POPULARITY
To historia niezwykle trudnej miłości do kolarstwa. Skrytych pragnień, marzeń. Co kilkaset kilometrów z rezygnacją przerywana i pisana od nowa. Pełna niepowodzeń, bólu, odrzucenia. Jest identyczna jak Twoja. Dziś Różni nas jedynie etap. Niektórzy są u początku tej trasy. Inni w połowie. Ktoś spotyka mnie będąc ze mną koło w koło lub to ja jestem za Tobą. To nieistotne. Najważniejsze, że jesteś na niej. Jesteśmy. Moja trasa rozpoczęła się w 2016 roku, 99 000 km temu. To pięć beznamiętnych cyfr. Liczby nie mają emocji, choć zawsze kusi, by przez ich pryzmat szafować oceny. Dla mnie były one wówczas kluczowe. Kluczową liczbą było 109. Tyle kilogramów. Z nimi miałem okazję już biegać testując pierwszy swój zegarek sportowy. Wtedy każdy rodzaj aktywności był dla mnie błogosławieństwem. Po 4 latach walki z codziennymi napadami paniki okazało się, że bieganie z nadwagą jest na tyle męczące, że ich nasilenie się zmniejszyło. Częstotliwość także uległa ograniczeniu. Jedynie dokuczał mi ból i frustracja, bowiem utrzymanie 6 minut na kilometr było trudne. Do tego kolana. Plecy. Dwie śruby w stawie skokowym ograniczające ruchomość proszące się o chirurgiczne usunięcie. Nawet to relacjonowałem na swoim zupełnie innym kanale, na ktorym działałem od 2008 roku Pozbycie się srubek pomogło. Pozwoliło biegać pewniej. Jednak nie szybciej. Lubiłem bo, jednak więcej jak 10 km było poza moim zasięgiem. Serce chce, stawy nie. Operowana noga tym bardziej. Z resztą do dziś muszę respektować ograniczenia biegowe wynikające z tej kontuzji. Nie powinienem biegać jednorazowo więcej niż 15 km. To oznacza, że do końca życia nie zrobię maratonu, nie będę mógł biegać po plaży, ani nie wystartuje w runmagedonie. To syndrom zerojedynkowy. Albo mogę wszystko albo to bez sensu. Był piękny lipcowy wieczór po upalnym dniu. W powietrzu. Wjechałem po całym dniu do garażu w którym wśród opon zimowych stał przyprószony kurzem rower. Stał tu kilka lat. Otrzymałem go w prezencie w zamian za pomoc w nakręceniu wideo promocyjnego. Wyciągnąłem z bagażnika kompresor. Napompowałem opony i po prostu wsiadłem. Przejechałem 700 metrów i udało mi się utrzymać na tym dystansie 20 km/h. Poczułem się jakbym miał 12 lat. Tyle, że przez te 18 lat nieco się zmieniło. Stałem się sfrustrowanym, zmęczonym życiem paczkiem czerpiącym radość jedynie z jedzenia oraz każdego poranka gdy nie mam objawów nerwicy somatycznej. Dotarłem do najbliższej stacji na której pochłonąłem litr wody. Następnego dnia zrobiłem to samo. Jednak denerwował mnie fakt ograniczeń moich opon. Co to znaczy 3 atmosfery. Zamówiłem nowe. Dostosowane do wyższego ciśnienia i łyse. One pomogły. Było lżej. Dojechałem na nich z Konstancina do wsi Gassy. To był kolejny z tych ciepłych i pogodnych wieczorów z przenikliwymi promieniami złotej godziny. Minął tydzień i zadzwoniłem do przyjaciela Karola prowadzącego sklep rowerowy w Bydgoszczy. Tak stałem się właścicielem roweru za 4000 zł. Aluminium. Tiagra 2×8. Ale za to opony które mogę napompować do 8 atmosfer. To była moja ówczesna fetysz. Ciśnienie i prędkość. Prędkość, która wzrosła. W jeden dzień. Trasa Piaseczno – Obory ze średnią 30 km/h. Byłem potwornie zmęczony. Moje czarne spodenki biegowe stały się białe. Kryształy soli były na czubku nosa, włosach. Trasa okupiona była dwudniową rekonwalescencja tyłka, ud, pleców, nadgarstków, szyi. Ale w głowie czułem niesamowitą ekscytację, która na wiele godzin zajęła moje myśli i przekierowała je z hipochondrii na rower. Na problemy, które mnie nawiedziły. Największym z nich było siodełko. Kupiłem spodenki kolarskie z wkładką bez szelek, bo uważałem, że szelki to abstrakcja w połączeniu z moją figurą. To nie pomogło. Każdego dnia jeździłem i nasłuchiwałem bólu. Czasem tak silnego, że chciałem wyć. Pojawił się także stan zapalny skóry. To był etap zapisany wersalikami TO BEZ SENSU Wziąłem oddech. Kupiłem siodełko. Poszedłem do jednego z dwóch ówczesnych warszawskich fitterow. To nie pomogło. Jednak każdego jednego dnia jeździłem. Próbowałem sobie udowodnić, że dam radę. Nie poddam się, bo udowodniłbym sobie słabość. Nie jestem dzielny ani uparty, bo jestem bohaterem. Robię to z niskiego poczucia własnej wartości. Musiałbym samemu sobie powiedzieć, że zakup szosy to był zły pomysł. Założyłem nowy kanał na YouTube, o rowerach. To był wrzesień 2016. Zaraz będzie 10 lat. Mijały miesiace, zmieniałem siodełka, byłem w trzech województwach różnych speców od pozycji. Nic to nie dawało. Mimo to jeździłem, choć więcej jak 20 km to było wyzwanie. Polubiłem nawet to cierpienie. Ten stan kompletnego wykończenia za każdym razem gdy chorobliwie próbowałem udowodnić sobie, że ból przejdzie a ja osiągnę 30 km/h średniej. Tak chylił się ku końcowi pierwszy sezon. Zbiegiem okoliczności trafiłem na nową grupę na fb – ZWIFT Polska. Zauważyłem tam dziwne urządzenia do treningu w domu. Wziąłem swoją przepoconą kartę kredytową i poszedłem do Decathlonu. Kupiłem trenażer. Zainstalowałem swifta. Uznałem, że jest beznadziejny i drogi. Przesiadłem się na aplikacje do jeżdżenia po trasach wideo. Po Nicei i Belgii. W belgi trafiłem na jedyny obecny tam podjazd 10%. Skonałem. Trenażer się zablokował i nie byłem w stanie pedałować. Okazało się, że trzeba wymienić oponę. Okazało się, że z garażu w którym leżał mój pierwszy rower jest też zapyziały wiatrak. Przynooslem go. Zorientowałem się, że w profilu aplikacji po uwagę brana jest także waga. Nie była uzupełniona. Zastąpiłem domyślne 75 kg na 103. Znów postanowiłem pojechać na te górę 10%. Znów trenażer się zepsuł. Musiałem rozejrzeć wiele for by się dowiedzieć jak rozwiązać ten problem. Okazało się, że na trenażerze należy zmieniać biegi. Następnego dnia zacząłem używać przerzutek. Mimo to nie udało się dojechać na szczyt ten trasy. Po kolejnym tygodniu dojrzałem na opakowaniu, że mój trenażer sulymuluje maksimum 6 procent. Tak wróciłem na ZWIFT. Na wiosnę znów zadzwoniłem do przyjaciela że sklepu rowerowego w Bydgoszczy. Kupiłem nowy rower. Lżejszy. Karbonowy. By był bardziej karbonowy. To nie pomogło. Ból, walka o każdy kilometr. Znalazłem jednak siodełko z dziurą w środku, które troszkę odciążyło kroczę. Musieliśmy jednak podnieść i odwrócić mostek. Drugi mój sezon na rowerze to także pierwsze ustawki. Pierwsze zdjęcia. O tutaj jestem w majtkach, które założyłem pod spodenki. A tutaj kryształy. Ja tutaj, w 2018 roku nic nie rozumiałem. Nie widziałem dysonansu pomiędzy moim rowerem a wagą. Wiem, to nie jest dramatu. Tutaj nie widać otyłości, bo nie mam klasycznego brzucha. Zawsze byłem równomiernie ulany. Jedni mają chude nogi i ręce i większość rezerw zlokalizowanych wokół pasa. Inni jak ja mają tłuszcz wszędzie. To gubi. Wyglądasz z daleka niby normalnie, a w rzeczywistości wieziesz na każdym kilometrze 10 butelek wody 1.5 litrowej. Najbardziej symboliczne jest to zdjęcie z lipca 2017. Aż trafiło do mojej książki. Zrobił mi je Michał. Za co dziękuję. Pozwoliło mi ono spojrzeć z innej perspektywy. Z perspektywy, która oddaje dysonans pomiędzy mną a rowerem, którego nie widać. Od tego spotkania i wspólnej jazdy do Nowego Dworu Mazowieckiego. To był moment kumulacji. Mijało pół roku od momentu założenia tego kanału. Zaczęło się pojawiać coraz więcej głosów na temat mojego wyglądu. Jednak ignorowałem to. Mówiłem sobie, że w mojej poprzedniej branży złych słów jest zdecydowanie więcej. Jednak podczas jednego z gorszych dni ta gruba skóra stała się cieńsza. Opanował mnie wstyd. Pierwszy raz poczułem go tak dobitnie. To była kumulacja złych emocji. Obraziłem się na YouTube i postanowiłem z dnia na dzień. Musiałem zrobić bolesny rachunek sumienia. Czemu piję po każdym rowerze piwo. Czemu codziennie wieczorem jem słodycze? Dlaczego przeliczam kilometry na kostki czekolady i paczki chipsów. 8 lipca 2017 wziąłem się w garść. Oto zdjęcie pierwszego talerza. Jadłem tylko warzywa, kasze, kefir i jabłka. Do tego wyłącznie woda. Każdego dnia szedłem normalnie na rower. Robiłem 30 kilometrów na czas przez 3 dni w tygodniu. W weekend długi tlen. Szaleństwo, oddające mój charakter. Wszystko albo nic. Przez pierwszy tydzień wyłem na myśl o tym, że po pracy i po treningu nie zjem nic słodkiego. Nie kupię piwa. W tym okresie robiłem najszybsze zakupy w swoim życiu. Wiedziałem, że nie mogę przejść przez alejkę że słodyczami. Wchodzę. Na start pakuję jabłka. Na na warzywach rukolę. Obok zamrażarki i z nich biorę wszystko. Wszystkie możliwe mrożone zupy, marchewkę z groszkiem. Buraki, szpinak, fasolkę. Obok kasza gryczana w woreczkach. Vis a vis są pestki. Słonecznik i Pini i dynia. Dochodzę do lodówek, ale tak, żeby nie patrzeć na sery i serki. Porywam 6 litrów kefiru i od razu do kasy. Tak wyglądał mój posiłek każdego dnia. Nie złamałem się ani razu. Głownie dzięki temu, że miałem dobrze dobrane antydepresanty, było wyjątkowo ciepłe lato i udało mi się przełamać najtrudniejsze 21 dni. Po tych tygodniach wpadłem w nowy rytm. Udało mi się zerwać z uzależnieniem od cukru i soli. Dopiero też w tym momencie zobaczyłem, że waga drgnęła. Zjechałem o 4 kilogramy. Po miesiącu z jeszcze większą satysfakcją w restauracji prosiłem tylko o dwie sałatki bez sosów oraz dwie zupy. Nie wiem ile miałem deficytu energetycznego, bo jeszcze nie było aplikacji na telefon, które tak dokładnie by to oceniały. Jednak z perspektywy oceniam, że nie dojadałem około 1000 kcal każdego dnia. To zdjęcie spodni po 2 miesiącach. Dalej jeździłem. Niesamowicie się wkręciłem. Zrobiłem kolejne korekty ustawienia mojego roweru. Tego dnia okazało się, że straciłem już 6 kilo. Moje ciało proporcjonalnie traciło na obwodach. Okazało się, że mogę mieć już nieco niżej kierownicę. We wrześniu już zacząłem powoli wymieniać swoją garderobę, bo okazało się, że choć ja tego nie widzę, to zaczynam wyglądać jak przyodziany w strój po starszym bracie. Nawet odzież motocyklowa poszła na wymianę. 11 września 2027 moja twarz zaczęła przypominać tę obecną. Niesamowicie schudłem na policzkach. W międzyczasie były też wyjazdy służbowe. Gdy byłem odcięty od roweru brałem buty i czepek. To Barcelona i kolega, który śmieje się z mojej kolacji. Musiałem tak robić. Zapychać się warzywami i owocami. To jest 30 września. Nowy trenażer, nowe FTP, wciąż na diecie. Wciąż unikając chodzenia po sklepie. 3 grudnia już warzyłem 81,7 kilogramy. Jeszcze 2 do celu. Nowa koszula, pierwszy McDonalds – wraz z warzywami bez kury z podwójnymi warzywami. Pierwsze badanie u byłego trenera z siłowni, który po pół roku mnie nie poznał. Po tym czasie badania krwi. Zniknął nadmiar cholesterolu. Leukocyty spadły, rozjechały się czerwone krwinki, bo całkowicie przez przypadek przez pół roku byłem wege. Zgodnie z zaleceniami lekarza, raz w mięsiącu mięso. Wątróbka. Smażonego nie miałem w ustach od czerwca. Od czerwca trzymam się także wewnętrznej rozpiski treningowej. Gdy zimno, leje i wieje odpalam Zwifta. Pierwszy kieliszek alkoholu wypiłem 2 stycznia. Ta szklanka mnie zmiotła z planszy tak bardzo, że uznałem, że chyba lepiej mi bez tego. Tak tkwiłem w fanklubie kefiru. To jest mój test FTP z 8 stycznia 2018 przy 80 kg. Mogłem wrócić do delikatnego zwiększenia limitu kalorycznego, choć okazało się, że teraz spoczynkowo potrzebuję ich dziennie 2200 zamiast wcześniejszych 3000. To znaczy, że mogę więcej jeść i nie tyć, jednak tylko trochę więcej, a nie tyle co wcześniej. 12 lutego 2018 wyjechałem na tydzień by obiecać sobie, że nawet w delegacji umiem się trzymać. 24 lutego były moje pierwsze wirutialne zawody na Zwift. Nigdy się tak nie spociłem. Na tym smutnym zdjęciu, po nieudanym spotkaniu służbowym mam 79 kilo. 10 marca wyszedłem pierwszy raz na zewnątrz po zimowej przerwie. Nie wierzyłem w to jak jestem szybki pod górkę i na segmentach. Pojechałem główną drogą z Konstancina do Kalwarii i z powrotem bez zatrzymywania się. Zrobiłem personal rekord tej trasy. Nie byłem w stanie długo uwierzyć w to jak ogromną różnicę daje te 25 kilo. Okazało się, że nie boli mnie tyłek, ani ręce. Jedynie co mi dokucza bez powłoki tłuszczowej to zimno. Jakbym nie miał jeszcze jednej warstwy odzieży. Bardzo wzrósł mi też vo2 max liczony przez Garmina. Czy to dokładne czy nie, było widać przełom. Umówiłem się na ostatni już w moim życiu Fitting. Usunęliśmy wszystkie podkładki pod mostkiem by być mniej zakompleksionym. Pierwszy raz ogoliłem nogi 2 kwietnia 2018. To był etap na którym oderwałem się na moment od ziemii. Zacząłem trochę w siebie wierzyć. Zachłysnąłem się samym sobą oraz słowami, które wówczas czytałem pod swoimi filmami. Było nieco niedowierzania, bo wizualnie naprawdę byłem ciężki do rozpoznania. Sporo też w sieci jak i w realu słyszałem pytań czy nie jestem chory. Czy wszystko że mną jest w porządku. Każdy YouTuber ma swoim życiu taki okres gdy odlatuje. Ja w tym momencie byłem odleciany. Uważałem, że wiem już wszystko oraz mam wyłączność na wiedzę. Być może uważałem się za lepszego. Do czasu. Do tych zawodów. Dojechałem sam, w dodatku zdyskwalifikowany. Niesamowicie wpłynęło to wówczas na moją pewność siebie. To był taki plask z liścia w twarz. Potrzebne by zejść znów na ziemię. Nabrania pokory. Do siebie, do ludzi. Wytłumaczenia sobie samemu, że liczby i waga to nie wszystko. To czego doświadczasz jest potrzebne. To kara za brak pokory. To był rok w którym zmieniłem narrację na swoim kanale z lepszego na równego. 27 maja pierwszy raz ktoś powiedział, że mnie kojarzy. To ten Pan. Ten okres był niesamowity w moim życiu. Zauważyłem, że czuję się nie tyko fizycznie mocniejszy, ale także psychicznie. Zwróciłem uwagę na to, że nawet gdy jest lepiej to nie mam prawa nawet wewnątrz samego siebie, po cichu wywyższać się względem kogokolwiek. Nie chcę zostać kiedyś bufonem, Panem z YouTube, którego jedynym sukcesem jest to, że oddycha i schudł. Nie bądź nauczycielem. Bądź przyjacielem. Bądź sobą, Człowiekiem. Bez maski. Na tym etapie już regularnie zacząłem brać udział w zawodach. Zapisywałem się na nie, by mieć stałe bodźce i małe cele. By wreszcie dojechać z peletonem, albo dobiec. Na bieganiu też poczułem ogromna różnicę. Inne tempo, inne tętno. Inne czasy. 5 km już nie męczy, a mogę zrobić nawet 10. Zacząłem jeździć w góry. Zaliczyłem pierwsze 100 km po świętokrzyskim. Dostałem pierwsze zaproszenie na event branżowy jako Pan z YouTube. Jednak nikt nie chciał że mną działać w sposób komercyjny. Dobiłem też do momentu w którym mogłem bez przeszkód robić rocznie od 10 do 15 000 kilometrów rocznie, choć nadal dla niektórych to niedużo. Dla mnie wówczas był to absolutny kosmos. Tak jest do dziś, gdy porównuję siebie do wersji Leszka z początku. To jest moja druga w życiu sesja zdjęciowa. A to pierwszy spot, który wyprodukowałem do swojego portfolio, choć nikt go nie zlecał i nikt nie płacił. W listopadzie 2018 znów odezwała się lewa noga. Kontuzja biedowa na skutek przeciążenia, przypominająca mi o moich ograniczeniach. Zakaz biegania na 4 miesiące. Ale ten czas poświęciłem dzięki temu na rozwój formy na trenażerze. Nadal trzymałem nowy model żywieniowy oraz 79 kilo wagi walcząc teraz o lepszą wydolność. Robiłem to jeżdżąc po wirtualnych górach na Zwift. Mieszkając wówczas w Warszawie, jedyną okazją do wspinaczki był trenażer. Pojawił się także pierwszy trener, który rozpisał każdy trening dzień po dniu, sprawiając, że te 7 lat temu byłem w stanie podjechać Alpe Du Zwift w 50 minut. Pobić ten czas udało mi się dopiero w 2023 roku. Tak, bo spektakularnym przyroście formy po redukcji masy i po pierwszych dwóch latach rozwoju przychodzi załamanie. Masz 85% formy, a poprawa o te kolejne 15 procent staje się wykładniczo trudne. Każdy jeden wat czy kilometr na godzinę jest trudniejszy do osiągnięcia. Byłem tym rozczarowany. Ogółem przełom 18 i 19 roku był trudny. Musiałem przyjmować wyższe dawki SSRI, po wcześniejszym zmniejszeniu. Połączyło się to z momentem zwątpienia w dietę. Zaczęły znów pojawiać się słodycze. Najpierw raz w tygodniu, potem trzy. Oczywiście wciąż trenowałem, jednak przeddzień pierwszego w moim życiu duathlonu zorientowałem się, że przekroczyłem moje wcześniej wywalczone 80 kg. Dwa ilo. Smutek i słodycze. Czy to przypadkiem nie koreluje że sobą? Start nowego sezonu był dla mnie momentem walki o powrót do rytmu z którym na moment zerwałem. Podwójna walka, bo z depresją, która siedzi Ci na karku i dociążą, mocno trzymając Cię na poziomie gruntu, próbując wbić w ziemię. Weryfikując Twoje przeświadczenie, że można żyć na linii wiecznie wznoszącej. Rumia płacz Przełomowym dla mnie momentem na YouTube był 5 lipca 2019. Po tym filmie zrozumiałem, że nie liczy się ilość filmów, tylko jakość. Od tego momentu publikuję raz w tygodniu, ale materiały lepsze. Lepiej zmontowane. Takie, którym poświęcam 10 roboczogodzin a nie dwie. Naprawdę, wcześniej poświęcałem temu dwie. Prowadząc jednocześnie trzy kanały. Doszedłem do wniosku, że mogę na raz zając się tylko jednym. Tym. Z tego też powodu przestałem zajmować się motocyklami, przekazując Jednoślad.pl w ręce Kogoś kto zrobi to lepiej ode mnie. To z ogromną korzyścią nie tylko dla moich Widzów, ale także dla siebie. Bo mogłem więcej jeździć. Więcej kręcić. Jednak większa liczba kilometrów nie sprawiła, że stałem się szybszy. Nie. Zatrzymałem się na tym samym poziomie. Na długie miesiące. Nie rozumiałem jeszcze, że jazda na rowerze to jak montaż wideo. Więcej nie równa się lepiej. Mniej równa się lepiej. Jeśli chcę się dalej rozwijać to musze zadbać o jakość jazdy. Dlatego też nie raz mówię na głos, że jeśli Twoim priorytetem jest rozwój kondycji to nie zawsze możesz jeździć dużo a lekko. Jednak na tym etapie potrzebowałem więcej odpoczynku, tym bardziej, że zacząłem startować w triathlonie i pokazywać to w formie wideo. To był najtrudniejszy start w życiu, który cudem ukończyłem gdy na Bałtyku sztorm. Tutaj poczułem jak ciężko jest łączyć tyle dyscyplin i, że każda z nich jest poświęceniem tej drugiej. Jednak te zawody poraz kolejny nauczyły mnie pokory do życia, zdrowia, natury, innych ludzi oraz nabrać dystansu do liczb, swoich możliwości. Dowiedziałem się, że najgorsze są autooczekiwania. Planowanie. Bóg się śmieje słysząc o Twoich planach? Tak to było? Nie sądziłem, że jedne zawody mogą tak odwrócić sposób patrzenia na świat. Jednak gdy jesteś naprawde blisko tragedii, wówczas wdrukowujesz sobie w głowie nowy sposób patrzenia na życie oraz ludzi, którzy są obok. Relacja z tych zawodów to był film, który pierwszy raz pozwolił mi spojrzeć inaczej na to co robię. Pokazać tyle emocji. Udowodnić sobie, że to one są dużo ważniejsze niż to co tak naprawdę widać na pierwszy rzut ka. Mówię o filmach, ale tak naprawdę to są znaczniki etapów w moim życiu. To był także moment peaku mojej przeciętnej formy. Wówczas też brałem udział w największej liczbie imprez. Udało mi się podratować takze wieloletnie zaburzenia snu. Trzymanie się przez ostatnie 2 lata stałego rytmu treningowego pomogło mi unormować zegar biologiczny, który wcześniej był strasznie rozregulowany. To pomogło tym bardziej pomogło ograniczyć epizody nerwicy, depresji, lęku uogólnionego. Też w dużej mierze wpłynęło na formę. Wówczas to było stałe 3.5 w/kg FTP. Dla osób stojących z boku to było mało. Dla innych dużo. Dla mnie zawsze średnio, ale musiałem się Tym zadowolić, bo cały czas z tyłu głowy miałem to co działo sie przed 2016 rokiem. Mimo to się nie zniechęcałem. Trzymałem się tych 6 dni treningowych. Jednej zakładki triathlonowej. 10 biegu, 220 na rowerze. Kilometr w wodzie. Bilans energetyczny na zero. Waga na zero. Vo2max 54. 29 października 2019 zrobiłem kolejną serie badań. Był niższy kortyzol, nieco niedoboru ferrytyny przez dietę roślinną. Jednak nieporównywalnie lepsze samopoczucie fizyczne że strony ukłądu pokarmowego. Nigdy nie czułem się tak lekko. Zapomniałem o wszelkich zaburzeniach mojego brzucha. Stale chodziłem też do pychiatry, który niedowierzał. Pozwolił mi na zredukowanie do zera trazodonu. Zostawiając mi jedynie niewielką dawkę inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny . Po prostu ta higiena życia, odżywiania, snu, światła słonecznego, ruchu pozwoliła mojemu mózgowi funkcjonować w zupełnie innych warunkach. Serotoniny mogło być mniej. Jednak do czasu. Do momentu, gdy zaczęła się sypać moja firma. Problemy finansowe zżerały mnie od środka. Wróciła nerwica, depresja. Jedynie wieczorny wysyłek fizyczny pozwalał mi po kilkunastu godzinach dziennego napięcia zrywać łańcuch z mojej głowy. To codzienne męczenie się na trenażerze pozwalało odlatywać gdzieś obok. Ja logując się do Watopii, wylogowywałem się z problemów. Mimo to, mój lekarz zalecił mi stosowanie okresowo wyższej dawki leków. Jednak o dziwo nie doszło do wznowy bezsenności. Te leki dodają także nieco motywacji do działania na codzień, maskując epizody depresji, która odbiera siły do działania. W pewnej mierze na pewno dzięki terapii miałem więcej sił nie tylko do tego, aby tkwić w rytmie szosowym, ale też miłość do szosy przekuć na ucieczkę z branży do Prawie.PRO uruchamiając swój sklep i swoją odzież. Chwilkę potem pojawiła się ogólnoświatowa choroba wirusowa na literę C. Był zakaz jazdy na zewnątrz. Mnóstwo osób odpuszczało treningi na rzecz izolacji. Ja nie zrobiłem tego, bo wiedziałem jak ciężkie bedzie to miało konsekwencje dla mojej głowy. Wykorzystywałem każdy słoneczny dzień, narażając się na krytykę. Wówczas obowiązywał zakaz wstępu do lasów czy jazdy na rowerze gdzie indziej niż do pracy. Na wypadek mandatu woziłem dowód osobisty i maseczkę. Ale to była równia pochyła. Poziom stresu był tak silny, że wysysał że mnie wszystkie waty. W przeciągu kilku tygodni miałem wrażenie, że cofam się o miesiące. Poznałem co to znaczy. Jak wariują wszystkie wskazania. Co to znaczy wówczas zacisnąć zęby i mimo to próbować jechać dalej i się nie zatrzymywać. 2020 rok był przełomowy także dla osób, które mierzyły się z podobnymi problemami jak ja. Wielu wspaniałych ludzi doświadczyło w tym czasie mnóstwo złych emocji. Wówczas samemu sobie przysiągłem, że rezygnując z pracy w mojej poprzedniej firmie i otwierając nową będę starać się na YouTube być jednym z nas. Być dla Widzów a nie odwrotnie. Pokazywać tę moją drogę, te zbiegi okoliczności i sposoby. Zakreślać na mapie wszystkie ślepe uliczki w które wjechałem. Odkryłem jak mnóstwo dobrych ludzi mnie otacza i jak podobni jesteśmy do siebie. To dało mi jeszcze więcej energii do działania. Do cieszenia się każdym dniem na rowerze i na montażu. Stało sie też coś takiego dziwnego… przestałem sie zamykać. Przestałem się wstydzić swojej przeszłosci, choroby, nadwagi. Tego, że kiedyś uważałem się na lepszego od innych. Za pana z radia. 5 lat temu też pierwszy raz doświadczyłem spotkań na żywo. Pierwszy raz ktoś w twarz opowiedział mi swoją anaogiczną historię i powiedział, że śledzi nie od początku. Kamil, nigdy tego nie zapomnę. Tak samo jak pierwszych wspólnych ustawek bez stresu i napinki. Niejako manifestując, że każdy z nas jest ważny bez względu na wagę i wygląd a nawet liczbę subskrybentów. Wtedy też przestałem o to prosić. Okazało sie nagle, że nie jest ważna forma, tylko to jaki jesteś. Że można być akceptowanym takim jakim byłeś wczoraj, dziś i jutro będziesz. Że kolarstwo to jedynie pretekst do zmian. Bo to może być każda inna, dowolna sportowa odskocznia. W 2022 roku nastąpił jedyny w moim życiu etap podczas którego w pracy siedziałem 4 godziny dziennie. Wychodziłem o 13 lub 14, szedłem na warszawski Pl. Vogla i tam pisałem książkę. To, że ona zaczęła się pisać, było wynikiem przypadku. Po pandemii było ogromne zainteresowanie tematyką sportową. Społeczeństwo nadal było pokaleczone, mnóstwo osób postanowiło zmienić priorytety w swoim życiu. Dwie godziny dziennie spędzałem na pisaniu w cieniu, potem zawsze wsiadałem na rower i jechałem do Góry Kalwarii. Kondycyjnie od siebie wówczas niczego nie oczekiwałem. Na tym etapie jesteś w stanie bez napinki, dla siebie sporadycznie brać udział w zawodach. Pojechać pętle w okół tatr na skutek zimowych treningów na trenażerze. To był mój cel i udało się spełnić wszystkie te marzenia. Postawić grubą kreskę i zamknąć ten etap książką pisaną dla Wydawnictwa Znak z Krakowa. Zaakceptowałem samego siebie jakim jestem, ale zajęło to 5 lat. Z czego pierwszy był najważniejszy. A pozostałe 4 to jedynie retrospekcyjna kontrola samego siebie poprzez niezmienną konsekwencję pomimo zawirowań. Z okazji 60 000 km kupiłem nowy rower i wróciłem na 3 dni tam, gdzie pierwszy raz zobaczyłem na żywo góry. Do Kielc. Każdego jednego poranka konsumując wszystkie wyrzeczenia podczas pierwszych tysięcy, które było bolesną inwestycją. Wraz z wydaniem przez Wydawnictwo mojej książki strzeliło 70 000 km jednak bez spektakulatnych sukcesów. Musiałem sobie przetłumaczyć, że constans, stałość to też sukces. Bo wiele momentów zmęczenia kusiło, by na jakiś czas odpuścić. Przestać kręcić kolejne kilometry. Po co znów walczyć na zawodach czy górach. Zwiftowych i realnych, skoro nie widać poprawy. To był ten moj osobisty sufit, którego przez wiele lat nie mogłem przekroczyć. Niby nie chciałem, ale może nie umiałem? Niekiedy było mi z tego powodu trochę smutno, widząc lepszych, szybszych, lepiej zbudowanych. Kolejny rok męczę te alpy i dalej nie mogę złamać 50 minut? Mt. Ventoux na Zwift w 81 minut? Co to jest? Włączają mi się do dziś takie fazy. Głeboko skryte kompleksy wychodzą na wierz. I są tym silniejsze, im masz więcej stresu i zmęczenia w głosie. Zbiegło się to w tym okresie wraz że spadniem mojej aktywności w Social Mediach. Stale, co tydzień publikowałem wciąż poradniki na YT, jednak z weną było ciężko. By temu przeciwdziałać, w okresie zimowym zacząłem latać do Hiszpanii. Naładować się słońcem. Odkryłem kompletnie nowe tereny. Dowiedziałem się, że także w styczniu 2023 można się spalić. Zarówno na skórze, jak i kondycyjnie. Przez to udało mi się odrobinę wyrwać że stagnacji formy. Jednak to było mimowolne. Ponieważ priorytetem wciaż było i jest zdrowie psychiczne. Ale zauważ – poraz kolejny okazuje się, że to jest bardzo sztywna korelacja. Dokładnie tak samo jest z wagą. Momentami ważyłem 77 kg, by potem wejść na 80. Wystarczy tylko kilka gorszych tygodni, by znów przekonać się, że stan umysłu odpowiada także za stan lodówki. Z kolei słońce, większy poziom aktywności paradoksalnie redukuje apetyt. Jesteś w stanie znowu odmawiać sobie słodyczy. Aktualnie też jestem po roku bez absolutnie ani jednego piwa. Zszedłem z 16 procent tłuszczu na 13. Okazało się, że zaczynam poprawiać wszystkie wcześniejsze personal recordy. Przehyba, Obidza, Rates. A to niby tylko 3% tłuszczu. I znów ten wyrzut serotoniny, bo wyszedłem z błotka i kolejnego rocznego epizodu depresji przebijając 99 000 km. Oczywiście dziś także bywają gorsze momenty, bo perfekcjonizmem jest oczekiwanie wyłącznie dobrych momentów. Wyłącznie wzrostu formy. To nie będzie tak, że zawsze będę lepszy na przestrzeni sezonu, roku, czy dziewięciu. Każdy kilometr jest po coś. Jeden z nich będzie szybszy. Drugi zaliczysz podczas drogi powrotnej że ślepej uliczki. Kolejny by zrozumieć czym jest pokora i jak wyglada zachłyśniecie się swoją zajebistością. Pośrodku tej kariery otrzymujesz z otwartej ręki w twarz czy wbić się w ziemię i zrozumieć, że najważniejsze jest to czego nie widać. By z bliska przekonać się, że te cyfry bez narracji nic nie znaczą. Nie mówią ile każda z nich kosztowała Ciebie wysiłku, łez czy przekleństw. Ile razy uznawałeś(aś), że to kompletnie bez sensu, zawłaszcza gdzy wszyscy wokół Cię krytykują za to co widać. A nie za to co jest skryte w cieniu. Kiedy wiesz, że się z Ciebie śmieją, lub gdy spotykasz kogoś, kto traktuje Cię jak gorszego. Gdy ryczysz w sklepie jak małe dziecko przechodząc obok półki ze słodyczami. Albo gdy poza sportem w Twoim życiu dzieje się wiele złego, co tak niesamowicie podcina skrzydła. Gdy uznajesz, że nie tylko ten rower nie ma sensu, ale całe Twoje istnienie. Albo kiedy poziom stresu jest tak silny, że degraduje Twoją formę do cna. Kiedy zaciskasz zęby z całych sił by móc na nowo ruszyć pod tę cholerną górka słysząc w tle tylko niemy śmiech. To jest ta niewidoczna walka każdego z nas na kazdym kilometrze. Każdy z nich rzuca światłocienie. Ja dziękuję moim Widzom za te niespełna 100 000 km razem. Być normalnym
[AUTOPROMOCJA] Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. W najnowszym odcinku podcastu Raport Międzynarodowy Zbigniew Parafianowicz i Witold Jurasz komentują wydarzenia z nocy z 9 na 10 września. Polska przestrzeń powietrzna została naruszona przez rosyjskie drony bojowe. Zbyszek Parafianowicz podkreśla, że nie był to przypadek, lecz świadoma prowokacja – element tzw. operacji „szaszłyki”, czyli grillowania wschodniej flanki NATO. Jej celem jest permanentne utrzymywanie państw graniczących z Rosją i Białorusią w stanie niepewności, bez przekraczania progu otwartej wojny. Zdaniem Witolda Jurasza odpowiedzią musi być skuteczne i bezwzględne zestrzeliwanie jednostek rosyjskich - zarówno dronów, jak i potencjalnie śmigłowców - które mogłyby zapuszczać się w naszą przestrzeń powietrzną, szczególnie w czasie planowanych manewrów Zapad. Prowadzący przypominają incydent z 2015 roku, gdy Turcja zestrzeliła rosyjski bombowiec Su-24, jako prawidłowy tryb reagowania na tego typy sytuacje. Jednocześnie przestrzegają przed strzelaniem „na ślepo” do niezweryfikowanych jednostek latających. Przypadkowe zestrzelenie samolotu cywilnego mogłoby posłużyć Moskwie do propagandowej narracji o „polskich psychopatach” atakujących cywilów. W rozmowie pojawia się również pytanie o to, jak powinniśmy odpowiedzieć Rosji poza doraźnym reagowaniem. Obok działań militarnych Polska i sojusznicy mogliby wykorzystać sankcje, wydalenia dyplomatów czy blokowanie ruchu towarowego. Zamknięcie przejść granicznych z Białorusią jest już poważnym ciosem nie tylko dla Mińska, lecz także dla interesów Chin, których handel w dużej mierze przebiega tą trasą. Witold Jurasz proponuje, by NATO przejęło inicjatywę i zaczęło generowało realne koszty dla Moskwy, także poprzez kreatywne i trudne do udowodnienia działania – od cyberataków po użycie dronów w obwodzie kaliningradzkim. Parafianowicz podchodzi do tego ostrożniej, wskazując, że już samo doprecyzowanie sankcji i rozmieszczanie odpowiedniego uzbrojenia na wschodniej flance może być bolesnym i adekwatnym rozwiązaniem. Obaj komentatorzy podkreślają, że Rosja nieprzypadkowo eskaluje napięcie – odrzuciła ofertę Donalda Trumpa złożoną w połowie sierpnia dotyczącą współpracy w dziedzinie energetyki za wypracowanie rozejmu czy też zawieszenia broni na Ukrainie. Co więcej, Moskwa zacieśnia już i tak bardzo bliską współpracę z Chinami. To wymaga w końcu jasnej odpowiedzi ze strony NATO i Stanów Zjednoczonych, których reakcja – zdaniem Jurasza – jest wciąż zbyt powściągliwa. Mimo udziału sojuszników, jak choćby holenderskich myśliwców pomagających w strącaniu dronów, większość obowiązków obronnych spada dziś na Polskę. Kończy się czas złudzeń, że bezpieczeństwo zagwarantują „tanie polisy ubezpieczeniowe” w postaci samego sojuszu z Ameryką. Według Zbigniewa Parafianowicza Polska musi wypracować własną specjalizację w odpieraniu prowokacji – na granicy, w powietrzu i na Bałtyku – bo era naiwności i „farmazonów” dobiegła końca.
Etgar Keret uchodzi za mistrza krótkiej formy literackiej. To izraelski scenarzysta, reżyser, autor komiksów i książek dziecięcych. Jego prace łączą humor, surrealizm i refleksje. Jest laureatem prestiżowych nagród literackich i filmowych, który inspiruje kolejne pokolenia. W Dwójce opowiedział o swojej twórczości oraz o relacji z Polską. Z pisarzem rozmawia Jan Kanty Zienko
Poczuła dziwne pokrewieństwo z tym zmarłym mężczyzną, jakieś metafizyczne przyciąganie. „Nie wiem, czy ludzie wierzą w zjawiska nadprzyrodzone, ale coś nieodparcie popychało mnie do pozostania tutaj” zeznała.obliczezbrodni@gmail.com#podcastkryminalny #podcastykryminalneyoutube #crime #truecrime #polskiezbrodnie #obliczezbrodni #podcastkryminalny #morderstwo
Czy Hołownia wczoraj w nocy “sprzedał” Polskę Kaczyńskiemu w mieszkaniu Bielana❓
✨ Nowosiółki: Tam, gdzie miotełka zamiata pamięć... i co nam to mówi? ✨Zatrzymaliśmy się w Nowosiółkach. Ot, taka mała podlaska wieś, którą pewnie większość z nas mija bezrefleksyjnie, pędząc po asfalcie. Ale ta kapliczka na rozdrożu... balansująca gdzieś na granicy dwóch światów, prawosławia i katolicyzmu, zaintrygowała. A potem ta starsza pani z miotełką. Nie pstryknęłam jej zdjęcia. Rozmawiałam. Słuchałam. Czasem to ważniejsze, prawda?
Wypróbuj angielski online w Tutlo podczas bezpłatnej lekcji próbnej od Żurnalisty https://go.tutlo.com/zurnalista
[AUTOPROMOCJA] Całość bezpłatnie TYLKO w aplikacji Onet Audio. Kiedyś zawodowy piłkarz, dzisiaj jeden z najpotężniejszych agentów sportowych w Polsce. Człowiek, którego nie można i nie da się zamknąć w określonych ramach. Powiedzieć, że przeżył dużo, to jak nie powiedzieć nic. Człowiek wielu talentów, wielu historii, wielu przeżyć. Nie zawsze takich, które można opowiedzieć. Mariusz Piekarski kolejnym gościem Łukasza Kadziewicza w podcaście "W cieniu sportu".
A co gdyby tak nie umyć okien na Święta, nie posprzątać domu na błysk i nie nalepić pierogów jak dla pułku wojska? Co gdyby podejść do tematu z dystansem i skupić się na tym, co w tych Świętach lubimy najbardziej i tak zwyczajnie pozostałe kwestie odpuścić. Nie spinać się, nie stresować i nie zamęczyć jeszcze w trakcie przygotowań, tylko skupić n tym, co czyni te Święta prawdziwie magicznymi...
Słuchasz Karolina Sobańska Podcast. W tym programie rozmawiamy o dobrym świadomym życiu, śledzimy trendy i dyskutujemy o tym co dla nas ważne. Gościem odcinka Asia Łożyńska. Bądź na bieżąco :) www.instagram.com/KarolinaSobanska www.karolinasobanska.com Współpraca: k.bulatewicz@pasnormal.group Montaż odcinka: Eugeniusz Karlov
W kolejnym odcinku podcastu rozmawiam z Maćkiem Skórnickim. Rozmawiamy przede wszystkim o jego starcie na Hawajach, który miał być startem życia, dla którego Maciek poświęcił bardzo dużo, a który okazał się porażką. To właśnie na tym skupiamy się w rozmowie - jak radzić sobie z porażką i przede wszystkim jak się podnieść i walczyć dalej. Z naszej rozmowy dowiecie się także co Maciek robi na co dzień oraz jak trafił do triathlonu, ale przede wszystkim dostaniecie solidną dawkę pozytywnej energii.
Kiedy od dziecka szukasz w życiu prawdy, to ona zaczyna cię prowadzić. Powierzchowność i brak głębi sprawiają, że więdniesz jako człowiek. Serce się zamyka i wpadasz w marazm, powtarzalność schematów, tak zwaną monotonię. Jesteśmy różni i to jest wspaniałe, że wspólnotę tworzą jednostki. To tak, jak dom tworzący całość jest przecież zbudowany z pojedynczej cegły. Potrzeba indywidualizmu, tej boskiej iskry wypływającej z serca człowieka, która rozpala potem wielu. Kiedy zaczynałam tworzyć najpierw bloga a potem podcasty moim celem było dostrzeżenie człowieka, jego istoty i tego czym on żyje i co go w życiu napędza. Tematyka była różna: muzyka, sport, film, podróże, psychologia, duchowość. Jeśli miałabym je ująć w jednym słowie, to byłaby to PASJA. Bo choć tak wielu z nas doświadcza muzyki, sportu, filmu, podróży, psychologii, czy duchowości, to jednak na każdego z nas działają one zupełnie inaczej. To właśnie dlatego lubię słuchać ludzkich opowieści o drodze, jaka ich doprowadziła do ich pasji tworzenia. A głęboko wierzę, że została ona nam, jako ludziom wszczepiona w serce w momencie naszego powstania i jest to najczystsza miłość Boga, bo tylko ona daje właśnie takie pragnienia i marzenia. Bo tylko dzięki niej są one osadzone na solidnym fundamencie. Nie są chwilowym kaprysem, lecz trwają przez całe życie, choć mogą się także zmieniać. I właśnie tej miłości doświadczyłam na koncercie uwielbieniowym Maji Sowińskiej. Poczułam na nim prawdę. Wyśpiewaną, wykrzyczaną a czasem wypowiedzianą szeptem. Bo to jest ważne, żeby tą prawdę wypowiadać. Bo ona oczyszcza serce człowieka. A niewypowiedziane słowo, nierealizowany i zakopany w ziemi talent sprawiają, że człowiek zaczyna obumierać. Żeby to dostrzec potrzeba otwartości na Ducha. Wyrażenia zgody, bo On nie będzie łamał naszej wolnej woli. Nigdy nie przekroczy tej granicy, bo On ukochał wolność, bo cóż to za miłość, która zniewala, ta ludzka czy boska?
W samym Kłodzku, jak i w jego okolicach widać wielkie poruszenie i wzajemną solidarność - mówi Pascal Blacheta.
- Bardzo się cieszę, że mogę państwa w tym roku zaprosić do Gdyni, w której poczują państwo dotknięcie świeżości - mówiła w "Poranku Dwójki" Joanna Łapińska, dyrektorka artystyczna 49. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Święto krajowego kina rusza w Gdyni już w najbliższy poniedziałek (23.09).
Jak poczuć Boga? ✤ Tomasz Gałuszka OP Czy święty Tomasz z Akwinu był mistykiem? Jak wyglądało jego podejście do poznania Boga za pomocą intelektu i zmysłów?
- Po moim okresie w Wiedniu wróciłem do Polski podczas studiów i poczułem jakieś wypalenie, że bardzo dużo jest tej orkiestry. Taki radar, kontrolka, zaczęła się palić, że przestaję się rozwijać - opowiadał w Dwójce Krzysztof Komendarek-Tymendorf, dziś czołowy polski altowiolista.
148. W dzisiejszym odcinku goszczę Annę, pasjonatkę czułego selfcare i rozwoju wewnętrznego.Razem z Anną zagłębiamy się w tematykę sygnałów płynących z naszego ciała i sposoby ich rozumienia oraz reagowania.Często po wielu latach ignorowania głodu i sytości chcemy poczuć te sygnały od zaraz, ale niestety nie jest to takie proste.Nie jest to jednak niemożliwe i w dzisiejszym odcinku odpowiadamy na kluczowe pytania:Kiedy zdałaśmy sobie sprawę, że żyjemy w oderwaniu od swojego ciała?Jak zdałyśmy sobie z tego sprawę? Co było punktem, kiedy w końcu je poczułyśmy?Czy łatwo nam było słuchać sygnałów ciała od tamtej pory?Jak uczyłyśmy się świadomości swoich potrzeb, a co najważniejsze akceptowania ich i podążania za nimi?Jak rozpoznajemy faktyczną potrzebę od chwilowej zachcianki głowy?Czy w tym momencie łatwo nam się słuchać swojego ciała?Jak nasze życie zmieniło się od kiedy zaczęłyśmy słuchać sygnałów, które wysyła nam ciało?Zapraszam do dzielenia się tym odcinkiem lub innymi na social mediach albo do kontaktu ze mną i dzieleniem się rozkminami albo po prostu feedbackiem.Miłego odsłuchu!~~Namiary do Ani:Instagram AniNamiary do mnie:https://www.instagram.com/wittalna/https://wittalna.pl/
Pieski, Kotki, Świnki, jedzenie, drogie domy, tanie domy 0- Jest tu wsystko. Oto lista naszych guilty pleasures na YouTube!
Gościem Marcina Mellera w Mellinie jest twórca internetowy, stand-uper ale nie dziennikarz Karol Modzelewski. Posłuchajcie dlaczego lewica sama się gubi kto jest panią minister a kto ministrą. Dlaczego można się śmiać z grubych? I dlaczego na stand-upie najgorsze są pijane kobiety. "raz w trakcie występu pijana kobieta wpadła w szał i chciała się bić z ochroniarzem" Będzie też o podróży do Afryki. Modzelewski w ramach umowy ze sponsorem reklamował wodę i rozdawał piłki plażowe. "byliśmy największymi ku*** na pustyni" - mówił.
Tym razem zaprosiłam kogoś kto się na sztuce pięknie zna i na dodatek pięknie o niej opowiada. Poczułam, że muszę z Mają porozmawiać o wstydzie, który często łączy się ze sztuką. Wielu i wiele z nas albo zostało zawstydzonych albo wstydzimy się sami, że czegoś nie rozumiemy, nie potrafimy, nie umiemy, nie znamy w kontekście sztuki. A sztuka to taka piękna kraina, która również może mieć charakter terapeutyczny. Maja Michalak, historyczka sztuki - wspaniale o sztuce wie i wspaniale o niej opowiada. Tak, że każdy czuje się zaproszony i sprawny w tej krainie a to duża sztuka. Porozmawiamy z Mają o tym: - jak uczymy się sztuki? - czy trzeba ją rozumieć? - czy to wstyd nie znać się na sztuce? - jaki jest wpływ sztuki na nas i nasze życie?
Kiedy i dlaczego świat pokochał kino z Dalekiego Wschodu? Co mają wspólnego Oscar dla "Parasite" i obsesja na punkcie "Squid Games"? Jakie filmy i seriale z Azji zostały dobrze przyjęte na Zachodzie w ostatnim czasie? O ofensywie koreańskich filmów i seriali opowiadają Piotr Guszkowski i Andrzej Kulasek, dziennikarze "Wyborczej TV". Marcin Krasnowolski, współorganizator 17. Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków zdradza co "Matrix" i "John Wick" zawdzięczają Kingowi Hu, reżyserowi, który zrewolucjonizował kino wuxia. Prowadzi Radosław Czyż, dziennikarz "Wyborczej TV". Więcej podcastów na: https://wyborcza.pl/podcast. Piszcie do nas w każdej sprawie na: listy@wyborcza.pl.
Nie wiesz jak działać, jeśli masz tężyczkę?A może nawet nie wiesz, że ją masz?
Marzanna Bogumiła Kielar, poetka: „Zdawałam na medycynę. Żywiłam przekonanie, że to moja przyszłość. A w czasie egzaminów poczułam, że popełniam życiową pomyłkę. Poczułam rozpacz, po prostu”. Marzanna Bogumiła Kielar (ur. 1963 r. w Gołdapi) jest poetką, absolwentką filozofii. Autorka tomów poetyckich m.in. „Sacra conversazione" (1992), „Materia prima" (1999), „Umbra" (2002), „Monodia" (2006), „Brzeg" (2010; autorski wybór wierszy z wcześniejszych tomików), „Nawigacje" (2018), „Wilki" (2023). Laureatka m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich (1993), Paszportu Polityki (2000), Nagrody Poetyckiej im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego (2019). „Własny pokój” to cykl rozmów Katarzyny Kubisiowskiej w Podkaście Powszechnym – o tym, jak w kobiecie tworzy się i umacnia niezależność.
Kasia Lorenc w Berlinie zajmowała się projektami kulturalnymi, po przeprowadzce do Essen zaangażowała się lokalnie. Organizuje spacery dla Polaków w Essen, działa w Radzie Integracyjnej Miasta Essen oraz jest członkinią zarządu rezerwatu przyrody Heissiwald. Na co dzień pracuje w Muzeum Ziemi Górnośląskiej. Zaprasza Monika Sędzierska KONTAKT: cosmopopolsku@rbb-online.de STRONA: http://www.wdr.de/k/cosmopopolsku BĄDŹ NA BIEŻĄCO: https://www.facebook.com/cosmopopolsku/ Von Monika Sedzierska.
Wiele kobiet chce ćwiczyć dno miednicy, ale nie czuje zupełnie żadnego skurczu w pochwie. Dzisiaj wyjaśniam jakie gadżety mogą być przydatne w takiej sytuacji. Omawiam zastosowanie edukatorów, kulek gejszy i gier poprawiających czucie w obszarze krocza. Dowiedz się czym jest biofeedback.Popraw pracę swojego dna miednicy! __________________ Znajdziesz mnie również tutaj: Gabinet Instagram Facebook YouTube Blog Informacje zawarte w podcaście nie stanowią porady medycznej czy diagnozy i nie powinny być tak traktowane. Dla uzyskania indywidualnej porady oraz planu leczenia, skonsultuj się osobiście z fizjoterapeutą uroginekologicznym.
W najnowszym odcinku Na Werandzie Podcast gościmy Ewelinę Blinstrub - studentkę psychologii i ewangelizatorkę. Razem z siostrą bliźniaczką prowadzi profil Unstoppable in Christ, na którym dają świadectwo tego, jak Bóg działa w ich życiu. W rozmowie dzieli się swoją historią wiary oraz tym, jak kształtowała się jej relacja z Bogiem na przestrzeni lat. Czym przejawiała się u niej dziecięca miłość do Boga, a jak wyglądała wiara w okresie dojrzewania? „Usłyszałam: Bóg szuka ludzi, kto pójdzie, kogo mam posłać? Poczułam żal, że nie znajduje tych ludzi… Zdecydowałam: ja pójdę! Chociaż jeszcze nie wiedziałam, do czego…” W odcinku również: - o tym, jak Bóg przygotowywał jej serce do posługi i wzmagał to pragnienie, - o odnalezieniu sensu i powołania w swoim życiu („zrozumiałam, że moim celem jest to, by dzielić się miłością Jezusa, żeby o Nim mówić”), - o pragnieniu poznania Boga i budowania z Nim relacji, - o rozmiłowaniu w długiej modlitwie, która wcześniej była dla niej trudna, - o pragnieniu słyszenia Bożego głosu, o gorliwym wołaniu, oczekiwaniu i wierności, - o Bogu, który odpowiada na modlitwę i daje się poznać, - o wierności, która oczyszcza serce i intencje, - o tym, skąd wzięła się nazwa profilu „Unstoppable in Christ”, - o Bogu, który wyposaża w odwagę i miłość do ludzi, - o ewangelizacji podczas autostopu i w codzienności, - o świadectwach działania Boga w mocy! Zapraszamy do wysłuchania najnowszej rozmowy!
Czy wyobrażasz sobie życie bez słodyczy? Na szczęście – nie musisz! Wystarczy wybierać mądrze i zastępować wysoko przetworzone, zawierające cukier prosty produkty bardziej przyjaznymi i wartościowymi dla naszego organizmu. O tym, jak małymi krokami zmienić swoje złe nawyki żywieniowe na dobre i w konsekwencji czuć się zdecydowanie lepiej – Karol Okrasa rozmawia z Dominiką Hatalą, dietetyczką kliniczną.
Ten odcinek jest zapisem lajwa, który prowadziłam na Instagramie. Ma on służyć jako wstęp do pracy z kursem Naturalnie Cykliczna. Razem z osobami, które pojawiły się na żywo zastanowiłyśmy się jak wyobrażamy sobie siebie jako boginię, która działa z lekkością i czerpie moc ze swojej cykliczności. Przeprowadziłam też krótką medytację z wizualizacją, która wprowadziła poczucie relaksu i spokoju. Posłuchaj co działo się później, bo opowiadałam o tematach kontrowersyjnych i bliskich każdej z nas
Ciałem wstrząsał dreszcz, wyrzucając z niej kolejną porcję soków... Chciała tak trwać, ale on wciąż niezmordowany znów zaczął ją rżnąć - to było dla pani, teraz jeszcze kolej na mnie - wyszeptał do jej ucha. Poczuła siarczystego klapsa na pupie i rękę na karku, która przycisnęła jej ciało do blatu biurka. Stała zgięta w pół, dociśnięta twarzą do biurka a on pastwił się nad nią, niczym w szale. Zdominował ją, chciała mu być posłuszna. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/opowiadania-erotyczne/message
Lubię takie miejsca, jak Kino Cameralna Cafe w Gdańsku, które ma klimat, w którym nie ma tłumów, do którego przychodzi się po to, żeby doświadczyć ludzkich emocji. Spotkać się ze światem bohaterów pokazywanych na ekranie. Zanurzyć się na ponad 2 godziny, zatrzymać i zastanowić. Film pt. "8 gór", na którym byłam opowiadał o relacji dwóch przyjaciół. O odkrywaniu własnego miejsca w swoim życiu i w swoim sercu. O poznawaniu poprzez słowa i góry ojca, z którym nie miało się w dzieciństwie dobrej relacji. Ojca, który przez całe życie długo pracował, a którego nie było w dniu codziennym dla syna. Ale także ojca, który przez kilka tygodni w roku oddawał się własnej pasji chodzenia po górach, którego wówczas twarz rozświetlała się radością i spełnieniem. Bohater poznaje takiego tatę już po jego śmierci. Uświadamiając sobie utracony czas, ponad 10-letnie wzajemne milczenie, które kończy smutne odejście.. I to jest moment zwrotny w życiu narratora filmu- Pietra, który dotychczas żył w bezsensie nałogów, nie satysfakcjonującej pracy, wiecznych imprez. Pietra, który nie miał celu, głębokich relacji, który po prostu nie czuł. Pietra, który powtarzał los tego ojca, który był ciągle w pracy, której nie lubił, która wpędzała go we frustrację i w gniew. W filmie padają słowa: "Nigdy nie będę taki, jak ty", czy standardowe "Na marzenia jeszcze będziesz mieć czas". I co ciekawe opowieść głównego bohatera wcale nie jest taka jednoznaczna, jakby się mogło wydawać, że spełnianie marzenia załatwia w życiu wszystko. Bo tak naprawdę wybór jego przyjaciela- Bruna doprowadził go do tragedii a z kolei jego wybór skierował go do życia będącego wędrówką, odnalezienia wewnętrznego spokoju, bliskiej relacji z kobietą oraz z własną matką. Do życia pisarza i człowieka obecnego, wspierającego i empatycznego. Kiedy wracałam z kina i zastanawiałam się nad życiem i wyborami narratora filmu i jego przyjaciela, to uświadomiłam sobie, że ważne jest bycie otwartym na to, co się nam w życiu wydarza. Otwartym na to, że marzenia mogą i ewoluują w naszym życiu, tak jak zresztą i my. Nie jesteśmy i nie musimy być przywiązani tylko do jednej pracy, pasji, zainteresowania, miejsca, czy człowieka. Możemy i mamy być otwarci na nowe, inne, bo ono sprawia, że rośniemy, zmieniamy optykę i perspektywę. Budujemy nasze zaufanie we większy plan Wyższej Siły i życiowej mądrości. Choroba może nauczyć pracoholika odpoczynku. Kontuzja u sportowca, mądrego eksploatowania własnego ciała. Utrata bliskiej osoby, refleksji nad ważnymi relacjami w jego życiu. I to właśnie z takich doświadczeń budowane są scenariusze na kinowe opowieści, które zostają w człowieku na dłużej. By on coś poczuł, przestał wypierać, zastanowił się nad tym, co ON SAM lubi robić a czego sobie sam nieustannie dotąd odmawiał. Z takich doświadczeń artyści tworzą wspaniałe dzieła, które się czuje, kiedy się je ogląda, czy kiedy się ich słucha. Dopełnieniem tego wieczoru w kinie było w moim przypadku słuchanie płyty "Weda". Poczułam, żeby ją włączyć, by jeszcze raz ją przeżyć w odniesieniu do własnego życia. Dlaczego? Bo ona jest prawdziwa, tak jak ten film "8 gór" jest prawdziwy. Nie przekoloryzowany, często surowy, pełen domysłów, niedopowiedzeń. A to wyrasta z ewolucji człowieka, w tym kim jest i dokąd zmierza.
Witam na kolejnym opowiadaniu. Nagle zobaczyłam jak jego głowa znika między moimi udami. Poczułam jego oddech na mojej cipce. Dostałam pocałunki dookoła niej, co tylko wzmocniło moje pragnienie. Położył dłoń na moim brzuchu, drugą chwycił moją pierś i zaczął lizać moją łechtaczkę. Kręciło mi się w głowie. A jego język szalał, był taki zręczny, taki zwinny. Lizał szybko i z dużą ilością śliny, to wszystko powodowało niesamowite doznania. Od czasu do czasu przejeżdżał językiem po mojej muszelce zgarniając soki podniecenia i połykając je, czasami wkładał go do środka i lizał mocno góra-dół, jakby chciał wylizać ze mnie wszystko. W końcu znów wrócił do łechtaczki. Tym razem ją ssał i to mocno, aż wsysał w siebie, zahaczał ustami i zębami to dawało mi takie przeżycia, jakich nigdy nie doświadczałam. Prawie mdlałam na tym łóżku, w gabinecie lekarskim. Nagle przez moje ciało przeleciał znajomy dreszcz. Zaczęłam się rzucać jak oszalała, przeżywałam swój trzeci, najwspanialszy orgazm w życiu. Zapraszam na Discord https://discord.gg/YZ57QqFa Jeżeli Ci się podoba to co robię to postaw kawę www.buycoffee.to/opowiadania-erotyczne --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/opowiadania-erotyczne/message
- Taniec to bardzo szerokie pojęcie. Towarzyszy nam w codziennym życiu, pod wieloma względami. Mamy choćby aspekt fizyczny. Taniec to bowiem doskonały rodzaj aktywności fizycznej. W zasadzie każdy nasz ruch jest w pewnym sensie formą tańca. Przechodząc ulicą, obserwując przyrodę, to jak ona tańczy, możemy sami wchodzić w ten ruch - mówił w Dwójce w przededniu Międzynarodowego Dnia Tańca Maciej Seniw z Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca.
Wiara rodzi się z tego co się słyszy. Do tej prawdy jesteśmy przyzwyczajeni. Ale czy to wszystko? Czy ma znaczenie co widzimy, albo czego dotykamy? Papież Franciszek zabiera nas w podróż po naszych zmysłach pokazując jakie znaczenie maja dla naszej wiary. Lumen Fidei pkt. 29 - 31 Spotkanie rodzi myślenie. Spotykamy się, by rozmawiać na ważne dla nas tematy. Myślimy, że dla Ciebie również staną się ważne. Zapraszamy! Ks. Mateusz & Ks. Piotr #dopowiedzenia #katechizm #diecezjabielskożywiecka #encykliki Możesz wygodnie nas słuchać na platformach podcastowych, poniżej zamieszczamy linki: ✅
Bohaterką czterdziestego drugiego odcinka "Biegowych Podcastów" jest Elżbieta Gnatowska, która prowadzi fanpage "Śmigam po 50-tce". Jest instruktorką Slow Joggingu, popularyzatorką biegania i ruchu. Mimo, że w młodości była bardzo aktywna, to do regularnej aktywności wróciła dopiero po 50. roku życia, bo ze względu na spiętrzenie różnych problemów "zaczęła się w sobie zapadać". Poczuła, że musi wyjść z domu i okazało się to strzałem w dziesiątkę! Dzisiaj biega na własnych warunkach. W rozmowie z Damianem Bąbolem i Marcinem Dulnikiem opowiadała o początkach biegania i Slow Joggingu, który dla okazał się dla niej prawdziwym odkryciem i receptą na pokonywanie kilometrów z uśmiechem na ustach. Na koncie ma już dwa półmaratony w Warszawie i maraton, a w najbliższą niedzielę stanie na starcie 17. Nationale-Nederlanden Półmaratonu Warszawskiego! Zachęcamy do wysłuchania tej niezwykle inspirującej rozmowy w podcaście portalu biegowe.pl, z której dowiecie się m.in.: - na czym polega Slow Jogging,- jakich błędów unikać rozpoczynając przygodę z bieganiem,- dlaczego truchtając cały czas się uśmiecha,- jak Slow Jogging wpisuje się w imieninowe plany niektórych mieszkańców Grodziska Mazowieckiego,- dlaczego uwielbia imprezy biegowe, mimo że wcale się nie ściga,- co wkurzą ją na imprezach biegowych z perspektywy biegaczki w stylu slow,- czy można wyżyć za 15 złotych dziennie? "Biegowe Podcasty" nagrywamy w Studiu PLAC przy ul. Ordynackiej 9/23 w Warszawie.
„Dlaczego grać w Carcassonne?”Zazwyczaj w podcaście o grach planszowych Crash Board słyszycie mnie i Hanię, moją córkę, jak ze swoich perspektyw opowiadamy o grach planszowych.Ten odcinek jest specjalny, gdyż potrzebowałem wsparcia by go nagrać.Dlaczego?Hania jak usłyszała, że chcę pogadać o Carcassonne, to uciekała, aż się za nią kurz z pudełek gier unosił.Nie lubi tej gry, a grała tylko i wyłącznie w Dzieci z Carcassonne, czyli wersję dla dzieci.Trochę ją rozumiem, pomysł na odcinek narodził się właśnie dlatego, że ja tej gry również nie lubię i nie szanuję. Sparzyłem się wiele lat temu, uczestnicząc w turnieju Carcassonne. Ale nie dlatego, że grałem jak leszcz, a bardziej doświadczeni gracze robili co chcieli.(Choć oczywiście tak właśnie było)Po prostu, zareklamowano mi Carcassonne jako rodzinny hit, który od razu pokocham. Znacie zakończenie tej historii, miłości nie ma, z uczuć przewodnich to raczej antypatia, a w najlepszym razie obojętność.Czemu więc nagrywać odcinek i to całkiem długi o grze, której nie lubię?Przez prawie godzinę będę kopał leżącego?Otóż nie.Ostatnio dzięki Instagramowi poznałem Kubę z kuba.boardgames. Chłop gra w Carcassonne gdzie popadnie, a oprócz tego prowadzi ligi wojewódzkie w tę grę.Chętnych podobno nie brakuje.I to mi dało do myślenia.Gra w tym roku kończy 23 lata, nadal jest w pierwszej trzy setce gier na BGG.Poczułem, że coś mnie omija.Chcę dać jej szansę, ale sam się do niej nie przekonam. Poprosiłem więc o pomoc Kubę i Madzię, którą znam od 20 lat i wiem, że ma bzika na punkcie Carcassonne.Jak wspominałem ten odcinek podcastu o grach planszowych Crash Board jest specjalny.Zamiast omawiania gry, Madzia i Kuba doświadczeni gracze w Carcassonne spróbują mnie do niej przekonać.Czy im się udało?Zapraszam do posłuchania i sprawdzenia. -Maciek
Monika Kucia, kuratorka kulinarna festiwalu Nowe Epifanie: „Dobrze jest poczuć głód – bo dopiero wtedy mogę stwierdzić, na co mam ochotę. Żyjemy w takim dobrobycie, obfitości i nadmiarze, że głód jest dla nas czymś najgorszym. A nie musi tak być”.
Z Lucyną Wilkowską – artystką – rozmawiamy o sezonach życia. Lucyna jest artystką od dziecka. Jej dziadek miał talent, który obudził w swojej wnuczce, a Lucyna przekazała artystyczne postrzegania świata swoim dzieciom. Lucyna jest malarką rzeźbiarką, a obecnie wyżywa się artystycznie w ceramice. Rozmawiamy o tym jak można rozwijać swoją pasję przez sezony życia. A różnie to się plecie, bo przychodzą na świat dzieci (czworo), a pasja lekko przygasa. Jednak, gdy dzieci dorosły, dusza artystyczna Lucyny odnalazła się i rozkwitła ze zdwojoną siłą. Jestem przekonana, że jeszcze wiele rzeczy Lucyna dla nas stworzy. Strona internetowa firmy Lucyny Wilkowskiej – pracownia ceramiczna Basala – https://bit.ly/3yenkAI Basala – pracownia ceramiczna Lucyny Wilkowskiej: – Instagram – https://bit.ly/3ydPLi4 – FB – https://bit.ly/3F04Ibn Bursztynowe prace, podobne do tych, które robiła kiedyś Lucyna – https://bit.ly/3ISh5r7 Odyseja diagnostyczna, o tym mówił Tomek Grybek w rozmowie na stacji zmiana - https://bit.ly/3Y4jYuk Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej – https://bit.ly/3KEUEbh Animacja powieści Olgi Tokarczuk zrealizowana podczas pandemii przez część rodziny Wilkowskich – https://bit.ly/3ywTE21 Plan naszej rozmowy: 00 – wstęp 2:09 – Skąd przyszła pasja do tworzenia? 4:10 – W różny sposób wyraża się twórczość Lucyny, ale jest to uzależnione od kolejności przychodzenia dzieci na świat. 4:42 – Praca w bursztynie 6:53 – Przychodzą dzieci i obowiązki, a artystyczna dusza wrze 9:15 – Podjęcie decyzji o zrezygnowaniu z pracy na rzecz wychowywania dzieci. 10:45 – Przewlekła choroba dziecka. Jak z tym sobie poradzić? 12:38 – Celiakia i jej konsekwencje 13:33 – Co się dzieje, jeśli ekstrawertyk nie może spotykać się z ludźmi… 15:40 – Poszukiwanie pomocy i społecznych opowieści podobnych do naszej historii 18:01 – Samotne dźwiganie choroby dziecka 22:45 – Co robi kobieta czynu, gdy uwolni swoje zasoby czasowe? 24:05 – Kiedy zaduszona artystyczna dusza eksploduje… 25:02 – Jak Lucyna Wilkowska zagospodarowała swój talent i dokonała zmiany w swoim życiu? 27:08 – Podsumowanie dekady życia zbierania kwalifikacji do bycia przedsiębiorczynią 29:13 – Jak to jest mieć własną działalność? 31:06 – Poczułam drugie, nowe życie. 32:25 – Co można odkryć w sobie prowadząc własną firmę? 33:36 – Artystyczny potencjał rodzinny, czyli film „Zgubione dusze”. 39:18 – Podsumowanie sezonów życia i pełnego uwolnienia potencjału. Muzyka użyta w odcinku: Derek Clegg – Barry's Revenge – https://bit.ly/3Z7sZnQ Pierce Murphy - Born Again – https://bit.ly/3yfdZsm Blue Dot Sessions - The Big Ten – https://bit.ly/3yemF2b Zapraszam na https://stacjazmiana.pl/
W tym odcinku dzielę się moimi doświadczeniami z przeniesienia się z tradycyjnego biura rachunkowego do inFaktu. Opowiadam o moich obawach i całym procesie przeniesienia księgowości. --- Send in a voice message: https://podcasters.spotify.com/pod/show/maciejkuchnik/message
Wow, przedstawiam pierwszy odcinek z gościem! Mam ogromną przyjemność zaprosić do odcinka z Martyną, moją prawą ręką w pracy, a prywatnie również bliską osobą. W tym odcinku mówimy o wolności w jedzeniu. Obie pracujemy w branży gastronomicznej, z jedzeniem obchodzimy się na co dzień i mamy bardzo dużo do powiedzenia w tym temacie! Będzie o zaburzeniach jedzenia, jedzeniu intuicyjnym, głód czy zachcianki, jakość pożywienia, kalorie i trendy w żywieniu.
„Formatujące doświadczenie: ojciec na pustej zupełnie drodze, w nocy, gdzie nic nie miało prawa jechać, a my z podporządkowanej wyjeżdżaliśmy na główną, spytał: Młody, czy po twojej stronie wolne? Poczułem, że pierwszy i ostatni raz powierzył mi swoje życie” - opowiada reporter i pisarz Zbigniew Rokita. Na kolejny odcinek cyklu „Punkt zwrotny” zaprasza Katarzyna Kubisiowska
W środę 5. października na platformie Netflix premierę będzie miał serial "Wielka Woda". To 6-odcinkowa produkcja opowiadająca o wydarzeniach z czasu powodzi tysiąclecia, która w 1997 roku dotknęła Wrocław. Gościem Bartosza Węglarczyka i Piotra Markiewicza w najnowszym odcinku podcastu "O Serialach" jest Anna Kępińska, pomysłodawczyni i producentka "Wielkiej Wody". - To pierwszy serial w Polsce, który jest zrobiony na światowym poziomie, jeśli chodzi o to, jak wygląda. - tak o serialu "Wielka Woda" mówi Bartosz Węglarczyk" - Tak, to odważny projekt, który dla wielu wydawał się nierealizowalny. Wszyscy się zastanawiali, czy damy radę to zrobić. Pomyśleliśmy, że nie ma sensu się ograniczać. Trzeba tworzyć historię, a dopiero później szukać możliwości realizacji. - wspomina Anna Kępińska. - Pochodzę z Wrocławia. I choć od 25 lat nie mieszkam w tym mieście, to powódź przeżyłam właśnie tam. Było to dla mnie silne, ważne i związujące z miastem doświadczeniem. Nie spodziewałam się jednak, że ta historia jest aż tak żywa. W momencie, kiedy zaczęłam myśleć o tym projekcie, zauważyłam ciekawą sytuację - z kimkolwiek o tym nie rozmawiałam, każdy próbował dookreślić, co robił w czasie tej powodzi. Z tamtym czasem ludzi łączy bardzo silny związek emocjonalny. - tłumaczy producentka serialu. - Mam takie wrażenie, że wielu twórców seriali w Polsce zaczęło bardzo mocno sięgać do historii Polski współczesnej, tej od PRL-u. Czy zauważyła pani taki trend? - pyta redaktor naczelny Onetu. - Lubię, jeśli serial zakorzeniony jest w rzeczywistości. Wtedy jest to olbrzymia kopalnia różnych rzeczy do odkrycia i pokazania. Kiedy rozmawiamy o powodzi, fascynujące było to, że mogliśmy zapoznać się z wieloma archiwaliami. Wydaje się, że było to tak niedawno, a minęło już 25 lat. Fajnie było to odtworzyć. - mówi Anna Kępińska. - Usiadłem do tego i myślałem, że obejrzę trzy odcinki, później przewinę i obejrzę na przyspieszeniu. Ale nie, ten serial wciągnął mnie na maxa. To jedna z lepszych produkcji Netflixa od miesięcy. - podsumowuje Piotr Markiewicz. Seriale i filmy, o których rozmawiamy: (1:15) - "Wielka Woda" (NETFLIX) (31:55) - "Das Boot" (Epic Drama) (36:30) - "Beverly Hills Cop: Axel Foley" (NETFLIX) (42:55) - "355" (Amazon Prime Video) (44:15) - "Andor" (Disney +) (49:10) - "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" (Amazon Prime Video) (51:25) - "Ród smoka" (HBO MAX) (55:10) - "Van der Valk" (Canal +) (56:40) - "House of Cards" (NETFLIX) (59:25) - "The Catholic School" (NETFLIX) (59:55) - "Gry rodzinne" (NETFLIX)
#alchemiarelacji #relacje #wysokiewibracje Dlaczego ludzie tak często nie potrafią się dogadać? To pytanie zadałam sobie pracując nad warsztatami Alchemia Relacji. Poczułam, że odpowiedzią, która do mnie przyszła chcę się z Tobą podzielić, byś mógł i mogła w trakcie słuchania tego materiału, coś w sobie rozbroić lub zauważyć w sobie jakiś schemat. Bo w każdej relacji prędzej, czy później spotykamy się z nieporozumieniami. Jednak to od nas zależy, w jaki sposób będziemy reagować, na co zwracać uwagę i co wzmacniać. W tym odcinku podcastu dowiesz się, jaka jest główna przyczyna nieporozumień w relacjach. Zrozumiesz, gdzie ma swoje źródło, a także poznasz metodę którą stosuję, aby zatrzymać się, przyjrzeć i rozbroić automatyczne reakcje. Wierzę, że ten materiał wiele i Ci wyjaśni i zmieni Twoje patrzenie na nieporozumienia w relacjach. Oczywiście zachęcam do podzielenia się „aha” momentami w komentarzach! A jeśli dziś czujesz, że relacje, to w Twoim życiu obszar, nad którym chcesz nauczyć się pracować, to zapraszam Cię do udziału w najnowszym procesie - Alchemia Relacji: https://embraceyourlife.pl/alchemia-relacji/ To już ostatnie dni rejestracji, zapisy zamykamy 25 września, o północy! Ściskam, Sylwia *** Obserwuj nas tutaj: https://www.facebook.com/wysokiewibracje.zrodlo https://www.instagram.com/embraceyourlife.pl/ Współpraca: kontakt@embraceyourlife.pl/ *** O WYSOKICH WIBRACJACH: WYSOKIE WIBRACJE to podcast poświęcony tematyce rozwoju duchowego, emocjonalnego i mentalnego. Gospodarzami podcastu są Honorata Lubiszewska i Sylwia Sikorska. Jeśli jesteś zainteresowana poszerzaniem własnej świadomości o sobie, o tym, jak działają Uniwersalne prawa Wszechświata, jak podnieść swoje wibracje, jak połączyć się ze Źródłem Wszystkiego Co Jest i czerpać moc z niego – zapraszamy Cię do słuchania odcinków. Nowy odcinek w każdą niedzielę. Naszą intencją jest dzielić się tym, czego same doświadczyłyśmy. To właśnie praktykowanie duchowości w połączeniu z ciągłym rozwojem biznesowym, pozwala nam cieszyć się wolnością wyboru, wnosi wiele spokoju w nasze codzienne życie i daje spełnienie w każdej ze sfer.
“Cześć Asiu, napewno dostajesz wiele wiadomości i nawet nie wiem, czy odczytasz moją. Ostatnio opowiedziałam w nowej pracy, że mój tata (nieżyjący) pił. U nas wszyscy pili, (...), a w Warszawie jedna z koleżanek powiedziała: o Boże! Ty jesteś DDA!!! Poczułam się jak trędowata. Czy można coś z tym zrobić? Pozdrawiam”.Taką wiadomość otrzymałam niedawno od osoby czytającej moje kanały. Ta wiadomość chodziła mi długo po głowie. Jak to ugryźć? Jak opowiedzieć o osobach z rodzin zmagających się z dysfunkcjonalnym funkcjonowaniem, aby było to dla nich, do nich i o nich.Zaczęłam zatem od postawienia sobie zgoła innego pytania - a jaki to jest dom, w którym wszystko działa? Czy istnieją idealne rodziny? A może wystarczająco dobre? Gdzie są? Czy istnieją?Do rozmowy zaprosiłam wspaniałą specjalistkę: psycholożkę, psychoterapeutkę systemową, Joannę Flis.Was nieustająco zapraszam do dyskusji oraz słania tego podcastu w świat.xoxo, Gutral Gada#zdrowiepsychiczne #DDD #DDA #psychoterapia #rodzina #dom #psychologia #psychoedukacja #podcastPartonite: https://patronite.pl/gutral Blog: www.joannagutral.pl Instagram: @joanna_gutralMontaż: Eugeniusz Karlov
Wyobraź sobie, że jesteś zamknięta w bagażniku samochodu, który prowadzą dwaj nieznani Ci mężczyźni. Masz związane ręce. Wiesz, co chcą z Tobą zrobić – przed chwilą niewyobrażalnie Cię skrzywdzili, a Ty przecież widziałaś ich twarze. Dzwonisz po pomoc, ale nikt już nie może Ci jej udzielić. Zostało Ci jeszcze tylko kilka minut życia. Co czujesz? Evelina w ostatnich minutach życia poczuła jeszcze tylko dym.
Gościnią najnowszego, 36. odcinka podcastu "Hallo Haller" była Karolina Zdrodowska – dyrektorka koordynatorka ds. przedsiębiorczości i dialogu społecznego. Zarządza i koordynuje pracę następujących komórek organizacyjnych Urzędu m.st. Warszawy: Biura Rozwoju Gospodarczego (RG) i Centrum Komunikacji Społecznej (CKS). W najnowszym odcinku podcastu "Hallo Haller" prowadząca Dorota Haller zaprosiła do rozmowy Karolinę Zdrodowską, która jest polityczką, dyrektorką koordynatorką ds. przedsiębiorczości i dialogu społecznego oraz bliską współpracowniczką prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego. Na co dzień pracuje w stołecznym ratuszu, gdzie zajmuje się zarządzaniem i koordynowaniem działań następujących komórek organizacyjnych Urzędu m.st. Warszawy: Biura Rozwoju Gospodarczego (RG) oraz Centrum Komunikacji Społecznej (CKS). Na wstępie rozmowy gospodyni podcastu zauważa, że Zdrodowska jest z wykształcenia architektką. Haller dopytała ją o odczucia, wiążące się z decyzją o zmianie drogi zawodowej, którą podjęła kilka lat temu. — Tak naprawdę architektka to jest mój drugi zawód, bo na początku byłam jeszcze nauczycielką języka angielskiego — zdradziła gościni. Podkreśliła, że dużym przełomem było dla niej przejście do samorządu
Pastor Oleksandr Moroz z Ukraińskiego Kościoła Baptystów w Warszawie w rozmowie z pastorem Pawłem Chojeckim opowiada nam, jak czuje się w Polsce, co uważa o polskich kościołach i jakie widzi perspektywy na przyszłą współpracę polsko-ukraińską. #chrześcijanie #współpracapolskoukraińska #SolidarnizUkrainą Masz pytania na temat Boga, Biblii, życia chrześcijańskiego, kościoła?
W najnowszym odcinku podcastu "Hallo Haller" gościnią jest 19-letnia Zofia Kierner, założycielka oraz prezeska fundacji Girls Future Ready, która pomaga młodym dziewczynom z Europy Środkowo-Wschodniej osiągnąć sukces. Rozmówczyni zdradziła Dorocie Haller, dlaczego chce wspierać Polki. Zofia Kierner w wieku 8 lat stworzyła fundację Girls Future Ready, która zajmuje się pomaganiem dziewczynom z Polski rozwijać umiejętności, których polskie szkolnictwo nie rozwija. Gościni, mając 6 lat, wyjechała najpierw z ojczyzny do Finlandii, a później przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, gdzie teraz uczy się na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkley. – Te umiejętności, doświadczenia i obserwacje ze Stanów Zjednoczonych wraz z funduszami i wolontariuszkami przywozimy do Polski, żeby pomóc dziewczynom z polskich szkół (do 24. roku życia) rozwijać pewność siebie i umiejętności prezentacji publicznych – oznajmia rozmówczyni Doroty Haller. – Świat jest ogromny. Gdy wypowiadam te słowa w Polsce, to dziewczyny często chcą się przed tym kryć - że świat jest ogromny i to jest przerażające, że jest tyle konkurencji i że trzeba się napracować, żeby cokolwiek osiągnąć. Ale tak naprawdę jest to rzecz fantastyczna. Dzięki temu, że świat jest ogromny, mamy tyle inspiracji i tyle szans, aby zakładać swoje biznesy – mówi Kierner, zaznaczając, że chce, aby fundacja dotarła do jak największej liczby dziewcząt. Zapytana o to, czy zawsze miała poczucie, że może zmieniać świat, odpowiada: – Tak po prostu było od samego początku. Poczułam potrzebę. Jeszcze wtedy nie była to taka determinacja w stylu: "o, to jest mój pierwszy projekt, teraz przez resztę mojego życia będę stać za edukacją, prawami kobiet i młodych ludzi". To była po prostu potrzeba. Moje koleżanki potrzebowały książek, to im zbierałam te książki – opowiada o początkach swojej działalności. Nowe odcinki rozmów z inspirującymi kobietami ukazują się w każdą środę o 20.00 na stronie głównej naTemat.pl, naszym kanale YouTube i Spotify.
Jakiś czas temu obudziłem się z poczuciem naszej mocy. Tego co tu na ziemi możemy zrobić. Poczułem moc kreacji. Poczułem moc dostatku. Na innym poziomie poczułem, że wszystko jest energią, a to jest bardzo istotne w postrzeganiu świata. Jak to poczujesz, jak to pojmiesz to świat stanie się bardziej osiągalny bo zrozumiesz, że wszystko jest i to od nas zależy czy się do tego dostroimy. Czy będziemy żyli w uśmiechu, czy smutku.w dostatku czy nie. Czy będziemy w roli ofiary, czy nie. To wymaga czasu bo programy, które nami kierują, raczej wrzucają nas w „nie jestem wystarczający”, a nie w „mogę wszystko”. Zapraszam do wysłuchania kolejnego materiału z serii "Święty Spokój" - tym razem o magii dostatku. Więcej informacji o moim kursie online oraz odosobnieniu "Święty Spokój" znajdziesz na stronie http://www.jakobiakvod.pl.
Urzeczywistnij swoje JA! Podcast Marty Iwanowskiej - Polkowskiej
Najnowszy odcinek podcastu “Urzeczywistnij swoje JA” jest inny. Tym razem to ja Marta odpowiadam, a Monika Chochla też psycholożka, trenerka, terapeutka RTZ pyta, zaprasza mnie do refleksji. Ten odcinek jest szczególny, ponieważ dotyczy dawania sobie szansy i rozpoczynania, niekiedy kolejny raz, wszystkiego na nowo. Dzielę się w nim swoimi przeżyciami, wspomnieniami, trudnymi historiami. Ale też dzielę się nadzieją na to, że można nowo zlepić siebie i swoje życie, choć wcześniej rozbiło się ono na drobne kawałki. To mocna, szczera, wzruszająca rozmowa. Obie miałyśmy ciary w różnych jej momentach. Pomysł na ten odcinek zrodził się w moim sercu już jakiś czas temu. Poczułam, że wchodząc w Nowy Rok nie chcę opowiadać o postanowieniach noworocznych, o planowaniu wielkich zmian. Poczułam, że bliżej mi do odcinka, w którym opowiem o tym, że w Nowy Rok można wejść z jednym słowem, intencją, jedną wskazówką, a #nażyćsię jest dla mnie właśnie taką intencją na życie. A że bliżej mi do rozmowy niż nagrywania podcastu samej, to do rozmowy zaprosiłam Monikę. Tym razem role się odwróciły i to ona mnie przepytała o #nażyćsię i nażywanie się. Nasza rozmowa w kilku punktach: #nażyćsię, czyli co to takiego?Jak powstało hasło #nażyćsię? Jak to się zaczęło? Czy da się nauczyć nażywania i ożywiania własnego życia?Czy #nażyćsię jest tylko dla kobiet? A może i mężczyźni chcą się nażywać? #nażyćsię a zmęczenie, nasze kobiece zmęczenie? #nażyćsię a przyjemność, a sex? Jak #nażyćsię codziennie każdego dnia? Jak to praktykować w codzienności? Zachęcamy do słuchania!Daj znać, jak posłuchasz tego odcinka - napisz komentarz, udostępnij ten odcinek w sieci.Link do pierwszej rozmowy z Moniką: https://manufakturarozwoju.pl/ja-kobieta07_badzmy-czule-dla-siebie-by-byc-czule-dla-innych-rozmowa-z-monika-chochla-o-odwadze-w-zwiazkach/
Wywiad z zespołem Kolory zarejestrowany 1 września z okazji premiery najnowszego albumu “Chcieliśmy tylko coś poczuć”. Igor i Michał opowiedzieli mi historie powstawania utworów, porozmawialiśmy również o inspiracjach muzycznych i takich zespołach jak Queens of the Stone Age, Arctic Monkeys czy The Strokes. Lista zagadnień - intro: 00:00 - intro 00:19 - początek wywiadu 00:35 - mała notka biograficzna - Kolory 01:29 - czego słucha Michał i Igor? (Michał: m.in. metal jako gatunek, ale także PL - Kwiat Jabłoni, Karaś/Rogucki; UK - Archive —— Igor: US- Cage the Elephant, Queens of the Stone Age; UK - Oasis) Wstęp do rozmowy o płycie: 03:47 - kto współtworzył album? 04:42 - okładka 06:39 - tytuł Analiza płyty: “Chcieliśmy tylko coś poczuć”: 07:45 - 1. Poziomki 12:06 - 2. Będzie ci dobrze 14:45 - 3. Private dancer 18:19 - 4. Pustka 20:22 - 5. Odpowiedzi 24:03 - 6. I co dalej 27:53 - 7. Wszystko co mówiłem… 30:01 - 8. Szorty 32:05 - 9. Pudełko marzeń 36:18 - 10. Jakoś nam to nie idzie 38:28 - 11. Ostatni raz 41:12 - zakończenie #Kolory #Chcielismytylkocospoczuc #Kayax #wywiad #premiera #album #polska #MyNameIsNew #muzyka #nowamuzyka #polskamuzyka