POPULARITY
Categories
Po każdym sukcesie przychodzi cisza. Czasem przerażająca, czasem potrzebna, ale zawsze nieunikniona. W tym odcinku opowiadam o pustce po zawodach, projektach, sezonie czy ważnym życiowym etapie. Skąd się bierze to uczucie bezcelu? Dlaczego ciało reaguje osłabieniem, a głowa szuka nowej adrenaliny? I jak mądrze przejść ten okres — zamiast uciekać w kolejne zadania?Posłuchaj, jak zadbać o siebie w tym „momencie przejścia” – poprzez akceptację, regenerację i powrót do relacji na trzech poziomach: z ciałem, z innymi i z samym sobą.Koniecznie daj mi znać, co zabierzesz dla siebie z tego odcinka! Wesprzyj mnie na Patronite, aby zyskać dostęp do bonusowych odcinków dostępnych wyłącznie dla Patronów: https://patronite.pl/mateuszbrela_psycholog
Czasem wystarczy jeden moment, by wszystko się odwróciło. Choroba, utrata pracy, niefortunny zbieg zdarzeń i nagle to, co wydawało się oczywiste, staje się luksusem. Z naszymi wyjątkowymi Gościniami ze Szlachetnej Paczki o pomaganiu, ale też o tym, jak cienka bywa granica między „ja daję” a „ja potrzebuję”. O historiach, w których każdy z nas mógłby się znaleźć, choć nikt by tego nie planował. Jesteście gotowi się wzruszyć? To posłuchajcie.
Colm Tóibín – jeden z najwybitniejszych i najbardziej lubianych współczesnych irlandzkich pisarzy – opowie w tym odcinku Raportu o książkach o tym, jak powstają jego powieści.Czasem przypomina to pracę kompozytora, który muzykę symfoniczną musi sprowadzić do kameralnego dźwięku smyczków.Pomysł czy wizja mogą zaskoczyć pisarza na środku ulicy, ale potem czeka go mozolny proces podejmowania decyzji dotyczących brzmienia i znaczenia każdego kolejnego zdania.Colm Tóibín opowie też, kiedy autor czuje potrzebę, by ponownie odwiedzić bohaterkę swojej książki.W powieści „Brooklyn” Eilis Lacey w wieku dwudziestu kilku lat wyjechała ze swojego rodzinnego miasta w Irlandii do Ameryki.W kolejnej, zatytułowanej „Long Island”, starsza o 25 lat bohaterka wraca do domu.„Brooklyn” i „Long Island” to przejmujące powieści o doświadczeniu irlandzkich i włoskich imigrantów osiedlających się w Nowym Jorku w drugiej połowie XX wieku, o szukaniu tożsamości, odcinaniu korzeni, samotności i wiecznym dryfowaniu.Prowadzenie: Agata KasprolewiczGość: Colm TóibínKsiążki: „Brooklyn” i „Long Island” Colma Tóibína / przekład: Jerzy Kozłowski / Dom Wydawniczy Rebis---------------------------------------------Raport o stanie świata to audycja, która istnieje dzięki naszym Patronom, dołącz się do zbiórki ➡️ https://patronite.pl/DariuszRosiakSubskrybuj newsletter Raportu o stanie świata ➡️ https://dariuszrosiak.substack.comKoszulki i kubki Raportu ➡️ https://patronite-sklep.pl/kolekcja/raport-o-stanie-swiata/ [Autopromocja]
W tym odcinku opowiadam, jak poznanie swoich talentów CliftonStrengths ( talenty Gallupa) pomogło mi zrozumieć siebie jako inżyniera, kierownika na budowie i człowieka. Zabieram Cię na budowę – tę prawdziwą, z kurzem, betonem, presją i terminami – i pokazuję, że za skutecznością nie zawsze stoją twarde kompetencje. Czasem to po prostu świadomość tego, jak działasz najlepiej.W tym odcinku opowiadam o moich 5 talentach TOP5:Zgodności, Zbieraniu, Maksymaliście, Bliskości i Intelekcie.To odcinek o tym, że każdy inżynier może być skuteczny- na swój sposób.Że nawet w twardym, technicznym świecie jest miejsce na refleksję, emocje i rozwój.I że test Gallupa to nie korporacyjna ciekawostka, tylko praktyczne narzędzie, które pomoże Ci zachować spokój na budowie.
Chcesz więcej odcinków? Słuchaj i obserwuj Krzyk Horror Podcast, zostaw ⭐⭐⭐⭐⭐ i wyślij link z tym odcinkiem do tych, którzy lubią takie historie. Droga to symbol cywilizacyjnego postępu, ale co, jeśli asfalt skrywa wydarzenia, które ludzie wolą wyprzeć z pamięci. Niektóre trasy przecinają miejsca dawnych zbrodni i pradawne świątynie bóstw. Czasem to, co przykryliśmy betonem, wciąż tam pozostaje. W tym odcinku Krzyk Horror Podcast przyjrzymy się miejscom, które wielu uważa za przeklęte.
Często nie trzeba wielkich słów, żeby okazać, że nam zależy. Czasem chodzi o drobiazgi - jedno zdanie, gest, obecność, której nikt nie oczekuje, a każdy docenia. Tak właśnie mówimy o bliskości: po swojemu, nie zawsze wprost, ale zawsze z myślą o drugim człowieku.
Dziś w programie: sytuacja w Ukrainie. "Czasem należy pozwolić stronom konfliktu walczyć, aby osiągnąć pokój". Taką opinię wyraził prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zapytany o możliwość zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej. W Warszawie odbyła się uroczysta zmiana Posterunku Honorowego z okazji 100. rocznicy ustanowienia Grobu Nieznanego Żołnierza, z udziałem prezydenta Karola Nawrockiego i najwyższych polskich władz. W sobotę i niedzielę w Polsce kwestowano na starych zabytkowych cmentarzach, gdzie zbierano pieniądze na renowację zabytkowych grobów, m.in. na warszawskich Powązkach i Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Naszym gościem jest Łukasz Gwiazdowski, wiceprezes Polskiej Agencji Inwestycji i Hadlu. Rozmawiamy o promocji Polski podczas wystawy EXPO 2025 w Osace – polski pawilon odwiedziło ponad milion trzysta tysięcy gości. Zachęcamy do słuchania!
W przeddzień uroczystości Wszystkich Świętych Jaśmina Nowak rozmawiała w Popołudniu Wnet z ks. dr. Krzysztofem Janem Gryzem – teologiem, duszpasterzem i dziennikarzem. Tematem była duchowość dnia, który od wieków skłania nas do refleksji nad przemijaniem, wiarą i nadzieją życia wiecznego.Śmierć jest częścią życia, nieodłączną i pewną dla każdego z nas. To jedna z tych rzeczy, które są absolutnie pewne. Każdy kiedyś umrze, choć dziś nie chcemy o tym mówić. Często próbujemy śmierć obłaskawić, potraktować z przymrużeniem oka, zamiast zmierzyć się z jej sensem– powiedział ksiądz Gryz.Duchowny przypomniał, że 1 listopada to uroczystość Wszystkich Świętych – dzień radości, w którym Kościół świętuje otwarte niebo i zbawienie tych, którzy przed nami odeszli w wierze. Następny dzień, 2 listopada, to wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych – dzień modlitwy za tych, którzy „są jeszcze na etapie oczyszczenia”.Stary Testament mówi, że błogosławioną rzeczą jest modlić się za zmarłych, bo dzięki modlitwie mogą oni otrzymać oczyszczenie– przypomniał ksiądz.Śmierć, która uczy życiaKs. Gryz zwrócił uwagę, że współczesny człowiek ucieka od tematu śmierci, żyjąc w świecie, w którym mówi się głównie o sukcesie, samorealizacji i młodości. Tymczasem świadomość przemijania pozwala lepiej zrozumieć sens życia.Może dobrze, że jest taki moment, kiedy śmierć przychodzi, bo ona nas ustawia. Gdybyśmy mieli żyć wiecznie, nie bylibyśmy szczęśliwi. Ograniczony czas sprawia, że żyjemy mądrzej i mamy cel – by dostać się do nieba– powiedział.W jego ocenie święta listopadowe mają głęboki wymiar duchowy i emocjonalny: z jednej strony to czas modlitwy i zadumy, z drugiej – radosne święto wszystkich, którzy już osiągnęli zbawienie. Na zakończenie rozmowy ks. Gryz skierował do słuchaczy przesłanie na Dzień Wszystkich Świętych.Kiedy stoimy przy grobach bliskich, przypomnijmy sobie wspólne chwile. Czasem to moment, żeby przebaczyć. Nawet w rodzinach ranimy się nawzajem, ale te dni uczą, że życie jest kruche i trzeba je przeżyć jak najlepiej, by być gotowym na spotkanie z Bogiem– mówił.
Zapraszam na kolejną poranną impresję — kawową medytację nad trzema prawdami. Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmianbo co jeśli kawa naprawdę do nas mówi? Czasem pluskiem, jak szeptem pobudza wyobraźnię, czasem wesołą pianka skutecznie upomina, by zwolnić.A czasem komentuje codzienność z przymrużeniem oka. To mój przypadek. W tym audio pojawiają się trzy prawdy: od tej objawionej i uniwersalnej, przez codzienną oczywistość.Czym dla Ciebie jest poranna kawa? Rytuałem, przystanią spokoju czy pretekstem do filozoficznej minipodróży? Zanurz się na cztery i pół minuty w dźwiękowy felieton — celebruj przyjemność niemal niezauważalnego momentu, w którym dzień jeszcze nie zaczął się spieszyć.Podziel się swoją prawdą w komentarzu lub opowiedz, o czym myślisz, gdy Twój kubek paruje. Chcesz więcej takich audycji? Posłuchaj innych odcinków tego typu - https://www.youtube.com/playlist?list=PLbw7vmM9tf12XSwekSnAQZv7tYtSe3lG_
Patologiczne sytuacje w budownictwie zdarzają się nadzwyczaj często. Czasami ktoś próbuje obejść przepisy i wybudować dom jednoorodzinny z 15 łazienkami w Wieliszewie. Czasem ktoś po prostu wybuduje budynek bez projektu i pozwolenia na budowę, prowadzi w nim działalność gospodarczą i nic sobie nie robi z przepisów. Skąd biorą się takie dziwne sytuacje i gdzie doprowadzą [...] Artykuł Jak łatwo można obejść przepisy budowlane? Patodeweloperka. pochodzi z serwisu Blog Budowlany: Jak się wybudować i nie zwariować.
W każdym zespole trafiają się osoby, które z różnych powodów nie spełniają oczekiwań i wydają się być "nieudacznikami". Czasem nawet może trafić Ci się cały taki zespół :D Taka "Parszywa Dwunastka" może działać bardzo dysfunkcyjnie, co przekłada się na wyniki i rezultaty pracy. Ale nie znaczy to, że taki zespół trzeba spisać na straty. Wręcz przeciwnie - przestrzegamy przed patrzeniem w ten sposób na osoby, które z pozoru nie spełniają oczekiwań. Kluczem jest odpowiednie formowanie - jasne wyznaczanie celów, indywidualne podejście do członków oraz stworzenie bezpiecznej przestrzeni do nauki i eksperymentowania. Wprowadzenie regularnej informacji zwrotnej, coaching oraz budowanie zaufania pozwalają na zmianę nastawienia i podniesienie efektywności pracowników, nawet tych pozornie najsłabszych. W tym odcinku pokażemy - w oparciu o doświadczenie Pawła - jak w praktyce radzić sobie z wyzwaniem "Parszywej Dwunastki". Opowiemy o konkretnych technikach i narzędziach, które pomogły mu początkowo nieorganizowaną grupę przekształcić w zespół przygotowany na różne wyzwania. Z tego odcinka dowiesz się: - Jak zbudować zaufanie w zespole? - Jakich narzędzi użyć by podnieść produktywność? - Jak mierzyć jakość pracy lidera? - Jak wspierać zespół, który nie dowozi? Linki do materiałów, wersję video oraz transkrypt do tego odcinka znajdziesz na stronie:
Określenie Praga Magiczna, używane często w odniesieniu do stolicy Czech, ma wiele różnych źródeł. Gdyby szukać jednego, dominującego nad innymi, to byłyby to czasy przełomu XVI i XVII wieku, czasy, określane - od imienia panującego wówczas z tego miasta władcy, epoką rudolfińską.Cesarz Rudolf II Habsburg nie tylko przeniósł z Wiednia do Pragi stolicę swojego imperium. On także uczynił miasto nad Wełtawą ówczesną stolicą sztuk i nauk - więc, bo mówimy o czasach przełomu renesansu i baroku, magii. Cesarski dwór ściągał do siebie jak magnes najwybitniejszych malarzy i rzeźbiarzy epoki, pupilami wychowanego w Hiszpanii władcy stawali się astronomowie, astrolodzy, chemicy i zwykli szarlatani. Jedni szukali kamienia filozoficznego, inni układali skoplikowane horoskopy. Czasem - jak Johanes Kepler, odkrywając obowiązujące do dziś prawa, rządzące ruchem planet.Cesarz zgromadził też największe w ówczesnej Europie zbiory sztuki i różnej maści kuriozów. A by je wszystkie odpowiednio wyeksponować, zasadniczo przebudował i rozbudował zamek na Hradczanach. Materialne dziedzictwo Habsburga - tysiące płócien, grafik, okazów i machin jako całość przetrwało Rudolfa II o raptem kilka lat. Cesarz był bowiem równocześnie władcą wspaniałym i beznadziejnym. 30 lat jego rządów rozchwiało złożoną etniczną i religijną układankę imperium Habsburgów i przyczyniło się w znacznym stopniu do koszmaru Wojny Trzydziestoletniej. Ale chociaż zbiorów cesarza artystów i alchemików w większości nie ma już na zamku na Hradczanach, to duch Pragi Magicznej, dziedzictwo czasów, gdy miasto ostatni raz było stolicą cesarstwa, wciąż można w nim poczuć.***Jeśli podcast Wam się podoba i chcecie pomóc go rozwijać, możecie zostać Patronami lub Patronkami Czechostacji w serwisie Patronite. W tym tygodniu zdecydowali się na to:Grzegorz, Jacek, LenaBardzo Wam dziękuję
Czy zdarzyło Ci się prowadzić rozmowę z potencjalnym klientem, która wydawała się iść idealnie… aż nagle klient znika i już nigdy się nie odzywa?Czasem problem leży w ofercie — ale częściej w tym, jakie pytania zadajemy.W tym odcinku rozkładam na czynniki pierwsze framework SPIN — prostą, ale genialną metodę prowadzenia rozmowy sprzedażowej, w której klient sam dochodzi do wniosku, że chce kupić Twój produkt lub usługę.Dowiesz się:dlaczego klienci nie lubią, gdy im się „sprzedaje” — ale chętnie kupują, jeśli czują się zrozumiani,jakie pytania zadać, żeby odkryć prawdziwe problemy klienta (a nie tylko objawy),jak pomóc klientowi samemu uświadomić sobie, że warto działać,i jak sprawić, by to on sam wypowiedział magiczne słowa: „Chcemy z Wami pracować”.Framework SPIN (Situation, Problem, Implication, Need-payoff) to nie teoria sprzedaży z podręcznika, tylko praktyczny sposób na rozmowy, które budują zaufanie.Jeśli działasz w marketingu, sprzedaży, konsultingu – ten odcinek pomoże Ci prowadzić rozmowy, po których klienci wracają, zamiast znikać.Dołącz do newslettera „Więcej niż Marketing”Co piątek dzielimy się inspiracjami o marketingu, sprzedaży i biznesie – tylko na LinkedIn:https://www.linkedin.com/newsletters/7383419653844283392/?lipi=urn%3Ali%3Apage%3Ad_flagship3_company%3BbLm0%2FwQTTMq3fT3RUjD%2F%2BQ%3D%3D
Excel, obok klucza dziesiątki, trytytki i WD40 to jedno z najpopularniejszych narzędzi do zadań specjalnych. Wynika to z dużej liczby jego możliwości. Ciemną stroną tego stanu rzeczy są pliki, który wyglądają jakby przeszło przez nie tornado. Czasem otwierają się po 10 minut, ale ważne, że działają. Zaktualizować je można tylko dzięki cichej modlitwie i cudom, których nie rozumie nawet ekipa z IT. Przy zamykaniu takiego pliku brakuje jeszcze tylko okienka z napisem „Andrzej, to je... pęknie”. W teorii takie pliki mają pomagać, w praktyce powodują frustrację, spadek wydajności i niekończące się poprawki. Co robić, żeby nie doprowadzać do takiego stanu rzeczy? Nazywam się Michał Kowalczyk i witam Cię w Excellent Work Podcast.W tym odcinku dowiesz się:
„Nie noś, bo przyzwyczaisz.”„Za moich czasów dzieci spały same.”„Niech się wypłacze – nic mu nie będzie.”Znasz te „dobre rady”?
Jak sam mówi, jest dziś innym człowiekiem niż 10 czy 20 lat temu. Więcej, będzie zupełnie kimś innym za kolejnych 20 lat, kiedy realizował będzie z sukcesem swoją misję i stał na czele międzynarodowej organizacji walczącej o pokój i dobrobyt na świecie. Bo, jeśli Cię to zaskoczyło, to musisz wiedzieć, że nasz gość zaprojektował dokładnie, co będzie robił w wieku 65 lat.Jedno się na pewno nie zmieni. Nasz bohater będzie się wciąż rozwijał, edukował i dzielił wiedzą, bo to ma w swoim DNA. Gościem dzisiejszej premiery jest dr Mateusz Grzesiak - psycholog, edukator, konsultant, wykładowca, terapeuta, ale także przedsiębiorca. I właśnie o jego przedsiębiorczej drodze, historiach, które go ukształtowały, motywacjach czy problemach, rozmawiamy w tym odcinku przede wszystkim.Czego jeszcze dowiesz się z nagrania?✅ Dlaczego kontrolowany chaos jest potrzebny w biznesie, a żeby w nim wygrywać, musisz dobrze poznać zasady gry? ✅ Jakimi trzema ścieżkami warto podążać i w jakich obszarach się rozwijać, aby być spełnionym przedsiębiorcą? ✅ Jak Mateusz z pokorą, szacunkiem i odwagą uczy się okiełznywać swoje diabły? ✅ Dlaczego powinniśmy odczarować przedsiębiorczość i zrozumieć, że najlepsze rzeczy w życiu są tymi najtrudniejszymi? ✅ W czym potrzebne nam są emocje i dlaczego wygramy dzięki nim ze sztuczną inteligencją?Dr Mateusz Grzesiak to wyjątkowa postać. Czasem kontrowersyjna, nierzadko wywołuje poruszenie. Ale nikt w Polsce jak on, nie łączy tak dobrze wiedzę teoretyczną z praktyką. Wspomina - “Robię edukację dla ludzi, tj. “wykradam” ją z uniwersytetów i daję Kowalskiemu”. Bardzo cenimy go za tą postawę i wiele innych wartości, o których usłyszysz w naszej audycji być może po raz pierwszy. Nie przegap tej szansy ▶️
Nie zawsze wielkie kłótnie rujnują związek.Czasem to drobne rzeczy — słowa, które nie padły… spojrzenia, których zabrakło… gesty, które nie zostały wykonane.W tym odcinku pastorzy Szymon i Kinga szczerze dzielą się swoim sercem, doświadczeniem i historiami z życia, pokazując, że każde małżeństwo może się zmienić — jeśli w porę zobaczy to, co naprawdę je osłabia.To rozmowa o miłości, odpowiedzialności i o tym, jak wrócić do siebie nawzajem, zanim będzie za późno.
Czasem dochodzimy do miejsc tak strasznych, że nie widać ani promyka światła. Balansujemy między niewiarą w to, że Bóg nas wysłucha, a niewiarą w to, że w ogóle może nas wysłuchać. Trudno nam też uwierzyć, że to, o co prosimy, mogłoby się nie spełnić — i równie trudno uwierzyć, że jednak się spełni. Taka jest chaotyczna głębia zakorzenienia naszej niewiary. Potrzebujemy nauczyciela wiary… Józefa Egipskiego. Wtedy najpierw bardzo cichutko szepczemy - Drogi Boże, jeśli kiedykolwiek zabraknie mi sił, by się modlić — usłysz moje serce. Bo ja dopiero później odkryję, że właśnie o to tylko chodziło. Na razie nasza opowieść nie kończy się optymistycznie: wejdziemy w nią w chwili, gdy — w duchowym sensie — ziarno najpierw musi obumrzeć, albo gdy, jako owoc, w dniu błogosławieństwa zostanie starte na chleb. Zapraszam na część drugą! Jeśli moja służba przynosi Ci pożytek i masz chęć, możesz postawić wirtualną kawkę. https://buycoffee.to/mirek-kulec
To historia niezwykle trudnej miłości do kolarstwa. Skrytych pragnień, marzeń. Co kilkaset kilometrów z rezygnacją przerywana i pisana od nowa. Pełna niepowodzeń, bólu, odrzucenia. Jest identyczna jak Twoja. Dziś Różni nas jedynie etap. Niektórzy są u początku tej trasy. Inni w połowie. Ktoś spotyka mnie będąc ze mną koło w koło lub to ja jestem za Tobą. To nieistotne. Najważniejsze, że jesteś na niej. Jesteśmy. Moja trasa rozpoczęła się w 2016 roku, 99 000 km temu. To pięć beznamiętnych cyfr. Liczby nie mają emocji, choć zawsze kusi, by przez ich pryzmat szafować oceny. Dla mnie były one wówczas kluczowe. Kluczową liczbą było 109. Tyle kilogramów. Z nimi miałem okazję już biegać testując pierwszy swój zegarek sportowy. Wtedy każdy rodzaj aktywności był dla mnie błogosławieństwem. Po 4 latach walki z codziennymi napadami paniki okazało się, że bieganie z nadwagą jest na tyle męczące, że ich nasilenie się zmniejszyło. Częstotliwość także uległa ograniczeniu. Jedynie dokuczał mi ból i frustracja, bowiem utrzymanie 6 minut na kilometr było trudne. Do tego kolana. Plecy. Dwie śruby w stawie skokowym ograniczające ruchomość proszące się o chirurgiczne usunięcie. Nawet to relacjonowałem na swoim zupełnie innym kanale, na ktorym działałem od 2008 roku Pozbycie się srubek pomogło. Pozwoliło biegać pewniej. Jednak nie szybciej. Lubiłem bo, jednak więcej jak 10 km było poza moim zasięgiem. Serce chce, stawy nie. Operowana noga tym bardziej. Z resztą do dziś muszę respektować ograniczenia biegowe wynikające z tej kontuzji. Nie powinienem biegać jednorazowo więcej niż 15 km. To oznacza, że do końca życia nie zrobię maratonu, nie będę mógł biegać po plaży, ani nie wystartuje w runmagedonie. To syndrom zerojedynkowy. Albo mogę wszystko albo to bez sensu. Był piękny lipcowy wieczór po upalnym dniu. W powietrzu. Wjechałem po całym dniu do garażu w którym wśród opon zimowych stał przyprószony kurzem rower. Stał tu kilka lat. Otrzymałem go w prezencie w zamian za pomoc w nakręceniu wideo promocyjnego. Wyciągnąłem z bagażnika kompresor. Napompowałem opony i po prostu wsiadłem. Przejechałem 700 metrów i udało mi się utrzymać na tym dystansie 20 km/h. Poczułem się jakbym miał 12 lat. Tyle, że przez te 18 lat nieco się zmieniło. Stałem się sfrustrowanym, zmęczonym życiem paczkiem czerpiącym radość jedynie z jedzenia oraz każdego poranka gdy nie mam objawów nerwicy somatycznej. Dotarłem do najbliższej stacji na której pochłonąłem litr wody. Następnego dnia zrobiłem to samo. Jednak denerwował mnie fakt ograniczeń moich opon. Co to znaczy 3 atmosfery. Zamówiłem nowe. Dostosowane do wyższego ciśnienia i łyse. One pomogły. Było lżej. Dojechałem na nich z Konstancina do wsi Gassy. To był kolejny z tych ciepłych i pogodnych wieczorów z przenikliwymi promieniami złotej godziny. Minął tydzień i zadzwoniłem do przyjaciela Karola prowadzącego sklep rowerowy w Bydgoszczy. Tak stałem się właścicielem roweru za 4000 zł. Aluminium. Tiagra 2×8. Ale za to opony które mogę napompować do 8 atmosfer. To była moja ówczesna fetysz. Ciśnienie i prędkość. Prędkość, która wzrosła. W jeden dzień. Trasa Piaseczno – Obory ze średnią 30 km/h. Byłem potwornie zmęczony. Moje czarne spodenki biegowe stały się białe. Kryształy soli były na czubku nosa, włosach. Trasa okupiona była dwudniową rekonwalescencja tyłka, ud, pleców, nadgarstków, szyi. Ale w głowie czułem niesamowitą ekscytację, która na wiele godzin zajęła moje myśli i przekierowała je z hipochondrii na rower. Na problemy, które mnie nawiedziły. Największym z nich było siodełko. Kupiłem spodenki kolarskie z wkładką bez szelek, bo uważałem, że szelki to abstrakcja w połączeniu z moją figurą. To nie pomogło. Każdego dnia jeździłem i nasłuchiwałem bólu. Czasem tak silnego, że chciałem wyć. Pojawił się także stan zapalny skóry. To był etap zapisany wersalikami TO BEZ SENSU Wziąłem oddech. Kupiłem siodełko. Poszedłem do jednego z dwóch ówczesnych warszawskich fitterow. To nie pomogło. Jednak każdego jednego dnia jeździłem. Próbowałem sobie udowodnić, że dam radę. Nie poddam się, bo udowodniłbym sobie słabość. Nie jestem dzielny ani uparty, bo jestem bohaterem. Robię to z niskiego poczucia własnej wartości. Musiałbym samemu sobie powiedzieć, że zakup szosy to był zły pomysł. Założyłem nowy kanał na YouTube, o rowerach. To był wrzesień 2016. Zaraz będzie 10 lat. Mijały miesiace, zmieniałem siodełka, byłem w trzech województwach różnych speców od pozycji. Nic to nie dawało. Mimo to jeździłem, choć więcej jak 20 km to było wyzwanie. Polubiłem nawet to cierpienie. Ten stan kompletnego wykończenia za każdym razem gdy chorobliwie próbowałem udowodnić sobie, że ból przejdzie a ja osiągnę 30 km/h średniej. Tak chylił się ku końcowi pierwszy sezon. Zbiegiem okoliczności trafiłem na nową grupę na fb – ZWIFT Polska. Zauważyłem tam dziwne urządzenia do treningu w domu. Wziąłem swoją przepoconą kartę kredytową i poszedłem do Decathlonu. Kupiłem trenażer. Zainstalowałem swifta. Uznałem, że jest beznadziejny i drogi. Przesiadłem się na aplikacje do jeżdżenia po trasach wideo. Po Nicei i Belgii. W belgi trafiłem na jedyny obecny tam podjazd 10%. Skonałem. Trenażer się zablokował i nie byłem w stanie pedałować. Okazało się, że trzeba wymienić oponę. Okazało się, że z garażu w którym leżał mój pierwszy rower jest też zapyziały wiatrak. Przynooslem go. Zorientowałem się, że w profilu aplikacji po uwagę brana jest także waga. Nie była uzupełniona. Zastąpiłem domyślne 75 kg na 103. Znów postanowiłem pojechać na te górę 10%. Znów trenażer się zepsuł. Musiałem rozejrzeć wiele for by się dowiedzieć jak rozwiązać ten problem. Okazało się, że na trenażerze należy zmieniać biegi. Następnego dnia zacząłem używać przerzutek. Mimo to nie udało się dojechać na szczyt ten trasy. Po kolejnym tygodniu dojrzałem na opakowaniu, że mój trenażer sulymuluje maksimum 6 procent. Tak wróciłem na ZWIFT. Na wiosnę znów zadzwoniłem do przyjaciela że sklepu rowerowego w Bydgoszczy. Kupiłem nowy rower. Lżejszy. Karbonowy. By był bardziej karbonowy. To nie pomogło. Ból, walka o każdy kilometr. Znalazłem jednak siodełko z dziurą w środku, które troszkę odciążyło kroczę. Musieliśmy jednak podnieść i odwrócić mostek. Drugi mój sezon na rowerze to także pierwsze ustawki. Pierwsze zdjęcia. O tutaj jestem w majtkach, które założyłem pod spodenki. A tutaj kryształy. Ja tutaj, w 2018 roku nic nie rozumiałem. Nie widziałem dysonansu pomiędzy moim rowerem a wagą. Wiem, to nie jest dramatu. Tutaj nie widać otyłości, bo nie mam klasycznego brzucha. Zawsze byłem równomiernie ulany. Jedni mają chude nogi i ręce i większość rezerw zlokalizowanych wokół pasa. Inni jak ja mają tłuszcz wszędzie. To gubi. Wyglądasz z daleka niby normalnie, a w rzeczywistości wieziesz na każdym kilometrze 10 butelek wody 1.5 litrowej. Najbardziej symboliczne jest to zdjęcie z lipca 2017. Aż trafiło do mojej książki. Zrobił mi je Michał. Za co dziękuję. Pozwoliło mi ono spojrzeć z innej perspektywy. Z perspektywy, która oddaje dysonans pomiędzy mną a rowerem, którego nie widać. Od tego spotkania i wspólnej jazdy do Nowego Dworu Mazowieckiego. To był moment kumulacji. Mijało pół roku od momentu założenia tego kanału. Zaczęło się pojawiać coraz więcej głosów na temat mojego wyglądu. Jednak ignorowałem to. Mówiłem sobie, że w mojej poprzedniej branży złych słów jest zdecydowanie więcej. Jednak podczas jednego z gorszych dni ta gruba skóra stała się cieńsza. Opanował mnie wstyd. Pierwszy raz poczułem go tak dobitnie. To była kumulacja złych emocji. Obraziłem się na YouTube i postanowiłem z dnia na dzień. Musiałem zrobić bolesny rachunek sumienia. Czemu piję po każdym rowerze piwo. Czemu codziennie wieczorem jem słodycze? Dlaczego przeliczam kilometry na kostki czekolady i paczki chipsów. 8 lipca 2017 wziąłem się w garść. Oto zdjęcie pierwszego talerza. Jadłem tylko warzywa, kasze, kefir i jabłka. Do tego wyłącznie woda. Każdego dnia szedłem normalnie na rower. Robiłem 30 kilometrów na czas przez 3 dni w tygodniu. W weekend długi tlen. Szaleństwo, oddające mój charakter. Wszystko albo nic. Przez pierwszy tydzień wyłem na myśl o tym, że po pracy i po treningu nie zjem nic słodkiego. Nie kupię piwa. W tym okresie robiłem najszybsze zakupy w swoim życiu. Wiedziałem, że nie mogę przejść przez alejkę że słodyczami. Wchodzę. Na start pakuję jabłka. Na na warzywach rukolę. Obok zamrażarki i z nich biorę wszystko. Wszystkie możliwe mrożone zupy, marchewkę z groszkiem. Buraki, szpinak, fasolkę. Obok kasza gryczana w woreczkach. Vis a vis są pestki. Słonecznik i Pini i dynia. Dochodzę do lodówek, ale tak, żeby nie patrzeć na sery i serki. Porywam 6 litrów kefiru i od razu do kasy. Tak wyglądał mój posiłek każdego dnia. Nie złamałem się ani razu. Głownie dzięki temu, że miałem dobrze dobrane antydepresanty, było wyjątkowo ciepłe lato i udało mi się przełamać najtrudniejsze 21 dni. Po tych tygodniach wpadłem w nowy rytm. Udało mi się zerwać z uzależnieniem od cukru i soli. Dopiero też w tym momencie zobaczyłem, że waga drgnęła. Zjechałem o 4 kilogramy. Po miesiącu z jeszcze większą satysfakcją w restauracji prosiłem tylko o dwie sałatki bez sosów oraz dwie zupy. Nie wiem ile miałem deficytu energetycznego, bo jeszcze nie było aplikacji na telefon, które tak dokładnie by to oceniały. Jednak z perspektywy oceniam, że nie dojadałem około 1000 kcal każdego dnia. To zdjęcie spodni po 2 miesiącach. Dalej jeździłem. Niesamowicie się wkręciłem. Zrobiłem kolejne korekty ustawienia mojego roweru. Tego dnia okazało się, że straciłem już 6 kilo. Moje ciało proporcjonalnie traciło na obwodach. Okazało się, że mogę mieć już nieco niżej kierownicę. We wrześniu już zacząłem powoli wymieniać swoją garderobę, bo okazało się, że choć ja tego nie widzę, to zaczynam wyglądać jak przyodziany w strój po starszym bracie. Nawet odzież motocyklowa poszła na wymianę. 11 września 2027 moja twarz zaczęła przypominać tę obecną. Niesamowicie schudłem na policzkach. W międzyczasie były też wyjazdy służbowe. Gdy byłem odcięty od roweru brałem buty i czepek. To Barcelona i kolega, który śmieje się z mojej kolacji. Musiałem tak robić. Zapychać się warzywami i owocami. To jest 30 września. Nowy trenażer, nowe FTP, wciąż na diecie. Wciąż unikając chodzenia po sklepie. 3 grudnia już warzyłem 81,7 kilogramy. Jeszcze 2 do celu. Nowa koszula, pierwszy McDonalds – wraz z warzywami bez kury z podwójnymi warzywami. Pierwsze badanie u byłego trenera z siłowni, który po pół roku mnie nie poznał. Po tym czasie badania krwi. Zniknął nadmiar cholesterolu. Leukocyty spadły, rozjechały się czerwone krwinki, bo całkowicie przez przypadek przez pół roku byłem wege. Zgodnie z zaleceniami lekarza, raz w mięsiącu mięso. Wątróbka. Smażonego nie miałem w ustach od czerwca. Od czerwca trzymam się także wewnętrznej rozpiski treningowej. Gdy zimno, leje i wieje odpalam Zwifta. Pierwszy kieliszek alkoholu wypiłem 2 stycznia. Ta szklanka mnie zmiotła z planszy tak bardzo, że uznałem, że chyba lepiej mi bez tego. Tak tkwiłem w fanklubie kefiru. To jest mój test FTP z 8 stycznia 2018 przy 80 kg. Mogłem wrócić do delikatnego zwiększenia limitu kalorycznego, choć okazało się, że teraz spoczynkowo potrzebuję ich dziennie 2200 zamiast wcześniejszych 3000. To znaczy, że mogę więcej jeść i nie tyć, jednak tylko trochę więcej, a nie tyle co wcześniej. 12 lutego 2018 wyjechałem na tydzień by obiecać sobie, że nawet w delegacji umiem się trzymać. 24 lutego były moje pierwsze wirutialne zawody na Zwift. Nigdy się tak nie spociłem. Na tym smutnym zdjęciu, po nieudanym spotkaniu służbowym mam 79 kilo. 10 marca wyszedłem pierwszy raz na zewnątrz po zimowej przerwie. Nie wierzyłem w to jak jestem szybki pod górkę i na segmentach. Pojechałem główną drogą z Konstancina do Kalwarii i z powrotem bez zatrzymywania się. Zrobiłem personal rekord tej trasy. Nie byłem w stanie długo uwierzyć w to jak ogromną różnicę daje te 25 kilo. Okazało się, że nie boli mnie tyłek, ani ręce. Jedynie co mi dokucza bez powłoki tłuszczowej to zimno. Jakbym nie miał jeszcze jednej warstwy odzieży. Bardzo wzrósł mi też vo2 max liczony przez Garmina. Czy to dokładne czy nie, było widać przełom. Umówiłem się na ostatni już w moim życiu Fitting. Usunęliśmy wszystkie podkładki pod mostkiem by być mniej zakompleksionym. Pierwszy raz ogoliłem nogi 2 kwietnia 2018. To był etap na którym oderwałem się na moment od ziemii. Zacząłem trochę w siebie wierzyć. Zachłysnąłem się samym sobą oraz słowami, które wówczas czytałem pod swoimi filmami. Było nieco niedowierzania, bo wizualnie naprawdę byłem ciężki do rozpoznania. Sporo też w sieci jak i w realu słyszałem pytań czy nie jestem chory. Czy wszystko że mną jest w porządku. Każdy YouTuber ma swoim życiu taki okres gdy odlatuje. Ja w tym momencie byłem odleciany. Uważałem, że wiem już wszystko oraz mam wyłączność na wiedzę. Być może uważałem się za lepszego. Do czasu. Do tych zawodów. Dojechałem sam, w dodatku zdyskwalifikowany. Niesamowicie wpłynęło to wówczas na moją pewność siebie. To był taki plask z liścia w twarz. Potrzebne by zejść znów na ziemię. Nabrania pokory. Do siebie, do ludzi. Wytłumaczenia sobie samemu, że liczby i waga to nie wszystko. To czego doświadczasz jest potrzebne. To kara za brak pokory. To był rok w którym zmieniłem narrację na swoim kanale z lepszego na równego. 27 maja pierwszy raz ktoś powiedział, że mnie kojarzy. To ten Pan. Ten okres był niesamowity w moim życiu. Zauważyłem, że czuję się nie tyko fizycznie mocniejszy, ale także psychicznie. Zwróciłem uwagę na to, że nawet gdy jest lepiej to nie mam prawa nawet wewnątrz samego siebie, po cichu wywyższać się względem kogokolwiek. Nie chcę zostać kiedyś bufonem, Panem z YouTube, którego jedynym sukcesem jest to, że oddycha i schudł. Nie bądź nauczycielem. Bądź przyjacielem. Bądź sobą, Człowiekiem. Bez maski. Na tym etapie już regularnie zacząłem brać udział w zawodach. Zapisywałem się na nie, by mieć stałe bodźce i małe cele. By wreszcie dojechać z peletonem, albo dobiec. Na bieganiu też poczułem ogromna różnicę. Inne tempo, inne tętno. Inne czasy. 5 km już nie męczy, a mogę zrobić nawet 10. Zacząłem jeździć w góry. Zaliczyłem pierwsze 100 km po świętokrzyskim. Dostałem pierwsze zaproszenie na event branżowy jako Pan z YouTube. Jednak nikt nie chciał że mną działać w sposób komercyjny. Dobiłem też do momentu w którym mogłem bez przeszkód robić rocznie od 10 do 15 000 kilometrów rocznie, choć nadal dla niektórych to niedużo. Dla mnie wówczas był to absolutny kosmos. Tak jest do dziś, gdy porównuję siebie do wersji Leszka z początku. To jest moja druga w życiu sesja zdjęciowa. A to pierwszy spot, który wyprodukowałem do swojego portfolio, choć nikt go nie zlecał i nikt nie płacił. W listopadzie 2018 znów odezwała się lewa noga. Kontuzja biedowa na skutek przeciążenia, przypominająca mi o moich ograniczeniach. Zakaz biegania na 4 miesiące. Ale ten czas poświęciłem dzięki temu na rozwój formy na trenażerze. Nadal trzymałem nowy model żywieniowy oraz 79 kilo wagi walcząc teraz o lepszą wydolność. Robiłem to jeżdżąc po wirtualnych górach na Zwift. Mieszkając wówczas w Warszawie, jedyną okazją do wspinaczki był trenażer. Pojawił się także pierwszy trener, który rozpisał każdy trening dzień po dniu, sprawiając, że te 7 lat temu byłem w stanie podjechać Alpe Du Zwift w 50 minut. Pobić ten czas udało mi się dopiero w 2023 roku. Tak, bo spektakularnym przyroście formy po redukcji masy i po pierwszych dwóch latach rozwoju przychodzi załamanie. Masz 85% formy, a poprawa o te kolejne 15 procent staje się wykładniczo trudne. Każdy jeden wat czy kilometr na godzinę jest trudniejszy do osiągnięcia. Byłem tym rozczarowany. Ogółem przełom 18 i 19 roku był trudny. Musiałem przyjmować wyższe dawki SSRI, po wcześniejszym zmniejszeniu. Połączyło się to z momentem zwątpienia w dietę. Zaczęły znów pojawiać się słodycze. Najpierw raz w tygodniu, potem trzy. Oczywiście wciąż trenowałem, jednak przeddzień pierwszego w moim życiu duathlonu zorientowałem się, że przekroczyłem moje wcześniej wywalczone 80 kg. Dwa ilo. Smutek i słodycze. Czy to przypadkiem nie koreluje że sobą? Start nowego sezonu był dla mnie momentem walki o powrót do rytmu z którym na moment zerwałem. Podwójna walka, bo z depresją, która siedzi Ci na karku i dociążą, mocno trzymając Cię na poziomie gruntu, próbując wbić w ziemię. Weryfikując Twoje przeświadczenie, że można żyć na linii wiecznie wznoszącej. Rumia płacz Przełomowym dla mnie momentem na YouTube był 5 lipca 2019. Po tym filmie zrozumiałem, że nie liczy się ilość filmów, tylko jakość. Od tego momentu publikuję raz w tygodniu, ale materiały lepsze. Lepiej zmontowane. Takie, którym poświęcam 10 roboczogodzin a nie dwie. Naprawdę, wcześniej poświęcałem temu dwie. Prowadząc jednocześnie trzy kanały. Doszedłem do wniosku, że mogę na raz zając się tylko jednym. Tym. Z tego też powodu przestałem zajmować się motocyklami, przekazując Jednoślad.pl w ręce Kogoś kto zrobi to lepiej ode mnie. To z ogromną korzyścią nie tylko dla moich Widzów, ale także dla siebie. Bo mogłem więcej jeździć. Więcej kręcić. Jednak większa liczba kilometrów nie sprawiła, że stałem się szybszy. Nie. Zatrzymałem się na tym samym poziomie. Na długie miesiące. Nie rozumiałem jeszcze, że jazda na rowerze to jak montaż wideo. Więcej nie równa się lepiej. Mniej równa się lepiej. Jeśli chcę się dalej rozwijać to musze zadbać o jakość jazdy. Dlatego też nie raz mówię na głos, że jeśli Twoim priorytetem jest rozwój kondycji to nie zawsze możesz jeździć dużo a lekko. Jednak na tym etapie potrzebowałem więcej odpoczynku, tym bardziej, że zacząłem startować w triathlonie i pokazywać to w formie wideo. To był najtrudniejszy start w życiu, który cudem ukończyłem gdy na Bałtyku sztorm. Tutaj poczułem jak ciężko jest łączyć tyle dyscyplin i, że każda z nich jest poświęceniem tej drugiej. Jednak te zawody poraz kolejny nauczyły mnie pokory do życia, zdrowia, natury, innych ludzi oraz nabrać dystansu do liczb, swoich możliwości. Dowiedziałem się, że najgorsze są autooczekiwania. Planowanie. Bóg się śmieje słysząc o Twoich planach? Tak to było? Nie sądziłem, że jedne zawody mogą tak odwrócić sposób patrzenia na świat. Jednak gdy jesteś naprawde blisko tragedii, wówczas wdrukowujesz sobie w głowie nowy sposób patrzenia na życie oraz ludzi, którzy są obok. Relacja z tych zawodów to był film, który pierwszy raz pozwolił mi spojrzeć inaczej na to co robię. Pokazać tyle emocji. Udowodnić sobie, że to one są dużo ważniejsze niż to co tak naprawdę widać na pierwszy rzut ka. Mówię o filmach, ale tak naprawdę to są znaczniki etapów w moim życiu. To był także moment peaku mojej przeciętnej formy. Wówczas też brałem udział w największej liczbie imprez. Udało mi się podratować takze wieloletnie zaburzenia snu. Trzymanie się przez ostatnie 2 lata stałego rytmu treningowego pomogło mi unormować zegar biologiczny, który wcześniej był strasznie rozregulowany. To pomogło tym bardziej pomogło ograniczyć epizody nerwicy, depresji, lęku uogólnionego. Też w dużej mierze wpłynęło na formę. Wówczas to było stałe 3.5 w/kg FTP. Dla osób stojących z boku to było mało. Dla innych dużo. Dla mnie zawsze średnio, ale musiałem się Tym zadowolić, bo cały czas z tyłu głowy miałem to co działo sie przed 2016 rokiem. Mimo to się nie zniechęcałem. Trzymałem się tych 6 dni treningowych. Jednej zakładki triathlonowej. 10 biegu, 220 na rowerze. Kilometr w wodzie. Bilans energetyczny na zero. Waga na zero. Vo2max 54. 29 października 2019 zrobiłem kolejną serie badań. Był niższy kortyzol, nieco niedoboru ferrytyny przez dietę roślinną. Jednak nieporównywalnie lepsze samopoczucie fizyczne że strony ukłądu pokarmowego. Nigdy nie czułem się tak lekko. Zapomniałem o wszelkich zaburzeniach mojego brzucha. Stale chodziłem też do pychiatry, który niedowierzał. Pozwolił mi na zredukowanie do zera trazodonu. Zostawiając mi jedynie niewielką dawkę inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny . Po prostu ta higiena życia, odżywiania, snu, światła słonecznego, ruchu pozwoliła mojemu mózgowi funkcjonować w zupełnie innych warunkach. Serotoniny mogło być mniej. Jednak do czasu. Do momentu, gdy zaczęła się sypać moja firma. Problemy finansowe zżerały mnie od środka. Wróciła nerwica, depresja. Jedynie wieczorny wysyłek fizyczny pozwalał mi po kilkunastu godzinach dziennego napięcia zrywać łańcuch z mojej głowy. To codzienne męczenie się na trenażerze pozwalało odlatywać gdzieś obok. Ja logując się do Watopii, wylogowywałem się z problemów. Mimo to, mój lekarz zalecił mi stosowanie okresowo wyższej dawki leków. Jednak o dziwo nie doszło do wznowy bezsenności. Te leki dodają także nieco motywacji do działania na codzień, maskując epizody depresji, która odbiera siły do działania. W pewnej mierze na pewno dzięki terapii miałem więcej sił nie tylko do tego, aby tkwić w rytmie szosowym, ale też miłość do szosy przekuć na ucieczkę z branży do Prawie.PRO uruchamiając swój sklep i swoją odzież. Chwilkę potem pojawiła się ogólnoświatowa choroba wirusowa na literę C. Był zakaz jazdy na zewnątrz. Mnóstwo osób odpuszczało treningi na rzecz izolacji. Ja nie zrobiłem tego, bo wiedziałem jak ciężkie bedzie to miało konsekwencje dla mojej głowy. Wykorzystywałem każdy słoneczny dzień, narażając się na krytykę. Wówczas obowiązywał zakaz wstępu do lasów czy jazdy na rowerze gdzie indziej niż do pracy. Na wypadek mandatu woziłem dowód osobisty i maseczkę. Ale to była równia pochyła. Poziom stresu był tak silny, że wysysał że mnie wszystkie waty. W przeciągu kilku tygodni miałem wrażenie, że cofam się o miesiące. Poznałem co to znaczy. Jak wariują wszystkie wskazania. Co to znaczy wówczas zacisnąć zęby i mimo to próbować jechać dalej i się nie zatrzymywać. 2020 rok był przełomowy także dla osób, które mierzyły się z podobnymi problemami jak ja. Wielu wspaniałych ludzi doświadczyło w tym czasie mnóstwo złych emocji. Wówczas samemu sobie przysiągłem, że rezygnując z pracy w mojej poprzedniej firmie i otwierając nową będę starać się na YouTube być jednym z nas. Być dla Widzów a nie odwrotnie. Pokazywać tę moją drogę, te zbiegi okoliczności i sposoby. Zakreślać na mapie wszystkie ślepe uliczki w które wjechałem. Odkryłem jak mnóstwo dobrych ludzi mnie otacza i jak podobni jesteśmy do siebie. To dało mi jeszcze więcej energii do działania. Do cieszenia się każdym dniem na rowerze i na montażu. Stało sie też coś takiego dziwnego… przestałem sie zamykać. Przestałem się wstydzić swojej przeszłosci, choroby, nadwagi. Tego, że kiedyś uważałem się na lepszego od innych. Za pana z radia. 5 lat temu też pierwszy raz doświadczyłem spotkań na żywo. Pierwszy raz ktoś w twarz opowiedział mi swoją anaogiczną historię i powiedział, że śledzi nie od początku. Kamil, nigdy tego nie zapomnę. Tak samo jak pierwszych wspólnych ustawek bez stresu i napinki. Niejako manifestując, że każdy z nas jest ważny bez względu na wagę i wygląd a nawet liczbę subskrybentów. Wtedy też przestałem o to prosić. Okazało sie nagle, że nie jest ważna forma, tylko to jaki jesteś. Że można być akceptowanym takim jakim byłeś wczoraj, dziś i jutro będziesz. Że kolarstwo to jedynie pretekst do zmian. Bo to może być każda inna, dowolna sportowa odskocznia. W 2022 roku nastąpił jedyny w moim życiu etap podczas którego w pracy siedziałem 4 godziny dziennie. Wychodziłem o 13 lub 14, szedłem na warszawski Pl. Vogla i tam pisałem książkę. To, że ona zaczęła się pisać, było wynikiem przypadku. Po pandemii było ogromne zainteresowanie tematyką sportową. Społeczeństwo nadal było pokaleczone, mnóstwo osób postanowiło zmienić priorytety w swoim życiu. Dwie godziny dziennie spędzałem na pisaniu w cieniu, potem zawsze wsiadałem na rower i jechałem do Góry Kalwarii. Kondycyjnie od siebie wówczas niczego nie oczekiwałem. Na tym etapie jesteś w stanie bez napinki, dla siebie sporadycznie brać udział w zawodach. Pojechać pętle w okół tatr na skutek zimowych treningów na trenażerze. To był mój cel i udało się spełnić wszystkie te marzenia. Postawić grubą kreskę i zamknąć ten etap książką pisaną dla Wydawnictwa Znak z Krakowa. Zaakceptowałem samego siebie jakim jestem, ale zajęło to 5 lat. Z czego pierwszy był najważniejszy. A pozostałe 4 to jedynie retrospekcyjna kontrola samego siebie poprzez niezmienną konsekwencję pomimo zawirowań. Z okazji 60 000 km kupiłem nowy rower i wróciłem na 3 dni tam, gdzie pierwszy raz zobaczyłem na żywo góry. Do Kielc. Każdego jednego poranka konsumując wszystkie wyrzeczenia podczas pierwszych tysięcy, które było bolesną inwestycją. Wraz z wydaniem przez Wydawnictwo mojej książki strzeliło 70 000 km jednak bez spektakulatnych sukcesów. Musiałem sobie przetłumaczyć, że constans, stałość to też sukces. Bo wiele momentów zmęczenia kusiło, by na jakiś czas odpuścić. Przestać kręcić kolejne kilometry. Po co znów walczyć na zawodach czy górach. Zwiftowych i realnych, skoro nie widać poprawy. To był ten moj osobisty sufit, którego przez wiele lat nie mogłem przekroczyć. Niby nie chciałem, ale może nie umiałem? Niekiedy było mi z tego powodu trochę smutno, widząc lepszych, szybszych, lepiej zbudowanych. Kolejny rok męczę te alpy i dalej nie mogę złamać 50 minut? Mt. Ventoux na Zwift w 81 minut? Co to jest? Włączają mi się do dziś takie fazy. Głeboko skryte kompleksy wychodzą na wierz. I są tym silniejsze, im masz więcej stresu i zmęczenia w głosie. Zbiegło się to w tym okresie wraz że spadniem mojej aktywności w Social Mediach. Stale, co tydzień publikowałem wciąż poradniki na YT, jednak z weną było ciężko. By temu przeciwdziałać, w okresie zimowym zacząłem latać do Hiszpanii. Naładować się słońcem. Odkryłem kompletnie nowe tereny. Dowiedziałem się, że także w styczniu 2023 można się spalić. Zarówno na skórze, jak i kondycyjnie. Przez to udało mi się odrobinę wyrwać że stagnacji formy. Jednak to było mimowolne. Ponieważ priorytetem wciaż było i jest zdrowie psychiczne. Ale zauważ – poraz kolejny okazuje się, że to jest bardzo sztywna korelacja. Dokładnie tak samo jest z wagą. Momentami ważyłem 77 kg, by potem wejść na 80. Wystarczy tylko kilka gorszych tygodni, by znów przekonać się, że stan umysłu odpowiada także za stan lodówki. Z kolei słońce, większy poziom aktywności paradoksalnie redukuje apetyt. Jesteś w stanie znowu odmawiać sobie słodyczy. Aktualnie też jestem po roku bez absolutnie ani jednego piwa. Zszedłem z 16 procent tłuszczu na 13. Okazało się, że zaczynam poprawiać wszystkie wcześniejsze personal recordy. Przehyba, Obidza, Rates. A to niby tylko 3% tłuszczu. I znów ten wyrzut serotoniny, bo wyszedłem z błotka i kolejnego rocznego epizodu depresji przebijając 99 000 km. Oczywiście dziś także bywają gorsze momenty, bo perfekcjonizmem jest oczekiwanie wyłącznie dobrych momentów. Wyłącznie wzrostu formy. To nie będzie tak, że zawsze będę lepszy na przestrzeni sezonu, roku, czy dziewięciu. Każdy kilometr jest po coś. Jeden z nich będzie szybszy. Drugi zaliczysz podczas drogi powrotnej że ślepej uliczki. Kolejny by zrozumieć czym jest pokora i jak wyglada zachłyśniecie się swoją zajebistością. Pośrodku tej kariery otrzymujesz z otwartej ręki w twarz czy wbić się w ziemię i zrozumieć, że najważniejsze jest to czego nie widać. By z bliska przekonać się, że te cyfry bez narracji nic nie znaczą. Nie mówią ile każda z nich kosztowała Ciebie wysiłku, łez czy przekleństw. Ile razy uznawałeś(aś), że to kompletnie bez sensu, zawłaszcza gdzy wszyscy wokół Cię krytykują za to co widać. A nie za to co jest skryte w cieniu. Kiedy wiesz, że się z Ciebie śmieją, lub gdy spotykasz kogoś, kto traktuje Cię jak gorszego. Gdy ryczysz w sklepie jak małe dziecko przechodząc obok półki ze słodyczami. Albo gdy poza sportem w Twoim życiu dzieje się wiele złego, co tak niesamowicie podcina skrzydła. Gdy uznajesz, że nie tylko ten rower nie ma sensu, ale całe Twoje istnienie. Albo kiedy poziom stresu jest tak silny, że degraduje Twoją formę do cna. Kiedy zaciskasz zęby z całych sił by móc na nowo ruszyć pod tę cholerną górka słysząc w tle tylko niemy śmiech. To jest ta niewidoczna walka każdego z nas na kazdym kilometrze. Każdy z nich rzuca światłocienie. Ja dziękuję moim Widzom za te niespełna 100 000 km razem. Być normalnym
Niektóre „przepraszam” przychodzą z trudem. Czasem nie umiemy ich wypowiedzieć, czasem nie chcemy, a czasem jest już za późno. Wybaczenie też nie zawsze przychodzi łatwo, nawet wtedy, gdy bardzo tego chcemy. Bo między „przepraszam” a „wybaczam” bywa cała historia, której nie widać na pierwszy rzut oka.
Relacje między bohaterami książki są czymś naturalnym – pokazują, w jakich więziach społecznych funkcjonują postaci, wpływają na fabułę i na samych bohaterów. Czasem stają się centralnym punktem historii, a w niektórych przypadkach ubarwiają akcję. Jakie rodzaje więzi między bohaterami warto uwzględnić w powieści? Jak i dlaczego warto je zaprojektować? W jaki sposób budować napięcie, intymność czy zaufanie? O tym wszystkim posłuchasz w czterdziestym piątym odcinku podcastu Didaskalia Joanny Bagrij z cyklu #WarsztatPisarski.Szczegóły również na blogu: https://born-to-create.pl/relacje-miedzy-bohaterami-w-ksiazce/Linki do powiązanych tematów:Jak dobrze zaplanować książkę - https://born-to-create.pl/jak-dobrze-zaplanowac-ksiazke/Jak stworzyć bohatera książki - https://born-to-create.pl/jak-stworzyc-bohatera-ksiazki/Mapa myśli w pisaniu książki - https://born-to-create.pl/mapa-mysli-a-pisanie/Retrospekcje w książce - https://born-to-create.pl/retrospekcje-w-ksiazce/Relacje między bohaterami w książkach mają dość istotne znaczenie. Wpływają m.in. na przebieg fabuły, mogą celowo spowolnić akcję, pokazać przemianę i sposób zachowania bohaterów, a także nasycają opowieść emocjami i uczuciami. Istnieje kilka podstawowych rodzajów więzi społecznych przedstawianych w powieściach: romantyczne, rodzinne, przyjacielskie, zawodowe, antagonistyczne. W swojej opowieści pochyl się nad tymi, które będą miały znaczenie dla fabuły powieści, ale też przedstawią w sposób interesujący bohatera i otaczający go świat społeczny.Więzi między bohaterami powieści warto zaprojektować, korzystając z podejścia charakters’ relationship arc. Mówi ona o tym, że każda relacja powinna zmierzać w jakimś kierunku, pokazywać ewolucję, zmianę. Klasycznie mamy 4 rodzaje rozwoju relacji między bohaterami w książce:Pozytywna zmiana relacji,Stała, pozytywna relacja,Negatywna zmiana relacji,Stała negatywna relacja.Uwzględnienie dynamiki w relacji pomaga sprawić, że będzie ona ciekawsza dla czytelników. Można ją kształtować zgodnie z przebiegiem fabuły, dopasowując do przełomowych wydarzeń. Głównym czynnikiem, który wpływa na przemianę w relacji jest kłótnia. Może pogorszyć więź między bohaterami, ale jeśli zostanie dobrze rozwiązana, często wpływa także pozytywnie na samych bohaterów. Poza tym zmiany w relacji można wprowadzić poprzez m.in. nieoczekiwane wydarzenia, inne postaci, rodzinę, choroby, problemy techniczne, różnice osobowościowe.Jak ukazać relacje w książce? W tym celu warto skorzystać z poniższych zabiegów, stosując je umiejętnie:DialogiSpecyficzne słownictwo, językMowa ciała i zachowaniaWspólne przeżyciaCoś, co ich łączyCoś, co ich dzieliBackground relacjiRóżnice w zachowaniu w relacji i poza nią.Przy projektowaniu relacji jedynym z dylematów jest też to, czy korzystać ze stereotypowych więzi. To zależy od celu, który chcesz uzyskać. Gdy chcesz pokazać typową, negatywną relację między dzieckiem a rodzicem, warto sięgnąć po stereotypizacje. Ale gdy chcesz wprowadzić pewną inność, zaskoczenie, opisz dość nietypową, oryginalną więź między osobami, które zwykle w taki więzi nie wchodzą. Zaintrygowany? Koniecznie wysłuchaj odcinka podcastu i dowiedz się, jak wprowadzać retrospekcje w powieści!Jeśli chciałbyś przedyskutować temat, zapraszam do kontaktu: j.bagrij@born-to-create.pl.
KOMENTATOR ELEVEN SPORTS TWORZYŁ Z KRZYSZTOFEM STANOWSKIM SŁYNNE WIELE LAT TEMU STUDIO BOMBA PER BOMBA, W KTÓRYM NA WIZJI POKŁÓCIŁ SIĘ Z PAWŁEM ZARZECZNYM. DZIŚ JEGO CHARAKTERYSTYCZNY GŁOS SŁUCHAM PODCZAS MECZÓW LIGI NIEMIECKIEJ, FRANCUSKIEJ, CZY PUCHARU ANGLII. ROZWIŃ PO WIĘCEJ TREŚCI..._______________________________________________________________⭐️ PARTNEREM KANAŁU JEST LEGALNY POLSKI BUKMACHER LEBULL
Z wdzięcznością bywa różnie. Czasem mówimy „dziękuję” z rozpędu, a czasem nie potrafimy powiedzieć go wcale. Trudno nam przyjmować podziękowania, jeszcze trudniej pokazać, że coś naprawdę doceniamy. Bo choć to tylko jedno słowo, w środku często mieści się więcej, niż potrafimy wyrazić.
Zaangażowanie w życie obcej, popularnej osoby może mieć różne stopnie. Czasem lubimy wyłącznie ich twórczość, czasem interesuje nas również ich życie osobiste. Ale gdzie leży granica między stanowaniem, a obsesją? W tym odcinku Matylda opowie o ‘sasaengach', czyli obsesyjnych fanach i fankach, którzy dla interakcji ze swoim idolem posuwają się do prześladowania. Jak o tym zjawisku opowiadają k-popowi artyści? Jakie są najgłośniejsze przypadki takiej ingerencji w prywatność? Zapraszamy do słuchania! __________________________________ Piosenki w tym odcinku: 1. Red Velvelt „Psycho”, 2. Twice „Cry for me”, 3. Key „Hate that” ft. Taeyeon, 4. Seventeen „Fear”, 5. Taemin „Criminal”__________________________________ Tuba.fm na Tiktoku i Instagramie: https://www.tiktok.com/@tuba.fm https://www.instagram.com/tuba.fm/ __________________________________ Matylda na TikToku i Instagramie: https://www.tiktok.com/@everycraft https://www.instagram.com/_everycraft https://www.tiktok.com/@matylda_kcast
We Wrocławiu turystyczne menu jest bogate i smakowite. W pierwszej chwili chciałoby się spróbować tu wszystkiego, ale stolicę Dolnego Śląska warto smakować powoli. Wpadać tu częściej i na dłużej. Czasem z listą, a czasem bez konkretnego planu. Jeśli jednak oczekujecie weekendu gęstego od najrozmaitszych doświadczeń, koniecznie zajrzyjcie pod poniższe adresy. Najpierw te z menu głównego.Autorka: Barbara Siemianowska-AniolArtykuł przeczytasz pod linkiem: https://www.vogue.pl/a/wroclaw-co-robic-gdzie-zjesc-i-co-zwiedzac-podczas-city-breaku-najlepsze-adresy
Czasem duma podpowiada, by nie prosić. Czasem wstyd każe udawać, że wszystko mamy pod kontrolą. A czasem pomoc przychodzi wtedy, gdy w końcu odpuszczamy. Czas zmierzyć się z tematem proszenia. Porozmawiajmy o tym, co dzieje się między tym, który wyciąga rękę, a tym, który musi ją chwycić.
W tym odcinku poznasz słownictwo przydatne na lotnisku.Włochy są niezwykłe, nic dziwnego, że nas do nich ciągnie. Co powiesz na to, żeby w trakcie kolejnej wizyty naprawdę odezwać się PO WŁOSKU?
W tym nagraniu usłyszą Państwo spotkanie, w którym JOANNA FLIS opowiadała o swojej nowej książce "GRY RODZINNE"! Rozmowę prowadziła JUSTYNA DŻBIK-KLUGE.To retransmisja jednego z wielu wydarzeń, które odbywają się na scenach Big Book Cafe.Chcesz mieć dostęp do wszystkich i oglądać o dowolnej porze?Dołącz do Patronek i Patronów Fundacji "Kultura nie boli" i korzystaj ze wszystkiego, co robimy z miłości do czytania.Spróbuj! https://patronite.pl/bigbookcafeUWAGA: PREMIERA! GRY RODZINNECzy istotnie z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach?Czy opuścić ją, kiedy robi się niewygodnie? A może jednak naprawiać relacje? O mechanizmach, które kształtują dynamikę każdej rodziny i o tym, jak czasami nieświadomie lub wbrew sobie dopasowujemy się do rodzinnego układu sił, mówi Joanna Flis, psycholożka i autorka książki.Rozmawia: Justyna Dżbik-Kluge, dziennikarka Polskiego Radia, Dyrektorki Czwórki Polskiego Radia.Partner wydarzenia: SIW Znak.TEMATY: RODZINA, ROLE, BLISKOŚĆ, RELACJE, SCHEMATY, ASERTYWNOŚĆ, MIŁOŚĆ, OBOWIĄZKI, LOJALNOŚĆSpotkanie odbyło się 22 maja, czwartek, o godzinie 19:00 w Big Book Cafe na ulicy Dąbrowskiego 81.O KSIĄŻCE:Rodzina. Czy najlepiej wychodzi się z nią na zdjęciach? Opuścić ją, kiedy robi się niewygodnie? A może jednak naprawiać relacje.Czy na pewno jesteś sobą? A może od lat odgrywasz rolę, która została ci przypisana – nieświadomie dopasowując się do rodzinnego układu sił? Czasem nie zdajemy sobie sprawy, że nasz sposób funkcjonowania w relacjach nie jest wyłącznie kwestią osobowości, lecz efektem niewidzialnych mechanizmów, które kształtują dynamikę każdej rodziny. Opiekuńcza siostra, syn bohater, niewidzialne dziecko, arogancki lub nieobecny ojciec czy silna matka – to nie tylko etykiety, ale często strategie przetrwania w systemie, który dąży do stabilności, czasem kosztem jednostki. Czy da się z tego wyrwać? Czy możliwe jest życie poza schematem? A może klucz tkwi nie w ucieczce, lecz w zrozumieniu, jak systemy – nie tylko rodzinne, ale także społeczne czy zawodowe – wpływają na nasze decyzje, emocje i tożsamość?Książka Joanny Flis to zaproszenie do myślenia systemowego, które pomaga zobaczyć siebie w szerszym kontekście i odzyskać wpływ na własne życie. Bo prawdziwa wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się automatyczne odgrywanie ról, które nam przypisano.
Marketing i sprzedaż dla agenta ubezpieczeniowego (Podcast Marcina Kowalika)
Jak sztuczna inteligencja usprawnia mi pracę w ubezpieczeniachW tym tekście podzielę się doświadczeniami w używaniu ogólnie dostępnych narzędzi AI jako wsparcia w biznesie, marketingu i sprzedaży. Większość opisanych poniżej zadań można zrealizować za pomocą Claude'a, Gemini, Perplexity, chata GPT.Ważne, abyśmy pamiętali, że efekt końcowy (dane wyjściowe) bardzo mocno zależy od tego, co podajemy AI na wejściu (dane wejściowe).Claude jako coach biznesowyWgrałem mu informacje o sprzedawanych usługach i produktach, z czego mam przychody, jak są duże miesiąc do miesiąca i jakie mam koszty. Dodałem też informacje, który produkt czy usługa mają charakter rekurencyjny (np. subskrypcje). Jest tu wszystko: przychody z biznesu leadów ubezpieczeniowych, szkolenia, abonamenty z mistrzowie.online, sprzedaż książek, konsultacje itp. Podzieliłem się z tym narzędziem swoimi wyzwaniami biznesowymi, a w przypływie szczerości… swoimi wadami. Np. tym, że za często rozdrabniam się na zbyt wiele projektów.Ta wgrana wiedza pozwala poznać kontekst. Dzięki temu, gdy pytam Claude'a, jak zwiększyć sprzedaż konkretnego produktu, podpowiada mi, co zrobić, bazując na dostępnych mi środkach.Zasiliłem go też wiedzą o subskrybentach newslettera „Marketing i sprzedaż dla agenta ubezpieczeniowego”, podcastach, grupie na Facebooku „Praca w ubezpieczeniach” i społeczności mistrzowie.online.Czasem dostaję pytanie wprost: „Czy nie lepiej zająć się innym projektem, który daje większy zysk?”. Już parę razy mój coach biznesowy sprowadził mnie na ziemię i zaoszczędził złych decyzji.Claude zna też całą zawartość książki Jak sprzedawać ubezpieczenia. 100 historii agentów ubezpieczeniowych, w tym informacje o wszystkich autorach. Dzięki temu często podpowiada mi, którego zaprosić do jakiego wywiadu lub kogo połączyć z kimś z branży.Ruch w społeczności mistrzowie.onlineAI używam też do łączenia członków społeczności #1 dla branży ubezpieczeniowej – mistrzowie.online. Wgrywam do AI opisy wszystkich, prawie 50 członków społeczności. Teksty pochodzą od nich, sam niczego nie wymyślam.Następnie proszę AI o połączenie ze sobą osób, które szukają tego, co inni oferują. Myślę, że na ocenę tego testu przez małą liczbę osób jeszcze za wcześnie. Ale mechanizm działa.Analiza komentarzy w grupieClaude świetnie się sprawdza w podsumowywaniu tekstów, danych. Biorę konkretny wątek z mojej grupy „Praca w ubezpieczeniach” na Facebooku, kopiuję go i wklejam jako dokument do Claude'a. Następnie proszę AI, żeby stworzyła wpis blogowy, który:– cytuje autora pytania– cytuje autorów odpowiedzi– tworzy unikatowe statystyki z tekstu– wyciąga najciekawsze treści z komentarzy.W ten sposób powstaje wartościowy wpis na blog insurjobs.pl, którego przygotowanie zajęłoby mi kilkadziesiąt minut.Wyszukiwanie tematówChyba najciekawsze i najważniejsze dla mnie użycie AI obecnie to wyszukiwanie kolejnych tematów do treści pozyskujących klientów ubezpieczeniowych. Nowy temat, jak np. „prywatne L4”, otwiera mój kolejny dialog z AI. W wyniku tego poznaję nowe słowa kluczowe, tematy do treści. Czasami są to nawet takie, których klienci jeszcze nie wyszukiwali.
Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram:https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/
Dwieście siedemdziesiąty szósty odcinek z szybkiej serii ESPRESSO, w którym poznasz wyrażenie IN FONDO.☀️ Ty też możesz UCZYĆ SIĘ WŁOSKIEGO
W tym odcinku opowiadam o sprytnych patentach na to, by odezwać się po włosku.Włochy są niezwykłe, nic dziwnego, że nas do nich ciągnie. Co powiesz na to, żeby w trakcie kolejnej wizyty naprawdę odezwać się PO WŁOSKU?
Piotr współtworzy przestrzeń, w której mężczyźni mogą spotkać się bez ocen i bez konieczności udowadniania czegokolwiek. Nie trzeba mówić dużo, żeby coś wybrzmiało. Czasem wystarczy samo bycie z innymi, którzy mają podobnie, nawet jeśli nikt tego głośno nie nazywa.
Dwieście siedemdziesiąty piąty odcinek z szybkiej serii ESPRESSO, w którym poznasz wyrażenie A ROVESCIO.☀️ Ty też możesz UCZYĆ SIĘ WŁOSKIEGO
Dwieście siedemdziesiąty czwarty odcinek z szybkiej serii ESPRESSO, w którym poznasz słowo IL RIPASSO.☀️ Ty też możesz UCZYĆ SIĘ WŁOSKIEGO
Praca w psychiatrii dzieci i młodzieży to codzienność, w której nie wszystko da się wpisać w schemat. Trafiają tam młodzi ludzie z bardzo różnymi historiami i potrzebami i nie zawsze chodzi o diagnozę. Czasem najważniejsze jest to, żeby ktoś ich wysłuchał, potraktował poważnie i dał im czas, którego wcześniej nie dostali.
W tym odcinku podpowiadam, jak wrócić do nauki włoskiego po przerwie.Włochy są niezwykłe, nic dziwnego, że nas do nich ciągnie. Co powiesz na to, żeby w trakcie kolejnej wizyty naprawdę odezwać się PO WŁOSKU?
Nie od razu było spokojnie i klarownie. Ich droga do miejsca, w którym są dziś, to suma trudnych decyzji, zmian kierunku i momentów, w których wszystko trzeba było przemyśleć od nowa. Dziś pomagają innym pracować z emocjami i przekonaniami, ale ta praca zaczęła się od nich samych. Bez skrótów, bez łatwych rozwiązań, z dużą świadomością i uważnością na to, co naprawdę ważne.
Mężczyźni często odkładają rozmowę o swoim zdrowiu na później. Czasem z lęku, czasem z przyzwyczajenia, że „takie rzeczy się przemilcza”. Dr Anna Bonder-Nowicka pokazuje, co dzieje się, gdy te tematy w końcu trafiają do gabinetu lekarskiego. Wazektomia, badania profilaktyczne, problemy z erekcją - nie są tu tematami tabu, tylko realnymi decyzjami, które wpływają na życie, związki i poczucie własnej wartości.
Są rzeczy, o których faceci nie mówią nawet najbliższym. Wstyd, strach, oczekiwania, które siedzą w głowie od dziecka. Czasem wystarczy jednak jedno pytanie, żeby machina ruszyła, a czasem trzeba lat, żeby znaleźć na nie odpowiedź. Są jednak miejsca, w których takie pytania zadawane są otwarcie i czasem padają odpowiedzi, których trudno się spodziewać...
Które kolory, kształty i sylwetki zdefiniują nadchodzący sezon? Jeśli spojrzysz na światowe wybiegi, szybko zauważysz, że kolekcje na jesień-zimę 2025/2026 są pełne ekscytujących stylizacyjnych pomysłów. Pomiędzy głównymi tematami, takimi jak zrównoważony rozwój i rzemiosło, pojawiają się niezliczone mikrotrendy. Czasem subtelne, czasem wyraziste, ale zawsze z dużym stylizacyjnym potencjałem. Wypatrzyliśmy dla ciebie 25 najważniejszych i wyjaśniamy, jak prawidłowo wprowadzić je w życie. Autor: Nils Doose Artykuł przeczytasz pod linkiem: https://www.vogue.pl/a/jesienne-mikrotrendy-stylizacje-z-fashion-weekow-digitalsyndication
Związki nie składają się tylko z uczuć, ale też z rozmów, zdrowia, lojalności i decyzji, które podejmujemy na co dzień. Raport „Anatomia relacji. O związkach twarzą w twarz” pokazuje, jak Polki i Polacy rozumieją dziś bliskość - i co najczęściej ją psuje. Czasem wystarczy jedno źle zadane pytanie, brak reakcji, przemilczany temat, by wszystko zaprzepaścić... A czasem - jedna dobra rozmowa, żeby coś ruszyło w dobrym kierunku.
W tej historii naprawdę będzie Pan Wróż ze Stambułu, podlaskie szeptuchy i pojawią się bizantyjskie czary...Pierre Loti pisał, że Stambuł jest miastem snów – i trudno się z nim nie zgodzić. Sny tutaj są żywe i intensywne, jakby wyjęte z innego świata. Czasem myślę, że podróżuję właśnie po to, by śnić inaczej – i Stambuł doskonale się w tym sprawdza.Kawa dla Miłki: https://buycoffee.to/dziennik.zmianWędrując po mieście, trafiłam na wróża – nie jest to tu takie oczywiste, bo islam oficjalnie zakazuje dywinacji. Rozmawialiśmy, nieco nieporadnie, tłumacząc się przez aplikację i intuicję. Wróż opowiedział mi, że talent odziedziczył po kobietach w rodzinie, ale o sobie mówił niewiele. Wróżenie z fusów odbyło się już poza mikrofonem – wtedy też padła cenna rada, której sens sprowadzał się do tego, by zaufać swojej intuicji. Od tamtej pory traktuję swoje przeczucia dużo poważniej.Z kawiarnianego okna patrzyłam na Stambuł, miasto, gdzie patrzenie „za kurtynę” rzeczywistości zawsze było czymś naturalnym. W Bizancjum, choć oficjalnie potępiano magię, wróżbiarstwo przenikało codzienność – od dworów cesarskich po zwykłych ludzi. Wielowiekowa historia miasta to nieustanne mieszanie się wpływów, religii i kultur – i taka też jest historia jego magii.Bizantyjskie wróżby, astrologia, alchemia i amulety stanowiły część życia, nie były czymś całkiem odrębnym od religii czy nauki. Sny traktowano jako ważne przesłania, a próby wyławiania znaczeń z ukrytych znaków stały się tu normą. Nawet popularny dziś nazar – niebieski koralik chroniący przed „złym okiem” – to dziedzictwo jeszcze wcześniej, niż się wydaje.Współczesne wróżenie z tureckiej kawy jest kontynuacją dawnych praktyk – medium się zmienia, idea pozostaje ta sama. Podobnie z szeptuchami na Podlasiu – ich szeptane uzdrawianie to zupełnie inny kontekst, a jednak rdzeń praktyk jest ten sam: troska, wiara w moc gestu, intuicja i poszukiwanie sensu.Im szerzej patrzę na wróżby i szeptane zaklęcia, tym wyraźniej widzę, jak bardzo są uniwersalne – i jak bardzo dają nam wszystkim poczucie bezpieczeństwa i nadziei. Może właśnie o to chodzi w całej magii, bez względu na miejsce i czas.facebook: https://www.facebook.com/Milka.Malzahnmoja strona: https://www.milkamalzahn.plpodcasty: https://anchor.fm/milkamalzahnRadio Białystok: https://www.radio.bialystok.pl/chilloutpiękne wsparcie https://patronite.pl/milkamalzahn
Duchy, demony czy byty nie z tego świata są powszechne. A z pewnością można je odnaleźć w niemal każdym systemie religijnym: od tych archaicznych, po największe religie świata. Czasem kontakt z tymi istotami ma bezpośredni charakter. Wtedy człowiek, jak wierzą wyznawcy, staje się miejscem, w którym duchy mogą się zagnieździć - dochodzi do opętania. Zjawisko to od lat badają antropologowie i etnolodzy. Nad problemem pochyla się też współczesna psychologia oraz neurologia. Jakie są wnioski płynące z tych badań? I jaki wpływ na zbiorową wyobraźnię ma “Egzorcysta”, horror Williama Friedkina z 1973 roku?(00:00:00) Powitanie(00:00:45) Rozmowa(00:47:08) Podziękowania✅ Wspieraj Brzmienie Świata na Patronite:https://patronite.pl/brzmienie-swiataFB: www.facebook.com/brzmienieswiataIG: www.instagram.com/brzmienieswiata
Praca au pair dla wielu jest spełnieniem marzeń. Czasem bywa jednak tak, że największe marzenia potrafią zmienić się w prawdziwy koszmar. Dla 24-letniej Brazylijki JulianyMagalhães przeprowadzka do Stanów Zjednoczonych miała być szansą na lepsze życie. Niestety gdy dziewczyna uwikłała się w romans z gospodarzem wszystkie plany miały legnąć w gruzach.
W dzisiejszym odcinku Ewa Jarosz z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW i Sylwia Ziemacka z Fundacji Share the Care opowiadają, jak Polki i Polacy korzystają z czasu, jakie czynności pochłaniają go najwięcej oraz jaką wartość ma niewidoczna praca domowa. Rozmowę prowadzi Hanna Cichy. Zapraszamy!
Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo wsparcie innych dmucha nam w skrzydła i powoduje, że jesteśmy w stanie znieść naprawdę wiele. To, co mnie zaskoczyło w listach od Was to ilość docenionego wsparcia od siebie dla siebie. Zapraszam na nowy odcinek Pogadajmy o życiu, w którym opowiadamy sobie o życiowych zmianach i otrzymanej w tym czasie trosce. Sponsorem odcinka jest marka Mom&Who?To marka, która jest definicją wsparcia - wsparcia dla kobiet w ciąży, mam karmiących piersią i dzieci powyżej 3. roku życia. Bo to marka która wspiera naszą skórę wyjątkowymi produktami do pielęgnacji ciała. Wszystkie są bezpieczne i naturalne, a także przepięknie pachną.Serdecznie polecam Wam markę Mom&Who? bo to nie tylko jakościowy brand, ale także wspaniali ludzie, którzy go tworzą i niosą za sobą super misję.Z kodem JUSTYNAMAZUR15 otrzymujecie ode mnie 15% zniżki na zakup kosmetyków tej marki w sklepie namera.plSerdecznie Was zachęcam do sprawdzenia!Link do strony: https://namera.pl/marki/MOM-AMD-WHO[REKLAMA]