POPULARITY
Categories
Od bardzo dawna zabieraliśmy się za temat filmów, których wyniki finansowe dowodzą, że jako ludzkość nie zasługujemy na dobre rzeczy. To dzieła, które w kinach straciły pieniądze, a potem zyskały status kultowych klasyków. Niektóre są prawdziwymi arcydziełami, inne po prostu były na tyle pomysłowe, że żałujemy, że nie wzbudziły większego zainteresowania. Rozmawiamy o tym, do których z nich warto wrócić.Wspominamy o filmach (w tym honorable mentions):- „Dredd” (2012)- „Pacific Rim” (2013)- „Jupiter: Intronizacja” („Jupiter Ascending”, 2015)- „Matrix Zmartwychwstania” („The Matrix Resurrections”, 2021)- „Tylko kochankowie przeżyją” („Only Lovers Left Alive”, 2013)- „Na skraju jutra” („Edge of Tomorrow”, 2014)- „Trzy tysiące lat tęsknoty” („Three Thousand Years of Longing”, 2022)- „Blade Runner 2049” (2017)- „Luca” (2021)- „The Flash” (2023)- „Robin Hood: Początek” („Robin Hood”, 2018)- „Król Artur: Legenda Miecza” („King Arthur: Legend of the Sword”, 2017)
Jan 7,37-44 (37) A w ostatnim, wielkim dniu święta Jezus stanął i głośno zawołał: Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie do Mnie i pije. (38) Kto wierzy we Mnie, jak głosi Pismo, z jego wnętrza popłyną rzeki wody żywej. (39) To zaś powiedział o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w Niego uwierzyli. Duch bowiem nie zstąpił jeszcze na ludzi, gdyż wciąż nie dokonało się uwielbienie Jezusa. (40) Po tych słowach niektórzy wśród tłumu zaczęli mówić: To jest naprawdę ten Prorok. (41) Inni utrzymywali: To jest Chrystus. A jeszcze inni powątpiewali: Czy Chrystus ma przyjść z Galilei? (42) Przecież samo Pismo stwierdza, że Chrystus będzie pochodził z rodu Dawida i z Betlejem, miasteczka, w którym Dawid mieszkał. (43) I tak, właśnie z Jego powodu, doszło wśród nich do rozłamu. (44) Niektórzy chcieli Go nawet schwytać, ale nikt nie tknął Go palcem. Nauczanie z dnia 16 listopada 2025
„Historia kobiet w 101 przedmiotach” Annabelle Hirsch to więcej niż zbiór pokaźnej liczby przedmiotów towarzyszących kobietom tak w przeszłości, jak w teraźniejszości. Niektóre obiekty są kamieniami milowymi historii, rewolucyjnymi urządzeniami, które na dobre odmieniły nasze codzienne sposoby życia. Inne z pozoru wydają się nieistotne, ale szybko pokazują swoją ogromną siłę. Autorka zebranym rzeczom przygląda się z wrażliwością, błyskotliwością, niekiedy też z ciętym humorem, zapraszając czytelniczkę lub czytelnika do fascynującej podróży śladami kobiet. Autorka: Karolina Broda Artykuł przeczytasz pod linkiem: https://www.vogue.pl/a/historia-kobiet-w-101-przedmiotach-annabelle-hirsch-recenzja
Szef Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego Wojska Polskiego o wielkim zainteresowaniu szkoleniami wojskowymi, o powszechnym poborze wojskowych, bezieczeństwie Polski, przygotowaniu polskiej armii, pokoleniu Z w wojsku
Wykład Bartosza Popczyńskiego w ramach cyklu Spotkania z przyrodą. Czternasta część o inwazyjnych gatunkach obcych [12 listopada 2025 r.]W kolejnym spotkaniu z inwazyjnymi gatunkami obcymi przyjrzymy się bliżej gatunkom, które przybyły do Polski z niedaleka, bo z naszego kontynentu, z Europy. Niektóre z nich rozpoczęły skuteczną ekspansję całkiem niedawno, ale cały czas zwiększają swój zasięg na skutek chociażby zmian klimatycznych. Warto się im przyjrzeć z bliska, do czego serdecznie zachęcamy.Bartosz Popczyński - leśnik i edukator przyrodniczy, od kilku lat prowadzący wykłady dla Wszechnicy, pasjonat przyrody i jazdy na rowerze. Edukator Centrum Edukacji Przyrodniczo-Leśnej Lasów Miejskich - WarszawaPierwszy wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/NGECmZ7YKWUDrugi wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/zf3FNeVuz-sTrzeci wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/eUy6owwQNmYCzwarty wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/MzSRP5NTyYcPiąty wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/R-5xP2kKCPASzósty wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/hTsulYwjoAgSiódmy wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/2GKyF-Lx7eUÓsmy wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/QrusqFScK98Dziewiąty wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/5rLbdwbWwJ4Dziesiąty wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/prLyaOBvwoUJedenasty wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/Gx1QC1uN4QYDwunasty wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/hq1QjXNih3MTrzynasty wykład o inwazyjnych gatunkach obcych: https://youtube.com/live/A2IFLNQsuQ4Polecamy też inne wykłady Bartosza Popczyńskiego z cyklu Spotkania z przyrodą https://www.youtube.com/playlist?list=PL9_onnXnQgUR3X2rtXfPeIPnBtrSS_4oqJeśli chcesz wspierać Wszechnicę w dalszym tworzeniu treści, organizowaniu kolejnych #rozmówWszechnicy, możesz:1. Zostać Patronem Wszechnicy FWW w serwisie https://patronite.pl/wszechnicafwwPrzez portal Patronite możesz wesprzeć tworzenie cyklu #rozmowyWszechnicy nie tylko dobrym słowem, ale i finansowo. Będąc Patronką/Patronem wpłacasz regularne, comiesięczne kwoty na konto Wszechnicy, a my dzięki Twojemu wsparciu możemy dalej rozwijać naszą działalność. W ramach podziękowania mamy dla Was drobne nagrody.2. Możesz wspierać nas, robiąc zakupy za pomocą serwisu Fanimani.pl - https://tiny.pl/wkwpkJeżeli robisz zakupy w internecie, możesz nas bezpłatnie wspierać. Z każdego Twojego zakupu średnio 2,5% jego wartości trafi do Wszechnicy, jeśli zaczniesz korzystać z serwisu FaniMani.pl Ty nic nie dopłacasz!3. Możesz przekazać nam darowiznę na cele statutowe tradycyjnym przelewemDarowizny dla Fundacji Wspomagania Wsi można przekazywać na konto nr:33 1600 1462 1808 7033 4000 0001Fundacja Wspomagania WsiZnajdź nas: https://www.youtube.com/c/WszechnicaFWW/https://www.facebook.com/WszechnicaFWW1/https://anchor.fm/wszechnicaorgpl---historiahttps://anchor.fm/wszechnica-fww-naukahttps://wszechnica.org.pl/#spotkaniazprzyrodą #przyroda #nauka #rośliny #zwierzęta #gatunkiobce
Chcesz więcej odcinków? Słuchaj i obserwuj Krzyk Horror Podcast, zostaw ⭐⭐⭐⭐⭐ i wyślij link z tym odcinkiem do tych, którzy lubią takie historie. Droga to symbol cywilizacyjnego postępu, ale co, jeśli asfalt skrywa wydarzenia, które ludzie wolą wyprzeć z pamięci. Niektóre trasy przecinają miejsca dawnych zbrodni i pradawne świątynie bóstw. Czasem to, co przykryliśmy betonem, wciąż tam pozostaje. W tym odcinku Krzyk Horror Podcast przyjrzymy się miejscom, które wielu uważa za przeklęte.
Śpiewaczki i badaczki Annę Jurkiewicz i Olgę Kozieł opowiadają o pieśniach pogrzebowych. To ważna i różnorodna część polskiej ludowej tradycji. Pieśni mogą być pożegnaniem zmarłego z bliskimi i całym światem. Niektóre zawierają rady i ostrzeżenia dla tych, którzy jeszcze żyją. Rozmawia Małgorzata Nieciecka-Mac.
Niektórzy historycy uznają wiele postaci biblijnych za bohaterów legend. Z tego powodu nie traktują poważnie m.in. opowieści o Dawidzie i Salomonie. Główną przyczyną jest brak pozabiblijnych źródeł potwierdzających ich istnienie. Jednakże inaczej jest w przypadku dwóch królów, Omriego i jego syna Achaba — szóstego i siódmego króla północnego Królestwa Izraela. Ich historyczność jest powszechnie akceptowana, ponieważ oprócz Biblii wspominają o nich również źródła moabskie, asyryjskie, a prawdopodobnie także fenickie.Zacznijmy od Omriego. Był on dowódcą rydwanów, który po śmierci poprzedniego władcy zabił jego zabójcę i sam objął tron. Jego imię pojawia się nie tylko w Biblii, lecz także na kamiennej steli moabskiego króla Meszy, który wspomina, że Omri uciskał Moabitów. Co więcej, Asyryjczycy odnoszą się do tego władcy, nazywając Izrael „krajem Omriego”, a jego następców — „synami Omriego”.Omri kupił górę Samarię i przeniósł tam stolicę Królestwa Izraela. Biblia (1 Krl 20,34) wspomina, że musiał oddać kilka miast królowi Syrii. Z kolei źródła asyryjskie podają, iż był pierwszym izraelskim królem płacącym haracz Asyrii. A jego syn, Achab? Podobnie jak ojciec, był wojownikiem walczącym z rydwanu. Panował również nad Moabem, o czym wspomina Biblia. Choć stela Meszy nie wymienia imienia Achaba, wskazuje na niego pośrednio, odnotowując, że także „syn Omriego” sprawował władzę nad Moabem.Achab zawarł sojusz z Fenicjanami. W 1 Księdze Królewskiej 16:31 czytamy o nim: „Niczym to jeszcze było, że chodził w grzechach Jeroboama, syna Nebata, lecz ponadto pojął on za żonę Izebel, córkę Etbaala, króla Sydonu, i służył Baalowi, i oddawał mu pokłon”. Izraelici czcili już wcześniej dwa złote cielce ustanowione przez pierwszego króla Izraela, Jeroboama, lecz wydaje się, że dopiero Achab wprowadził do kraju kult Baala.Józef Flawiusz, powołując się na wcześniejszego historyka, podaje, że Etbaal — ojciec Izebel — był kapłanem Asztarte, który zabił króla Sydonu i przejął jego tron. Imię Izebel prawdopodobnie pochodzi od religijnego wezwania „Gdzie jest Baal?”. W fenickim panteonie Asztarte i Baal stanowili boską parę. Zarówno Izebel, jak i jej córka Atalia, gorliwie propagowały ich kult. Poświęciłem im odcinki 20 i 21. Nie oznacza to, że Achab porzucił dawny kult cielców — raczej dodał do niego czczenie bóstw swojej żony.Biblia przedstawia Achaba jako odważnego wojownika, który sam staje na czele swojej armii i prowadzi ją do boju, a jednocześnie jako człowieka podatnego na wpływy. Podczas spotkania z prorokiem Eliaszem na górze Karmel król wydaje się całkowicie uległy wobec proroka i postępuje zgodnie z jego poleceniami. Później jednak powraca pod wpływ swojej żony Izebel, która faktycznie przejmuje nad nim kontrolę. Najwyraźniej widać to w historii winnicy Nabota, gdzie to właśnie Izebel podejmuje decyzje i działa w imieniu króla.Gdy po śmierci Nabota prorok przekazał Achabowi wyrok Boży, król okazał skruchę. W 1 Księdze Królewskiej 21:27 czytamy: „A gdy Achab usłyszał te słowa, rozdarł swoje szaty, wdział wór na swoje ciało i pościł, i sypiał w worze, i chodził przygnębiony”. Choć Biblia przedstawia Achaba w negatywnym świetle, ukazuje też jego momenty refleksji i żalu. Nie był więc całkowicie zły — wygląda raczej na człowieka, który ulegał złemu wpływowi swojej żony.Mimo że w wielu sprawach, zwłaszcza religijnych, Achab pozwalał Izebel podejmować decyzje za siebie, w jednej kwestii wykazywał szczególne zaangażowanie i troskę. W 1 Księdze Królewskiej 18:5 czytamy: „I rzekł Achab do Obadiasza: Przejdź się po kraju, zwłaszcza gdzie są źródła wód; może znajdziemy trawę, abyśmy zachowali przy życiu konie i muły, i nie musieli wybić części bydła”. Fragment ten odnosi się do kilkuletniej suszy, opisanej w Biblii.Achab, podobnie jak jego ojciec, był wojownikiem rydwanów. Posiadał całe miasta przeznaczone na ich utrzymanie, co stanowiło o potędze jego armii. Gdy zabrakło wody, szukał jej, by ocalić konie — kluczowy element swojej siły militarnej. Odkrycia archeologiczne potwierdzają istnienie tzw. „miast rydwanów”, m.in. w Jizreel i Megiddo, gdzie znajdowały się stajnie i zaplecze wojskowe. Według źródeł asyryjskich Achab miał wystawić aż dwa tysiące rydwanów w bitwie pod Karkar. Pojawia się jednak intrygujące pytanie, czy te inskrypcje asyryjskiego króla Salmanasara III mówią o tym samym władcy Izraela?Achab był siódmym królem północnego Królestwa Izraela i utrzymywał bardzo dobre relacje z południowym Królestwem Judy. Było to dość wyjątkowe, ponieważ te dwa państwa niemal przez cały czas pozostawały w konflikcie. Jednak za panowania Omriego, Achaba i jego dwóch synów panował między nimi pokój. Został on zapoczątkowany już przez króla judzkiego Jehoszafata, a jego syn poszedł w tym kierunku jeszcze dalej.O Jehoramie, królu Judy, 2 Księga Królewska 8:18 mówi: „Lecz kroczył drogą królów izraelskich, tak jak postępował ród Achaba, gdyż córka Achaba była jego żoną; toteż czynił to, co złe w oczach Pana”. Córka Achaba i Izebel, Atalia, została żoną króla Judy Jehorama, co jeszcze bardziej umocniło sojusz między oboma królestwami.Na swoją ostatnią bitwę król Achab wyruszył wspólnie z królem Judy Jehoszafatem. Prorok zapowiedział mu klęskę, dlatego Achab postanowił wyruszyć incognito. W 1 Księdze Królewskiej 22:30 czytamy: „Król izraelski rzekł do Jehoszafata: Pójdę do walki w przebraniu. Ty wszakże zachowaj swoje szaty. Potem król izraelski przebrał się i ruszył do walki”. Mimo przebrania Achab został śmiertelnie raniony i zginął, walcząc do końca na swoim rydwanie.Źródła pozabiblijne oraz odkrycia archeologiczne ukazują Achaba jako potężnego wojownika. Stela Meszy wspomina wręcz, że Moabici zdołali wyrwać się spod jarzma Izraela dopiero po jego śmierci. W inskrypcji czytamy: „Omri, król Izraela, uciskał Moab przez wiele dni, ponieważ Kemosz rozgniewał się na swój kraj. A jego syn, który po nim królował, również powiedział: ‘Będę uciskał Moab'”. 1 Królów 16:34 mówi: “Za jego to czasów Chiel z Betelu odbudował Jerycho”. Odbudowa Jerycha, miasta przy przeprawie przez Jordan, była chyba właśnie związana z panowaniem nad Moabem, który znajdował się po drugiej stronie.Biblia nie zaprzecza temu wizerunkowi — przedstawia Achaba jako króla, który wielokrotnie wyruszał na czele swoich wojsk do walki z Syrią. Pojawia się jednak pytanie, czy również asyryjskie inskrypcje opisują tego władcę. W jednej z nich, król Asyrii Salmanasar III wspomina bitwę pod Karkar. Według inskrypcji przeciw Asyrii wystąpiło wielu królów, wśród nich także Ahabbu Sir'lai, który miał przyprowadzić największe siły — aż 2000 rydwanów. Imię Ahabbu wydaje się odpowiadać biblijnemu Achabowi. Czy więc Asyryjczycy rzeczywiście pisali o królu Izraela?Tak uważa wielu historyków, utożsamiających Ahabbu Sir'lai z Achabem Izraelitą. Istnieje jednak kilka problemów z taką identyfikacją. Po pierwsze, dlaczego Sir'lai miałoby oznaczać Izrael? W innych inskrypcjach asyryjskich kraj ten jest konsekwentnie nazywany „ziemią Omriego” — nawet po zmianie dynastii, gdy panował już Jehu. Po drugie, mało prawdopodobne, by Achab dysponował aż dwoma tysiącami rydwanów. Po trzecie, trudno wyjaśnić, dlaczego miałby wystąpić wspólnie z Syryjczykami — swoimi wrogami — przeciwko Asyrii. Dlatego najbardziej prawdopodobne wydaje się, że Ahabbu z asyryjskiej inskrypcji był innym królem, władającym krajem o nazwie Sir'lai.Podsumowując — w przeciwieństwie do wielu biblijnych postaci, historyczność królów Izraela Omriego i Achaba jest powszechnie uznana, ponieważ przekaz biblijny jest w dużej mierze zgodny i potwierdzony przez źródła pozabiblijne, takie jak stela moabskiego króla Meszy oraz asyryjskie inskrypcje, które nawet nazywały Izrael "krajem Omriego". Zarówno Biblia, jak i źródła zewnętrzne, przedstawiają Omriego jako potężnego ciemiężyciela Moabitów, a jego syna Achaba jako silnego władcę, wojownika rydwanów, który zawierał strategiczne sojusze (np. z Fenicjanami przez małżeństwo z Izebel i z Królestwem Judy przez małżeństwo córki Atalii). Mimo biblijnej krytyki Achaba za uleganie żonie i promowanie kultu Baala, nawet te opisy nie zaprzeczają jego wizerunkowi jako znaczącej i historycznej postaci na Bliskim Wschodzie, której dokonania militarne i polityczne są potwierdzone poza kartami Pisma.Niczym to jeszcze było, że chodził w grzechach Jeroboama, syna Nebata, lecz ponadto pojął on za żonę Izebel, córkę Etbaala, króla Sydonu, i służył Baalowi, i oddawał mu pokłonhttps://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/1-Ksiega-Krolewska/16/31A gdy Achab usłyszał te słowa, rozdarł swoje szaty, wdział wór na swoje ciało i pościł, i sypiał w worze, i chodził przygnębionyhttps://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/1-Ksiega-Krolewska/21/27I rzekł Achab do Obadiasza: Przejdź się po kraju, zwłaszcza gdzie są źródła wód, może znajdziemy trawę, abyśmy zachowali przy życiu konie i muły i nie musieli wybić części bydłahttps://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/1-Ksiega-Krolewska/18/5Lecz kroczył drogą królów Izraelskich, tak jak postępował ród Achaba, gdyż córka Achaba była jego żoną; toteż czynił to, co złe w oczach Panahttps://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/2-Ksiega-Krolewska/8/18Król izraelski rzekł tam do Jehoszafata, że pójdzie do walki w przebraniu. Ty wszakże - rzekł do niego - zachowaj swoje szaty. Potem król izraelski przebrał się i ruszył do walkihttps://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/1-Ksiega-Krolewska/22/30Za jego to czasów Chiel z Betelu odbudował Jerycho. Na Abiramie, swoim pierworodnym, założył jego fundamenty, a na Segubie, swoim najmłodszym jego, bramy, według słowa Pana, jakie wypowiedział przez Jozuego, syna Nuna.https://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/1-Ksiega-Krolewska/16/34
Już 13 listopada SAS, we współpracy z Questus, organizuje Customer Intelligence Inspiration Day – konferencję dla marketerów, którzy chcą wykorzystać pełen potencjał danych i AI. Zarejestruj się: Customer Intelligence Inspiration Day RegistrationMarketing nie ma dziś łatwo. Niektórzy już szykują mu pogrzeb, inni mówią, że właśnie przechodzi największe odrodzenie w historii. Rola CMO – dyrektora marketingu – zmienia się na naszych oczach.Znika tradycyjny dział, pojawia się funkcja scalająca dane, technologię, AI i doświadczenie klienta. Ale czy sztuczna inteligencja naprawdę potrafi zrozumieć ludzkie emocje lepiej niż człowiek?Gośćmi Jarosława Kuźniara są:- Prof. dr hab. Robert Kozielski, Chartered Marketer | Uniwersytet Łódzki | Uniwersytet SWPS | założyciel i CEO Questus – jedynego w Polsce akredytowanego centrum the Chartered Institute of Marketing (CIM),- Joanna Aziewicz-Langer, CEE Sales Manager, Customer Intelligence Practice, SAS - odpowiedzialna za rozwój sprzedaży w obszarze Customer Intelligence w Europie Centralnej.Z tego odcinka dowiesz się:- Dlaczego ponad 50% firm upada, bo traci z pola widzenia klienta – nie przez technologię, tylko przez brak empatii.- Jak sztuczna inteligencja staje się bardziej „empatyczna” niż zmęczony człowiek – i co to mówi o przyszłości relacji z klientem.- Czym jest Answer Engine Optimization i dlaczego marketerzy powinni zrozumieć, jak działa wyszukiwarka przyszłości.- Dlaczego mikro momenty i hiperpersonalizacja to klucz do skutecznego marketingu, ale… czasem mniej znaczy więcej.- Jakie błędy popełniają firmy wdrażając AI – i dlaczego wrzucenie chatbota wszędzie to prosta droga do utraty lojalności.Masz pytanie do ekspertów? Możesz je zadać tutaj: https://tally.so/r/npJBAV W aplikacji Voice House Club m.in.:✔️ Wszystkie formaty w jednym miejscu.✔️ Możesz przeczytać lub posłuchać.✔️ Transkrypcje odcinków Serii in Brief z dodatkowymi materiałami wideo.Dołącz: https://bit.ly/VoiceHouseClub Znajdziesz nas też:
PSL dąży do likwidacji, wprowadzonej za rządów PiS, dwukadencyjności władz w samorządach. Sprzeciwia się temu partia Razem. - W wielu przypadkach mamy samorządowców, którzy rządzą dłużej Polską niż rządził Kazimierz Wielki albo Bolesław Chrobry. To nie jest dobra sytuacja dla demokracji. Lokalni, potężni baronowie polityczni zamieniają samorządy w fabryki etatów dla swoich sojuszników - powiedział w Polskim Radiu 24 rzecznik ugrupowania Mateusz Merta.
Sankcje Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej wobec największych rosyjskich firm naftowych sprawiły, że rafinerie w Chinach i Indiach analizują ich konsekwencje. Niektóre z nich sprzedają produkty rafinowane do Australii. Ekskluzywne dane udostępnione SBS podaja, że statki transportujące rosyjską ropę naftową – wcześniej objęte sankcjami przez rząd federalny – nadal pojawiają się w łańcuchach dostaw australijskich firm.
Z ruin starożytnego Byblos Kazimierz Gajowy, prowadzący Studio Bejrut, przekazał relację z przygotowań do pielgrzymki, w której uczestniczy grupa pielgrzymów z Krakowa. W rozmowie odniósł się do informacji o izraelskich bombardowaniach południowego Libanu.Niektóre polskie media przesadzają. Dla nas to codzienność. Izrael punktowo uderza w pozycje Hezbollahu, ale życie toczy się normalnie. My wiemy, gdzie nie chodzić – tam, gdzie biją, nie chodzimy– zaznaczył.Na antenie Radia Wnet wypowiedział się także ksiądz Andrzej z archidiecezji krakowskiej, który towarzyszy pielgrzymom.To dziewiąty dzień pielgrzymki. Zrealizowaliśmy cały program od południa do północy kraju. Odwiedziliśmy miejsca święte i starożytne. Jest absolutnie spokojnie, nie słychać wybuchów ani samolotów. Zapraszamy do Libanu– powiedział duchowny.Kazimierz Gajowy podkreślił, że planowana pielgrzymka papieża Leona XIV byłaby niemożliwa, gdyby istniało realne zagrożenie.To dobry znak. Dyplomacja działa, a nawet Hezbollah został w jakiś sposób uprzedzony. Idziemy w dobrym kierunku– ocenił.Na zakończenie rozmowy Gajowy przypomniał, że Radio Wnet wraz ze Studiem Bejrut i biurem pielgrzymkowym Arka organizuje pielgrzymkę do Libanu, która wyruszy 27 listopada. Zostało już tylko kilka miejsc./fa
W Poranku Wnet prof. Agata Starosta, biolog molekularny, oceniła projekt finansowania nauki na 2026 r. jako niespełniający oczekiwań środowiska i grożący dalszym odpływem talentów. Jak podkreśla, to opinia szeroko podzielana.To był konsensus, wszyscy się zgadzali, że to nie jest budżet, który jest zadowalający– mówi.„60 proc. ludzi jest tylko na grantach”Prof. Starosta opisuje realia w instytutach naukowych.Niemal 60 proc. osób zatrudnionych jest tylko na granty, ponieważ subwencje nie starczają na to, żeby zaproponować ludziom pensję. I to jest absolutnie nieakceptowalne– wskazuje. I dodaje, że jeżeli nie otrzyma kolejnego grantu, będzie musiała rozwiązać swoją grupę.Prof. Starosta przypomina, że subwencje ledwo pokrywają podstawowe koszty instytutów.Niektóre instytuty mają problem, żeby wypłacić pensję etatowym pracownikom, pojawił się problem, żeby zapłacić rachunki za prąd– wylicza.Na pytanie o porównanie do roku bieżącego, badaczka odpowiada, że „nominalnie jest odrobinę więcej, ale w stosunku do PKB jest mniej”. Sama nazywa to „budżetem przetrwania”, podczas gdy – jak relacjonuje – przedstawiciele resortu nauki mówili o „budżecie marzeń”.Prof. Starosta zwróciła uwagę, że polityka państwa wobec naukowców sprowadza się dziś do niepisanego przekazu: jeśli chcesz prowadzić badania, szukaj środków za granicą, bo w kraju ich nie znajdziesz. Jej zdaniem to wynik braku długofalowego myślenia o rozwoju. W jej ocenie państwo reaguje na bieżące problemy zamiast budować stabilny system wsparcia – działa doraźnie, jakby „nakładało plaster”, zamiast planować procesy, które przynoszą efekty po latach.6 tysięcy podpisów pod apelemJestem tutaj w imieniu ponad sześciu tysięcy osób, które podpisały apel do rządzących o to, żeby zwiększyć finansowanie nauki– mówi prof. Starosta, dodając, że po wystąpieniu na komisji sejmowej „chwilowo jest cisza”, ale liczy na refleksję i korektę w gabinetach.Apeluje do rządzących o plan. Nie oczekuje rewolucji z dnia na dzień, ale przewidywalnej ścieżki wzrostu nakładów i zasad, które stabilizują kadry. Bez tego – jak podsumowuje – zagraża nam rozpad zespołów i utrata przewag, które budowaliśmy latami.To jest budżet utrzymujący patologie… asystentów pracujących za 19 złotych powyżej płacy minimalnej– mówi.
To historia niezwykle trudnej miłości do kolarstwa. Skrytych pragnień, marzeń. Co kilkaset kilometrów z rezygnacją przerywana i pisana od nowa. Pełna niepowodzeń, bólu, odrzucenia. Jest identyczna jak Twoja. Dziś Różni nas jedynie etap. Niektórzy są u początku tej trasy. Inni w połowie. Ktoś spotyka mnie będąc ze mną koło w koło lub to ja jestem za Tobą. To nieistotne. Najważniejsze, że jesteś na niej. Jesteśmy. Moja trasa rozpoczęła się w 2016 roku, 99 000 km temu. To pięć beznamiętnych cyfr. Liczby nie mają emocji, choć zawsze kusi, by przez ich pryzmat szafować oceny. Dla mnie były one wówczas kluczowe. Kluczową liczbą było 109. Tyle kilogramów. Z nimi miałem okazję już biegać testując pierwszy swój zegarek sportowy. Wtedy każdy rodzaj aktywności był dla mnie błogosławieństwem. Po 4 latach walki z codziennymi napadami paniki okazało się, że bieganie z nadwagą jest na tyle męczące, że ich nasilenie się zmniejszyło. Częstotliwość także uległa ograniczeniu. Jedynie dokuczał mi ból i frustracja, bowiem utrzymanie 6 minut na kilometr było trudne. Do tego kolana. Plecy. Dwie śruby w stawie skokowym ograniczające ruchomość proszące się o chirurgiczne usunięcie. Nawet to relacjonowałem na swoim zupełnie innym kanale, na ktorym działałem od 2008 roku Pozbycie się srubek pomogło. Pozwoliło biegać pewniej. Jednak nie szybciej. Lubiłem bo, jednak więcej jak 10 km było poza moim zasięgiem. Serce chce, stawy nie. Operowana noga tym bardziej. Z resztą do dziś muszę respektować ograniczenia biegowe wynikające z tej kontuzji. Nie powinienem biegać jednorazowo więcej niż 15 km. To oznacza, że do końca życia nie zrobię maratonu, nie będę mógł biegać po plaży, ani nie wystartuje w runmagedonie. To syndrom zerojedynkowy. Albo mogę wszystko albo to bez sensu. Był piękny lipcowy wieczór po upalnym dniu. W powietrzu. Wjechałem po całym dniu do garażu w którym wśród opon zimowych stał przyprószony kurzem rower. Stał tu kilka lat. Otrzymałem go w prezencie w zamian za pomoc w nakręceniu wideo promocyjnego. Wyciągnąłem z bagażnika kompresor. Napompowałem opony i po prostu wsiadłem. Przejechałem 700 metrów i udało mi się utrzymać na tym dystansie 20 km/h. Poczułem się jakbym miał 12 lat. Tyle, że przez te 18 lat nieco się zmieniło. Stałem się sfrustrowanym, zmęczonym życiem paczkiem czerpiącym radość jedynie z jedzenia oraz każdego poranka gdy nie mam objawów nerwicy somatycznej. Dotarłem do najbliższej stacji na której pochłonąłem litr wody. Następnego dnia zrobiłem to samo. Jednak denerwował mnie fakt ograniczeń moich opon. Co to znaczy 3 atmosfery. Zamówiłem nowe. Dostosowane do wyższego ciśnienia i łyse. One pomogły. Było lżej. Dojechałem na nich z Konstancina do wsi Gassy. To był kolejny z tych ciepłych i pogodnych wieczorów z przenikliwymi promieniami złotej godziny. Minął tydzień i zadzwoniłem do przyjaciela Karola prowadzącego sklep rowerowy w Bydgoszczy. Tak stałem się właścicielem roweru za 4000 zł. Aluminium. Tiagra 2×8. Ale za to opony które mogę napompować do 8 atmosfer. To była moja ówczesna fetysz. Ciśnienie i prędkość. Prędkość, która wzrosła. W jeden dzień. Trasa Piaseczno – Obory ze średnią 30 km/h. Byłem potwornie zmęczony. Moje czarne spodenki biegowe stały się białe. Kryształy soli były na czubku nosa, włosach. Trasa okupiona była dwudniową rekonwalescencja tyłka, ud, pleców, nadgarstków, szyi. Ale w głowie czułem niesamowitą ekscytację, która na wiele godzin zajęła moje myśli i przekierowała je z hipochondrii na rower. Na problemy, które mnie nawiedziły. Największym z nich było siodełko. Kupiłem spodenki kolarskie z wkładką bez szelek, bo uważałem, że szelki to abstrakcja w połączeniu z moją figurą. To nie pomogło. Każdego dnia jeździłem i nasłuchiwałem bólu. Czasem tak silnego, że chciałem wyć. Pojawił się także stan zapalny skóry. To był etap zapisany wersalikami TO BEZ SENSU Wziąłem oddech. Kupiłem siodełko. Poszedłem do jednego z dwóch ówczesnych warszawskich fitterow. To nie pomogło. Jednak każdego jednego dnia jeździłem. Próbowałem sobie udowodnić, że dam radę. Nie poddam się, bo udowodniłbym sobie słabość. Nie jestem dzielny ani uparty, bo jestem bohaterem. Robię to z niskiego poczucia własnej wartości. Musiałbym samemu sobie powiedzieć, że zakup szosy to był zły pomysł. Założyłem nowy kanał na YouTube, o rowerach. To był wrzesień 2016. Zaraz będzie 10 lat. Mijały miesiace, zmieniałem siodełka, byłem w trzech województwach różnych speców od pozycji. Nic to nie dawało. Mimo to jeździłem, choć więcej jak 20 km to było wyzwanie. Polubiłem nawet to cierpienie. Ten stan kompletnego wykończenia za każdym razem gdy chorobliwie próbowałem udowodnić sobie, że ból przejdzie a ja osiągnę 30 km/h średniej. Tak chylił się ku końcowi pierwszy sezon. Zbiegiem okoliczności trafiłem na nową grupę na fb – ZWIFT Polska. Zauważyłem tam dziwne urządzenia do treningu w domu. Wziąłem swoją przepoconą kartę kredytową i poszedłem do Decathlonu. Kupiłem trenażer. Zainstalowałem swifta. Uznałem, że jest beznadziejny i drogi. Przesiadłem się na aplikacje do jeżdżenia po trasach wideo. Po Nicei i Belgii. W belgi trafiłem na jedyny obecny tam podjazd 10%. Skonałem. Trenażer się zablokował i nie byłem w stanie pedałować. Okazało się, że trzeba wymienić oponę. Okazało się, że z garażu w którym leżał mój pierwszy rower jest też zapyziały wiatrak. Przynooslem go. Zorientowałem się, że w profilu aplikacji po uwagę brana jest także waga. Nie była uzupełniona. Zastąpiłem domyślne 75 kg na 103. Znów postanowiłem pojechać na te górę 10%. Znów trenażer się zepsuł. Musiałem rozejrzeć wiele for by się dowiedzieć jak rozwiązać ten problem. Okazało się, że na trenażerze należy zmieniać biegi. Następnego dnia zacząłem używać przerzutek. Mimo to nie udało się dojechać na szczyt ten trasy. Po kolejnym tygodniu dojrzałem na opakowaniu, że mój trenażer sulymuluje maksimum 6 procent. Tak wróciłem na ZWIFT. Na wiosnę znów zadzwoniłem do przyjaciela że sklepu rowerowego w Bydgoszczy. Kupiłem nowy rower. Lżejszy. Karbonowy. By był bardziej karbonowy. To nie pomogło. Ból, walka o każdy kilometr. Znalazłem jednak siodełko z dziurą w środku, które troszkę odciążyło kroczę. Musieliśmy jednak podnieść i odwrócić mostek. Drugi mój sezon na rowerze to także pierwsze ustawki. Pierwsze zdjęcia. O tutaj jestem w majtkach, które założyłem pod spodenki. A tutaj kryształy. Ja tutaj, w 2018 roku nic nie rozumiałem. Nie widziałem dysonansu pomiędzy moim rowerem a wagą. Wiem, to nie jest dramatu. Tutaj nie widać otyłości, bo nie mam klasycznego brzucha. Zawsze byłem równomiernie ulany. Jedni mają chude nogi i ręce i większość rezerw zlokalizowanych wokół pasa. Inni jak ja mają tłuszcz wszędzie. To gubi. Wyglądasz z daleka niby normalnie, a w rzeczywistości wieziesz na każdym kilometrze 10 butelek wody 1.5 litrowej. Najbardziej symboliczne jest to zdjęcie z lipca 2017. Aż trafiło do mojej książki. Zrobił mi je Michał. Za co dziękuję. Pozwoliło mi ono spojrzeć z innej perspektywy. Z perspektywy, która oddaje dysonans pomiędzy mną a rowerem, którego nie widać. Od tego spotkania i wspólnej jazdy do Nowego Dworu Mazowieckiego. To był moment kumulacji. Mijało pół roku od momentu założenia tego kanału. Zaczęło się pojawiać coraz więcej głosów na temat mojego wyglądu. Jednak ignorowałem to. Mówiłem sobie, że w mojej poprzedniej branży złych słów jest zdecydowanie więcej. Jednak podczas jednego z gorszych dni ta gruba skóra stała się cieńsza. Opanował mnie wstyd. Pierwszy raz poczułem go tak dobitnie. To była kumulacja złych emocji. Obraziłem się na YouTube i postanowiłem z dnia na dzień. Musiałem zrobić bolesny rachunek sumienia. Czemu piję po każdym rowerze piwo. Czemu codziennie wieczorem jem słodycze? Dlaczego przeliczam kilometry na kostki czekolady i paczki chipsów. 8 lipca 2017 wziąłem się w garść. Oto zdjęcie pierwszego talerza. Jadłem tylko warzywa, kasze, kefir i jabłka. Do tego wyłącznie woda. Każdego dnia szedłem normalnie na rower. Robiłem 30 kilometrów na czas przez 3 dni w tygodniu. W weekend długi tlen. Szaleństwo, oddające mój charakter. Wszystko albo nic. Przez pierwszy tydzień wyłem na myśl o tym, że po pracy i po treningu nie zjem nic słodkiego. Nie kupię piwa. W tym okresie robiłem najszybsze zakupy w swoim życiu. Wiedziałem, że nie mogę przejść przez alejkę że słodyczami. Wchodzę. Na start pakuję jabłka. Na na warzywach rukolę. Obok zamrażarki i z nich biorę wszystko. Wszystkie możliwe mrożone zupy, marchewkę z groszkiem. Buraki, szpinak, fasolkę. Obok kasza gryczana w woreczkach. Vis a vis są pestki. Słonecznik i Pini i dynia. Dochodzę do lodówek, ale tak, żeby nie patrzeć na sery i serki. Porywam 6 litrów kefiru i od razu do kasy. Tak wyglądał mój posiłek każdego dnia. Nie złamałem się ani razu. Głownie dzięki temu, że miałem dobrze dobrane antydepresanty, było wyjątkowo ciepłe lato i udało mi się przełamać najtrudniejsze 21 dni. Po tych tygodniach wpadłem w nowy rytm. Udało mi się zerwać z uzależnieniem od cukru i soli. Dopiero też w tym momencie zobaczyłem, że waga drgnęła. Zjechałem o 4 kilogramy. Po miesiącu z jeszcze większą satysfakcją w restauracji prosiłem tylko o dwie sałatki bez sosów oraz dwie zupy. Nie wiem ile miałem deficytu energetycznego, bo jeszcze nie było aplikacji na telefon, które tak dokładnie by to oceniały. Jednak z perspektywy oceniam, że nie dojadałem około 1000 kcal każdego dnia. To zdjęcie spodni po 2 miesiącach. Dalej jeździłem. Niesamowicie się wkręciłem. Zrobiłem kolejne korekty ustawienia mojego roweru. Tego dnia okazało się, że straciłem już 6 kilo. Moje ciało proporcjonalnie traciło na obwodach. Okazało się, że mogę mieć już nieco niżej kierownicę. We wrześniu już zacząłem powoli wymieniać swoją garderobę, bo okazało się, że choć ja tego nie widzę, to zaczynam wyglądać jak przyodziany w strój po starszym bracie. Nawet odzież motocyklowa poszła na wymianę. 11 września 2027 moja twarz zaczęła przypominać tę obecną. Niesamowicie schudłem na policzkach. W międzyczasie były też wyjazdy służbowe. Gdy byłem odcięty od roweru brałem buty i czepek. To Barcelona i kolega, który śmieje się z mojej kolacji. Musiałem tak robić. Zapychać się warzywami i owocami. To jest 30 września. Nowy trenażer, nowe FTP, wciąż na diecie. Wciąż unikając chodzenia po sklepie. 3 grudnia już warzyłem 81,7 kilogramy. Jeszcze 2 do celu. Nowa koszula, pierwszy McDonalds – wraz z warzywami bez kury z podwójnymi warzywami. Pierwsze badanie u byłego trenera z siłowni, który po pół roku mnie nie poznał. Po tym czasie badania krwi. Zniknął nadmiar cholesterolu. Leukocyty spadły, rozjechały się czerwone krwinki, bo całkowicie przez przypadek przez pół roku byłem wege. Zgodnie z zaleceniami lekarza, raz w mięsiącu mięso. Wątróbka. Smażonego nie miałem w ustach od czerwca. Od czerwca trzymam się także wewnętrznej rozpiski treningowej. Gdy zimno, leje i wieje odpalam Zwifta. Pierwszy kieliszek alkoholu wypiłem 2 stycznia. Ta szklanka mnie zmiotła z planszy tak bardzo, że uznałem, że chyba lepiej mi bez tego. Tak tkwiłem w fanklubie kefiru. To jest mój test FTP z 8 stycznia 2018 przy 80 kg. Mogłem wrócić do delikatnego zwiększenia limitu kalorycznego, choć okazało się, że teraz spoczynkowo potrzebuję ich dziennie 2200 zamiast wcześniejszych 3000. To znaczy, że mogę więcej jeść i nie tyć, jednak tylko trochę więcej, a nie tyle co wcześniej. 12 lutego 2018 wyjechałem na tydzień by obiecać sobie, że nawet w delegacji umiem się trzymać. 24 lutego były moje pierwsze wirutialne zawody na Zwift. Nigdy się tak nie spociłem. Na tym smutnym zdjęciu, po nieudanym spotkaniu służbowym mam 79 kilo. 10 marca wyszedłem pierwszy raz na zewnątrz po zimowej przerwie. Nie wierzyłem w to jak jestem szybki pod górkę i na segmentach. Pojechałem główną drogą z Konstancina do Kalwarii i z powrotem bez zatrzymywania się. Zrobiłem personal rekord tej trasy. Nie byłem w stanie długo uwierzyć w to jak ogromną różnicę daje te 25 kilo. Okazało się, że nie boli mnie tyłek, ani ręce. Jedynie co mi dokucza bez powłoki tłuszczowej to zimno. Jakbym nie miał jeszcze jednej warstwy odzieży. Bardzo wzrósł mi też vo2 max liczony przez Garmina. Czy to dokładne czy nie, było widać przełom. Umówiłem się na ostatni już w moim życiu Fitting. Usunęliśmy wszystkie podkładki pod mostkiem by być mniej zakompleksionym. Pierwszy raz ogoliłem nogi 2 kwietnia 2018. To był etap na którym oderwałem się na moment od ziemii. Zacząłem trochę w siebie wierzyć. Zachłysnąłem się samym sobą oraz słowami, które wówczas czytałem pod swoimi filmami. Było nieco niedowierzania, bo wizualnie naprawdę byłem ciężki do rozpoznania. Sporo też w sieci jak i w realu słyszałem pytań czy nie jestem chory. Czy wszystko że mną jest w porządku. Każdy YouTuber ma swoim życiu taki okres gdy odlatuje. Ja w tym momencie byłem odleciany. Uważałem, że wiem już wszystko oraz mam wyłączność na wiedzę. Być może uważałem się za lepszego. Do czasu. Do tych zawodów. Dojechałem sam, w dodatku zdyskwalifikowany. Niesamowicie wpłynęło to wówczas na moją pewność siebie. To był taki plask z liścia w twarz. Potrzebne by zejść znów na ziemię. Nabrania pokory. Do siebie, do ludzi. Wytłumaczenia sobie samemu, że liczby i waga to nie wszystko. To czego doświadczasz jest potrzebne. To kara za brak pokory. To był rok w którym zmieniłem narrację na swoim kanale z lepszego na równego. 27 maja pierwszy raz ktoś powiedział, że mnie kojarzy. To ten Pan. Ten okres był niesamowity w moim życiu. Zauważyłem, że czuję się nie tyko fizycznie mocniejszy, ale także psychicznie. Zwróciłem uwagę na to, że nawet gdy jest lepiej to nie mam prawa nawet wewnątrz samego siebie, po cichu wywyższać się względem kogokolwiek. Nie chcę zostać kiedyś bufonem, Panem z YouTube, którego jedynym sukcesem jest to, że oddycha i schudł. Nie bądź nauczycielem. Bądź przyjacielem. Bądź sobą, Człowiekiem. Bez maski. Na tym etapie już regularnie zacząłem brać udział w zawodach. Zapisywałem się na nie, by mieć stałe bodźce i małe cele. By wreszcie dojechać z peletonem, albo dobiec. Na bieganiu też poczułem ogromna różnicę. Inne tempo, inne tętno. Inne czasy. 5 km już nie męczy, a mogę zrobić nawet 10. Zacząłem jeździć w góry. Zaliczyłem pierwsze 100 km po świętokrzyskim. Dostałem pierwsze zaproszenie na event branżowy jako Pan z YouTube. Jednak nikt nie chciał że mną działać w sposób komercyjny. Dobiłem też do momentu w którym mogłem bez przeszkód robić rocznie od 10 do 15 000 kilometrów rocznie, choć nadal dla niektórych to niedużo. Dla mnie wówczas był to absolutny kosmos. Tak jest do dziś, gdy porównuję siebie do wersji Leszka z początku. To jest moja druga w życiu sesja zdjęciowa. A to pierwszy spot, który wyprodukowałem do swojego portfolio, choć nikt go nie zlecał i nikt nie płacił. W listopadzie 2018 znów odezwała się lewa noga. Kontuzja biedowa na skutek przeciążenia, przypominająca mi o moich ograniczeniach. Zakaz biegania na 4 miesiące. Ale ten czas poświęciłem dzięki temu na rozwój formy na trenażerze. Nadal trzymałem nowy model żywieniowy oraz 79 kilo wagi walcząc teraz o lepszą wydolność. Robiłem to jeżdżąc po wirtualnych górach na Zwift. Mieszkając wówczas w Warszawie, jedyną okazją do wspinaczki był trenażer. Pojawił się także pierwszy trener, który rozpisał każdy trening dzień po dniu, sprawiając, że te 7 lat temu byłem w stanie podjechać Alpe Du Zwift w 50 minut. Pobić ten czas udało mi się dopiero w 2023 roku. Tak, bo spektakularnym przyroście formy po redukcji masy i po pierwszych dwóch latach rozwoju przychodzi załamanie. Masz 85% formy, a poprawa o te kolejne 15 procent staje się wykładniczo trudne. Każdy jeden wat czy kilometr na godzinę jest trudniejszy do osiągnięcia. Byłem tym rozczarowany. Ogółem przełom 18 i 19 roku był trudny. Musiałem przyjmować wyższe dawki SSRI, po wcześniejszym zmniejszeniu. Połączyło się to z momentem zwątpienia w dietę. Zaczęły znów pojawiać się słodycze. Najpierw raz w tygodniu, potem trzy. Oczywiście wciąż trenowałem, jednak przeddzień pierwszego w moim życiu duathlonu zorientowałem się, że przekroczyłem moje wcześniej wywalczone 80 kg. Dwa ilo. Smutek i słodycze. Czy to przypadkiem nie koreluje że sobą? Start nowego sezonu był dla mnie momentem walki o powrót do rytmu z którym na moment zerwałem. Podwójna walka, bo z depresją, która siedzi Ci na karku i dociążą, mocno trzymając Cię na poziomie gruntu, próbując wbić w ziemię. Weryfikując Twoje przeświadczenie, że można żyć na linii wiecznie wznoszącej. Rumia płacz Przełomowym dla mnie momentem na YouTube był 5 lipca 2019. Po tym filmie zrozumiałem, że nie liczy się ilość filmów, tylko jakość. Od tego momentu publikuję raz w tygodniu, ale materiały lepsze. Lepiej zmontowane. Takie, którym poświęcam 10 roboczogodzin a nie dwie. Naprawdę, wcześniej poświęcałem temu dwie. Prowadząc jednocześnie trzy kanały. Doszedłem do wniosku, że mogę na raz zając się tylko jednym. Tym. Z tego też powodu przestałem zajmować się motocyklami, przekazując Jednoślad.pl w ręce Kogoś kto zrobi to lepiej ode mnie. To z ogromną korzyścią nie tylko dla moich Widzów, ale także dla siebie. Bo mogłem więcej jeździć. Więcej kręcić. Jednak większa liczba kilometrów nie sprawiła, że stałem się szybszy. Nie. Zatrzymałem się na tym samym poziomie. Na długie miesiące. Nie rozumiałem jeszcze, że jazda na rowerze to jak montaż wideo. Więcej nie równa się lepiej. Mniej równa się lepiej. Jeśli chcę się dalej rozwijać to musze zadbać o jakość jazdy. Dlatego też nie raz mówię na głos, że jeśli Twoim priorytetem jest rozwój kondycji to nie zawsze możesz jeździć dużo a lekko. Jednak na tym etapie potrzebowałem więcej odpoczynku, tym bardziej, że zacząłem startować w triathlonie i pokazywać to w formie wideo. To był najtrudniejszy start w życiu, który cudem ukończyłem gdy na Bałtyku sztorm. Tutaj poczułem jak ciężko jest łączyć tyle dyscyplin i, że każda z nich jest poświęceniem tej drugiej. Jednak te zawody poraz kolejny nauczyły mnie pokory do życia, zdrowia, natury, innych ludzi oraz nabrać dystansu do liczb, swoich możliwości. Dowiedziałem się, że najgorsze są autooczekiwania. Planowanie. Bóg się śmieje słysząc o Twoich planach? Tak to było? Nie sądziłem, że jedne zawody mogą tak odwrócić sposób patrzenia na świat. Jednak gdy jesteś naprawde blisko tragedii, wówczas wdrukowujesz sobie w głowie nowy sposób patrzenia na życie oraz ludzi, którzy są obok. Relacja z tych zawodów to był film, który pierwszy raz pozwolił mi spojrzeć inaczej na to co robię. Pokazać tyle emocji. Udowodnić sobie, że to one są dużo ważniejsze niż to co tak naprawdę widać na pierwszy rzut ka. Mówię o filmach, ale tak naprawdę to są znaczniki etapów w moim życiu. To był także moment peaku mojej przeciętnej formy. Wówczas też brałem udział w największej liczbie imprez. Udało mi się podratować takze wieloletnie zaburzenia snu. Trzymanie się przez ostatnie 2 lata stałego rytmu treningowego pomogło mi unormować zegar biologiczny, który wcześniej był strasznie rozregulowany. To pomogło tym bardziej pomogło ograniczyć epizody nerwicy, depresji, lęku uogólnionego. Też w dużej mierze wpłynęło na formę. Wówczas to było stałe 3.5 w/kg FTP. Dla osób stojących z boku to było mało. Dla innych dużo. Dla mnie zawsze średnio, ale musiałem się Tym zadowolić, bo cały czas z tyłu głowy miałem to co działo sie przed 2016 rokiem. Mimo to się nie zniechęcałem. Trzymałem się tych 6 dni treningowych. Jednej zakładki triathlonowej. 10 biegu, 220 na rowerze. Kilometr w wodzie. Bilans energetyczny na zero. Waga na zero. Vo2max 54. 29 października 2019 zrobiłem kolejną serie badań. Był niższy kortyzol, nieco niedoboru ferrytyny przez dietę roślinną. Jednak nieporównywalnie lepsze samopoczucie fizyczne że strony ukłądu pokarmowego. Nigdy nie czułem się tak lekko. Zapomniałem o wszelkich zaburzeniach mojego brzucha. Stale chodziłem też do pychiatry, który niedowierzał. Pozwolił mi na zredukowanie do zera trazodonu. Zostawiając mi jedynie niewielką dawkę inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny . Po prostu ta higiena życia, odżywiania, snu, światła słonecznego, ruchu pozwoliła mojemu mózgowi funkcjonować w zupełnie innych warunkach. Serotoniny mogło być mniej. Jednak do czasu. Do momentu, gdy zaczęła się sypać moja firma. Problemy finansowe zżerały mnie od środka. Wróciła nerwica, depresja. Jedynie wieczorny wysyłek fizyczny pozwalał mi po kilkunastu godzinach dziennego napięcia zrywać łańcuch z mojej głowy. To codzienne męczenie się na trenażerze pozwalało odlatywać gdzieś obok. Ja logując się do Watopii, wylogowywałem się z problemów. Mimo to, mój lekarz zalecił mi stosowanie okresowo wyższej dawki leków. Jednak o dziwo nie doszło do wznowy bezsenności. Te leki dodają także nieco motywacji do działania na codzień, maskując epizody depresji, która odbiera siły do działania. W pewnej mierze na pewno dzięki terapii miałem więcej sił nie tylko do tego, aby tkwić w rytmie szosowym, ale też miłość do szosy przekuć na ucieczkę z branży do Prawie.PRO uruchamiając swój sklep i swoją odzież. Chwilkę potem pojawiła się ogólnoświatowa choroba wirusowa na literę C. Był zakaz jazdy na zewnątrz. Mnóstwo osób odpuszczało treningi na rzecz izolacji. Ja nie zrobiłem tego, bo wiedziałem jak ciężkie bedzie to miało konsekwencje dla mojej głowy. Wykorzystywałem każdy słoneczny dzień, narażając się na krytykę. Wówczas obowiązywał zakaz wstępu do lasów czy jazdy na rowerze gdzie indziej niż do pracy. Na wypadek mandatu woziłem dowód osobisty i maseczkę. Ale to była równia pochyła. Poziom stresu był tak silny, że wysysał że mnie wszystkie waty. W przeciągu kilku tygodni miałem wrażenie, że cofam się o miesiące. Poznałem co to znaczy. Jak wariują wszystkie wskazania. Co to znaczy wówczas zacisnąć zęby i mimo to próbować jechać dalej i się nie zatrzymywać. 2020 rok był przełomowy także dla osób, które mierzyły się z podobnymi problemami jak ja. Wielu wspaniałych ludzi doświadczyło w tym czasie mnóstwo złych emocji. Wówczas samemu sobie przysiągłem, że rezygnując z pracy w mojej poprzedniej firmie i otwierając nową będę starać się na YouTube być jednym z nas. Być dla Widzów a nie odwrotnie. Pokazywać tę moją drogę, te zbiegi okoliczności i sposoby. Zakreślać na mapie wszystkie ślepe uliczki w które wjechałem. Odkryłem jak mnóstwo dobrych ludzi mnie otacza i jak podobni jesteśmy do siebie. To dało mi jeszcze więcej energii do działania. Do cieszenia się każdym dniem na rowerze i na montażu. Stało sie też coś takiego dziwnego… przestałem sie zamykać. Przestałem się wstydzić swojej przeszłosci, choroby, nadwagi. Tego, że kiedyś uważałem się na lepszego od innych. Za pana z radia. 5 lat temu też pierwszy raz doświadczyłem spotkań na żywo. Pierwszy raz ktoś w twarz opowiedział mi swoją anaogiczną historię i powiedział, że śledzi nie od początku. Kamil, nigdy tego nie zapomnę. Tak samo jak pierwszych wspólnych ustawek bez stresu i napinki. Niejako manifestując, że każdy z nas jest ważny bez względu na wagę i wygląd a nawet liczbę subskrybentów. Wtedy też przestałem o to prosić. Okazało sie nagle, że nie jest ważna forma, tylko to jaki jesteś. Że można być akceptowanym takim jakim byłeś wczoraj, dziś i jutro będziesz. Że kolarstwo to jedynie pretekst do zmian. Bo to może być każda inna, dowolna sportowa odskocznia. W 2022 roku nastąpił jedyny w moim życiu etap podczas którego w pracy siedziałem 4 godziny dziennie. Wychodziłem o 13 lub 14, szedłem na warszawski Pl. Vogla i tam pisałem książkę. To, że ona zaczęła się pisać, było wynikiem przypadku. Po pandemii było ogromne zainteresowanie tematyką sportową. Społeczeństwo nadal było pokaleczone, mnóstwo osób postanowiło zmienić priorytety w swoim życiu. Dwie godziny dziennie spędzałem na pisaniu w cieniu, potem zawsze wsiadałem na rower i jechałem do Góry Kalwarii. Kondycyjnie od siebie wówczas niczego nie oczekiwałem. Na tym etapie jesteś w stanie bez napinki, dla siebie sporadycznie brać udział w zawodach. Pojechać pętle w okół tatr na skutek zimowych treningów na trenażerze. To był mój cel i udało się spełnić wszystkie te marzenia. Postawić grubą kreskę i zamknąć ten etap książką pisaną dla Wydawnictwa Znak z Krakowa. Zaakceptowałem samego siebie jakim jestem, ale zajęło to 5 lat. Z czego pierwszy był najważniejszy. A pozostałe 4 to jedynie retrospekcyjna kontrola samego siebie poprzez niezmienną konsekwencję pomimo zawirowań. Z okazji 60 000 km kupiłem nowy rower i wróciłem na 3 dni tam, gdzie pierwszy raz zobaczyłem na żywo góry. Do Kielc. Każdego jednego poranka konsumując wszystkie wyrzeczenia podczas pierwszych tysięcy, które było bolesną inwestycją. Wraz z wydaniem przez Wydawnictwo mojej książki strzeliło 70 000 km jednak bez spektakulatnych sukcesów. Musiałem sobie przetłumaczyć, że constans, stałość to też sukces. Bo wiele momentów zmęczenia kusiło, by na jakiś czas odpuścić. Przestać kręcić kolejne kilometry. Po co znów walczyć na zawodach czy górach. Zwiftowych i realnych, skoro nie widać poprawy. To był ten moj osobisty sufit, którego przez wiele lat nie mogłem przekroczyć. Niby nie chciałem, ale może nie umiałem? Niekiedy było mi z tego powodu trochę smutno, widząc lepszych, szybszych, lepiej zbudowanych. Kolejny rok męczę te alpy i dalej nie mogę złamać 50 minut? Mt. Ventoux na Zwift w 81 minut? Co to jest? Włączają mi się do dziś takie fazy. Głeboko skryte kompleksy wychodzą na wierz. I są tym silniejsze, im masz więcej stresu i zmęczenia w głosie. Zbiegło się to w tym okresie wraz że spadniem mojej aktywności w Social Mediach. Stale, co tydzień publikowałem wciąż poradniki na YT, jednak z weną było ciężko. By temu przeciwdziałać, w okresie zimowym zacząłem latać do Hiszpanii. Naładować się słońcem. Odkryłem kompletnie nowe tereny. Dowiedziałem się, że także w styczniu 2023 można się spalić. Zarówno na skórze, jak i kondycyjnie. Przez to udało mi się odrobinę wyrwać że stagnacji formy. Jednak to było mimowolne. Ponieważ priorytetem wciaż było i jest zdrowie psychiczne. Ale zauważ – poraz kolejny okazuje się, że to jest bardzo sztywna korelacja. Dokładnie tak samo jest z wagą. Momentami ważyłem 77 kg, by potem wejść na 80. Wystarczy tylko kilka gorszych tygodni, by znów przekonać się, że stan umysłu odpowiada także za stan lodówki. Z kolei słońce, większy poziom aktywności paradoksalnie redukuje apetyt. Jesteś w stanie znowu odmawiać sobie słodyczy. Aktualnie też jestem po roku bez absolutnie ani jednego piwa. Zszedłem z 16 procent tłuszczu na 13. Okazało się, że zaczynam poprawiać wszystkie wcześniejsze personal recordy. Przehyba, Obidza, Rates. A to niby tylko 3% tłuszczu. I znów ten wyrzut serotoniny, bo wyszedłem z błotka i kolejnego rocznego epizodu depresji przebijając 99 000 km. Oczywiście dziś także bywają gorsze momenty, bo perfekcjonizmem jest oczekiwanie wyłącznie dobrych momentów. Wyłącznie wzrostu formy. To nie będzie tak, że zawsze będę lepszy na przestrzeni sezonu, roku, czy dziewięciu. Każdy kilometr jest po coś. Jeden z nich będzie szybszy. Drugi zaliczysz podczas drogi powrotnej że ślepej uliczki. Kolejny by zrozumieć czym jest pokora i jak wyglada zachłyśniecie się swoją zajebistością. Pośrodku tej kariery otrzymujesz z otwartej ręki w twarz czy wbić się w ziemię i zrozumieć, że najważniejsze jest to czego nie widać. By z bliska przekonać się, że te cyfry bez narracji nic nie znaczą. Nie mówią ile każda z nich kosztowała Ciebie wysiłku, łez czy przekleństw. Ile razy uznawałeś(aś), że to kompletnie bez sensu, zawłaszcza gdzy wszyscy wokół Cię krytykują za to co widać. A nie za to co jest skryte w cieniu. Kiedy wiesz, że się z Ciebie śmieją, lub gdy spotykasz kogoś, kto traktuje Cię jak gorszego. Gdy ryczysz w sklepie jak małe dziecko przechodząc obok półki ze słodyczami. Albo gdy poza sportem w Twoim życiu dzieje się wiele złego, co tak niesamowicie podcina skrzydła. Gdy uznajesz, że nie tylko ten rower nie ma sensu, ale całe Twoje istnienie. Albo kiedy poziom stresu jest tak silny, że degraduje Twoją formę do cna. Kiedy zaciskasz zęby z całych sił by móc na nowo ruszyć pod tę cholerną górka słysząc w tle tylko niemy śmiech. To jest ta niewidoczna walka każdego z nas na kazdym kilometrze. Każdy z nich rzuca światłocienie. Ja dziękuję moim Widzom za te niespełna 100 000 km razem. Być normalnym
Niektóre „przepraszam” przychodzą z trudem. Czasem nie umiemy ich wypowiedzieć, czasem nie chcemy, a czasem jest już za późno. Wybaczenie też nie zawsze przychodzi łatwo, nawet wtedy, gdy bardzo tego chcemy. Bo między „przepraszam” a „wybaczam” bywa cała historia, której nie widać na pierwszy rzut oka.
Książka Daniela: https://radionaukowe.pl/glebiny/Nasza księgarnia: https://wydawnictworn.pl/Paleoplakaty: https:/radionaukowe.pl/plakaty/– W sumie foka to taki pies, tylko okryty grubą warstwą tkanki tłuszczowej, żeby nie było zimno – rzuca w odcinku dr Daniel Tyborowski i jakkolwiek brzmi to dziwacznie, jest w tym sporo racji. Dr Tyborowski jest paleobiologiem z Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego i autorem książki „W głębiny. Ewolucyjna podróż morskich gadów i ssaków”, którą wydajemy w naszym Wydawnictwie RN. Rozmawiamy o meandrach ewolucji tych zwierząt. Z dowodów kopalnych wiemy, że w dziejach Ziemi kręgowce wyszły z wody na ląd tylko raz, jakieś 400 milionów lat temu. Od mięśniopłetwych ryb, które zdecydowały się na taki szalony krok, rozwinęły się wszystkie późniejsze linie zwierząt (tak, i ty też jesteś poniekąd rybą). Ciekawe jest to, że wiele z nich w późniejszych okresach decydowało się do wody powrócić. – To jest taki spektakularny popis ewolucji, że my widzimy jak na dłoni, jak zwierzęta, które żyły w jednym środowisku, adaptują się do innego – mówi dr Tyborowski. Pierwszy udany powrót kręgowców do mórz nastąpił około 250 milionów lat temu. Wymieranie permskie, największe w dziejach Ziemi, zmiotło z jej powierzchni bardzo wiele stworzeń, w tym również morskich. – Zrobiło się miejsce w oceanach – opowiada dr Tyborowski. Zwierzęta korzystały ze zwolnionych nisz ekologicznych i stopniowo coraz lepiej przystosowywały się do nowego środowiska. Ewolucja konwergentna w morzach działa wręcz modelowo: niespokrewnione ze sobą gatunki wyglądają podobnie, bo każdy z nich niezależnie przekształca się tak, by jak najlepiej dostosować się do warunków. A z początku wcale nie było łatwo. – Walenie wywodzą się od saków kopytnych, co może być zaskoczeniem, ale no taka jest prawda – wskazuje paleobiolog. Czyli kuzynem wieloryba jest hipopotam, a fok koty i psy (co wyjaśnia początek artykułu). Znaleziska paleontologiczne uczą nas ogromnie dużo o przeszłości miejsc i gatunków. Niektóre obszary Polski – Góry Świętokrzyskie, Śląsk, Opolszczyzna – obfitują w cenne znaleziska. W odcinku jest zresztą dużo o kuchni pracy paleontologów: skąd wiedzą, to co wiedzą.Na podstawie danych z przeszłości możemy spróbować przewidzieć przyszłość. Na przykład około 93 miliony lat temu, w połowie kredy, doszło do kolejnego wymierania, w którym wyginęły na przykład morskie ichtiozaury. – Pilotażowe badania pokazują, że w skałach z tego czasu mamy podwyższoną zawartość rtęci – opowiada dr Tyborowski. Można więc przypuszczać, że wielkie morskie drapieżniki wyginęły z powodu kumulacji rtęci w organizmach. Możliwe, że to samo grozi współczesnym nam zwierzętom, na przykład orkom. Z odcinka dowiecie się też, dlaczego trzeba znać ichtiozaury, dlaczego ludzie i węże tak naprawdę są czworonogami, jakim cudem paleontolog może wiedzieć, jaki węch miało jakieś wymarłe stworzenie, i jak wyglądają zęby foki krabojada (bardzo dziwnie!). Uwaga: wysłuchanie grozi zarażeniem się pasją paleontologiczną!#autopromocja
Tzw. halucynacje (zwane też konfabulacjami) to ryzyko, którego nie da się wyeliminować. Niby to wiemy od początku istnienia LLM-ów, ponieważ sam sposób ich trenowania i "rozproszonego" przechowywania przez nie informacji oraz ich przetwarzania przy pomocy tzw. embeddingów (funkcji wektorowych) powoduje, że każda treść generowana przez nie w interakcji z nami (każda odpowiedź na prompta) nie jest zwykłym przywoływaniem dostępnych danych, ale ich statystycznym uogólnieniem. Niektórzy łudzili się jednak, że to tylko przejściowy, tymczasowy problem – że uda się w końcu wypracować rozwiązanie, które wyeliminuje treści nieprawdziwe, zachowując zalety generatywności. Dziś już wiemy, że to niemożliwe – że nie jest to problem techniczny, który by można rozwiązać lepszą inżynierią, ale cecha matematyczna systemów jakimi są LLMy. Co to oznacza w praktyce? Nie masz żadnej gwarancji (i nie możesz mieć nigdy!), że informacja podana przez LLMa nie jest nieprawdziwa. Tam więc, gdzie ryzyko fałszywej informacji jest biznesowo nieakceptowalne, nie możesz polegać wyłącznie na LLMie – musisz wprowadzić do decyzyjnej pętli ludzkiego eksperta (tzw. "man in the loop"). A zatem: czym są halucynacje? Jakie ich typy najczęściej występują? Z czego wynikają? Dlaczego tzw. RAGi (Retrieval Augmented Generation) czy browsing, choć ograniczają ich ryzyko, nie mogą tego ryzyka wyeliminować? I co na ten temat myślą twórcy LLMów? Special Guest: prof. Michał Karpowicz.
Chcemy mieć rację, czy relację? Trudności w relacji przejawiają się m.in. kłopotami w komunikacji, unikaniem bliskości, niską samooceną, problemami z wyrażaniem uczuć i potrzeb oraz brakiem stawiania granic. Bardzo często wynikają z negatywnych wzorców z dzieciństwa, lęku przed odrzuceniem, zaburzeń osobowości, nieumiejętności aktywnego słuchania, a także nieprzepracowanych doświadczeń. Jakie błędy najczęściej popełniamy w relacjach, także tych intymnych? Jakie mogą być ich konsekwencje? Dlaczego coraz częściej relacji unikamy? Czy człowiek, bez relacji z innymi, jest w stanie normalnie funkcjonować? Jak wyglądają dobre i zaburzone relacje? Gościem Michała Poklękowskiego w tej edycji Drogowskazów jest Małgorzata Mizińska, psycholożka, psychoterapeutka i trenerka biznesu z poradni „Przystań tu” w Warszawie. Ekspertka pomagam osobom zmagającym się z trudnościami w relacjach interpersonalnych, z depresją, mającymi niskie poczucie własnej wartości, będącym w kryzysie oraz nastawionymi na rozwój i poprawę relacji z samym sobą.
Na Dolnym Śląsku każde miejsce ma swoją historię, a każdy skarb - swoją tajemnicę. Niektóre historie są łatwe do opowiedzenia, inne bolesne i pełne trudnych wspomnień, ale wszystkie tworzą most między kolejnymi pokoleniami Dolnoślązaków. Joanna Lamparska, pisarka i dziennikarka, opowiada, jak krok po kroku odkrywa te opowieści. Jakie umiejętności i wiedza jest potrzebna, by badać tajemnice naszego regionu, i dlaczego właśnie poprzez skarby możemy lepiej zrozumieć, kim jesteśmy? Rozmowa nagrana po jej wystąpieniu na Dolnośląskim Festiwalu Nauki to podróż w świat lokalnych tajemnic, pamięci i inspiracji.Zaprasza Mateusz Mandziuk.
Gościem Najnowszej Melliny jest Marek Dyjak. Najszczerszy z piewców szczerości w muzyce, nadwrażliwy twardziel, wędkarz i (były) bokser. Tak śpiewa tylko on. Jego najnowszy album - ten, którego według zapowiedzi miało nigdy nie być! - to zbiór dziesięciu nasyconych emocjami piosenek o zakrętach życia dojrzałego mężczyzny. Na swojej nowej płycie Dyjak zaśpiewał teksty Ernesta Brylla, Jana Kondraka, Jacka Kleyffa, Mariana Hemara, Artura Majewskiego i Jacka Musiatowicza. Jak sam mówi: „piosenki, które śpiewam, to kronika moich wypadków i przypadków, wzlotów i częściej upadków. Niektóre są napisane specjalnie dla mnie, przez ludzi, którzy znają mnie od każdej, dobrej i złej strony, a niektóre to po prostu moje ulubione utwory innych wykonawców". W rozmowie z Marcinem Mellerem Dyjak mówi o swoich dziwnych zwyczajach jak spanie w dzień i praca w nocy. Mówi o sobie Dracula. W trakcie rozmowy pojawił się nawet pomysł na nagranie kołysanek dla dzieci razem z Titusem z Acid Drinkers. Więcej w najnowszej Mellinie.
Legalny prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie i Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych Piotr Schab komentuje przyspieszenie rzekomego przywracania praworządności przez Waldemara Żurka.
Moi Drodzy, zapraszam na drugą część wycieczki po Amsterdamie - tym razem w wersji modernistyczno-alternatywnej!Miejsca polecane w tym odcinku to:1. Place zabaw - Aldo van EyckBetonowe cylindry, metalowe półkopuły, drążki, piaskownice i inne elementy zaprojektowane przez Aldo van Eycka w latach 50.-70. Wówczas było ich ponad 700, dzisiaj zostało ich raptem 17 - częściowo przekształconych, częściowo zaniedbanych, częściowo zarośniętych. Poszukiwanie tych elementów rozsianych po całym Amsterdamie staje się fascynującą grą miejską. Pomoże w tym strona Seventeen Playgrounds.2. Dzielnica BijlmerUkład wielu 10-piętrowych galeriowców na planie plastrów miodu miał być odpowiedzią na powojenny kryzys mieszkaniowy lat 60. XX wieku. Ten powojenny eksperyment modernistyczny nie zdał egzaminu, ale od lat 90. jest poddawany konsekwentnemu procesowi rewitalizacji. Warto przyglądnąć się procesom zachodzącym wokół modernizacji bloku Kleiburg czy zmianom w przestrzeni publicznej.3. Plan Generalny (Het Algemeen Uitbreidingsplan AUP)Plan, który ukształtował współczesny Amsterdam zachodni jest ciekawą hybrydą technokratycznych idei modernistycznych oraz koncepcji miast-ogrodów. Autorami założeń byli Cornelis van Eesteren i Jakoba Mulder. Muzeum Van Eesteren jest niewielkim pawilonem w samym środku nowych dzielnic, które zgrabnie podejmuje i analizuje ten temat.4. Plan van GoolJest to założenie z lat 60. zrealizowane na północy Amsterdamu. 10 5-piętrowych bloczków w zieleni rozmieszczonych jest ortogonalnie, ale dość nieregularnie. Szerokie galerie (miały służyć interakcjom i integracji społecznej) znajdują się jedynie na 3-cim piętrze, z którego wchodzi się na mieszkania wyżej lub niżej. Niektóre budynki są połączone ze sobą mostami w kształcie rękawów lotniskowych. Z pozoru surowa architektura posiada mnóstwo przyjemnego detalu - od zaokrąglonych betonowych balkonów, smukłych fasadowych kolumienek, po ciekawe użycie koloru.5. EuroparkingBudynek symbolizujący gwałtowny wzrost ruchu samochodowego w Amsterdamie w latach 60., wszechobecnie panującą samochodozę oraz plany stacji metra, które nigdy się nie wydarzyły. I tak, niedaleko zabytkowych kamieniczek i drobnej skali zabudowy miasta powstał on - moloch parkingowy. Projekt powstał w biurze Pieta Zanstry w stylu typowego, pragmatycznego, funkcjonalnego modernizmu (lata 70.). Charakterystycznym elementem są dwa ślimaki, czyli cylindryczne rampy parkingowe od strony kanału będące aktualnie kanwą dla miejskich wydarzeń, inicjatyw i społecznych przesłanek. Dodatkowo pod rampami znajduje się już dość kultowy bar - Waterkant. Polecam!Mapa z miejscami z obydwu odcinków (i więcej!)Chcelibyście kontynuuację tej serii? Dajcie znać!Klaudia
Każdy z nas czasem trafia na mur - różnice w poglądach, w sposobie życia, w tym, jak patrzymy na świat. Niektóre z tych barier są widoczne od razu, inne kryją się pod powierzchnią. Posłuchajcie naszych i Waszych przemyśleń o tym, co nas dzieli i co możemy zrobić, by te mury powoli znikały.
Dziennikarz Radia Wnet i były z-ca szefa redakcji krajowej PAP Jakub Pilarek komentuje reakcje polityków na aferę z fejkową publikacją Polskiej Agencji Prasowej o wywiadzie Donalda Trumpa.
Migrena jest poważną chorobą neurologiczną, która zgodnie z kwalifikacją WHO jest drugą najczęstszą przyczyną niepełnosprawności w Polsce i na świecie. Osoby, które nigdy nie zmagały się z migreną, sądzą, że jej głównym objawem jest po prostu silny ból głowy. To jednak tylko jeden z całej serii licznych objawów. To także światłowstręt, zaburzenia widzenia, nudności, nadwrażliwość na dźwięki, zapachy, a nawet na dotyk! - Niektórzy nie tolerują dotyku odzieży, biżuterii, ułożenia włosów, oddychania zimnym powietrzem, leżenia na tej stronie głowy, która objęta jest bólem, czy strumienia wody z kranu. Migrenicy nie są w stanie wykonywać pracy zawodowej czy domowej. Bólu, który wyklucza z życia, nie sposób uśmierzyć zwykłymi środkami przeciwbólowymi. Skąd bierze się migrena? Jakie są jej rodzaje i jak je zdiagnozować? Co mogą nowoczesne leki? Posłuchajcie najnowszego odcinka podcastu Zdrowa rozmowa "Wyborczej".
Chcesz więcej odcinków? Słuchaj i obserwuj Krzyk Horror Podcast, zostaw ⭐⭐⭐⭐⭐ i wyślij link z tym odcinkiem do tych, którzy lubią takie historie. Annabelle to tylko wierzchołek góry lodowej. W Muzeum Okultyzmu Warrenów czeka kilkaset przeklętych przedmiotów, o których istnieniu nie masz pojęcia. Niektóre są straszniejsze niż legendarna lalka z horrorów. W najnowszym odcinku Krzyk Horror Podcast odkrywamy mroczne sekrety najniebezpieczniejszej kolekcji świata i nie tylko. Gościem specjalnym jest Magdalena Głuch z podcastu „O duchach".
Krucjaty to wyprawy rycerzy chrześcijańskich. Takich rycerzy nazywa się krzyżowcami bo naszywali sobie krzyże na ubrania. Krucjat było wiele, my jednak skupimy się dzisiaj na pierwszych trzech, bo są one najważniejsze. Wszystkie krucjaty odbyły się w okresie, który nazywa się średniowieczem.Kiedy rozpoczęło się średniowiecze?Zachodnie cesarstwo rzymskie upadło w 476. Niektórzy wolą rok 500 jako początek średniowiecza, bo łatwiej go zapamiętać. A jak długo trwało średniowiecze? Średniowiecze trwało jakieś 1000 lat. Jeżeli się zaczęło w 500 roku to skończyło się w 1500. Cesarstwo rzymskie podzieliło się na dwie części, ta część zachodnia upadła w 476, a ta druga wschodnia część prawie 1000 lat później w 1453. Ponieważ za początek średniowiecza wielu uznaje upadek zachodniego cesarstwa więc za koniec uznają upadek drugiej części czyli wschodniego cesarstwa bizantyjskiego. Ale inni wolą np. rok 1492, w którym odkryto Amerykę. Historycy się o to kłócą, która data jest poprawna, wy możecie zapamiętać, że średniowiecze zaczęło się w roku 500, a skończyło w roku 1500. Przez te tysiąc lat wydarzyło się wiele rzeczy. My dzisiaj będziemy mówić o historii Ziemi Świętej. Tak chrześcijanie nazywali tereny wokół Jerozolimy.Co się działo z tym miastem przez te 1000 lat średniowiecza? W roku 500 gdy zaczynało się średniowiecze w Jerozolimie oraz w Ziemi Świętej mieszkali chrześcijanie. Jednak w 638 roku miasto to zdobyli muzułmanie. O Islamie mówiliśmy w odcinku 123. Chrześcijanie chcieli jednak dalej chodzić na pielgrzymki do Jerozolimy aby zobaczyć miejsce, gdzie został pochowany Jezus. Muzułmanie przez długi czas im na to pozwalali. Jednak w XI wieku zaczęli napadać na pielgrzymów. Wtedy papież Urban II zwołał synod w Clermont we Francji. Synod to takie spotkanie.Na tym synodzie w 1095 papież zachęcił chrześcijan aby odebrali muzułmanom Ziemię Świętą.Co udało się zdobyć krzyżowcom? Chrześcijańscy rycerze, których nazywa się krzyżowcami zdobyli najpierw miasto Edessę, później Antiochię, potem Jerozolimę, a na koniec jeszcze Tripolis.Jak spojrzycie na mapę, to prawie wszystkie te królestwa znajdują się przy Morzu Śródziemnym. Księstwo Antiochii, Hrabstwo Trypolisu oraz Królestwo Jerozolimskie miały dostęp do morza. Tamtędy mogli przybywać inni rycerze chrześcijaństcy. Jedynie hrabstwo Edessy leżało dalej i nie miało dostępu do Morza Śródziemnego.Po pierwszej krucjacie powstały te cztery państwa chrześcijańskie. Dlaczego więc mniej więcej 50 lat później wyruszono na drugą krucjatę? Rycerze postanowili wyruszyć na drugą krucjatę gdy usłyszeli, że upadło Hrabstwo Edessy. To państwo nie miało dostępu do morza. Na drugą krucjatę oprócz mężczyzn wyruszyła także kobieta.Zaraz obok Hrabstwa Edessy znajdowało się Księstwo Antiochii. W Księstwie Antiochii rządził stryj Eleonory Akwitańskiej. Co to znaczy stryj? Stryj to brat ojca, dzisiaj się mówi wujek. Eleonora chciała pomóc swojemu stryjowi, księciu Antiochii. Jej mąż był przeciwny temu. Z tego powodu Eleonora pokłóciła się ze swoim mężem królem Francji. Z Ziemi Świętej popłynęli na osobnych statkach do Rzymu. Tam papież starał się ich pogodzić Eleonorę i jej męża. Ostatecznie ich małżeństwo zostało unieważnione i Eleonora wyszła za mąż za króla Anglii.Dlaczego rozpoczęto trzecią krucjatę? Wszystkich muzułmanów zjednoczył Saladyn. Zaatakował on i zdobył Jerozolimę. Dowiedzieli się o tym władcy w Europie i postanowili odbić to miasto.Kto wyruszył na trzecią krucjatę? Wyruszyło trzech władców: król Anglii Ryszard Lwie Serce, król Francji Filip II August oraz cesarz niemiecki Barbarossa. Niestety cesarz nie dotarł do ziemi świętej. Był ubrany w ciężką zbroję i wpadł do rzeki. Król Francji Filip II August i król Anglii Ryszard razem oblegali miasto Akkę. Później jednak król Francji się zniechęcił. Aby odbić Jerozolimę wyruszył sam Ryszard Lwie Serce. Król Anglii pokonał wojska muzułmanów w bitwie pod Arsuf, a później także pod Jaffą.Gdyby Ryszard został w Ziemi Świętej być może pokonałby Saladyna i odbił Jerozolimę. Jednak w Anglii pozostał jego brat Jan bez Ziemi, który zaczął spiskować. Król Anglii musiał więc też wrócić do kraju. Wcześniej jednak zawarł pokój z Saladynem. Jerozolima pozostała w rękach muzułmanów, ale chrześcijanie mogli tam pielgrzymować bez przeszkód.Dlaczego I krucjata się udała, a II i III nie? Gdy krzyżowcy wyruszali na pierwszą krucjatę byli zjednoczeni, a muzułmanie byli podzieleni. Później się sytuacja zmieniała. Podczas trzeciej krucjaty muzułmanie byli zjednoczeni pod wodzą Saladyna.Dzisiaj omawialiśmy jedno z najważniejszych wydarzeń w średniowieczu. Podczas Pierwszej Krucjaty odważni chrześcijanie zdobyli Jerozolimę. Po tym wielkim zwycięstwie, założyli cztery małe królestwa. Gdy muzułmanie odzyskali jedno z nich, Hrabstwo Edessy, wyruszyła Druga Krucjata. Niestety, nie była ona tak udana. W końcu, gdy muzułmanie zdobyli samą Jerozolimę, rycerze z Europy wyruszyli w kolejną, Trzecią Krucjatę, żeby odzyskać Święte Miasto. Nie udało im się. Jerozolima była w rękach krzyżowców, czyli chrześcijan, przez 88 lat (od 1099 do 1187 roku.Podsumowanie:Co to było średniowiecze?Kiedy zaczęło się średniowiecze?Co się stało z Jerozolimę w średniowieczu?Kto rozpoczął I krucjatę?Dlaczego rozpoczęła się II krucjata?Komu chciała pomóc Eleonora Akwitańska?Co się stało ze stryjem Eleonory, księciem Antiochii?Dlaczego wyruszono na trzecią krucjatę?Kto wyruszył na trzecią krucjatę?Czym się różnia chrześcijanie od muzułmanów?Jaki znak mają muzułmanie?Dlaczego I krucjata się powiodła a II i III nie?Średniowiecze rozpoczęło się około roku 500. Jerozolima była wtedy chrześcijańskim miastem. Jednak 150 lat później zdobyli ją muzułmanie. Początkowo chrześcijanie mogli iść do Jerozolimy na pielgrzymkę. Później jednak muzułmanie zaczęli na nich napadać. Wtedy papież Urban II w 1095 roku wezwał rycerzy do krucjaty czyli odbicia Jerozolimy i Ziemi Świętej z rąk muzułmanów. Rycerze europejscy wyruszyli na I krucjatę i zdobyli Edessę, później Antiochię, potem Jerozolimę, a na koniec jeszcze Tripolis. Powstały 4 królestwa chrześcijańskie. Niestety 50 lat później muzułmanie zdobyli jedno z nich - Edessę i zaczęli zagrażać Antiochii. Księciem Antiochii był stryj Eleonory Akwitańskiej. Wyruszyła ona wraz ze swoim mężem królem Francji na II krucjatę. Niestety pokłócili się i wrócili do Francji. Wuj Eleonory zginął. Wtedy ona rozwiodła się z królem Francji i wyszła za mąż za króla Anglii. Urodziła mu ośmioro dzieci, z których najsłynniejszy był Ryszard Lwie Serce. Gdy muzułmanie zdobyli Jerozolimę wyruszył on na III krucjatę. Mieli mu pomagać król Francji i cesarz Barbarosa, ale ostatecznie Ryszard musiał sam walczyć z wodzem muzułmanów Saladynem. Na koniec i on musiał wrócić do Anglii bo jego brat Jan bez Ziemi chciał mu odebrać koronę. Chrześcijanom udało się odbić Jerozolimę na prawie 100 lat. Później jednak ponownie zdobyli ją muzułmanie.Ten odcinek zawiera uproszczoną historię.
Zabiegi narracyjne to sposoby na urozmaicenie fabuły i przyciągnięcie uwagi czytelnika. Poprzez zgrabne techniki fabularne można wzbudzić jeszcze większe zainteresowanie, ale i podrasować swoją opowieść. Jakie są najpopularniejsze zabiegi? Kiedy i jak należy je stosować? Jakie techniki narracyjne wybrać do swojej książki? O tym wszystkim posłuchasz w czterdziestym czwartym odcinku podcastu Didaskalia Joanny Bagrij z cyklu #WarsztatPisarski.Szczegóły również na blogu: https://born-to-create.pl/zabiegi-narracyjne/Linki do powiązanych tematów:Rodzaje narracji w powieściach - https://born-to-create.pl/rodzaje-narracji-w-kryminalach/Jak napisać książkę o swoim życiu - https://born-to-create.pl/jak-napisac-ksiazke-o-swoim-zyciu-autobiografie/Retrospekcje w książce - https://born-to-create.pl/retrospekcje-w-ksiazce/Jak przedstawić emocje w książce - https://born-to-create.pl/jak-przedstawic-emocje-w-ksiazce/Pisanie książek w wieku nastoletnim – poniżej link do pliku, gdzie możesz dodać swoje pytania: https://docs.google.com/spreadsheets/d/1iaHqWdqjrLWnoWWQ87LV0YSjWRXncmx9jZH8ElsfD1Q/edit?usp=sharing Zabiegi narracyjne nie są tym samym co rodzaje narracji. To po prostu sposoby i techniki na zaprezentowanie opowieści, dopięcie fabuły, podsunięcie rozwiązania czytelnikowi. Część z nich wywodzi się aż z antycznego dramatu i takich dzieł jak Iliada czy Odyseja, a inne pochodzą od XIX- czy XX-wiecznych pisarzy. Niektóre omawiamy na języku polskim podczas analizy lektur, a inne znasz doskonale z filmów, seriali lub współczesnej literatury.Na mojej liście znalazły się aż 22 zabiegi fabularne. Wyjaśniam, jak stosować takie techniki narracyjne jak:CliffhangerDygresjaFałszywy trop (ang. red herring)RetrospekcjeFuturospekcjeSlice of life (okruchy życia)ForeshadowingAuthor Surrogate (author avatar) – książkowe alter ego pisarzaHak narracyjnyZwrot akcji (plot twist)Narracja w narracji.Pisząc swoją powieść, już na etapie konstruowania fabuły, tworzenia pomysłu na książkę, przemyśl, jak chcesz snuć swoją opowieść. Już sam wybór rodzaju narracji (1- lub 3-osobowa) wpłynie na zabiegi narracyjne, które będziesz mógł zastosować w powieści. Nie skupiaj się też na tym, aby umieścić jak najwięcej technik fabularnych. Wybierz po prostu te, które pasują i pobudzą uwagę czytelnika. Nie bój się także eksperymentować i tworzyć swoje własne sposoby na zaprezentowanie akcji, bohaterów, głównych wątków swojej powieści. Zaintrygowany? Koniecznie wysłuchaj odcinka podcastu i dowiedz się, jak wprowadzać retrospekcje w powieści!Jeśli chciałbyś przedyskutować temat, zapraszam do kontaktu: j.bagrij@born-to-create.pl.
Pierwsze wzmianki o rydwanach w Biblii pojawiają się już w Księdze Rodzaju.Gdy Józef zyskał zaufanie faraona, był obwożony jego rydwanem, aby pokazać jego nową pozycję. Później sam posiadał własny rydwan. W Rodzaju 46:29 czytamy: “Józef kazał zaprząc swój wóz i wyjechał do Goszen na spotkanie Izraela, ojca swego”. W oryginale hebrajskim występuje tutaj słowo merkawáh oznaczające rydwan. Czy jest to jednak egipski wynalazek?Zarówno konie jak i rydwany zaczęto używać na stepach. Chodzi tutaj o ludy indoeuropejskie, które jako pierwsze zaczęły używać szprychowe koła i parę koni. W ten sposób powstał lekki pojazd bojowy. Należy to odróżnić od cięższych wozów, z pełnymi kołami ciągniętymi przez woły. Takie wozy były wcześniejsze i używano je na terenach dzisiejszej Polski. Konie pochodziły jednak ze stepu. Są one szybsze od wołów, ale jednocześnie słabsze. Tak więc rydwany musiały być lżejsze. Doprowadzono do tego między innymi zmieniając pełne koła w szprychowe.Taką konstrukcję wraz z końmi przejęły ludy irańskie oraz Hetyci, a od nich Egipcjanie. Ci ostatni jeszcze bardziej odchudzili rydwan, przez co stał się on szybszy. Najczęściej było w nim dwóch wojowników: woźnica i łucznik. Egipcjanie mieli łuki kompozytowe. Zarówno rydwan jak i ten łuk Egipcjanie przejęli od Hyksosów. Był to lud semicki, który podbił dolny Egipt i ustanowił tam swoją dynastię. XV dynastia rządząca w Egipcie to właśnie Hyksosi. Jest z tym związana pewna interpretacja Biblii.W Wyjścia 1:8 czytamy: “Tymczasem rządy nad Egiptem objął nowy król, który nie znał Józefa”. Niektórzy historycy twierdzą, że chodzi właśnie o zmianę dynastii. Według nich gdy Józef przybył do Egiptu rządzili tam semiccy Hyksowie. Jednak Egipcjanie pokonali ich i ponownie zaczęła rządzić egipska XVI dynastia. Prześladowania Żydów i próba unicestwienia ich jako narodu miała być właśnie powodowana strachem przed semitami. Nie jest to udowodniony fakt, ale tak według niektórych historyków należy interpretować zmianę w traktowaniu Żydów w Egipcie.Wracając do rydwanu Hyksosi mający rydwany i łuki kompozytowe pokonali Egipcjan. Ci jednak przejęli obie te rzeczy od swoich wrogów i je udoskonalili. Stworzyli lżejsze rydwany. Przesunęli oś kół do tyłu przez co egipskie rydwany były zwrotniejsze. Mając te ulepszone rydwany wygonili Hyksosów. Później podbili też Kanaan. Ich taktyka polegała na tym, że podjeżdżali do wrogów strzelali do nich z łuku i odjeżdżali. Łuki kompozytowe były mniejsze i świetnie nadawały się do użycia z rydwanu. Te wozy wojenne miały jednak jedną wadę.W Wyjścia 14:23 czytamy “Egipcjanie ścigali ich i weszli za nimi w środek morza - wszystkie konie faraona, jego rydwany i jego jeźdźcy”. Egipcjanie ścigali Mojżesza i Izraelitów uchodzących z Egiptu. Kolejny werset 25 mówi: “sprawił, że odpadły koła jego rydwanów, tak że z trudnością mogli posuwać się naprzód”. Rydwany miały trudność poruszać się po podmokłym terenie. Prawdopodobnie o to tutaj chodzi gdy mowa jest o trudnościach w posuwaniu rydwanów naprzód. Tą słabą stronę rydwanów wykorzystano później w czasach sędziego Baraka.Król Kanaanu miał 900 rydwanów z żelaznymi kosami. Dowodził nimi jego wódz Sysera. Sędzia Barak i jego oddziały schronili się na górze Tabor, gdzie nie mogły wjechać rydwany. Później jednak zeszli. W Sędziów 4:15 czytamy: “I wzbudził Pan popłoch u Sysery i wśród wszystkich jego wozów, i w całym jego obozie przez Baraka, tak iż Sysera zeskoczył z wozu i uciekał pieszo”. Dlaczego Sysera nie pokonał Baraka i czemu uciekał pieszo. Najwyraźniej wylał potok Kiszon, który sprawił, że rydwany stanęły na mokrej ziemi. W Sędziów 5:21 czytamy: “Potok Kiszon porwał ich, Prąd potoku Kiszon”.Później sami Izraelici mieli rydwany. O Salomonie czytamy w 2 Kronik 1:14: “Następnie zebrał Salomon wozy wojenne i jezdnych, tak że miał tysiąc czterysta wozów wojennych i dwanaście tysięcy jezdnych, i poumieszczał ich w grodach-wozowniach i przy swojej królewskiej osobie w Jeruzalemie”. Warto zwrócić szczególnie uwagę na grody-wozownie czyli miasta rydwanów. Wiele miast w górach kiepsko się nadawało do powożenia rydwanów. Nadawała się jednak do tego dolina Jizreel.Po podziale Izraela na dwa państwa rydwany znajdowały się właśnie na północy, która miała tereny lepsze do tego typu pojazdów. Rydwanami jeździli tacy królowie 10-plemiennego królestwa Izraela jak Omri i jego syn Achab. Archeologia potwierdziła, że miasta rydwanów to były Jizreel oraz Megiddo. Wielu królów walczyło z rydwanów i na nich zginęło. W 1 Królewskiej 22:34 czytamy o Achabie: “Wtem pewien wojownik ni stąd ni zowąd naciągnął łuk i trafił króla izraelskiego w spojenie między pasem a pancerzem. A ten rzekł do swojego woźnicy: Zawróć i wywieź mnie z pola bitwy, gdyż jestem ranny”.W 2 Królewska 9:21 czytamy: “Wtedy Jehoram rozkazał: Zaprzęgaj! I zaprzężono do jego rydwanu, i wyjechali, Jehoram, król izraelski, i Achazjasz, król judzki, każdy na swoim rydwanie, wyjechali naprzeciw Jehu i spotkali się z nim przy polu Nabota Jezreelczyka”. Jehu przyjechał jak szalony na rydwanie do Jizreel. Naprzeciw wyjechali król Izraela i król Judy. Jehu zabił obu i sam został królem Izraela. Warto zwrócić uwagę, że każdy z nich miał swój własny rydwan.Przed wyborem pierwszego króla Samuel zapowiedział co będzie on robił. W 1 Samuela 8:11 czytamy: “Będzie zabierał waszych synów i sadzał ich na swoich wozach i rumakach, aby biegali przed jego wozem”. Król Izraela miał powoływać ludzi także do walki na rydwanach wojennych. Inne proroctwo zapowiadało pokój. W Psalmie 46:10 (9) czytamy: “Kładzie kres wojnom aż po krańce ziemi, Łamie łuki i kruszy włócznie, Wozy ogniem pali”. Rydwany były tak związane z wojną, że położenie kresu wojnom musiało się wiązać ze spaleniem tych wozów bojowych.Rydwany bojowe używano w Egipcie, Asyrii i Persji. Później jednak nastała władza Greków. Używali oni głównie piechoty, później także konny. Podobnie Rzymianie, którzy przyszli po Grekach. Rydwanów zaczęto używać wyłącznie do wyścigów i w celach prestiżowych. W Dziejach Apostolskich 8:28 mamy opis dostojnika królowej etiopskiej Kandaki. Czytamy tam: “Powracał, a siedząc na swoim wozie, czytał proroka Izajasza”. Ten dostojnik miał woźnicę oraz miejsce dla Filipa.Osobny temat to opis rydwanów w proroctwach biblijnych. Np. w Księdze Ezechiela rozdziale pierwszym nie pada słowo rydwan, ale w wielu Bibliach pojawia się komentarz typu: Wizja rydwanu Bożego. Jest tak np. w Biblii Tysiąclecia. Ostatni raz rydwan pojawia się w Objawieniu 9:9 gdzie czytamy: “Miały też pancerze niby pancerze żelazne, a szum ich skrzydeł jak turkot wozów wojennych i wielu koni pędzących do boju”. Apostoł Jan prawdopodobnie nie widział ataku rydwanów, ale pewnie widział wyścigi rydwanów.Ale już wcześniej wielu proroków wspominało o rydwanach. Elizeusz zobaczył jak jego poprzednika Eliasza zabiera ognisty rydwan. Nazwał go wtedy swoim ojce oraz rydwanem Izraela (2 Królów 2:11, 12). Tym wozom bojowym oddawano też cześć. 2 Królów rozdział 23:11 wspomina o rydwanach poświęconych słońcu, które król Jozjasz kazał spalić. Księga Izajasza, Jeremiasz i innych pororoków często wspominają o rydwanach. Mowa tam o tym aby nie liczyć na rydwany Egiptu, ale na Boga, którego wozy bojowe przyjdą szybko jak huragan.Podsumowując. Początkowo rydwany mieli wrogowie Izraela czyli Egipcjanie, Kananejczycy, Filistyni, Syryjczycy itd. Już jednak król Salomon sam jeździł rydwanem i posiadał tego typu wojska. Na pewno wielkie oddziały wozów bojowych posiadali tacy królowie Izraela jak Omri i jego syn Achab. Mówi o tym nie tylko Biblia, ale potwierdza to także archeologia takich miast jak Megiddo czy Jizreel. Prorocy biblijni często odwoływali się do szybkości rydwanu, przerażającego odgłosu pędzących kół, ale też przestrzegali przed ufaniem wozom bojowym.Kazał go też obwozić na drugim wozie swoim, a wołano przed nim: Na kolana! Tak ustanowił go namiestnikiem całej ziemi egipskiej.https://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/1-Ksiega-Mojzeszowa/41/43A Józef kazał zaprząc swój wóz i wyjechał do Goszen na spotkanie Izraela, ojca swego. A gdy go zobaczył, rzucił mu się na szyję i długo płakał w objęciach jego.https://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/1-Ksiega-Mojzeszowa/46/29Tymczasem rządy nad Egiptem objął nowy król, który nie znał Józefa.https://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/2-Ksiega-Mojzeszowa/1/8Egipcjanie ścigali ich i weszli za nimi w środek morza - wszystkie konie faraona, jego rydwany i jego jeźdźcy.https://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/2-Ksiega-Mojzeszowa/14/23I sprawił, że odpadły koła jego rydwanów, tak że z trudnością mogli posuwać się naprzód. Wtedy rzekli Egipcjanie: Uciekajmy przed Izraelem, gdyż Pan walczy za nich z Egipcjanami.https://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/2-Ksiega-Mojzeszowa/14/25I wzbudził Pan popłoch u Sysery i wśród wszystkich jego wozów, i w całym jego obozie przez Baraka, tak iż Sysera zeskoczył z wozu i uciekał pieszohttps://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/Ksiega-Sedziow/4/15Potok Kiszon porwał ich, Prąd potoku Kiszon. Wystąp duszo moja, z mocą!https://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/Ksiega-Sedziow/5/21Następnie zebrał Salomon wozy wojenne i jezdnych, tak że miał tysiąc czterysta wozów wojennych i dwanaście tysięcy jezdnych, i poumieszczał ich w grodach-wozowniach i przy swojej królewskiej osobie w Jeruzalemie.https://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/2-Ksiega-Kronik/1/14Wtem pewien wojownik ni stąd ni zowąd naciągnął łuk i trafił króla izraelskiego w spojenie między pasem a pancerzem. A ten rzekł do swojego woźnicy: Zawróć i wywieź mnie z pola bitwy, gdyż jestem ranny.
Dr Dorota Natalia Komar zajmuje się epigenetyką, czyli zmianami w ekspresji genów w efekcie działania czynników środowiskowych. W swojej najnowszej książce "Oszukaj genetyczne przeznaczenie. Co robić, by rzadziej chorować i dłużej żyć" dr Komar wskazuje na kluczowy wpływ codziennych, rutynowych zachowań na metylację naszego DNA. Okazuje się, że aktywność fizyczna, jakość snu, odżywiania, a także relacji międzyludzkich ma realny wpływ na działanie naszych genów. Niektóre geny możemy samodzielnie aktywować do skuteczniejszego działania, a inne wyciszać. Dzięki temu jesteśmy w stanie unikać chorób, wzmacniać odporność organizmu i spowalniać efekty starzenia. Co więcej, możemy się nawet epigenetycznie odmłodzić. To naprawdę jest możliwe. W tym podkaście Dr Dorota Natalia Komar rozprawia się również z - niezwykle ostatnio modnym - tłumaczeniem ludzkich zachowań pseudonaukowym pojęciem "dziedziczenia traumy". Nie ma na ten temat żadnych naukowych dowodów. Po naszych dziadkach i rodzicach nie dziedziczymy traum, za to dziedziczymy - tylko i aż - różne sposoby reagowania na stres.
Edukacja zdrowotna porusza tematy istotne zarówno dla dzieci, jak i dla całego społeczeństwa - podkreślał w Polskim Radiu 24 prof. Andrzej Szeptycki, wiceminister nauki. - Kościół skupia się na seksie? Niektórym się wszystko kojarzy - mówił wiceminister, odnosząc się do krytyki, jaką wobec edukacji zdrowotnej formułują hierarchowie Kościoła i prawicowe organizacje.
Wyłaniał się nagle z ciemności, zupełnie bez ostrzeżenia. Nie bał się ani ognia, ani huku wystrzałów myśliwskich strzelb. Bez cienia strachu wchodził do drewnianych chat, bezlitośnie atakując mieszkających w nich ludzi – głównie kobiety i dzieci. Cześć swoich ofiar zjadał na miejscu. Niektóre zabierał ze sobą w głąb mrocznego lasu. Znikał tak szybko, jak się pojawiał. Pozostawiając po sobie jedynie śmierć i zniszczenie. A także odciśnięte w świeżym śniegu krwawe ślady swych ogromnych łap. Nikt nie wiedział, kiedy znów się pojawi i na czyim gardle zaciśnie swoje ostre kły. Bo tego, że wkrótce powróci – głodny i żądny ludzkiej krwi – domyślali się wszyscy.Autor podcastu: Łukasz WłodarskiPostaw autorowi kawę: https://buycoffee.to/wmrokuhistorii
Czemu niektóre gry nie mają szans na rynku, a wielkie nazwiska nie gwarantują sukcesu. Zapraszam!Wielkie podziękowania dla Workplays.it!https://workplays.it/Patronite Okiem Deva:https://patronite.pl/okiemdevaDiscord Okiem Deva:https://discord.gg/4anD7dJJn8Linki: https://linktr.ee/okiemdevaKompilacja ofert pracy:https://bit.ly/GamedevPracaPytania do następnego live'ahttps://forms.gle/4rEHhLdoiPUDWdtE700:00:00 Intro00:00:26 Niektóre gry nie mają szans…00:04:33 Zwolnienia we Frost Giant00:11:35 Pete Parsons odchodzi z Bungie00:15:50 Nowe narzędzia AI od Tencent00:20:10 Nowy Xbox z AI00:25:46 Outro----------------Wspierający:Spotify: adamp545, kozak12q, jjanekwchowskiIntern: Piotr ŁypJunior Dev: Krzysztof Mierzejewski, Pisarz Samozwaniec, Wombat, FiSherMan414, HARDCOROWYKOŚCIU GAMEPLAY!, Konrad Szejnfeld, Aloxxx, vSiMoNv, Saaellor, Marcin Pietrzyk, Mateusz Kozielecki, Mateusz Salach, kondi16, Kruszynka Izka, nothing, Anna Weglarz, ExitWound, Kojo Bojo, MichalDev, Aliwera, Kasia NieRegular Dev: kona 1, Audiowertyk, Andrzej Janicki, Łukasz Korzanowski, Artur Loska, PabloRal, R W, scooby666, Mat Heus (Sizuae), vxd555, Remigiusz Maciaszek, Jakub Staniszewski, Ari Gold, bibruRG_78, Ewa Siwińska, Mateusz Stolarz Stolarczyk, Leniwa Ola, Marcin "kowboj_czacza" Ignasiak, Adrian Kraska, Adam Kabalak, Backgroundcharacter_A, Kaspa AnonimSenior Dev: Pielgrzym, Macko da Gama, KRUK Artworks, Brzus, KovalGames, JOORDAN, BloszamelowyJacuś, Arashito, keksimus maximus, Wojciech Wojciechowski, Arti "Niezłomny", Regito93, Piotr Beyer, Tomasz Golik, JayKob, Piteroix, Warsi, enonemasta, Bonga, Miras, Daniel Zabłocki, Pawelek1329, Morfiniusz, Jakub Kornatowski (@GramyNaMacu), Arkadiusz Czeryna, Agnieszka Rumińska, Adrian Sawko, Michał Stankiewicz, Mariusz Kowalski, Tek, Maxjestic, Michał Ginter, Magdalena Porath, Mateusz Śródka, Rafał Jaszczuk, Kornel Kisielewicz, Krzysztof Szczech, Jan Skiba, Arek Dudkowski, Robert Jurasz, Gatki, Michał Kondzior, Ard, Mateusz Myga, Wered, Michał Król, Magdalena Płoszaj-Kotynia, Jakub WmH, Łukasz Klejnberg, Bartosz Majcherczak, Agata Pławna, Cezary Łysoń, Szymon Góraj, Veman, Buła Losu, Marek Leśniak, Aleksander ŚwiątekPrincipal Dev: Mariolka Mazur, Wojciech Uziębło, Dawid Kuc, Zuzanna Lepianka, Tomasz Kowalczyk, Leszek Lisowski, Adrian Tyszkahttps://workplays.it/----------------Źródła:https://thisweekinvideogames.com/news/keeper-double-fine-publisher-risk-comments/https://www.gamedeveloper.com/business/frost-giant-ceo-tim-morten-says-layoffs-are-possible-after-stormgate-underperformshttps://thisweekinvideogames.com/news/bungie-ceo-pete-parsons-steps-down/https://www.gamedeveloper.com/art/tencent-claims-its-new-ai-tool-will-reduce-art-production-timeframes-from-days-to-minuteshttps://www.gamedeveloper.com/business/microsoft-says-next-xbox-will-have-ai-powered-features-that-will-transform-gameplay
Historia przyspieszyła. Polska wypada z jej pociągu. Karola Nawrockiego zabrakło w Białym Domu na spotkaniu liderów Koalicji Chętnych, którzy polecieli wesprzeć prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego. Nikt go tam specjalnie zresztą nie chciał, premiera też nie bardzo. Zaglądamy za kulisy tej decyzji. Za to w kraju Nawrocki jest jak taran. Zgłosił pierwsze weto - do ustawy wiatrakowej, w której obóz rządowy dorzucił zamrożenie cen prądu. Prezydent odpowiedział fortelem na fortel: wyciął z ustawy drobny fragment o zamrożeniu cen i odesłał do Sejmu jako własny. Teraz to on szachuje „mały Pałac”. W rządzie już mają własnych kłopotów pod dostatkiem - znów nie ma spotkań liderów, a w sezonie urlopowym nie wiadomo było nawet, kto ma prowadzić posiedzenie. Gdy już się rząd zebrał, to doszło do spięcia – wicepremier grillował wiceministra, dopytując o problemy na linii z prezydentem. W MSZ mówią wprost o froncie z Nawrockim: - Mamy jazdę na całego. W Pałacu z kolei mówią tak: - Niektórzy w MSZ to patałachy i w ogóle nie są partnerami do rozmowy, więc nie będą z nimi gadać. Część rozrywkowa wyjątkowo obrodziła w talenty wokalne. Prezes PZPN Cezary Kulesza na spółkę z politykami PiS Kamilem Bortniczukiem i Łukaszem Mejzą dali się poznać jako miłośnicy nie tylko napojów wyskokowych, ale też gremialnego śpiewania „Barki”. Słychać jednak zgubny wpływ promili na dykcję wokalistów. Z nią kłopotów nie mieli ani Karol Nawrocki, ani szef jego gabinetu - odegrali PR-ową ustawkę w Kanale Zero. Na szczęście głowa państwa nie śpiewała, choć potrafi - zwłaszcza „Mydełko Fa”.
Powoli kończymy wakacje. Niektórzy z nas byli na świetnym urlopie, ale zamiast przypływu energii czują narastającą chandrę - powakacyjną "depresję". Trudno się z tego otrząsnąć. Dlaczego? Ponieważ dla wielu wakacje były ucieczką od stresu w pracy, problemów w związku, nawału obowiązków. Ale nawet dla tych, których codzienne życie jest dobre i satysfakcjonujące powrót do domu po bezstresowej i/lub ekscytującej podróży może wydawać się niczym wyjście z jacuzzi. W porównaniu z tym wszystko wydaje się nudne. Powakacyjna chandra to zjawisko powszechne. Można jednak przejść je lepiej lub gorzej. Chcesz wiedzieć, jak pokonać ten zły nastrój? W najnowszym podcaście Zdrowa rozmowa „Wyborczej” przekazujemy wam rady psychologów, które pomogą złagodzić powakacyjnego kaca. Posłuchajcie!
Heterofatalizm dotyka coraz więcej heteroseksualnych kobiet. To pojęcie oznacza gorzkie rozczarowanie randkowaniem i romantyczną wizją (hetero)związków. I wcale nie chodzi o zbyt wysokie wymagania – nie mamy już nawet nadziei, że znajdziemy kogoś, kto spełni choćby minimum oczekiwań. Spotykamy coraz więcej mężczyzn, którzy „nie potrafią” być w relacji, „nie mają przestrzeni” czy nie wiedzą, czego od nas chcą. Niektórzy nie potrafią nawet szczerze tego zakomunikować. Efekt? Zamiast się denerwować, podnosić poziom kortyzolu, tracić czas i energię na kogoś, kto nie ma nawet czasu odpisać na wiadomość, stawiamy na siebie i na zaangażowane przyjaźnie. Autorka: Paulina Klepacz Artykuł przeczytasz pod linkiem: https://www.vogue.pl/a/heterofatalizm-to-romantyczne-wypalenie-heteroseksualne-kobiety-maja-dosc-randek-i-nieudanych-relacji
Tomografia komputerowa kojarzy się powszechnie z medycyną. Wiemy, że można za jej pomocą zobrazować na przykład jamę brzuszną albo klatkę piersiową i znaleźć nietypowe, chorobliwe struktury. Ale czy wiecie, że tomografem bada się też przeróżne przedmioty? Cel jest taki sam. – Pozwala nam to narzędzie badać budowę wewnętrzną różnych obiektów bez ich niszczenia – tłumaczy mój dzisiejszy gość, dr hab. inż. Jacek Tarasiuk, profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, Wydział Fizyki i Informatyki Stosowanej. Laboratorium pod jego kierownictwem służy innym naukowcom supermocą promieniowania X: zaglądaniem do środka badanego obiektu.Przypomnijmy na początek, jak działa tomografia. Opiera się na promieniowaniu rentgenowskim, czyli naświetlaniu krótkimi falami rentgenowskimi. Niektóre materiały i struktury przepuszczają takie fale, a inne, wychwytują je i pochłaniają. – Z grubsza można powiedzieć, że im materiał jest bardziej gęsty, tym silniej wychwytuje promieniowanie rentgenowskie – wyjaśnia prof. Tarasiuk. Stąd wyraźniejszy obraz kości na zdjęciach rentgenowskich.Tomografia to połączenie bardzo wielu zdjęć rentgenowskich, wykonanych z różnych stron, i matematyki. Komputer dokonuje obliczeń na podstawie zdjęć i przedstawia trójwymiarowy model badanego obiektu. Tomograf laikowi wiele nie powie, ale doskonale obrazuje gęstość i strukturę wewnętrzną materiałów, więc fachowe oko wie, czego szukać. Opisane w odcinku badania nanotomografem pomagają naukowcom z przeróżnych dziedzin: archeologom, biologom, paleontologom, kryminologom, inżynierom materiałowym, farmaceutom. Wymieniać można naprawdę długo. – My się nie znamy merytorycznie na tym, co oni chcą zbadać, ale wnosimy możliwość zobrazowania czegoś i przeprowadzenia analiz – opowiada fizyk. Do tomografu można włożyć na przykład znalezioną kość mamuta z ciemniejszą plamką i odkryć, że to szczątki grotu z epoki lodowcowej, nie uszkadzając przy tym samej kości. Można zbadać znalezisko archeologiczne i dowiedzieć się, jak wygląda od środka i czy na przykład tym środkiem nie jest mumia gołębia. A można też zbadać ząb lub malutką kostkę z ucha, żeby móc stworzyć dokładny model i na nim prowadzić badania. Zastosowania ogranicza tylko fantazja… i rozmiary – do tomografu prof. Tarasiuka nie zmieści się obiekt większy niż kilogram cukru.W odcinku usłyszycie mnóstwo fascynujących historii z laboratorium mojego gościa. Dowiecie się, co ciekawego można odkryć we własnym zębie, jak zmienia się struktura kawy na różnych etapach palenia, po co kryminologom analiza koszulek ofiar i dlaczego farmaceuci chcą badać tomografem tabletki. Jeśli z fizyką nie do końca wam po drodze, nie lękajcie się – profesor opowiada niezwykle klarownie i ze swadą, wszystko zrozumiecie! Nagranie powstało podczas XV podróży Radia Naukowego, tym razem do Krakowa. Podróże są możliwe dzięki wspierającej nas społeczności Patronek i Patronów. Tutaj możecie do nich dołączyć: https://patronite.pl/radionaukowe
O najważniejszych trendach na sezon-jesień 2025 mówi się jako o modzie na trudne czasy. Ale z wyzwaniami rzeczywistości każdy z projektantów radzi sobie inaczej. Niektórzy wybierają eskapizm, a ukojenie odnajdują w fantazji i romantyzmie. Inni przeciwnie – łączą kreatywność z mocnym stąpaniem po ziemi, prezentując plejadę pięknych, choć nadal praktycznych rozwiązań. Są też buntownicy – ci eksperymentują z gotyckim stylem, reinterpretują klasyki z subkultur punka i emo. Z ich propozycji wybraliśmy 11 motywów, które zdominują nowy sezon w modzie. I nie jest to przypadek – w końcu jedenastka to liczba mistrzowska. Autorka: Michalina Murawska Artykuł przeczytasz pod linkiem: https://www.vogue.pl/a/najwazniejsze-trendy-na-sezon-jesien-zima-co-bedzie-modne-jesienia
Kilkaset gatunków komarów atakuje ludzi. Niektóre - zwłaszcza w rejonach międzyzwrotnikowych - przenoszą paskudne patogeny: wirusy dengi, gorączki Zachodniego Nilu, japońskiego zapalenia mózgu, żółtej febry, ziki czy zarodźce malarii (pierwotniaki z rodzaju Plasmodium). Niestety, komary tropikalne coraz częściej zalatują też do Polski, a także do popularnych regionów, które wybieramy na wakacje. Komarzyce polują zawsze tak samo: słyszą nas, wyczuwając wibracje powietrza. Ale przede wszystkim nas czują. Szukają kwaśnego zapachu dwutlenku węgla, bo oznacza on żywe, buzujące od krwi zwierzę. Lecąc zygzakiem, próbują namierzyć takie źródło. Co jeszcze przyciąga do nas komary? Czy istnieje dieta przeciwkomarowa? I jak skutecznie bronić się przed ukłuciami tych owadów. Posłuchaj najnowszego odcinka podcastu Zdrowa Rozmowa "Wyborczej"!
Dwa dni temu mieliśmy Europejski Dzień Bezpieczeństwa Drogowego. Ważnym elementem bezpieczeństwa na drogach są kierunkowskazy. Niektórzy bardzo dbają o kierunkowskazy, wymieniają często płyn w kierunkowskazach, a przede wszystkim ich nie nadużywają, a nawet nie używają. To bardzo rozsądne. Bo jak się żarówki w kierunkowskazie spalą, to bida. Dlatego nie warto ich używać. Jak skręcasz w prawo to po co kierunkowskaz? Jak kierujesz się w lewo, to inni użytkownicy drogi powinni się domyśleć, że jedziesz w lewo, bo skoro nie włączyłeś prawego kierunkowskazu, to znaczy, że nie skręcasz w prawo. Logika. Niektórzy mogliby powiedzieć, że kierunkowskazy przydają się przy wyprzedzaniu. Czy ja wiem. Robisz myk i już. Trzeba oszczędzać kierunkowskazy, to zawsze jakaś strata energii...
Na zewnątrz wszystko wydaje się w porządku. Nikt nikogo nie wtrąca do więzień. Ludzie się bogacą. Na ulicach pokój. A jednak pod powierzchnią coś jest nie tak. Niektórzy piszą o tym zjawisku "cyfrowy populizm". Oczko wyżej są "Spin dyktatorzy". A na szczycie "Koncern autokracja". To wbrew pozorom jak najbardziej temat technologiczny, bo to właśnie serwisy społecznościowe, AI i technologie nadzoru wykorzystywane są do wpływania na opinie społeczne. A to ważne - zwłaszcza przed wyborami. Dlatego w tym, drugim odcinku naszego minicyklu o kampaniach wpływu, dalej sprawdzamy, jak próbowano osłabić demokrację, państwowość i wybory w Mołdawii i Rumunii. A przede wszystkim: czy zaobserwowane tam metody można zastosować także w Polsce. GOŚCINIE PODCASTU: Ionela Ciolan, researcherka ds. bezpieczeństwa w think-tanku Wilfried Martens Centre for European Studies w Brukseli Taisia Haritonova z National Democratic Institute w Mołdawii Tatiana Cojocari, specjalistka ds. polityki zagranicznej Rosji oraz dezinformacji w organizacji WatchDog w Mołdawii Elena Calistru z Funky Citizens, rumuńskiej organizacji pozarządowej, która zajmuje się walką z dezinformacją. Diana Fimilion założyła rumuńską organizację Forum Apulum zajmują się polityką, technologiami i demokracją w kontekście ludzi młodych NA SKRÓTY: 04:48 Wprowadzenie 08:41 Sytuacja po wyborach 11:58 Serwisy społecznościowe 32:52 Odpowiedzialność platform 37:48 Wnioski dla Polski 42:05 Wybory w Polsce 48:55 Cyfrowy populizm ŹRÓDŁA: "Spin dyktatorzy. Nowe oblicze tyranii w XXI wieku", Sergei Guriev, Daniel Treisman, Wyd. Szczeliny, 2023, "Koncern. Autokracja", Anne Applebaum, Wyd. Agora, 2025, O niezadowoleniu Rumunów: https://www.romania-insider.com/ires-survey-scrapping-elections-jan-2025 O finiszu wyborów w Rumunii: https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2025-04-24/wybory-dla-wybranych-rumunia-na-finiszu-kampanii-prezydenckiej O cheapfejkach: https://euvsdisinfo.eu/russian-experiments-with-disinformation-in-moldova/ O dezinformacji napędzanej AI: https://www.politico.eu/article/moldova-fights-free-from-russia-ai-power-disinformation-machine-maia-sandu/ O cyfrowym populizmie: https://www.politico.eu/article/moldova-fights-free-from-russia-ai-power-disinformation-machine-maia-sandu/ O tworzeniu relacji z wyborcami: https://www.iwm.at/publication/iwmpost-article/digital-governance-between-populism-and-technocracy
Zapraszamy do zapisywania się na newsletter "Stanu Wyjątkowego". Co tydzień zwracamy Państwa uwagę na kluczowe wydarzenia oraz polecamy interesujące teksty. Zapisać można się tu: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/newsletter-stan-wyjatkowy-zapisz-sie-na-nasz-nowy-newsletter/q7dq8jv Wiemy, że w sztabie Rafała Trzaskowskiego walczyły ze sobą dwie frakcje. Część sztabowców uważała, że kandydat KO powinien z przytupem wjechać na prezydenckie debaty organizowane przez wrogą mu Telewizję Republika. Część jednak uważała, że byłoby to uwiarygodnienie stacji, którą tworzą najwięksi propagandyści PiS, z których większość ma na koncie posługę w agresywnej TVP za czasów Jacka Kurskiego. Trzaskowski jest zachowawczy, więc przystał na tę drugą opcję. Większość sondaży pokazuje jednak, że Polacy oczekiwali jego udziału w debatach Republiki. Szkopuł w tym, że Polacy kochają polityczne spektakle, a ci kandydaci, którzy unikają udziału w debatach — tracą. Tak się składa, że po odmowie udziału w debatach spadają prezydenckie notowania Trzaskowskiego. Wciąż jest liderem i wciąż w drugiej turze wygrywa z każdym, szkopuł w tym, że nie wiadomo, jak będzie za półtora miesiąca, gdy rozstrzygnie się, kto zastąpi Andrzeja Dudę w Pałacu Prezydenckim. Jak słyszą twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy”, otoczenie Trzaskowskiego planuje po Wielkanocy nowe otwarcie, zdając sobie sprawę, że prawdziwa kampania zacznie się właśnie wówczas, gdy Polacy wrócą ze świątecznych rodzinnych spotkań. Pamiętać jednak należy, że Trzaskowski ma niełatwe zadanie. Atakuje go fronda kandydatów prawicy, a także koalicjanci — Szymon Hołownia i Magdalena Biejat. Pod tym względem Nawrocki ma komfort, bo pozostali kandydaci prawicowi tylko markują ataki na niego. Niektórzy mu wręcz wystawiają piłki — jak szef Kanału Zero Krzysztof Stanowski, który zaprosił Nawrockiego na miły, długi wywiad. Nie ma się co dziwić, że Republika z zachwytu poprosiła o reemisję tej ciepłej rozmowy.
Niektóre słowa warto wymienić za naszego codziennego słownika. Dlaczego? O tym w dzisiejszym odcinku Podcastu! Artykuł E1T1 | #244 – Słowa, które blokują Twój potencjał! – Rady [Część 2] pochodzi z serwisu Each One Teach One.
Niektóre marki osobiste zyskują rozpoznawalność bardzo szybko, podczas gdy inne, pomimo dużego wysiłku, mają z tym trudności. Jednym z kluczowych, choć często niedocenianym elementem skutecznego personal brandingu jest spójność marki osobistej.Zrozumienie i wdrożenie zasad spójności sprawi, że budowanie marki osobistej stanie się szybsze, łatwiejsze i przyniesie znacznie lepsze efekty w przyciąganiu klientów.- W jaki sposób unikalna propozycja wartości (UVP) przyczynia się do definiowania tożsamości marki?- Jak określić styl komunikacji i konsekwentnie go stosować?- Jak tworzyć spójną identyfikację wizualną i zachować spójność tematyczną publikowanych treści?Dowiedz się, jak dzięki spójnej marce tworzyć treści błyskawicznie rozpoznawane przez odbiorców, jak obniżyć koszt pozyskania klienta i jak zaoszczędzić czas i energię, publikując regularnie i budując silną widoczność online.
W tym odcinku usłyszysz krótką biografię ikony polskiej wspinaczki wysokogórskiej, Wandy Rutkiewicz. Jeśli lubisz chodzić po górach, wyzwania i naturę, historia tej kobiety może Cię zainteresować!Na stronie https://www.polskidaily.eu znajdziesz transkrypcję tego odcinka jak i wszystkich innych oraz wiele ćwiczeń!Have you discovered the Polski Daily Club yet? If not go to https://www.polskidaily.eu/signup and join the club!
Niektórzy walczą od trzech lat, inni nie wychodzą z okopów od lat jedenastu. Jak wygląda życie ludzi którzy walczą na wojnie w Ukrainie? Jakim językiem się posługują? Jakie wartości przetrwały na nullu, czyli właśnie tam, gdzie sięgają ukraińskie linie obrony? „Null” to także tytuł najnowszej powieści Szczepana Twardocha.„To jest powieść o prawdziwej wojnie, jednak opisane w tej książce postaci i wydarzenia są fikcyjne, bo muszą, bym mógł tę wojnę opisać tak blisko prawdy jak potrafię – pisze jej autor.Przed tygodniem w tym programie gościł Ołeksandr Myched, autor książki „Kryptonim dla Hioba. Kroniki inwazji”, będącej zapisem wojennej codzienności na Ukrainie po 2022 roku. Dziś w programie jeszcze jedna literacka interpretacja wojny, która niszczy Ukrainę: rujnuje kraj i zabija dusze tysięcy ludzi, zwłaszcza żołnierzy na pierwszej linii frontu.Ze Szczepanem Twardochem rozmawia Dariusz Rosiak.Powieść „Null” Szczepana Twardocha ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy.Gość: Szczepan TwardochProwadzenie: Dariusz RosiakKsiążka: „Null” Szczepana Twardocha---------------------------------------------Raport o stanie świata to audycja, która istnieje dzięki naszym Patronom, dołącz się do zbiórki ➡️ https://patronite.pl/DariuszRosiakSubskrybuj newsletter Raportu o stanie świata ➡️ https://dariuszrosiak.substack.comKoszulki i kubki Raportu ➡️ https://patronite-sklep.pl/kolekcja/raport-o-stanie-swiata/ [Autopromocja]
W dzisiejszym świecie, zdominowanym przez social media i konieczność ciągłego "noszenia masek", przedsiębiorcy coraz częściej poszukują autentycznych przestrzeni do rozwoju. W Polsce działa wiele różnych organizacji biznesowych - od międzynarodowych jak YPO (Young Presidents' Organization) i EO (Entrepreneurs' Organization), przez lokalne jak Loża Przedsiębiorców, po wyspecjalizowane społeczności takie jak La Viatana czy Polska Rada Biznesu.Każda z tych społeczności ma swoją specyfikę. Niektóre koncentrują się na networkingu i wspólnych kolacjach, inne na rozwoju biznesowym, a jeszcze inne na głębszej transformacji osobistej. Przykładem tej ostatniej kategorii jest MasterHUB, który wyróżnia się tym, że nie jest typowym klubem towarzyskim, a raczej, jak określa Maciej: "siłownią dla przedsiębiorców".Wybierając społeczność dla siebie, warto zadać sobie pytanie, czego tak naprawdę szukamy. Czy potrzebujemy miejsca do networkingu? A może przestrzeni do głębszej pracy nad sobą? Społeczności mogą różnić się też strukturą - niektóre działają w formule otwartej, inne, jak wspomniany MasterHUB, opierają się na mniejszych grupach mastermindowych, gdzie buduje się głębsze relacje.Co ciekawe, różne organizacje mają różne kryteria przyjęć. Niektóre są otwarte dla wszystkich przedsiębiorców, inne wymagają spełnienia konkretnych kryteriów biznesowych. Są też takie, które oprócz wymogów finansowych, patrzą na osobowość i wartości potencjalnych członków.Niezależnie od wybranej społeczności, kluczowe jest znalezienie takiej, która odpowiada naszym potrzebom i etapowi rozwoju. Warto pamiętać, że bycie częścią społeczności to zazwyczaj długoterminowa inwestycja - nie tylko finansowa, ale przede wszystkim czasowa i emocjonalna.więcej informacji o MasterHUB znajdziesz na: https://masterhub.pl/PARTNERZY ODCINKA: