | cena sukcesu | rozpoznawalność | przedsiębiorczość | sprawa sądowa | Rainbow Socks | historia życiowa | zerwane więzi | 25 tysięcy złotych | ciemna strona popularności | życie przedsiębiorcy | szczerość
Pedro Pascal po prawie 20 latach grania epizodycznych ról stał się najbardziej rozchwytywanym aktorem w Hollywood, nowym ulubieńcem widzów i internetowym daddy. Jak tego dokonał? Autorka: Julia Właszczuk Artykuł przeczytasz pod linkiem: https://www.vogue.pl/a/pedro-pascal-gra-o-tron-narcos-the-mandalorian-the-last-of-us-fantastyczna-4-pierwsze-kroki
#Jezus #człowiek #kościół #kk #kościółkatolicki #Biblia #zbawienie #prawda #ksiądz #prawda #shorts Zacznij wspierać ten kanał, a dostaniesz te bonusy: https://www.youtube.com/channel/UCUZ9x49ZuhZt1QVJafMy5rA/join
Gościem najnowszego odcinka podcastu Raport Międzynarodowy jest prof. Cezary Kościelniak, filozof i kulturoznawca z Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Specjalizuje się on również w temacie Kościoła katolickiego, zatem przedmiotem rozmowy było znaczenie pontyfikatu papieża Franciszka oraz nadchodzące konklawe. Witold Jurasz i Zbigniew Parafianowicz zaczęli rozmowę od pytania o okoliczności abdykacji papieża Benedykta. Cezary Kościelniak jednoznacznie stwierdził, że Benedykt przegrał z kurią rzymską, z którą nie do końca uporał się również w jego ocenie papież Franciszek. Odpowiadając na pytanie: kto tak naprawdę rządzi Kościołem - wierni, papież, kuria czy może kardynałowie - ekspert udzielił niejednoznacznej odpowiedzi, wskazując wszelako na to, iż siła kurii jest niezmiennie ogromna. Żaden papież nie jest w stanie rządzić jednoosobowo Kościołem katolickim, będąc w sporze z hierarchią, a szczególnie z kardynałami i arcybiskupami z Watykanu. Odpowiadając na pytanie: kto najprawdopodobniej zostanie kolejnym biskupem Rzymu, gość podcastu zauważył, że nadchodzące konklawe będzie jednym z najmniej przewidywalnych w historii. Należy skupić się nie tyle na konkretnych nazwiskach, co na poszczególnych stronnictwach w ramach instytucji i reprezentowanych przez nich wizjach Kościoła. Cezary Kościelniak stwierdził, że możliwe są trzy wyniki konklawe, pierwszym z nich byłoby zwycięstwo konserwatystów i wybranie papieża, którego umownie nazwalibyśmy Janem Pawłem III. Drugim - tryumf liberałów i postępowców, wówczas papieżem zostanie Franciszek II. Trzecim potencjalnym rozwiązaniem byłaby dominacja frakcji dyplomatów, którzy wybiorą Jana XXIV. Najbardziej prawdopodobnym kandydatem tej ostatniej grupy jest obecny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej - kardynał Pietro Parolin. Tematem rozmowy była również kwestia wpływu mocarstw na konklawe i tego, gdzie bije serce Kościoła. Cezary Kościelniak inaczej niż większość komentatorów, którzy widzą przyszłość Kościoła w Afryce, zwraca uwagę na znaczenie Kościoła azjatyckiego. W tym kontekście ekspert bardzo wyraźnie zaznaczył ożywiony dialog Stolicy Apostolskiej z komunistycznymi Chinami.
23 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Z tej okazji na portalu RMF24.pl sprawdzamy m.in., jak czytać więcej książek naraz, w jaki sposób bawić się książkami oraz po jakie tytuły sięgnąć. Pomogą nam w tym eksperci - Tola i Zuza z kanału Zaksiążkowane oraz ich rodzice Gosia i Daniel z kanału Literaccy. Łącznie zaczytaną rodzinę śledzi w serwisie YouTube prawie 300 tys. osób.
W nowym odcinku programu naTemat Polityki zapraszam Was do Gdańska, gdzie odbyły się konsultacje społeczne. Po ośmiu latach od odgórnej zmiany nazwy ulicy mieszkańcy zostali zapytani o zdanie: okazało się, że nadal nie chcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako patrona. Nadal, bo od początku protestowali przeciwko temu, by rząd PiS – rękami wojewody – urządzał ich podwórko w hołdzie bratu prezesa. Jednak to, że 51 proc. głosujących chce innej nazwy ulicy, nie oznacza, że dojdzie do zmiany. Choć brzmi to paradoksalnie, po niemal 1,5 roku po odsunięciu PiS od władzy de facto nadal rządzi PiS. I to od niego zależy nazwa ulicy w Gdańsku. Dlaczego? Zapraszam na materiał.
Sezon na debaty ruszył z kopyta. Nie powiemy, nam w to graj — im więcej debat, tym lepiej. Jesteśmy wyposzczeni, bo przez lata lider PiS Jarosław Kaczyński unikał debat wyborczych, przez co kampaniom brakowało elementów batalistycznych. Teraz batalistyki jest aż nadto — przed piątkową debatą w Końskich, organizowaną przez sztab Rafała Trzaskowskiego, doszło wręcz do burd. Ludzie Trzaskowskiego twierdzą, że główne role odegrali sympatycy Karola Nawrockiego. Rękoczyny wisiały w powietrzu, na szczęście skończyło się tylko na przepychankach i wiązankach wyzwisk. Sztab Trzaskowskiego złożył w poniedziałek doniesienie do prokuratury w tej sprawie, oskarżając o łamanie prawa m.in. przedstawicieli Telewizji Republika — co bardziej krewcy reporterzy tej stacji rzeczywiście wdali się w awanturę z ochroną, która pilnowała wejścia na debatę Trzaskowskiego. Od złożenia doniesienia było już niemal pewne, że Trzaskowski zbojkotuje kolejną debatę w Telewizji Republika, zaplanowaną na poniedziałkowy wieczór. Wcześniej krążyły pogłoski, że kandydat KO przygotowuje niespodziankę dla prawicy i nagle wparuje na debatę, skrojoną tak, aby pomóc Karolowi Nawrockiemu. Nie przyszedł, przez co Nawrocki stracił naturalny cel ataków — podobnie zresztą jak pozostała dziewiątka uczestników debaty. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” wchodzą za kulisy wydarzeń w Republice i analizują starcia między tymi, którzy przyszli na debatę. Najbardziej brutalnie starli się Hołownia z Mentzenem — i to nie jest przypadek. Ale niełatwo miał także Nawrocki, atakowany przez Mentzena (delikatnie i zachowawczo, żeby nie palić mostów), Brauna (twardo, bo za kwestie żydowskie i ukraińskie) i Zandberga (sprytnie, bo za podatki, o których Nawrocki nie ma pojęcia). Mimo sprzyjających warunków, stworzonych przez Republikę, pan Karol potwierdził, że jest człowiekiem z drewna — kandydatem wyjątkowo opornym na obróbkę.
Do 70% rozwodów w Polsce dochodzi z inicjatywy kobiet. Dlaczego? Dzisiaj o rozwodzie, podziale majątku, intercyzie (która, uwaga, nie jest tylko dla najbogatszych), testerkach wierności i alimentach na byłego współmałżonka rozmawiam z adwokat Katarzyną Bórawską, która przez ostatnich 8 lat przeprowadziła 728 spraw.subskrybuj kanał: https://www.youtube.com/@natalia_kusiak IG: www.instagram.com/nataliakusiak o mnie: https://www.nataliakusiak.comPatronite: https://patronite.pl/pierwszarandka
Pierwszym tworzywem sztucznym był celuloid. Wynaleźli go bracia Hyatt, a kierował nimi lęk, że na świecie zabraknie… kości słoniowej, a więc klawiszy do fortepianów, kul bilardowych i innych przedmiotów codziennego użytku. Kiedy powstały inne sztuczne polimery, ludzkość zachłysnęła się plastikiem. Lekki, wytrzymały materiał, któremu można nadać dowolny kształt – to był przełom w wielu dziedzinach. – Plastik dla materiałoznawcy jest tak naprawdę cudownym materiałem – opowiada dr hab. inż. Sandra Paszkiewicz, prof. Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technicznego.***Linki do serialu "Próg bólu" na Spotify - https://open.spotify.com/show/3rje2tJUupXjc7epjAchHCna Apple Podcasts - https://podcasts.apple.com/us/podcast/próg-bólu/id1806094116na TOK FM - https://audycje.tokfm.pl/premium/promo/progbolurn***Rozmawiamy dziś o „klasycznym” plastiku z ropy i możliwościach jego zastąpienia. No właśnie, bo pewnych spraw w tym zachwycie nie przewidziano: że plastik naprawdę będzie BARDZO wytrzymały, czyli będzie się niezwykle długo rozkładał. Trudno było też wyobrazić sobie, jak bardzo masowe stanie się to rozwiązanie. – To, co nam najbardziej przeszkadza, to ilość opakowań, która jest wyrzucana i każdego dnia trafia na wysypisko śmieci – tłumaczy prof. Paszkiewicz. Czyli największym problemem jest plastik jednorazowy i to, że wiązania między cząsteczkami węgla są w plastiku tak silne, że nie rozłożą ich żadne bakterie. Część potrafimy zrecyklować (ale robi się przez to droższy, a więc mniej popularny wśród konsumentów), część podlega tzw. recyklingowi energetycznemu (czyli jest spalana, by odzyskać energię – w profesjonalnych spalarniach z filtrami itd., nie w domowych piecach!). Stąd próby stworzenia alternatywy. Najbardziej popularną jest PLA, czyli polilaktyd, biodegradowalny polimer tworzony np. z kukurydzy. Naukowcy eksperymentują z różnymi półproduktami: liśćmi palmowymi, awokado, trzciną cukrową, a nawet syropem klonowym. Kluczowe, by półprodukt był pełen cukru. – Wszędzie, gdzie jest cukier, można by przerobić [na biopolimer], tylko trzeba by zobaczyć, na ile ta produkcja jest wydajna – opowiada materiałoznawczyni. Bo na razie potrzebnych jest 10 ton ziarna kukurydzy, żeby wyprodukować tonę polilaktydu. Do tego trzeba doliczyć koszty wody, środków ochrony roślin, transportu itd. – Ropa naftowa może być na razie niestety bardziej ekologiczna od kukurydzy – wskazuje prof. Paszkiewicz. Ale nie można składać broni: – Chcemy uzyskać taki materiał, który byłby i barierowy, i się rozkładał. I nad tym pracuje m. in. prof. Paszkiewicz razem ze swoim zespołem.Naukowczyni wskazuje też, że trzeba lepiej dobierać opakowania do produktów. – Jeżeli dany materiał dość szybko się rozkłada, to dajmy go do produktów spożywczych, które mają krótki termin przydatności. A nie polistyren, który rozkłada się przez 600 lat, wykorzystujemy do zapakowania serka wiejskiego, którego termin ważności mija po kilku tygodniach.Odcinek powstał w Szczecinie, w ramach XIV. podróży Radia Naukowego. Podróże są możliwe dzięki wspierającej nas społeczności Patronek i Patronów. Tutaj możecie do nich dołączyć: https://patronite.pl/radionaukowe#współpraca
Jeżeli podoba Ci się odcinek możesz nas wesprzeć w serwisie Patronite.pl:
Gościem najnowszej Melliny jest legenda mieszanych sztuk walki Joanna Jędrzejczyk. Dziś to prężna bizneswomen na sportowej emeryturze. „Chce pracować i cieszyć się życiem” mówi w rozmowie z Marcinem Mellerem. Jędrzejczyk mówi co myśli o homoseksualistach w sportach walki, jakie jest jej podejście do Kościoła i czy osoba wierząca może popierać Strajk Kobiet.Jędrzejczyk mówi o swoje przyszłości i dlaczego jej siostry nie poszły w jej ślady. Posłuchaj!
O tym, jak obraziłam się na telefon, o papierowych mapach i o toksynach z mózgu, czyli o trendzie cyfrowego minimalizmu, który postanowiłam przetestować. Książki, które przeczytałam w tym temacie i wątków dookoła niego: Najbardziej polecam: „Wyloguj swój mózg” Anders Hansen„Złodzieje. Co okrada nas z uwagi” Johann Hari„Cyfrowy minimalizm” Cal Newport„Praca głęboka” Cal Newport „Niewolnicy dopaminy. Jak znaleźć równowagę w epoce obfitości” Anna Lembke- fajna, nie pomylić z tą poniżej, bo tamta jest słaba——„Dopaminowy detoks. Jak pozbyć się rozpraszaczy”- to ta słaba„Ekonomia uwagi. Jak nie przescrollować sobie życia?” Joanna Glogaza „Atomowe nawyki” James Clear „Skuszeni. Jak tworzyć produkty kształtujące nawyki konsumenckie” Nie Eyal Mężczyzna o imieniu Aza, który stworzył kod niekończącego się scrollowania to Aza Raskin. Nazwisko psychologa, którego nie umiałam odczytać to Mihály Csíkszentmihályi.Aplikacja do śledzenia swojego użycia mediów i telefonu: Opal Aplikacja do uproszczenia telefonu: Dumbphone Aplikacja do blokowania insta, która mi się nie sprawdziła: One sec Aplikacja-tinder dla zdjęć w telefonie: Picnic Aplikacja organizująca dzień: Structured
Patryk Vega wraca na duży ekran z filmem 'Putin', mieliśmy okazję porozmawiać tuż przed jego premierą. Co się w tym filmie udało, a co niekoniecznie? Jakiego Putina chciał pokazać światu Vega? Jakie ma plany na przyszłość? Co do tego wszystkiego ma Bóg? Zapraszam.
