POPULARITY
To historia niezwykle trudnej miłości do kolarstwa. Skrytych pragnień, marzeń. Co kilkaset kilometrów z rezygnacją przerywana i pisana od nowa. Pełna niepowodzeń, bólu, odrzucenia. Jest identyczna jak Twoja. Dziś Różni nas jedynie etap. Niektórzy są u początku tej trasy. Inni w połowie. Ktoś spotyka mnie będąc ze mną koło w koło lub to ja jestem za Tobą. To nieistotne. Najważniejsze, że jesteś na niej. Jesteśmy. Moja trasa rozpoczęła się w 2016 roku, 99 000 km temu. To pięć beznamiętnych cyfr. Liczby nie mają emocji, choć zawsze kusi, by przez ich pryzmat szafować oceny. Dla mnie były one wówczas kluczowe. Kluczową liczbą było 109. Tyle kilogramów. Z nimi miałem okazję już biegać testując pierwszy swój zegarek sportowy. Wtedy każdy rodzaj aktywności był dla mnie błogosławieństwem. Po 4 latach walki z codziennymi napadami paniki okazało się, że bieganie z nadwagą jest na tyle męczące, że ich nasilenie się zmniejszyło. Częstotliwość także uległa ograniczeniu. Jedynie dokuczał mi ból i frustracja, bowiem utrzymanie 6 minut na kilometr było trudne. Do tego kolana. Plecy. Dwie śruby w stawie skokowym ograniczające ruchomość proszące się o chirurgiczne usunięcie. Nawet to relacjonowałem na swoim zupełnie innym kanale, na ktorym działałem od 2008 roku Pozbycie się srubek pomogło. Pozwoliło biegać pewniej. Jednak nie szybciej. Lubiłem bo, jednak więcej jak 10 km było poza moim zasięgiem. Serce chce, stawy nie. Operowana noga tym bardziej. Z resztą do dziś muszę respektować ograniczenia biegowe wynikające z tej kontuzji. Nie powinienem biegać jednorazowo więcej niż 15 km. To oznacza, że do końca życia nie zrobię maratonu, nie będę mógł biegać po plaży, ani nie wystartuje w runmagedonie. To syndrom zerojedynkowy. Albo mogę wszystko albo to bez sensu. Był piękny lipcowy wieczór po upalnym dniu. W powietrzu. Wjechałem po całym dniu do garażu w którym wśród opon zimowych stał przyprószony kurzem rower. Stał tu kilka lat. Otrzymałem go w prezencie w zamian za pomoc w nakręceniu wideo promocyjnego. Wyciągnąłem z bagażnika kompresor. Napompowałem opony i po prostu wsiadłem. Przejechałem 700 metrów i udało mi się utrzymać na tym dystansie 20 km/h. Poczułem się jakbym miał 12 lat. Tyle, że przez te 18 lat nieco się zmieniło. Stałem się sfrustrowanym, zmęczonym życiem paczkiem czerpiącym radość jedynie z jedzenia oraz każdego poranka gdy nie mam objawów nerwicy somatycznej. Dotarłem do najbliższej stacji na której pochłonąłem litr wody. Następnego dnia zrobiłem to samo. Jednak denerwował mnie fakt ograniczeń moich opon. Co to znaczy 3 atmosfery. Zamówiłem nowe. Dostosowane do wyższego ciśnienia i łyse. One pomogły. Było lżej. Dojechałem na nich z Konstancina do wsi Gassy. To był kolejny z tych ciepłych i pogodnych wieczorów z przenikliwymi promieniami złotej godziny. Minął tydzień i zadzwoniłem do przyjaciela Karola prowadzącego sklep rowerowy w Bydgoszczy. Tak stałem się właścicielem roweru za 4000 zł. Aluminium. Tiagra 2×8. Ale za to opony które mogę napompować do 8 atmosfer. To była moja ówczesna fetysz. Ciśnienie i prędkość. Prędkość, która wzrosła. W jeden dzień. Trasa Piaseczno – Obory ze średnią 30 km/h. Byłem potwornie zmęczony. Moje czarne spodenki biegowe stały się białe. Kryształy soli były na czubku nosa, włosach. Trasa okupiona była dwudniową rekonwalescencja tyłka, ud, pleców, nadgarstków, szyi. Ale w głowie czułem niesamowitą ekscytację, która na wiele godzin zajęła moje myśli i przekierowała je z hipochondrii na rower. Na problemy, które mnie nawiedziły. Największym z nich było siodełko. Kupiłem spodenki kolarskie z wkładką bez szelek, bo uważałem, że szelki to abstrakcja w połączeniu z moją figurą. To nie pomogło. Każdego dnia jeździłem i nasłuchiwałem bólu. Czasem tak silnego, że chciałem wyć. Pojawił się także stan zapalny skóry. To był etap zapisany wersalikami TO BEZ SENSU Wziąłem oddech. Kupiłem siodełko. Poszedłem do jednego z dwóch ówczesnych warszawskich fitterow. To nie pomogło. Jednak każdego jednego dnia jeździłem. Próbowałem sobie udowodnić, że dam radę. Nie poddam się, bo udowodniłbym sobie słabość. Nie jestem dzielny ani uparty, bo jestem bohaterem. Robię to z niskiego poczucia własnej wartości. Musiałbym samemu sobie powiedzieć, że zakup szosy to był zły pomysł. Założyłem nowy kanał na YouTube, o rowerach. To był wrzesień 2016. Zaraz będzie 10 lat. Mijały miesiace, zmieniałem siodełka, byłem w trzech województwach różnych speców od pozycji. Nic to nie dawało. Mimo to jeździłem, choć więcej jak 20 km to było wyzwanie. Polubiłem nawet to cierpienie. Ten stan kompletnego wykończenia za każdym razem gdy chorobliwie próbowałem udowodnić sobie, że ból przejdzie a ja osiągnę 30 km/h średniej. Tak chylił się ku końcowi pierwszy sezon. Zbiegiem okoliczności trafiłem na nową grupę na fb – ZWIFT Polska. Zauważyłem tam dziwne urządzenia do treningu w domu. Wziąłem swoją przepoconą kartę kredytową i poszedłem do Decathlonu. Kupiłem trenażer. Zainstalowałem swifta. Uznałem, że jest beznadziejny i drogi. Przesiadłem się na aplikacje do jeżdżenia po trasach wideo. Po Nicei i Belgii. W belgi trafiłem na jedyny obecny tam podjazd 10%. Skonałem. Trenażer się zablokował i nie byłem w stanie pedałować. Okazało się, że trzeba wymienić oponę. Okazało się, że z garażu w którym leżał mój pierwszy rower jest też zapyziały wiatrak. Przynooslem go. Zorientowałem się, że w profilu aplikacji po uwagę brana jest także waga. Nie była uzupełniona. Zastąpiłem domyślne 75 kg na 103. Znów postanowiłem pojechać na te górę 10%. Znów trenażer się zepsuł. Musiałem rozejrzeć wiele for by się dowiedzieć jak rozwiązać ten problem. Okazało się, że na trenażerze należy zmieniać biegi. Następnego dnia zacząłem używać przerzutek. Mimo to nie udało się dojechać na szczyt ten trasy. Po kolejnym tygodniu dojrzałem na opakowaniu, że mój trenażer sulymuluje maksimum 6 procent. Tak wróciłem na ZWIFT. Na wiosnę znów zadzwoniłem do przyjaciela że sklepu rowerowego w Bydgoszczy. Kupiłem nowy rower. Lżejszy. Karbonowy. By był bardziej karbonowy. To nie pomogło. Ból, walka o każdy kilometr. Znalazłem jednak siodełko z dziurą w środku, które troszkę odciążyło kroczę. Musieliśmy jednak podnieść i odwrócić mostek. Drugi mój sezon na rowerze to także pierwsze ustawki. Pierwsze zdjęcia. O tutaj jestem w majtkach, które założyłem pod spodenki. A tutaj kryształy. Ja tutaj, w 2018 roku nic nie rozumiałem. Nie widziałem dysonansu pomiędzy moim rowerem a wagą. Wiem, to nie jest dramatu. Tutaj nie widać otyłości, bo nie mam klasycznego brzucha. Zawsze byłem równomiernie ulany. Jedni mają chude nogi i ręce i większość rezerw zlokalizowanych wokół pasa. Inni jak ja mają tłuszcz wszędzie. To gubi. Wyglądasz z daleka niby normalnie, a w rzeczywistości wieziesz na każdym kilometrze 10 butelek wody 1.5 litrowej. Najbardziej symboliczne jest to zdjęcie z lipca 2017. Aż trafiło do mojej książki. Zrobił mi je Michał. Za co dziękuję. Pozwoliło mi ono spojrzeć z innej perspektywy. Z perspektywy, która oddaje dysonans pomiędzy mną a rowerem, którego nie widać. Od tego spotkania i wspólnej jazdy do Nowego Dworu Mazowieckiego. To był moment kumulacji. Mijało pół roku od momentu założenia tego kanału. Zaczęło się pojawiać coraz więcej głosów na temat mojego wyglądu. Jednak ignorowałem to. Mówiłem sobie, że w mojej poprzedniej branży złych słów jest zdecydowanie więcej. Jednak podczas jednego z gorszych dni ta gruba skóra stała się cieńsza. Opanował mnie wstyd. Pierwszy raz poczułem go tak dobitnie. To była kumulacja złych emocji. Obraziłem się na YouTube i postanowiłem z dnia na dzień. Musiałem zrobić bolesny rachunek sumienia. Czemu piję po każdym rowerze piwo. Czemu codziennie wieczorem jem słodycze? Dlaczego przeliczam kilometry na kostki czekolady i paczki chipsów. 8 lipca 2017 wziąłem się w garść. Oto zdjęcie pierwszego talerza. Jadłem tylko warzywa, kasze, kefir i jabłka. Do tego wyłącznie woda. Każdego dnia szedłem normalnie na rower. Robiłem 30 kilometrów na czas przez 3 dni w tygodniu. W weekend długi tlen. Szaleństwo, oddające mój charakter. Wszystko albo nic. Przez pierwszy tydzień wyłem na myśl o tym, że po pracy i po treningu nie zjem nic słodkiego. Nie kupię piwa. W tym okresie robiłem najszybsze zakupy w swoim życiu. Wiedziałem, że nie mogę przejść przez alejkę że słodyczami. Wchodzę. Na start pakuję jabłka. Na na warzywach rukolę. Obok zamrażarki i z nich biorę wszystko. Wszystkie możliwe mrożone zupy, marchewkę z groszkiem. Buraki, szpinak, fasolkę. Obok kasza gryczana w woreczkach. Vis a vis są pestki. Słonecznik i Pini i dynia. Dochodzę do lodówek, ale tak, żeby nie patrzeć na sery i serki. Porywam 6 litrów kefiru i od razu do kasy. Tak wyglądał mój posiłek każdego dnia. Nie złamałem się ani razu. Głownie dzięki temu, że miałem dobrze dobrane antydepresanty, było wyjątkowo ciepłe lato i udało mi się przełamać najtrudniejsze 21 dni. Po tych tygodniach wpadłem w nowy rytm. Udało mi się zerwać z uzależnieniem od cukru i soli. Dopiero też w tym momencie zobaczyłem, że waga drgnęła. Zjechałem o 4 kilogramy. Po miesiącu z jeszcze większą satysfakcją w restauracji prosiłem tylko o dwie sałatki bez sosów oraz dwie zupy. Nie wiem ile miałem deficytu energetycznego, bo jeszcze nie było aplikacji na telefon, które tak dokładnie by to oceniały. Jednak z perspektywy oceniam, że nie dojadałem około 1000 kcal każdego dnia. To zdjęcie spodni po 2 miesiącach. Dalej jeździłem. Niesamowicie się wkręciłem. Zrobiłem kolejne korekty ustawienia mojego roweru. Tego dnia okazało się, że straciłem już 6 kilo. Moje ciało proporcjonalnie traciło na obwodach. Okazało się, że mogę mieć już nieco niżej kierownicę. We wrześniu już zacząłem powoli wymieniać swoją garderobę, bo okazało się, że choć ja tego nie widzę, to zaczynam wyglądać jak przyodziany w strój po starszym bracie. Nawet odzież motocyklowa poszła na wymianę. 11 września 2027 moja twarz zaczęła przypominać tę obecną. Niesamowicie schudłem na policzkach. W międzyczasie były też wyjazdy służbowe. Gdy byłem odcięty od roweru brałem buty i czepek. To Barcelona i kolega, który śmieje się z mojej kolacji. Musiałem tak robić. Zapychać się warzywami i owocami. To jest 30 września. Nowy trenażer, nowe FTP, wciąż na diecie. Wciąż unikając chodzenia po sklepie. 3 grudnia już warzyłem 81,7 kilogramy. Jeszcze 2 do celu. Nowa koszula, pierwszy McDonalds – wraz z warzywami bez kury z podwójnymi warzywami. Pierwsze badanie u byłego trenera z siłowni, który po pół roku mnie nie poznał. Po tym czasie badania krwi. Zniknął nadmiar cholesterolu. Leukocyty spadły, rozjechały się czerwone krwinki, bo całkowicie przez przypadek przez pół roku byłem wege. Zgodnie z zaleceniami lekarza, raz w mięsiącu mięso. Wątróbka. Smażonego nie miałem w ustach od czerwca. Od czerwca trzymam się także wewnętrznej rozpiski treningowej. Gdy zimno, leje i wieje odpalam Zwifta. Pierwszy kieliszek alkoholu wypiłem 2 stycznia. Ta szklanka mnie zmiotła z planszy tak bardzo, że uznałem, że chyba lepiej mi bez tego. Tak tkwiłem w fanklubie kefiru. To jest mój test FTP z 8 stycznia 2018 przy 80 kg. Mogłem wrócić do delikatnego zwiększenia limitu kalorycznego, choć okazało się, że teraz spoczynkowo potrzebuję ich dziennie 2200 zamiast wcześniejszych 3000. To znaczy, że mogę więcej jeść i nie tyć, jednak tylko trochę więcej, a nie tyle co wcześniej. 12 lutego 2018 wyjechałem na tydzień by obiecać sobie, że nawet w delegacji umiem się trzymać. 24 lutego były moje pierwsze wirutialne zawody na Zwift. Nigdy się tak nie spociłem. Na tym smutnym zdjęciu, po nieudanym spotkaniu służbowym mam 79 kilo. 10 marca wyszedłem pierwszy raz na zewnątrz po zimowej przerwie. Nie wierzyłem w to jak jestem szybki pod górkę i na segmentach. Pojechałem główną drogą z Konstancina do Kalwarii i z powrotem bez zatrzymywania się. Zrobiłem personal rekord tej trasy. Nie byłem w stanie długo uwierzyć w to jak ogromną różnicę daje te 25 kilo. Okazało się, że nie boli mnie tyłek, ani ręce. Jedynie co mi dokucza bez powłoki tłuszczowej to zimno. Jakbym nie miał jeszcze jednej warstwy odzieży. Bardzo wzrósł mi też vo2 max liczony przez Garmina. Czy to dokładne czy nie, było widać przełom. Umówiłem się na ostatni już w moim życiu Fitting. Usunęliśmy wszystkie podkładki pod mostkiem by być mniej zakompleksionym. Pierwszy raz ogoliłem nogi 2 kwietnia 2018. To był etap na którym oderwałem się na moment od ziemii. Zacząłem trochę w siebie wierzyć. Zachłysnąłem się samym sobą oraz słowami, które wówczas czytałem pod swoimi filmami. Było nieco niedowierzania, bo wizualnie naprawdę byłem ciężki do rozpoznania. Sporo też w sieci jak i w realu słyszałem pytań czy nie jestem chory. Czy wszystko że mną jest w porządku. Każdy YouTuber ma swoim życiu taki okres gdy odlatuje. Ja w tym momencie byłem odleciany. Uważałem, że wiem już wszystko oraz mam wyłączność na wiedzę. Być może uważałem się za lepszego. Do czasu. Do tych zawodów. Dojechałem sam, w dodatku zdyskwalifikowany. Niesamowicie wpłynęło to wówczas na moją pewność siebie. To był taki plask z liścia w twarz. Potrzebne by zejść znów na ziemię. Nabrania pokory. Do siebie, do ludzi. Wytłumaczenia sobie samemu, że liczby i waga to nie wszystko. To czego doświadczasz jest potrzebne. To kara za brak pokory. To był rok w którym zmieniłem narrację na swoim kanale z lepszego na równego. 27 maja pierwszy raz ktoś powiedział, że mnie kojarzy. To ten Pan. Ten okres był niesamowity w moim życiu. Zauważyłem, że czuję się nie tyko fizycznie mocniejszy, ale także psychicznie. Zwróciłem uwagę na to, że nawet gdy jest lepiej to nie mam prawa nawet wewnątrz samego siebie, po cichu wywyższać się względem kogokolwiek. Nie chcę zostać kiedyś bufonem, Panem z YouTube, którego jedynym sukcesem jest to, że oddycha i schudł. Nie bądź nauczycielem. Bądź przyjacielem. Bądź sobą, Człowiekiem. Bez maski. Na tym etapie już regularnie zacząłem brać udział w zawodach. Zapisywałem się na nie, by mieć stałe bodźce i małe cele. By wreszcie dojechać z peletonem, albo dobiec. Na bieganiu też poczułem ogromna różnicę. Inne tempo, inne tętno. Inne czasy. 5 km już nie męczy, a mogę zrobić nawet 10. Zacząłem jeździć w góry. Zaliczyłem pierwsze 100 km po świętokrzyskim. Dostałem pierwsze zaproszenie na event branżowy jako Pan z YouTube. Jednak nikt nie chciał że mną działać w sposób komercyjny. Dobiłem też do momentu w którym mogłem bez przeszkód robić rocznie od 10 do 15 000 kilometrów rocznie, choć nadal dla niektórych to niedużo. Dla mnie wówczas był to absolutny kosmos. Tak jest do dziś, gdy porównuję siebie do wersji Leszka z początku. To jest moja druga w życiu sesja zdjęciowa. A to pierwszy spot, który wyprodukowałem do swojego portfolio, choć nikt go nie zlecał i nikt nie płacił. W listopadzie 2018 znów odezwała się lewa noga. Kontuzja biedowa na skutek przeciążenia, przypominająca mi o moich ograniczeniach. Zakaz biegania na 4 miesiące. Ale ten czas poświęciłem dzięki temu na rozwój formy na trenażerze. Nadal trzymałem nowy model żywieniowy oraz 79 kilo wagi walcząc teraz o lepszą wydolność. Robiłem to jeżdżąc po wirtualnych górach na Zwift. Mieszkając wówczas w Warszawie, jedyną okazją do wspinaczki był trenażer. Pojawił się także pierwszy trener, który rozpisał każdy trening dzień po dniu, sprawiając, że te 7 lat temu byłem w stanie podjechać Alpe Du Zwift w 50 minut. Pobić ten czas udało mi się dopiero w 2023 roku. Tak, bo spektakularnym przyroście formy po redukcji masy i po pierwszych dwóch latach rozwoju przychodzi załamanie. Masz 85% formy, a poprawa o te kolejne 15 procent staje się wykładniczo trudne. Każdy jeden wat czy kilometr na godzinę jest trudniejszy do osiągnięcia. Byłem tym rozczarowany. Ogółem przełom 18 i 19 roku był trudny. Musiałem przyjmować wyższe dawki SSRI, po wcześniejszym zmniejszeniu. Połączyło się to z momentem zwątpienia w dietę. Zaczęły znów pojawiać się słodycze. Najpierw raz w tygodniu, potem trzy. Oczywiście wciąż trenowałem, jednak przeddzień pierwszego w moim życiu duathlonu zorientowałem się, że przekroczyłem moje wcześniej wywalczone 80 kg. Dwa ilo. Smutek i słodycze. Czy to przypadkiem nie koreluje że sobą? Start nowego sezonu był dla mnie momentem walki o powrót do rytmu z którym na moment zerwałem. Podwójna walka, bo z depresją, która siedzi Ci na karku i dociążą, mocno trzymając Cię na poziomie gruntu, próbując wbić w ziemię. Weryfikując Twoje przeświadczenie, że można żyć na linii wiecznie wznoszącej. Rumia płacz Przełomowym dla mnie momentem na YouTube był 5 lipca 2019. Po tym filmie zrozumiałem, że nie liczy się ilość filmów, tylko jakość. Od tego momentu publikuję raz w tygodniu, ale materiały lepsze. Lepiej zmontowane. Takie, którym poświęcam 10 roboczogodzin a nie dwie. Naprawdę, wcześniej poświęcałem temu dwie. Prowadząc jednocześnie trzy kanały. Doszedłem do wniosku, że mogę na raz zając się tylko jednym. Tym. Z tego też powodu przestałem zajmować się motocyklami, przekazując Jednoślad.pl w ręce Kogoś kto zrobi to lepiej ode mnie. To z ogromną korzyścią nie tylko dla moich Widzów, ale także dla siebie. Bo mogłem więcej jeździć. Więcej kręcić. Jednak większa liczba kilometrów nie sprawiła, że stałem się szybszy. Nie. Zatrzymałem się na tym samym poziomie. Na długie miesiące. Nie rozumiałem jeszcze, że jazda na rowerze to jak montaż wideo. Więcej nie równa się lepiej. Mniej równa się lepiej. Jeśli chcę się dalej rozwijać to musze zadbać o jakość jazdy. Dlatego też nie raz mówię na głos, że jeśli Twoim priorytetem jest rozwój kondycji to nie zawsze możesz jeździć dużo a lekko. Jednak na tym etapie potrzebowałem więcej odpoczynku, tym bardziej, że zacząłem startować w triathlonie i pokazywać to w formie wideo. To był najtrudniejszy start w życiu, który cudem ukończyłem gdy na Bałtyku sztorm. Tutaj poczułem jak ciężko jest łączyć tyle dyscyplin i, że każda z nich jest poświęceniem tej drugiej. Jednak te zawody poraz kolejny nauczyły mnie pokory do życia, zdrowia, natury, innych ludzi oraz nabrać dystansu do liczb, swoich możliwości. Dowiedziałem się, że najgorsze są autooczekiwania. Planowanie. Bóg się śmieje słysząc o Twoich planach? Tak to było? Nie sądziłem, że jedne zawody mogą tak odwrócić sposób patrzenia na świat. Jednak gdy jesteś naprawde blisko tragedii, wówczas wdrukowujesz sobie w głowie nowy sposób patrzenia na życie oraz ludzi, którzy są obok. Relacja z tych zawodów to był film, który pierwszy raz pozwolił mi spojrzeć inaczej na to co robię. Pokazać tyle emocji. Udowodnić sobie, że to one są dużo ważniejsze niż to co tak naprawdę widać na pierwszy rzut ka. Mówię o filmach, ale tak naprawdę to są znaczniki etapów w moim życiu. To był także moment peaku mojej przeciętnej formy. Wówczas też brałem udział w największej liczbie imprez. Udało mi się podratować takze wieloletnie zaburzenia snu. Trzymanie się przez ostatnie 2 lata stałego rytmu treningowego pomogło mi unormować zegar biologiczny, który wcześniej był strasznie rozregulowany. To pomogło tym bardziej pomogło ograniczyć epizody nerwicy, depresji, lęku uogólnionego. Też w dużej mierze wpłynęło na formę. Wówczas to było stałe 3.5 w/kg FTP. Dla osób stojących z boku to było mało. Dla innych dużo. Dla mnie zawsze średnio, ale musiałem się Tym zadowolić, bo cały czas z tyłu głowy miałem to co działo sie przed 2016 rokiem. Mimo to się nie zniechęcałem. Trzymałem się tych 6 dni treningowych. Jednej zakładki triathlonowej. 10 biegu, 220 na rowerze. Kilometr w wodzie. Bilans energetyczny na zero. Waga na zero. Vo2max 54. 29 października 2019 zrobiłem kolejną serie badań. Był niższy kortyzol, nieco niedoboru ferrytyny przez dietę roślinną. Jednak nieporównywalnie lepsze samopoczucie fizyczne że strony ukłądu pokarmowego. Nigdy nie czułem się tak lekko. Zapomniałem o wszelkich zaburzeniach mojego brzucha. Stale chodziłem też do pychiatry, który niedowierzał. Pozwolił mi na zredukowanie do zera trazodonu. Zostawiając mi jedynie niewielką dawkę inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny . Po prostu ta higiena życia, odżywiania, snu, światła słonecznego, ruchu pozwoliła mojemu mózgowi funkcjonować w zupełnie innych warunkach. Serotoniny mogło być mniej. Jednak do czasu. Do momentu, gdy zaczęła się sypać moja firma. Problemy finansowe zżerały mnie od środka. Wróciła nerwica, depresja. Jedynie wieczorny wysyłek fizyczny pozwalał mi po kilkunastu godzinach dziennego napięcia zrywać łańcuch z mojej głowy. To codzienne męczenie się na trenażerze pozwalało odlatywać gdzieś obok. Ja logując się do Watopii, wylogowywałem się z problemów. Mimo to, mój lekarz zalecił mi stosowanie okresowo wyższej dawki leków. Jednak o dziwo nie doszło do wznowy bezsenności. Te leki dodają także nieco motywacji do działania na codzień, maskując epizody depresji, która odbiera siły do działania. W pewnej mierze na pewno dzięki terapii miałem więcej sił nie tylko do tego, aby tkwić w rytmie szosowym, ale też miłość do szosy przekuć na ucieczkę z branży do Prawie.PRO uruchamiając swój sklep i swoją odzież. Chwilkę potem pojawiła się ogólnoświatowa choroba wirusowa na literę C. Był zakaz jazdy na zewnątrz. Mnóstwo osób odpuszczało treningi na rzecz izolacji. Ja nie zrobiłem tego, bo wiedziałem jak ciężkie bedzie to miało konsekwencje dla mojej głowy. Wykorzystywałem każdy słoneczny dzień, narażając się na krytykę. Wówczas obowiązywał zakaz wstępu do lasów czy jazdy na rowerze gdzie indziej niż do pracy. Na wypadek mandatu woziłem dowód osobisty i maseczkę. Ale to była równia pochyła. Poziom stresu był tak silny, że wysysał że mnie wszystkie waty. W przeciągu kilku tygodni miałem wrażenie, że cofam się o miesiące. Poznałem co to znaczy. Jak wariują wszystkie wskazania. Co to znaczy wówczas zacisnąć zęby i mimo to próbować jechać dalej i się nie zatrzymywać. 2020 rok był przełomowy także dla osób, które mierzyły się z podobnymi problemami jak ja. Wielu wspaniałych ludzi doświadczyło w tym czasie mnóstwo złych emocji. Wówczas samemu sobie przysiągłem, że rezygnując z pracy w mojej poprzedniej firmie i otwierając nową będę starać się na YouTube być jednym z nas. Być dla Widzów a nie odwrotnie. Pokazywać tę moją drogę, te zbiegi okoliczności i sposoby. Zakreślać na mapie wszystkie ślepe uliczki w które wjechałem. Odkryłem jak mnóstwo dobrych ludzi mnie otacza i jak podobni jesteśmy do siebie. To dało mi jeszcze więcej energii do działania. Do cieszenia się każdym dniem na rowerze i na montażu. Stało sie też coś takiego dziwnego… przestałem sie zamykać. Przestałem się wstydzić swojej przeszłosci, choroby, nadwagi. Tego, że kiedyś uważałem się na lepszego od innych. Za pana z radia. 5 lat temu też pierwszy raz doświadczyłem spotkań na żywo. Pierwszy raz ktoś w twarz opowiedział mi swoją anaogiczną historię i powiedział, że śledzi nie od początku. Kamil, nigdy tego nie zapomnę. Tak samo jak pierwszych wspólnych ustawek bez stresu i napinki. Niejako manifestując, że każdy z nas jest ważny bez względu na wagę i wygląd a nawet liczbę subskrybentów. Wtedy też przestałem o to prosić. Okazało sie nagle, że nie jest ważna forma, tylko to jaki jesteś. Że można być akceptowanym takim jakim byłeś wczoraj, dziś i jutro będziesz. Że kolarstwo to jedynie pretekst do zmian. Bo to może być każda inna, dowolna sportowa odskocznia. W 2022 roku nastąpił jedyny w moim życiu etap podczas którego w pracy siedziałem 4 godziny dziennie. Wychodziłem o 13 lub 14, szedłem na warszawski Pl. Vogla i tam pisałem książkę. To, że ona zaczęła się pisać, było wynikiem przypadku. Po pandemii było ogromne zainteresowanie tematyką sportową. Społeczeństwo nadal było pokaleczone, mnóstwo osób postanowiło zmienić priorytety w swoim życiu. Dwie godziny dziennie spędzałem na pisaniu w cieniu, potem zawsze wsiadałem na rower i jechałem do Góry Kalwarii. Kondycyjnie od siebie wówczas niczego nie oczekiwałem. Na tym etapie jesteś w stanie bez napinki, dla siebie sporadycznie brać udział w zawodach. Pojechać pętle w okół tatr na skutek zimowych treningów na trenażerze. To był mój cel i udało się spełnić wszystkie te marzenia. Postawić grubą kreskę i zamknąć ten etap książką pisaną dla Wydawnictwa Znak z Krakowa. Zaakceptowałem samego siebie jakim jestem, ale zajęło to 5 lat. Z czego pierwszy był najważniejszy. A pozostałe 4 to jedynie retrospekcyjna kontrola samego siebie poprzez niezmienną konsekwencję pomimo zawirowań. Z okazji 60 000 km kupiłem nowy rower i wróciłem na 3 dni tam, gdzie pierwszy raz zobaczyłem na żywo góry. Do Kielc. Każdego jednego poranka konsumując wszystkie wyrzeczenia podczas pierwszych tysięcy, które było bolesną inwestycją. Wraz z wydaniem przez Wydawnictwo mojej książki strzeliło 70 000 km jednak bez spektakulatnych sukcesów. Musiałem sobie przetłumaczyć, że constans, stałość to też sukces. Bo wiele momentów zmęczenia kusiło, by na jakiś czas odpuścić. Przestać kręcić kolejne kilometry. Po co znów walczyć na zawodach czy górach. Zwiftowych i realnych, skoro nie widać poprawy. To był ten moj osobisty sufit, którego przez wiele lat nie mogłem przekroczyć. Niby nie chciałem, ale może nie umiałem? Niekiedy było mi z tego powodu trochę smutno, widząc lepszych, szybszych, lepiej zbudowanych. Kolejny rok męczę te alpy i dalej nie mogę złamać 50 minut? Mt. Ventoux na Zwift w 81 minut? Co to jest? Włączają mi się do dziś takie fazy. Głeboko skryte kompleksy wychodzą na wierz. I są tym silniejsze, im masz więcej stresu i zmęczenia w głosie. Zbiegło się to w tym okresie wraz że spadniem mojej aktywności w Social Mediach. Stale, co tydzień publikowałem wciąż poradniki na YT, jednak z weną było ciężko. By temu przeciwdziałać, w okresie zimowym zacząłem latać do Hiszpanii. Naładować się słońcem. Odkryłem kompletnie nowe tereny. Dowiedziałem się, że także w styczniu 2023 można się spalić. Zarówno na skórze, jak i kondycyjnie. Przez to udało mi się odrobinę wyrwać że stagnacji formy. Jednak to było mimowolne. Ponieważ priorytetem wciaż było i jest zdrowie psychiczne. Ale zauważ – poraz kolejny okazuje się, że to jest bardzo sztywna korelacja. Dokładnie tak samo jest z wagą. Momentami ważyłem 77 kg, by potem wejść na 80. Wystarczy tylko kilka gorszych tygodni, by znów przekonać się, że stan umysłu odpowiada także za stan lodówki. Z kolei słońce, większy poziom aktywności paradoksalnie redukuje apetyt. Jesteś w stanie znowu odmawiać sobie słodyczy. Aktualnie też jestem po roku bez absolutnie ani jednego piwa. Zszedłem z 16 procent tłuszczu na 13. Okazało się, że zaczynam poprawiać wszystkie wcześniejsze personal recordy. Przehyba, Obidza, Rates. A to niby tylko 3% tłuszczu. I znów ten wyrzut serotoniny, bo wyszedłem z błotka i kolejnego rocznego epizodu depresji przebijając 99 000 km. Oczywiście dziś także bywają gorsze momenty, bo perfekcjonizmem jest oczekiwanie wyłącznie dobrych momentów. Wyłącznie wzrostu formy. To nie będzie tak, że zawsze będę lepszy na przestrzeni sezonu, roku, czy dziewięciu. Każdy kilometr jest po coś. Jeden z nich będzie szybszy. Drugi zaliczysz podczas drogi powrotnej że ślepej uliczki. Kolejny by zrozumieć czym jest pokora i jak wyglada zachłyśniecie się swoją zajebistością. Pośrodku tej kariery otrzymujesz z otwartej ręki w twarz czy wbić się w ziemię i zrozumieć, że najważniejsze jest to czego nie widać. By z bliska przekonać się, że te cyfry bez narracji nic nie znaczą. Nie mówią ile każda z nich kosztowała Ciebie wysiłku, łez czy przekleństw. Ile razy uznawałeś(aś), że to kompletnie bez sensu, zawłaszcza gdzy wszyscy wokół Cię krytykują za to co widać. A nie za to co jest skryte w cieniu. Kiedy wiesz, że się z Ciebie śmieją, lub gdy spotykasz kogoś, kto traktuje Cię jak gorszego. Gdy ryczysz w sklepie jak małe dziecko przechodząc obok półki ze słodyczami. Albo gdy poza sportem w Twoim życiu dzieje się wiele złego, co tak niesamowicie podcina skrzydła. Gdy uznajesz, że nie tylko ten rower nie ma sensu, ale całe Twoje istnienie. Albo kiedy poziom stresu jest tak silny, że degraduje Twoją formę do cna. Kiedy zaciskasz zęby z całych sił by móc na nowo ruszyć pod tę cholerną górka słysząc w tle tylko niemy śmiech. To jest ta niewidoczna walka każdego z nas na kazdym kilometrze. Każdy z nich rzuca światłocienie. Ja dziękuję moim Widzom za te niespełna 100 000 km razem. Być normalnym
No dobra. Pora na opinię o trzech odcinkach Akolity. Krótko, bez analizowania - tylko opinia. Z jednaj strony fajnie - nowe czasy w Gwiezdnych wojnach. A z drugiej strony - no pomysły i aktorstwo wołają o pomstę do nieba. Zapraszam na opinię o Star Wars Acolyte. Biblioteka Ossus recenzja! ZERKNIJ NA LINKI: ► https://discord.gg/UbKYs9Z - DISCORD! ► instagram.com/swossus/ - INSTAGRAM! ► http://ossus.pl/ - Biblioteka OSSUS! ► https://www.facebook.com/groups/rycerzeossusa/ - grupa na FB Rycerze OSSUSA
Minęło 9 lat prezydentury Andrzeja Dudy. W tym czasie — na co zwracał uwagę Jacek Gądek, dziennikarz Newsweeka — można było obserwować różne oblicza prezydenta oraz sposób jego zachowania. - W pierwszej kadencji Andrzej Duda był momentami faktycznie długopisem Kaczyńskiego — mówił Jacek Gądek. I dodał: - Ludzie cenią poparcie 500+ przez Andrzeja Dudę. To było istotne i jest mu pamiętane.
- Książka zaczyna się, gdy Astrid Lindgren jest już osobą dorosłą. Jest w niej dużo retrospekcji, w związku z czym musiałam to jakoś rozwiązać, żeby było wiadomo, kiedy akcja toczy się współcześnie, a kiedy w przeszłości. Momentami było to trudne do wykonania - mówiła w Dwójce Barbara Niedźwiecka, tłumaczka książki Susanne Lieder pt. "Astrid. Opowieść o Astrid Lindgren".
- To nie jest książka bardzo poważna. Momentami nawet jest to książka śmieszna, pastiszowa. Jest jednak pewien element, który większość tych tekstów łączy. To próba pokazania człowieka wkręconego przez mechanizm historii; miażdżonego przez toczące się koła historii - mówił w Dwójce Bogusław Chrabota, autor tomu "Zabójca szwoleżerów i inne opowiadania".
W tym sezonie dzieją się rzeczy niesamowite. My drastycznie zwiększamy ilość odcinków, które Wam dostarczamy, a nasza gościni przechodzi z juniorek do elity i od razu notuje bardzo udane starty. Rozmawiamy kilka godzin po zakończeniu triathlonowej rywalizacji kobiet w ramach European Games Kraków 2023, gdzie Józefina zajęła doskonałe 26 miejsce. Zabieramy Was do świata triathlonu na dystansie olimpijskim — będzie szybko i emocjonująco, a poziom rywalizacji przyprawi was o zawroty głowy. Z tej rozmowy dowiecie się: Jak to jest jechać w samym sercu pędzącego peletonu? Co trzeba zrobić, żeby wywalczyć slot na igrzyska olimpijskie, oraz w którym akademiku na AGH mieszka się najlepiej. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/bis-agh/message
Niedawno triathlonowy świat przeżył wstrząs, gdy jeden z najlepiej zapowiadających się długodystansowców został przyłapany na stosowaniu zakazanego środka dopingującego. Zastanawialiście się kiedyś, czy można legalnie i bezpiecznie przesuwać granicę wydolności innymi metodami niż samym treningiem i odpowiednią dietą? W tym odcinku rozmawiamy z Anną Kałużą, doktorantką AWF w Krakowie, która w swoich badaniach zajmuje się m.in. zagadnieniem hipoksji. Dowiecie się, czym jest hipoksja, jak wpływa na organizm, czy można umrzeć w namiocie hipoksyjnym oraz jak i dlaczego redaktor Szevix oszukuje na testach wydolnościowych. Zagramy też w bingo zabieganych, bo redaktor Krzak nie zapomniał zadać kluczowego pytania. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/bis-agh/message
Odc. 5 - Buszujący z mapą Gość: Jan Byrczek Daliśmy słowo i słowa dotrzymujemy- z niespotykaną dotąd szybkością dostarczamy kolejny odcinek momentami zabieganych. Tematem przewodnim są biegi na orientację, czyli szczególny rodzaj biegów przełajowych w których trzeba poruszać nie tylko nogami, ale również szarymi komórkami, żeby orientować się w terenie przy pomocy mapy i kompasu. Jasiek obecnie przebywa na studiach medycznych w Hiszpanii gdzie aktywnie uczestniczy w zawodach BNO reprezentując klub COMA Malaga, jak dotąd wywalczył m.in. tytuł mistrza Andaluzji. W tej rozmowie tłumaczy nam różnice pomiędzy polskim lasem a śródziemnomorską makią, podpowiada gdzie i kiedy w Polsce można wystartować w ciekawym biegu na orientację i opowiada skąd zna się z prezydentem Paragwaju. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/bis-agh/message
W kolejnym odcinku Zabieganych podsumowujemy nasz sportowy rok. Dzielimy się z wami nowymi doświadczeniami, tym czego nauczyliśmy się podczas startów w 2022 oraz tym, co planujemy na kolejny rok. Opowiemy o Łemkowynie Ultra Trail 100 km i mistrzostwach polski w triatlonie: Malbork Iron Triathlon. No i będzie jeszcze trochę o odżywianiu i tabletkach dextro energy. www.bis.agh.edu.pl --- Send in a voice message: https://anchor.fm/bis-agh/message
Po roku przerwy wracamy do was z nowym odcinkiem programu Momentami Zabiegani! Tym razem zbieramy was w świat triatlonu, wraz z naszym gościem rozmawiamy o świecie pływania, roweru i biegania. Do odcinka zaprosiliśmy prawdziwego żelaznego chłopa - Krzyśka Liszkę, studenta AGH, zwycięzce age groupy 19-24 Enea Ironmann Gdynia 2022 i uczestnika mistrzostw świata Ironamann Hawaje Kailua-Kona. Posłuchajcie jak to jest ścigać się w 40 stopniowym Hawajskim upale. Zapraszamy! bis.agh.edu.pl / fb: bis agh --- Send in a voice message: https://anchor.fm/bis-agh/message
Dzisiaj moim gościem jest Kasia Ciejka, znana szerzej jako Travelicious. Jak pewnie wiesz, pasją Kasi jest podróżowanie po całym świecie, fotografia i wyszukiwanie pysznego jedzenia w każdym zakamarku globu. Dzisiaj próbujemy odpowiedzieć na pytanie co to znaczy, że podróże kształcą, jaki jest sekret szczęśliwego życia, czym jest praca marzeń oraz jak złapać dystans do pracy w social mediach. Momentami połączenie internetowe powodowało małe niedoskonałości, ale jestem pewna, że treść tej rozmowy wciągnie cię tak mocno, że wynagrodzi wszystkie niedogodności w nagraniu. Dzięki za wyrozumiałość i życzę miłego słuchania! Malwa Zaglądnij do Kasi: https://www.instagram.com/traveliciouspl I zobacz co jeszcze robimy: https://www.instagram.com/pretacreate
W tym odcinku zapraszam Cię do posłuchania o trójwymiarowej odporności, czyli takiej, która dotyczy aspektu fizycznego, psychicznego i emocjonalnego oraz odporności na poziomie duchowym. Przekaz wiedzy, którego posłuchasz, jest pełen mocy i natchnienia. Momentami bezkompromisowo pokazuję to, co jest fundamentem zdrowia. Co czeka na Ciebie w tym odcinku? * Co zaleca Ajurweda na wzmocnienie odporności* O czym świadczy spadek odporności* Czego robić mniej, żeby nie zakłócać naszej naturalnej odporności* Czym się otaczać, aby wzmacniać siebie każdego dnia* O uświadomieniu sobie, kim jesteś i jaka jest Twoja prawdziwa natura* O wibracji i ich manifestacji zdrowia Jeśli podobało Ci się to, co usłyszałaś, rozpuść wici w sieci swoich znajomych, subskrybuj i zostaw swoją rekomendację, dzięki czemu inne osoby łatwiej dotrą do mnie i do Ajurwedy. Dziękuję Ci bardzo serdecznie i do usłyszenia w kolejnym odcinku podcastu. Notatki do podcastu znajdziesz na stronie:https://agni-ajurweda.pl/126/ Zapraszam Cię do kursu, który ma duże znaczenie w aspekcie budowania odporności na poziomie psychiki i emocji. Zaczyna się to od doskonałego zrozumienia tego, jaką jesteś doszą na poziomie umysłu. Kurs Psychologia Ajurwedyjska powstał z połączenia moich 5 lat studiów psychologicznych z piękną starą Ajurwedą. Jeśli brakuje Ci czegoś, żeby zrozumieć siebie, poczuć się dobrze, to zapraszam Cię szczególnie do tego kursu: https://agni-ajurweda.pl/pa-lo/Kurs Odporność z Ajurwedą na dobre już trafił do stałej oferty Agni. Możesz z niego skorzystać zapisując się pod tym linkiem: https://agni-ajurweda.pl/produkt/kurs-online-odpornosc-z-ajurweda/W sklepie Agni dostępny jest nasz nowy e-book „Ołtarze Mocy i Łaski", z którego nauczysz się, jak tworzyć ołtarze, bazujące na Vastu Shastra według zrozumiałego modelu opracowanego na podstawie wieloletnich badań i pracy z klientami przez Robin i Michaela Mastro. Serdecznie zapraszam: https://kurs.agni-ajurweda.pl/oltarze_mocy_i_laski
Czy terapia może pomóc w problemie z poczuciem wartości, ze stresem, z depresją, a nawet śmiercią ukochanego dziecka? Czy możliwe jest poradzenie sobie z najtrudniejszymi problemami życiowymi? Co nas powstrzymuje przed odczuwaniem szczęścia? Dlaczego dziecko z autyzmem nie musi być problemem i czego można nauczyć się od dzieci w spektrum?O tym rozmawiam z Eweliną Kownacką, psycholożką, terapeutką, mamą 9-latka w spektrum autyzmu, prowadzącą m.in warsztaty terapeutyczne w Klubie CVP, a także absolwentką 11. edycji Szkoły Doradców CVPPS.Trwają zapisy do Klubu Change Value Process. Zobacz, czym jest nasz święty graal rozwoju osobistego i zawodowego. Znajdziesz nas tutaj: https://adamdebowski.pl/klub-cvp/
Dziś gościnią podcastu jest Ania Kania – ekspertka od efektywnej nauki. Misja Ani jest mi bardzo bliska, bo ta dziewczyna-rakieta chce pokazywać, że można odejść od modelu „zakuć, zdać, zapomnieć” i uczyć się sprytniej, mniejszym nakładem pracy. Dodatkowo, tworzy platformę edukacyjną „Umiejętności XXI wieku”, gdzie eksperci z różnych dziedzin pokazują, jak nawigować po naszych zwariowanych czasach. Dziś pogadam z Anią, jak skutecznie się uczyć, nie tylko na studiach czy w szkole. Teraz mamy tyle możliwości zmiany kariery i podejmowania nowych pasji, że tylko brać i korzystać. Z tego odcinka dowiesz się, jak skutecznie przyswajać wiedzę i trwać przy nauce nowej umiejętności. I już ostatnia uwaga. W trakcie rozmowy z Anią pech chciał, że zawiodły ustawienia nagrywania. Momentami nasze głosy są przesterowane, ale samo mięcho tej rozmowy jest tak fajne, że kurde, zaryzykowałyśmy i puszczamy rozmowę dalej w świat. Ale, jeśli słuchanie będzie dla Ciebie zbyt niekomfortowe, to w opisie tego odcinka linkuję do transkrypcji rozmowy. Tam możesz wyciągnąć dla siebie niezbędną wiedzę. Link do transkrypcji: https://burzawmozgu.pl/jak-skutecznie-sie-uczyc-w-doroslosci-rozmowa-z-ania-kania Wideo o mapach myśli wspomniane w odcinku: MAPY MYŚLI - Jak Tworzyć, Żeby Uczyć Się Lepiej? Mapy Myśli - Nie Wychodzą Ci? Pomogę! Platforma edukacyjna Ani: https://umiejetnosci.com Szkolenia Burzy w mózgu: https://burzawmozgu.pl/burzowe-kursy-kreatywne/ Instagram: Ania Kania: https://www.instagram.com/ania.kania Burza w mózgu: https://www.instagram.com/burzawmozgu
Moim ulubionym gatunkiem literackim jest beletrystyka historyczna. Książki w tym gatunku są nazywane też powieściami historycznymi. Mamy w nich połączenie faktów historycznych z fikcją. Ja lubię te książki, które trzymają się faktów, ale gdzie autor dopowiada to czego nie wiemy. Tak właśnie jest w mojej ulubionej powieści tego gatunku.Czyta Włodzimierz Press. Popularność przyniosła mu rola Grigorija Saakaszwilego w serialu Czterej pancerni i pies.Portret Mony Lisy stawia wiele pytań. Nie tylko o ten tajemniczy uśmiech. Np. dlaczego jej mąż Giocondo pozwolił jej pozować w stroju panny, chociaż była mężatką? Jest wiele innych pytań.W pierwszej scenie poznajemy pewnego mnicha, który wstał wcześnie rano aby obudzić miasto. Mnich czeka na poranek aby zadzwonić, a w międzyczasie rozmyśla nad pięknem Florencji.Autor całą książkę piszę w ten właśnie sposób. Słyszymy myśli i słowa różnych postaci bez komentarza czy krytyki autora. W ten sposób poznajemy sposób myślenia ludzi, którzy bardzo się od nas różnili. Momentami książka jest bardzo komiczna.Najlepiej widać to w postaci dziadka Lisy. Był on jednym z bogatszych mieszkańców Florencji. W jego czasach kobiety nie miały nic do gadania, a jednak potrafiły kierować swoimi mężami. Były to czasy, gdy żona całowała męża w rękę, piła wino z jego kubka, bo nie miała swojego itd. Jednak mimo tak niskiej pozycji w tamtym społeczeństwie kobiety umiały kierować swoimi mężami, co widać już w pierwszej scenie, gdzie Noldo marudzi, że nie chce mu się wstać, a żona namawia go aby sobie jeszcze pospał.Później Lisa (babka Lisy z portretu) potrafi przekonać męża do swojej kandydatki na żonę dla syna, mimo, że mąż myśli, że kobiety nie nadają się do tak ważnych decyzji. Autor jednak nie ocenia postaw ludzi, jedynie je opisuje z poczuciem humoru. Noldo Gherardini był moją ulubioną postacią w tej książce - nie raz się zaśmiałem gdy inni kierowali nim choć jemu wydawało się, że jest panem sytuacji. Najlepsza jest chyba scena, gdy Noldo idzie do kościoła z postanowieniem niewydania za dużo pieniędzy na ślub syna, a sprytny ksiądz potrafi go namówić do wszystkiego.W tle niejako przy okazji poznajemy historię Florencji. Autor co jakiś czas wtrąca informacje o mieście.W ten sposób poznajemy historię rodziny Mony Lizy ze sławnego portretu. Przy okazji dowiadujemy się wiele rzeczy o tamtejszym świecie. Np. o tym, że mężczyźni chodzili z coraz większymi ochraniaczami na jądra, w których były montowane dzwoneczki, którymi dzwonili na widok pięknej kobiety. Czy o tym, że bankierzy modlili się przed pójściem do pracy.Obie te historie czyli życiorys Lisy i życiorys miasta Florencji przeplatają się wzajemnie. A był to bardzo burzliwy czas tak dla jednej jak i dla drugiej.Jak bardzo zgodna jest ta książka z historią? Powiedziałbym, że prawie w 100%. Autor tu i ówdzie pozwolił sobie na pewne uproszczenia, ale główne fakty są prawdziwe. Błąd, który ja znalazłem to nazwisko matki, ale nie będę wchodził w szczegóły, aby wam nie zepsuć książki. W zasadzie ten błąd nie ma znaczenia dla akcji, a upraszcza historię opowiadaną przez autora. Tego typu błąd (ktoś może wolałby nazwę uproszczenie) jest popełniany wielu historycznych filmach. Np. w rzeczywistości było parę postaci i każda coś zrobiła, a w filmie widzimy, że to wszystko zrobił nasz bohater. Tego typu błąd znalazłem, ale może lepiej się posłużyć słowem uproszczenie.Wracając do życia kobiet w tamtych czasach. Nie było ono łatwe i to nie tylko ze względu na niższą pozycję od mężczyzn. Wiele tych kobiet umierało w połogu i gdy Lisa wychodziła za mąż za Giocondo stawała się jego trzecią żoną. Dwie wcześniejsze zmarły. Giocondo nie był wcale wyjątkiem - umieralność była duża tak więc mężczyźni mieli nawet po kilka żon jedna po drugiej.Jakie mamy postacie w książce? Poznaliście już dziadka Nolda i babcię Lisę. Mieli oni syna Antonia. Jego pełne nazwisko to Antonmaria di Noldo Gherardini, co znaczy Antonmaria syn Nolda Gherardini. Jedną z jego żon była Caterina di Mariotto Rucellai, czyli Katarzyna córka Mariotto Rucellai. Antonio też miał kilka żon. Lisa była najstarszym z siódemki jego dzieci. Obie rodziny czyli Gherardini oraz Rucellai należały do najwyższych sfer, tak więc dosyć tajemniczy jest ślub Lisy Gherardini z Giocondem, wdowcem, który nie należał do tej śmietanki. Można by nawet powiedzieć, że był to mezalians. Pełne nazwisko męża Lisy to Francesco di Bartolomeo di Zanobi del Giocondo. Lisa oczywiście od tego momentu stała się Lisa del Giocondo. Stąd też nazwa portretu. Mówi się albo Mona Lisa albo La Gioconda.Co do historii miasta to był to okres jego rozkwitu oraz upadku, a potem ponownego rozkwitu. W tym czasie przez miasto przewinęło się wiele postaci historycznych. Np. prorok Savonarola, Niccolo Machiavelli czy Leonardo da Vinci. Włochy najechał wtedy król Francji, a papież Aleksander i jego syn Cesare Borgia próbowali podbić Włochy. Tak więc w tle działo się wiele rzeczy, są one jednak tłem. Poznajemy je oczami dziewczyny, której specjalnie one nie interesują choć mają wpływ na jej życie. Powiedziałbym, że to dość podobne jak opis wojny secesyjnej w “Przeminęło z wiatrem” - wojna się gdzieś tam dzieje, ale książka skupia się na Scarlett O'Hara. Tak samo tutaj - wszystkie te rzeczy jak spisek Pazzich, najazd Francuzów czy kampania Cezara Borgii są w tle i mało interesują Lisę. Oczywiście momentem na który się czeka jest przyjazd Leonarda da Vinci i jego spotkania z Lisą. Poznajemy odmitologizowanego Leonarda czyli takiego jakim był naprawdę - człowiekiem, który zabierał się za wiele projektów na raz i żadnego nie kończył. Tym ciekawszy jest fakt, że ukończył portret Mony Lisy.Do książki wracałem wielokrotnie. Ostatni raz gdy w końcu pojechałem zwiedzić Florencję. Pamiętam, że chodziłem tam przez most Ponte Vecchio i patrzyłem na okna Palazzo Vecchio, a oczami wyobraźni widziałem co tam się wydarzyło podczas spisku Pazzich.Były to czasy, które książka nam przybliża. Florencja ze swoją monetą Florenem była wtedy najbogatszym państwem na świecie. Ludzie mieli niewolników. Nie wolno było mieć chrześcijańskich niewolników, a więc brało się ich np. spośród Turków.Książkę polecam choć pewnie nie dla dzieci. Jest tam kilka dość okrutnych scen. Myślę jednak, że dla nastolatka powinna się już nadawać.
14. czerwca zadebiutowała w Polsce platforma streamingowa Disney+. Marvel, Star Wars, czy bajki i seriale ze stajni Disneya to nie wszystko, na co mogą liczyć widzowie. Na platformie znajdziemy wiele produkcji, które trafią nie tylko do młodszej widowni. W najnowszym odcinku podcastu "O serialach" Bartosz Węglarczyk, Piotr Markiewicz i Jacek Gajowniczek rozmawiają na temat serwisu Disney+ i tego, które filmy i serialu przykuły ich uwagę. Seriale i filmy, o których rozmawiamy: (9:10) - "Pam i Tommy" (Disney+) (17:50) - "Moon Knight" (Disney+) (22:50) - "Zepsuta krew" (Disney+) (29:05) - "Dopesick" (Disney+) (35:45) - "The Kardashians (Disney+) (38:00) - "Only murders in the Building" (Disney+) (38:40) - "Newsroom" (HBO MAX) (42:50) - "Snowpiercer" (NETFLIX) (43:15) - "Gra o Tron" (HBO MAX) (43:25) - "Belfer" (Canal +) (43:35) - "The Lincoln Lawyer" (NETFLIX)
#słonie #niktniewidzisłonirecenzja #ksiazkidladzieci #aktywneczytanie #podcastksiazkidladzieciaktywneczytanieNIKT NIE WIDZI SŁONI Autorka Katarzyna WierzbickaIlustracje Aga GajWydawnictwo PactwaWiek czytelników: 4-8 latNa stronie wydawnictwa można posłuchać fragmentu książki. Jest też dostępna wersja w formie audiobooka i e-bookaPowiedziałabym, że historia jest mocna jak słoń, choć kto nie ma ochoty się wysilić i tak nie dostrzeże jej mocy. Trochę enigmatycznie, ale już tłumaczę, dlaczego z radością Aktywne Czytanie objęło patronatem ten tytuł.Poznajemy tu słonia mieszkającego w swoim domu pośród ludzi. Szary, duży, najzwyklejszy słoń z trąbą, uszami… wiadomo. Kolor szary jest taki codzienny i niezbyt krzykliwy, prawda? Dokładnie tak wygląda życie słonia, jest szare jak on sam, co nie znaczy, że kiepskie. Zwykłe.Słoń chodzi do pracy, jeździ tramwajem, spędza czas w domu i wśród innych ludzi, ale nikt go nie widzi. I to mu bardzo doskwiera.Postawmy się teraz na chwilę w sytuacji słonia, któremu zwyczajnie jest przykro, że nikt go nie dostrzega. I nie bardzo wie, co mógłby zrobić, żeby ta sytuacja się zmieniła. Co czuje?To taka bajka zachęcająca do refleksji zarówno dorosłych, jak i dzieci. Momentami bardzo konkretna, zwłaszcza w tekstach pod adresem słoni. Myślę, że autorka dobrze opisała, jak dorośli i dzieci potrafią reagować „na inność”. Faktycznie tak bywa, że nie zauważamy rzeczy, które są dla nas niewygodne lub nie pasują do ogólnego schematu. Albo reagujemy wytykaniem inności.Cała recenzja i zdjęcia bez filtrów na blogu: https://aktywneczytanie.pl/nikt-nie-widzi-sloni-recenzja-ksiazki-dla-dzieci/------------------------Nazywam się Anna Jankowska, jestem pedagożką. Moje miejsca w sieci:
Gdy tytuł nowej płyty Organka „Na razie stoję, na razie patrzę” osadzimy w polskim kontekście, staje się on bardzo wymowny. Zupełnie tak, jak teksty, które na nim znajdziemy. Jest przewrotnie i bezpośrednio. W nowym podcaście rozmawiamy o szczęściu, muzyce i polskim społeczeństwie. Momentami gorzko, ale tylko na serio.
Mecz Arki z Podbeskidziem Bielsko-Biała był słaby. Momentami wiało nudą, jakości było niewiele. Różnicę, po raz kolejny w tym sezonie, zrobił Hubert Adamczyk. Na plus wyróżnili się także Arkadiusz Kasperkiewicz czy Mateusz Stępień. Na minus? Znów Christian Aleman. Rozmawiamy po spotkaniu Arka - Podbeskidzie. Zapraszamy! (Fot. 400mm.pl/Grzegorz Jędrzejewski)
Dzień dobry, dobry wieczór! Zapraszamy na kolejną odsłonę zabieganych. Jakub Szewczyk, Szymon Krzak i Paweł „Pery” Perykasza — członkiem grupy biegowej LukTrans — rozmawiają o koronie ultramaratonów polskich, o krajobrazie postpandemicznym w imprezach biegowych i jak lockdown wpłynął na nasze treningi. Kolejna dawka biegowych informacji od nas dla was. www.bis.agh.edu.pl --- Send in a voice message: https://anchor.fm/bis-agh/message
Witajcie! Po raz trzeci my, panowie M. i M., czyli Emjoot i Habson usiedliśmy przy mikrofonach, daliśmy odpocząć swoim małżonkom i zagłębiliśmy się w meandry świata sportowego. Czeka na was kolejna podróż przez wybrane przez nas wydarzenia, zarówno te najświeższe, jak i te sprzed lat. Momentami bywa zabawnie, szczególnie gdy tradycje odcinkowe są kultywowane. Poruszamy również tematy smutne, kontrowersyjne, czasem (chociaż bardzo leciutko, gdyż staramy się unikać tej strony) również polityczne. Jednego możecie być pewni, będzie ciekawie. Zapraszamy do przesłuchania odcinka. 01:34 Sporty drużynowe (siatkówka, piłka ręczna) 17:30 Snooker (Kacper Filipiak, Ronnie o'Sullivan, Adam Stefanów) 26:25 Piłka nożna (Superliga, stadion Rakowa, PP) 59:37 IO (stroje reprezentacji, zagrożenie odwołaniem, czasy pandemiczne) 1:11:43 Piłka nożna cd. (Euro 2020+1) 1:16:36 Sporty motorowe (GP na Imoli, zwycięstwo Kubicy w ELMS, Le Mans '66) 1:35:30 Piłka nożna cd. (Saga z rekordem Lewandowskiego, bramkarze w Ekstraklasie, stulecie Rakowa) 2:00:12 IO cd. (szanse Gatlina) 2:09:43 Upadłe anioły (wypadek Tigera Woodsa, Robinho) 2:23:30 NBA (LeBron James i Linne's Pub, rasizm systemowy) 2:43:05 Sporty motorowe cd. (Kajetan Kajetanowicz i WRC3) 2:49:54 Ostatni Rzut Okiem (III liga, Radunia z Elaną, Jose Murinho, Sa Pinto) 3:05:20 Motocross (tragedie w sporcie)
Momentami trudno uwierzyć własnemu świadectwu, bo Działanie Boże przekracza naszą wyobraźnię. Ale z drugiej strony: kto mógłby czynić takie znaki, jak nasz Bóg? Posłuchaj o tym w dzisiejszym suplemencie! Dz 9,31-42J 6,55.60-69Napisz do nas! --- Send in a voice message: https://anchor.fm/kekakonet/message
Zeszłotygodniowa konferencja nowych władz i ostatni mecz z Widzewem Łódź - to główne tematy dzisiejszej audycji "To my Scyzory". Momentami w studiu było gorąco, a to dzięki wielu telefonom słuchaczy, którzy napędzali dyskusję. Do odsłuchu zapraszają Michał Siejak, Daniel Baranowski i Wiktor Lesiak!
Będzie ciekawie. Momentami trudno, bo nie zawsze chcemy słyszeć, co z nami jest nie tak :)Posłuchajcie o problemie niskiej samooceny.
Baaaardzo pozytywnymi Szatanami
Dlaczego warszawska koszykówka zasługuje na uwagę? Jak zainteresować się sportami niszowymi? Co zrobić, żeby współpracować z zawodnikiem amerykańskiej ligi NFL? Z Maćkiem Białym mieliśmy rozmawiać o fotografii i jego nowej pasji graficznej, a zapędziliśmy się w problemy polskich lig i przeszliśmy chyba przez wszystkie bolączki polskiego sportu. Momentami było kontrowersyjnie, ale niezmiennie z miłością do sportów niszowych. --- Send in a voice message: https://anchor.fm/faceoffpodcast/message
Zapraszamy na tradycyjne podsumowanie minionego tygodnia w technologii. Momentami tematy były naprawdę mocno zaskakujące. Także tradycyjnie zapraszam do słuchania. Linki z odcinka:– Apple pokazuje nowego MacBooka Pro 13″– wyniki finansowe Apple za Q2– aplikacja ProteGo przesiądzie się na API Apple/Google– Elon twierdzi, że akcje Tesli są za drogie– Google Meet za darmo Artykuł Odcinek 75 – podsumowanie tygodnia 18 pochodzi z serwisu Techlove.
Wiatr jest nieprzewidywalny i dość często zdarza się, że wieje nie tak jakbyśmy tego chcieli. Gdy jest upalnie wyczekujemy chłodnej bryzy, która będzie nas łagodnie smagała po twarzy. Zimą wiatr potrafi być nieprzyjemny i przeszywający. Momentami może być nawet i niebezpieczny – szczególnie, kiedy jest się na szczycie Małołączniaka (2096 m.n.p.m), a wiatr zamraża ubrania […]
Iza Osyszko, Kuba Szewczyk i Szymon Krzak w rozmowie o tym jak to się stało, że zaczęli biegać i dlaczego nadal to robią, o gulaszu na Ultramaratonie Bieszczadzkim, o tym dlaczego Kuba wszędzie chodzi w spodenkach z kompresją. Pogadane to nowa seria, w której rozmawiamy z naszymi gośćmi o ich pasjach i zainteresowaniach. Czasem wspólnych, a czasem takich, do których nam daleko i o których chcemy dowiedzieć się jak najwięcej. To seria, w której interesują nas ludzie i to, co sprawia im największą radość. Siadamy z nimi przy stole, parzymy kawę i dopytujemy dlaczego zajmują się akurat tym i dlaczego wy powinniście zacząć. --- Send in a voice message: https://anchor.fm/bis-agh/message
Kiedy nasza podświadomość jest naszym przyjacielem, a kiedy staje się balastem i zaczyna nam przeszkadzać? Jaką rolę podświadomość odgrywa w naszym szeroko rozumianym przeznaczeniu? Jak to jest z pamięcią poprzednich wcieleń - czy, a jeśli tak to kiedy jesteśmy odcinani od wspomnień z poprzedniego życia? A może to my pozbywamy się ich sami? W dalszej części Sławek Bączkowski podzielił się pewnymi spostrzeżeniami na temat przewodników. Drugą połowę audycji, można powiedzieć, wspólnymi siłami zrobili nam słuchacze dzwoniący na Skype oraz na obydwa telefony. Tak gorącej dyskusji w naszej audycji dawno nie było, a dotyczyła ona nauczania szerokich mas ludzi postrzegania pozazmysłowego - po co, dlaczego, czy jest sens, i czy to naprawdę jest potrzebne całemu społeczeństwu? Momentami dręczyły nas problemy z połączeniem - przepraszamy za wynikłe z tego usterki, to nie nasza wina :-( Remidium - strona www Remidium - fanpejdż na Facebooku Link do posta na grupie Nieznanego Świata, wspomnianego przez Ivelliosa pod koniec audycji
Mówi się, że zmiana jest jedyną pewną rzeczą w życiu. Momentami nas zaskakuje, często jednak możemy wyjść jej na przeciw i sami kreować zmianę w naszym życiu, w taki sposób by pracowała dla nas, a nie przeciwko nam. PRZYWITAJ SIĘ: @przystanekdobrostan, @sandys_journal
Dlaczego wspólne ekstremalne przeżycia ojca i dziecka pozytywnie wpływają na wzajemną relację?Jak rodzinne obozy survivalowe pomagają budować silną więź?Czy takie zajęcia są dla każdego?W dzisiejszym odcinku rozmawiam z Michałem Grzesiakiem - pomysłodawcą i założycielem Centrum Przygody - firmy w ramach której organizuje warsztaty i wyjazdy szkoły dla ojców z dziećmi oparte na formule szkoły przetrwania.Rozmowę nagraliśmy po rozpaleniu ogniska i przygotowaniu noclegu pod gołym niebem w grudniową noc na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Momentami przeszkadzał nam wiatr i deszcz, ale myślę, że pomimo problemów technicznych uda Ci się wyciągnąć z tej rozmowy coś dla siebie ;)Wszystkie linki do miejsc wymienionych w nagraniu oraz prezent od Michała znajdziesz na https://www.ojcowskastronamocy.pl/0233:51 Jak ekstremalne doświadczenia wpływają na relację ojciec-dziecko?13:00 Jak przygotować się do wyjazdu na rodzinną szkołę przetrwania?18:07 Czego uczą się ojcowie w centrum przygody?21:41 Czy survival rodzinny jest dla każdego?32:34 Różnica między warsztatami stacjonarnymi a terenowymi40:15 Wyjazdy dla całych rodzin43:31 Osobowość plus. Florence LittauerZobacz pozostałe odsłony Ojcowskiej Strony MocyFB: https://www.facebook.com/OjcowskaStronaMocyBlog: https://www.ojcowskastronamocy.plMinuTaty: https://www.ojcowskastronamocy.pl/minutatyŻyczę Ci, byś każdego dnia stawał sie lepszym ojcem i lepszym człowiekiem oraz byś zawsze powodował uśmiech na twarzach swoich dzieci.ZapraszamJarek Kania
Dlaczego wspólne ekstremalne przeżycia ojca i dziecka pozytywnie wpływają na wzajemną relację?Jak rodzinne obozy survivalowe pomagają budować silną więź?Czy takie zajęcia są dla każdego?W dzisiejszym odcinku rozmawiam z Michałem Grzesiakiem - pomysłodawcą i założycielem Centrum Przygody - firmy w ramach której organizuje warsztaty i wyjazdy szkoły dla ojców z dziećmi oparte na formule szkoły przetrwania.Rozmowę nagraliśmy po rozpaleniu ogniska i przygotowaniu noclegu pod gołym niebem w grudniową noc na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Momentami przeszkadzał nam wiatr i deszcz, ale myślę, że pomimo problemów technicznych uda Ci się wyciągnąć z tej rozmowy coś dla siebie ;)Wszystkie linki do miejsc wymienionych w nagraniu oraz prezent od Michała znajdziesz na https://www.ojcowskastronamocy.pl/0233:51 Jak ekstremalne doświadczenia wpływają na relację ojciec-dziecko?13:00 Jak przygotować się do wyjazdu na rodzinną szkołę przetrwania?18:07 Czego uczą się ojcowie w centrum przygody?21:41 Czy survival rodzinny jest dla każdego?32:34 Różnica między warsztatami stacjonarnymi a terenowymi40:15 Wyjazdy dla całych rodzin43:31 Osobowość plus. Florence LittauerZobacz pozostałe odsłony Ojcowskiej Strony MocyFB: https://www.facebook.com/OjcowskaStronaMocyBlog: https://www.ojcowskastronamocy.plMinuTaty: https://www.ojcowskastronamocy.pl/minutatyŻyczę Ci, byś każdego dnia stawał sie lepszym ojcem i lepszym człowiekiem oraz byś zawsze powodował uśmiech na twarzach swoich dzieci.ZapraszamJarek Kania
Dzisiaj mam przyjemność opublikować kolejny odcinek podczas którego przeprowadziłem wywiad z Maciejem Świerczyńskim, który jest twórcą i właścicielem spółki Network Way oraz franczyzobiorcą BNI.
Dziś pogadamy sobie nieco o poprawinach i o tym jak je zorganizować. Uwaga! Momentami poczujecie się dziwnie...
Dziś pogadamy sobie nieco o poprawinach i o tym jak je zorganizować. Uwaga! Momentami poczujecie się dziwnie...
Dziś dowiesz się nie tylko czym jest branding. Gość tego odcinka , Martina Tararuj, zdobyła gruntowne doświadczenie w tej dziedzinie, w trakcie wieloletniej pracy w Wielkiej Brytanii. Odpowiedziała na wiele pytań dotyczących kreowania wizerunku marki, o zderzeniu z polską rzeczywistością po powrocie z emigracji, o tajemniczym projekcie, który robi dla kobiet i o kobietach.Momentami była to bardzo osobista rozmowa kreśląca odważne plany na przyszłość. Martina pochodzi z Sokołowa Podlaskiego. Ukończyła Liceum Plastyczne w Polsce, po czym wyemigrowała do Szkocji, gdzie kontynuowała naukę w Glasgow School of Art i wyspecjalizowała się w projektowaniu wnętrz. Doświadczenie zawodowe zdobyła pracując dla firmy w Londynie, zajmującej się tworzeniem wizerunku marek z branży Retail Real Estate, pracując przy koncepcjach wielkich sieci handlowych.Po powrocie do Polski założyła własną firmę KONCEPTBRAND, gdzie doświadczenia przywiezione z Wielkiej Brytanii wprowadza na polski rynek. Martina poza ofertą brandingu, prowadzi też szkolenia i wykłady dla pracowników branży nieruchomości i tworzy niezwykle ciekawy projekt książki o kobietach sukcesu, o którym opowiada szerzej w wywiadzie."Lojalni klienci trzeciego błędu nie wybaczą, więc trzeba zachować spójność"Chcesz dotrzeć ze swoimi produktami, usługami lub ideami do jak największej grupy odbiorców?Warto, byś poznał zasady tworzenia opowieści i wizerunku na temat Twojego dzieła. Posłuchaj mojej rozmowy z Martiną."Reklama jest pierwszym kontaktem...marketing pomaga reklamie, ponieważ wchodzi w cykliczną relację z klientem docelowym, potencjalnym, ale także z klientem, z którym relacja już jest, czyli powielane są schematy. Wtedy wchodzą w grę różne kanały komunikacji .... PR to wiadomości, newsy o nowych produktach i podtrzymywanie relacji z klientami, z którymi już mamy styczność.... Branding to emocja w świadomości klienta..."Chcesz się wyróżnić i zbudować spójny przekaz? Musisz poznać podstawowe zasady brandingu.Z tego wywiadu dowiesz się między innymi: * Jak wykorzystać branding w swojej firmie? * Czy branding to marketing? * Jak prowadzenie biznesu w Polsce różni się od biznesu w Wielkiej Brytanii? * Czym jest avatar w brandingu? * Co oznacza określenie: klient alfa? * Jak wygląda proces wyboru nazwy marki? * Co daje nam nazwa nie mająca znaczenia funkcjonalnego? * Jak wygląda proces kształtowania świadomości marki? * Jakie są fazy rozwoju świadomości marki? * Jak stosować branding? * Czy tworząc branding warto bazować na własnych odczuciach? * Czym jest home branding lub home staging? * Jaki błąd popełniają agenci nieruchomości w Polsce? * Czy freelancerzy potrzebują brandingu? * Jak marka personalna wpływa na markę firmy? * Jak wyglądało zderzenie z polskim rynkiem pracy po powrocie z Wielkiej Brytanii? * Czy media społecznościowe pomagają w brandingu? * Jak LinkedIn wspiera branding? * Jak wyglądają moje doświadczenia ze Snapchatem?"Ważne jest żeby wybrać takie narzędzie, które będzie nam pomagać, a nie odciągać nas od biznesu"Zapraszam do słuchania Podcastu LEPIEJ TERAZ na iTunes i android-owych appkach do podcastów.Jeśli Ci się podobało, wstaw proszę pozytywną recenzję na iTunes, subskrybuj mój newsletter lub polub fan page na Facebooku:www.facebook.com/lepiejteraz
Obejrzeliśmy, przetrawiliśmy, wyjechaliśmy, wróciliśmy, nagraliśmy. Pierwszy lipcowy odcinek podcastu Hammerzeit poświęcamy w całości szóstemu sezonowi Gry o tron. Momentami było najlepiej, momentami było najgorzej, a Wy usłyszycie długą i chaotyczną recenzję. Jak zawsze.
Nazywa się Bond. James Bond. Wszyscy go znamy. Ale jak wygląda? Trudno powiedzieć. Czekając na wybór nowego aktora wcielającego się w rolę Jamesa Bonda postanowiliśmy zastanowić się, kogo my widzielibyśmy na tym „stanowisku” i w jakim kierunku powinna podążać kultowa seria. Momentami jest nerdowo, momentami śmiesznie. Miłego słuchania :) Polub fanpage naszego podcastu Napisz do nas na kontakt@zvz.pl
Nazywa się Bond. James Bond. Wszyscy go znamy. Ale jak wygląda? Trudno powiedzieć. Czekając na wybór nowego aktora wcielającego się w rolę Jamesa Bonda postanowiliśmy zastanowić się, kogo my widzielibyśmy na tym „stanowisku” i w jakim kierunku powinna podążać kultowa seria. Momentami jest nerdowo, momentami śmiesznie. Miłego słuchania :) Polub fanpage naszego podcastu Napisz do nas na kontakt@zvz.pl
Piwnica pewnego świdnickiego domu, zespół Nabosaka [ myspace ] w osłabionym składzie rozmawia z redaktorem podcastu. Perkusistka, Ola zachorowała i nie mogła zaszczycić nas swoją obecnością. Odcinek niesamowicie pozytywny – moc muzyki, anegdoty, wodzirejskie postępy Agnieszki. Momentami chaotycznie, momentami epicko. Pół godziny wesołkowatej próby zespołu zarejestrowane i złożone z rozmachem. [czas trwania 30:00, 27.6 MB […]