Leszek Rowery Jednoślad.pl

Follow Leszek Rowery Jednoślad.pl
Share on
Copy link to clipboard

Leszek Rowery Jednoślad.pl

Leszek Śledziński

Donate to Leszek Rowery Jednoślad.pl


    • Apr 9, 2025 LATEST EPISODE
    • monthly NEW EPISODES
    • 16m AVG DURATION
    • 130 EPISODES


    Search for episodes from Leszek Rowery Jednoślad.pl with a specific topic:

    Latest episodes from Leszek Rowery Jednoślad.pl

    Kompendium: Jak się ubrać na rower na DŁUGĄ trasę w górach i po płaskim (100)

    Play Episode Listen Later Apr 9, 2025 11:25


    W co się ubrać na rower na 30 km wie każdy patrząc teraz na termometr. Jednak proste zadanie bardzo się komplikuje kiedy lądujemy z rowerem w górach, na obcym terenie. Albo mamy do przejechania na zawodach 270 km albo 5000 metrów przewyższenia Ja w swojej kolarskiej „karierze” zaliczyłem wszystkie możliwe wtopy przez które byłem na granicy hipotermii przez chłód i deszcz. Na ich kanwie odważyłem się przygotować kompletny poradnik by być odrobinę mądrzejszym ode mnie. Na początek małe zastrzeżenie. Proszę zapomnieć o tym, że zajmuje się sprzedażą odzieży. Każdy ma prawo wyboru swojej ulubionej marki ciuchów.  Ważne tylko, aby nie brać w trasę rzeczy najtańszych i/lub przeznaczonych do innych dyscyplin. Z naturalnych tkanim można wybrać sobie odzież z domieszką merino, ale broń Cię święty Tadeuszu, patronie kolarzy ubierać cokolwiek co ma bawełnę. Ciuchowy natualizm skończy się albo potwornymi otarciami, albo mega wychłodzeniem. Najgorsze moim zdaniem są trasy górskie. Niekiedy nawet 60 km wymaga zabrania że sobą czegoś więcej niż tylko koszulka, albo ewentualnie potówka z koszulką i bluzą. Na starcie może być 15 st i hiszpańskie słońce.  Tak, bo w górach i na każdej dłuższej trasie pogoda może się zmienić. To naturalne. Po drugie sprawdzasz prognozy zazwyczaj w miejscu startu, a nie po punktach trasy. Po przejechaniu 30 km możesz najechać na burzę. Jak ja debil w Alpach. Myslałem, że zdążę, myślałem, że nie muszę zabierać że sobą nogawek i grubszej kurtki. W końcu na dole było 28 stopni. No tak, ale na 2000 metrów było już 9 i nawiedziła nas potworna ulewa.  W tych warunkach wszystko przemaka. Jednak lepiej mieć że sobą cokolwiek ciepłego i na wszelki wypadek spakować to nawet w worek na śmieci przed włożeniem do kieszeni lub zasobnika. Wówczas nie będziesz musiał na dół wracać stopem jak ja przed rokiem. Zgubiła mnie głupota, nieznajomość alp i letnia rutyna. Przecież jest taki upał! Z kolei we Francji nie miałem że sobą listy kontrolnej. Dokładnie tej. Wydawało mi się, że zabrałem wszystko. Rękawki, nogawki, komin na zjazd, czapka, potówka, koszulka, bluza z merino. Zabrało najważniejszego. Nieprzemakalnej kurtki i worków. O ile deszcz na podjeździe nie przeszkadzał, to na szczycie w otoczeniu śniegu trzeba było się ratować wszystkim co możliwe.  Najwazniejsze to się nie zatrzymywać na więcej niż 2 minuty i nie doprowadzić po wspinaczce do wychłodzenia. Inaczej totalna kaplica.  W razie takiej sytuacji na podjedzie zdejmij z siebie co się da i schować by nie przemokło. Na szczycie szukaj worków na śmieci, suchej tektury, gazet. Wepchnij to w buty, pod koszulkę, bluzę. Zwłaszcza jeśli w peerrspektywie tego zjazdu jest ocieplenie na niższych wysokościach. W takich warunkach też zdejmij na podjeździe i zjeździe okulary i odłóż je do kieszeni, w kask lub zahacz o tył kołnierza. Najważniejsza jest w takich chwilach widzialność. Możesz też pomyśleć o zjeżdżaniu w dolnym chwycie. Wówczas ciało sie mniej wychładza.  Pamiętaj też, żeby czasami na zjeździe dokręcać pedałami. Choćby z minimalną siłą. Tym sposobem może być odrobinę cieplej. Trzeba jednak pamiętać, że na trasie mogą wydarzyć się dwie rzeczy. Natrafiasz na stromy podjazd, który wymusza na Tobie bardzo intensywne kręcenie z niską prędkością. Wtedy nawet przy 10 stopniach bluza to będzie za dużo. Dlatego nim zaczniesz wspinaczkę wypadałoby zrzucić bluzę i wpakować ją do kieszonki. Będzie lepszy komfort i przede wszystkim nie zapocisz jej. Podkoszulka kolarska pomoże z kolei oszczędzić nieco koszulkę. Tak samo jak czapeczka z daszkiem. W górach ogranicza zalewanie oczu potem odprowadzając go poza czoło, pozwala oszczędzić wnętrze kasku i paski, a na zjeździe wpada nam w kask mniej robactwa. Na szczycie góry z 10 kresek może pozostać 5. Do tego okaże się, że cholernie mocno wieje. Dlatego warto się zatrzymać, ale na bardzo krótką chwilę a nastepnie wyciągnąć z kieszeni bluzę oraz natychmiast rozpocząć zjazd.  Im dłuższy, tym trudniejszy pod względem komfortu cieplnego. Stąd warto mieć na sobie potówkę, założoną pod szelkami od spodenek i koszulką. Ona przez cały czas chroni przed podwiewaniem. Uszczelnia nas. Tak samo jak dobrze dopasowana bluza z mankietami i wydłużonym kołnierzem. Jednak po 5 kilometrach zjazdu bez pedałowania, kiedy bardzo spada nasze tętno, może się okazać, że to wszystko za mało. I wtedy jeszcze trzeba wrzucić na siebie kurteczkę ratunkową – to jakby ubrac się w folię NRC. Wielu producentów na w swojej ofercie coś takiego.  To jest grubości worka na śmieci, mimo, że jest materiałem oddychającym. Jednokierunkowym. Zakładasz to na siebie jak męską antykoncepcję i stajesz się szczelna/szczelny. Wiatr i woda nie jest Ci straszna przez około 2 godziny. Możńa to też w cieplejsze dni ubrać bezpośrednio na koszulkę i zastąpi rękawki kolarskie chroniąc przed chłodem takze korpus. Zatem w górach – minimum dodatkowa jedna warstwa, którą zdejmujesz przed podjazdami i zakładasz na zjazdach. Jesli jedziesz z kimś doświadczonym zapytaj co zabiera do ubrania. Nie patrz na prognozy lokalne, tylko sprawdzaj też warunki na danych szczytach. Patrz na trasy przez pryzmat zjazdów. Ile będą miały kilometrów. Zawsze zakładaj, że spotka Cię deszcz. Nawet w Hiszpanii, nawet w szczycie lata. Włącz też alerty pogodowe na telefonie.  Długie trasy po płaskim w porównaniu z górami są łatwiejsze do ogarnięcia. Jednak, jesli jest to np. jak tu 260 km to musisz pamiętać o tym, że nawet jeśli początkowo jest ciepło to pod koniec, wieczorem bedzie 5 st. chłodniej. Będziesz zmęczony(a). Wówczas ciało inaczej odbiera otoczenie. Stąd rękawki i cieniutka kurteczka zjazdowa to minimum jakie musisz mieć. To nie zajmuje wiele miejsca. Taki zestaw jest mniejszy, niż np. bluza. Lepiej mieć więcej cieńszych warstw niż np. tylko wielgachną kurtkę którą bardzo cięzko upchać. Planując dalszą wyprawę nigdy nie decyduj się na nowe buty albo spodenki. To mają być Twoje najlepsze rzeczy, ale już sprawdzone. Nie ma nic gorszego niż obtarty tyłek na 50 kilometrze, albo buty, które są jeszcze nierozbite.  Jadąc gdzieś dalej dobrze zabrać rękawiczki, bo zawsze to dodatkowa amortyzacja. Tym bardziej jeśli nie masz wypracowanej jazdy że zgiętymi łokciami.  Mając w kołach wiele kilometrów nie trudno o porażenie nerwu pośrodkowego naszych dłoni przez który jazda będzie bardzo bardzo bolesna.  Wracając do gaci – nie słuchaj opinii ludzi, którzy wklepują we wkładkę kremy czy balsamy. One zapychają miniaturowe pory przez co spodenki nie oddychają w okolicach intymnych. Wszystko się zaparza, kumulują się bakterie oraz wilgoć. Jeśli smarować to wydepilowaną skórę, a nie ubrania. Wilgoć też kumuluje się w obuwiu.  Postoje waro wykorzystać na zdjęcie butów. Przy tej okazji można porozciągać tylne pasmo robiąc kilka głębokich skłonów. Możesz też zdjąc kask i ewentualnie czapeczkę. Niech to przeschnie. W srogie upały mozna kask przemyć w zlewie. Tak samo czapkę. Chłodzi i usuwa bakterie powodujące nieprzyjemny zapach.    Na koniec do tego mój zarzluchowy podział garderoby w oparciu subiektywne przedziały temperaturowe. -3 – +8 stopni: Długie spodnie, długa potówka, bluza, długie rękawiczki, komin, kurtka, ciepła czapka. Na podjazdach i ostrych akcentach kurtka i komin do kieszeni +8 – 12 stopni: Krótkie spodenki, nogawki, długa potówka, koszulka, bluza, komin, ciepła czapka. Na podjazdach kurtka do kieszonki koszulki. Na długiej trasie cienka kurteczka. +12 – 15 stopni: Krótkie spodenki, potówka, koszulka, bluza, z wykłada czapka, zwykłe rękawiczki. Na podjazdach bluza do kieszonki. Na długiej trasie cienka kurteczka. 15 – 18 stopni. Cały na krótko, plus bluza. Na długiej trasie cienka kurteczka. •⁃18 – 20 stopni. Cały na krótko, awaryjnie na trasę rękawki. W góry cienka kurteczka zjazdowa. W bardzo wysokie góry przy całodniowym wysiłku – Alpy, Tatry – warto awaryjnie mieć jeszcze jedną warstwę. Mam nadzieje, że to wideo jest kompletne. Mam też nadzieję, że nie zawarłem tutaj zbyt dużo autopromocji. Pamiętajcie, że gusta i sympatie odzieżowe bywają odmienne. Tak samo jak odporność na warunki atmosferyczne. Ja jestem największym zmarzluchem w okolicy i na krótko przy 17 kreskach potrafię trząść się z zimna. Im chudszy, tym mniej odporny. Dla najbardziej odpornych na mnie – polecam linki w opisie, w tym do mojego sklepu oraz instagrama.

    Dlaczego przestałem kupować rowerowy sprzęt na Aliexpress i Temu

    Play Episode Listen Later Mar 11, 2025 9:47


    Wiem, że za ten materiał spadnie na mnie mnóstwo inwektyw i krytyki. Jednak każdy ma prawo do własnych poglądów. Tak samo jak każdy ma prawo się mylić, jak również zmieniać zdanie. Czas pokaże. To jest moja rozprawka nie tylko na temat chińskich platform eksportowych, ale przede wszystkim o markach z kraju środka. Na początku chciałem Wam powiedzieć czym moim zdaniem jest a czym nie jest chiński produkt. iPhone, mimo, że jest zrobiony w Chinach nie jest chiński. Tak samo jak Garmin wyprodukowany na Tajwanie nie jest tajwański. Mówię o tym, bo często mylimy dwa pojęcia. Ja patrzę na firmę. Kto to zaprojektował w dziale R&D. Kto to sprzedaje. Gdzie jest jego centrala. Kto ma na tym marżę i gdzie odprowadza podatki. Tak samo robię w sklepie. Staram się wybierać produkty świadomie. I mając przed sobą dwa jogurty naturalne podobnej jakości, wybieram ten który nie tylko jest wyprodukowany w Polsce, ale także chcę wspierać polskich przedsiębiorców płacących podatki u nas na miejscu. Kiedy chcę kupić dętkę do roweru, wówczas podobnie – wolę ją kupić w internecie albo stacjonarnie od polskiego importera, dealera. Mimo, że pewnie ten kawałek gumy, choć niemieckiej marki, został zrobiony w Chinach. Wiem, jestem frajerem. Przepłacam 40 albo 60% za ten sam kawałek dętki, kiedy podobna jest na Aliexpress za 12 zł. To teraz wytłumaczę dlaczego tak robię, wyrzucam w błoto swoje pieniądze, mimo, że dziesiątki osób mi mówi, że źle robię. Głównie dlatego, bo boję się Chińczyków. Nie ludzi. Władzy. W dobie całej tej światowej zawieruchy boję się o to czy swoimi pieniędzmi nie głosuję na złych ludzi oraz ich armię. To tak samo jak było kiedyś z Rosją. Może przesadzam z tymi analogiami… Drugi powód dla którego nie kupuję na Ali i Temu to jakość. Nie mam chyba talentu do wynajdowania dobrych produktów. Pamiętacie tę pompkę, którą się chwaliłem. Jest super. Miniaturowa, nabija do 6 atmosfer, nie trzeba kupować nabojów, ale ma jedną wadę. Ulega samorozładowaniu. Czy używasz czy nie musisz co tydzień to podpiąć. Jednak nie może to być kabel USB C – USB C. To ma byc USB C do A. Ten powerbank po miesiącu przestał się ładować. A ten wytrzymał niecały rok. Boli mnie także trend krótkiego cyklu życia produktów. Używam tej pompki przez kilka miesięcy, psuje się, więc co robię. Wyrzucam do śmieci. Nie odsprzedaję, nie naprawiam. Wywalam do śmieci. Kiedyś na to nie zwracałem uwagi. Podobnie jak że spodniami czy koszulkami. Kiedyś odzież była droższa a siła nabywcza dużo mniejsza. Ciuchy nosiło się dłużej. Teraz można pójść do dowolnej sieciówki i za 39 zł kupić T-Shirt. Ubrac dwa razy i wywalić. Tym sposobem za mniej masz ciągle nowe ubrania. Można to samo kupić na Ali bez podatków i polskich kosztów pracy za połowę tego. Wtedy można mieć już koszulkę na sobie tylko raz i do kubła. No dobra, na Temu i Ali są też fajne marki, które mają bardziej uczciwe podejście, jakościowe. Ta pompka jest super i nigdy mnie nie zawiodła. To światełko. Ten uchwyt. Ten licznik jak za te kasę też OK. Po prostu trzeba mieć to obcykane i bazować na opiniach, nie tylko cenie. Najbardziej przeraża mnie jednak rynek produktów podrobionych. Ktoś stara się, patentuje design, logo, a inny małpuje. No nikomu by nie było miło jakbyś na przykład produkował czapki na rower a ktoś inny zgapił to 1:1 i podbierał Ci klientów. Jednak w Chinach to legalne, ponieważ pozytywnie wpływa na gospodarkę. W Europie to przestępstwo. Przerabiałem testy tanich spodenek, koszulek, zamówiłem podrobiony kask POC, atrapy butów Shimano, podrobione Oakleye przez które trzeba było wietrzyć cały dom. widzę na ulicy mnóstwo tego. Poc za 70 zł. By mieć poc Kolejny powód to podatki. Można swoją kasę wrzucić w polski albo europejski obieg pieniądza albo wysłać prosto poza nasz system. Racja. W Polsce wszystko jest droższe. Ale to nie z pazerności przedsiębiorców. Dobijające są obciążenia, których nie ma Chinach. To wyższe koszty normowanej prawem pracy, ubezpieczenia, lokalu, prądu, BHP… Na koniec się okazuje, że z marży 15% na rowerze zostaje 5. A musisz utrzymać sklep rowerowy nie tylko w sezonie. Nie mniej, kupując ten rower czy okulary w Polsce odprowadzasz tutaj VAT a sklep płaci PIT. Zatrudnia sprzedawcę, który za swoją kasę kupuje coś w Twojej firmie w której pracujesz. A Ty masz swoją wypłatę i swój PIT. Potem za to kupujesz jogurt w sklepie za który płacisz Biedronce, która w Polsce rozlicza PIT, VAT, tak samo jak OSM Społem z Pizdochlewic. Do tego zamawiasz przez internet lampkę od Polskiego dystrybutora. Wybierasz przesyłkę Inpostem, który płaci podatek w Krakowie, a sklep od którego masz nowe światełko wystawia Ci fakturę w której jest PIT i Vat. Z tego masz nową kostkę obok domu, nowe latarnie i oczywiście tysiące osób, które kradną lub wyłudzają social. Tego nie unikniemy, a zamykanie tematu słowami „nie płacę podatków, bo wszyscy kradną” jest tylko wygodnym uproszczeniem. Choć oczywiście też mnie irytuje niesprawiedliwość, cwaniakowanie, jednak by było lepiej trzeba zacząć od siebie. M.in. z tego powodu nie przeniosłem swojej działalności do innego kraju albo nie kupuje wakacyjnych biletów lotniczych i hotelu na fakturę. Bardzo imponuje mi ta świadomość konsumencka w Niemczech, albo we Francji. Nawet trochę egoistyczna. Wiem, nie mamy Renault, nie mamy Volkswagena. Za to mamy polską żywność, polską budowlankę i zajebisty sklep rowerowy trzy ulice dalej, którego prowadzenie jest zajebiście trudne. I jeszcze bardzo ważna uwaga. Nie krytykuję postawy osób, które mają inne poglądy do moich. Często sytuacja finansowa także nie pozwala na to, aby celować w inną półkę niż ta najniższa, co w pełni rozumiem. Przy tym wszystkim mam na myśli bardziej okoliczności w których stać nas na to, aby zapłacić za dany produkt trochę więcej, za to oryginalny, albo z paragonem. Po prostu tak postrzegam pariotyzm. Ten rowerowy, europejski i polski. I nie mówię tego wszystkiego dlatego, bo mam swój sklep czy sprzedaję ciuchy, bo celowo nie walczę o Klienta ceną. Zależy mi na wyrażaniu własnych poglądów i prowokowanie refleksji, dyskusji. Dziś to moim zdaniem bardzo ważne zagadnienie, które z pewnością nie przysporzy mi popularności.

    Weekendowy wyjazd do Hiszpanii zimą a walka z moją nerwicą i depresją (99)

    Play Episode Listen Later Feb 25, 2025 18:53


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć tutaj Leszek. Przed chwilą sprawdzałem prognozy długoterminowe, no tej zimy to tak jeszcze 2 3 tygodnie gdzieś mniej więcej, a ja Jestem tydzień po weekendowym wypadzie do Hiszpanii. Pierwszy raz Jestem byłym na tak krótko, za każdym razem kiedy wrzucam zdjęcia z południa Europy pojawia się bardzo dużo pytań organizacyjnych, bardzo dużo pytań. 0:28 Dotyczących kosztów tego typu wypadu i. I sporo właśnie też znaków zapytania. Dlaczego po co? Głównie ze względu na moją głowę i też na niejednym filmie na YouTubie i być może tutaj na podcaście wspominałem o tym, że. 0:48 Rozmawiałem wielokrotnie z bardzo mądrym lekarzem psychiatrą, który to yy specjalizuje się w leczeniu zaburzeń nerwowych, czy też, czy też depresyjnych i on sam powiedział, proszę pana, ja starał się jak najczęściej chociażby na chwilę wyjeżdżać gdzieś, gdzie jest dobra, ładna aura. 1:08 W miarę gwarantowana. Pogoda w okresie od powiedzmy listopada. Do marca, bo to służy to naprawdę służy. Ze względu właśnie na to zamknięcie ze względu na te stałą rutynę. 1:26 Ee, brak światła słonecznego, brak tylu aktywności na zewnątrz. Czujemy się po prostu gorzej. Psychicznie odczuwamy właśnie mm, ten brak energii, zrezygnowanie mm, ciągłe napięcie, więcej też smutku, więc. 1:48 Wtedy, kiedy tylko mamy taką możliwość finansowo czasowo zawodowo można gdzieś wyskoczyć. Ja wychodzę z w sumie z takiego założenia, że ja po to pracuję, żeby mógł sobie pozwolić na to, żeby chociażby taki Weekend przedłużany o pół poniedziałku spędzić tam na południu. 2:06 Zwłaszcza, że te koszty nie są aż tak koszmarne, zwłaszcza, że te koszty można sobie w różny sposób skalować ze względu na to, jakie mamy. Preferencje i predyspozycje. I właśnie o tym ten podcast dzisiaj. 2:23 Chciałem powiedzieć przede wszystkim, że warto jest planować. To jest jedna z nielicznych rzeczy, które warto jest w głowie planować z wyprzedzeniem. I pod względem organizacyjnym, bo jeżeli decydujemy się lot, którego który sobie kupujemy nie na ostatnią chwilę, to nagle okazuje się, że za 600 zł lecimy w 2 strony. 2:45 I to jest jeden z nielicznych kosztów, których się nie da podzielić na mm. Nie wiem na na żonę, na rodzinę, na na znajomych, ale tutaj można właśnie zaoszczędzić. Tym wyprzedzeniem otwieramy swój własny kalendarz i sprawdzamy, gdzie będzie ten dogodny termin. 3:03 Patrząc na 3 4 czasami 6 miesięcy do przodu minie, kiedy zdarza się patrzeć na 6 miesięcy do przodu i mówić sobie o k dobra w połowie lutego. Mogę. Zorganizować siebie w piątek i w poniedziałek w taki sposób. 3:20 Że ja naprawdę spędzę Weekend w Hiszpanii. Bo lot jest w piątek o dziewiętnastej, czyli to już jest po pracy. Poniedziałek mogę sobie zorganizować tak, żeby mieć wolne. W moim przypadku jest to o tyle cięższe, że nie pracuję właśnie na etacie i nie mogę sobie po prostu wziąć zabukować z góry wolnego plus. 3:40 Do tego dochodzą właśnie jeszcze takie czynniki, często nieprzewidywalne. U mnie w pracy ciężko jest czasami coś zaplanować, ponieważ każdy dzień jest trochę inny i niekiedy wystarczy, że coś się wysypie i się okazuje, że. Od rana siedzę z nosem w komputerze niestety. 3:59 Tym też związany jest ten mój taki trochę strach, lęk uogólniony przed yy przed przed wyjazdami, ponieważ różnie to w życiu bywa, ale z drugiej strony prowadząc swoją właś swoją własną firmę, staram się przygotowywać do tego, żeby takich sytuacji było jak najmniej i często w takim języku informatycznym mówi się o tak zwanej redundancji, czyli zabezpieczeniu siebie w taki sposób, żeby. 4:25 Żeby zawsze mieć Plan b na wypadek jakiejś nieprzewidzianej sytuacji. Ee i to tyczy się nie wiem, chociażby prowadzenie sklepu internetowego tak, że wszystko w firmie na ogół jest w taki sposób ogarnięte, że. Trochę mniej się boję, przez to Jestem właśnie przygotowany na to chociażby, że jeżeli poproszę o kogoś kogoś o zastępstwo w moim sklepie i zepsuje się akurat tego dnia drukarka, bo ona ma 4 lata, to mam kupioną drugą, która jest po prostu w szufladzie i będzie wystarczyło ją podmienić jeżeli serwer. 5:04 Wyzionie akurat ducha to mam backup, który bardzo szybko może udać się odtworzyć nawet bez mojego udziału, gdzie to właśnie odtwarzanie z tego backupu będzie opierało się na wciśnięciu tak naprawdę jednego przycisku i i odczekaniu sobie mniej więcej tych 3 godzin. 5:21 Pod tym względem starał się być przygotowany. Yy, ale oprócz tego starał się być zorganizowany, bo właśnie jeżeli wcześniej sobie planujemy taki wyjazd, to możemy przykładowo dojść do wniosku, że. Dużo lepiej. 5:39 Niż poruszać się komunikacją miejską pomiędzy lotniskiem a miejscem docelowym, jakim jest kalpe, bo jest kalpel jest alicante. Ja lecę do alicante. Na południu Hiszpanii i do tego calbe, czyli tam, gdzie będę jeździł na tymrowerze i tam gdzie będę spać jest mniej więcej 70 km, ale autostradą. 5:58 Można to zrobić autobusem, można to zrobić pociągiem, ale jeżeli jesteśmy na tak krótki czas, to może się okazać, że bardzo nas zmęczy. Właśnie ta jeszcze dodatkowa komunikacja. Też to, że często mnie docieramy do bezpośrednio do miejsca, w którym będziemy spali. 6:18 Mamy bagaże, nie wiem, mamy ze sobą znajomych i o k. Jest to opcja. Oczywiście najtańsza komunikacja zbiorowa, ale jeżeli z dużym wyprzedzeniem zarezerwujesz samochód, to okaże się, że za 150 € masz furię do swojej dyspozycji. 6:35 Przez 24 godziny na dobę przez cały ten Weekend i dzięki temu docierasz szybciej masz więcej czasu na to, żeby jeździć na rowerze. Możesz tak samo. W dniu wyjazdu, także zamiast wydłużać sobie czas dotarcia do lotniska, spożytkować go właśnie na jeżdżenie na rowerze. 6:56 Wydając nie 60 € a 600 zł mm. Przykładowo właśnie na te komunikacje tam tam na miejscu, ale właśnie po to pracuję, żeby w takiej sytuacji móc sobie pozwolić na wynajęcie auta z wypożyczalni. 7:15 I to serdecznie polecam, pod warunkiem, że ktoś może sobie na to pozwolić, bo jeśli nie, to ja to w pełni rozumiem. Wtedy ten Weekend będzie troszkę krótszy dojazd będzie bardziej skomplikowany. I ok też wypożyczanie auta czy zdawanie go jazda autem z wypożyczalni będzie mogła być trochę bardziej stresująca ze względu na to, że są jakieś tam formalności do zrobienia, ale są takie wypożyczalnie przykładowo, w których to można załatwić wszystko online, czyli skandowo do naszego skan prawa jazdy, który który oczywiście jest niezbędne i wtedy wypożyczalnia w takim specjalnym kluczykom macie zostawia nam po prostu kluczyk. 7:57 My skanujemy sobie kod aplikacją. Yy i i dzięki temu. Nie mamy jeszcze do czynienia gdzieś tam po drodze z człowiekiem. Jeżeli ktoś odczuwa jakąś barierę językową, to dla niego to też będzie. Yy, wydaje mi się dużo dużo prostsze, ale mm samo wynajęcie samochodu nie jest trudne pod warunkiem, że właśnie zarezerwujemy sobie. 8:19 Furę poprzez aplikację w telefonie albo przez stronę internetową danej wypożyczalni. I jeżeli tam się odprawimy i załatwimy wszystkie kwity jeszcze z pozycji fotela w naszym domu. To będzie wystarczyło po prostu podejść tylko do okienka. 8:37 Yy pokazać swoje dokumenty, ewentualnie wnieść depozyt. Yy, ponieważ wypożyczenie bardzo często właśnie oczekują tego, że yy, że damy kaucję, ale zwrócą ją nam od razu po tym jak yy, jak jak zdamy auto ze taką ilością paliwa, z jaką go to auto podjęliśmy i to będzie często 100 € 120 € kaucji, która będzie zablokowana gdzieś tam na karcie. 9:02 I które i które to trzeba mieć po prostu odłożone, ale ono potem wróci. To jest właśnie na wypadek jakiś naszych zaniedbań, właśnie chociażby w postaci braku tankowania cicho brzuch, auto też jest fajnym rozwiązaniem. Dlatego, bo. 9:19 Jeżeli zdecydujemy się, że wieczorem chcemy iść gdzieś sobie nieco dalej na kolację, to możemy to zrobić. Możemy sobie też tym autem pozwiedzać, bo nie mamy przykładowo limitu kilometrów ważne tylko, żeby właśnie, żeby dokupić sobie do tego auta dodatkowe ubezpieczenie. Jeżeli nie chcemy wnosić większej kaucji niż niż to 100 €, chociaż też zauważyłem, że niektóre niektóre wypożyczalnie nie wymagają tej tej kaucji, pod warunkiem, że właśnie jesteśmy już klientem, który podejmuje auto. 9:46 Wypożycza je któryś raz z rzędu, ale w każdym razie ta pierwsza wizyta będzie na pewno stresująca. Yy, ale bym się absolutnie nie bał. Jesteśmy ubezpieczeni od wszystkiego. Yy cokolwiek zrobimy z tym z tym autem w sposób nieumyślny to nie będziemy pociągani do odpowiedzialności, yy przez przez przez wypożyczalnię, bo er nie wiem, kolizje, rysy, to wszystko się zdarza, choć oczywiście ja to rozumiem, że ktoś może mieć lęk przed przed jeżdżeniem obcym samochodem. 10:18 W w obcym mieście, ale to tylko za pierwszym razem boli. Potem moim zdaniem jest dużo łatwiej. Teraz druga yy kwestia to jest, yy to jest nocleg. Najdroższy będzie hotel, który w którym będzie serwis hotelowy, w którym będzie nam się sprzątać, wymieniać ręczniki yy, w którym będziemy mieli. Yy wykupione też śniadania, to oczywiście wszystko kosztuje, nie każdego na to stać, ale jest bardzo szeroka oferta. 10:40 Przykładowo mieszkań do do wynajęcia i one są odrobinę tańsze. I takich ofert, chociażby w samym calbe jest mnóstwo, wystarczy tylko użyć wyszukiwarki. Yy, żeby się przekonać, że można spać za nie wiem. 10 € nie, może trochę przesadziłem za 10 €, to może być ciężko albo standard będzie bardzo niski, ale w każdym razie będzie to 50% wartości wartości hotelu. 11:11 Nie każdy ma potrzebę spać w czterogwiazdkowym hotelu, zwłaszcza, że w Hiszpanii troszeczkę te gwiazdki są inne niż niż nasze, ale to ze względu na to, że ta infrastruktura powstawała dużo wcześniej niż niż w Polsce i w Polsce. Czterogwiazdkowy hotel pewnie będzie trochę świerszczy niż ten niż ten w Hiszpanii, ale udogodnienia będą takie same. 11:31 Widok z okna będzie na pewno dużo, dużo dużo lepsze, więc nie zamykałbym się na same hotele. Bardzo dużo jest po prostu mieszkań. W dyspozycji różnych agencji, które te mieszkania udostępniają na. Na przykład 2 3 doby i można za to zapłacić. 11:49 Strzelam teraz 90 100 €. Nawet to nie jest aż tak duży kontrast cenowy w porównaniu z Polską, a tym bardziej z jakimś dużym miastem w Polsce. Mimo że taki kalpe, to jest kurort turystyczny, ale w tym okresie zimowym. 12:07 Trochę wyludnionej, głównie tam są kolaże, no bo na plażę tam nikt zimą nie przyjeżdża plażują tylko osoby z północy Europy, które to są zszokowane tym, że może być 19 ° w styczniu czy czy w lutym dla Hiszpanów i dla południowców żadna atrakcja więc tam jest po prostu pusto. 12:28 Kolejna kwestia to jest oczywiście rower i moim zdaniem zabieranie na tak krótki okres własnego roweru trochę mija się z celem. Po pierwsze trzeba mieć walizkę transportową, po drugie trzeba to nadać nadać na lotnisko. A po kolejne nie zawsze te rowery są w sposób należyty traktowane przez obsługę lotniskową. 12:50 Do tego dochodzi jeszcze oczywiście rozkręcenie i potem skręcenie roweru. Ja nie robię tego, w sensie nie wożę ze swojego roweru do Hiszpanii, ponieważ głównie jest mi go po prostu szkoda. Chociaż też wiem, że są walizki do którychroweru nie trzeba aż tak bardzo rozkręcać. 13:08 W sensie nie trzeba zdejmować kierownicy sztycy wystarczy zdjąć właściwie tylko koła i pedały. Mimo to jest mi szkoda. Mimo to właśnie dochodzi kolejny element komplikacji, bo wiem, że wtedy ciężej będzie z wynajęciem auta w niskiej cenie. 13:25 Więcej będę musiał zapłacić za wypożyczenie auta albo będę musiał wynająć transfer lotniskowy takim busem. Który to kosztowo w sytuacji, kiedy leci się w dwójki? Mało opłacalne, tak mi się wydaje, yy i znowu tracimy też na tej mobilności tam na miejscu yy, jesteśmy skazani na to, co jest w promieniu. 13:46 Nie wiem 2 3 km ee na wycieczkę do sklepu albo do bardziej oddalonej restauracji już nie pojedziemy, bo właśnie nie mamy tego. Nie mamy tego auta. I też dochodzi do tego kwestia, że oczywiście trzeba zapłacić za transport tego naszego tego naszego roweru w luku bagażowym. 14:07 Tymczasem wynajęcie roweru yy na 3 dni będzie kosztować mniej więcej 60 70 € w zależności od klasy od klasy sprzętu i też często w zależności właśnie z jak dużym wyprzedzeniem to robimy, chociaż nie dotyczy to każdej każdej wypożyczalni, wolę wynająć, ale to głównie ze względu na wygodę i prostszą logistykę. 14:33 Zarówno jeżeli chodzi o dojazd do na lotniskach i również powrót z niego, nie każdy może się też właśnie zgodzić z tym podejściem. Wiele osób też będzie dużo bardziej bolało swój własny rower niż wypożyczony. Ja oczywiście też bym wolał jeździć na swoim własnym rowerze, ale. 14:51 Ale szkoda mi jest go tarmosić po Europie tam i z powrotem cały czas skręcać i rozkręcać, zwłaszcza, że nie na to wrażliwy. Zwłaszcza, że właśnie to też zjadło by mi kolejne minuty czasu, który chciałbym poświęcić na odpoczywanie i na podziwianie sobie ładnych widoków. 15:14 Wylatujemy w piątek w sobotę w niedzielę jeździmy do upadłego tak, aż człowiek już nie może prawie patrzeć na na rower. W poniedziałek rano szybki szybki wyjazd na kilkunastokilometrów trasę. 15:32 Potem. Szybkie ogarnianie, ogarnianie i wymeldowanie się z hotelu czy też z mieszkania, które które sobie wynajmujemy. Oddanie rowerów yy dojazd do lotniska, oddanie auta na lotnisku i wejście do samolotu to wszystko da się ogarnąć naprawdę w 2 godziny to to o czym wam to, o czym wam powiedziałem? 15:53 W sensie od momentu, kiedy wracamy sobie z tego poniedziałkowego roweru, może się okazać, że o piętnastej jesteśmy już w samolocie i jesteśmy po zarąbistym treningu jeszcze ostatniego dnia. Gdzie jak sobie to wszystko też ogarniemy to w poniedziałek rano aż tak bardzo człowiek się nie będzie stresować tym, że go nie ma w pracy dotyczy osób samozatrudnionych rzecz jasna i okazuje się nagle, że całość da się ogarnąć od osoby za. 2 2,5 1000 zł. 16:20 Często pobyt w polskim kurorcie zimowym. Wiąże się z bardzo podobnymi kosztami. A jaka to jest różnica dla naszej głowy dla naszego umysłu? Dla zerwania jest z taką codzienną monotonią i człowiek naprawdę przyjeżdża odmieniony. 16:41 Zauważyłem też właśnie przede wszystkim to zauważyłem, że zupełnie inaczej się regeneruje i będąc tam na miejscu mogę jeździć niemal codziennie i ja nie czuję się zmęczony, bo ja nie chodzę do pracy. Ostatnio sobie zdałem dopiero sprawę z tego, że jak codzienny stres ogranicza moją wydolność na rowerze, moje samopoczucie fizyczne na rowerze, jak bardzo jak cholernie to wpływ. 17:06 Na to, jak człowiek się regeneruje, ile nawet ten głupi licznik czy głupi zegarek pokazuje człowiekowi regeneracji HRV tętna spoczynkowego. Człowiek jest po prostu innym człowiekiem, nawet będąc tam na miejscu. Tak naprawdę, no co tu się oszukiwać 2,5 dnia, ale ilość słońca, ilość witaminy D. 17:29 Brak tego smogowego aerozolu zupełnie inaczej wpływa na to, jak nasz organizm i nasza głowa funkcjonuje. To nie są aż tak strasznie duże pieniądze, żeby pozwolić sobie na to, żeby 2 razy w roku spędzić taki Weekend zimą właśnie gdzieś tam na południu logistycznie to wydaje się trudne, ale moim zdaniem tylko i wyłącznie za pierwszym razem znam mnóstwo osób, które się przełamało mnóstwo moich widzów i i słuchaczy wszyscy zadowoleni zachwyceni. 18:03 Z tego z tego tripu, który nie jest o wiele bardziej skomplikowany niż podróżowanie po naszym kraju. To naprawdę nie jest aż takie straszne, tylko właśnie trzeba się przełamać i zdać sobie z tego sprawę, że. Współcześnie przy naszych polskich zarobkach ten dysonans kosztowy nie jest aż tak duży serio, no i przede wszystkim robisz wszystko z wyprzedzeniem, mądrze planować. 18:30 Dziękuję bardzo nietypowy podcast, ale mam nadzieję, że przydatny dla wielu osób, które czują się gorzej w tym okresie zimowym trzeba kurde działać. Pracujemy i żyjemy po to, żeby pozwolić sobie czasem. No odrobinę takiego szaleństwa.

    Co to jest nerwica i jak się ona u mnie objawia (98)

    Play Episode Listen Later Jan 13, 2025 21:55


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć, tutaj Leszek, wreszcie się słyszymy. Miałem chwilową przerwę na skutek walki z zarazą, która to zazwyczaj pojawia się nieprzypadkowo. Jest to także związane właśnie z tym, co dzieje się wokół nas, jak bardzo samych siebie eksploatujemy pod względem fizycznym, jak i również psychicznym. 0:21 I po raz kolejny w życiu sobie właśnie udowadniam, że. Często nieszczęścia chodzą parami i wielokrotnie mówiłem przy okazji. Wielu różnych rozważań na temat prowadzenia higienicznego trybu życia, tego sportowego, domowego, jak i również w pracy yy, wielokrotnie mówiłem, obalałem się, jednak życie nie jest jedynkowe i mm często dzieje się tak, że pomimo świadomości pewnych błędów, życie nadal. 0:55 Wymusza na nas ich popełnianie i dokładnie tak jak tak jest w moim przypadku. Bilans musi równać się na na Zero, jeżeli przygniemy w pracy albo zaczną się dziać takie rzeczy. Na skutek których jesteśmy wiecznie zestresowani, yy, zmęczeni, yy, czujemy się przy przytłoczeni to w którymś momencie to wybucha. 1:20 Tłumaczyłem to przy okazji hipochondrii, bo na przykład może być tak, że na skutek problemów w pracy ee komuś jesienią tak dla przykładu włącza się właśnie tryb hipochondrii fill. Komu innemu odzywa się ostry epizod depresyjny. Chce się ciąć albo rzucać z mostu. 1:38 Fill nie bagatelizuję tego, bo sam fill niejednokrotnie tego doświadczyłem, ale zawsze to są konsekwencje jakichś wydarzeń. Które dzieją się w naszym w naszym życiu? Sn i nie mówiłem przy tym wszystkim tłumacząc kwestie dotyczące chociażby. 1:56 Tego, skąd się bierze depresja, w jaki sposób ją u samego siebie zdiagnozować, jak walczyć z naszym otoczeniem, które często będzie mówiło właśnie to. To wejście w garść, albo po co ci psychiatra, po co ci psycholog? Przecież przecież to przejdzie, wystarczy, że poczekaj się, wystarczy, że będziesz pić codziennie wyciąg z na paru z rumianka. 2:23 Rumianku jakoś tak, ale każdy zna to gadanie. Ja też je znam doskonale, bo też się z nim w życiu spotkałem nieraz. I też mam do czynienia z wieloma osobami, które mówią mi o tym, że właśnie nie mają tego wsparcia w postaci osób bliskich, ale to nie ze złej woli, tylko z tego względu, że często czują się bagatelizowane. 2:43 Yy i że często różne mm objawy choroby. Mm sprowadza się do czegoś bardzo banalnego, przez co w rezultacie okazuje się, że nie my jesteśmy w stanie z nikim na ten temat porozmawiać, bo spośród naszego otoczenia nikt nie ma pojęcia, o czym my mówimy. 3:02 Yy, i to właśnie tak jest z tą cholerną depresją, że. Jest to choroba. Ale bliska tobie osoba, mąż, żona, nie wiem tata, mama, brat powie, że, no co ty, przecież taka choroba nie istnieje. 3:19 Wmówiłeś sobie. Właśnie ogarnij się, weź się w garść, nie wiem, zmień pracę i to jest wszystko na ten temat co można usłyszeć. I bardzo podobnie jest właśnie z nerwicą, do której, do której nawiązuje, bo. Oni jeszcze nie miałem okazji wspominać. 3:36 Planuje taki nieco dłuższy film na temat tego, Jak żyć z nerwicą, w jaki sposób ją rozpoznać oraz gdzie ją na tej naszej tablicy powiesić. Bo czym jest nerwica? Co ona ma wspólnego z depresją? 3:53 Co ona ma wspólnego z zaburzeniami lękowymi? Nerwica i zaburzenia lękowe to jest bardzo duży znak równości. Ale często jest, yy, ciężko. 4:09 Nam to u samych siebie zdiagnozować, ponieważ to jest nasza codzienność. Jeszcze ciężej będzie to połączyć z depresją, ale za chwilę to wszystko wyjaśnię. Ja Jestem gościem, który ma nerwicę. Nerwica objawia się tym, że rano budzisz się. 4:29 Mm i twoja pierwsza myśl to jest taka? Kurde, ile dzisiaj mam rzeczy do zrobienia albo? Budzisz się, uświadamiasz sobie, że czujesz się już zestresowana, zestresowany tym, że dzisiaj jest poniedziałek, jest strasznie dużo rzeczy. 4:48 Budzisz się w sobotę rano? Czujesz się zestresowany, zestresowana, ponieważ w poniedziałek musisz iść do pracy albo czujesz się zestresowana. Tym, że nie wiesz, co dzisiaj ze sobą zrobić. Ten stres, choć nie jest aż tak silny, powoduje u ciebie niepokój nasłuchujesz katastrofy nasłuchujesz problemów na pewno za moment gdzieś coś walnie. 5:20 I nawet jeżeli jesteś na super imprezie na super spotkaniu ze znajomymi, na super wycieczce rowerowej. Na obozie kolarskim to cały czas nie jesteś w stanie się. Rozluźnić żyć daną chwilą, bo cały czas nasłuchujesz. 5:39 Czy za moment coś się nie wydarzy? Wreszcie pojawia się taka myśl, czuję się teraz za fajnie, za szczęśliwie, za beztrosko. To znaczy, że coś jest nie tak, to znaczy, że za moment coś walnie albo. 5:58 Czuję się zbyt fajnie w stosunku do tego, na co w życiu zasłużyłam. Zasłużyłem. Strasznie głupia myśl też wielokrotnie w moim życiu się. Pojawia. 6:15 I to sprawia. Ten brak możliwości zrelaksowania się rozluźnienia. Sprowadza się do kuli śnieżnej? Nie jesteś w stanie w pewnym momencie odpoczywać, nawet jeżeli jesteś na urlopie, myślisz przez cały czas o złych rzeczach, nawet jeżeli nic nie złego się nie dzieje w tym danym momencie. 6:39 To na pewno za chwilę będzie taka sytuacja, muszę się do niej przygotować. W związku z tym na wszelki wypadek popracuje trochę na urlopie albo się poza zabezpieczam na 6 różnych sposobów. Przez to też będę robić 110 120% normy, a to jest właśnie związane z nerwicą a to jest związane z brakiem poczucia własnej wartości. 7:05 Jak to wszystko cholernie się łączy? I nawet jeżeli człowiek sobie z tego często zdaje sprawę. I pomimo tego, że po drodze gdzieś tam miał okazję sobie to przegadać na jakiejś terapii, pomimo tego, że człowiek bierze leki mm, to przychodzą takie momenty, że stajemy się mniej odporni na te różne bodźce. 7:31 Mm. Okazuje się też, że wszystko nas bodźcuje przy tej naszej nerwicy jesteśmy mniej odporni na hałas, mniej odporni na zbyt dużą yy. Liczbę ludzi wokół nas, ee. Bodźcem okazuje się wszystko, nawet wirująca pralka i nie jesteśmy w stanie tego wytrzymać, bo czujemy przez cały czas, że jesteśmy na jakiejś takiej granicy. 7:57 Cały czas czujemy się zmęczeni. Niekoniecznie fizycznie, ale głównie psychicznie. Ponieważ non stop mózg jest na fullu obrotach non stop. Odbieramy normalność. 8:14 W sposób. Skondensowany w zupełności niepotrzebnie. Stąd też właśnie każda jedna mała rzecz dorzucana do tego naszego ogródka. To nie jest jeden kamyczek, to są 3. I w takiej sytuacji czujemy się bezbronni w takiej sytuacji. 8:33 A po prostu człowiek dochodzi do wniosku, że nie ma już siły, ponieważ męczy go absolutnie wszystko. Jedną z takich ucieczek jednym z takich sposobów, bardzo często skutecznych, to jest zmęczyć się fizycznie, ale przy tym wszystkim oczywiście także z tym można przesadzić, bo można dojść do wniosku, że to jest jedyny lek, jedyny sposób na to, żeby poczuć się lepiej. 8:56 Ale faktycznie, ta ulga przychodzi. To jest tak, że moja geneza uprawiania sportu po raz kolejny o tym wspominam. Że regularne uprawianie intensywnej intensywnej aktywności cardio może być rower, może być bieganie. 9:12 Jeżeli nie przesadzamy, to sprawia to, że czujemy się nagle rozluźnieni, i to rozluźnieni. Odczuwamy na przykład po 20 minutach biegu, albo po 20 minutach roweru jest to dużo lepszy sposób na radzenie sobie z ciągłym stresem niż picie, bo picie daje dokładnie ten sam efekt. 9:32 Nie wypijemy kieliszek wina jedno albo 2 piwka. Czujemy rozluźnienie. Bardzo podobny efekt daje daje sport, ale wracając. Czasami zdarza się tak, że nakłada się na siebie wiele różnych czynników sprawiających, że, yy właśnie sięgamy tego mm tej granicy, kiedy wiaderko zaczyna już się przelewać i niekiedy jest tak, że właśnie jedna kropla sprawia, że rozpoczyna się cały ciąg. 10:04 Cała sekwencja, dosyć niemiłych wrażeń, które jeszcze dodatkowo napędzają tę naszą naszą nerwicę. Wspominam o tym, ponieważ ja ostatnio właśnie miałem okazję przekroczyć sobie jedną kropelką całą granicę w. Wszystkiego miał cały rok. 10:21 Dosyć stresujący okres w swojej pracy, ponieważ ten rok był zupełnie inny niż każdy inny. Przez ostatnie 5 lat nie będę się absolutnie zagłębiać w szczegóły, bo tutaj nie o to chodzi. Niemniej właśnie ta pewna zmienność, te wiele różnych stresujących sytuacji w trakcie sezonu w trakcie roku w pracy. 10:48 Sprawiło, że cały czas odkładał odkładało się we mnie dość sporo stresu. Do tego okazało się, że nagle muszę zacząć pracować więcej. A i że niestety ostatnio normą moją jest 10 godzin w robocie. 11:10 Tak nie powinno być. To jest patologia, ale akurat w tym momencie nie miałem wyjścia. Nie dało się zrobić tego inaczej i wcale tutaj nie chodzi o to, że. Wynikało to z mojej pazerności finansowej. To nie było absolutnie z tym skorelowane. 11:29 To było na skutek tego, że musiałem rozwiązywać wiele różnych problemów, których jeżeli bym nie rozwiązał, to by się okazało, że w pewnym momencie po prostu Jestem bankrutem. To był właśnie tak zwany przymus i i ta presja przez cały czas we mnie się odkładała. 11:47 Przez tygodnie, miesiące, od marca. Do końca grudnia. Przychodzą święta. Chcesz odpocząć? Nagle okazuje się, że przez ten pęd, który trwał przez ostatnie 9 10 miesięcy, nie jesteś w stanie w żaden sposób odpocząć. 12:09 Kompletnie mój mózg dalej funkcjonuje na 100 procentach. Jestem zmęczony, ktoś pyta, dlaczego jesteś blady, dlaczego masz podkrążone oczy, dlaczego ostatnio gorzej sypiasz? Yy. Dlaczego jeszcze więcej trudu musisz wkładać w to żeby być bardziej aktywnym? 12:28 Yy podczas zawodów na swifcie. Dlaczego twoja forma spada dlatego, bo jesteś przemęczony, to już jest ten moment, gdzie nawet forma już zaczyna spadać wszystko dokładnie idzie nie tak. Okazuje się nagle, że też spada na skutek tej ilości. 12:47 Stresu, który masz na co dzień. Twoja odporność. Bardzo rzadko się o tym wspominasz, jak stres strasznie negatywnie wpływa na naszą. Obiektywną odporność. Jak strasznie to dewastuje nasze leukocyty, naszą siłę. 13:07 I chodzi o to, że w takiej sytuacji łapie nas totalnie wszystko. Kiedyś człowiek był w stanie przez 2 lata ciągiem nie mieć nawet Kataru. Potem nagle się okazuje, że byle przeziębieni jest w stanie ciebie rozłożyć totalnie, ale w taki sposób, że niemal nie jesteś w stanie pracować. 13:27 Nie pamiętam kiedy ostatnio mi się zdarzyła taka sytuacja, że ja przez 2 tygodnie nie byłem w stanie. Jeździć na rowerze, coś tam próbowałem, ale okazywało się nagle po 20 minutach, że nie, nie Jestem w stanie dalej jechać. Domaga się tego, co mu zabierają przez ostatnie 9 miesięcy chwili spokoju. 13:48 I objawia się to nie tylko tym, że po raz pierwszy od paru lat pojawia się gorączka, ale także przepotwornie złym samopoczuciem. Jak człowiek jest chory? To wszystko totalnie się zwielokrotnie totalnie. I wtedy mie właśnie miałem okazję śledzić poziom mojego niepokoju. 14:09 Codziennie zadaje sobie pytanie albo niekiedy nawet zegarek zadaje mi to pytanie, jaki jest twój poziom stresu, lęku? Dzisiaj mówię, kurde, 8 x 10, byle co się dzieje. Ja już zaczynam być elektryczny, chodzić na boki, być zestresowany tym, bo przyszedł kuźwa. 14:26 List polecony, tak dla przykładu. Przecież skarbówka zus, jeżeli coś ode mnie chce, to nie wysyła poleconych, tylko mam elektroniczną skrzynkę, a którą wszystkie papiery idą. Bo wyobrażam sobie najgorszy scenariusz, ale to nie pomaga, bo ja Jestem tak wyczulony wraz ze swoją nerwicą, która jest zwielokrotniona, że każda jedna rzecz jest dla ciebie zagrożeniem. 14:56 I koło się nakręca. Niesamowicie jesteś słaby psychicznie. Na skutek fizycznej choroby. W związku z tym jeszcze gorzej odczuwasz stres i jeszcze bardziej odczuwasz lęk, ponieważ bardziej odczuwasz lęk, jesteś bardziej zestresowany, twoja odporność jeszcze bardziej spada. 15:16 Twoje samopoczucie fizyczne i psychiczne jest jeszcze gorsze. I to jest. To błędne koło. Które znów się pojawia? I które znowu człowieka pcha w kierunku refleksji, co mogę w swoim życiu zrobić, żeby już więcej nigdy do takiej sytuacji nie dopuszczać. 15:42 Znowu mam ogrom przemyśleń. Oczywiście wiem, co mi super pomaga w takich sytuacjach. Pojechanie na tydzień na wolne na urlop. Ale wiem, że pierwsze 4 dni tego urlopu, czyli jego połowa, to jest nerwica. 15:57 Kuźwa nie ma mnie w pracy, coś się rozpieprzy. Albo jeszcze takie głupie myśli, jak ludzie zobaczą, że Jestem w Hiszpanii, to sobie pomyślą, że u mnie jest tak dobrze, yy, że na pewno teraz nie będą w moim sklepie niczego kupować bo sobie pomyślą że temu to jest za dobrze. 16:16 Naprawdę ja mam takie myśli, to jest straszne i to jest dalej nerwica. Ja jadę na tym rowerze i ja się stresuję i zanim to słońce, zanim ta zmiana tego otoczenia właśnie ten brak pracy zacznie działać to mija. 16:35 Mijają 3 albo 4 dni i ja wtedy się już zaczynam w miarę czuć dobrze. Przestawiony do tego rytmu trochę bardziej wakacyjnego, bo ja cały czas mam w głowie tę myśl, że ja nie zasługuję. Ja nie powinienem chodzić na urlop, ponieważ ja w tym roku, w ubiegłym, już tu i tu dałem ciała i ja powinienem to odrobić, ponieważ ja w tym roku uważam, że źle zarządzałem swoją własną firmą, bo doprowadziłem do takiej sytuacji, że miałem taki stresujący problem, taki stresujący problem, taki stresujący problem i powinienem pracować więcej? 17:12 Bo poszło w 2024 nie idealnie. No straszne. Ale wiem z drugiej strony, że to jest moja choroba, to jest właśnie ta nerwica, czegokolwiek bym nie zrobił zawsze moja głowa będzie zmuszała mnie do tego, żebym to zrobił lepiej. 17:33 I Jestem na tyle beznadziejnym gościem, że za chwilę na pewno coś walnie. Na pewno za chwilę coś się wydarzy. Coś będzie nie tak. Przede mną tylko i wyłącznie same problemy i zagrożenia. I nigdy nie odpocznę. 17:50 I czasami właśnie użalam się nad samym sobą sobą, że ja nigdy nie odpocznę. Bo ja zawsze będę zestresowany. Zawsze się będę czymś martwić. Zawsze będę się czymś przejmować, zawsze coś będzie nie do końca perfekcyjne. 18:09 Po prostu przerąbane jest życie z nerwicą, a opowiadam o tym nie dlatego, bo się żalę tylko dlatego, ponieważ takich osób jak ja z takimi problemami jest mnóstwo. Część osób sobie z tego nawet nie zdaje sprawy. Część osób tego nie potrafi nazwać, a jeszcze mniej osób potrafi z tym walczyć. 18:29 Ja z tym walczę od. Od 2000. Szóstego roku. Z nerwicą. A z czego ona się wzięła? Ona wzięła się z tego, że? 18:47 Ode mnie zawsze wymagało się perfekcjonizmu, to jest raz, zawsze wszystko powinno być idealnie z tego względu, że jak byłem młodym gówniarzem, to rozrabiają i często właśnie bałem się tego, że za chwilę odczuję konsekwencje tego, co narozrabiałem. A potem to wzmocniłem sobie oczywiście pracą, pracą, w której bardzo często wszystko. 19:09 Nie wszystko zależało ode mnie i w której bardzo łatwo było coś spieprzyć. I bardzo łatwo było dostać od tego dostać za to. Wpiernisz słowny, którego strasznie się bałem. Ponieważ. Czułem się zawsze tym gorszym i bałem się bardzo tego, że będę. 19:31 Nie będę częścią grupy, nie będę częścią ekipy, nie będę akceptowane. Znaczy się, nie będę kochany przez innych ludzi. Tylko co z tego, że ja sobie z tego wszystkiego zdaję sprawę? Jeśli to bardzo często nie pomaga, a nie pomaga. Yy. 19:47 Ta świadomość głównie wtedy, kiedy właśnie czuje się. Prze bądź cowany przepracowany, przemęczony. Kiedy? Kiedy nie potrafię sobie samemu wrzucić troszeczkę na luz, też wtedy, kiedy zmienia się troszeczkę aura, kiedy mniej mamy do czynienia ze słońcem, ze świeżym powietrzem. 20:09 Kiedy jest taka pogoda jak dzisiaj? I cały czas jesteśmy de facto zamknięci w 4 ścianach. Mam nadzieję, że tym sposobem choć jednej osobie pomogłem, choć wiem, że temat tego podcastu jest. 20:28 Ciężki, hermetyczny. I być może będzie przez część z was odebrany jako świetny pretekst do żalenia się. Dzięki bardzo cześć.

    Aplikacje do odchudzania typu Fitatu lub MyFitnessPal (97)

    Play Episode Listen Later Jan 8, 2025 7:57


    O odchudzaniu zrobiłem z 20 odcinków i co roku w styczniu mam kilkadziesiąt pytań (serio kilkadziesiąt) o to jak schudłem. Albo jak nie tyję. Albo CO TO ZA APPKA? Dziś wytłumaczę to w mniej niż 5 minut bez okrągłych słówek i klepania po głowie. Film zawiera liczne uproszczenia i skróty myślowe. W razie wątpliwości rób po swojemu albo nie rób nic. Jednak na start 8 moich ulubionych powiedzonek  A skąd wiesz, że na rowerze spaliłeś 743 a nie 731 kcal i dwie łyżki puree ma 123 cal a nie 150.  Bo lepiej się pomylić o 40 kcal niż nie liczyć nic. „Jedz, taki blady jesteś”. Bo za bladość skóry odpowiada wyłącznie jedzenie. To nie jest zdrowe Tak, ludzie umierają od odchudzania, a nie cukrzycy i cholesterolu. Wyszedł bez śniadania Tak, dokładnie tak samo mówili ludzie schodzący z drzewa idąc na polowanie. Nie ma jajecznicy, nie poluję. Będzie efekt yoyo Ciekawe skąd się weźmie? Może dieta i sport się skończy. Wbijasz ludziom do głowy anoreksję i zaburzenia odżywiania. Tak, bo autokontrola i zmiana nawyków jest zła. Ludzie umierają od liczenia kcal i ruchu. Lepszy wylew niedokrwienny. Odchudzanie powoduje utratę mocy. Masz rację. Lepiej być grubym. Najgrubsi są najszybsi. Planuje od powrotu z wakacji. A ja planuję na starość być bogatym. Człowiek jest przeznaczony do ruchu, biegania w celu zdobywania żarcia. Tyjesz, bo siedzisz, bo masz samochód i nie musisz walczyć o nieprzetworzony pokarm w puszczy. Jedzenia masz aż nadto i tracisz nad nim kontrolę. Ludzie jedzą więcej niż powinni przez brak edukacji, wychowanie, tradycję. Sport to dodatek do zmiany sposobu odżywiania. Nie schudniesz od samego roweru czy 20 minut biegania dziennie. Za tycie może odpowiadać depresja, alkoholizm, cukrzyca, inulinooporność oraz przyjmowane leki. Jeśli to co opisuję poniżej nie zadziała, to znaczy, że musisz iść do lekarza. Albo robisz coś źle, albo przekombinowujesz. Wszystkie diety możesz włożyć sobie głęboko między bajki. Weź tam od razu dorzuć postanowienia noworoczne. Tak samo jak tak zwane „planowanie”. Planuję chodzić na rower 3 razy w tygodniu. Planuję zamówić pudełka do domu. Planuję iść do lekarza. Planować to sobie możesz urlop w wakacje a nie zerwanie z patologicznym żarciem. Jeśli jesteś zdrowy to absolutnie wszystko zawiera się w bilansie energetycznym. Przykład: Wiodę aktywny tryb życia. Mam 78 kg, 184 cm i 38 lat. Potrzebuję 2700 kcal dziennie.W dni treningowe mój bilans to 2700 + ilośc aktywnych kcal netto, np 700 z godzinnego trenażera = 3400 kcal.Tak, wiem, wiele osób jest w szoku, ale im jesteś chudszy, im większą masz wydolność tym mniej palisz podczas aktywności. Dlatego mnóstwo osób mimo sportu nie chudnie, albo wręcz tyje, bo jedna paczka chrupek zeruje deficyt kalorii wypracowany na treningu. Nie schudniesz bez liczenia kcal. Nigdy. Bez liczenia kalorii, choćby tylko w głowie, będziesz zawsze mieć tendencje do tycia. Bez względu na ilość km na rowerze, biegania, basenów i magicznych diet, które zawsze się kiedyś kończą. Każda dieta, bez względu na nazwę jest skuteczna, dopóki wywołuje ona ujemny bilans energetyczny. Przez cały rok liczę kcal w głowie. Muszę tak robić, bo jestem uzależniony od cukru i fastfoodów. Najchętniej codziennie żarłbym czekoladę, chrupki i frytki. Nie robię tego, bo liczę kcal. Jednocześnie jem wszystko co złe, ale od wielkiego dzwona. Najskuteczniejszym sposobem moim zdaniem jest prowadzenie dziennika żywieniowego bez żadnych magicznych diet. Możesz robić to na kartce, albo mieć aplikację typu Fitatu albo MyFitnessPal. Też żałuję, że nikt mi nie płaci za ich reklamowanie. Celowo wykupuję premium, żeby korzystać, bo żal mi wydawać pieniądze na coś czego bym nie używał.Aplikacja ma uprawnienia do śledzenia kroków, aktywności sportowych, masy ciała z opcjonalnej wagi, która współpracuje z telefonem. Smart waga kosztuje 200 zł Prowadzenie dziennika otwiera oczy. Nagle się dowiadujesz w czym ile jest kcal. Jeśli jesteś leniwą kutwą to nie będziesz skanować i wprowadzać pokarmów. Jeśli masz słomiany zapał to będziesz to robić przez tydzień. Jeśli masz w sobie choć trochę konsekwencji to po miesiącu jazdy na deficycie np 700 kcal na dobę zobaczysz zarąbistą różnicę. Jedyny sposób. Nie ma innego. To boli i ma boleć, bo nie ma drogi na skróty. To spłata kredytu.  Co suplementować, aby wspomagać odchudzanie? Deficyt. Gdyby to co reklamują działało to problem otyłości by zniknął. Wyjątkiem pozostają substancje nielegalne w formie kryształów.   

    O prowadzeniu mojej firmy – zapis wystąpienia na Start it Up Gliwice 2024 (96)

    Play Episode Listen Later Dec 23, 2024 27:52


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć, tutaj Leszek w tym tygodniu miało być wideo o fenomenie gasów, ale się niestety nie udało. Nie wiem z. Kolei. Czy ten film ma sens? Ale chcę się dzielić z wami moim niesamowitym szczęściem, jakim jest życie z pasji, dedykując to wideo, jednocześnie każdemu mojemu widzowi pamiętając, że. 0:18 Właściwie większość. Rzeczy, którą osiągnąłem to dzięki bezinteresownej pomocy osób takich jak ty. Brzmi to nie zamówicie pompatycznie. Ale jest szczere i. W jednym zdaniu zamyka. Tak naprawdę wszystko to co to, o czym chcę pamiętać i pamiętam na na co dzień. 0:35 To konferencja start it up. I fragmenty mojego ględzenia o prowadzeniu własnej firmy i często ciężkich początkach. Zaczynałem jako jako radiowiec. Po pewnym czasie stwierdziłem, że to nie jest, że to nie jest dla mnie i skończyłem w końcu jako youtuber i to jest określenie straszne. 0:50 Tu użyłeś świetnego określenia twórca. Najgorzej jak się mówi influencer to są jednoznaczne jednoznaczne skojarzenia. Ale w pewnym momencie po prostu stwierdziły, że rzucam wszystko i będę. Będę jeździć sobie narowerze i być może kiedyś będę z tego z tego żyć. 1:08 Poświęciłem temu 14 lat, z czego ostatnie 5 równolegle opracowywałem Plan ucieczki, kiedy to okazało się, że ta prasa jest dla mnie na tyle wyczerpująca pod względem psychicznym. Że ja chcę sobie znaleźć jakiś taki cichy kącik, który będzie powiązany właśnie z czymś, co mnie aktualnie pasjonuje. 1:30 Wówczas pasjonowały mnie. Motocykle między innymi, ale też tworzyłem kilka innych projektów, które położyłem i christa jest całkiem duża i każdy z tych rozdziałów to, to jest, myślę, taki dobry rok 2, stracone na różne próby, które podejmowałem i które to miały być sposobem na pójście na skróty tak, żeby rzucić sobie etat i w międzyczasie otworzyć film firmę, która będzie łatwa, prosta i przyjemna. 1:57 I będzie przynosiła mi. Bardzo dużo pieniędzy i tak naprawdę udało mi się 2 rzeczy. Jedną z nich jest. Jednoślad PL to jest taki portal, który początkowo zajmował się tematyką małych motorowerów, skuterów. 2:15 Było to związane właśnie z moją pasją, bo ja wtedy niesamowicie byłem. Można powiedzieć, zafascynowany tym, że nie posiadanie jest jeszcze wówczas prawa jazdy. Mogę się tak szybko przemieszczać po Warszawie i nie muszę wcale na alejach jerozolimskich stać 45 minut. 2:30 Podobno tylko mógłby. Mogę być po 15 minutach już w Radiu i o tyle dłużej mogę spać i o tym pisałem. Ale po pewnym czasie stwierdziłem, że to jednak może troszeczkę nie jest dla mnie. Wówczas stwierdziłem po tym, jak już założyłem pierwszy kanał na YouTubie, to był chyba 2000, właśnie dziewiąty rok. 2:49 Że jednak lepiej mi jest bez silnika. Niemniej jednoślad PL dzisiaj działa do dziś ja zajmuję się w 5 procentach. Mam za to wspaniałych pracowników, którzy robią tu dużo lepiej ode mnie i do do tej pory odbieram właśnie telefony. 3:08 Gdzie tu ludzie mówią, jak super, że to się już w tym nie zajmujesz i nie zajmuję się tym, ponieważ w 2017 roku postanowiłem sobie, że otworzę jeszcze kanał o kolarstwie, to były mniej więcej gdzieś takie moje początki, mniej więcej, 30 kilo temu to było mniej więcej tak, że szedłem sobie po ulicy i zobaczyłem o wow, fajny rower, kupię sobie. 3:31 No i to był właśnie mój. Pierwszy rower po kilku latach stwierdziłem, że fajnie by było być takim kolarzem. Może nieco bardziej na na poważnie może by. Warto było przy okazji rozwoju firmy zacząć też rozwijać może trochę siebie. 3:48 Może zrzucić by te 30 parę kilogramów, ale skoro już mi tak dobrze poszło, zrzucenie tych paru kilogramów, to co by co by świat powiedział no to jakbym założył swoją własną markę odzieży kolarskiej. No i w sumie tak wylądowaliśmy. 4:05 W 2023 roku. W międzyczasie jeszcze długo, który przyśpieszył bardzo wiele różnych rzeczy. Między innymi właśnie stąd bierze się taka puenta, że często wiele różnych złych rzeczy, które się cześć Marek, nie widzieliśmy się 30 lat. 4:23 Naprawdę? Mój przyjaciel z podstawówki, który powiedział, że tutaj będzie. To jest niesamowita historia, zatacza com, ale canvą tego wszystkiego. Wydaje mi się, że nie muszę wam o tym mówić. To jest właśnie zadaje sobie pytania, co mnie w życiu pasjonuje i co bym chciał w życiu w życiu robić. 4:42 Wszyscy chyba znają ten kadr i wiedzą, w jakiej firmie padł, ale on jest niesamowicie mądry, chociaż sytuacja jest niesamowicie trywialna. To on mówi właściwie wszystko pod względem. Naszego życia zawodowego i często to jest tak, że zdaje się nam, że jakiś pomysł na biznes, że jest totalnie bez sensu, ale kurczaki co innego w życiu, w czym innym w życiu byśmy chcieli, chcieli się zajmować, co nie sprawiałoby nam radości i co, jednocześnie nie byłoby naszą pasją. 5:10 Właśnie niesamowicie wartościowym jest obracanie się w jakieś nisze. Nie każdy będzie miał szansę zostać billem gatesem. Nie każdy z nas będzie miał okazję rozwinąć markę proszków do prania, która będzie w każdym markecie. 5:27 Ale jeżeli sobie wyspecjalizujemy dany produkt i oprzemy się na jakieś niszy na jakiejś specjalizacji, która na nas naprawdę fascynuje, to mamy o wiele większą szansę na powodzenie, ponieważ znowu to, co robisz, musisz być co do tego przekonany. 5:44 I podobnie kiedyś pan blikle powiedział podczas jakiejś wypowiedzi. W internecie, że on nie mógłby sprzedawać pączków, któremu nie smakują. Właśnie jest to dla mnie niezwykle przykre, że jest mnóstwo osób, które sobie zadają pytanie, co tak naprawdę chcą w życiu robić? 6:01 Ponieważ by chciał zarabiać pieniądze, a moim zdaniem uzyskiwanie sukcesu finansowego jest ściśle skorelowane, właśnie z tym, czy kochasz to, co robisz i czy jesteś w stanie oddać się temu w sposób zawodowy w 100 procentach, albo czasami nawet i w 140. 6:19 I chyba nie znamy takich osób. Spośród 100 najbogatszych Polaków czy 100 najbogatszych osób na świecie, które po prostu były leniami, albo takimi osobami, które się nie pasjonują tym, co robią, mówiąc o. Rzeczach, które ja w życiu położyłem, a większość położyłem. 6:35 Położyłem z tego względu, ponieważ uważałem, że są jakieś drogi na skróty. Że można mniej pracować, że można zrobić coś byle jak. Okazuje się, że prędzej czy później to w jakiś sposób się mści, podobnie jak bałagan w papierach. Trenerem sportowy tak samo powie, nie ma ciągu go rozwoju formy. 6:53 Są gorsze momenty gorzej się wyśpisz. Będzie się działo coś wokół twojego życia zawodowego, przez co? Tak naprawdę ta linia wznosząca to będą interwały albo cykle koniunkturalne i one występują absolutnie wszędzie. Tymczasem wydaje mi się, że jest mnóstwo osób, które oczekują od siebie i od świata tego, że będą tylko i wyłącznie poprawiały bieżące wyniki fill i trzeba mieć przez cały czas w tyle głowy. 7:20 I ja też staram się nieść przez cały czas w tyle w tyle głowy. To, że dzisiaj jest fajnie, to nie znaczy, że za tydzień też tak będzie i że muszę być przygotowanym na także na to, że gdzieś po drodze popełnię jakiś błąd, a popełniam ich mnóstwo. Fill, przez co będę musiał zrobić krok krok wstecz i tego się nie można. 7:39 Państwu to jest po prostu w pełni naturalne. I ja tutaj sobie zawsze na przykład biorę Rafała brzoska i impuls. Kurczak i ile razy ten facetlądował gdzieś ledwie powyżej zera, a jednak mimo to się podnosił i i odniósł niesamowity sukces na upartego i jest to także związane bardzo często z tym, czy jesteśmy czy jesteśmy pokorni, czy też nie, ale tak jest nie zawsze. 8:05 Ja się dosyć często właśnie śmieję z tego, że pojawiają się chociażby takie firmy, które są co roku zaskoczone tym, że co roku jest zbyt duże zainteresowanie fo. Komplecie to jest to sobie mówię, że kurde mógłbym coś takiego sobie walnąć na stronie, nie, Przepraszam. 8:22 Co roku w lecie Jestem zaskoczony tym, że że jest duże zainteresowanie, a wy klienci ponieważ tak dużo kupujecie, aż się grzecznie czekać na dostawy, mógłbym sobie tak samo zrobić nad formularzem kontaktowym taki komunikat, ale serio to się do dziś do się do dziś zdarza i są ludzie i są firmy które są zdziwione tym, że tak zły jest ich odbiór. 8:44 Kiedyś sobie zrobiłem zdjęcie bo pomyślałem na pewno to wykorzystam, nie? Ale tak, tak, tutaj jest. Zero przesady. Chciałem wam jeszcze powiedzieć, że na tym zdjęciu widać zaklejony kosz, żeby tam broń boże nikt nie wyrzucił śmieci spośród gości. To jest pizzeria. Nawet dobrą pizzę mają naprawdę mają scenarą pizzą, pizzę i sobie tak zawsze próbuję. 9:06 Dla belki samej, zobaczyć jakie są opinie. Nie co z tego, że w tym lokalu bitze jest dobra, jak ja już do niej nie wrócę, nie. Co z tego, że mam zarąbiste ciuchy kolarskie i jeżeli ja uważam, że Jestem mądrzejszy od mojego klienta i ja wiem lepiej, co on chcę? A to w dużej mierze wszystko jest związane znowu z pewną podstawą życiową. 9:25 Moim zdaniem, czyli po prostu szacunek do drugiej. Każdy klient jest człowiekiem, nawet się, jeżeli się z nim nie zgadzamy i ma trudny charakter, ale mamy gorszy dzień, to nic nie usprawiedliwia nas to od tego, żeby go nie szanować, albo żeby czuć się lepszym od drugiego człowieka w biznesie. 9:43 I też sobie to mówię. Nie ma monopolu na rację i tak samo dzisiaj mówiąc wcale nie muszę mieć racji tej jakości mojego produktu, mojej firmy czy też moich relacji z klientem. Właśnie najważniejsze jest to, że to obie strony mają być zadowolone, bez względu na to, czy ja sprzedaję dachówki, fotowoltaikę, czy gracie na rower, to ja chcę, żeby klient płacąc zabiegacie. 10:10 Był zadowolony, że je kupił, a ja zadowolony z tego, że ja mu je sprzedałem. I tym wszystkim właśnie bardzo istotne jest też to, że każdy z nas ma prawo do tego, żeby popełniać błędy. Ja oczywiście też popełniam ja co 200 zamówień się mylę? 10:27 Daje damskie kacie zamiast męskie. Dla przykładu, jeżeli jest gorzej w twoim życiu, jeżeli coś się dzieje i przez to czegoś się tak brzydko mówi, nie dowodzisz, powiedz o tym, że zdajesz sobie z tego sprawę, że czegoś nie dowodzisz, ale zrobię wszystko, żeby w przyszłości było lepiej. I to niesamowicie. 10:43 Zauważyłem resetuję wiele różnych sytuacji, czy to w w przypadku relacji b to b czy czy b, to c. Otwarte często powiedzenie Przepraszam albo otwarte, przyznaję się do tego, że z czymś po drodze w tle, walczymy, jest w stanie sprawić, że mnóstwo osób nam to wybaczy i powie, stary, nie ma problemu. 11:04 Dlatego mi bardzo imponują. Detale bardzo mi imponują, chociażby takie rzeczy jak hotel w Bydgoszczy, który ma wystawione na receptę drożdżówki. Przychodzisz do hotelu, możesz się poczęstować, nie ma sprawy i to pewnie kosztuje. W skali miesiąca, ale nie wiem, 1000 zł, ale ja do tej pory zapamiętałem i mówię wam o tym, że jest hotel w Bydgoszczy, w centrum. 11:23 W którym są za darmo drożdżówki na recepcję. Kurcze, jakie to dużo nie kosztuje. Hotel jest mnóstwo, ale to już świadczy o tym, o yo. Ktoś się skupia na budowaniu dobrych wraż i obecności z moją firmą już zaraz na wstępie, żeby było śmieszniej, to nie jest hotel w postaci jakiejś międzynarodowej sieciówki. 11:42 Wiele malutkich detali buduje niesamowity wizerunek firmy. Może zbudować. I to są często rzeczy, które bardzo mało kosztują i to samo robię w swoim sklepie internetowym. Jednoosobowym, gdzie to praktycznie? 11:58 Poza 3 tygodniami w roku ja wszystkie paczki sam pakuję i mam relacje ze wszystkimi klientami. W sensie takim bezpośrednim, że wiem, że jeżeli ja się nieco bardziej postaram i dodam te 2 detale jakieś od siebie to że to może zbudować nieproporcjonalnie. 12:18 Dużo dobrego. Tylko musi się człowiekowi chcieć. Dlatego moim zdaniem warto jest dbać o detale, a tym jednym z detali albo inaczej, żeby mieć czas na detale. To też w przypadku prowadzenia własnej firmy wydaje mi się, że strasznie ważne jest to, żeby dbać o porządek. 12:38 Ja Jestem bałaganiarzem, naprawdę i stosując ze sobą wiele różnych walk, aż się nauczyłem porządku, bo każdy jeden bajzel prędzej czy później zawsze mi się mścił i gdybym dalej był bałaganiarzem, dzisiaj bym tutaj nie nie dotarł, bo nie zdążyłbym z rzeczami, które miałem dzisiaj do zrobienia. 12:57 Do godziny 14:10. Tak, dla przykładu i. Popełniłem w życiu chociażby takie błędy, jak cała firma na pulpicie, gdzie to nagle komputer wyparował. Razem z pulpitem sn. Cholera, potem nagle się okazuje, że przez to, że te wszystkie rzeczy były w jednym miejscu na pulpicie, którymi wyparował zawalę rzeczy wobec moich klientów dużych biznesowych, bo ja straciłem także ich rzeczy. 13:23 Jeżeli człowiek sobie potem zsumuje, to pod względem ilości pracogodzin swoich na na ogarnianie bałaganu albo prace w bałaganie, to nagle się okazuje, że musimy być strasznie bogaci, żeby mieć bałagan. A ja doszedłem w pewnym momencie do wniosku, że nie finansowo nie stać. 13:41 Brzmisz bałagan u siebie w firmie. I potem mi się włączył, niestety perfekcjonizm. Ale właśnie przez to, że mamy ogarnięty porządek, mamy więcej czasu na detale i mamy mniej sytuacji takich, kiedy to by nasz klient czuje, że mamy bałagan i nie udało mi się znaleźć takiego screena, ale pewnie zdarza wam się czasami, że idziecie do jakiegoś sklepu internetowego, gdzie dostajecie adnotację zamówienie. 14:06 Zostanie wysłane po wcześniejszym potwierdzeniu dostępności stanu magazynowego. Ja sobie wtedy zadaję pytanie. Kuźwa, tobie nie zdacie swojego stanu magazynowego? Ej, to jest możliwe. Być może właśnie to wynika z bałaganu, że komuś się nie chciało przez kilka lat zrobić porządku na swoim stanie albo wdrożyć odpowiedniego oprogramowania, które będzie. 14:29 Przeciwdziałał takiej sytuacji, że my sprzedamy coś, czego nie mamy, albo ile razy wcześniej sprzedaliśmy coś, czego nie mamy i klient był wkurzony, a myśmy mieli jeszcze jedną dodatkową czynność do zrobienia albo kilkanaście dodatkowych, czy dość tylko i wyłącznie przez to, że mamy bałagan albo nie mamy odpowiedniego systemu i w drugą stronę. 14:48 Mam trochę w sobie właśnie tego perfekcjonizmu i odłączam się tego, że nie wszystko musi być zrobione na 100%. Ta prezentacja jest zrobiona na 95, ale jeżeli bym chciał ją zrobić na 100 to bym ją robił 2 razy dłużej. A jeżeli bym robił ją 2 razy dłużej to pewnie bym tutaj nie przyjechał, albo wcale bym jej nie wyspał. 15:05 I tak samo jest w przypadku wielu różnych firm i wielu różnych biznesów. Wielu różnych zestresowanych pracowników także na etacie. Oni chcą mieć zrobione przez to na 110%. Przez to strasznie dużo czasu poświęcają na te 5 a często jest tak, że. Te 5 brakujące procent widzimy tylko i wyłącznie bf i to jest bardzo podobnie jak z krzywym nosem. 15:27 Teraz, jeżeli wam powiem, że mam krzywy nos, to wy zauważycie, że ja mam krzywy, to jest to moje brakujące 5% to to do twarzy. No dobra, 10 fill. Kolejny schemat to jest wszystko albo nic, albo biznes będzie zajebisty od pierwszego dnia i albo osiągnę milion w pierwszym roku, albo to nie ma sensu. 15:46 Kurde, nie ma nic pośrodku. To też jest związane bardzo często z perfekcjonizmem też Jestem perfekcjonistą. Wszystko albo nic i znowu też są takie rzeczy, które można wydelegować kogoś i którymi nie musimy my zajmować się osobiście w firmie jednoosobowej, w startupie. 16:01 To nie jest tak, że my mamy robić absolutnie wszystko, ponieważ niektóre rzeczy inni zrobią za nas lepiej, chociaż wiadomo, że to, że to kosztuje, ale dzięki temu ja się mogę skupić na tym, co jest najważniejsze i co tylko ja mogę zrobić w rzeczywistości, ponieważ ja nie będę dobrym grafikiem. 16:18 Nie będę dobrym programistą. I to jest strasznie dla mnie istotne i podziwiam wielu różnych ludzi, wielu różnych branżach, że nie decydują się na to, żeby wdrożyć jakieś oprogramowanie do zarządzania. 16:35 Chociażby dokumentami czy procesami zadaniami we własnej firmie, co wprowadza niesamowity Chaos i tak samo nie Jestem w stanie z różnymi sklepu internetowego, który dziennie robię ponad 100 wysyłek i nie ma etykieciarki z etykietami samoprzylepnymi. Tylko pracownicy siedzą i składają karteczki i wkładają je do środka do plastikowych kangurów. 16:55 Trasa przy tym niesamowicie dużo czasu, już nie mówiąc o środowisku, bo każdy taki jeden, kilka. Ogórek to jest dodatkowa dodatkowa folia, którą trzeba wyprodukować, a każda etykieta to jest cała kartka 4, którą trzeba złożyć na pół. Często okazuje się, że wdrożenie dosyć taniego rozwiązania, próba poszukiwania rozwiązania na rzeczy, do zautomatyzowania rzeczy. 17:19 Które są powtarzalne, daje, nie są, są niesamowicie dużą oszczędność czasu. Organizuje nam porządek i jednocześnie jesteśmy finansowo do przodu, bo mimo tego, że często trzeba zainwestować tak samo jak trzeba zainwestować, aby w etykieciarkę, która kosztuje 1100 zł. Ale ona zwraca się po roku, mając ogarnięte to wszystko, co jest wokół biznesu. 17:40 Można pomyśleć o o social mediach i prawda jest taka, że mając zdrowy fundament firmy, możemy z nią wychodzić bez skrępowania na na zewnątrz. Pamiętajcie o jednej bardzo ważnej rzeczy, tego też nie wiedziałem. 17:56 Najistotniejsze jest właśnie to, co ja mogę dać. Swoim widzom. A nie to, co oni mogą mi dać. Ponieważ ja w pierwszej kolejności Jestem twórcą filmów, a w drugiej kolejności Jestem dopiero człowiekiem, który żyje z odzieży kolarskiej i to jest ten taki niepisany układ. 18:16 Ja w socialu daję z siebie wszystko, co tylko mogę. Użytkownikowi. Nie oczekując niczego w zamian? Ponieważ bardzo dużo firm ma dokładnie odwrotny schemat, zaobserwuj mnie moją firmę z fotowoltaiką, tylko po co? 18:36 Sn, co zaobserwowanie losowej firmy jaką mi przyniesie korzyść? Tymczasem fill, tak dla przykładu u mnie żeby ten bilans i balans został zachowany. Mniej więcej 1,5 dnia roboczego każdego tygodnia muszę poświęcić na. 18:53 Danie czegoś moim widzom, bez względu na to, co to jest, czy to będzie właśnie kolarstwo szosowe czy to będzie fotowoltaika czy każda inna branża w której chcecie działać. Jeżeli się tym pasjonujecie i człowiek się dzieli tym w stosunku do innych osób w sposób fill, bezinteresowny, szczery, prawdziwy. 19:11 To taka osoba będzie miała tych followersów. Będzie miała coraz większe zasięgi, które w przyszłości sprawią, że być może będzie można z tego żyć. Ale właśnie tylko i wyłącznie pod takim warunkiem, że my to chcemy zrobić w sposób szczery i prawdziwy i musimy z siebie dać bardzo dużo i wyprodukować dużo, żeby w taki sposób to mogło funkcjonować. 19:34 I wtedy wydaje mi się, że to ma sens i. Osoby są w stanie docenić to, że nasz profil czy też nasza Marka, czy nasz kanał na YouTubie. Jest jest wartościowy i warto jest go zaobserwować. Sami ludzie z siebie nie przyjdą do naszej Marki, do naszego profilu. 19:52 Czy właśnie też nieścisnął tego klawisza subskrybuj oni to zrobią wtedy kiedy będą. Kiedy będą widzieli te nasze starania i przede wszystkim właśnie też nie można się wstydzić tego, że jesteśmy jacyś. Każdy z nas jest jakiś, każdy ma, każdy ma wady, ja podobnie, ja nie Jestem zarąbistym sportowcem i odnoszenie niesamowitych sukcesów. 20:13 Nie Jestem wcale najszybszym kolarzem. Zajmuje miejsce na zawodach co najwyżej trzynasty, ale nie trzecie, ale się tego nie wstydzę, a przynajmniej oduczyłem się wstydzić tego, że. Jestem sobą po prostu i to jest dla mnie najistotniejsze, że właśnie ja nie muszę ubierać żadnej maski. 20:34 I nie muszę wcale też oczekiwać tego, że będę miał niesamowicie duże zasięgi, bo ja nie mam bardzo dużych zasięgów. Nie obserwuję. Łącznie 60 70000 osób, wśród tych kolarzy szosowych w tej niezwykle małej niszy. I faktycznie jak Jestem gdzieś na zawodach, to wszyscy mówią cześć, cześć, cześć, cześć, cześć, ale to jest ta moja nisza, a wy tutaj nie wiecie, a wy nie wiecie tutaj z kolei co to jest za kość? 21:00 Nie, ale to jest właśnie to, że ja działam w pewnej niszy i każdy z nas może stworzyć. Taką niszę i że jej się w odpowiedni sposób szczery. W nią zaangażuje to to? Może naprawdę fajnie, fantastycznie działać. A dobra to kojarzy mi tutaj 4 osoby. 21:19 Przepraszam. Marek 2 osoby spośród organizatorów i jeszcze tym tak jest więcej. Jest więcej, tak. I przy tym wszystkim jeszcze to co to, co jest bardzo ważne, znaczy to to jest. 21:35 Ja nie mówię, że mam rację przy tym wszystkim, o czym wam mówię. Ja staram się nie być właśnie tym banerem reklamowym. W sensie nie zaczynam komunikacji w na Facebooku, czy też na Instagramie czy na YouTubie mówiąc od tego cześć, słuchajcie, kupcie mojej ciuchy, bo ja dzisiaj nagrałem wideo, ponieważ Marka ma twarz i każdy jeden błąd, który je popełnię, rzutuje na moją markę i każda firma jednoosobowa to jest Marka osobista. 22:04 I co? Ma swoje wady i zalety pijany kolarz czasowy w ciuchach, prawie pro. Doprowadza do wypadku? To jest koniec Marki osobistej. Nie przez to wszystko staram się robić troszkę mniej, ale robić to lepiej. Kiedyś miałem dokładnie odwrotną strategię sprzedać jak najwięcej, wyprodukować jak najwięcej. 22:23 Wideo może być słabe, ale, ale będę robić 3 materiały w tygodniu zamiast jednego. Ale okazuje się, że wcale nie. Wcale nie będzie lepiej. I z tego też względu właśnie wolę obrażać się w tej niszy kolarstwa szosowego, mając produkty tylko i wyłącznie produkowane w Polsce. 22:40 Sprzedam ich mało, ale sprzedam zarąbisty produkt, a każdego klienta będę znać z imienia i nazwiska, a nie z numeru. I mogę to robić konsekwentnie, codziennie po trochu, nie czując się przytłoczony ilością pracy, jaką ja sobie samemu narzucam. 22:56 Chociaż są takie dni, jak chociażby dzisiaj, że wszyscy sobie przypominają, kurde prezent miałam mu kupić, a tak ogląda tego gościa bie, ale to jest akurat dla ciebie bardzo przyjemne i i i dające mnóstwo, mnóstwo satysfakcji i każdemu z was z tego życzę, żeby w taki sposób to działało. 23:12 W tej właśnie korelacji, że codziennie po trochu. Mam pasję, z której mogę żyć. Nie chodzę do pracy. Naprawdę? Ale to właśnie wymaga moim zdaniem bardzo dużo czasu i poświęcenia. I kiedy wielu dni, kiedy to siedzi się po 14 godzin w robocie, albo kiedy to człowiek przychodzi z pracy i pracuje w domu dalej nie mając po drodze przez 3 lata ani jednego weekendu, albo też urlopu i to jest tak samo. 23:38 Jeżeli ja bym gdziekolwiek, w którym w którymkolwiek momencie zaczął występować w roli gwiazdy i mówił cześć, ja Jestem tym mega popularnym gościem w tym w tym gronie 63000 osób, nie. Żartując kręcony, kurde, to się nie udaje, to czuć nie i z domu. 23:57 Wracamy do tej pizzerii. Nie pani robi zarąbistą pizzę do tego stopnia, że o aż obraża klientów, którzy są rozczarowani tym, że nie podaje k czupu i właśnie wtedy, kiedy ma się tę pokorę, to człowiek troszeczkę lepiej wydaje mi się łyka. Też krytykę i każdy z nią ma i będzie miał w przyszłości bardzo duże do czynienia właśnie, zwłaszcza stawiając swoje pierwsze kroki. 24:20 I kiedyś się obrażają na krytykę, albo bardzo mocno ją przeżywałem, biorąc każdy jedno. Negatywne słowo do siebie, ale wydaje mi się, że wtedy kiedy zrozumiemy to, że każdy z nas ma prawo do błędu, nikt z nas nie jest idealny, żaden biznes nie musi się udać, możemy popełnić 9 błędów, a za dziesiątym się uda. 24:40 U mnie było dokładnie tak samo. 9 biznesów rozłożyłem. I działa jeden, no jeszcze drugi jedność lat, ale jednoślad działa tylko dlatego, ponieważ ja się już tym nie zajmuję osobiście. Już kucioma? Nie wiem, nigdy wyszło czasu. 24:57 Na szczęście to szczęście profesor dragan nam go trochę. Zakrzywiły, więc. W sumie raz jak nie wiem czy 25 minut czy 35 minut, chciałbym. Dać szansę chociaż na jedno 2 pytania jeżeli taki macie cały czas mówisz o marce premium, bo generalnie. 25:13 Nie, nie chci mi się mówić, że to jest premium. Znaczy. Formułowania, ale to, jaką my jesteśmy marką, to zależy od nas samych. Nie, a i wydaje mi się, że mamy często właśnie taką. Naleciałość z lat dziewięćdziesiątych, Polska lat dziewięćdziesiątych, że wszystko musi być tanio, iż są klienci, którzy patrzą tylko i wyłącznie na cenę. 25:33 A moim zdaniem już nie ma miejsca na to, żeby walczyć tylko i wyłącznie ceną. I to jest zawsze obraz na allegro też robię zakupy na allegro i patrzę że są firmy które się biją o 50 groszy marży. Nie i ja sobie tak myślę, kurczę ile trzeba sprzedać tych świnek dla boundogów francuskich zmarzą 3 zł żeby wyjść na swoje jak trzeba strasznie się narobić przy tym wszystkim. 26:00 I tworząc kolejny sklep czy kolejną firmę, która się zajmuje dokładnie tym samym, czym zajmuje się 500 innych firm w naszym województwie? Często nie ma sensu, bo albo bardzo mocno się właśnie wyróżnimy, że będziemy mieli inną komunikację, albo będziemy mieli fajną jakość obsługi klienta i przyciągniemy takie osoby, które nie patrzą na cenę aż tak bardzo. 26:22 Nie, bo to nie chodzi o to, żeby łupać niesamowicie klienta i też nie chcę wam mówić, że mam niesamowicie dużą marżę, kwotowo. Bo tak nie jest, ale z drugiej strony wiem, że muszę ją pilnować, bo jeżeli przestanę pilnować marży, to przestanie mnie być stać na jakość obsługi klienta. 26:40 A dla mojego klienta ważniejsza albo inaczej. Równie ważne jakość produktu jest jakość obsługi. To, że to tak dla przykładu wam podam to że masz zamówienie bez względu na to jak dużo ono jest, ono przychodzi, nie wiem, w pudełku ono ono pach i zamiast śmierci plastikiem tej czarnej folii równo przyklejam wszystkie etykiety, ponieważ mam zamówienie 10 a nie 110. 27:09 Produktu, który jest drogi, bo alternatywnie mógłbym sprzedawać gacie kolarskiej za 55 zł, tak jak są te firmy które sprzedają to na allegro. Oni sprzedają tego 10 razy więcej, żeby wyjść na dokładnie to samo, na co ja. Nie tyle że ja mam bardzo mało zwrotów i bardzo mało reklamacji i dalej z nami klienta z imienia i nazwiska, i za tydzień ktoś do mnie pisze na Facebooku słuchaj, bo ja zamawiałem u ciebie spodenki, pamiętasz jak ci pisałem że nie wiedziałem czy elki czy XL Ki? 27:37 Tak, pamiętam i to jest dla mnie coś, co sobie niesamowicie cenię, bo pracuję w dużym spokoju. Szanowni Państwo, bardzo dziękuję leszku, już nie będziemy teraz więcej pytań. Zadawali to. Są jednocześnie.

    Jestem byłym Hipochondrykiem. Jak udało mi się wyleczyć? (95)

    Play Episode Listen Later Nov 19, 2024 35:33


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Transkrypcja maszynowa: 0:02 Cześć, tutaj Leszek, mój podcast, to jest rozwinięcie tematyki, którą bardzo często poruszam na YouTubie, albo taka tematyka, która być może nie nadaje się na film. Nie wiem, czy warto jest robić film o hipochondrii, bo jest to zagadnienie hmm można powiedzieć, dosyć hermetyczne, ale z drugiej strony moim zdaniem. 0:27 Dużo osób. Na nią cierpi. I dużo osób szuka pomocy. To, co jest intencją moją i także mojego podcastu. To jest misyjność, chociaż wiem, że to słowo brzmi bardzo górnolotnie. 0:45 Moją misją jest pomagać osobom, które właśnie cierpią na zaburzenia nerwowe. Połączone z depresją połączone także z takimi zaburzeniami, które to wynikają z wcześniej opisanych chorób. 1:01 A hipochondria? Jest to odmiana nerwicy. Często przenikająca się właśnie także z depresją. I jest to bez wątpienia wstrętna przypadłość. Mówię o tym z perspektywy samego siebie sprzed kilku lat, kiedy to przeszedłem bardzo długi i moim zdaniem ciężki epizod właśnie hipochondring, który trwał prawie 2 lata, a to wszystko na skutek fill nieleczonej nerwicy lękowej. 1:34 Początkowo były to ataki paniki, o których już opowiadałem. One najczęściej polegały na tym, że w wybranym momencie po prostu zaczynają się dusić. Zaczynał mi się kręcić w głowie, niesamowicie się pocić, a potem miałem takie wrażenie, jakbym spadał w jakąś przepaść. 1:57 Przy czym trasę kontrolę nad swoim własnym ciałem umysłem w skrócie umieram. I zauważcie, że właśnie nerwice, zaburzenia lękowe. Są skupione wokół. Tego, czego najbardziej w życiu się obawiamy. 2:18 I stąd biorą się właśnie też fobię. Tak samo jak jest klaustrofobia. Agora, fobia. Podobnie również może być jej hipochondria. Gdzie to my boimy się o stan swojego zdrowia tak mocno, że my wywołujemy wszystkie te objawy, których najbardziej się boimy? 2:39 Dla kogoś, kto nigdy z tym nie walczył brzmi to abstrakcyjnie, bo ciężko jest komuś wytłumaczyć, że swoim własnym umysłem. Można? Stworzyć objawy. Somatyczne, cielesne, przez nas samych, namacalne. 2:59 Który nie mają kompletnie poparcia w rzeczywistości. O co ja się najbardziej bałem? Najbardziej bałem się nowotworu. Szukałem go. W samym sobie, próbując sobie udowodnić, że Jestem chory. 3:22 I w związku z tym? Przeszukiwałem internet. Cały czas szukałem informacji w internecie na temat objawów, czy to że dzisiaj w nocy się spociłem to jest skutek tego, że mam nowotwór? 3:41 I. To się bardzo często dzisiaj dzieje, że właśnie osoby, które mają tego typu zaburzenia, tego typu lęki znają wszystkie portale medyczne, które są dostępne w języku polskim i angielskim. Bo wpisując sobie jakiekolwiek objawy do internetu, to nagle okazujemy się, że je mamy i bardzo dużo portali moim zdaniem żeruje na hipochondrykach walcząc właśnie o ilość odsłon, o ilość unikalnych użytkowników. 4:08 O czas przebywania na stronie, o ilość odsłon, jakie dokonują dane adresy i PZ. Tego też względu właśnie w Google one bardzo często się pojawiają i podpierają nasze własne obawy. I w gruncie rzeczy większość tych objawów, które, które mamy mogą także świadczyć o nowotworze. 4:31 I ja miałem tak właśnie spoceniem się nocą pocenie się nocą. To był tak naprawdę objaw przyjmowania leków, które wówczas miałem rozpisane. Były to. Selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny. 4:48 Ich głównym najczęściej występującym działaniem niepożądanym jest nadmierna potliwość, nie tylko w sporcie, nie tylko na co dzień, ale przede wszystkim w nocy. I wtedy właśnie osoba, która przyjmuje tego typu leki, która i tak już ma swoje zaburzenia lękowe, które jest non stop zestresowana i wyczulona na każdy jeden bodziec, wpisuje sobie do internetu po cenie nocne nowotwór. 5:16 Co się pojawia? Oczywiście, że tak. Poty nocne bardzo intensywne. Mogą być jednym z objawów raka, tak samo, jak zawroty głowy także są objawem nowotworu. Utrata masy na skutek stresu, wrzucona do internetu, utrata wagi, nowotwór, też właśnie da nam kolejny według nas samych dowód na to, że jesteśmy na coś bardzo poważnie chorzy i to koło się zamyka. 5:52 To jest właśnie przykład błędnego koła, o którym można usłyszeć, chociażby na jakiejś terapii u u jakiegoś psychologa. Pierwsze, co on to mówi, próbując nam udowodnić naszą. Naszą, jakby to naszą chorobę? Yy, mówi, pokazuje nam, że jesteśmy w błędnym kole. 6:11 Co z ciebie strzyka? Wpisujesz ten objaw w internecie, na skutek czego to jeszcze bardziej cię strzyka. Jeszcze częściej, jeszcze mocniej na skutek tego znowu wpisujesz to w internecie. Czytając ko, mm kolejne poradniki i rozchorowujesz się na skutek tylko i wyłącznie szukania i czytania o chorobach. 6:32 Patologia koło, z którego właśnie bardzo ciężko jest wyjść, bo ciężko jest ciężko jest je przerwać. My się czujemy z każdym dniem, z każdą godziną coraz gorzej. Do tego jesteśmy właśnie tak potwornie zestresowani i to tyle energii z nas wysysa, że nie mamy siły na to, żeby. 6:50 Robić w swoim życiu cokolwiek innego, niż zaspokajać ten przymus wyszukiwania informacji o chorobach i myślenia o nich. To jest potworne i ja w tym tkwiłem. Naprawdę przez długi czas i mój telefon, czy mój komputer był czerwony od wpisywania różnorakich haseł. 7:12 I ja. Być może o tym wspominałem. Ja cierpiałem na ogromną nadpotliwość i ona pojawiała mi się 6 razy w tygodniu i codziennie rano. Po prostu budziłem się zlany potem. Gdzie jeszcze to wszystko jest potęgowane? 7:28 Na skutek właśnie poziomu stresu, poziomu lęku, który jeszcze dodatkowo właśnie napędza. Między innymi ten obiekt. Tak samo jest z bólem głowy. Chronicznym bólem głowy. Najczęściej przyczyną bólu głowy jest stres. Yy, to są tak zwane napięciowe bóle głowy, jeżeli codziennie rano budząc się zastanawiamy się czy boli nas głowa, to dochodzimy do wniosku, że tak boli mnie głowa. 7:55 A notoryczny ból głowy, to pewnie jest nowotwór, albo inna ukryta choroba, o której nic nie wiemy. Śmieję się dzisiaj z tego, ale ja tak miałem, bolała mnie codziennie głowa. Aż w końcu poszedłem do psychiatry i się jego zapytałem, panie doktorze, czy to może być tak, że na skutek stresu na skutek tej mojej choroby, która jest u mnie zdiagnozowana, czyli właśnie te zaburzenia lękowe, tak zwana nerwica, może być tak, że będzie mnie boleć codziennie? 8:26 Głowa? On odpowiedział, no jasne, że tak. Co się stało? To był ostatni dzień, kiedy bolała mnie głowa, a przez ostatnie 2 miesiące codziennie bolała mnie głowa. Codziennie szukałem informacji na temat bólu głowy. Tak, bogus mózgu może powodować yy, ból głowy. 8:46 Są tylko różnicą, że. Jednym z najmniej dokuczliwych objawów nowotworu mózgu będzie ból głowy, bo dużo szybciej będziemy mieli zaburzenia wzroku, słuchu, chociaż też nie powinienem o tym mówić, bo za chwilę hipochondryk powie, kurde, faktycznie, gorzej dzisiaj widzę. 9:09 No ale oczywiście nie dlatego, że jesteś zmęczony. Zmęczona, yy, spałeś, spałaś dzisiaj yy 4 godziny i ogółem jest na zewnątrz taka pogoda, że faktycznie co druga osoba gorzej widzi, a co trzecia się zastanawia czy przypadkiem nie pójść do okulisty. Pole przez soczewki byłem u okulisty, jak miałem swoją własną hipochondrię. 9:28 Nie pamiętam, czego myśmy tam szukali w tych oczach. Ale tak, jednym z lekarzy, u których byłem na skutek mojej własnej choroby i swojego swojej fiksacji na punkcie zdrowia, właśnie był okulista. Jak każdą taką wizytę przeżywałem, mniej więcej tak jak normalna zdrowa osoba przeżywa wizytę w urzędzie skarbowym. 9:56 W sytuacji kiedy coś powiedzmy byłoby niejasne kolejną moją fiksację to było regularne robienie sobie badań. Co to znaczy regularne robienie sobie badań co tydzień? Tydzień w tydzień badania, morfologia, szukanie wizyty u lekarza. 10:13 Właściwie pod byle jakim pretekstem. Naczytałem się kiedyś informacji o tym, że na skutek na skutek na skutek przypadkowego zjedzenia trującego grzyba, jakieś dziecko straciło wątrobę. 10:30 Co mu się stało? Zaczęła boleć mnie wątroba, chociaż nawet na dobrą sprawę nie nie zdawałem sobie sprawy, gdzie ona mniej więcej występuje i gdzie ma prawo boleć mnie wątroba, ale tak w prawym boku coś mnie kuje, coś mnie boli. I był to ból nie do wytrzymania. 10:50 Nie do wytrzymania. Bolało mnie to jak stałem, siedziałem, jechałem samochodem, jak byłem na basenie, jak byłem na saunie, jak z niej wychodziłem, wtedy już byłem troszeczkę aktywny. Byłem u jednego lekarza, który mnie zbadał i tylko tak się uśmiechnął i powiedział, wie pan, panie leszku, to to raczej nie jest ten PESEL, z którym powinno się chodzić, wyszukują sobie choroby. 11:19 Taka delikatna sugestia, nie, że wszystko jest w porządku. Ale nie uwierzyłem w to, zrobiłem sobie badania krwi, które nawet nie pamiętam, co to było, które miały mi udowodnić, bądź też nie uszkodzenie wątroby. Oczywiście, że te wyniki były, yy, były poprawne, nie mieszczące się totalnie w normie. 11:44 Ale przy tej okazji. Wykryto u mnie podwyższony poziom białych krwinek. Podwyższone białe krwinki. No oczywiście, że to jest nowotwór, to jest białaczka, prawda? I wpadasz w kolejne błędne koło. Na swoją własną prośbę, na swoje własne życzenie. 12:00 To tak samo właśnie jak na swoją własną prośbę, wyszukując informacji w internecie na temat na temat groźnych chorób, je znajdujesz. Znajdujesz sobie te dowody. Badanie nie zawsze muszą wyjść idealnie i na chociażby najprostszą morfologię wpływ ma bardzo dużo. 12:16 Czynników. Właśnie między innymi chociażby takie bardzo prozaiczne rzeczy, jak to co zjadłeś na na kolację, o której, o której to zjadłeś, czy jesteś gruby, chudy, czy spałeś? 6 5 godzin, czy masz wyleczone wszystkie zęby, czy też nie? A może dzień wcześniej miałeś bardzo intensywny trening? 12:36 Przez to hemoglobina czy białe krwinki mogą być przez jakiś czas zaburzone i to jest w pełni normalne, a normy ustalane przez wszystkie laboratoria. To jest też pewien standard, który tyczy się pewnej próby ludzi, ale nie wszystkich, bo każdy z nas jest troszeczkę, troszeczkę inny i rzadko może być tak rzadko. 12:59 Zdarza się tak, że wykonując cały stos zleconych badań wszystko wyjdzie idealnie pośrodku normy. Hipochondryk jeszcze ma tak, że nawet jeżeli coś nie będzie przekroczone będzie blisko przekroczenia, to to już jest sygnał megaalar mowy. 13:16 To jest wręcz wezwanie do szpitala. Dla mnie samego. Coś strasznego. Miałem wam jeszcze nawiązywać właśnie do tego dosyć niepokojącego objawów w postaci bolącej wątroby. Po 2 latach wyjaśniło się, czym jest moja boląca wątroba. 13:38 Otóż moją bolącą wątrobą była neuralgia międzyżebrowa, której bardzo często samemu doprawiałem się dopraszałem się nabawiałem się na basenie. Pływając bardzo intensywnie kraulem. Do dziś zdarza mi się neuragia międzyżebrowa po pływaniu. 13:59 I jest to po prostu najzwyczajniej w świecie prosta kontuzja. I to jest temat dla bardziej mm naszego pistoletu do masażu. To jest temat bardziej dla fizjoterapeuty i dla ibuprofenu, niż dla szpitala. 14:19 Śmieje się z tego, ale to był bardzo smutny okres w moim życiu. Bardzo ciężki okres w moim życiu. Hipochondria obok ataków paniki. Jest to jedna z najgorszych rzeczy pod względem zdrowotnym pod względem psychicznym, jakich można moim zdaniem doświadczać. 14:37 Jest to tak niesamowita fiksacja, która odcina nam całą radość z życia, która zabiera nam. Pracę zabiera nam cały czas, zabiera nam całą całą naszą wewnętrzną energię, cały uśmiech. Pasje, wszystko. 14:56 Bo tak cholernie jest z tego wybrnąć. Podejrzewam, że hazard jest czymś bardzo podobnym, że. Człowiek jest w 100 procentach tylko i wyłącznie skupiony na jednej rzeczy. Cały świat wokół nie istnieje. W końcu człowiek jest już tak wyczerpany? 15:16 Tak przewrażliwiony. Że jest. Że jest skłonny do tego, żeby? Żeby wręcz popełnić samobójstwo po to tylko, żeby nie cierpieć fizycznie i psychicznie. 15:35 To jest najgorsze, że naprawdę doświadcza się tego bólu. Ma się jednocześnie 10 różnych chorób. A nikt nam nie wierzy w to, że. Że my czujemy to, co czujemy? 15:53 I jak ciężko właśnie, jak ciężkie jest właśnie tkwienie w tym błędnym kole, który cały czas się kręci. I taki jeden epizod może trwać przez miesiąc, 2, 3, 5, może być sezonowe. Trzeba też zauważyć to, że hipochondria najczęściej pojawia się teraz, kiedy to nagrywam. 16:13 Listopad, grudzień to są masakryczne miesiące dla tych wszystkich, którzy cierpią na zaburzenia lękowe czy też depresyjne. Też można w to nie wierzyć, ale tak jest, że niedobór słońca ograniczona. 16:28 Aktywność fizyczna, właśnie ten krótki dzień. Ta szara pogoda sprawia, że napędzamy te uśpione demony, które gdzieś tam w nas w środku są, ale w lecie być może są troszeczkę mniej dokuczliwe, mniej w nas jest lęku, strachu, poczucia niepokoju, zagrożenia. 16:49 I podobnie jest właśnie. Podczas tego przesilenia wiosennego. Końcówka lutego, początek marca. Jeżeli cierpisz na tego typu zaburzenia, zauważ tę prawidłowość. To jest tak, jakby kolejna rzecz, która pomaga w podważeniu naszych wewnętrznych teorii na temat tego, że, yy, że to nie jest choroba. 17:15 To jest choroba. Co pomaga na hipochondrze? W pierwszej kolejności. Moim zdaniem psychiatra. Dla wielu jest to nie do przejścia, bo wizyta u psychiatry to jest znowu poddanie się ogromnemu stresowi. 17:38 Że to jest kolejny lekarz, że będzie robić jakieś badania, że to jest Wstyd. Nie, nie będzie robić żadnych badań i nie, to nie jest Wstyd, bo lekarz psychiatra przyjmuje 10 osób identycznych jak my z bardzo podobnymi problemami, tylko że u nich te zaburzenia skręcają niekiedy w inną stronę, bo jedni, którzy biedni, mają hipochondrii na skutek zaburzeń lękowych i depresji. 18:03 Inni mają myśli samobójcze. Kto inny uporczywie będzie się fiksować na punkcie chociażby pieniędzy. Na punkcie stanu technicznego samochodu równo poukładanych rzeczy, kto inny jeszcze będzie miał epizody lękowe, ale związane tylko i wyłącznie z atakami paniki. 18:25 To jest podrozdział hipochondria to jest podrozdział jeden z jeden z podrozdziałów depresji i nerwicy, przenikających się z oburzeń. I psychiatra da nam pierwszy skuteczny lek. 18:43 Co to będzie? To będą leki z grupy antydepresantów. Najczęściej stosuje się właśnie to, co ja używam do dziś. Czyli selektywny inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny? Ponieważ. Hipochondria jest to wynik. 19:04 Często niezauważonej depresji i często niezauważonych właśnie nie wyłapanych na czas i nieleczonych zaburzeń lękowych. I to jest pierwszy krok. Te leki przyjmuje się po to, żeby móc po jakimś czasie zacząć normalnie funkcjonować. 19:22 To nie są leki takie jak o o, o których często się słyszy. Które działają w sposób doraźny. To jest jeszcze zupełnie co innego. Ssr i czyli. Te selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny nie działają doraźnie. 19:42 Nie uzależniają one tylko i wyłącznie zmieniają sposób, w jaki metabolizowane są w cudzysłowie, hormony szczęścia. Jest ich w skrócie więcej więcej mamy serotoniny w krwiobiegu, a to właśnie niedobór mówię ogromnymi skrótami, nie Jestem lekarzem, a to właśnie niedobór tej serotoniny wpływa na nasze zaburzenia lękowe. 20:11 I osoby z depresją, z hipochondrią, z atakami paniki. Przede wszystkim właśnie mają problem z tym, że u nich jest zbyt mało serotoniny, występuje zbyt szybki. Wychwyt serotoniny przez nas przez nasz mózg, a te leki po części blokują. 20:31 Wychwyt zwrotny serotoniny, dlatego te leki nie działają od razu. To nie jest tak, że dzisiaj weźmiesz tabletkę. 10 minut. Czuję się zajebiście, nie? 3 tygodnie. Te leki się rozkręcają. I po miesiącu można uznać, że. 20:50 One działają. Nie zmienia się nasz sposób patrzenia na świat. Ee, to nie jest tak, że po takich lekach nie wiem. Nie można prowadzić auta, nie jesteśmy zdolni do podejmowania ważnych decyzji. Nie wiem, staniemy się nieracjonalni, zmieni się nasza osobowość nie tylko i wyłącznie. 21:11 Sprawiamy, że objawy są mniej dokuczliwe, albo nie ma ich w ogóle. U mnie po miesiącu stosowania właśnie tych leków ustąpiły niemalże całkowicie zaburzenia lękowe w tej ostrej fazie mam tutaj na myśli ataki paniki. 21:29 Minimalna dawka terapeutyczna sprawiła, że przestałem mieć codzienne ataki paniki w autobusie w otwartej przestrzeni w sklepie. Zacząłem się wreszcie uśmiechać, zacząłem jeść, bo nie, bo nie jadłem z przez. 21:45 To ile miałem stresu na co dzień na skutek właśnie tych zaburzeń. Jeżeli się okaże, minimalna dawka nie sprawia, że jesteśmy całkowicie uwolnieni od hipochondrii, to być może będzie należało ją zwiększyć. 22:03 Ponieważ znowu każdy z nas jest inny, ale tu mówimy o pierwszym kroku. Drugim krokiem jest terapia, bo hipochondria ma swoje przyczyny. Jakieś jakich jest powód występowania tej choroby? Dlaczego tak się dzieje? 22:21 Ponieważ właśnie może się okazać, że. Coś jest nie tak w naszym życiu dziś? Albo coś nie tak było w naszym dzieciństwie. Mamy jakieś nieprzepracowane traumy z przeszłości? To wszystko brzmi strasznie banalnie, ale mi pół roczna terapia bardzo pomogła w ogarnięciu hipochondrii i na podstawie tego właśnie dzisiaj mogę się trochę z tego wszystkiego śmiać. 22:50 Ale jest to drugi krok mający na celu przerwanie tego błędnego koła. Nie myśl o chorobach. Nie skupiam się na nich. W związku z tym nie wywołuje wtórnie z u siebie prawdziwych objawów, których doświadczam oduczam się nałogu nałogowego czytania. 23:06 O chorobach w internecie. Stopniowo zaczynam czytać, coraz mniej uczę się racjonalnego opatrzenia. Tym racjonalnym patrzeniem będzie chociażby właśnie pogoda. Zmęczenie, ilość snu tego wyłapujesz nagle to to powiązanie, że jeżeli bardzo mocno skupisz się na swojej lewej stopie przez 3 minuty, to ona zacznie ciebie boleć. 23:31 Udowadniasz sobie, że wywołujesz samemu sobie wszystkie te objawy. Terapia bardzo pomaga. Trzeci krok to jest uporządkowanie swojego życia, swojej codzienności. To, w jaki sposób funkcjonujemy higienizacja, ja sobie to tak nazywam wewnętrznie na swoje własne potrzeby higienizacja życia. 23:52 To jest chociażby właśnie unormowanie snu. A żeby unormować snu sen bardzo często właśnie potrzebny jest lekarz psychiatra, odsyłam do kroku pierwszego. Bo psychiatrzy leczą się, zajmują się leczeniem bezsenności i też jeżeli dostaniesz jakieś leki na bezsenność, to to nie są leki, które działają doraźnie. 24:11 Czyli biorę pigułkę, zasypiam. Nie. To są leki, które znowu wpływają na to, że. Po prostu nasz mózg zaczyna w inny sposób funkcjonować stopniowo. To nie są leki działające doraźnie. To nie są leki, które w jakikolwiek sposób człowieka uzależniają. 24:28 To nie są właśnie te benzodiazepiny, bo najczęściej to, o czym się mówi w internecie, albo na podstawie czego powstają błędne stereotypy na temat właśnie leczenia psychiatrycznego. To jest wszystko to, co dotyczy benzodiazepin. Benzodiazepiny porównałbym do alkoholu. 24:46 To są leki, które stosuje się. Po prostu doraźnie, ale na dłuższą metę mogą uzależniać fizycznie i przede wszystkim psychicznie. To są leki, które stosuje się w ostateczności. Benzodiazepiny taką jedną tabletkę, pewnego leku miałem przy sobie w portfelu przez 2 lata, na wszelki wypadek, jeżeli bym doznał, jeżeli coś jeżeli metro stanęłoby pomiędzy stacjami, jeżeli w windzie bym się zaciął, to miałem tę tabletkę po to, żebym nie odgryzł sobie rąk. 25:15 Jakby tak się stało. Albo gdybym doświadczył niespodziewanego. Ataku paniki. Dzisiaj już tego nie noszę ze sobą, ale mówię o tym tylko po to, żeby pokazać różnicę pomiędzy tymi lekami. To, że przyjmowałem ssr i nie oznaczało, że nie mogę kiedyś właśnie użyć zupełnie innego leku, który działa po 15 minutach i są to właśnie benzodiazepiny. 25:40 Głupi jaś. Przykładowo, to są też benzodiazepiny, czyli coś, co daje się przed przed zabiegiem operacyjnym. Kiedy to nie jesteśmy w pełni usypiani, po to właśnie, żeby podczas danego zabiegu. Nie wpaść właśnie w panikę? Ponieważ jesteśmy mamy pełną świadomość, a jesteśmy na przykład znieczuleni od pasa w dół. 26:02 Yy, i ktoś właśnie składa nam girę. Wtedy daje się głupiego jasia. Mm jest to bezpieczne, ale właśnie pod warunkiem, że używa się tego incydentalnie. Albo lekarz mówi, proszę to używać tylko przez pierwszy tydzień, dopóki inne leki nie zaczną działać. 26:21 Wracając do higienizacji. Higienizacja, to jest czasami zmiana pracy, to jest czasami yy, rzucenie drugiej stronie papierami rozwodowymi wymiksowanie się z toksycznego związku. Co jeszcze? 26:41 Higienizacja. To jest także uporządkowanie naszego żarcia higienizacja. To jest także ruch. Strasznie ważne. Jeżeli masz hipochondrię, depresję, nerwicę, cokolwiek by się działo. Każdego dnia, albo niemal każdego dnia 20 minut intensywnej aktywności, 20 minut ostrego biegania, 20 minut ostregoroweru 20 minut ostrego ostrego. 27:07 Ostrego basenu. Tylko po to, żeby zmusić siłowo organizm do produkcji serotoniny i tylko intensywny wysiłek fizyczny jest w stanie budować u nas ten potencjał hormonów szczęścia w krwiobiegu, ponieważ leniwe kręcenie gdzieś tam na orbitreku czy też spacer o k jest spoko, ale. 27:35 On nie daje tego wyrzutu hormonów szczęścia. Dlatego to jest ważne i ja od tego zaczynałem kanał. Ja dzięki temu odkryłem kolarstwo. Właśnie odkryłem basen, odkryłem bieganie, czy czy też saunę, bo to wszystko były rzeczy, które na co dzień pomagały mi właśnie w. 27:56 W w poprawie gospodarki serotoniny w moim krwiobiegu? To może być tylko 20 minut, ale niech będzie na ostro i wcześniej rozgrzej się, żeby siebie nie po uszkadzać, bo wtedy nici z tego codziennego uprawiania sportu. 28:11 To jest bardzo duży skrót myślowy, to o czym mówię, dwadzieś 20 minut na ostro. Nie każdy będzie w stanie z dnia na dzień, zwłaszcza jeżeli dzisiaj ma nadwagę, właśnie na skutek chociażby zaburzeń. Psychicznych. Biegać, jeździć na szosie. 28:28 Ale można się w jakiś sposób do tego przygotować i dla dla kogoś to intensywne w trupa bieganie. To będzie tak naprawdę intensywny marszobieg. Czy też intensywne jeżdżenie na rowerze? Mm spinningowym z prędkością 15 na godzinę. Ale warto mieć po prostu na uwadze to, że codzienna obecność aktywności fizycznej zmniejsza ilość, siłę, częstotliwość. 28:58 Właśnie tych ostrych rzutów hipochondrii. Ataków paniki na co dzień nasze samopoczucie będzie lepsze, a wtórnie będziemy mieli także lepszy sen. I to jest kolejny kolejny taki element, który będzie blokadą dla tego błędnego koła, które które co jakiś czas oczywiście będzie miało ochotę ponownie się rozkręcać, pomimo tego, że jesteśmy w terapii. 29:23 Pomimo tego, że przyjmujemy leki, pomimo tego, że jesteśmy bardziej aktywni, wystarczy gorszy dzień. Więcej stresu w robocie, który znowu jest stresem, branym Na kredyt do naszej czachy i potem jest to odreagowane właśnie w taki sposób poprzez hipochondrię. 29:40 Zauważ, że właśnie. Sporo chorób psychicznych to jest skutek odreagowywania pewnych rzeczy. Jeżeli jest alkoholik, alkoholik, alkoholem coś odreagowuje. I nikt nie jest alkoholikiem z wyboru? 30:00 Który sobie postanawia o k. Będę sobie codziennie chlać, bo tak, bo lubię. Nie, to są ludzie, którzy robią to pod przymusem, ale nawet sobie nie zdają z tego sprawy, że nie wiem. Te codzienne 2, 3 piwka czy codzienna codzienne pół butelki czy butelka wina. To jest właśnie pocieszenie siebie po ciężkim, po ciężkiej pracy po nieudanym związku albo nieudanym dzieciństwie. 30:26 Mówiąc znowu bardzo skrótowo, byłem bity w dzieciństwie przez rówieśników, więc dzisiaj sobie to zapijam. Ponieważ nie rozwiązałem tego problemu. Właśnie nie byłem u lekarza psychiatry, nie byłem u u psychologa nie ogarnąłem sobie tego i przez to, że sobie tego nie ogarnąłem to teraz mi to mózg wybija i wybija się to właśnie. 30:51 Hipochondrię, uzależnieniami, a można być uzależnionym naprawdę od mnóstwa rzeczy, ale to jest zawsze tak zwana kompensacja i tak samo hipochondria jest kompensacją ona nie bierze się znikąd. Oczywiście są badania, które potwierdzają w jakiś sposób, że depresja może być może być dziedziczna, ale to, czy my na nią zachorujemy, czy też nie, to w dużej mierze są rezultaty środowiskowe. 31:19 Tego, co u nas w życiu się wydarzyło. To, czego dziś doświadczamy. I to jest bardzo ważne. Bardzo dużo informacji w długim odcinku. Ale jeżeli to pomoże chociaż jednej osobie, zdecydować się na to, żeby właśnie przerwać to błędne koło zrobić coś ze swoim życiem, to ja Jestem naprawdę mega uradowany tym faktem, bo chciałbym w przeszłości te kilka lat temu usłyszeć od samego siebie to, co mówię teraz i wierzyć w to w pełni głęboko, że da się z tego wybrnąć, tylko trzeba coś zrobić. 32:01 Cholernie ciężko podczas fill ostrego epizodu hipochori wziąć się w garść. I zrobić to, co należy, psychiatra, psycholog, ogarnięcie snu życia na prostowanie, rozwiązanie wszystkich możliwych problemów teraźniejszości, których, których doświadczamy, ruch, ruch fizyczny i niepowielanie z powrotem tych samych błędów. 32:29 To jest strasznie ciężkie. Ale nie ma drogi na skróty. Hipochondria sama nie przejdzie tak samo, jak depresja. Sama nie przechodzi, ona ma tylko. Bardziej ostre i mniej, yy, ostre momenty w naszym życiu. 32:47 Wszystkie problemy trzeba rozwiązać inaczej, one same za nas zaczną się rozwiązywać w sposób, jakiego byśmy nie chcieli. W skrócie, będzie coraz gorzej, identycznie jak ząb, ząb, poboli nas 2 dni. Nie pójdziemy do dentysty, ponieważ trzeciego dnia już boli nas trochę mniej. 33:05 Czwartego też już nas nie boli. Piątego, szóstego jest w porządku. Mijają 3 tygodnie i ten ząb wraca, ale z 5 razy większą siłą trzeba zrobić tak czy siak. Trzeba tę dziurę załatać, a im później, tym gorzej, drożej bardziej boleśnie. 33:23 To jest bez sensu, właśnie to odkładanie tego wszystkiego na potem. Potem będzie tylko gorzej. Pomimo tego, że chwilowo jest mi lepiej. Jeżeli miałem jeden ostry epizod yy hipochondrii, wycinający mnie na tydzień, a teraz od pół roku mam spokój, to możesz być pewien, że to wróci. 33:46 W mniej, najmniej spodziewanym momencie, w najgorszym momencie twojego życia to wróci, bo wtedy, kiedy jest gorzej, kiedy coś w naszym życiu dzieje się złego, to nasz mózg. Nasza psychika wypluje to z siebie właśnie poprzez zaburzenia one wrócą z większą siłą, ale ja tego absolutnie nikomu nie życzę. 34:09 Mówię to tylko i wyłącznie po to, żeby. Zmotywować do wprowadzenia zmian w swoim życiu do wykonania pierwszego kroku. Pierwszym krokiem jest lekarzem. Dzięki bardzo cześć.

    Zniszczona kariera. Jak z prezentera stałem się magazynierem (94)

    Play Episode Listen Later Oct 25, 2024 38:37


    Bardzo dużo pytań mam odnośnie przejścia z etatu na swoje. Skąd mam tyle czasu na rower. Moja historia to raczej lista błędów, choć z perspektywy YouTuba wyglądam na wesołego pana to sobie pakuje gatki kolarskie i jeździ na rowerze w ramach walki z nudą. Jak doszło do tego, że dzisiaj zajmuję się skarpetkami. Oto uzupełnienie filmu z moją historią do którego również odsyłam. W tym filmie będzie mniej obrazków stockowych, a montaz został uproszczony za co przepraszam.   Od najmłodszych lat miałem dwie pasje. Komunijny góral i komunijna wieża na dwie kasety. Moja pierwsza praca to było tak wyłudzanie otrzymania stażu w wieku 15 lat. Pod pretekstem wydarzenia szkolnego pisałem z błędami ortograficznymi listy do stacji radiowych z prośbą o patronat. Jedna się zgodziła. Zaprosiła mnie. Przyszedłem raz. Nie chciałem fizycznie wyjść i każdy sie pytał co to dziecko tutaj robi. Potem zaproszono mnie drugi raz. To siedziałem 11 godzin. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem internet.  Przyszedł dyrektor i powiedział żebym wyszedł i nigdy więcej już tu nie przychodził. Musiałem się rozstać z tym wyjątkowym zapachem granatowego nowego dywanu i paniami, które tak bardzo próbowały mnie pocieszyć.  To był jeden z trzech najgorszych dni z życia Minął miesiąc. Szkolna Pedagog powiedziała że znajomy znajomego poszukuje wolontariusza do radia w Gliwicach. Ty chyba kiedyś byłeś w radiu, nie? Moją rolą była realizacja anteny. Stół mikserski, trzy odtwarzacze cd dwa komputery i łącze satelitarne z wiadomościami BBC. Miałem przychodzić w piątki wieczorem i w soboty. W rezultacie siedziałem we wtorki, środy czwartki, piątki soboty i niedziele. Rodzice zapomnieli że mają dziecko.  Przez rok, który tam byłem poza realizacją łącznie 6 h programów w tygodniu, pozostały czas poświęcałem na odkrywanie Internetu w 2003 r. Kurde, to było 21 lat temu. Oprócz tego jak juz wszyscy wyszli i nikt nie widział, miałem do dyspozycji studio nagraniowe wraz z kilkoma nieosiągalnymi wówczas licencjami na oprogramowanie do obróbki montażu produkcji dźwięku. To był początek digitalizacji dźwięku. Ówczesny komputer miał moc obliczeniowa równa jednej dziewięćdziesiątej ósmej współczesnego telefonu komórkowego ze średniej półki. Mimo to na takim sprzęcie opierały się całe rozgłośnie, systemy newsowe i zaawansowane studia produkcji dźwięku To dało mi możliwość nagrywania samego siebie. To dało mi możliwość produkcji programów czy spotów radiowych które nigdy nie zostały zlecone i wyemitowane, bo robiłem właściwie tylko dla siebie, bawiąc się w producenta, radio i prezentera. Strasznie dużo archiwów mi poginęło, albo są na płytach CD, która przestały być czytelne. To trwało do czasu aż zmieniły się w władzę w radiu. Nadgorliwy nastolatek siedzących godzinami w radiu bez potrzeby mógł drażnić i dziś ja to doskonale rozumiem. Telefonicznie dostałem wiadomość, że mam już więcej przychodzić. Poziom załamania i rozczarowania był nie do określenia, myślę że przez długi długi czas byłem najsmutniejszą uczniem w swojej klasie.  PO pierwsze mnie wyrzucono, czyli odrzucono, a po drugie rozsypały się moje marzenia. Też jako nastolatek ma się zupełnie inną percepcję świata. To był cios i wtedy Pomimo tak niewielkiej ilości lat uświadomiłem sobie jak ogromnym błędem jest zbyt duże zaangażowanie w markę, firmę która nie należy do nas w której to nie my podejmujemy decyzję. W razie konieczności nikt nie będzie miał wobec nas jakichkolwiek skrupułów. Znów rzuciłem się w książkę telefoniczną – wydzwanianie, pisanie listów w sposób paniczny i natrętny.  Pytałem przeciętnego prezentera czy być może kogoś nie szukają albo z kim można się kontaktować w celu znalezienia pracy. I wieku 15 lat udało mi się znaleźć trzecią stacje która dała się nabrać na mnie. Oczywiście, że kłamałem. Pewnie Pan dyrektor Sławomir zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to dał mi 2 godziny programu w soboty. Tyle, że nie zgodził się, aby to było na żywo. Wszystko było wcześniej nagrywane do tak zwanej puszki po radiowemu. To był dramat.  Zamiast człowiek mówiłem czowiek zamiast jest mówiłem JES, zamiast sześć uwierz sześ.  Razem z dyrektorem w każdy piątek wieczorem nagrywaliśmy 2 kartki maszynopisu co dawało 13 minutowych wejść prezenterskich. Ich nagranie zajmowało ponad godzinę.  Każde jedno słowo, każda jedna sylaba, źle położony Akcent, zgubiona współgłoska. To był niesamowity pierdziel. W trakcie jeszcze trzeba było korygować te wszystkie koślawe zdania. Podziwiam Dyrektora za tę cierpliwość. Bo ja sam jej nie miałem do siebie. Po ponad godzinie takiej szkoły byłem totalnie przepocony. Ręce, głowa, kartki. Wszystko totalnie mokre.  W każdą sobotę musiałem wstac o 5 rano, pójść na PKS, potem na pociąg z Gliwic do Katowic, aby przed 8 być na miejscu w radiu i montowac wczorajsze nagranie. Złożenie tego było masakrą. Z 70 minut pomyłek i błędów trzeba było zrobić 12 minut perfekcyjnych wejść antenowych.  Kłamałem też odnośnie doświadczenia w produkcji dźwięku. Ja uczyłem się Vegasie, a w tym radiu była Sequioa, której nie znałem. 16 latek ma zmontować wejścia, zmiksować to z jinglami, utworami, wyedytować w 4 częściach kompletnego programu.  To co słyszycie to efekt po roku pracy w tym trybie. A to zdjęcie zrobiłem sobie sam samowyzwalaczem z pieerwszej cyfrówki kolegi, jaką w życiu widziałem na oczy.  NIkt mnie nie chwalił. Wiele osób było sceptycznych. Byłem z siebie albo niesamowicie dumny, a jak coś skopałem to chodziłem smutny aż do kolejnego piątku.  Pieniądze? Po pół roku dostałem od nowego Dyrektora 500 zł na wakacje. Kupiłem za to nad morze, gdzie zatrudniłem się jako DJ na dyskotece. Przyjechałem na miejsce z 4 płytami z muzyką pobraną z Bearshare na nielegalu. Właściciel restauracji jak mnie zobaczył to prawie zapłakał.  Jak dobiłem do 18tki, to pomyślałem, że mam już dość wstawania w soboty o 5. Zmieniłem radio, poleciałem na kasę. Dostałem pracę w tej pierwszej rozgłośni z której kiedyś dyrektor mnie wyrzucił jak miałem 15 lat. Ironia losu. Po krzywym nosie się zorientował, że to jest to samo dziecko. Za dwa programy w tygodniu dostawałem 1000 zł.  Byłem tam do matury. W trakcie egzaminów zadzwonił do mnie pan z radia z Krakowie, który miał moje CV z 2003 roku. Tak, wysłałem je z komputera w innej stacji.  Przeprowadziłem się do Krakowa. Dostałem 2000 zł na start. W zamian mam być realizatorem żywej anteny. Siedziałem za dużym stołem realizatorskim i wypuszczałem poszczególne dźwieki w odpowiedniej kolejności i czasie. Ciężko określić na jak głęboką wodę się rzuciłem. Popełniałem mnóstwo błędów. Tyle, że nie miałem prawa ich popełniać. Za każdy było się rozliczanym. Bez względu na wiek, jaki dzisiaj dzień. Jak bardzo niestemperowane ego. Mój błąd był taki, byłem niesamowicie zakochany w samym sobie, bo dostałem pracę w największej stacji w Polsce. Szybko sprowadzono mnie na ziemię. A nawet wbito metr poniżej gruntu.  Pierwsze pół roku było gehenną. Rano siedziałem na brzegu wanny i trząsłem się że strachu, że dzisiaj znów się pomylę i pójdzie to na antenę.  Po drugim warunkowym przedłużeniu umowy dostałem podwyżkę 500 zł. Łącznie 2500. TO było wtedy mnóstwo kasy. Ale za jakiś czas zadzwonił ktoś z propozycją 4300 zł. To był 2007 rok. Wtedy trochę znowu mi odwaliło. Na tamten moment taka pensja była kosmiczna. Pracowałem w tygodniu od 6 do 10. Potem przesłuchanie z Szefową i cały dzień dla siebie. Kupiłem komputer na raty. Postanowiłem zrobić własne radio internetowe..  Przez dobre 3 albo 4 lata pracowałem jako prezenter w jednym radiu a po godzinach w drugim. Ja pierdziele ile ja w tym kasy utopiłem. W 2009 roku przyszedł pierwszy reklamodawca, zamówił reklam za jakieś 700 zł i sobie zbankrutował.  Ponieważ byłem słabym prezenterem w sensie warsztatowym i merytorycznym zostałem zdegradowany. Bo tak naprawdę byłem lepszym producentem dźwięku niż kłapaczem. Tak by było pewnie dzisiaj. Z tego względu w dużym uproszczeniu zostałem przeniesiony w ramach tej samej firmy z Gdańska do Warszawy. Pensja została ta sama, jednak pracy było trochę więcej.  Po kolejnych 2 latach znowu wyszedłem z producenckiego cienia i byłem na antenie.  Potem z 4300, dano mi 4700, potem 5700 w 2011 roku. Następie znowu zdjęto mnie z anteny. Zamiast mnie wyrzucić zostałem Music programmerem. To jest gość który układa playlisty w oparciu o różne algorytmy i zmienne. Spokojnie. Ma się do tego programy, wytyczne, określone zmienne. Bo w radiu ten go gada nie decyduje o muzyce. Robi to programmer lub dyrektor muzyczny na podstawie badań. Gra się to co dobrze przechodzi w badaniach i dotyczy to niemal wszystkich duzych stacji. To był ten czas kiedy zaczęło mi się sypać zdrowie. Odpaliła mi się nerwica w formie agorafobii. Ataki paniki. Mózg zaczyna szwankować i w dowolnym momencie poza domem odpala się tak jak podczas spotkania z niedźwiedziem w lesie. Albo jak podczas spadania z 30 piętra. Tracisz kontakt z rzeczywistosią, zlewa Cie całego pot, trzęsiesz się.  Odpalało mi się to głownie w autobusie. Więc wydawałem około 1000 zł miesięcznie na taksówki. Potem, w 2009 lub 10 kupiłem skuter za 1400 zł. Oto on.  Był tak zajebisty, że założyłem bloga. Siedziałem w pracy 10-18, a po robocie i weekendy pisałem o skuterach. Potem kupiłem kamerę i w 2011 roku otworzyłem kanał na YT o skuterach nie potrafiąc montować. Wtedy też kupiłem ten mikrofon. Nawet teraz do niego mówię. On ma 13 lat i pomógł mi przy ponad 1000 filmach i podcastach w których mówię z tak zwanego offu. Do 2013 roku jednocześnie miałem etat i rozwijałem stronę o małych motorkach. Tylko dla zajęcia głowy wieczorami i weekendami. Nie było z tego kompletnie kasy. Jednak potem czasami ktoś z branży motocyklowej się odzywał czy za tysiaka nie puszczę na stronie jakiegoś banerka. To była taka ucieczka przed frustracją pracą w radiu. Jednak bałem się zwolnić z etatu. Moja miłość do niewyuczonego zawodu po prostu mnie wypaliła od środka. Na własne życzenie.  Miałem 24 lata, 9 lat doświadczenia, nikt w tym wieku nie chciał mnie awansować i co chwilę ocierałem się o zwolnienia grupowe. Przestałem się rozwijać tak szybko jak wcześniej. Byłem smutnym, wypalonym gościem, który w piątek myślał o tym, że znowu w poniedziałek do roboty.  I to takie zawieszenie trwało do 2012 roku. Po kilku latach takiej organicznej pracy nad portalem o jednośladach ktoś mnie zauważył.  Ja mam szczęście do trafiania na aniołów. Znowu trafiłem na takiego. Pierwszy dużu klient. Polska firma. Kontrakt roczny na reklamę o równowartości etatu. To wtedy zdecydowałem, że koniec z mediami.  Rzuciłem się na 100% w portal. 7 dni w tygodniu. Wideo, sesje, teksty, wyjazdy po Klientach. Z roku na rok podwajałem przychody i koszty. Potem odkupiłem inny portal o motocyklach i przekształciłem stronę o skuterach na stronę o wszystkim co ma dwa koła i silnik. Zatrudniłem pierwszego pracownika. I chwilę po tym, w 2017 przyszedł zajebisty kryzys w branży. Był grudzień i zostałem z dziesiątkami niezapłaconych faktur od których odprowadziłem już VAT i dochodówkę. Do tego jeden większych Klientów powiedział mi na tydzień przed świętami, że nie przeleje mi zaległych 60 000 zł, bo moje zlecenie nie zostało wprowadzone do systemu i już nie da rady tego opłacić z tegorocznego budżetu, bo jest zamknięty. W swoim nowym biurze w centrum Warszawy położyłem się na dywanie i po prostu ryczałem z bezsilności.  Był styczeń 2018 i jeden z długoletnich Klientów powiedział mi, że połowa wyprodukowanych przez niego materiałów wideo nie była przez niego zlecana. To była najgorsza rozmowa w moim życiu. Byłem wyzywany od kurew, oszustów. To była ta kropla, która przelała całe wiadro. Byłem w tragicznym stanie psychicznym i finansowym. Musiałem zrobić cesję leasingu na auto i wybrać tańsze. Zredukować wszystkie koszty stałe jakie tylko się da. Zwiększyć w tej małej branży jakimś cudem przychody podczas kryzysu. Siedziałem cały czas w pracy albo jeździłem po Polsce i nagrywałem z tego wideo na wygaszonym, choć wciąż dostepnym kanale. Zrobiłem go też jako ucieczka. Zauważyłem, że jak nagrywam to nie mam ataków paniki, które nawróciły. Wtedy też miałem zarąbisty epizot z hipochondią i ciągle czułem przymus chodzenia na badania krwi i po lekarzach też tracąc na to ogrom kasy. Zajmowałem ten rozgrzany do czerwoności mózg czykolwoek żeby tylko nie myśleć o problemach finansowych i zdrowiu. Po drugie te 400 zł miesięcznie z reklam na YT to też był jakiś ratunek. Łatwiej było uzbierać na podatki i koszty. To był też rok w którym kupiłem rower. Na motocykle się obraziłem przez kłopoty finansowe i ludzi na których czasem trafiałem. Potem zacząłem nagrywać wideo o rowerach. W 2016 roku uruchomiłem ten kanał mając podstawowy rower, 103 kg na wadze i 103 zł na koncie na skutek zakupu roweru i kasku. Kuźwa, a jak by zatrudnić jeszcze jedną osobę do motorków a samemu żyć z wideo o rowerach na YT. Szukałem przez dwa lata sponsorów. Robiłem fakeowe sesje dla różnych marek. Ale nikt nie chciał że mną pracować. W sumie nic dziwnego. Gruby, gupi, nadęty. Byłem znowu w zawieszeniu. Potrzebowałem znaleźć pieniądze poza branżą motocyklową do tego, aby było mnie stać na kogoś kto zastąpi mnie w mojej firmie motocyklowej. Same reklamy na YT nie wystarczą. To są grosze i nawet dzisiaj 2500 zł nie pozwoli na utrzymanie z tego siebie a tym bardziej pracownika.  Minęły dwa lata i doszedłem do wniosku, że przerobię ten kanał o rowerach z firmowego na osobisty. Po wielu rozmyslaniach powstała nazwa Prawie.PRO o której genezie już mówiłem w filmie do którego linkuję. To wideo w którym mówię o tym, że 1 marca 2020 zmienia się nazwa i jednocześnie uruchamiam swoją markę z ciuchami.  Wziąłem 10 000 zł kredytu i zleciłem produkcję kilku par czapeczek, kilka koszulek i spodenek.  I co się stało? Walnęła epidemia i wszystko zostało zamknięte.  Podsumujmy ówczesną sytuację. Mam firmę motocyklową, która ledwo wiąże koniec z końcem, jej właściela, który chce jeździć tylko na rowerze za co nikt nie chce mu płacić, 10 000 zł kredytu oraz 11 wypowiedzianych kontraktów na reklamę motocykli. ZOstało że mną dwóch klientów w motocyklówce z 13. Zero przychodów z dnia na dzień. Ubrań też nie ma, bo wszyscy pozamykani. Poziomu ówczesnego stresu zawodowego nie da się porównać do niczego innego. Gorsze może być chyba tylko spotkanie z komornikiem przy telewizorze w domu. No i wtedy znów zjawił się anioł. Anioł ma na imię Darek. Kupił w moim nowym sklepie czapkę za 60 zł. Potem przyszedł Michał, Przemek, Maciek, Agnieszka, Arek, Robert, Piotr… to są pierwsze zamówienia. Zamówienia produktów wirtualnych w ramach preorderu. Zrobiłem desperacki ruch. Uruchomiłem przedsprzedaż ciuchów, które jeszcze nie zostały uszyte. Moi widzowie uratowali mnie finansowo w trakcie totalnego zamrożenia całej gospodarki. Miałem na jedzenie, czynsz, benzynę do pracy i tę jedną pensję dla mojego pracownika, który cudem został i jest że mną do dziś zdejmując mi całe odium motocyklowych spraw. Pisałem wnioski do US, ZUS, do leasingu, właściela biurowca, banku, aby zamrozić wszystkie największe koszty stałe. Jeśli sa problemy to spróbuj sie dogadać nim będzie gorzej. Wszyscy zgodzili się na rozkładanie zobowiązań na raty. Wpadało 60, 100, 300 zł, czasem nawet 1000 tysiąc w okresie największej niepewności. To było tak ujmujące, że po prostu w pracy płakałem że szczęścia, ale też to był taki katalizator tego ogromnego stresu. W końcu sprzedaż była tak dobra, że mogłem zatrudnić w portalu motocyklowym jeszcze jedna osobę. Dzieki temu ja mogłem sie skupić tylko na jednym. Pakowaniu paczek, pisaniu dedykacji, nagrywaniu filmów o rowerach.  Wróciłem wtedy też na dwa lata do radia na 2 goddziny w soboty, bo zacząłem tęsknić za anteną. Jednak nie zrobiłem tego dla pieniądzy. Ciezko to opisać, ale osoby z radia  tak mają. To jest jakiś nałóg który nigdy z człowieka nie wychodzi.  Przez 21 lat pracy nauczyłem się zwolnić. Nauczyłem się być dokładnym. Nauczyłem się tego, że najwazniejsze jest zdrowie. Fizyczne i psychczne. Nie jest istotne jaki jest to zawód. Nie musze być panem z radia. Nie muszę chodzić po ulicy z podniesiona brodą. Nie muszę dużo zarabiać. Nie musze nikomu nic udowadniać. Mogę sortowac śmieci, kopać rowy, pielęgnować trawniki i tak samo mogę w 100% poświęcach się Widzom. Moge prowadzić sklep interneowy, rozwijać go, ale powoli. Granicą jest mój czas. Bo robię wszystko sam i chcę, aby tak zostało. Jem sobie malutką łyżeczką, przykładam się do każdego jednego zamówienia. Dlatego sprzedaję tylko przez internet, nie chcę rozwijać się wchodząc do sklepów stacjonarnych, produkować zbyt dużo wariantó, wchodzić w zbyt wiele segmentów kolarstwa. Boję się zbyt gwałtownych ruchów. Boję się tanich produktów, bo ich sprzedaje się więcej, ale dużo też reklamacji i zwrotów.  Wszystko po to, żeby nie przepalić siebie. Ograniczać czynniki stresujące. Zmniejszać zamieszanie. Mieć czas na rower. Teraz pracuję średnio po 9 godzin na dobę. 30-40 minut odpisuję na wiadomość i pytania Widzów. Czasami z łóżka lub z wanny. W biurze 5 godzin, przerwa 2 godziny na wyjście na rower (albo trenażer, który mam pracy), a po rowerze praca 2-5 godzin. Druga partia mniej priorytetowych rzeczy do których nie jest konieczny świeży mózg.  Czyli na przykład szukanie ujęc do nowego wideo, liczenie przyjmowanie rzeczy na magazyn.  To czego bardzo potrzebuję to rutyna i harmonogram. Ułożone, poukładane wszystko. Po to, aby być maksymalnie wydajnym i efektywnym czasowo. Po co? Po to, by mieć mieć czas na swoje życie unikając wiecznego szukania, albo  robić ręcznie rzeczy, które może za nas zrobić Excel, skaner kodów, czy fabryka automatycznych kartonów z wbudowanym klejem. Aby praca nie była wszystkim co masz musisz wykonywać swoją pracę efektywnie fizycznie i efektywnie finansowo. Łatwo się mówi. A sam się z tego śmieję w listopadzie, styczniu i lutym.    Chcę unikać presji, ryzyka, pośpiechu. Choć to oczywiście nie zawsze się udaje, jednak doświadczenia pomagają unikać i wyprzedzać zagrożenia. Dlatego tak ważne jest, aby cały czas się rozwijać, doskonalić, nabywać nowe umiejętności. Szqnuję to co mam i nie potrzebuję nic poza niwelowaniem spadków po sezonie, ale na wpływ na to mam ograniczony. Za to mam na jakość tego co i jak sprzedaję.  W prowadzeniu własnej firmy najważniejsze jest to żeby mieć radość z tego co robimy. Bez szczerej pasji, prawdziwego zaangażowania ciężko moim zdaniem o sukces. To tak samo jak z wybieraniem studiów przez rodziców wbrew dzieciom, unieszczęśliwiając je na pół życia. Odkryłem także, istotę konsekwencji. Też jak w sporcie. Codziennie jeden krok. Po kropelce. Pomału, ale konsekwentnie. Nie ma dróg na skróty. Próbowałem. Zawsze trzeba było zawrócić i się powściekać, że nadłożyłem mnóstwo drogi po to, żeby znowu wrócić na drogę główną. Niestety trzeba ruszyć dupę,  ciężko zapierdalać, zrezygnować niekiedy z weekendów, urlopów, albo nie wiedzieć jak wygląda Twój dom o zachodzie słońca. Pomimo szczęścia nie ma nic za darmo. To co wydaje się za darmo jest na wysoki procent. Zawsze. Czy w biznesie trzeba mieć szczęście? Tak, jak u mnie, potrzeba zbiegów okoliczności i szczęścia. Jednak jeśli nie próbujesz i stoisz to nie prowokujesz tego szczęścia. Tak samo gdy nie wyjdziesz z domu to nie spotkasz anioła na swojej drodze.  Kolejna rzecz to ład i porządek. Jedna sroka za ogon. Jedna branża, za to na 100%. Do tego porządek w papierach, ale też fizyczny w miejscu gdzie pracujesz. Z tego względu w piątki po tygodniu sprzątam na poniedziałek z radością, że tu wrócę i będę mógł dalej prowadzić własną firmę. I wreszcie każdy biznes można zabić zatracając szacunek i pokora do drugiego człowieka, który płaci nam za swoją pracę. Tutaj obie strony muszą być szczęśliwe. Producent i Klient. Zleceniodawca i Wykonawca.  A wiesz co jest najfajniejsze? To gdy ktoś spoza branży pyta mnie czym się zajmuję to odpowiadam zgodnie z prawdą i szczerym uśmiechem – pracuje na magazynie, pakuję paczki i nie zamieniłbym tej pracy na żadną inną.

    Uciekaj naprzód ze swojej frustrującej pracy (93)

    Play Episode Listen Later Oct 14, 2024 20:30


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć tutaj Leszek to jest podcast o sporcie ponieważ pokochałem sport i zajmuję się sportem ze względu na to ponieważ bardzo pomaga i pomagał wtedy kiedy było naprawdę źle w mojej głowie za sprawą aktywnego trybu życia za sprawą higienizacji mojego życia to jest duże cudzysłowie udało mu się opanować to co w moim życiu było chyba najgorsze czyli. 0:30 Życie w ciągłym patologicznym napięciu prowadzącym do. A codziennych ataków paniki za sprawą do których w takim najgorszym momencie nie miałem siły wychodzić z domu mając przed sobą wizję że przede mną chociażby dojazd do pracy który za każdym razem był niesamowitą katorgą tak samo jak w pewnym momencie także przebywanie w mojej pracy każde swoje życie może podzielić na kilka różnych. 0:59 Gałęzi jest to rzecz jasna dom i to co się w nim dzieje. Ale i również praca i to co się w niej dzieje i pewnie zaraz po zdrowiu rodzinie takim najbardziej bo bodźcującym nas na co dzień czynnikiem będzie nasza praca otoczenie to jaką my wykonujemy pracę jaki to jest zawód jedny będą bardziej mniej stresujące na co dzień i jedne i mniej jedne i drugie zawody będą bardziej mniej frustrujące. 1:31 Każdego dnia i przez to wszystko o czym dzisiaj chcę wam powiedzieć to. Chciałem podkreślić bardzo ważne rzeczy po pierwsze nie chcę żebyście w jakimkolwiek momencie mieli wrażenie takie że próbuje się w jakiś sposób wywyższać albo nie chciałbym też żeby zrozumiano mnie w taki sposób że niektóre zawody są bardziejsze lub gorsze gorsiejsze to to jest moim zdaniem bardzo bardzo bardzo istotne bo będę opowiadać o niektórych przykładach które nie chciałbym żeby były w jakiś sposób źle. 2:06 Zrozumiałe każdy zawód każda praca jest bardzo istotna a jeszcze ważniejsze jest to żeby każda praca. Przydawały nam jakieś spełnienie jakąś satysfakcję a żeby na pewno nie była tylko i wyłącznie obciążeniem. 2:22 Bo to prędzej czy później prowadzi do różnego rodzaju kłopotów tak samo jak było w moim przypadku. Zawsze miałem stresującą pracę ponieważ moja praca. Była wykonywana z dokładnością co do milisekundy albo często nawet milisekundy po przecinku. 2:44 Yy nie nie chcę za dużo opowiadać na ten temat nigdy nie lubiłem opowiadać o swoim byłym zawodzie o tym że byłem prezenterem radiowym że byłem yy realizatorem anteny gdzie się pracuje właśnie z tak zwaną żywą anteną i gdzie trzeba spełnić pewne normy jakościowe. 3:01 I gdzie często wymagane są od nas rzeczy kiedy to nie na wszystko mamy wpływ na żywej antenie nie zawsze na wszystko mamy wpływ czasami będziemy mieli lepsze gorsze dni ale często jest tak że nie możemy mieć gorszych dni i trzeba stawać na. 3:18 Na rzęsach i to ogółem jest stresujące ale nie będę zagłębiać się w ten temat. Stwierdzę właśnie tylko i wyłącznie w taki sposób bardzo uogólniony wszystko zawsze na czas na miejsce i wszystko ma być zawsze jak najlepszej jakości musi spełniać zawsze określony pewien standard bo wtedy kiedy nie będziemy dowozić tego standardu bardzo szybko z nami się pożegnają niejedną pracę straciłem nieraz było też tak że byłem gdzieś tam u progu swojej wytrzymałości psychicznej czy też. 3:52 Na co dzień czułem się bardzo zmęczony i przytłoczony ale byłem wtedy też młodym człowiekiem który chciałem powiedzieć mądrym nie nigdy nie byłem mądrym człowiekiem zwłaszcza wtedy. Im człowiek jest młodszy tym mm czasami zdarza się że ma większą odporność albo często nie zdaje sobie z tego sprawy że to co teraz czuje to to jest stres i że kiedyś będzie trzeba to odżałować kiedyś będzie trzeba to spłacić i chciałem porównać właśnie też naszą głowę często do gąbki. 4:24 Chłoniemy pochłaniamy różne bodźce różne czynniki z którymi mamy do czynienia i i najgorzej jest nie odreagowywać na codzień tego stresu najgorzej jest mieć taki typ osobowości jaki jaki ja mam ja Jestem człowiekiem który jest bardzo spokojny którego jest ciężko wyprowadzić z równowagi który chłonie chłonie i nie wyrzucam z siebie. 4:49 Gniewu lęku stresu smutku. I z punktu widzenia właśnie takiego egoistycznego nastawienia. Do higieny własnego życia to to jest najgorsze co może być. Chłonąć nie odreagowywać i ja przez lata chłonąłem stres przez lata chłonąłem to że często właśnie mówiono mi że Jestem nie nie jakiś nie spełniam pewnych standardów. 5:19 I to po czasie stało się właśnie punktem zapalnym ta gąbka nie przyjmuje już więcej wody gąbka tylko do pewnego do pewnego momentu pochłania wilgoć ale kiedy będzie jej zbyt dużo to zaczyna się z niej to wszystko to wszystko wylewać. 5:35 I podobnie jest właśnie zgromadzeniem siarki i potem wystarczy jedna iskra i to wszystko płonie i jeden wytrzyma w ciężkim zawodzie 5 lat drugi 10 kto inny 15 20 i i potem dziwimy się że ktoś ląduje na kozetce ktoś ma problemy ogółem z z nerwami. 5:57 Dorabia się nie wiem hipochondrii twierdzi że cały czas go serce boli nie jest w stanie się doprowadzić do do do codziennej normalności funkcjonowania tak jak często się mówi jak inni normalnie funkcjonują bo przychodzi Weekend. 6:13 Masz wolne głową jesteś w pracy i jeszcze czujesz właśnie takie bardzo uogólnione napięcie to już jest to już jest właśnie bardzo alarmujący sygnał że nie jesteś w stanie nigdy wypoczywać ani nigdy się zrelaksować. I to wszystko yy. 6:31 Ten codzienny stres albo codzienna frustracja. Codzienne zniechęcenie do wykonywania tej pracy którą teraz wykonujesz jest sygnałem do tego żeby uciekać. A uciekać trzeba zawsze do przodu i to życie też wielokrotnie mi udowodniło że w dużej mierze za swoje porażki zawodowe odpowiadają nie tylko źli ludzie ale także my ponieważ wiele różnych przykrych sytuacji nie było dla nas sygnałem do ucieczki do przodu. 7:05 Ucieczka do przodu to jest przykładowo. Rozwój swoich własnych umiejętności jeżeli pracuje i to to są właśnie te przykłady które nie chciałbym żeby były źle zrozumiałe zrozumiane jeżeli pracuję na taśmie montażowej. W fabryce samochodów i odpowiadam za skręcanie 8 śrubek na czas i ta praca mnie frustruje i nie rozwija to to jest właśnie świetny moment do tego żeby pójść do naszego kierownika i zapytać się czy może nie chciałby nas wysłać do jakiegoś innego działu ponieważ chcielibyśmy podnosić swoje własne umiejętności. 7:40 Dzięki temu być może wkrótce zarabiać więcej bo z linii trafimy na dział kontroli jakości. Bo może pomyślelibyśmy że warto by było zrobić papiery sobie na wózek widłowy ponieważ wózka że zarabiają niekiedy więcej niż osoby na taśmie produkcyjnej. 8:00 Jeżeli pracujesz w sklepie. To po przyjściu do domu możesz sobie powiedzieć że poświęcasz 15 20 minut na rozwój jakiejś innej alternatywnej własnej umiejętności która najczęściej jest oparta o naszą własną pasję bo nic nie fill stoi moim zdaniem na przeszkodzie że jeżeli ktoś bardzo chce to może fill na przykład w domu szydełkować i potem sprzedawać to na allegro fill. 8:27 Swoje swoje własne dzieła albo stworzyć fill bloga i pisać fill i robić fotorelacje z tego jak na co dzień się szydełkuje jeżeli ktoś jest dobrym kowalem artystycznym to w dobie kiedy już fill tak naprawdę ten zawód został wyparty fill można też się wybić jeżeli fill jest się prawdziwym pasjonatą ale właśnie pod warunkiem że rozwijamy swoją swoje umiejętności jesteśmy w stanie sn fill. 8:54 Zaskoczyć kogoś fill czymś w sposób pozytywny sn to wtedy. Da się zrobić tak żeby nasza pasja stała się yy właśnie nie tylko naszą pasją ale także dodatkowym źródłem utrzymania takim dodatkowym ćwierć etatu który nas relaksuje i de facto nie chodzimy do pracy bo praca to jest nasza yy to jest nasza pasja chyba że sobie po drodze to zepsujemy dając sobie jakieś bardzo chore ambicje bo zawsze to może stać się naszym obciążeniem w sytuacji kiedy nie mamy odpowiedniego dystansu do. 9:25 Do swojej pasji naprawdę i też Jestem przykładem na to bo kiedyś pasjonowałem się. Być może o tym już mówiłem pasjonowałem się motocyklami yy otworzyłem kiedyś magazyn internetowy może to zbyt górnolotnie brzmi o o jednośladach ale. 9:46 Tak bardzo chciałem tak duży miałem ambicje że w pewnym momencie stwierdziłem że kurde Jestem tym zmęczony już mnie to zaczęło bardzo bardzo stresować na co dzień i nie mam z tego przyjemności podobnie można zrobić ze sklepem internetowym z odzieżą kolarską jeżeli bym włożył na siebie jakieś niesamowite oczekiwania że ja będę zarabiać rocznie miliony złotych i co druga osoba będzie jeździć w moich gaciach. 10:09 No to to myślę że szybko by się skończyło mm ponieważ to czego się nauczyłem na przestrzeni czasu to żeby to cokolwiek my się zajmujemy. Starać się nie zawsze to się rzecz jasna udaje robić jak najlepiej potrafimy ale nie nie zawsze tylko i wyłącznie dla dla naszego szefa bo nas nasz szef tego tego nie doceni ale bycie porządnym pracownikiem czy bycie pracownikiem który stale się rozwija który wykazuje się jakąś własną własną inicjatywą sprawia że my zyskujemy nowe doświadczenia które nawet nie wiemy kiedy. 10:49 Kiedy nam się przydadzą. Robienie yy często nadprogramowych rzeczy nas rozwija i to jest inwestycja w samego siebie a nie firmę w której pracujemy też trzeba na to na to spojrzeć w taki sposób że to jest obopólna korzyść. Właśnie zrobienie jakiegoś dodatkowego szkolenia nabycie nowych kompetencji to się przyda nie tylko tu i teraz ale tu można też wpisać w cv i przyda się w następnej pracy. 11:16 Ale do brzegu dlaczego ja o tym dlaczego ja o tym wszystkim mówię. Bo. Praca jest właśnie tym wspomnianym trzecim z najczęściej stresogennych elementów naszego życia pozdrowię rodzinie jest praca. 11:34 I niezwykle często yy dzieje się źle wtedy kiedy właśnie. Naszym zdaniem zbyt mało zarabiamy. Praca która którą wykonujemy zaczyna nas nużyć. Jest tylko i wyłącznie pracą o której myślimy już w piątek wieczorem że w poniedziałek będziemy do niej wracać. 12:00 I zauważamy że właśnie w pewnym momencie stoimy w miejscu. Jesteśmy w pułapce. Mało zarabiamy bo się nie rozwijamy do tego wszystkiego jeszcze nasza praca jest frustrująca mamy do czynienia z głupim szefem. I nie uciekamy. 12:18 Żeby obniżyć ten poziom stresu yy fajnie mieć pracę w trochę innym otoczeniu fajnie jest nieco więcej zarabiać ale nie tylko dla samego faktu posiadania większej ilości pieniędzy tylko to co jest jeszcze bardzo istotne to 4:00 komfort finansowy jeżeli nie masz w życiu komfortu finansowego to żyjesz w ciągłym napięciu. 12:41 Komfort finansowy ja mówię samemu sobie jest wtedy kiedy podjeżdżasz na stację benzynową i nie zastanawiasz się czy możesz tankować do pełna. To jest komfort finansowy niewiele więcej potrzebuje od życia mówię serio. Komfortem finansowym nie jest obowiązek jeżdżenia 3 razy w roku w roku na wakacje. 13:04 Fajnie jeżeli jeżeli tak się da yy chyba że ktoś to robi Na kredyt. To wtedy zmierza do punktu piątego yy czyli właśnie zobowiązania to jest to jest często też coś co niesamowicie nas yy nas stresuje i też właśnie staje się takim zamkniętym kręgiem masz słabą pracę nie rozwijasz się mało zarabiasz nie masz komfortu finansowego i jeszcze bardzo dużo zobowiązań które. 13:32 Które okazuje się że często są niepotrzebne i też wielokrotnie sobie tu musiałem w życiu właśnie udowodnić że. Yy. Nie trzeba mieć wszystkiego żeby czuć się dobrze i wspaniale i często właśnie yy chociażby konsumpcjonizm to jest sposób na to żeby sobie w życiu kompensować przykładowo stres. 13:54 To jest chyba zakupoholizm. To są właśnie te nie wiem te te te wakacje w na jakimś bardzo ekskluzywnym kierunku niewspółmiernie drogie po to żeby móc się pokazać. Co jest też zbędne i co jest tak naprawdę mm braniem sobie właśnie życia Na kredyt dosłownie i w przenośni bo potem będzie trzeba to odżałować. 14:21 I to są właśnie w życiu mi bardzo dołożyło kiedyś kiedyś w przeszłości to. To ten zamknięty krąg stoi w miejscu nie dostałem kopa a najlepszym kopem często jest właśnie chociażby stracenie pracy i nagle człowiekowi otwierają się oczy ha yy. 14:41 W pewnym momencie zdaję sobie z tego sprawę ja nie tylko muszę nie tylko muszę czy mogę pracować w tej branży ale mogę też zacząć robić coś zupełnie innego coś będzie sprawiało większą przyjemność i też przełożę się na kwestie właśnie finansowe albo na większą ilość wolnego czasu i to jest. 14:59 Już 6:00. Często posiadamy prace które nas na tyle ogranicza że nie mamy kompletnie czasu na nic tylko praca i dom. Ile lat tak się da 10 15 25 w pewnym momencie po prostu trzeba sobie odpuścić. 15:16 Jest wiele bardzo pozytywnych przykładów w sieci ludzi którzy doszli właśnie do wniosku że okej to co ma mi wystarczy marzyłem zawsze o tym żeby móc móc spaść kozy mam pole mam kozy więcej nie muszę pracować to dotyczy oczywiście ludzi ludzi bardzo bogatych którzy w przypadku których mają w przypadku majątku których nie ma znaczenia czy. 15:42 Mają go 200 czy 300 milionów. Bylem mieć komfort finansowy i psychiczny a komfort psychiczny to jest jedna z najważniejszych rzeczy mm dla mnie i z tego też względu kiedyś powiedziałem sobie właśnie że. Wolę pakować paczki sprzedawać gacie kolarskie. 16:04 Yy niż pracować yy w mediach albo nie wiem walczyć o to żebym pracował w najlepszej stacji radiowej w Polsce. Czasami za tym tęsknię ale nie muszę tego robić mm. Ponieważ wiem jak bardzo jest to dla mnie obciążające zawód fajniejszy prawda niż prowadzenie sklepu internetowego z ciuchami. 16:30 Niż montaż wideo jeżdżeniu na na rowerze. Ale teraz się skupiam na tym co jest po prostu moją pasją co jest zintegrowane z moim życiem i z moimi z moimi właśnie zainteresowaniami i teraz to co jest właśnie bardzo istotne też często trzeba chłodzić te swoje własne ambicje żeby nie przedobrzyć w w drugą stronę mam tutaj na myśli właśnie to że nie muszę mieć ciśnienia na to żeby sprzedawać bardzo dużo. 17:03 Wolę sprzedać mniej ale lepiej dokładniej choć też nie ukrywam że przykładowo w tym roku wiele było takich dni że siedziałem w pracy. 10 godzin. Yy ale zmusza nas niekiedy do tego sytuacja i nieprzewidziane czynniki albo wiem że jeżeli w tym roku popracuje trochę więcej. 17:25 To w przyszłym być może będę mógł pracować troszeczkę mniej bo właśnie będę miał większy ten komfort finansowy. Będę mniej się stresować na co dzień także pracą. I to jest właśnie ten rozwój teraz w tym roku robimy coś takiego czyli właśnie rozwój swojego sklepu pod kątem. 17:43 Troszeczkę przemodelowanego magazynu. Żeby być bardziej gotowy na to żeby że bardziej gotowy na na szczyty które są krótkie ale bardzo intensywne i to jest właśnie pod względem takim logistycznym organizacyjnym dość trudne dla mnie ja tego wciąż się wciąż się uczę ale wiem że jeżeli teraz odrobię te lekcje to to bardzo mocno zaprezentuje w przyszłości wszystko właśnie z myślą o moim komforcie żebym ja się nie stresował pracą bo jeżeli moja praca zacznie mnie na co dzień stresować. 18:15 To ja ją znienawidzę. I znowu będę musiał gdzieś uciekać do przodu a tego nie chcę. Chcę powoli rozwijać się ale konsekwentnie i to właśnie też jest to słowo yy które wczoraj odkryły na nowo konsekwencja i ona często jest ważniejsza niż yy niż nagłe yy dalekie skoki zamiast skoku często wystarczy ucieczka w postaci stawienia kolejnych kroków krok za krokiem byle tylko nie stać w miejscu i tak samo jest w sporcie identycznie. 18:49 Wielu różnych przypadkach. Tak samo jest w przypadku chociażby odchudzania jeżeli nie robimy malutkich kroczków i stoimy w miejscu to w pewnym momencie zarastamy. I to właśnie sprawia że że po pewnym czasie tracimy motywację determinację radość z tego po prostu co robimy dobra to na dzisiaj tyle będzie tego generalnie chociaż dziś było bardzo mało o sporcie ale. 19:17 Te rzeczy o których o których dzisiaj wam wam mówiłem są skorelowane z nim bo im bardziej optymalne mamy zajęcie pracę w branży tym więcej czasu na sport im więcej czasu na sport tym więcej siły na to żeby na co dzień zmierzać się z wyzwaniami. 19:38 I to jest niezwykle cenne dzięki cześć.

    Dlaczego tak ważny jest trening przez cały rok. Życie z depresją (92)

    Play Episode Listen Later Oct 3, 2024 11:23


    Spokojne. To nie wideo wyłącznie dla ludzi z depresja. Bo słaby jesienny nastrój, nagły spadek formy to nie tylko wina choroby. Większość z nas kiedy sezon się kończy łapie mniejszego lub większego doła na krócej albo dłużej. Nie każdy też będzie z tego powodu tyć, choć spora część z nas podświadomie będzie zajadać i zapijać to co nas męczy głęboko pod skórą. Jak to jest u mnie? Wszystkie najgorsze epizody smutku, nerwicy, napadów lęku, hipochondrii, agorafobii, depresji, myśli miałem w tych jesiennych lub wczesnowiosennych miesiącach. Kompletnie nie wiedziałem z czego to wynika. Dla przypomnienia wówczas miałem pracę w której dokładność wynosiła 1 ms, waga 110, KFC to był z kolei mój ulubiony akronim a pierwszy urlop wziąłem po otwarciu Prawie.PRO, czyli po 14 latach pracy w mediach. U progu jesieni mam tak, że totalnie nic mi się nie chce. Wstawać mi się nie chce. Rozmawiać mi się nie chce. W pracy włączają mi się wizje katastroficzne a w sporcie… Zgadłeś. Forma nurkuje jak akcje Gazpromu po raporcie kwartalnym. Ciężko mi się zmusić do robienia czegokolwiek. O też tak masz? No to opowiem Ci jak można wybrnąć z tego błędnego koła. Obiektywną przyczyną braku motywacji do czegokolwiek jest w sporej mierze aura. Mniej słońca dziennego, krótszy dzień. Im gorsza pogoda to mniej powodów do tego by wyjść i się ruszać. Do tego po urlopie kumulują się obowiązki. Więcej czasu zamiast na rowerze spędzasz w domu i dochodzisz do wniosku, że nawet w swoim kwadracie nie jesteś w stanie odpoczywać, bo jesteś tak podminowany(a), że wszystko Cię wkurza. Brakuje tego ujścia, którego wcześniej było więcej. Masz wrażenie, że się dusisz. Do tego jesteś tak wyczulony na wszystkie bodźce, że stresuje Cię dzwoniący telefon od nieznajomego numeru. Podświadomie oczekujesz, że zaraz stanie się coś złego. Zwykłe awizo w skrzynce powoduje biegunkę, spadek FTP – smutek, tracisz pewność siebie, stajesz się bardzo podatny na krytykę i brakuje Ci dystansu. Oto ja. I być może wielu z nas, zaraz po zakończeniu lata. Czując to wszystko możesz albo nie wychodzić z łóżka, albo podnieść dupę i z zaciśniętymi zębami działać z całych sił. Najważniejsze. Nie wychodź ze swojego cyklu treningowego. Staraj się co drugi dzień zrobić trening podczas którego przez co najmniej 20 minut będziesz na progu. W tym stanie prowokujesz organizm do produkcji endorfin. To zmiany poziomu tego hormonu w ogromniej mierze wpływają na poziom determinacji. Przerwywasz błędne koło w którym nie ruszasz się bo nie masz sił i nie masz sił bo się nie ruszasz. Jeśli możesz idź pobiegać. Zrób małą rozgrzewkę a potem np. 3 km leć wszystko co możesz. Schłodź się i leć do domu. Tak krótkie bieganie możesz zrobić bez względu na warunki. Innym pomysłem może być trenażer. Chodzisz na rower bez względu na to czy dzień się kończy o 16 czy 21. Pada czy nie. Jest minus 8 czy plus 8. Co drugi dzień walnij 40 minut. Rozgrzewka, pięć interwałów po 5 minut w trupa i schłodzenie. Głowa szaleje. Rozgrzewka boli. Pierwsze wejście w tempo jeszcze bardziej. Ale trzecie i piąte powtórzenie wchodzi jak dzik na Białołękę. Kończysz i jesteś nowym człowiekiem. Raz na tydzień pójdź na saunę albo basen. Walcz o poprawę odporności i nastroju. Woda ma działanie rozluźniające dla umysłu i wyciszające. Sauna w połączeniu z nagłym schłodzeniem to z kolei to fabryka endorfin. Te minima o których mówię powodują, że stajemy się mniej lękliwi, zmęczeni życiem. Świat jakby staje się mniej szary, a ludzie już nie wkurzają nas wokół. Czujesz się jakby świeciło słońce a złe dni i ataki smutku zdarzają się o wiele, wiele rzadziej. To jednocześnie lek, jak i również profilaktyka. Jeszcze jeden pomysł to pięciodniowe wakacje w szczycie najgorszej aury w Polsce. Bilet do Hiszpanii w dwie strony to tysiak. Hostel lub średniej klasy hotel to tysiak. Wypożyczenie roweru trzeci tysiak. Jeśli masz taką możliwość to leć w listopadzie na południe. Wrócisz inny(a). Że względu na to co opisałem powyżej mam swoje rytuały i sposoby na walkę z depresją na którą choruję już 15 rok. Właśnie mija kolejna rocznica pierwszego ataku paniki i dekada od momentu wyleczenia się np. z hipochondrii. Mam spadki, jak każdy, ale ograniczam ich czas i moc poprzez harmonogram. Trenuję tak samo jak w trakcie sezonu. Trenażer i bieżnia. 10 godzin tygodniowo na aktywność fizyczną. Bez względu na wszystko. Wyjątkiem może być tylko fizyczna choroba. Zawsze w aucie mam też buty do biegania. Delegacja? Wyjazd rodzinny? Robię trening. Mam w cholerę pracy? Układam tak dzień w punktach, aby minimum 20 minut dziś poświęcić na higienizację głowy. Jeśli nie możesz znaleźć choćby 80 minut w tygodniu to znaczy, że coś jest naprawdę nie tak. Albo praca i dom Cię zbyt zdominował albo brakuje Ci szczerych chęci. To prędzej czy później kończy się źle. Wiem o tym bardzo dużo. Do tego obierz sobie dwa cele. Jeden bieżący, drugi terminowy. Ustaw na zegarku, telefonie albo Stravie limit czasu lub kilometrów, które masz robić tygodniowo. Minimum 60 tygodniowo rowerem, na trenażerze i 5 km biegu lub marszobiegu. W tym czasie telefon przełącz w tryb nie przeszkadzać. To mój czas dla mnie. Limity nie ulegają negocjacji. Wyjątkiem choroba, zdarzenia losowe wysokiego kalibru. Z kolei cel długoterminowy to zawody. Wpisz sobie w kalendarzu termin wybranej imprezy w przyszłym roku do której się przygotowujesz. Bieg noworoczny, bieg marzanny, duathlon, wyścig kolarski. Jeśli są zapisy to opłać sobie od razu pakiet. Nieważne, że masz słaby sprzęt, boli Cię lewe kolano, masz nadwagę czy jesteś totalnie początkujący. Każdego kto startuje coś boli. Ponad połowa to debiutanci, średnia wartość roweru na tej imprezie to 6 000 zł, a tydzień temu w Warszawie na dyszce wokół Stadnionu Narodowego wyprzedziła mnie laska w trampkach i bawełnianym dresie, która pilnowała tempa 4:00 na telefonie w ręce. Jestem nie jakiś to najzajebistsza wymówka, żeby tylko nie wystartować. Dlaczego? Bo nie wierzysz w siebie? Dlaczego? Bo siedzisz sobie w swoim ciepłym błotku i tylko unikasz wszystkiego co kosztuje jakiś wysiłek. Tak samo jest z jedzeniem. Od kiedy schudłem pilnuję siebie. Jesienią i zimą podwójnie. Czy chce mi się żreć? No jasne. Najchętniej codziennie chodziłbym do Złotych łuków, zamawiał pizze, a w ropuchu codziennie kupował chrupki orzechowe i browarka. Tak na pocieszenie, bo życie cięzkie, jestem zmęczony i znów sfrustrowany. I tak tydzień za tygodniem, kilogram po tygodniu. Trzymanie się zdrowego żarcia to też wysiłek do którego potrzeba energii. Jeśli nie ćwiczysz to jej brakuje. Im mniej endorfin tym większy apetyt i chęć do zajadania. Mijają dwa miesiące i znów plus pięć kilo. Noooo ale jak przybrałem na masie to tym bardziej nie ma sensu trenować. Z resztą już trzeci tydzień nie ćwiczę i teraz to nie ma sensu. Wróćmy do tematu w grudniu, po świętach i sylwestrze. Wtedy powiem, że jeszcze mogę trochę posiedzieć na dupie z frytkami, no bo od 1 stycznia to na pewno się wezmę za siebie. Szczerze? Tak, weźmiesz sie za siebie na 3 tygodnie, a potem znowu do błotka. I znów frustracja, smutek, nadwrażliwość, niechcenie. Wiem, że po tym wszystkim część z Was powie, że przesadza, albo próbuję wpędzać ludzi w uzależnienie od sportu. Wiecie co? Wolę być uzależnionym od sportu niż alkoholu jak spora część osób z problemami. Tak samo wolę słuchać o tym, że jestem do dupy sportowcem, bo w zimie trenuję na trenażerze, a nie jak twardziele na zewnątrz. Moja jakość życia, zdrowie bardzo się poprawiło od czasu kiedy wpadłem w sportowy wir. Wiem, nie mam nadzwyczajnych rezultatów. Bo tak naprawdę najważniejszym rezultatem jest moje samopoczucie psychiczne. To jak się czuję gdy jestem aktywnym człowiekiem. To nie jest łatwe. To niekiedy są batalie, bo naprawdę nie zawsze mi się chce. NIekiedy w życiu dzieje się tak wiele, że bardzo łatwo jest odpuszczać. Jednak przekonałem się, że ten wysiłek cholernie się opłaca. I tak naprawdę taka jest tutaj moja rola. A FTP, miejsce na zawodach, sprzęt i wszystkie te gadżety to dodatek, aby zająć głowę wszystkim co nie jest związane że strachem, lękiem i cholernie niskim poczuciem własnej wartości.

    Jak radzić sobie z krytyką i dlaczego się tak jej boisz? (91)

    Play Episode Listen Later Oct 1, 2024 18:29


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/

    Skąd biorą się ataki paniki? (90)

    Play Episode Listen Later Jul 23, 2024 16:06


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/

    Pierwszy raz w górach na rowerze szosowym (88)

    Play Episode Listen Later Jun 10, 2024 17:52


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/

    A Ty dzisiaj założyłeś(aś) jaką maskę? (87)

    Play Episode Listen Later Apr 15, 2024 13:55


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/

    Lęk przed byciem gorszym w sporcie (86)

    Play Episode Listen Later Apr 2, 2024 11:09


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/

    Dlaczego nie warto pytać mnie o odżywki dla sportowców (85)

    Play Episode Listen Later Mar 4, 2024 17:10


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/

    Bycie pomocnym (bywa) przekleństwem (84)

    Play Episode Listen Later Jan 2, 2024 26:46


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/

    Jeśli miewasz sportowe spadki to koniecznie posłuchaj (83)

    Play Episode Listen Later Dec 17, 2023 10:43


    Nie chce żeby ktoś to odebrał jako motywacyjne pierdzenie Co zrobić gdy nic się nie chce w sporcie, domu i pracy? Najfajniej to jakby wszyscy się odczepili i nikt niczego nie chciał. Z zazdrością spoglądasz na aktywnych, wciąż wytrenowanych, uśmiechniętych. Oni to mają łatwiej. Ale dlaczego innym wciąż się wszystko udaje a Ty masz zawsze pod górkę na najcięższych przełożeniach. Jeśli uważasz, że wszyscy inni wyglądają lepiej, sa silniejsi, bardziej majętni, zdolniejsi, mądrzejszy a Ty jestem zerem to masz problem. To nie jest normalne postrzeganie świata. Czasem przyczyną tego są jakieś słabe doświadczenia z przeszłości. A niekiedy traumy lub mikrotraumy. Czasami wystarczy kropelka i nam się ulewa. Znam wielu wspaniałych zawodników, którzy na skutek spotkania z innymi kolarzami zrażają się na tyle do sportu, że dochodzi do całkowitego wycofania z jazdy. Ktoś Cię skrytykuje, nie dotrzymasz kogoś tempa. A może na zawodach nie spełniłeś (aś) swoich własnych, zazwyczaj zbyt wygórowanych albo wprost nierealnych na dany moment oczekiwań. I koniec. https://www.youtube.com/watch?v=DZ45B6v1fpU W 2003 roku najbardziej zawiodłem swoje oczekiwania. Zostałem wyrzucony z pracy. Wolontariatu - mając 16 lat. Było to na tyle traumatyczne przeżycie dla mojej psychiki, że z wyżyn spadłem na totalne dno. Bardzo duże oczekiwania wobec samego siebie w połączeniu z brakiem odpowiedniego dystansu do życia, pracy sprawiło, że ból okazał się skrajnie zakrzywiony. To była totalna żałoba. Po wielu latach mogłem zrozumieć, że im bardziej brakuje nam dystansu do samego siebie, im bardziej wewnętrznie jesteś wrażliwy / wrażliwa, tym twoja głowa bardziej staje się bezbronna w konfrontacji z codziennością. To jest ten moment, kiedy normalną reakcją będzie smutek i rezygnacja. Każdy z nas doświadczył tego wielokrotnie. To jest potrzebne. Ta chwila refleksji. Ale chwila. To kluczowy, moment, bo zbyt długie rozpamiętywanie porażki zabija waty mocy potrzebne do dalszego działania i ucieczki do przodu. Moją ucieczką po (w moim dziecięcym mniemaniu) niewdzięcznym wyrzuceniu z radia było napisanie listu do prezesa z kilkoma śladami łez. Wyrzuciłem z siebie ból, choć nie wiedziałem jak jest to pożyteczne. Przez przypadek, odruchowo przepracowałem to co dla mnie złe, a następnie zacisnąłem zęby i zacząłem ucieczkę. To paniczne poszukiwanie nowej „pracy” sprawiło, że po 3 tygodniach, poruszając niebo i ziemię udało mi się znaleźć nie staż, ale słabo płatną pracę w większej rozgłośni. Nieporównywalnie wyższy poziom techniczny. O wiele większe wymagania, co było bolesne dla kogoś tak niedoświadczonego jak ja, jednak zapewniło po czasie podniesienie swojego własnego pułapu. Gdyby nie tamto doświadczenia, nie dostałby „awansu”. Ten kop w dupę, choć bardzo zły PRZEZ PRZYPADEK udało się przekuć na coś dobrego. Inna sytuacja. Moje początki na tym kanale. Fala krytyki. Gdy miałem gorszy dzień bliski byłem usunięcia wszystkich treści. Gruby, wolny, brzydki. Słusznie czułem się wyśmiewany. Też były dwa warianty. Leżysz i ryczysz, albo wyciągasz wnioski i uciekasz do przodu. Ja uciekłem resztkami sił. Przez ślepy, czasem głupi upór. W dobie pandemii wisiało nade mną widmo komornika. Zerowe wpływy na konto przy stałych, wysokich kosztach działalności. Z paniki, strachu, po wcześniejszym PRZELEŻENIU tej sytuacji postanowiłem otworzyć sklep internetowy z ciuchami dla kolarzy, który potem totalnie odmienił moje życie. Nie tylko zawodowe. To takie trzy jaskrawe, pozytywne przykłady. Oczywiście o wiele więcej rzeczy się nie udało, ale tylko dlatego, ponieważ uraza, brak pewności siebie, smutek mnie totalnie zablokował. Zrezygnowałem tym sposobem z mnóstwa szans, zaniechałem wiele prób. Identycznie jest w sporcie. Zauważcie jak mnóstwo jest wspólnych mianowników w relacji praca - sport - zdrowie. Poszło mi słabo na treningu, na ustawce ze znajomymi albo zawodach? No to walić to kolarstwo, bo inni są lepsi. Przytyłem znowu dwa kilo. No to już nie ma sensu się męczyć, wszystko stracone. Nic tylko leżeć i płakać. Kolejny tydzień nie zrobiłem żadnego treningu. W takim razie już nie ma sensu wracać. Też nic tylko użalać się nad życiem zamiast dźwignąć tyłek. No nie o to chodzi w życiu. Jedna porażka, albo nawet ciąg porażek nie zwalnia z możliwości ucieczki do przodu. Skoro czujesz się słaby / słaba, to może trzeba spróbować jeszcze raz, albo nieco inaczej. Może uważasz, że inni są lepsi, bo dostali formę, wagę, pieniądze w prezencie. Utrata pracy to też nie jest koniec świata, tylko właśnie ten kop w dupę. Kopem w dupę jest fala krytyki z która możesz się spotkać, ale też przegrana. A może upadek na rowerze? Każda ta przykrość, złe doświadczenie jest potrzebne do rozwoju. Nasza sytuacja finansowa, zdrowotna, nasza liczba kilogramów i wreszcie forma to nie jest tylko linia wznosząca. To cykle, których każdy doświadcza. I czasami podczas wznoszenia będą się pojawiać korekty. Momenty słabe, momenty zwątpienia. Każdy je ma. Nawet Ci, których podziwiamy, najbardziej uśmiechnięci czy najlepiej wymodelowani. Największym błędem jest wychodzenie z założenia, że innym jest zawsze prościej. Tylko my mamy pod górkę. Nie. Każdym musi zapierdalać. Każdy w którymś momencie swojego życia dostał dużego strzała albo kilka mniejszych. Zazwyczaj Ci, którzy doświadczyli więcej przykrości lub w przeszłości mieli tylko cięższe przełożenia teraz są dla nas tymi lepszymi. Jednak zazwyczaj tych dla nas lepszych nie oglądamy w ich gorszych momentach. I tutaj dochodzimy do źródła tych wszystkich naszych niepowodzeń. To poczucie niskiej wartości. Nawet nie wiecie jak często to ja uważam siebie za gorszego. Jeszcze zabawniej jest gdy w tych momentach ktoś do mnie pisze jaki to ja jestem fajny, bo udało mi się i to i to. Szkopuł w tym, że ja dziś czuje się mniej od Ciebie. Jednak chwilowe, albo ciągłe wątpienie nie zwalnia od walki o siebie. Strasznie ważne jest, żeby po prostu coś robić. Choć wiem jak to jest leżeć, wkurzać się o to, że jestem gruby, zarośnięty, tyję i kolejny dzień nic nie robię. Nic samo się nie zrobi. Często też musimy w niektórych sytuacjach liczyć tylko na samych siebie. Nie na szczęście, nie na innych. Tylko na swoją codzienną konsekwentną pracę, robiąc choć najmniejsze kroczki. Tak jak Ci, których podziwiamy. Oni wszyscy przez lata zapierniczali aby być tutaj. Możesz do nich dołączyć, ale nie uda się to z dnia na dzień. Jednak odkładając wszystko na jutro tracisz czas, bo problemy się nie rozwiązują, a forma nie rośnie. Rośnie tylko frustracja. Malutko, ale konsekwentnie uciekaj. Lepsze jest dzisiaj 15 minut treningu, ale trwanie w rytmie niż kolejny dzień, który przelatuje między palcami. Lepiej się zapisać na event i ustawkę, odpaść, dostać nowe doświadczenia niż stchórzyć. Porażki, te wszystkie kopy w dupę do życia hartują. Są pożyteczne. Ludzie trudniej doświadczeni mają na codzień łatwiej. Nie są po to, żeby się zatrzymywać, tylko działać i czasami nie oglądając się na innych walczyć, abyśmy to My byli szczęśliwi. Spełniali swoje marzenia a nie cudze. Czego każdemu życzę nie tylko w kolarskim życiu.

    Forma mi spada. Łapię doła. O falach wiecznie wznoszących (82)

    Play Episode Listen Later Nov 7, 2023 16:29


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/

    Jak radzić sobie z ciągłym napięciem i ograniczyć stres (81)

    Play Episode Listen Later Oct 24, 2023 26:37


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/ W sondzie na moim Instagramie wybraliście ten temat. On bardzo mocno łączy się ze sportem. Tak naprawdę jest moją genezą. Gdyby nie patologiczny stres nigdy nie wróciłbym do sportu i kolarstwa, a tym bardziej nie napisałbym o tym książki. Bo to temat na książkę. Tutaj chcę podać tylko koncentrat, bez lania banałów typu unikaj stresu. Co to kurde znaczy? Co to za rada. Aby OGRANICZYĆ napięcie trzeba poznać jego przyczynę i nauczyć się pracować nad błędami, które większość z nas popełnia. Patologiczny, ciągły stres to patologia naszych czasów. Większość z naszych zmartwień to problemy trzeciego świata. Tymczasem gdy my się martwimy o to czy dobrze wyglądasz w koszulce kolarskiej, ktoś inny stresuje się tym, że w promieniu 15 nie działa już ani jedna studnia ze słodką wodą. Ty stresujesz się tym, że coś skrzypi w trenażerze, tymczasem ktoś inny dostał skierowanie do szpitala. Trzeba sobie zdać  sprawę z tego, że większość (nie wszystko) co powoduje u nas troskę jest głupie. Szkoda naszej energii na zamartwianie się, zwłaszcza jeśli nie mamy na coś kompletnie wpływu. Zdanie sobie z tego sprawy bardzo, bardzo pomaga.  https://youtu.be/WKZlLPX76_I?si=3YGid1MAGTyUMrZT Epidemia powiadomień. Duzym problemem, który dotyka nas wszystkich to niehigieniczny tryb życia. Narzucony nam przez współczesność. Nieco na własne życzenie. Mam tu na myśli choćby niewolnictwo powiadomień. Ja sam kiedyś byłem ofiarą sygnałów, dźwięków, wibracji i plakietek. Ja pikole, ile my dziennie przyjmujemy niepotrzebnych bodźców. Prawie całą dobę coś nam wyskakuje i wysysa z nas atencję. Kurczę po co Ci na liczniku rowerowym i zegarku informacja wraz z piknięciem o tym, że sklep z butami ma fajną promkę. Ile razy dziennie marnujemy swoją uwagę i czujność na rzeczy niepotrzebne, które stale nas bodźcują jak telewizja informacyjna. Poświęć 10 minut na zmianę konfiguracji powiadomień. Wycisz telefon, niech zegarek pokazuje tylko połączenia, ustaw harmonogram nie przeszkadzać poza pracą z wyłączeniem osób bliskich. Jeśli nie wiesz jak to zrobić zapytaj dowolnego gadżeciarza. Zrobi Ci to tak, że nawet dojeżdżając do domu wszystkie urządzenia przełączą się w specjalny tryb relaksu. Ograniczenie wiadomości to nie tylko oszczędność czasu, ale także układu nerwowego. Wyobraź sobie, że na przykład każde oderwanie Twojej uwagi zabiera Ci 0.5% energii. Teraz pomnóż to przez ilość komunikatów dziennie a następnie razy 356.  Sen. Jeśli śpisz po 4-5 godzin dziennie to się nie dziw, że jesteś wiecznie spięty(a) i panicznie reagujesz na wszystko. Wszystko Cię stresuje albo wk..ia. Większość problemów zaczyna się od zaburzeń snu. Albo nie potrafimy zasnąć, albo budźmy się dzikich godzinach i nie potrafimy już przejść do offline. To jest problem, który się leczy. Bezsenność się leczy, ale nie tylko ziołami. Trzeba iść do lekarza i wdrożyć czasem inne środki. Tak, są takie leki nasenne, które nie uzależniają, nie wykazują tolerancji ani nie otumaniają. Ja latami dobrowolnie chodziłem spać o 4 albo i nawet 6. Siedziałem przed kompem, jarałem szlugi i grałem. Zawsze po tym czułem się po prostu jak szmata. Koncentracja na dnie, wysoki poziom lęku uogólnionego, wieczne rozdrażnienie i zestresowanie totalnie wszystkim. Mój nieuregulowany zegar spowodował, że nie byłem już w stanie wstawać o innych godzinach jak o 13 rano. W weekendy przesypiałem cały dzień. Jakbym żył w innej strefie czasowej. To był chyba najgorszy etap mojego życia pod względem samopoczucia psychicznego. Regularny zegar i minimum 7 godzin snu to powinien być priorytet. Zwłaszcza dla sportowca amatora. Wiem, że życie nie zawsze na to pozwala, ale wiele osób z własnej woli wybiera imprezowanie, granie, oglądanie TV zamiast snu. Wszystko to na kredyt. Bajzel w życiu i pracy. Bałagan sprzyja ciągłemu stresowi. Robienie 5 rzeczy na raz. Szukanie wiecznie wszystkiego. Weź zrób sobie porządek nie tylko w domu, na biurku czy komputerze, ale też naucz się porządkowania swojej pracy. Zwłaszcza priorytetyzacji. Nie odkładaj też wszystkiego na ostatnią chwilę. Nosz ile to zabiera energii i niepotrzebnie stresuje.  I tak będziesz to musiał(a) zrobić. Masz do zapłacenia podatek i masz kasę to zrób to od razu, a nie myśl o tym 26 dnia miesiąca. Potem to sprowadza się do tego, że przychodzi weekend, a Ty zamiast na rowerze myśleć o tym jak jest super wracasz myślami do miliona niezamkntych spraw. No jak masz odpocząć? Bałaganem jest też zabieranie roboty do domu. Myślami. Wiem, to mega trudne. Nie mniej warto to ćwiczyć. Za każdym razem kiedy w domu albo na szosie wyskakuje Ci służbowa myśl to postaraj się ją wyłapać i zagadać. Wytłumacz sobie, że nikt poza godzinami nie płaci Ci za myślenie o tym co będzie w poniedziałek. Martwić się będziesz tym w poniedziałek od 9. To też jest higiena. Tyle, że myśli. Dzięki porządkowi nagle okazuje się, że masz o wiele mniej stresu i zmartwień, a o wiele więcej czasu na rower. Lęk przed byciem odrzuconym. Ho ho ho. To mój największy problem wywołujący największe, stałe napięcie i mnóstwo stresujących sytuacji na które nawet już nie zwracamy uwagi. Kluczem to jest sobie zdać z tego sprawę. Wychodzenie z tego zajmuje lata. Objawia się to tym, że moimi się być ocenianym. Boimy się panicznie co inni o nas myślą. Boimy się krytyki. Albo tego, że ktoś nas nie polubi. Mamy być fajny, szybcy, śliczni, kochani przez wszystkich. Po prostu perfekcyjni. Po czasie orientujemy się, że temu celowi jest podporządkowane całe nasze życie. Tolerujemy złego szefa latami, bo boimy się wyrażać swoje zdanie. Zadajesz się z ludźmi, których nie lubisz, ale boisz się zerwać tę relację w obawie przed tym, że na świecie będzie ktoś, kto Cię nie kocha. Wiecznie czujemy się gorsi i porównujemy się do innych. Robimy wszystko wbrew sobie tylko po to, aby ktoś nas akceptował. Demonstrujemy swoje pieniądze, status, drogie ubrania, ponieważ chcemy zamaskować inne rzekome braki. Musimy wszystko wykonywać na 130%, bo boimy się, że zrobimy coś nieperfekcyjnie. Wszystko ma się udawać. Zawsze musimy być uśmiechnięci. Nigdy nie mówimy, że idziemy sikać, bo boisz się co pomyślą sobie inni. Ciągły stres przez perfekcjonizm, lęk i poczucie bycia gorszym. Nieperfekcyjnym, znaczy niekochanym. Asertywność  Ona wiąże się z właśnie z tym lękiem przed odrzuceniem. Gorszością. Nie masz ochoty i siły dzisiaj na trasę 70 km, ale się godzisz, bo się obawiasz, że ktoś Cię zostawi. Zamiast powiedzieć, że jesteś zmęczony(a) i proponujesz 30 km, a nadrobimy to następnym razem.  Pomyśl ile razy robisz coś wbrew sobie. Niekiedy trzeba być egoistą. Nie mówię, że zawsze, bo to toksyczne, jednak jest jeszcze coś takiego jak kompromisy. W pracy, sporcie, rodzinie, domu. Trenuj szczere gadanie o tym co czujesz. Nie bój się, że ktoś Cię odrzuci. Jeśli to zrobi, to znaczy, że być może dana relacja nie jest zdrowa. Być może męczy psychicznie co przekłada się na większy stres na codzień. Wampiry energetyczne To określenie najlepiej oddaje niektóre osoby w naszym otoczeniu. Ile jest ludzi, którzy kontaktują się tylko wtedy kiedy coś chcą. Ktoś dzwoni jedynie jak coś trzeba zrobić w rowerze. Gdy już idzie to cały czas gada o sobie, swoich problemach i wylewa na nas swoje nieczystości. Co innego gdy wspólnie możecie siebie wspierać zachowując normalne proporcje. Gorzej jeśli przebywamy z ludźmi, którzy zadają się z nami tylko dlatego, bo jesteśmy ich szambem do którego cały czas pompują swoje ścieki. Bierzemy na swoją głowę cudze wieczne problemy, narzekactwo, a najlepiej stary to weź mi też moje bidony i mi je wieź. Nie musisz zadawać się ze wszystkimi, bo nie wszyscy muszą Cię kochać, bo niektórzy podbijają nam tylko poziom stresu, lęku oraz zmęczenia psychicznego.  Brak swojej enklawy Czyli brak odpoczynku. Tej swojej medytacji i odcięcia. Czasami tak się dzieje w związkach, gdy druga połówka nie akceptuje czyiś pasji, potrzeby wyjścia z chłopakami, na rower albo grzyby. To moim zdaniem też patologia. Brak własnego życia. Tylko praca, dzieci, dom. Można zwariować i się wariuje od tego. Im bardziej jesteś tym zmęczony, tym bardziej się denerwujesz i frustrujesz wszystkim. Im jesteś bardziej sfrutrowany(a), tym gorzej realizujesz swoje role. Rolę pracownika, matki, ojca, syna. Nikt nie jest szczęśliwy. NIekiedy trzeba walnąć pieścią w stół i albo przeorganizować swoje życie prywatne, albo zawodowe. To niekiedy boli, albo sprawia, że kogoś trzeba zranić.  Każdy musi mieć jakąś swoją ucieczkę. 40 minut dziennie na rower, bieganie. Albo paznokcie. Może sauna. Albo samotne wyjście do lasu z wyłączonym telefonem. Cokolwiek. Małostkowość. Przejmujemy się i stresujemy rzeczami, które są pierdołami. Od tego zacząłem. Wytłumacz komuś, kto wychodzi po wizycie w szpitalu onkologicznym, że masz problem z ekspresem do kawy, który cieknie. Albo, że stresujesz się tym, że w koszulce brzuch Ci wystaje. To są pierdoły, które zaczynamy tak postrzegać dopiero wtedy, gdy doświadczymy prawdziwych problemów w swoim życiu. Na przykład ze zdrowiem. Często też się mówi o problemach pierwszego świata. Tak. Poprzez rozwój cywilizacyjny staliśmy się małostkowi. Potrafimy się awanturować, angażować emocjonalnie w rzeczy nieważne, albo na które kompletnie nie mamy wpływu.  Co ogranicza stres i napięcie? Alkohol, narkotyki, hazard, benzodiazepiny i inne uzależniania.  Albo porządkowanie swojego życia zaczynając od snu, oddzielenia pracy od domu, zmiana nawyków, szanowanie swojego własnego czasu, uwagi oraz pojęcie tego, że świat nie kręci się w okół nas i, że ludzie mają w dupie jak dziś wyglądasz.  Niesamowicie pomaga odcinanie się od bodźców. Wspaniale działa aktywny tryb życia. Te choć 40 minut intensywnego treningu co drugi dzień. Stresując się i zamartwiając zrób eksperyment. Idź szybko pobiegać na 30 minut. Wróć i zobacz, że świat wygląda nieco inaczej. Pójdź z przyjaciółmi na rower. Albo totalnie sam. Krótko, ale szybko, aby dostać wyrzut serotoniny. Wyskocz na saunę gdy tak bardzo nie chce się wyjść nawet z łóżka przez paraliżujący strach a potem jeszcze weź zimny prysznic. To też fantastycznie wyładowuje napięcie. Ono znika i pomaga racjonalniej walczyć z codziennymi problemami. Gdy to zrobisz rozmawiaj z innymi o swoich problemach, lękach i potrzebach, choć wiem jak to trudne. Ten film to rozmowa mnie samego z sobą samym nieco. Odświeżenie podstaw. Sięgnięcie do przyczyn ciągłego napięcia, lęku i stresu, który potem zaczyna skręcać w inne zaburzenia. Stąd się bierze nerwica, z tym często współistnieje depresja. Przez patologiczne, ciągłe napięcie nie mamy sił by żyć. Bo ciągle się boimy, że wszędzie czycha katastrofa. Ponieważ tracimy energię na rzeczy bez znaczenia, lub sami marnujemy swój czas, bo mamy bałagan na strychu. Albo jesteśmy leniwi. A może boimy się zawalczyć o siebie i o to, aby było po naszemu. Boimy się myśleć o nas samych na rzecz oczekiwań świata wobec nas.

    Czy trenować podczas przeziębienia? Prawdziwe przyczyny infekcji kontra mity (80)

    Play Episode Listen Later Oct 17, 2023 14:20


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ O mnie: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/ Zacznijmy od tego skąd się biorą infekcje i nieco uporządkujmy wiedzę nieco rozprawiając się z mitami, jakie wynieśliśmy z domu. Zimno samo w sobie nie przeziębia. Gdyby tak było, wówczas osoby morsujące kończyłyby za każdym razem z zapaleniem płuc. Biegający i pocący się na mrozie mogliby od razu iść do szpitala. Każda osoba wychodząca z sauny i wchodząca do zimnej wody albo ogrodu lub tarzająca się w śniegu robiłaby to z ryzykiem śmierci.  Choroba nie przychodzi od wychłodzenia, braku szalika, czapki, mokrych butów, przeciągów i zawiania. Ja znam te tezy doskonale i porównałbym je do innych ludowych mądrości jak choćby stosowanie rutyny, witaminy C czy leczenia się herbatą z prądem. To pomaga tłumić objawy, ale nie ma leków leczących przeziębienie. Dlaczego? Bo nie ma leków przeciwwirusowych likwidujących przyczyny. Przeziębienie to zbieg kilku okoliczności. Po pierwsze niska odporność. Albo na skutek ogólnego osłabienia organizmu, słabej diety, niskiej zawartości leukocytów albo niskiej adaptacji do danych warunków, bo całe unikamy zimna, otwierania okien, albo wysiłku na powietrzu, bo mama nigdy nie pozwalała.  Na skutek wysuszenia i wyziębienia śluzówek i przez to nieprawidłowego ukrwienia na przykład górnych dróg oddechowych.  https://youtu.be/6YFpzha8I3E?si=8X1vjH5jRx2xnic1 Albo skrajnego obciążenie organizmu wysiłkiem fizycznym w niesprzyjających warunkach. Lub po prostu przetrenowanie sprzyjające obniżeniu ilości białych krwinek. Stąd na przykład mogliście usłyszeć, że kolarze w trakcie i po wieloetapowych tourach są niezwykle mało odporni na infekcje a osoby postronne w ich otoczeniu niekiedy noszą maseczki. Do tego dochodzi silny stres. U mnie odpowiedzią na taki czynnik jest przeziębienie.  Tak samo działa ograniczona ilość snu.  W tych sytuacjach najprościej mówiąc organizm nie ma sił do walki z czymś co normalnie dla niego jest błahostką. Patogeny, wirusy są wszędzie. To czy będziemy chorzy zależy nie tylko od higieny, ale przede wszystkim od tego w jakiej jesteśmy dzisiaj formie. Wiem, że teraz mnóstwo osób się będzie dziwić, ale wszystkie te mity wbijane nam do głów są bez sensu. Chorujemy zimą więc to wszystko od zimna. Nie, to od siedzenia na dupie albo na dupie w kupie bez wietrzenia, nawilżania, odpowiedniej diety i higieny życia. Stąd czasem słyszę, że ktoś się przeziębił od wiatraka na trenażerze przy otwartym oknie. No to się zdarza, ale nie można powiedzieć, że tak się będzie dziać za każdym razem. A ile razy chorowaliśmy będąc wczoraj w sklepie?  Czy Sport hartuje organizm? Tak. Słowo klucz - adaptacja. Uczysz organizm walki. Po trzecie częściej przez to wietrzysz lub wychodzisz na zewnątrz jesienią i zimą. Po czwarte sportowy amator statystycznie lepiej się odżywia i śpi. Wyjątkiem od tej reguły jest sport gdy organizm jest przetrenowany, albo bardzo silny bodziec treningowy w złych warunkach i/lub bardzo mocne wychłodzenie górnych dróg oddechowych upośledzające funkcjonowanie odporności. Mając to wyjaśnione mogę spróbować polemizować na temat uprawnia sportu podczas przeziębienia. Czy wolno trenować podczas infekcji? Lekarz niemal zawsze powie, aby leżeć. To jest najprostsze, nie powoduje żadnych skutków, ewentualnych powikłań i naraża medyka na odpowiedzialność. Dlaczego podczas przeziębienia mówi się o leżeniu? Chodzi tutaj o odpoczynek. Aby dać organizmowi siły do walki. W czasie infekcji nasze ciało jest na full skupione na zwalczaniu zarazy. Trenując podkradamy mu ten potencjał. Zabieramy go układowi odpornościowemu. W rezultacie przeziębienie może trwać dłużej lub będzie manifestować więcej objawów. Gardło bezpośrednio po wysiłku będzie boleć bardziej, bardziej będzie Cię łamać i składać do łózka. Ciało mówi - stary/stara przystopuj trochę, bo tracę oddech. Stąd zauważyć też można zmienione HRV, albo podwyższone tętno. Podwyższoną temperaturę.  No nie mówiąc o tym, że ten trening nie wyjdzie. Biegacz będzie narzekać, że sapie już przy 6min/km, a kolarz się zdziwi, że 30 średniej tak trudno dzisiaj utrzymać. Organizm jest przeciążony wielowątkowością. Brakuje mu ramu. Wiele aplikacji w tle i każda się tnie.  Dlatego jak czuję gluta mowię o tym albo sobie albo trenerowi. Dostaję 2 dni wolnego i 2 dni pracy poniżej strefy tlenowej. To tak zwany trening zastępczy. Zero skoków, jakichkolwiek testów, długich dystansów i mocnych interwałów, które i tak nie wyjdą kompletnie. Tylko wydłużą okres gorszego samopoczucia. Jeśli dziś byś odpuścił(a) to może dwa dni pobolało Cie gardło. Jednak ciśniesz, próbujesz, jesteś sfrustrowany, to jeszcze mocniej dociskasz. W końcu do gardła dołączają też zatoki, oskrzela i rozkłada Cie na ament, na tydzień. Organizm i tak wyszedł na swoje.   Najważniejsze to moim zdaniem słuchać swojego ciała. Odróżnić lenistwo od apelu układu odpornościowego o kilka dni regenu. To dobry czas na zastanowienie się co poszło nie tak. Dlaczego jestem chory? Może był trudniejszy okres? Może więcej stresu? Może dzieciak zaraża, a Ty zamiast wietrzyć zmieniasz temperaturę w domu z 19 na 23 stopnie i szczelnie wszystko zamykasz. Może w domu jest przesuszone powietrze? Może za bardzo jesteś na co dzień naubierany? Często się przeziębiasz? A ile śpisz? Co jesz? Ile czasu spędzasz na zewnątrz? A może Twój plan treningowy i ambicje są przekombinowane. Dej se na luz na moment. Stań sobie na moment. Jeśli chcecie to dajcie znać w komentarzu czy nagrać wideo dotyczące wewnętrznej presji oraz redukcji codziennego stresu, który obniża nie tylko odporność, ale także rezultaty sportowe. Moim zdaniem we wszystkim najważniejszy jest zdrowy rozsądek i nauka, która często stoi w opozycji do mitów wyniesionych z dzieciństwa. Dziecko jest wiatr i tylko 15 stopni. Załóż czapkę, szalik, rękawiczki i siedź wyłącznie w cieplutkim domku oddychając wyłącznie nosem, jedząc ciepłą zupkę, syrop z cebuli i rutinosrorbin, bo on LECZY. A gdy jesteś chory (bo za każdym razem gdy wychodzisz jesteś chory) wówczas nic tylko łóżko.  Morsowanie? Sauna? Rower? Bieganie na zewnątrz spoconym? Toż to śmierć! Bieganie mając katar? Babcia mówi, że absolutnie nie. Z kolei gdy już jesteś chory, a Twój organizm nie manifestuje bardzo silnych objawów możesz spróbować zrobić lekki i krótki trening czy to na trenażerze czy na zewnątrz, ale pod warunkiem, że nie robisz tego na siłę na skutek perfekcjonizmu, wewnętrznego przymusu. Rozważ także inne formy aktywności. To może być spacer, sesja ćwiczeń rozciągających. Wszystkie te aktywności, które nie będą powodować wysokich skoków tętna lub głębokiego wyziębienia na skutek sporej ilości wydalanego potu

    Wszystkie (nie)potrzebne sportowe gadżety na rower i do biegania (79)

    Play Episode Listen Later Aug 9, 2023 32:55


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/

    Muszę się Wam do czegoś przyznać (79)

    Play Episode Listen Later Jul 19, 2023 0:04


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/

    Dzisiaj idę po psychiatry, bo przyjmuję psychotropy (78)

    Play Episode Listen Later May 30, 2023 21:35


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/

    Czas na sport: Optymalizacja czasu i wydajności pracy. Podział obowiązków domowych (77)

    Play Episode Listen Later Apr 5, 2023 19:25


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/

    Proste sposoby na pokonanie nawet najbardziej stromej góry na rowerze (76)

    Play Episode Listen Later Mar 3, 2023 9:10


    Cześć tutaj Leszek. Jestem były grubasem i byłym płaskoszosowcem. Od momentu zakupu pierwszej szosy do dziś wiele się wydarzyło. Miałem okazję m.in. przez totalny przypadek odkryć piękno górskiego kolarstwa szosowego. Niemal każdego z nas prędzej czy później czeka dotarcie do ściany. Dlatego im wcześniej się dowiesz jak totalnie inne jest kolarstwo szosowe uprawiane na Mazowszu, w Wielkopolsce, Kujawach od tego na południu Polski czy Europy tym dla Ciebie lepiej. https://www.youtube.com/watch?v=slFG8VS8u5g PIerwszy problem to brak skali porównawczej. Jeśli jak ja - początkowo jeździsz tylko tak, żeby się zbytnio nie zmęczyć to może być kiepsko po zderzeniu nawet z najmniejszym podjazdem. Dla mnie podjazd pod Górę Kalwarię o długości 300 metrów i 20 metrach przewyższenia powodował drżenie nóg i niekontrolowane odruchy fizjologiczne. Przy tym uważałem, że to jest absolutne maksimum jakie da się pokonać rowerem. Jednak to w slangu kolarskim jedynie hopka lub zmarszczka. Bardziej wytrenowany kolarz tylko na chwilę stanie w korbie i koniec hopki. Zupełnie, kompletnie czym innym jest pokonywanie długich, wielokilometrowych pojazdów. To może być 10 lub 20 kilometrów jazdy non stop pod górę o średnim nachyleniu 8 albo 10%. Jak coś takiego w ogóle ogarnąć będąc początkującym? Przede wszystkim spokojnie. Swoim równym tempem bez szarpania i popisów. Emocje zostaw sobie na koniec. W miarę możliwości zapoznaj się wcześniej z profilem podjazdu. Jak się zaczyna. Czy najbardziej stromo jest na początku a może na końcu?  Przy tym przestań patrzeć na innych kolarzy. Nie próbuj broń może nikogo doganiać albo na siłę trzymać czyjeś tempo.  Nawet podczas jazdy w grupie zasada jest taka, że każdy leci według swoich możliwości.  Jeśli zaraz na samym początku wystrzelisz ponad siły po kilkunastu minutach wykorkujesz.  Możesz przyjechać z 5 minutami straty, albo wcale zaliczając po drodze zgon. Pamiętacie jak opowiadałem o prawidłowej kadencji? W górach podczas długiej wspinaczki nie będzie to miało zastosowania. Oczywiście, optymalne będzie utrzymywać te 90 obrotów korbą na minutę bez względu na stromiznę. Jednak w rzeczywistości często zdarza się, że jest to po prostu niemożliwe.  To co moim zdaniem jest bardzo ważne w górach to umiejętność jazdy stojąc w korbie. To kompletnie inny rodzaj pracy. Zadaj sobie pytanie kiedy ostatnio pedałowałeś/aś na stojąco na bardzo twardym przełożeniu przez przykładowo 3 minuty bez przerwy . Dlaczego? Ponieważ mogą się zdarzyć takie podjazdy, gdzie nie dasz rady inaczej podjechać.  Tymczasem mając wytrenowane nawet bardzo powolne pedałowanie na stojąco jesteś w stanie pojechać i 15% bez konieczności prowadzenia roweru idąc obok niego, nawet przy masie 100 kg i napędem 34-30.  Tutaj świetnie sprawdzą się ćwiczenia na trenażerze realizowane zimą choćby przy użyciu ZWIFTA z ustawioną opcją Training Difficulty na 100% rzeczywistego oporu na trasach Epic KOM, Ven Top lub Alpe Du ZWIFT. Możesz sobie w głowie rozpisać plan zawierający jeden podjazd tygodniowo. Nie ma chyba lepszego sposobu na adaptację mięśni nóg, obręczy barkowej i pleców do ciężkiej i długiej pracy na przemian na siedząco i na stojąco. To boli, ale w realu mało co Cię zaskoczy. Kolejna kwestia to konfiguracja napędu w naszym rowerze. Przednie i tylne zębatki mogą mieć różne rozmiary. Być może Twoja kaseta ma tylko 28 ząbków i warto na początek wymienić ją na większą. Sam nie jestem zwolennikiem takiego sposobu rozwiązywania swoich ograniczeń, jednak lepiej ulżyć sobie większą ilością zębów, niż umarnąc na Przehybie, Magurce czy Przełęczy Karkonoskiej. Dodatkowym utrudnieniem w górach będzie problem z adaptacją cieplną. Musisz być przygotowany do jazdy z prędkością 9km/h, z niemal maksymalnym tętnem przez 45 minut. Albo 90. Nie ma wiatru, leje się z Ciebie. Trzeba dużo pić bez schodzenia z roweru przy tym cały czas siłowo depcząc pedały. Znów wracam do zimowego trenażera. To też da się z pewnym stopniu wytrenować. Skoro zahaczyliśmy o tętno to dobrze jest znać swój próg tlenowy. W mega skrócie - jest to wartość powyżej której nie powinieneś przekraczać mając przed sobą długi podjazd. Stad po pierwsze warto jeździć na codzień z pulsometrem, po drugie warto je analizować pod kątem wybijania nam korków.  Ja wiem, że chcąc na przykład atakować Col Du Galibier na dystansie 18 km i średnich 10 procentach nie powinienem zmuszać serca do pracy powyżej 165 uderzeń serca. Dla każdego jest to inna wartość. Tak samo jak każdy ma inne tętno spoczynkowe i maksymalne. Bo ja śpiąc notuje 45 uderzeń i jednocześnie totalne maksimum to tylko 191. Tak mam.  Naszą wydolność sercowo - naczyniową oczywiście możemy rozbudowywać mocnymi treningami oraz utratą zbędnej masy. No i na prawie koniec oczywiste - każdy kilogram pod górkę ciąży. O ile na płaskim nasza nadwaga nie ma aż takiego znaczenia to w górach owszem. Wykładniczo niemal wraz z każdym procentem wzniosu i kilogramem wagi będzie ciężej. To moja zachęta do tego, żeby kontrolować co i ile jemy. Zaoszczędzoną kasę warto z kolei przeznaczyć na fajne lekkie koła do naszego roweru albo bardzo przewiewne ciuchy. Ostatni punkt to zjazd. Czasem wolę podjeżdżać niż zjeżdżać. Dlaczego? Bo tutaj często się bardzo marznie. Pamiętaj, że spoconym przy niskiej temperaturze na szczycie będzie naprawdę chłodno już na kilka chwil po dotarciu do końca segmentu. Polecam zawsze mieć przy sobie jakąś kurteczkę, rękawki, bluzę albo nogawki. Do tego oczywiście mnóstwo koncentracji oraz nieco teorii na temat sztuki pokonywania podjazdów o czym mówiłem już w poprzednim wideo do którego odsyłam, Odsyłam również do mojego Instagrama na którym pokazuję jak trenuję. Zapraszam też do mojego sklepu z ciuchami i akcesoriami made in Poland za sprawą którego jestem tutaj.  

    Dlaczego mimo, że jesteś mocny to jesteś wolny na rowerze?(75)

    Play Episode Listen Later Feb 28, 2023 10:48


    Jest noga, jest moc, jednak na rowerze odpadam. 6 błędów. https://youtu.be/KxuWbSR9Q-c W kalendarzu zima. Za oknem warunki idealne do treningów na trenażerze. Zimą notuję rekordy mocy, FTP rośnie aż zrywam łańcuch i gwinty w korbie. Mimo to na zewnątrz często odpadam od reszty grupy. Mimo, że każdy z nas jest na tym samym poziomie swojej kondycji i ma podobnej klasy sprzęt, a na pewno nie taki, który wyrywa między nami przepaść. Niestety nie ma takich rowerów szosowych. W skrócie dziś o tym, że moc w girach to nie wszystko, a im wcześniej się o tym przekonasz tym dla Ciebie lepiej. Od razu mówię, że jestem ogromnym orędownikiem jazdy zimą na trenażerze. Przyznaję się, że poniżej 10 nie jeżdzę na zewnątrz. Jednak lepiej jest trenować samą formę niż nie robić przez pół roku totalnie nic. BO TRENAŻER NIE ROZWIJA TECHNIKI JAZDY. O tym w nagrałem nie jeden film których obejrzenie polecam pod rozwagę. To czego najbardziej się boimy na zawodach, albo podczas jazdy z grupie to, że nie damy rady reszcie. Noooo booo ostatnio jak byłem na ustawce to oni jechali 40 na godzinę a ja jeździłem sam maksymalnie 31. albo Na zjeździe na drugim zakręcie już odpadłem, bo zjeżdżają jak szaleńcy. Zauważ, że i w jednym i w drugim przypadku nie jest potrzebne generowanie Bóg wie jakiej mocy. 40 km/h w grupie to jest wolno. Serio. Do utrzymania takiego tempa wystarczy około 2 - 2.5 W/kg. To tak naprawdę jest strefa tlenowa w większości przypadków. Oczywiście, nie każdy od razu jest w stanie trzymać takie wartości w pierwszym sezonie swojej kariery. Jednak to nie jest przerażająca moc. W czym zatem tkwi sekret? W chowaniu się przed wiatrem. Na płaskim walczy się nie z masą, nie z grawitacją czy tarciem. To powietrze jest głowym hamulcowym. Dlatego peletony jeżdzą z tak obłędną wydawać by się mogło prędkością. Czoło grupy pracuje a reszta jadąca na tak zwanym kole odpoczywa. Naprawdę. Tylko, aby móc jeździć zrelaksowanym 45 km/h musisz nauczyć się techniki jazdy w grupie. Tutaj potrzeba po prostu doświadczenia, nieco śmiałości. Wystarczy uwierzyć, że dasz radę z resztą, bo najsłabszym Twoim ogniwem jest właśnie głowa a nie brak mocy. O tym także nagrałem długi długi film. Z tym punktem wiąże się jeszcze drugi. Także związany z aerodynamiką. To pozycja na rowerze i korzystanie z dolnego chwytu. Obniżenie głowy da więcej niż najlepszej klasy rower. Więcej, niż karbonowa rama i wysokie stożki razem wzięte. Niech brak komfortu w dolnym chwycie będzie motywacją do zredukowania objętości brzuszka. Do tego warto też pamiętać o prawidłowym trzymaniu kierownicy. Mam tutaj na myśli zgięte łokcie i rozluźnione plecy. To też nie przychodzi z dnia na dzień. Ja miałem tak, że mi przez pierwsze tygodnie nauki utrzymywania prawidłowej pozycji na rowerze odpadało wszystko. Ręce, plecy, wacek. Jednak przeszło. To jak ze wszystkimi nowościami w życiu. Najpierw jest ból, a potem radość i bonifikaty wynikające z adaptacji. Trzeci duuuży punkt to brak umiejętności pokonywania zakrętów. W slangu motocyklowym i kolarskim to tak zwany cornering, o którym jak chcecie to także zrobie kiedyś materiał plenerowy. W skrócie chodzi o pojęcie teorii i wdrażanie jej przy okazji pokonywania każdego zakrętu, zwłaszcza na zjazdach w górach. Co z tego, że na podjeździe wysuwasz się na czoło jak z górki wyprzedzają Ciebie słabsi, albo pewniejsi siebie kolarze. Tutaj znów nie ma znaczenia kompletnie nasza forma, tylko umiejętności, doświadczenie i odpowiednia wiedza. Zdecydowana większość z nas obiera po prostu złą ścieżkę zakrętu. Moim zdaniem trzeba przede wszystkim patrzeć daleko przed siebie i szukać trzech punktów. Pierwszy to wejście. TU. Przed dotarciem do niego mamy już ustabilizowaną prędkość i głowę skierowaną w kierunku tak zwanego apexu. To jest szczyt zakrętu. Za nim poszerzone wyjście. Oczywiście nie wolno nigdy przekraczać osi jezdni a każdy taki manewr musi być poprzedzony rozejrzeniem się czy wokół nas nie ma innych kolarzy nie znających naszych zamiarów albo samochodów. Stosując tę technikę zmniejszamy kąt zakrętu przez co pokonujemy go z większą prędkością. Do tego warto też trenować odpowiednią pozycję. Im niżej znajduje się środek naszej ciężkości tym lepiej. To oznacza, że warto używać dolnego chwytu. Przenieść tyłek nieco dalej na siodełku, skierować kolano oraz głowę do środka pokonywanego zakrętu. To wymaga oczywiście treningu. Moje początki były kiepskie, ponieważ głowa nie pozwalała mi dopuścić mysli ,że opona może pracować także pod kątem 45 stopni na suchym asfalcie. Że należy patrzeć dalej niż pod koło. Nie tam gdzie jadę tylko tam gdzie chcę jechać szukając najbardziej optymalnej ścieżki. Szybkiej i bezpiecznej. Szukać odpowienio wcześniej zagrożeń w postaci dziur, piasku, wody. No i oczywiście unikać hamowania w zakręcie, bo to jedna z najczęstszych przyczyn wypadków. Numerem cztery jest łapanie bomb nie wiedząc, że to już bomba, inaczej odcięcie cukru. Nawet jeśli masz nadwagę to musisz jeść. Każdy z nas inaczej reaguje na wysiłek. Jeden musi cały czas coś mielić bo pada po 30 minutach nie mając zapasu w chudym ciele, kto inny po godzinie albo dwóch. Zawsze miej ten awaryjny żel, choć to czyste węglowodany z witaminami i minerałami. Alternatywnie owocowy baton bez dosypki cukru. No i pij. Trenuj sięganie po bidon przy coraz wyzszych prędkościach. Ja początkowo nic nie piłem na trasie, bo nie miałem czasu. Do czasu. Mści sie to okrutnie. Piąty punkt w rozprawce o przewadze umiejętności ponad moc jest kultura mechaniczna. Krzyżowanie łańcucha w taki sposób to -3% mocy. Za niskie ciśnienie w kołach -7%. Brak smaru -1%. Zadniedbany sprzęt po prostu jedzie gorzej, dużo gorzej. O ile na 10 kilometrach to nie ma aż takiego znaczenia to na maratonie, wyścigu albo całodniowym tripie te malutkie procenty mogą zadecydować o tym czy odetnie nad na 5 km przed metą czy dopiero za nią. Nie mówiąc już o tym, że brudny, nieserwisowany sprzęt po prostu zawsze jest przykrym widokiem. Ostatnią przyczyną niepowodzeń pomimo watów jest brak pewności siebie. To temat na książkę. Możesz czuć sie gorszy/gorsza że względu na płeć, liczbę lat na rowerze, że względu na sprzęt albo nawet ubranie. Szczerze? Trzeba mieć to tam gdzie styka się nasze ciało z siodełkiem. W każdym środowisku zdarzają się napinacze, którzy mogą na nas krzywo spojrzeć, wywyższać się, oceniać człowieka przez pryzmat cech widzialnych. Dla płytkich ludzi będą one miały znaczenie. Tymczasem każdy ma prawo próbować. Każdy ma prawo odnosić czasem klęski, popełniać błędy, gorzej wyglądać lub mieć niekolarską posturę. Zyskiwać doświadczenie, wyciągać wnioski. Dlatego warto jest zagłuszać wewnętrznego nieśmiałka, olewać ciepłym smarem ortodoksów i walczyć z głową. Bo co Ci po mocnej nodze kiedy łeb będzie słaby. Jak mój.

    Jak przygotować organizm do pierwszych 100 lub 200 km na rowerze? (74)

    Play Episode Listen Later Feb 17, 2023 12:54


    Jak w 2015 roku ktoś mi opowiadał, że dojechał do pracy 13 km na rowerze to byłem pełen podziwu. Gdy 2016 ktoś na szosie pokazał mi swój trening 30 kilometrowy to mówiłem, że jest ultrakomarzem. Kiedy na zainstalowałem Stravę zobaczyłem, że są ludzie, którzy potrafią zrobić nawet 100. Pomyślałem - wariaci. Gdy w 2016 roku zrobiłem pierwsze 13 kilometrów na szosie byłem dla siebie pełen podziwu. Gdy po miesiącu pojechałem 30 to uważałem się za ultrakolarza i umierałem przez kolejne dwa tygodnie. Tu pojawił się sufit nie do przebicia, ani głową ani tyłkiem. Z perspektywy trzepaka, leszcza, pączka, kluska chciałbym na przykładzie moich błędów powiedzieć jak przygotować się do robienia dłuższych dystansów na rowerze. https://youtu.be/l6GxfkZ6F2M Przy tym zaznaczam, że nie jestem i nie będę nigdy ultrasem. Nigdy nie siedziałem na rowerze dłużej niż 10 godzin netto, jednak wiem, że większość z nas nie ma ambicji do bicia dystansu przez 28 godzin. Całe to wideo można streścić w jednym zdaniu. Aby robić długie dystanse, powinno się robić długie dystanse. Dziękuję. Tak, bo tylko osobista praktyka jest w stanie pokazać nam najsłabsze ogniwa. Początkowo będzie to po prostu brak adaptacji tlenowej naszego organizmu. Wydolności i wytrzymałości. Spokojna jazda przelotową prędkością 31 km/h dla wytrenowanego zawodnika faktycznie jest chillowa. Jednak dla mnie na początku to była walka o życie. Skoro przekraczam tętnem strefy tlenowe jadąc tak naprawdę w beztlenie to nie mam szans jechać takim tempem przez więcej jak godzina maks. Po prostu ścina człowieka, nogi odmawiają posłuszeństwa, chce się rzygać, pojawiają się Mroczki. Samo w sobie to może jest dobrą jednostką treningową, ale dla poprawy naszego tempa, a nie wytrzymałości przy długotrwałym wysiłku. To problem nie tylko początkujących, bo większość z nas zaczyna długie dystanse za mocno nie zostawiając sobie rezerw na potem. Stąd wniosek, że trzeba zachować pewien gradient, rezerwę, margines. Oczywiście ciężko o to kiedy jedziemy w mocniejszej grupie i dochodzą do tego jeszcze problemy związane z brakiem techniki jazdy na kole. Wtedy nie dość, że jedziemy ponad siły to jeszcze nie potrafimy oszczędzać sił chowając się za innymi. Ja miałem dokładnie tak samo, dlatego w pewnym momencie dłuższe jazdy zacząłem ogarniać sam. Trochę ze wstydu a trochę po to, aby wyczuć swoje własne tempo. Tak wskoczyła dziewicza pięćdziesiątka na raz bez chwili zatrzymania przy wadze ponad 100 kg. Dumny byłem tak ogromnie, że z tej okazji postanowiłem sobie kupić kask aero. Przy tej okazji powiedziałem nieco o swojej przeszłej masie. Czy ona ma na długim dystansie aż tak duże znaczenie. I tak i nie. Zauważcie, że większość długodystansowców wcale nie jest niesamowicie wycieniowana. To oznacza, że dla nich priorytetem być może jest siła, wytrzymałość tlenowa a nie masa. Z drugiej strony im jesteś lżejszy, tym mniejszy wysiłek energetyczny wkładasz w rower na podjazdach oraz na wietrze. Z trzeciej przesadna nadwaga obniża komfort jazdy. Szybciej męczą się nadgarstki, plecy oraz tyłek. Bez względu na to jakie masz spodenki, rękawiczki, siodełko oraz fitting. To jest kolejny argument, aby schudnąć i trzymać optymalną wagę, nie magazynować przesadnie dużo węglowodanów i tłuszczu o czym będzie jeszcze za chwilkę. Mi zrzucenie wagi bardzo pomogło w poprawieniu swojej wytrzymałości. Redukując do 79 kg poczułem bardzo dużą różnicę i przejechanie 100 km nie było już tak dużym wyzwaniem jak na początku, kiedy to 3 godziny siedzenia na rowerze longiem oznaczało prawdziwą walkę o życie i odpływ całej krwi z mózgu do nóg. Leżałem w wannie przez 2 godziny i starałem sobie przypomnieć gdzie ja dzisiaj byłem. Tak naprawdę każde 5 kg redukcji nadwagi da bardzo wymierne efekty na trasie. Spada nasze zapotrzebowanie energetyczne podczas jazdy przez co unikamy tak zwanych bomb, czyli stanu w którym poziom cukru spada tak bardzo, że chce się zejść z roweru i płakać. Uczymy się przez to też bardziej racjonalnie jeść zarówno przed, w trakcie oraz po treningu. Ja mam tak, że mogę ruszyć na czczo. Nawet o 18 bez jedzenia dam radę pójść na dwugodzinny rower i dojechać. Przez całe życie nie jadałem śniadań, potem siedziałem w stresującej pracy w której mnie mdliło, następnie siadałem od razu na rower i robiłem wartko te 50 lub 60 km. Moje podejście do jedzenia zmieniło się wtedy, gdy zacząłem robić te powiedzmy 90 na raz. Jak dziś pamiętam mój największy życiowy zjazd. Wracałem na rowerze z Warki do Konstancina. Pod masakryczny wiatr. Wokół pola. Ja bez choćby żelu energetycznego czy banana. Już ponad 2 godziny jazdy. Zatrzymałem się na przystanku i rozważałem gdzie i do kogo zadzwonić. Przekroczyłem tę magiczną barierę. Dla mnie to właśnie mniej więcej 2,5 h. Po tym czasie musze naprawdę zacząć jeść. Zapomniałem o tym kiedyś nawet na własnej ustawce wyruszającej z Gliwic do Raciborza. Klasyk. Setka do zrobienia, za mocno zacząłem i nic nie jadłem. Cudem znalazłem w zasobniku przeterminowany żel. Bez niego sam odpadłbym ze swojej ustawki i nawet nikt by nie zauważył. Nie, pomimo roku po terminie o dziwo mi nie zaszkodził. Zabieranie wody, jedzenia, awaryjny żel w kieszeni, ogarnięcie sobie wcześniej na mapie stacji i sklepów to podstawa na trasie. Jednak pamiętaj, że można przegiąć w dwie strony. Nie jeść na trasie nic i wykorkować. Albo jak ja stawać zawsze w cukierni po lody albo paczki i warunkować sobie niezdrowe żarcie sportem. Pół biedy kiedy nie masz nadwagi. Ja tak robiłem mając do zrzucenia 40 kg zajadając wysiłek słodyczami. A no bo spalę te 2000 kcal to mogę sobie pozwolić na bezwartościowe żarcie cukru z tłuszczem. Nie mówię, że nie powinno się pić piwa zero albo jeść lodów na trasie. Chodzi o umiar. Batonik a nie cała czekolada. Piwko zero ale jedno. Izotonik zamiast soku pomarańczowego. Rozważ też przetestowanie kofeiny. Jak na Ciebie będzie działać podczas wysiłku. Czy nie pojawi się na przykład biegunka albo poczucie niepokoju. Z psychologicznego punktu widzenia na dłuższą jazdę warto zabrać nie tylko dętkę i pompkę, ale też awaryjny żel, kopiko, batonik owocowy bez dodatku syropu glukozowo-fruktozowego. Robienie dłuższych tras to też test absolutnie całego naszego sprzętu i odzieży. Nagle może się okazać, że powyżej pewnego limitu czasu albo kilometrów spodenki okazują się nas ocierać, bo są na przykład za duże, albo za małe. Siodełko nagle okaże się za mało ergonomicznie, albo niepotrzebnie pochylone w którąś stronę. Na jaw wychodzi też na przykład brak rękawiczek z amortyzacją bo zaczyna nam prócz pupunci drętwieć też cała ręka. A może w ogóle mamy dramatyczną pozycję na rowerze, bo nie było czasu przejść się do lepszego sklepu rowerowego aby spojrzeli na nas. Potem dochodzi do tego na przykład źle dobrany but. Jest za duży i zaczynamy człapać wraz z każdym obrotem. Mamy nie obcięte pazury i okazuje się, że pojawiła się krew na skarpetkach. A może niedoleczone hemoroidy, które w najmniej oczekiwanym momencie mogą pęknąć. To niby detale, ale każdy z nich z osobna może sprawić, że zostaniemy w szczerym polu. Jak ja, kiedy nie sprawdziłem, że jadę przez 50 km z mocniejszym niż się wydawało wiatrem a trzeba jeszcze jakoś wrócić nie mając przy sobie ani jedzenia, ani gotówki ani karty. Żrąc nielegalnie niedojrzałe jabłka w losowym sadzie. Ubranie to też jedna z podstaw. Jeśli mieszkasz w Wielkopolsce albo na Mazowszu to jeszcze luz. Gorzej jak zabierasz się na górską wyprawę mając na sobie krótki rękawek. Na płaskim będzie Ci super. Pod górkę też. Jednak jeśli na szczycie z 17 stopnii zrobi się 10 a Ty jesteś cały przemoczony to współczuję Ci na zjeździe. Zawsze zabieraj ze sobą zapasową bluzę albo choćby taką cienką kurteczkę, która chroni przed wiatrem i wodą. Na jesieni i wiosną zawsze mam w kieszonce też nogawki, które w 1 minutę przerobią moje krótkie spodenki na długie. Dlaczego? Bo już kiedyś pojechałem do Bielska Białej na tournee w słoneczny dzień. Jest rano, 19 kresek, dobre prognozy. Po południu zrobiło się 12 i zaczęło masakrycznie lać. Przemarzło mi wszystko do tego stopnia, że nie byłem w stanie trzymać kierownicy. Uratował mnie wiejski sklep z odzieżą używaną. Wracałem na rowerze mając na sobie palto zimowe ze szmateksu. To czego jako mieszkaniec Mazowsza jeszcze nie robiłem to sprawdzanie przewyższeń na trasie. Można zrobić 100 km wraz z dwustoma metrami przewyższeń, a można też pojechać 100 km po górach gdzie będzie 2500 w górę. Jedna i druga trasa to coś kompletnie innego. Wraz z doświadczeniem zyskasz zdolność do określenia trudności tripu patrząc na samą relację wzniosu do dystansu. Dzięki temu będziesz wiedzieć, że na pewno nie wrócisz po 3 godzinach do domu, tylko po sześciu. To jeszcze o czym trzeba pamiętać moim zdaniem przy długim wysiłku fizycznym to łeb. Nie mówię o kasku. O psychice. Będąc zmęczonym fizycznie łatwo jest o napad rezygnacji, smutku, zwątpienia. To są takie bardzo dziwne etapy. Na początku możemy czuć niedosyt motywacji. Po godzinie pojawia się ekscytacja i większa skłonność do tego, aby jeszcze docisnąć. Po 5, 6, 10 godzinach podstępnie może zacząć zjadać nas kortyzol. Jedziesz i samoczynnie włącza się narzekactwo, wkur wkurzenie, rezygnacja, apatia, albo w skrajnej sytuacji chce się po prostu płakać. Bez powodu. To znak, że to albo nie ten dzień, albo nie byliśmy odpowiednio zregenerowani, wyspani. Tak, bo sen też ma ogromne znaczenie. Spróbuj zrobić daleki dystans po 4 godzinach snu... Wszystko co Wam dzisiaj powiedziałem to mój punktu widzenia na dalekie dystanse, choć nie nie zawsze jestem ich orędownikiem. Mnie bardziej kręci ściganie się, a dalekie trasy w tak zwanym tlenie, który zazwyczaj nawet nie jest tlenem tylko monotonnym tempem rozgrzewkowym źle wpływa na rozwój moich wyników na krótkich czasówkach. Miejcie na to też uwagę. Jednak wracając do tematu - daj sobie czas na adaptację do długich tras na rowerze. Nie popełniaj moich błędów i nie rzucaj się z rowerem  na głęboką wodę. Nie oglądaj się na innych. Stopniowo zwiększaj pokonywane dystanse. Daj sobie szanse na błędy. Rozważ zrzucenie kilku kg. Poznawaj narzędzia do planowania tras jak choćby Strava Routes, patrz nie tylko na kilometry i na przeklętą średnią, ale także na wznios. Zawsze zabieraj kasę, dętkę, coś w razie niepogody i nadmiar wody. Ucz się liczyć samemu na siebie. Otaczaj się ludźmi, którzy Cię nie zostawią na trasie, którym ufasz. Unikaj bufonów i wszystkich, którzy próbują Ci udowodnić, że mają małego wacka. I najważniejsze. Liczby są dla Ciebie. Rower jest dla Ciebie.

    Ile kosztuje kolarski wyjazd do Hiszpanii? (73)

    Play Episode Listen Later Feb 7, 2023 7:22


    Dzisiaj zabieram Was na wspólną podróż w stronę słońca. Do miejsca, gdzie styczniu jest wiosna. Do zimowej stolicy kolarstwa szosowego. To zaledwie 3.5 godziny lotu za 500 zł w jedną stronę. https://youtu.be/OEH0WaqVfc8 Dzień dobry w Calpe na południu Hiszpanii, gdzie przed sezonem turystycznym są tylko kolarze, kolarze, kolarze. Polacy, Polacy, Polacy. Spora część restauracji i drobnych sklepików jest zamknięta. Czynne są za to wszystkie wypożyczalnie w których bez trzytygodniowej rezerwacji nie ma szans ustrzelić jakiejkolwiek szosy. Koszt wypożyczenia na przykład Speca wynosi 28 Euro za dobę czyli jakieś 130 zł. Przy okazji bookingu sprzętu podaje się przybliżony fitting naszego obecnego sprzętu. Dostajecie rower gotowy do jazdy i ustawiony pod siebie. Trzeba tylko pamiętać o kasku, butach, swoim liczniku i jak się okazuje ciepłych ciuchach. W słońcu temperatura odczuwalna to jakieś 15, może 20 stopni. Jednak w cieniu to już zaledwie 8. To najchłodniejszy okres w Calpe. Cieplej jest nawet w grudniu. Nie mniej da się opalić. Warunki dzisiaj są takie jak u nas początkiem kwietnia. Trzeba ubrać długą potówkę, bluzę, czapeczkę i coś cienkiego na górskie zjazdy. Do tego asekuracyjnie jeszcze nogawki. Pierwsza trasa zapoznawcza to 77 kilometrów i 1300 metrów z wizytą na szczycie Col De Rates, gdzie już konieczne było uzbrojenie się w dodatkowe ciuchy. Tam też przekonałem się jak bardzo należy podgonić tempo na powrocie że względu na zbliżający się zachód słońca, po którym robi się niezwykle zimno. Cena hotelu Trzygwiazdkowy hotel o tej porze roku kosztuje około 250 zł za dobę. To nie jest fortuna. To ceny porównywalne z tymi co w Polsce. Trzeci dzień to piękna odmiana aury. Czas na najpiękniejszą trasę wiodącą przez malownicze miasteczka, sady pomarańczowe, oliwne. Niekiedy była okazja się zatrzymać nie tylko w najsłynniejszych kolarskich kawiarniach, ale także z bliska poznawać naturę podczas zmian dwóch dętek. Jeden za wszystkich bez względu na okoliczności nigdy nikogo nie powinno się zostawiać samemu. Czasami niewielki gest może sprawić, że czujemy się wszyscy jednym peletonem. Kązdy jest tak samo ważny. Punktem głównym był podjazd pod Coll de la Garga, który w wielu miejscach zaskakiwał. Mimo, że to było niby tylko 85 km i w sumie 1500 metrów przewyższenia to zmęczyłem się tego dnia. Jednak chciałem wykorzystać to słońce do ostatniej minuty. To niesamowite jak światło może przeganiać smutek, albo zmęczenie psychiczne. Kocham Polskę, ale jesień i zima jest dla mnie bardzo trudna. Stąd postanowienie, aby częściej tu wracać. Tak często na ile będą pozwalać mi finanse, rozwój mojego sklepu i optymalizacja czasu, efektywności pracy. Życzę Każdemu, aby udawało się od czasu do czasu odłożyć nieco kasy, być może około 2000 zł, aby zasposorować sobie taki wyjazd z przyjaciółmi. Takie oderwanie od codzienności i dosłowna zmiana klimatu niesamowicie pomaga się naładować czymś niezwykle pozytywnym. Połączeniem zupełnie odmiennej mentalności Hiszpanów, ogromną dozą słońca, ruchu, wpaniałego powietrza i zapierającymi dech widokami, które czekają tutaj na każdym kroku o każdej porze roku.

    Schemat wszystko albo nic w sporcie, odchudzaniu, pracy. Życiu. (72)

    Play Episode Listen Later Dec 2, 2022 10:53


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/

    Higiena umysłu oraz relacji, fragment audiobooka książki Prawie.PRO Wygraj Siebie (71)

    Play Episode Listen Later Nov 14, 2022 14:34


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/ Fragment książki Prawie.PRO Wygraj Siebie, rozdział NOWA HIGIENA ŻYCIA. Nagranie pochodzące z nagrania audiobooka.

    Jak patrzy na świat i na sport osoba WWO? (70)

    Play Episode Listen Later Nov 4, 2022 10:58


    Na sport i świat patrzę dziwnie. Moje serce i zmysły działają inaczej co jest moim przekleństwem i błogosławieństwem. Przez to jestem ciężkim do zniesienia dla samego siebie człowiekiem i zawodnikiem. Nie tylko dla siebie. To, że jestem tutaj i mówię o tym także może być utrapieniem dla Ciebie, ponieważ mam interwałową potrzebę wyrzucenia tego wszystkiego z siebie. Z nadzieją, że zostaniemy zrozumieni. Ja i każdy, kto tak jak ja poprzez kolarstwo walczy z WWO, lękiem i depresją. To jednocześnie rozwinięcie mojego najdłuższego i najtrudniejszego do przyswojenia filmu sprzed kilku miesięcy do którego karta wysuwa się w prawym rogu. https://www.youtube.com/watch?v=d5uCJb9bdvk Jestem inny. Wiem o tym. Jednak wiele lat musiało minąć, aby to zrozumieć i zaakceptować. Nie oznacza to wyjątkowości, bo ludzi takich jak ja jest mnóstwo. Większość nawet sobie nie zdaje sprawy z tego, że również patrzą na codzienność przez ten sam zakrzywiony pryzmat. Czyli jaki? Opowiem Wam po krótce, tylko niech Wam nie wybije korków ze śmiechu. YouTube, podcast i social media pokazują może 2% mojego życia. Przez to mnóstwo osób myśli, że jestem człowiekiem sukcesu, zarąbistym kolarzem i wulkanem motywacji. To prawda, z tą różnicą, że gówno prawda. Tak średnio przez trzy miesiące w roku każdego dnia walczę ze sobą, żeby w ogóle wstać z łóżka, nie mówiąc o rowerze, bieganiu czy basenie. Nie chce mi się totalnie nic. Z zaciśniętymi zębami trenuję, bo wiem, że jeśli odpuszczę to będzie jeszcze gorzej. Zniknie mi resztka energii do działania. Najsłabiej jest w listopadzie i marcu. Te dwa przesilenia są okresem kiedy potrzebuję mieć bat nad sobą w postaci trenera, Widzów i przyjaciół. Dlatego tak cieszę się z trenażera, wirtualnych ustawek czy nawet bieżni. Te przeklęte miesiące to także moment kiedy kompletnie spada mi determinacja do pracy. Stąd powstają czasem mniej atrakcyjne filmy. Bo one są tak słabe albo tak dobre jak ja w danej chwili. Wszystko wydaje mi się być totalnie beznadziejne. Gdy wypuszczę słabe wideo i spotka się ono z adekwatnymi ocenami, wówczas tym bardziej upewniam się w przekonaniu, że nie warto robić cokolwiek. Wtedy po prostu nasłuchuję kolejnych potencjalnych porażek. Co ciekawe ten schemat działa też w innych moich obszarach. Spada zainteresowanie gaciami w moim sklepie? To nie przez to, że skończył się sezon, to Twoja wina. Wiem, że to mega śmieszne, ale głowie ciężko niekiedy wytłumaczyć fakty. Ciężko jest przekonać mózg do tego, że zmiana pory roku, zmęczenie sezonem, zawirowaniami życiowymi to nie porażka, tylko normalny cykl niosący za sobą naturalne konsekwencje w postaci spadku. Spadku wszystkiego na raz. Formy fizycznej i psychicznej. Wówczas tak samo jak na rowerze. Pomimo słabszych rezultatów zaciskam zęby i jakoś przepedałowuje te krótkie, acz agresywne wzniesienia. Kosztuje to zazwyczaj dwa razy więcej, niż zwykle, ale jeśli się zatrzymam to spadnę z rowerka. Bez względu na porę roku, gdy jestem zmęczony, mam wrażenie, że wszystkie moje zmysły pracują jakby ze zdwojoną siłą. No dobra, niekiedy na przełomie zimy albo wiosny z poczwórną. To uciążliwe, bo bardzo często czuję się psychicznie wykończony z byle powodu. Wymagające jest wówczas dla mnie poznawanie nowych ludzi, miejsc. Irytują mnie głośne dźwięki, ostre zimne światło. Przez to zdarza mi się uciekać i ciężko jest mi nawet rozmawiać z kimkolwiek. Jeśli unikam ustawek, albo wspólnych treningów na rzecz samotnych to właśnie wtedy. Mówi się wówczas o tak zwanym przebodźcowaniu i chociaż to określenie jest wyświechtane to w pełni adekwatne. Wiem, że po prostu muszę znaleźć pół dnia dla siebie i posiedzieć w domu pod kołdrą. To jest mój okresowy, zakamuflowany introwertyzm. Jego szczyt przeżywałem na przykład na Prawie.PRO Tour Gliwicach albo w dniu premiery książki. Wtedy zdaje się być wystraszony, mało rozmowny, jakby pół kroku z tyłu. Wtedy udział w takich spotkaniach jest bardzo wymagający dla mojej głowy i pochłania bardzo dużo energii, co jest kompletnie niewytłumaczalne. Zwłaszcza jeśli myślisz, że nagrywając filmy, pracując kiedyś w radiu albo biorąc udział w programach telewizyjnym nie mam kompletnie problemu z byciem w centrum. Mam ogromny, choć mało kto mi wierzy. Jestem chorobliwym perfekcjonistą. Jestem gościem, który myłby rower po każdej jeździe, dokręcał kilometry do równych dziesiątek, minut, setek i wykręcał zawsze jak najwyższe średnie. Kiedyś nawet się przejmowałem tym jak jazda z niską prędkością będzie postrzegana przez obserwatorów na Stravie albo Instagramie. Jej, jak dobrze, że przynajmniej z tego udało mi się wyleczyć. No dobra, prawie. Ale i tak o wiele większy problem mam z porządkami. Nawet doszedłem ostatnio do wniosku, że perfekcja sportowa przerzuciła mi się na sprzątanie. Wszystko ma być równo, nigdzie nie ma prawa być kurzu. Auto to najlepiej jakbym odkurzał 2 razy w tygodniu. Uporządkowany ma być też mój kalendarz, rutyna dnia. Najgorzej jak zmieni mi się plan i wyskoczy niespodziewane spotkanie. Przeżywam to jak kolarz spadek FTP. W pracy? W pracy wszystkie maile muszą być odczytanie i odpisane. Nienawidzę czerwonych kropek sygnalizujących niedokończone zadania. No bo co jak nie zrobię tego dzisiaj? Nosz kurde nie zasnę. To ma oczywiście swoje dobre strony, ale bez przesady! Identycznie mam ze wszystkimi zmianami. Jeden się cieszy z nowego roweru a ja się boję. Bo na pewno będzie coś nie tak. Bo fitting nie wyjdzie idealnie, bo będzie coś na pewno boleć. A może zabraknie do niego części zamiennych i co wtedy? To może od razu kupię na zapas kolejny łańcuch dwunastorzędowy bo takich nie mam jeszcze w należytym zapasie. Nowe studio treningowe? Minie miesiąc nim się przyzwyczaję i ustawię wszystko tak, aby było równo, centralnie i na pewno działało w każdych okolicznościach. Nieznana trasa kolarska? To od razu dyskomfort. Naprawdę nie możemy pojechać starą i mi już znaną? Czy te zawody nie mogą być rozgrywane starym śladem? Serrio, takie detale powodują u mnie lęk. To wynika także z chorobliwej potrzeby kontroli każdego aspektu życia. Nowości, niedoskonałości, improwizacja to czynniki potencjalnie odbierające mi kontrolę nad losem. A co się stanie wtedy panie Leszek? Ha! Ktoś odkryje, że nie panujesz nad wszystkim! Ktoś Cię źle oceni! Nie zaakceptuje człowieka, który zgubił się na trasie na brudym rowerze z nie do końca płaskim brzuchem, nad którym utraciłem w przeszłości kontrolę. Ktoś mnie nie będzie lubić, bo mam zły dzień i podkrążone oczy! W mojej książce cały kobylasty rozdział poświęciłem sportowi z perspektywy osób, które bardzo pragną perfekcji, akceptacji czyli po prostu miłości drugiego człowieka. Wsparcia, pomocy, zrozumienia. Uwagi! Teraz zauważ, że wszystko co powyżej opisałem cechuje mnóstwo osób a z kolei to wszystko sprowadza się do wspólnego mianownika. Akceptacji! Z głębokiej potrzeby bycia dla kogoś ważnym można paradoksalnie robić wszystko odwrotnie niż nakazuje logika. Przez zmęczenie ciągłym stresem stajemy się zamknięci, wycieńczeni, niekiedy zdemotywowani. Tracimy wiarę w sens uprawiania sportu, trzymania diety czy wychodzenia do ludzi. Tylko jak walczyć o siebie unikając tego wszystkiego? Tutaj potrzeba mnóstwo siły do walki. Im jest gorzej tym bardziej trzeba się zmuszać. To jak z ciężkim treningiem na który nie mieliśmy ochoty. Ja rekordy zawsze wyciskałem wtedy, gdy najbardziej mi się nie chciało. Po 30 minutach dochodziłem do wniosku, że najlepszym co mogłem zrobić to jednak mimo wszystko zamknąć na moment oczy, zacisnąć zęby i jechać co sił. Tak samo jest w życiu. Niekiedy trzeba się zmusić żeby wyjść z łóżka do ludzi. Albo nagrać ten cholerny film, który albo się przyjmie albo nie. A może pomimo braku koniunktury myśleć o poprawie jakości swojej pracy by jeszcze bardziej poprawić jej jakość. Niekiedy nie obejdzie się bez pomocy drugiego człowieka, albo lekarza, leków. Ja sam je przyjmuje, bo inaczej nie byłbym w stanie normalnie funkcjonować. Te lęki, natręctwa, skryte pragnienia by mnie zjadły jak kilka lat temu. Sport też niesamowicie pomaga wyrwać się z bagna, choć wielokrotnie trzeba się zmuszać, aby poczuć jak wspaniale działa na poprawę samooceny, likwiduje przewlekły smutek, ból głowy czy zmęczenie. Nic jednak nie jest w stanie do końca zagłuszyć wenętrznego poczucia braku szczęścia i potrzeby bycia komuś potrzebnym.

    Przebodźcowanie, zmęczenie, przetrenowanie. Jak sobie z tym poradzić (69)

    Play Episode Listen Later Oct 24, 2022 15:30


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://prawie.pro/produkt/ksiazka-prawie-pro-wygraj-siebie-z-imienna-dedykacja/

    Premiera mojej książki i zaproszenie na spotkanie w Krakowie (68)

    Play Episode Listen Later Oct 6, 2022 13:17


    Spotkanie autorskie w Krakowie: https://www.facebook.com/events/511455043882909 Preorder książki: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Chcesz mnie wesprzeć? 🛍 Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO https://www.youtube.com/watch?v=JeYOXpvIBn4&

    Nie trenuję, bo się źle czuję. Źle się czuję, bo nie trenuję (67)

    Play Episode Listen Later Oct 3, 2022 13:18


    Chcesz mnie wesprzeć? Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p

    Aerodynamika w kolarstwie szosowym. Co ma największe znaczenie? (66)

    Play Episode Listen Later Sep 19, 2022 19:00


    Chcesz mnie wesprzeć?  Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p

    Kiedy wystartować w pierwszych zawodach? Niesamowite wsparcie na Silesiaman Katowice Triathlon

    Play Episode Listen Later Sep 1, 2022 8:33


    Chcesz mnie wesprzeć?  Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Jeśli to wideo było dla Ciebie przydatne i chcesz wesprzeć moją działalność, to zapraszam do mojego sklepu:  https://www.prawie.pro  na mój Instagram:  https://www.instagram.com/prawie_pro/ lub Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/  a także do zakupu mojej książki: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Cześć. Tutaj Leszek. Jestem w Rytrze. Jestem w górach i to właśnie stąd, na swoim wirtualnym, przenośnym studiu montażowym, mam okazję Wam opowiedzieć najwspanialszą historię najwspanialszego startu, na którym poznałem absolutnie niesamowitych ludzi, którzy, po raz kolejny, udowadniają mi, jak i również Wam, że zawsze warto próbować. I że nie ma żadnych ograniczeń. Tak strasznie dużo osób mnie pyta, kiedy mogą wziąć udział w swoich pierwszych zawodach? A ja zawsze odpowiadam: dziś. Nie ma limitu wagi, nie ma limitu doświadczenia. Jednocześnie ta relacja, moim zdaniem jest nieco inna, z tego względu, że mam okazją Wam po raz pierwszy pokazać, dużo, dużo więcej niż normalnie; więcej kulisów z mniejszą ilością mojego komentarza, który w wielu miejscach jest absolutnie zbędny. Te emocje, które udało się uchwycić w Katowicach na triathlonie, są jednymi z najwspanialszych, jakie znajdują się aktualnie w moim archiwum. Z ogromną radością się dzielę nimi z Wami. Jeśli tutaj mi odejdzie stres, ze względu na to, że jest płytko, i że zbiornik jest mały, to jestem w stanie zrobić bardzo dobry czas. Jeżeli ktoś pyta o wychodzenie ze strefy komfortu, to nie woda, nie rower w deszczu, nie bieg w upale tylko wizyta w toytoyu na 10 min. przed zawodami. "Rybnik, Wodzisław, Ty tam często jeździsz przy tym Raciborzu, te rundy, tam są super trasy do jeżdżenia, nie?". Dlatego tam jeżdżę. "Dzięki". Miło było poznać Was. Ostatnio jak startowałem w Chełmży, to przez to, że właśnie chciałem się w ostatniej chwili wycofać, bo naprawdę miałem tragiczny dzień, pod względem psychicznym byłem dętką. Nie miałem na to też do końca wpływu. Dużo osób, zresztą słusznie, mówi, że się użalam nad sobą – nie mam na to wpływu – po prostu tak mam. Dzisiaj jest zupełnie, zupełnie inaczej, bo to też jest bardzo płytki zbiornik, w związku z tym, też obieram zupełnie inną strategię. Ostatnio wszedłem do wody jako ostatni, dlatego, ponieważ poszedłem do organizatora, żeby mu powiedzieć, żeby mnie nie liczyli. Chodziło tak naprawdę o to, żeby im się ilość osób zgadzała, które wyjdą z wody. Dzisiaj zrobię dokładnie odwrotnie, czyli ustawię się zaraz na samym przodzie – to oznacza, że będę płynąć z ludźmi, którzy płyną bardzo sprawnie, nie płyną, na przykład „żabką”; każdy ma prawo płynąć stylem, jakim chce, ale w momencie, kiedy ja płynę „kraulem” obok kogoś, kto płynie „żabką” to jest to bardzo mało komfortowe. Trwa właśnie odprawa techniczna. Ona jest zazwyczaj chwilę przed startem albo dzień przed startem, czasami jest publikowana na Facebooku. Jeżeli ktoś jest debiutantem na danej trasie, albo w ogóle debiutantem w triathlonie, to warto jest jej wysłuchać, bo jest dużo takich detali, które jeżeli poznamy teraz, zwolnią naszą głowę w trakcie startu, kiedy jesteśmy w największej panice. Dlatego ja idę, ponieważ nigdy tutaj nie startowałem i nie znam tych detali. Może ciężko Wam w to uwierzyć, ale wyszedłem z wody po przepłynięciu 450 metrów po 8 min. a po drodze nie było ani chwili zastanowienia, ani śladu tego lęku, z którym do tej pory walczyłem. Stąd zapamiętam te zawody do końca mojego życia. A potem było jeszcze lepiej. Na rowerze, pomimo tego, że było sporo zmarszczek, udało mi się zrobić średnią 38,1 km/h. Bardzo ładnie udało mi się znormalizować moc na zakładany poziomie 250 W. Tak naprawdę, na rowerze zająłem 7 miejsce na tej imprezie. Pierwszy raz udało mi się zrealizować materiał, który jest tworzony drugo osobowo. Pierwszy raz montuję materiał jednocześnie nagrywając do niego podsumowanie i podczas składania tych wszystkich obrazków, przeżywam jeszcze raz te emocje, jeszcze raz jestem poddany temu ciepłu, które otrzymuję od ludzi, którzy są dokładnie tacy jak my; jak ja, jak ty. Wygląd, to czy nam czegoś brakuje, czy nie, nie ma kompletnie żadnego znaczenia – podobnie jak czas, jak chociażby sprzęt. I z tego względu nie bałbym się swojego własnego debiutu. Każdy z nas jest gotowy w każdej chwili, bo tutaj nie liczą się te wszystkie rzeczy, które są widoczne na pierwszy rzut oka. To, co dla mnie na tego typu zawodach jest najistotniejsze, to nie tylko ta ogromna satysfakcja, nie tylko ten wyrzut endorfin, ale przede wszystkim ludzie, to, ile wspaniałych ludzi można po znać na tego typu imprezach, gdzie naprawdę, uwierzcie mi, nikt nikogo nie ocenia z perspektywy czasu. I to jest fantastyczne i za to Wam dziękuję, tym bardziej, że najprawdopodobniej to są moje ostatnie zawody w tym sezonie. Czuję się trochę zmęczony, ale niesamowicie szczęśliwy.  Dzięki. Cześć.

    5 błędów popełnianych przez początkujących kolarzy w górach (64)

    Play Episode Listen Later Aug 16, 2022 8:06


    Chcesz mnie wesprzeć?  Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Moja książka: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Cześć. Tutaj Leszek. Swoją przygodę z kolarstwem dzielę na dwa etapy; do i od momentu, kiedy pierwszy raz pojechałem na górski obóz szosowy. Jak dziś pamiętam swoje pierwsze zderzenie z 10% podjazdu, który to ciągnął się przez niekończące się kilometry… 2 km. Nigdy nie przypuszczałem, że na 2 tysiącach metrów można tak bardzo zmienić swoje pojmowanie jazdy na rowerze. Nie rozumiałem tak naprawdę, czym jest jazda górska; że tutaj nie liczy się dystans a liczą się, tak naprawdę, metry, które mamy do pokonania w pionie, i że to jest zupełnie inne dyscyplina sportu, w porównaniu, chociażby, ze zwiedzaniem Mazowsza albo Wielkopolski, co daje niesamowicie dużo satysfakcji. I to jest taki koncentrat kolarstwa szosowego. Wiecie, co jest najważniejsze podczas debiutu w górach? Kilka lat zajęło mi dojście do tego wniosku – LUDZIE; to, kto jest obok nas. Czy będzie nas wspierać? Najgorsze jest wywieranie presji, którą próbuje się nam, między wierszami, sprzedać wytykając, na przykład, brak doświadczenia albo za dużo masy, albo za słaby sprzęt. Słowa, gesty, są w stanie podciąć skrzydła nawet najbardziej zmotywowanemu zawodnikowi, tak samo, jak jednym zdaniem można sprawić, że studziesięciokilogramowy kolarz da radę podjechać podjazd pod Wielki Lipnik, pomimo totalnego zwątpienia na 8% gdzieś w połowie. Aż nie chce się dowierzać, że kilka słów może sprawić, że ktoś, kto zszedł już z roweru, ponownie na niego wsiądzie i wie, że da radę – głowa to jest 80% sukcesu. Pozostałe 20% to strategia, mądre jedzenie, picie, spokój i przygotowanie fizyczne oraz Twoja waga. Szukasz sposobu na wywłaszczenie sobie wszystkich wzniesień? No to zrzuć kilka kilogramów, zejdź z 90 na chociażby 80 kg, i wtedy macie wrażenie, że z tych 8% robi się 5%. Mi to najbardziej pomogło. Nagle okazało się, że o wiele mniej się męczę, jakby ktoś mi odciął od roweru wózek z 5 zgrzewkami wody. Tak naprawdę, to działa właśnie w taki bardzo prosty sposób, niemalże wykładniczy. W końcu nasza wydolność w górach jest ściśle zależna od ilości tlenu, jaki przyjmujemy na każdy gram masy własnej wciąganej na szczyt. To jest naprawdę strasznie proste. Wspomniałem o górskiej strategii. Miałem na myśli głównie błąd, który polega na zbyt mocnym starcie. Jako początkujący, za wszelką cenę, próbowałem dotrzymać koła innym. Nie. Tu nie trzeba tego robić. Można jechać samemu swoim równym tempem patrząc na nasze tętno. Mocny zryw może spowodować, że w połowie wybije nam korki. Lepiej być 5 albo 10 minut za naszą ekipą, niż zatrzymać się w połowie odwodnionym, ze skurczami albo walcząc o każdy oddech. Warto jest stopniować poziom wysiłku, zwłaszcza na długich i monotonnych podjazdach. To może być czasem 10 kilometrowy odcinek, na którym jest średnio 7 czy 10% wzniosu. Nie znając swoich możliwości, nie da się tego zrobić na czas, powiedziałbym, że nawet to jest niewykonalne, albo niesamowicie ryzykowne, zwłaszcza, jeśli po drodze spotkamy się zębami mającymi nachylenie na poziomie 13%. Tutaj, przez ograniczenia, choćby napędu, czyli ilość zębów na kasecie albo na małym blacie, będziemy musieli użyć wszystkiego co mamy, tylko po to, żeby nie spaść z roweru. Czasami w górach trzeba umieć jechać 4 km/h z kadencją 20, ale jechać – to jest strasznie ważne. Z myślą o takich szarpnięciach warto też trenować pedałowanie na stojąco. Ja tego też nie umiałem, tymczasem wiele miejsc w Polsce i Europie będzie wymagać od nas pracy w tej pozycji przez, na przykład, 5 mim. bez przerwy. Można się do tego przygotować na trenażerze albo na lokalnych hopkach używając przesadnie ciężkich przełożeń. To praca typowo siłowa, którą trzeba umieć odbębnić; tu nie będzie liczyć się prawidłowa kadencja a jedynie nogi, płuca i serce. Czasem każdy jeden obrót będzie boleć, pieczenie czuć będziesz od pachwin aż do małego palca u nogi. W kość dostaną też dłonie, ramiona i plecy – mimo to warto jest to mieć wytrenowane, tak, żeby właśnie w tych górach, kiedy będzie to potrzebne, ten ból był o wiele mniejszy, nasze ciało przyzwyczajone, tak samo jak i serce oraz płuca. Przechodząc przez to wszystko zorientujesz się w końcu, że sprzęt, poza konfiguracją napędu, to może jakieś 5% sukcesu albo porażki. Ten 1 kg, 2 lub nawet 3 kg różnicy, sztywniejsza rama, to nic w porównaniu z masą własną czy brakiem wytrenowania. Tak, ja też zaczynałem wszystko od końca po to, aby się przekonać, co tak naprawdę w górach jest ważne, a co jest jedynie tym rodzynem w cieście, dlatego kompleksy sprzętowe są niepotrzebne i nikt mądry w peletonie nie wytknie nam braków sprzętowych. Tak, bo każdy doświadczony zawodnik wie, jakie są prawdziwe priorytety; rower ma mieć sprawny napęd i hamulce na zjeździe. Reszta to są przyprawy. No i a propos zjazdów, to też totalnie oddzielna kategoria kolarstwa; puszczasz na ułamek sekundy hamulce i nagle wystrzelasz jak pocisk widząc zbliżający się winkiel o geometrii ekierki. Znów lepiej być ostatnim niż pierwszym, ale w rowie, albo na drzewie. Warto nieco poczytać o technice pokonywania zakrętów, tzw. corneringu, sposobie patrzenia na nie, a tak naprawdę w nie oraz używać obu hamulców, które mają być sprawne absolutnie od A do Z. Nie. Mitem jest, że w góry nadają się tylko i wyłącznie tarcze. Super, jeśli je masz, naprawdę. Jednak to nie jest tak, że szczęki w połączeniu nawet z karbonowym stożkiem do tego się nie nadają. Przez dekadę zawodnicy używali zwykłych hamulców zjeżdżając z Mont Ventoux i byli raczej zadowoleni. No tak. Ale oni ważą 60 albo 70 kg, no to, kto Ci broni zejść z masy. Kto broni też trenować składanie się w zakrętach i obieranie bardziej optymalnego śladu przejścia przez nie, samej także techniki hamowania. Ja tego dalej się uczę. Bardzo mi w tym pomógł motocykl, przyznam szczerze. Jednak to wszystko wymaga czasu, dlatego nie ma sensu, na początek, spinać się i porównywać siebie do górali. Najważniejsze to lekko unieść nos do góry, nie bać się pytać i zawsze mówić otwarcie o swoich lękach. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże, doradzi a jak będzie trzeba, zawsze wyciągnie rękę i przede wszystkim, poczeka. Dzięki. Cześć.

    Zaskakujący, lecz prawdziwy, ukryty sens kolarstwa, sportu (63)

    Play Episode Listen Later Aug 9, 2022 15:39


    Chcesz mnie wesprzeć?  Kup sobie coś na Prawie.PRO: https://Prawie.PRO Preorder "książki": https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p Mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ Cześć. Tutaj Leszek. Wędkarze w okolicy. Jestem w Rybniku nad Jeziorem Rybnickim – doskonałym miejscem do trenowania open water. Jest to również fajne miejsce do trenowania na TT. To są trzecie moje wakacje w życiu, ale w wakacje nie porzucam robienia wideo – jest ono zawsze troszeczkę inne, ale tylko i wyłącznie ze względów technicznych. To też nie znaczy, że się wyłączam z pracy, bo moja praca nie jest moją pracą tylko pasją i życzę każdemu, żeby znaleźć coś takiego w życiu. To, że mogę jeździć na wakacje, i że mogę, na przykład, tydzień spędzić na Śląsku, to jest zasługa wyjątkowego człowieka, który pakuje paczki z ciuchami za mnie i robi to tak, że mało kto się nawet orientuje, że to nie ja. Mówiąc o tym, że dużo się dzieje w tym czasie, miałem na myśli zbliżającą się premierę mojej książki, o czym, tak na dobrą sprawę sam nie wiedziałem, bo wydawnictwo, które ją wydaje, działa szybciej ode mnie. Mówię Wam serio. Jestem niesamowicie zaskoczony, że ja dałem tylko tekst i trochę zdjęć, a oni ogarniają wszystko na pstryknięcie palca; dostaję przykładowo w piątek link, że ruszył preorder w Empiku. Myślę sobie: „jak? to już?”. Zdziwiłem się, bo ja to naprawdę trzymałem w tajemnicy, i o tym, że piszę książkę, wiedziała tylko garstka osób. Inni być może się domyślali, że ten opublikowany półtoragodzinny film jest jakimś wstępem do książki. Tak. To był wstęp – niestety – tego jest dużo więcej; sam się zdziwiłem, że wyszło tego 300 stron. A o czym? Między innymi o tym, o czym chciałem Wam dzisiaj powiedzieć. Kolarstwo czy też bieganie albo pływanie nie ma kompletnie żadnego znaczenia i większość z nas robi to zupełnie dla czegoś innego, niż te wszystkie cyfry, jak by się mogło wydawać na samym początku. Ja chyba, na swoich początkowych etapach, na wszystko patrzyłem tak niesamowicie płasko, bez oglądania się na to drugie dno; facet, dziewczyna na rowerze albo w butach biegowych – to jest wierzchołek góry lodowej, i za większością sportowców – amatorów stoją niesamowite i fantastyczne historie. W tej książce właśnie, trochę też opisywałem historie różnych ludzi, którzy mi niesamowicie imponowali, albo takich, którzy byli skłonni doprowadzić mnie do łez podczas trzyminutowej rozmowy. Właśnie każda taka historia w zupełności zmienia sposób patrzenia na życie i na sport oraz zmienia motywację i determinację do jego uprawiania. Tutaj wcale nie chodzi o to, żeby udowodnić coś tylko sobie albo żeby rywalizować z innymi. Ja na początku myślałem, że właśnie o to chodzi; rywalizacja też jest, oczywiście, potrzebna, ale dużo ważniejsze rzeczy dzieją się gdzieś pod taflą wody, i że najważniejsze jest to, czego kompletnie nie widać. Przez to miałem okazję zrozumieć, co zajęło mi kilka lat, że tak naprawdę, gdzieś najgłębiej w sercu, robimy to wszystko w celu poszukiwania i znalezienia akceptacji – najpierw akceptując samego siebie a następnie, gdzieś podświadomie, walcząc o to, żeby inni, w jakiś sposób, nas podziwiali. To słowo strasznie słabo brzmi, ale ten podziw równa się akceptacja; przynależność do jakiejś grupy, imponowanie albo wzbudzanie podziwu wśród rodziców; chcielibyśmy, żeby byli z nas dumni. Tak samo dziewczyna, żona, dzieci. To właśnie najbardziej widać na zawodach. Wszelkie zawody triathlonowe albo jakieś wyścigi kolarskie to często jest taka „rewia” emocji, mająca na celu poprawienie tej pewności siebie. Nie zawsze się to jednak udaje. Nie udaje się to do tego momentu, dopóki my nie zaczynamy wierzyć w samych siebie. To znowu brzmi niezwykle płytko, niezwykle płasko, ale to są tylko słowa w języku polskim. Na początku jest jednak dokładnie odwrotnie; tę pewność siebie totalnie się traci, albo jest nam nawet wstyd przed znajomymi, innymi kolarzami czy innymi zawodnikami, że jesteśmy nie najlepsi. Potem się okazuje, że dla tych najważniejszych osób z naszego otoczenia wcale nie ma znaczenia ten wynik, tylko sam fakt podjęcia walki, i że może ktoś być z nas dumny bez względu na to, czego dokonaliśmy albo, czego się nie udało. Totalnie najgorsza sytuacja jest wtedy, kiedy uprawiamy sport, ale przykładowo, w naszym domu nasi bliscy nie są w stanie tego zrozumieć: dlaczego to się dzieje w naszym życiu. I wtedy, jedyne co pomaga, to bardzo szczera rozmowa o naszych oczekiwaniach i o naszych pragnieniach. Tylko z drugiej strony trzeba umieć je nazwać. Bardzo długo też nie potrafiłem tego nazwać; nie wiedziałem, po co to robię, nie wiedziałem skąd u mnie tyle determinacji, żeby, przykładowo, lepiej wyglądać. Chcemy lepiej wyglądać, bo chcemy być bardziej akceptowani. A akceptowani to znaczy kochani, chociaż jest to tak strasznie szerokie i tak strasznie brzmiące, a nawet banalne, że właśnie większość osób podchodzi do tego w sposób również płytki. Jeżeli jednak się nad tym bardziej zastanowimy, to szklą się oczy.Dlatego wydaje mi się, że tak cholernie ważne jest wsparcie, a heroizmem jest wsparcie od osób, które nas nie rozumieją a mimo to nas wspierają, bo taki jest nasz cel. Chciałem Wam jeszcze powiedzieć, że poznałem bardzo dużo osób, które w swojej pasji, w sporcie, w swoich marzeniach, są totalnie same. Na przykład, jedną z nielicznych osób, z którymi mogą na ten temat porozmawiać, jest przykładowo, losowy człowiek z Internetu. I to jest z jednej strony wspaniałe a z drugiej cholernie smutne. Wydaje mi się też, że sport jest często po to, żeby, na przykład, uświadomić sobie, że mamy niezrealizowane jakieś swoje własne pragnienia z dzieciństwa. Często osoby, które były wychowywane na modłę typowego perfekcjonisty, potem w jakiś sposób odreagowują to w sporcie; swoje niedoskonałości, swoje jakieś porażki z przeszłości. Niekiedy jest tak, że na samy początku odnosimy znowu porażki i człowiek sobie myśli: „kurde, skoro w dzieciństwie mi nie wyszło, skoro w pracy mi nie wyszło, skoro w domu mi nie wychodzi i jeszcze w sporcie mi nie wychodzi, to ja chyba rzucę to wszystko”. A właśnie powinno być dokładnie odwrotnie – próbuj dalej. Myślę, że akurat tutaj może się udać, ale pod warunkiem, że my zaczniemy doceniać drobne kroczki nie oczekując tego, że nagle będziemy przeskakiwać za każdym razem o 6 poziomów wyżej. Nie. Wcale tak nie musi być. Można być przez cały czas, tak jak ja, średnim, ale po prostu powinniśmy to zaakceptować – nie musimy być idealni, żeby spełniać swoje marzenia. To nie działa zerojedynkowo. Życie też nie może działać zerojedynkowo. Generalnie ludzkość nie jest przygotowana do tego, żeby rozmawiać o sporcie z punktu widzenia mózgowo – sercowego, bo zazwyczaj jest tak, że docenia się właśnie tylko liczby. To jest tak samo, jak podczas komentowania jakiegoś wyścigu kolarskiego; nie mówi się o tym, co może w danej chwili czuć drugi kolarz, albo jak symbolicznym obrazkiem jest to, że kolega z konkurencyjnej grupy kolarskiej podaje drugiemu dłoń, kiedy ten upadnie. Dla mnie to jest miliard razy istotniejsze, ten jeden obrazek, niż slow montion z mety, żeby zobaczyć, kto pierwszy na nią wjeżdża. Nie ma dla mnie bardziej ujmującego widoku, gdy podczas rywalizacji na jakichś zawodach, chociażby na triathlonie, ktoś przystanie na chwilę, straci 20 sekund, tylko po to, żeby zapytać drugiego zawodnika czy wszystko jest OK, po tym jak ten się wywrócił albo przebił oponę. No nie ma nic piękniejszego. Nie ma nic piękniejszego, niż podanie komuś bidonu, kogo nie znamy. I taki właśnie jest mój sposób patrzenia na sport – zupełnie odrębny. Na ten temat można naprawdę napisać książkę. Nie wszystkim ona się spodoba, bo czym innym będzie poradnik dotyczący tego, jaki wybrać rower na samym początku i dlaczego każdy na początek będzie dobry, a czym innym będzie rozmawianie na tematy, które są po prostu hardcorowe – gdzieś z pogranicza coachingu. Ale to nie jest absolutnie żaden coaching, tylko to jest po prostu moje życie i mój sposób patrzenia na to wszystko, co się dzieje dookoła. To strasznie ewoluuje; z każdym dniem, z każdym miesiącem, z każdym jednym sezonem – kiedy, po prostu, zaczynam bardzo dużo w życiu rozumieć. Mógłbym nie nagrywać tego materiału, bo i tak nie będzie się za bardzo klikać, bo to nie jest porównanie roweru za 999 zł vs za 41 999 zł, ale taki jestem i mam to w dupie. Jeżeli choć jednej osobie jestem w stanie pomóc – zawsze warto. Poznaję mnóstwo niezwykłych osobistości, które są przez cały czas w cieniu, ale z którymi, jak się zamieni trzy akapity, to można zobaczyć, że jest w tym wszystkim niesamowita głębia. Zrozumieć to wszystko bardzo mi pomogli moi widzowie; ich wspomniane historie, przez które, w pewnym momencie, totalnie przestaje się patrzeć na drugiego człowieka przez pryzmat marki stroju, w którym jeździ, sprzętu, tego, czy ktoś ma dwie nogi i tylko jedną sprawną, albo wcale. Tymczasem my, jako sportowcy – amatorzy, najbardziej przejmujemy się tym, co unosi się ponad wodą, w przypadku tej góry lodowej, a to jest właśnie najmniej istotne. I tego Wam życzę podczas każdego startu, podczas każdego treningu, podczas każdego jednego dnia, zwłaszcza wtedy, kiedy się gorzej czujemy, kiedy coś w życiu nas boli – wtedy należy się cieszyć tylko i wyłącznie z tego, że mamy sport. Ja oczywiście też mam takie dni, kiedy łapię doła, wychodzę z założenia, że nic nie ma sensu, ale staram się jakoś spiąć w sobie, właśnie zacisnąć te zęby, zamknąć oczy i jechać dalej do przodu. To, że dzisiaj mi nie poszło, wcale nie znaczy, że to wszystko nie ma sensu – ten sens jest, ale być może on do nas powróci do naszej świadomości i podświadomości dopiero za jakiś czas. Dlatego właśnie nie warto jest się poddawać. NIGDY. Nawet wtedy, kiedy nie możemy liczyć na zrozumienie albo wtedy, kiedy ktoś nas, po prostu, kopie w dupę za to, jak wyglądamy albo za to, z jaką prędkością jeździmy, jakie mamy umiejętności, na jakim poziomie jest nasza pewność w peletonie. Na wszystko przyjdzie czas; jednemu zajmie to 4 albo 6 lat, dla kogo innego będzie to rok, sezon, dwa. To, czego podczas tych wakacji Wam życzę, to żebyście, bez względu na wszystko, zawsze mogli liczyć na wsparcie, często nieznanych Wam osób, ale też żeby zrozumieć, że my sami dla samych siebie możemy być największą wartością, a sport tylko i wyłącznie otwiera nam oczy, i że często to jest najlepszy sposób na to, żeby znaleźć rozwiązanie wielu różnych naszych osobistych problemów, o których się najczęściej nie rozmawia, a które dotyczą niemal wszystkich. Dzięki. Cześć.

    Podcast, na którego tytuł nie mam pomysłu. (62)

    Play Episode Listen Later Jul 12, 2022 10:07


    Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jak to nagrywam jest wtorek, 12 lipca. Byłem na drugim w swoim życiu, można powiedzieć, urlopie – takim prawdziwym – i chyba, wydaje mi się, że dokładnie rok temu nagrywałem identyczny podcast. Być może będę się powtarzać co do joty, w kwestii swoich wrażeń po spotkaniach z Wami, w ramach PrawiePro Touru, bez względu na to, czy jest to ten górski, czy są to takie jednodniowe spotkania, jakie mają miejsce w Gliwicach, w Bydgoszczy, w Warszawie, czy w Trójmieście. Przez cały czas, po prostu, nie mogę wyjść z podziwu, dokąd kolarstwo jest w stanie zaprowadzić ludzi i do jakich wniosków można dojść, po poznaniu naprawdę fantastycznych osobistości, które bardzo często, osoby niewtajemniczone, postrzegają przez pryzmat tego, że po prostu jeżdżą na rowerze i się uśmiechają. Teoretycznie w tym nie ma żadnego sensu; po co jeździć donikąd? Po co startować w zawodach, w których do wygrania nie jest właściwie nic, oprócz izotoniku, który na trasie można pomylić z wodą ,wylewając go na twarz podczas biegania, oraz medalu. A żeby odkryć sens tego wszystkiego, musiało minąć naprawdę dużo czasu, i w życiu wielu z nas musiało się wydarzyć wiele przykrych rzeczy, żeby zacząć doceniać właśnie to, że mamy ten sport, i że jest to pasja, która pozwala nam właśnie funkcjonować, na co dzień katalizując złe emocje. Jednocześnie jest to bandaż – nie każdą ranę da się zaszyć, nie zawsze każda rana przestaje od razu krwawić i niekiedy lepszy jest bandaż prowizoryczny niż wszystkie te leki, które dają, tylko i wyłącznie, pozorną ulgę. Pasja jest też fantastyczna z tego względu, że właśnie mamy tę możliwość, aby wyjść poza własne ogrodzenie samotności i poznać ludzi, którzy są, bardzo często, podobni do nas; mają podobną genezę, podobne doświadczenia i znalazły identyczny sposób jak ten nasz na to, żeby po prostu odnaleźć sens w swoim życiu, pomimo tego, co się działo, pomimo tego, co ciągniemy za sobą na tym rowerze. Ja, po tych 14 dniach, praktycznie codziennego jeżdżenia z niemal nieznajomymi mi ludźmi, miałem wrażenie, że poznałem mnóstwo osób, które znam od 15 minut, ale które są jednocześnie przyjaciółmi od jednej minuty, nadającymi na dokładnie tej samej częstotliwości, jednocześnie nie zagłuszając się w eterze. Wniosek, do którego ostatnio doszedłem, być może po raz kolejny, jest taki, że w tym wszystkim nie ma znaczenia to kolarstwo. Nawet podczas rozmowy, z nowo poznanym moim nowym guru (bohaterem) Mateuszem, powiedziałem: „wiesz, co, słuchaj, kurde, chyba to nie ma znaczenia, czy my się umówimy wszyscy w czterdzieścioro w Gliwicach z wędkami czy z rowerami, bo bawilibyśmy się dokładnie tak samo” – bo wśród nas nikt nie rozmawia, albo bardzo mało rozmawiamy, tak naprawdę, na temat kolarstwa, na temat rowerów, na temat, chociażby ciuchów, bo pojawiają się do razu zupełnie inne tematy. Dotyczą one tego, w jaki sposób odnalazł Ciebie sport, albo Ty odnalazłeś/odnalazłaś sport? Co Ciebie popchnęło do tego, co się takiego w Twoim życiu stało? Ja mam niezwykle często takie wrażenie, że 6 na 10 osób powie, że coś właśnie wydarzyło się w życiu; coś, co jest pozornie katastrofą, która jednocześnie przeistoczyła się w sposób na skatalizowanie tego, co było kiedyś. Nagle się okazuje, że to jest najlepsza droga do tego, żeby powrócić do normalności i znaleźć balans albo właśnie prowadzić, w miarę higieniczny tryb życia pod względem tym fizycznym, emocjonalnym, psychicznym. Nie wiem, czy uwierzysz w to, ale ja przez wiele, wiele lat myślałem, że wszystkie te moje problemy, których doświadczam, to są problemy, które dotyczą tylko mnie. Nie. Dziś znam dziesiątki osób, które mają bardzo podobną przeszłość do tej mojej, i które też właśnie musiały pójść na wiele przystanków, z których nie odjeżdżał żaden autobus, żeby na samym końcu trafić, chociażby, do Gliwic. Spotkać się, pojeździć na rowerze, nie rozmawiając kompletnie o kolarstwie, nie próbując nikomu niczego udowodnić, nie rozmawiając właściwie o tym, co jest widoczne; rozmawiając tylko i wyłącznie o tym, co znajduje się pod skórą każdego z nas, chociaż wiem, że brzmi to trochę banalnie. Ja jestem w ogromnym szoku, bez względu na to, gdzie się znajduję, jak strasznie dużo jest tych wspólnych mianowników i nie mogę wyjść z podziwu, że dziś tak wygląda moja praca. Ja mówię, że byłem na urlopie, na którym, oczywiście, pracowałem, ale nie zaliczam tego do pracy. Fizycznie sklep, przez dwa tygodnie, ogarniał, mój wspaniały przyjaciel Janek, który również jest, trochę można powiedzieć, taką kopią mnie, jeżeli chodzi o podejście takie fizyczne, chociażby, do prowadzenia sklepu. Jest to osoba, której też niesamowicie ufam; wiem, że nikt nie odczuje tego, że mnie tutaj nie ma na miejscu. Bardzo podobnie w mojej drugiej firmie – też jestem chłopakom niesamowicie wdzięczny za to, że oni nawet nie zauważają, że mnie nie ma, i że ja nie jestem im kompletnie do niczego potrzebny. Jednocześnie jestem spokojny, że wszystko będzie tak, jak być powinno, ale właśnie, żeby dojść do tego etapu, który wiadomo, że nie jest darowany raz na zawsze – gdzieś przez cały czas mam w tyle głowy, że być może jeszcze nie ma siły, nie ma mocnych na to żeby nie było kiedyś gorzej. Są chociażby takie życiowe cykle koniunkturalne, identyczne jak w gospodarce, i jeżeli tu i teraz czuję się spełniony pod względem zawodowym albo pod względem sportowym, to ja to chcę przeżywać razem w Wami, zostawiając trochę w tyle wszystko to, co złe, co mnie spotkało z mojej winy i z nie mojej winy. To „tu i teraz” nie ma kompletnie żadnego znaczenia; mogę się nad tym dalej zamartwiać, mogę dalej tkwić w załamaniu nerwowym i leżeć cały czas w łóżku, albo mogę coś zacząć robić i wszelkie złe emocje przekształcić w coś, co będzie pożyteczne nie tylko dla mnie, ale i być może także dla innych. To się też nazywa KOMPENSACJA i czasami nie mogę pozbyć się tej myśli, że to, co robię, to jest forma kompensacji – mógłbym nie robić nic. To samo tyczy się właśnie sportu – możesz nie robić kompletnie nic, zamykając się w sobie pod napływem złych rzeczy, które Ciebie spotkały albo zrobić coś dla siebie; ruszyć tyłek i zacząć myśleć o tym, co może sprawić, że będziesz czuć się lepiej; i fizycznie, i psychicznie próbując różnych rzeczy. 9 na 10 pomysłów nie wypali, ale dla tego jednego z dziesięciu, który będzie skuteczny – warto jest… i bardzo podobnie jest z rowerem. Rower to była moja dziewiąta z dziesięciu prób. Mój własny sklep internetowy też powstał po fali dziewięciu porażek, które odniosłem wcześniej, ale akurat ta dziesiąta rzecz wypaliła. Dlatego warto. Warto jest iść do przodu a czasami wręcz zap…..lać na oślep. Dzięki. Cześć.

    Czy kupić sobie nowy rower? Dlaczego zgodziłem się na rozmowę w TVP2 (61)

    Play Episode Listen Later Jun 24, 2022 13:17


    Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Witam w 61 odcinku mojego podcastu. Ostatnio rozmawialiśmy o tym, jak przygotować się do jazdy rowerem szosowym w górach. Właśnie z takiego wyjazdu wracam w ramach „PrawiePro Tour Rytro” – to są takie czterodniowe kolarskie kolonie, które spędzamy wspólnie i tutaj poziom zaawansowania, doświadczenia, nie ma aż tak dużego znaczenia; zawsze udaje nam się znaleźć kompromisy, tak, żeby każdy był zadowolony – ja też jestem bardzo. Ten okres letni, tak jak Wam miałem okazję wspominać na You Tube, jak również na podcaście, staram się wykorzystywać do aktywnej regeneracji mojego mózgu – bardzo tego potrzebuję, więc te wszystkie wyjazdy, wszystkie spotkania w ramach pro touru; te jednodniowe i te kilkudniowe, bardzo mi pomagają. Podobnie jak i temat ostatnio przeze mnie poruszany na You Tubie, czyli wybór nowego roweru. Chyba dawno nie dostałem tak ogromnej liczby pytań dotyczących jakiegoś sprzętu, bo ani kask, ani okulary ani ciuchy nie wzbudzają tyle emocji co, na przykład, nowy rower u siebie, w swojej własnej stajni albo u kogoś. To, siłą rzeczy, rodzi pytania, co się stało z poprzednim? Z Krossem, chociażby. Czy jest to związane z tym, że byłem z niego niezadowolony albo uległ wypadkowi? Nie. Byłem zadowolony, można powiedzieć, że darzę go nadal ogromną sympatią. Przez 13 000 km absolutnie nic się nie stało i jest to rower, który bardzo fanie, bardzo mile mi służył, był niezawodny i wiele razem mieliśmy okazję przejść, ale czasami to jest tak, że przychodzi czas na zmianę, lecz nie z konieczności, tylko i wyłącznie z tego, że człowiek chce żyć. Często zakup roweru może być taką fanaberią, a zawsze, przy tej okazji, wspominam o tym, że jeżeli nas stać to nie powinniśmy sobie odmawiać absolutnie niczego, zwłaszcza w czasach dosyć sporej inflacji. Wiadomo, każdy z nas musi posiadać jakąś rezerwę finansową, ale nie warto jest odkładać i oszczędzać w nieskończoność tak, żeby umrzeć bogatym. Lepiej jest żyć dostatnio, spełniać swoje marzenia, wynagradzać siebie samego niż przez cały czas odkładać nasze plany i marzenia, na kiedy indziej. Ja lubię działać tu i teraz. Podobnie jak miałem okazję wspomnieć na filmie, wspomnę i tutaj, że po dosyć ciężkim okresie przyszedł do mnie mój przyjaciel Karol i zapytał, czy nie chciałbym mieć takiego roweru jak on, bo on jest w stanie załatwić dosyć fajny rabat. Ja się skusiłem głównie ze względu na to, że cały czas, ta technologia w kolarstwie idzie niesamowicie do przodu. Pojawiają się, na przykład, nowe grupy osprzętu, także te elektroniczne, które są poprawione względem poprzednich serii. Tak samo zmieniają się trendy, jeżeli chodzi o samo konstruowanie framesetów, czyli ramy oraz widelca. Geometria, z czasem, staje się, zauważyłem, coraz bardziej agresywna, coraz więcej jest takich rozwiązań, na które, w pierwszej chwili nie zwracamy uwagi, ale które są wstanie nam dostarczyć więcej komfortu, albo, które są w stanie sprawić, że rower będzie nieco szybszy, podkreślając tutaj słowo „nieco”, przykładowo, o 0,5 km/h. Ale w skali sezonu, dwóch lub trzech, to jest w stanie robić sporą różnicę. Podobnie, jak ogromnym dysonansem dla nas może być, chociażby rozwój designu, tego, od strony stylistycznej. To, że coraz popularniejsze jest kompletnie, totalnie wewnętrzne prowadzenie wszystkich przewodów, czy to hydraulicznych, czy to elektrycznych, bądź też pancerzy linek, w taki sposób, że rowery stają się coraz bardziej takie, anankastyczne, estetyczne – nic z niego nam nie wystaje, włącznie z okolicami kierownicy, mostka czy też sterów. Mnie strasznie kusiło to, żeby kupić sobie rower, w którym kierownica wraz z mostkiem, czyli cały ten kokpit, jest jednym elementem, z którego nie wystają żadne kable, gdzie nie ma żadnej taśmy izolacyjnej na końcówkach naszej owijki. To są takie właśnie takie małe rzeczy; takie pierdoły, ale siedząc te, czasami 12 godz. w tygodniu na tym rowerze, miło jest patrzeć na coś ładnego, na coś, co akurat nam się podoba. W taki sposób też często odpowiadam na pytania osób, które mają wątpliwość, czy kupić sobie rower lepszy czy zaoszczędzić i kupić sobie odrobinkę gorszy – zawsze odpowiadam tak samo: skalkuluj to racjonalnie; jak wygląda Twój budżet i kup sobie lepszy. Jeżeli możesz sobie na to pozwolić obiektywnie, to to zrób – miej radość z tego sportu, bo taki rower czy chociażby nowe buty, nowe ciuchy, czapka, okulary mogą nas niesamowicie motywować do tego, żeby spędzać więcej czasu na tym rowerze, żeby wychodzić częściej, żeby mieć właśnie radość, przyjemność. Alternatywą do tego będzie, chociażby, alkoholizm, wydawanie kasy na alkohol czy też na żarcie. My mamy pasję i warto jest w tę pasję inwestować, bo tym sposobem inwestujemy, tak naprawdę, w siebie, w swoje zdrowie fizyczne oraz także to psychiczne. Ja dziś z tego założenia właśnie wychodzę i mam dosyć dziwne poglądy na temat właśnie inwestowania w sport, ponieważ dla mnie jest to chyba priorytet – tak to określę. Dla kogoś innego będzie to budowa nowego domu, a dla kogoś innego będzie to inwestycja w własną rodzinę; założenie tej rodziny. Dla mnie tą rodziną jesteście Wy, jest sport i temu się poświęcam. Z tego też względu mogę mieć telewizor za 1 500 zł, ale o wiele droższy rower, a nie odwrotnie. I właśnie ta determinacja, miłość do sportu, często jest w stanie przełożyć się na wydatki i to nie jest tak, że nie zasługujemy na to, żeby właśnie zainwestować w sprzęt taki, który naprawdę nam się podoba, i o którym od wielu lat marzyliśmy, zwłaszcza w przypadku osób takich jak ja, które wychowały się w latach dziewięćdziesiątych. One były dosyć ciężkie, z punktu widzenia finansowego, dla wielu polskich rodzin, i nawet, u mnie w rodzinie, co prawda pieniędzy nie brakowało, ale trzeba było oszczędzać i nie było możliwości inwestować nieograniczonych środków w sprzęt, żeby mieć, na przykład, najlepszego górala w okolicy. Ja marzyłem o tym najlepszym góralu w okolicy i ja, jako dziecko, marzyłem też o rowerze szosowym, który wówczas nazywało się po prostu „kolarzówką”. Zawsze chciałem mieć taki rower wyścigowy. I kiedy mam spełniać swoje marzenia jak nie teraz? I powtarzam to wielu osobom, żeby nie dokładać tego na później – to nie ma sensu. Nadrabiając zaległości, to chciałem Wam powiedzieć, że, między innymi, przyjąłem kilka zaproszeń do innych mediów, czy też do innych kanałów na You Tubie. Między innymi miałem okazję gościć wczoraj w TVP 2, co zdawałem sobie sprawę, że może wywołać troszkę kontrowersji, ze względu na to, że ja też nie oglądam telewizji publicznej i ja bardzo stronię od polityki. Jednakże, jeżeli chodzi o sport, nie chcę kategoryzować ludzi z punktu widzenia ich poglądów politycznych – my jesteśmy niesamowicie spolaryzowanym społeczeństwem; właśnie takim zerojedynkowym; jesteśmy zawsze „za” albo „przeciw”. Ja o sporcie chcę rozmawiać z jedną i z drugą stroną, z jednym i z drugim obozem, jeden i drugi obóz zasługuje na to, żeby, być może, za sprawą kilku moich własnych błędów z przeszłości, odkryć te, które popełnia się teraz, bo mnóstwo osób jest kopią; kalką mnie. To, o co zazwyczaj pyta się mnie w innych mediach, czy też na innych kanałach, to właśnie o to przejście z „ciemnej” na „jasną” stronę; mam tutaj na myśli wyjście z otyłości, czy też, po części, wyjście także z depresji, zaburzeń lękowych na stronę „jasną”, czyli tę, która jest przepełniona, w dużej mierze, sportem, większą i lepszą higieną życia, na co dzień, pod względem i odżywiania, i snu, i rozdzielenia sobie domu od pracy, od czasu tylko i wyłącznie dla siebie. I warto jest o tym mówić wszystkim, nawet, jeśli byłoby to ”Radio Maryja”. Bez względu na to, kto mnie słucha, albo, kto mi zadaje pytania, jeżeli ja odpowiadam i mówię szczerze o swojej przeszłości, czy też o swoim bieżącym życiu, to tak mi się wydaje, może to zdanie w przyszłości nie zrobi niczego złego. Chcę o tym mówić jak największej liczbie osób bez względu na to, skąd są, na kogo głosują. To, na kogo ja głosuję i jakie są moje poglądy, zostawiam zawsze dla siebie, chociaż bardzo dużo osób, myślę, że się domyśli, że posiadam dosyć liberalne, wolnościowe poglądy na rzeczywistość. Wydaje mi się, że czasem, być może nawet, za skrajne – stąd też właśnie nie mówię zbyt dużo, chociażby o moim poglądzie w stosunku do wolności gospodarczej, wolności jednostki w społeczeństwie czy też do tego, że bardzo imponuje mi szwajcarski sposób rządzenia, czy też szwajcarska polityka, zarówno ta społeczna jak i gospodarcza, czy generalnie mentalność Szwajcarów. Jednak to jest zupełnie inny rozdział. To chyba tyle, z tych zaległości, które miałem okazję sobie ostatnio wypracować. Jestem właśnie pomiędzy obozami i pomiędzy PrawiePro Tourami. Staram się, co roku odwiedzać większość miast wojewódzkich, tak, żeby spotkać się z jak największą liczbą osób, dla których właśnie to nowe, sportowe życie jest czymś, czym chcą się dzielić razem z innymi; ja z nimi i oni ze mną; My – Wy; po prostu MY. Dzięki. Cześć.

    Jak przygotować się do jazdy na rowerze szosowym po górach? (60)

    Play Episode Listen Later Jun 7, 2022 21:03


    Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Jak to nagrywam jest wtorek. Jest po weekendzie, który spędziłem w Górach Świętokrzyskich. Przy tej okazji także nagrywałem wideo z myślą o początkujących albo z myślą o mnie samym sprzed 6 lat. Byłem człowiekiem, który nie tylko wdrażał się w samo jeżdżenie na rowerze, ale także zyskiwał jedną i tą samą perspektywę jazdy oraz jej kalkulacji, gdzie uważałem, że na rowerze liczy się tylko i wyłącznie średnia prędkość i oby ona była wyższa niż 30 km/h – to jest po prostu taka bariera psychologiczna. Zaraz na samym początku, jeżeli człowiekowi udaje się utrzymać tę wartość, chociażby 30,1 km/h na dystansie 30 km to jest z siebie dumny, zadowolony i uważa, że zrobił postępy. Bo tak, to jest jakiś sukces, tym bardziej, jeżeli ja, podczas swojej pierwszej rowerowej przejażdżki ledwie byłem w stanie utrzymać przelotowe 26 km/h przy 110 kg, tak mniej więcej. Ja myślałem, że to jest wszystko, że więcej w tym kolarstwie nie ma, ono nic więcej nie będzie w stanie nigdy mi zaoferować niż bardzo duży dystans – co mnie oczywiście kręci, jak również bardzo dużą prędkość – co mnie również kręci, zwłaszcza z komunijnym rowerem MTB, który ciężko było rozkręcić do większych prędkości niż te 25 km/h i ciężko było jednego dnia przejechać na nim załóżmy więcej niż 60 km. Mówię o tym z perspektywy dziecka, ale z punku widzenia dorosłego, który kupił sobie szosę, człowiek jest w szoku, że można bez problemu przejechać i 100 km na rowerze po płaskim. Można zrobić wtedy średnią 30 km/h, czujemy się spełnieni i nagle pojawia się propozycja od naszych znajomych: „a chodź, pojedźmy razem w Tatry”. Nie będąc świadomym tego, na co się porywamy, możemy być naprawdę zaskoczeni tym, że ta perspektywa jest kompletnie inna. Mam tutaj na myśli chociażby sposób patrzenia na dystans; jeżeli ktoś z naszych znajomych zaproponuje nam przejechanie w sobotę trasy 60 km, to nie powinniśmy patrzeć na dystans – powinniśmy patrzeć na ilość metrów przewyższenia, które znajdują się właśnie na tej trasie, bo te 60 km może oznaczać, na przykład, 2 000 m przewyższenia, gdzie porównywalnie na tym dystansie, na Mazowszu, metrów będzie 100. Świadczy to o tym, że po drodze czeka nas co najmniej kilka wspinaczek i to określenie jest niemalże dosłowne, gdzie pojedynczy podjazd może zająć nam, na przykład, 1 godz. 10 min. Wyobrażacie sobie? Przez 1 godz. 10 min. jechać pod górę o nachyleniu 8 – 11% jednocześnie 1 000 m przewyższenia. To, jakbyśmy się wdrapali, albo weszli po drabinie na kilometr. Abstrakcyjne prawda? Ale w rowerze to jest właśnie fantastyczne, że odkrywamy tę nową wartość – przewyższenie. Co oznacza 1 000 m przewyższenia na rowerze? Bardzo duży wysiłek, naprawdę. Z tego też względu, te kilometry nie mają znaczenia, bo nagle człowiek się orientuje, że 60 km przejeżdża nie w 2 godz. tylko w 4, i jest z tego powodu szczęśliwy, że tylko w 4, bo gdyby po drodze nie było motywujących nas znajomych, to okazałoby się, na przykład, że wrócimy do naszej bazy wypadowej po 6 godz. Mnie się to też oczywiście zdarzało, zwłaszcza wtedy, kiedy dałem się pierwszy raz namówić, właśnie w taki sposób; kompletnie spontanicznie podejmując decyzję o tym, że zmienię swoją lokalizację, na przykład, na południe Polski podczas weekendu. Myślę, że najbardziej szokujący dla mnie był, nie tyle bardzo wolny upływ kilometrów, tylko to, jak bardzo moje nogi to czują. Jak bardzo czują to moje mięśnie. Jak bardzo muszę siłowo pracować, gdzie okazuje się, że nie jestem w stanie utrzymać kadencji książkowej 90 obrotów korbą na minutę, bo mi brakuje już przełożeń, bo z przodu mam blat 36, a z tyłu moja największa zębatka ma 28 zębów. W pierwszej chwili sobie tak pomyślałem: szkoda, że wcześniej nie zgłębiłem tematów konfiguracji przełożeń w swoim rowerze i może dużo lepsza by była kaseta, która posiadałaby z tyły 30, 32 zęby. To by mi z pewnością ułatwiło przy dosyć sporej nadwadze, podjeżdżanie pod chociażby +10%, bo ważąc 100 kg, wjazd z takim napędem pod taką górę oznacza to, że ja przez cały czas nie jestem w stanie zajmować innej pozycji niż ta stojąca na pedałach, kręcąc te 60 obr./min. To mi dało do myślenia, jak ogromne znaczenie ma moja własna waga. W górach nie ma znaczenia to, czy mamy wysoki stożek, czy mamy aerodynamiczną ramę, czy jest to aluminium, czy jest to karbon. Nie, bo różnica wynikająca z wagi rowerów, te 2 lub 3 kg to jest nic w porównaniu z 30 kg nadwagi, które musimy dźwigać przez najbliższe 1 000 m wzniosu przez 10 km. To był dla mnie wówczas absolutnie nieosiągalny poziom wysiłku. Nic nie byłoby mnie w stanie zmotywować do tego, żeby przez ponad godzinę, przykładowo, kręcić z bezwzględną mocą ok. 310 W. Nawet teraz to dla mnie nie jest osiągalne, bo po prostu jestem dużo lżejszy i też swoją masą nie jestem w stanie tak mocno deptać po tych pedałach. Stosunek mocy do masy jest dużo bardziej korzystny – moc bezwzględna spadła. To też jest w zupełności normalne wtedy, kiedy przechodzimy przez redukcję i tym nie należy się martwić, że nawet może proporcjonalnie do ubytku naszej masy tłuszczowej spadnie nam moc, bo nasz wydajność i wydolność wzrośnie i w górach to wszystko, okazuje się, ma efekt wykładniczy. Dla mnie, ta pierwsza górska wyprawa – porywając się naprawdę na bardzo głęboką wodę, czyli prosto w Tatry – to była niesamowita nauczka. Właśnie poznanie tej kompletnie odmiennej perspektywy, gdzie nagle okazało się, że wszystkie te rzeczy, na które ja zwracałem uwagę, nie mają tutaj kompletnie żadnego znaczenia. Totalnie. Tutaj liczy się tylko i wyłącznie nasza siła, zwłaszcza siła woli walki oraz to ile ważymy. To są bardzo ważne rzeczy, jak i również odpowiednie nastawienie do gór, czyli też odpowiednia doza pokory, która sprawi, że będziemy, zaraz na samym początku takiej wyprawy, bardzo ostrożni, jeżeli chodzi o wydatkowanie mocy, czyli nie będziemy skorzy do tego, żeby jeździć rwanym, chociażby, tempem. Będziemy bardziej uważać właśnie na to, jak gospodarujemy swoją siłą, wiedząc, że wcale te 60 km nie będzie oznaczało 2 godzin tylko 5, i że musimy również, podczas tej piątej godziny, mieć energię, żeby dojechać do hotelu, chociażby, że po drodze musimy jeść, że potrzebujemy znacznie więcej wody, niż w takcie jazdy po płaskim. Być może, nawet dwa razy więcej wody i wtedy przydaje się zdecydowanie drugi bidon. Wtedy zdecydowanie przydaje się to, żeby zabrać ze sobą na trasę banana, jakieś może zdrowe batony energetyczne bez dodatkowej dosypki cukru, coś co zawiera nieco więcej węglowodanów złożonych, tak, żeby nie uczyć się, przy okazji górskich wypadów, na nowo jedzenia rzeczy, które są po prostu śmieciami i nie posiadają żadnych wartości odżywczych poza kaloriami. Ale, być może, pod tym względem nie mam racji, chociażby patrząc na to z perspektywy zawodów, gdzie nie ma czasu na zjedzenie banana. Jest jedynie czas na zjedzenie żeli energetycznych, które siłą rzeczy, nie są produktem, który jest, w jakiś sposób, wartościowy dla organizmu. On ma być tylko i wyłącznie dodatkową dawką energii, czyli mówiąc wprost – cukru, którego ja do tej pory staram się unikać, poza właśnie wyjątkowymi sytuacjami, kiedy po prostu wybija mi korki, na przykład w górach. Tutaj mogę sobie, w ramach wyjątku, na to pozwolić, tym bardziej, że nie jestem na etapie redukcji i tym bardziej, że mój organizm nie ma zmagazynowanej, zbyt dużo, zapasowej dawki energii, która byłaby w stanie mi pomóc. Nie mniej, początkowo podchodząc bardzo niepokornie do danych podjazdów, do danych szczytów, nie znając ich długości, nie znając także różnego rodzaju niespodzianek w postaci zębów, które będą miały po 13, 15 a czasami i 21%, warto jest się zapoznać wcześniej z topografią i z takimi najcięższymi podjazdami, które będą znajdowały się po drodze, tak, żeby przez cały czas mieć w tyle głowy jeszcze tę rezerwę mocy i siły psychicznej do tego, żeby jechać. Na podjeździe zawsze będziemy przeklinać, zawsze, ale na szczycie poczujemy niesamowitą ulgę. Znowu nawiążę do takiego poczucia lekkiej euforii, która bardzo często towarzyszy mi właśnie w górach; że dałem radę, że poprawiłem swój czas, albo że w ogóle udało mi się wjechać na takiej konfiguracji napędzie jaki posiadam, pod dane wzniesienie. Ogromną satysfakcję mam też z tego, że po zakończonej jeździe mogę zobaczyć, że przejechałem dzisiaj 2 000 m przewyższenia, a może i 4 000 m. Zdarzyły mi się także takie zawody, gdzie na 150 km było 5 000 m przewyższenia. I to uczy właśnie zupełnie innego sposobu patrzenia na liczby, na samego siebie oraz na żywioły, które po drodze będą nam towarzyszyć. To jest po prostu coś niesamowitego. Ja bym się nie bał gór tylko uczyłbym się właśnie pokornego podchodzenia do kolarstwa szosowego i każdy z nas, zwłaszcza osoby, które mieszkają w bardzo płaskich okolicach, warto żeby miały właśnie te takie górskie doświadczenia, bo to bardzo dużo zmienia w naszej głowie i człowiek, wydaje mi się, pokornieje. Jest w stanie znaleźć sobie zupełnie nową dawkę motywacji; zupełnie nowy cel, kiedy nam te cele w okolicach się skończą. Stąd też polecam przygotowania, i być może czasem introwertyczny wyjazd, przykładowo, na południe Polski, gdzie wcale nie musi to być bardzo budżetochłonny wypad. Można, bardzo często, ulokować się gdzieś w jakimś pensjonacie, przy trasach kolarskich, wydając 150 czy 200 zł za dobę plus paliwo, które będziemy potrzebowali, żeby dojechać na miejsce. I tak naprawdę, oprócz jedzenia, i jeszcze dodatkowo roweru, nic więcej nam nie potrzeba. Rzecz jasna, przygotowując się na taki weekendowy wypad, zawsze trzeba zakładać najgorszy scenariusz, chociażby, że będzie padać, że na danych szczytach różnica temperatury będzie wynosiła 10 albo 15 stopni. To, że na podjeździe leje się z Was pot, i to, że jesteście cali przemoczeni z nadmiaru ciepła wcale nie oznacza, że na zjeździe również Wam będzie tak samo gorąco. Wręcz przeciwnie. Bardzo często zdarza mi się ubierać kurtkę na szczycie przed zjazdem i nigdy tego nie żałowałem, że miałem, gdzieś tam w tylnej kieszonce schowaną kieszonkową kurteczkę albo chociażby same rękawki, bo długie, dziesięciokilometrowe czy czasami nawet piętnastokilometrowe zjazdy, potrafią człowieka niesamowicie wychłodzić nie tylko ze względu na różnice temperatur, ale także na różnicę wysiłku, ponieważ najczęściej na zjazdach prawie w ogóle nie pedałujemy. W największej mierze skupiamy się na patrzeniu daleko przed siebie; na planowaniu każdego jednego zakrętu w głowie, tak, żeby pokonać go optymalnie, tak, żeby przede wszystkim, pokonać taki zjazd w sposób bezpieczny. Tego też trzeba się nauczyć. Polecam Wam wszelkie materiały edukacyjne na temat tzw. corneringu i techniki pokonywania zjazdów, tak żeby robić to zarazem szybko i w bezpieczny sposób, unikając bardzo oczywistych błędów w postaci, chociażby hamowania w zakręcie, jak chociażby przewidywania tego, że wiele miejsc, wiele asfaltów, wiele zjazdów może być także wyposażonych w piasek, który jest często nanoszony przez lokalne strumyki czy nurty wodne w górach. To niesamowicie często się zdarza, że zdarzają się miejsca, niebezpieczne i przed każdym zjazdem, przed każdym stromym zakrętem, trzeba brać poprawkę na to, że nie wiemy co się za nim znajduje, czyli za tzw. apeksem. Trzeba patrzeć daleko przed siebie, trzeba trzymać ręce na hamulcach, trzeba także mieć odpowiednią technikę hamowania, tak, żeby nie uszkodzić naszych hamulców; żeby ich nie spalić już na pierwszym zjeździe, zwłaszcza wtedy, kiedy dużo ważymy. To jest, moim zdaniem, bardzo ważne. Nie chcę Wam mówić od razu, że jeżeli posiadacie koła karbonowe ze szczękowymi hamulcami, to one się nie nadają w góry – to jest w dużej mierze, moim zdaniem, mit. Jeżeli posiadamy markowe obręcze, jeżeli posiadamy normalne klocki hamulcowe, które są przystosowane do współpracy z karbonowymi obręczami, to nie powinno się nic stać, pod warunkiem, że używacie obu hamulców, a nie obciążacie tylko i wyłącznie tylny czy przedni układ. Pamiętajcie też o tym zawsze, żeby zabrać więcej wody – lepiej za dużo niż za mało, bo często w górach zdarzają się prawdziwe pustynie jeżeli chodzi o ilość czynnych punktów, zwłaszcza w niedzielę. Zdarzają się też pustynie terminali płatniczych, gdzie jest wiele sklepów, które albo nie prowadzą działalności gospodarczej, stąd nie mają terminala ani kasy fiskalnej, albo też bardzo często zdarzają się ludzie, którzy prowadzą mały sklep, ale uważają, że terminal i ten 1 czy 2% prowizji to jest coś, dlaczego warto nie posiadać terminala. Mniej sprzedać, ale nie zapłacić prowizji. Nie ma nic gorszego niż być głodnym na podjeździe. Nie ma nic gorszego, niż doświadczyć ogromnego pragnienia, lub odwodnienia wręcz, podczas podjazdu, bo po prostu można sobie zrobić krzywdę albo można też doświadczyć przykrych powikłań na dzień lub dwa po jeździe o suchym pysku, albo będąc głodnym. Wtedy można się wręcz zrazić do kolarstwa szosowego, tego górskiego. Zawsze zakładajmy, że przejechanie danego dystansu zajmie nam nawet trzy razy więcej czasu niż normalnie śmigając po płaskim, albo śmigając po płaskim w jakimś peletonie. Tutaj peleton nie będzie miał aż tak dużego znaczenia, aerodynamika prawie też w ogóle. Najwięcej będzie zależało od naszych nóg, do naszego przygotowania mentalnego oraz wreszcie od tego, ile ważymy. Jeżeli szukamy motywacji, determinacji do tego, żeby redukować swoją własną masę, to góry są idealne, bo tutaj widać każdy kilogram. Każdy kilogram da realną oszczędność naszego czasu na podjeździe i będziemy poprawiać się w segmencie tylko i wyłącznie dlatego, że staliśmy się lżejsi. To jest niesamowite i ja tego też doświadczyłem, że nagle wszystkie podjazdy zaczęły być o 20, 30% łatwiejsze tylko i wyłącznie dlatego, ponieważ jest mniej mnie samego. Mówiłem Wam o Tatrach, mówiłem o Beskidach, o Pieninach, że to są wspaniałe regiony kolarskie, także chociażby po stronie słowackiej, gdzie warto jest się wybrać i zwiedzać góry także z perspektywy naszych południowych sąsiadów. Ale chociażby będąc mieszkańcami Mazowsza, można wybrać się, tak jak ja, w Góry Świętokrzyskie. To jest 150 km, to jest realnie czasem tylko 1,5 godziny jazdy i już się pojawiają góry. I nie są one tak hardcorowe, nie są one wymagające – to jest idealny wstęp a zarazem też idealne miejsce dla tych, którzy są na Mazowszu. Naprawdę, 1,5 godziny jazdy w aucie i już jesteśmy w stanie być na prostej, chociażby do Świętego Krzyża. To jest fantastyczne miejsce i to są fantastyczne podjazdy właśnie dla tych, którzy chcieliby spróbować, bo nie ciągną się one przez 5, 10, 15 km. Po drodze nie doświadczycie 15%, doświadczycie 10% przez 2 km, na przykład. To jest fajny wstęp i to już jest w stanie nas naprawdę bardzo dużo nauczyć i właśnie poznać te zupełnie odmienną perspektywę kolarstwa szosowego, która da nam mnóstwo również na płaskim. Będziemy rozwijać dzięki temu siłę, wydolność tlenową, beztlenową, ale przede wszystkim naszą głowę. I to będzie nowy cel, nowe doświadczenie. Nasze cele nie muszą znajdować się tylko lokalnie. Nasze cele mogą być rozsiane po całej Polsce, a tym celem może być chociażby podjazd pod Święty Krzyż wraz z medalem za personal record i za każdym razem możemy się odrobinę poprawiać. Możemy także trenować zimą na trenażerze, jeżdżąc po górach z myślą o tym, że gdzieś w południowej Polsce, dzięki temu, w kolejnym sezonie poprawimy swój czas, swój życiowy rekord. Czego życzę? Dzięki. Cześć.

    Dlaczego jestem słabym kolarzem? Poczucie własnej wartości w sporcie | Prawie.PRO (59)

    Play Episode Listen Later May 17, 2022 9:35


    Chcesz wesprzeć moją działalność? Możesz to zrobić wybierając moją odzież made in Poland na https://prawie.pro. Obserwuj mnie również na Instagramie: https://www.instagram.com/prawie_pro Cześć. Tutaj Leszek. Niska samoocena jest przyczyną pewnego paradoksu, zarówno w życiu jak i w sporcie. Im mniej w siebie wierzymy, tym bardziej nam się nie udaje, tym mniej jest w nas energii, spontaniczności, uporu i konsekwencji. To z kolei jest przyczyną braku postępów, o których marzymy, albo wręcz uwsteczniania się. Sam przez lata nie potrafiłem tego zrozumieć. Mam czasami wrażenie, że w wielu przypadkach jest to balansowanie na granicy depresji, tkwiąc w błędnych schematach myślowych; „skoro jestem gruby/gruba, nie umiem przejechać ciągiem 30 km z wymarzoną średnią X, jestem ostatni/ostatnia, do tego nie mogę sobie odmówić dzisiaj czekolady i alkoholu, to oznacza, że jestem beznadziejny/beznadziejna”. My sami jesteśmy dla siebie często najsurowszymi, i w dodatku, bardzo niesprawiedliwymi sędziami, o czym często wspominam w wielu filmach i podcastach; czasami wprost, czasami pomiędzy wierszami – nie bez powodu. Ten problem mnie w ogromnej mierze dotyczył i nadal dotyczy. Ja byłem dzieckiem lat 90, z którego się śmiano albo dokuczano – taki wycofany introwertyk, samotnik z konieczności. Koledzy nie przychodzili do mnie grać na Amidze, bo po prostu jej nie miałem, tak samo jak dobrych ciuchów, ocen w dzienniku albo markowej czapeczki z daszkiem. W dodatku pisałem lewą ręką, co było mi w kółko wypominane. Odmieniec. Nikt mnie nie chwalił, tylko zawsze wytykano mi braki. Te okoliczności rozjeżdżają całkowicie ludzką psychikę na kolejne dekady. Teraz się nie dziwię, że mając 25 lat nadal uważałem siebie za gorszego, dlatego moja podświadomość powtarzała: bez sensu, to się nie uda, nie ma sensu zaczynać skoro i tak odniosę porażkę, a nawet, jeśli zrobię ten pierwszy krok, to pewnie zaraz się wycofam, bo samemu sobie będę próbować udowodnić, że faktycznie się do tego nie nadaję. Tak jak zły nauczyciel z podstawówki – wytknę wyłącznie błędy. To nic, że gdzieś po drodze nadarzył się jakiś sukces szkolny, zawodowy czy też sportowy – to nic niezwykłego – tak ma być, masz odnosić wyłącznie same sukcesy, a za każde, choćby najmniejsze potknięcie będziesz strofowany. Tak, wtedy dopiero zwrócisz na siebie uwagę. Twoja dzisiejsza próba podjechania tego wzniesienia zasługuje na ocenę dostateczną z minusem – moment: „ja dopiero jestem początkujący, mam prawo nie być doskonały, ja dopiero się uczę, jak na kursie na prawo jazdy; przez pierwsze godziny mam prawo zapominać o sprzęgle, mam prawo być wolniejszy od całej reszty”. Tak należy postrzegać to obiektywnie. Tylko, że osoba z brakiem wiary w siebie nie potrafi być obiektywna względem siebie – jak ja. Ja widziałem zawsze tylko swoje wady, nie doceniałem małych postępów. Analogicznie robią często rodzice pytając, niby żartobliwie: „a dlaczego nie 5?” Tymczasem ocena dostateczna też, w wielu sytuacjach jest dobra, niekiedy nawet bardzo dobra; nie jest idealna, ale wystarczająco dobra na tym etapie rozwoju wiedzy, umiejętności i osobistych predyspozycji. Ja wiem, że w dzieciństwie często nie daje się prawa do popełniania błędów, jednak nie jest to, moim zdaniem, prawidłowe podejście. Należy dawać sobie i innym, także dzieciom, mandat do odnoszenia porażek i przez to się ich nie bać, stopniowo starać się ich unikać. To jest clou, którego nie potrafiłem przez lata zrozumieć, oczekując od siebie wspomnianego już perfekcjonizmu. Nigdy nie zbliżysz się do wyimaginowanego, nieistniejącego w rezultacie ideału, póki nie dasz sobie szans na bycie nie doskonałym. To jest, moim zdaniem, sposób na wybrnięcie z błędnego koła na skutek, którego uparcie zacząłem walczyć o swoje marzenia i cele: zmiany wyglądu, pozyskanie wymarzonej pracy, akceptację i pewność siebie. Zrozumiałem, że mogę się zbliżyć do perfekcji, jednak idealnym nigdy nie będę i takiego muszę siebie akceptować. Jestem prawie dostateczny i to wystarcza do tego, żeby realizować swoje marzenia i uwierzyć, że zasługuję na bycie szczęśliwym. Zasługuję na to, żeby kupić wymarzony rower, mieć swoje zdanie, niekiedy niepoprawne; zmieniać je i nadal popełniać błędy. Na tej kanwie udało mi się zbudować lepszą formę a także uwierzyć w to, że uda mi się, na przykład, zmienić pracę albo wygląd – dam radę wykonać ten plan w 4/5 poprawiając swoją wiarę w siebie o 1/3. Do dziś nie jestem idealnym kolarzem, biegaczem ani pływakiem. Jestem we wszystkim absolutnie średni, jestem prawie dobry. Idę dalej i to prawie może mi wystarczać a także może być powodem do szczerej autoironii i dystansu wobec samego siebie i innych. Dystansu, który jest dla mnie antidotum na wyniesione z przeszłości przekonanie o swojej beznadziejności – ja to nazywam „gorszości”. To też uczy, w wielu momentach, liczyć na samego siebie – akceptować, być dla siebie najlepszym prawie idealnym przyjacielem i wsparciem w chwilach zwątpienia. To może być, na przykład, porażka na zawodach, gorszy dzień podczas wspólnej przejażdżki na rowerze, niespodziewana kontuzja daleko od domu albo każda sytuacja, kiedy zostawią Cię samego daleko w tyle a Ty musisz wracać sam, gdy Cię boli. Jednak zdajesz sobie sprawę, że ból fizyczny wcale nie jest najgorszy. Nie mając do tego odpowiedniego dystansu, największe cierpienie przynosi powrót wspomnień z dzieciństwa, gdy czułeś, albo czułaś dokładnie to samo. Jesteś sam, wiem, tak ciężko jest być wtedy silnym i wierzyć w siebie, jednak warto przekuć to na działanie i wręcz motywację do dalszej pracy, choćby po to, aby nigdy nie zostać odrzuconym. Pomimo terapii i postępów w sporcie nadal jest we mnie ten mały chłopiec, który zrobi i poświęci naprawdę wiele, po to tylko, aby być akceptowanym i robię to bardzo często w pełni podświadomie. Akceptowanym, to znaczy tak naprawdę być ważnym dla drugiego człowieka. Z tego też względu staram się z całych sił podawać w takich sytuacjach dłoń innym, czekać na każdego, na kogo tylko mogę, chcąc wyłapać wszelkie znane mi ukryte gesty osób poszukujących tej wyciągniętej ręki. Wśród nas jest wielu, którzy tego potrzebują. Tak niewiele może dla kogoś wiele znaczyć; to dla mnie, albo dla Ciebie poświęcenie 2 minut, dla kogoś innego niewspółmierna radość i motywacja do dalszej walki. Ja do dziś pamiętam każdą osobę, która mi, w dobie dużego kryzysu w sporcie czy też w pracy, bardzo pomogła niewielkim gestem. Do dziś nie jestem w pełni wolny od kompleksów i tego poczucia bycia gorszym, także w sporcie. Nawet, jeśli czasem usłyszę od kogoś słowa podziwu albo ktoś powie, że odniosłem sukces, to naprawdę nie umiem w to uwierzyć. Umiem tylko wówczas szczerze się uśmiechnąć i podziękować. To tak, jakby moja świadomość przyjmowała wiadomości, jednak moje serce już nie, ale i tak jest dużo lepiej niż nim zacząłem walczyć o swoje ego. Zatem wyobraź sobie jak było na samym początku, z jakiego starowałem pułapu, gdzie była moja pewność i wiara w siebie, jak bardzo wierzyłem w powodzenie swoich planów? Nie wierzyłem kompletnie. Jednak, jeśli mnie się udało wybrnąć z tego błędnego koła, to uda się chyba każdemu, za co z całego serducha trzymam kciuki. Dzięki. Cześć.

    Wyjście z załamania nerwowego, depresji, silnej nerwicy poprzez sport (58)

    Play Episode Listen Later Apr 25, 2022 10:28


    Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Pewnie nie raz słyszeliście o czymś takim, co nazywa się „załamanie nerwowe”. Czasami zdarzają się takie sytuacje w życiu, kiedy mamy wrażenie, że wszystko wymyka nam się spod kontroli; kiedy mszczą się na nas popełniane błędy albo, kiedy ktoś umiera, albo kiedy tracimy pracę i spełniają się jedne z najgorszych scenariuszy w naszym życiu, bez względu na to, czy jest to nasza wina, czy też nie. Może dojść do tego, że się załamiemy albo odezwą się w nas duchy z przeszłości, które wcześniej mieliśmy już okazję odpędzić z naszej głowy. Mam tutaj na myśli: depresję, zaburzenia lękowe, nerwice albo bardzo często połączenie tych wszystkich rzeczy. Nie raz już tego doświadczałem: TRZYKROTNIE. Trzykrotnie zdarzyło się w moim życiu tak, że nie byłem w stanie normalnie funkcjonować na skutek załamania nerwowego albo na skutek nasilenia się objawów, które wróciły po latach a były uśpione. W przypadku tych chorób objawy są na tyle silne, że ciężko jest sobie z tym poradzić. Człowiek po prostu się załamuje nie wychodząc z łóżka przez tydzień; nie chce Ci się jeść, nie chce Ci się pić, nie umiesz leżeć, nie umiesz spać, nie umiesz pójść do pracy, nie potrafisz, a nawet nie powinieneś/aś prowadzić samochodu ze względu na to, że Twoja forma psychiczna nie pozwala na to, żeby żyć. Człowiek w takiej sytuacji jest niemalże sparaliżowany życiowo i po części także fizycznie. Ciężko jest, ze względu na swój bardzo kiepski stan psychiczny ruszać się, także w sensie tym fizycznym – wszystko Tobie sprawia ból. Jeżeli ktoś tego nie doświadczył, to życzę, żeby nigdy tego nie musiał doświadczać, a jeżeli ktoś przeżył coś takiego w swoim życiu, to zapewne wie, o czym myślę. To jest, w przypadku słabych jednostek, takich jak ja, naturalna reakcja umysłu oraz ciała na bardzo silny bodziec stresowy. To jest coś, czego przez całe swoje życie bałem się, boję i zapewne, jeszcze przez długi czas, będę się bać. Z drugiej strony, jeżeli ziści się tan najczarniejszy scenariusz, ten najgorszy koszmar naszego życia, kiedy mamy wrażenie, że gorzej już być nie może, wówczas stajemy się w przyszłości dużo mocniejsi, uodpornieni na wiele różnych rzeczy. W końcu przestajemy narzekać na mniej istotne problemy, bo one, w porównaniu z innymi problemami, których doświadczaliśmy, albo doświadczamy, nic nie znaczą. Jednak dziś nie o tym. Dzisiaj chciałem Wam powiedzieć, że z takiego stanu załamania trzeba próbować w jakiś sposób wyjść, chociaż tak ciężko jest wrócić do normalności. Chociaż tak ciężko jest nawet zaparzyć sobie rano kawę, którą tak bardzo lubiliśmy, choć nic nie sprawia nam już totalnie przyjemności, ponieważ uważamy, że nic nie ma sensu, albo na nic nie zasłużyliśmy. Ogromnym wysiłkiem, niemalże nadludzkim jest, mimo to, nie poddać się. Początkowo zachować pozory normalnego funkcjonowania, zmusić się i pójść do tej pracy, zmusić się i pójść do sklepu po bułki, żeby zjeść cokolwiek. Oczywiście, na skutek tak silnych bodźców, kiedy wydarzy się jakaś tragedia w naszym życiu, kompletnie nie myślimy, chociażby o sporcie. Też już tego doświadczyłem. Człowiek regularnie uprawiający sport nagle przestaje być aktywny, bo nie jest w stanie. W rzeczywistości, w takiej sytuacji oderwanie się od tych swoich codziennych rytuałów czy od planu treningowego, jest najgorsze, co możemy sobie zrobić – mówię to z perspektywy swoich własnych doświadczeń. Pomimo tej beznadziejnej sytuacji powinniśmy pamiętać, że jest jeszcze ten sport, jest jeszcze ta nasza enklawa, do której powinniśmy uciec, pomimo tego, że nie mamy na to kompletnie ochoty, siły, ale to jest coś, co mimo wszystko jest w stanie nam pomóc, ale w to nie wierzymy. Bardzo dużo potrzeba energii, żeby wsiąść na ten rower, włożyć buty, założyć słuchawki na uszy, chociaż nie mamy na to kompletnie ochoty na to, żeby słuchać muzyki. Pójść na basen, saunę, chociaż nie mamy ochoty na kontakt z żadnym człowiekiem, to jednak mimo wszystko to przełamanie się może być symbolicznym końcem najgorszego etapu naszego załamania nerwowego. Pamiętam doskonale, znam to uczucie, kiedy po 15 min. pedałowania poczułem niesamowite ciepło, które oblewa moją klatkę piersiową. Czuję, że zaczynam się rozluźniać, pomimo tego, że bardzo nie chciałem jeździć dzisiaj na rowerze, pomimo tego, że bardzo dzisiaj nie chciałem biegać, ponieważ aż tyle wysiłku kosztowało mnie pójście na basen czy wyjście do tej sauny. Jednakże, to pomoże w każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. Nie ma nic gorszego niż po prostu leżeć i płakać. Warto jest, w takiej sytuacji, wrócić do sportu – w każdej jednej sytuacji – bez względu na to, co się wydarzyło w naszym życiu. Jeżeli fizycznie mamy taką możliwość, jeżeli nadal mamy dwie zdrowe nogi, dwie zdrowe ręce, to powinniśmy. Chociaż, oczywiście, znam przykłady ludzi, którzy poruszają się o wózku i mimo to się nie poddali, uprawiają sport i nadal jest to dla niech ta ucieczka. W każdej sytuacji, każdy człowiek zasługuje na to, żeby móc wrócić do sportu. W wielu różnych sytuacjach okaże się to niesamowitą ulgą, tylko trzeba sobie na nowo spróbować zaufać. To trochę jest tak, jak z wchodzeniem do lodowatej wody. W takiej sytuacji, to właśnie jest takie wejście na rower – tak mi się skojarzyło – „jest mi niesamowicie zimno a Ty mi jeszcze karzesz wejść do lodowatej wody obiecując, że poczuje się lepiej?” Ja to wiem, ale nie jestem w stanie wejść teraz do tego jeziora, ale jednak, mimo wszystko, warto. Nagrywam to właśnie z myślą o osobach, które, być może kiedyś, w przyszłości, doświadczą czegoś takiego. Może ktoś do Googla wpisze kilka fraz, które padały w tym podcaście i uda mu się go odnaleźć, i tym sposobem będę mógł takiej osobie pomóc – na to liczę. Dzięki bardzo. Cześć.     

    Jak brak wiary w siebie demoluje formę i wygląd (57)

    Play Episode Listen Later Apr 4, 2022 10:04


    Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Niska samoocena jest przyczyną pewnego paradoksu w życiu i sporcie. Im mniej w siebie wierzymy, tym bardziej się nam nie udaje. Tym mniej w nas energii, uporu, konsekwencji. To z kolei jest przyczyną braku postępów, albo wręcz uwsteczniania się.  Sam tego przez lata nie potrafiłem zrozumieć. Mam czasami wrażenie, że w wielu przypadkach jest to balansowanie na granicy depresji tkwiąc w błędnych schematach myślowych. Bo skoro jestem gruby(a), nie umiem przejechać ciągiem 30 kilometrów ze średnią X, jestem ostatni(a), a do tego nie mogę odmówić sobie dzisiaj czekolady i alkoholu to oznacza, że jestem beznadziejny(a).  My sami jesteśmy dla siebie często najsurowszymi i w dodatku niesprawiedliwymi sędziami o czym często wspominam w wielu filmach i podcastach. Nie bez powodu, bo ten problem mnie w ogromnej mierze dotyczy.  Ja byłem dzieckiem z którego się śmiano, albo dokuczano. Wycofany introwertyk, samotnik z konieczności. Koledzy nie przychodzili do mnie grać na Amidze, ponieważ jej nie miałem. Tak samo jak dobrych ciuchów, ocen w dzienniku albo markowej czapeczki z daszkiem. W dodatku pisałem lewą ręką co było mi w kółko wypominane. Odmieniec. Nikt mnie nie chwalił, tylko zawsze wytykano mi braki. Te okoliczności rozjeżdżają całkowicie ludzką psychikę na kolejne dekady. Teraz się nie dziwię, że mając 25 lat nadal uważałem siebie za gorszego. Dlatego moja podświadomość zawsze powtarzała „bez sensu, to się nie uda”. Nie ma sensu zaczynać, skoro i tak odniosę porażkę. A nawet jeśli zrobię pierwszy krok to zaraz się wycofam, bo samemu sobie będę próbować udowodnić, że faktycznie się nie nadaję. Tak jak zły nauczyciel z podstawówki – wytknę wyłącznie błędy. To nic, że gdzieś po drodze nadarzył się jakiś sukces szkolny, zawodowy czy sportowy. To nic niezwykłego. Tak ma być. Masz odnosić wyłącznie same sukcesy, a za każde, choć najmniejsze potknięcie będziesz strofowany.  Twoja dzisiejsza próba podjechania tego wzniesienia zasługuje na oceną dostateczną z minusem. Moment! Ja jestem początkujący, mam prawo nie być doskonałym. Ja dopiero się uczę. Jak na kursie na prawo jazdy – przez pierwsze godziny mam prawo zapominać o sprzęgle. Mam prawo być wolniejszy od reszty. Tak postrzegać należy to obiektywnie. Tylko, że osoba z brakiem wiary w siebie nie potrafi być obiektywna. Jak ja. Ja widziałem zawsze tylko swoje wady. Nie doceniałem małych postępów. Analogicznie robią często rodzice pytając niby żartobliwie „a dlaczego nie piątka”. Tymczasem ocena dostateczna też jest w wielu sytuacjach dobra. Nie jest idealna, ale wystarczająco dobra na tym etapie rozwoju wiedzy i umiejętności. Ja wiem, że w dzieciństwie często nie daje się prawa do popełniania błędów, jednak nie jest to prawidłowe podejście. Należy dawać mandat do odnoszenia porażek i się ich nie bać. Stopniowo starać się ich unikać. To jest clou, którego nie potrafiłem przez lata zrozumieć, oczekując od siebie wspominanego już perfekcjonizmu. Nigdy się nie zbliżysz do wyimaginowanego, nieistniejącego w rezultacie ideału, póki nie dasz sobie szans na bycie niedoskonałym. To jest moim zdaniem sposób na wybrnięcie z błędnego koła na skutek którego uparcie zacząłem walczyć o swoje marzenia i cele. Zmianę wyglądu, pracy akceptację i pewność siebie. Zrozumiałem, że mogę się zbliżyć do perfekcji, jednak idealny nie będę nigdy. Jestem prawie dostateczny i to wystarcza do tego, aby realizować swoje marzenia i uwierzyć, że zasługuję na bycie szczęśliwszym. Zasługuję na to, aby kupić wymarzony rower, mieć swoje zdanie, niekiedy niepoprawne, zmieniać je i nadal popełniać błędy. Na tej kanwie udało mi się zbudować lepszą formę a także uwierzyć w to, że uda mi się na przykład zmienić pracę czy wygląd. Dam radę wykonać ten plan w czterech piątych, poprawiając swoją wiarę w siebie o jedną trzecią. Do dziś nie jestem idealnym kolarzem, biegaczem ani pływakiem. Jestem we wszystkim średni, jestem prawie dobry. Mimo to idę dalej, bo to „prawie” może mi wystarczyć, a także być powodem do szczerej autoironii i dystansu wobec samego siebie. Dystansu, który jest dla mnie antidotum na wyniesione z przeszłości przekonanie o swojej beznadziejności, „gorszości”.  To też uczy w wielu momentach liczyć na samego siebie. Być dla siebie najlepszym prawie idealnym przyjacielem i wsparciem w chwilach zwątpienia. To może być na przykład porażka na zawodach. Gorszy dzień podczas wspólnej przejażdżki na rowerze, niespodziewana kontuzja daleko od domu, albo każda sytuacja, kiedy zostawią Cię samego w tyle, a ty musisz wracać sam, gdy Cię boli. Jednak zdajesz sobie sprawę, że ból fizyczny nie jest najgorszy. Nie mając do tego odpowiedniego dystansu największe cierpienie przynosi powrót wspomnień z dzieciństwa, gdy czułeś dokładnie to samo.  Wiem, tak ciężko jest wtedy być silnym i wierzyć w siebie. Jednak warto przekuć to na działanie i wręcz motywację do dalszej pracy. Choćby po to, aby nigdy już nie zostać „odrzuconym”. Pomimo terapii, postępów w sporcie nadal jest we mnie ten mały chłopiec, który zrobi i poświęci wiele, aby być akceptowanym. To tak naprawdę znaczy ważnym dla drugiego człowieka. Z tego też względu staram się z całych sił podawać w takiej sytuacji dłoń. Czekać na każdego na kogo tylko mogę, chcąc wyłapywać wszelkie znane mi skryte gesty osób szukających tej wyciągniętej ręki. Wśród nas jest wielu, którzy tego bardzo potrzebują. Tak niewiele może dla kogoś tak wiele znaczyć. To dla mnie poświecenie 2 minut, dla kogoś innego niewspółmierna radość i motywacja do dalszej walki. Do dziś nie jestem w pełni wolny od kompleksów i tego poczucia bycia gorszym. Nawet jeśli czasem usłyszę słowa podziwu, albo ktoś powie, że odniosłem sukces to nie umiem w to uwierzyć. Umiem tylko szczerze się wówczas uśmiechnąć, podziękować. To jakby moja świadomość przyjmowała to do wiadomości, jednak serce już nie. I tak jest już dużo lepiej, niż nim zacząłem walczyć o moje ego. Zatem wyobraź sobie jak było na samym początku. Z jakiego startowałem pułapu. Gdzie była moja pewność i wiara w siebie. Jak bardzo wierzyłem w powodzenie swoich planów. Nie wierzyłem kompletnie. Jednak, jeśli mnie się udało wybrnąć z tego błędnego koła to uda się każdemu. Za co z całego serducha trzymam kciuki

    Tragedia Ukrainy, która jednoczy wszystkich dobrych ludzi (56)

    Play Episode Listen Later Mar 2, 2022 12:22


    Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Ten podcast nagrywam drugi raz przez swoje gapiostwo i przez swoją dekoncentrację, która towarzyszy mi przez ostatnie dni. To jest 56 odcinek mojego podcastu. Spoglądam na zegarek – jest 02.03.2022 r., czyli siódma doba inwazji na Ukrainę. Jestem ciekaw, czy jak za rok wrócę do tego podcastu, to okaże się, że moje optymistyczne, pocieszające słowa bardzo rozminęły się z prawdą, czy też nie. Stąd myślę, że warto jest, właśnie dzisiaj, stworzyć dla Was ten kawałek pliku mp3, który jest też po części cyfrowym zapisem historii. Każdy z nas buduje w jakiś sposób historię, chociaż akurat teraz zabrzmiało to bardzo górnolotnie, ale ta historia rozgrywa się na naszych oczach i wersalikami będą te dni zapisane w historii na wieki. Dwa lata temu myśleliśmy, że będzie to pandemia – NIE – wydaje mi się, że to nie jest największy problem, z jakim mieliśmy okazję mieć styczność na przestrzeni ostatnich dekad. Nie chcę, żeby to brzmiało negatywnie, pesymistycznie. Nie chcę też w Was wzbudzać dodatkowego lęku. To, co staram się robić, to znajdować zawsze dobre strony nawet tych najgorszych wydarzeń; życie mnie tego, przez cały czas uczy, że czasami to, co wydaje nam się tragiczne, owszem, tragiczne jest, ale czasami zdarza się po coś. Tak być może jest, że Ukraińcy walczą o lepszą, bardziej zjednoczoną Europę. I tego im życzę: żeby oni byli, już za chwilę, prawdziwą częścią tej Europy, w pełni niepodległą, niezależną i moim największym marzeniem jest to, żeby ktoś w Rosji, tam na szczycie, poszedł po rozum do głowy. Trzymam za to gorąco kciuki. Tak samo jak trzymam kciuki za Chiny, żeby się odwróciły od Putina, bo być może to jest jedyny kraj, który jest w stanie teraz wywrzeć faktycznie mocny wpływ na dalsze kroki i na dalsze decyzje. Mówiąc o skutkach ubocznych negatywnych rzeczy, chciałbym zwrócić uwagę na to słowo JEDNOŚĆ albo SOLIDARNOŚĆ, którego się w Polsce coraz mniej używa ze względu na to, że ono uległo denominacji na skutek bardzo wielu różnych, bardzo negatywnych rzeczy, które były związane właśnie ze słowem „solidarność” na przestrzeni ostatnich lat w Polsce, gdzie często to słowo było elementem budzącym różnego rodzaju, całkiem niepotrzebne podziały. W każdym razie JEDNOŚĆ, każdej jednej jednostki, każdego jednego człowieka, każdego jednego narodu, każdego jednego narodu, każdego jednego polityka na froncie zachodnim sprawia, że z tego buduje się bardzo duża presja, bardzo potrzebna teraz, dająca, przede wszystkim, bardzo dużo siły i podnosząca morale tym, którzy walczą, de facto, za nas, myślę, że zwłaszcza za Polskę i kraje bałtyckie. Właśnie Europa albo Świat, współczesna ludzkość zachodniego, cywilizowanego Świata, potrzebowała takiego otrzęsienia, był potrzebny ten kop, który miał i ma na celu podbudowanie tych swoich własnych wartości, którymi rządzi się zachodni Świat, zapominając jednocześnie o podziałach, często bardzo partykularnych, których doświadczaliśmy przez ostatnie dekady, być może ostatnie trzy, które udało się zakopać na przestrzeni ostatnich dwóch dni. Jak wiele różnych krajów zmieniło swoje podejście, swoją politykę? Jak wiele osób było skłonnych do tego, żeby przeprosić niemrawo za swoje decyzje,  za swoją strategię, za podmioty, za którymi lobbowano? To jest niesamowite. To samo widać w Polsce, w Polakach. My, jako naród też się zjednoczyliśmy i zapomnieliśmy o tych podziałach, bo w końcu nic tak nie łączy jak wspólny wróg. To jest kolejna dla nas nauczka, żebyśmy się nie kłócili o pierdoły, bo mamy dużo więcej niż nam się wydaje, ponieważ tego niezauważany i nie doceniamy na co dzień. To się tyczy kwestii wolnościowych, jak również kwestii dotyczących zdrowia, bezpiecznego schronienia, prądu w gniazdkach. Nagle nie jest problemem to, że licznik w rowerze jest nie tak responsywny jak byśmy sobie tego życzyli. Właśnie musi być to odniesienie do sportu, prawda? Może wyda się Wam dosyć banalna moja wczorajsza obserwacja, ale wczoraj bardzo dogłębnie miałem okazję poczuć, co to znaczy JEDNOŚĆ w nas, w Polakach. Od mniej więcej dwóch lat prowadzę takie eventy dla początkujących, albo dla odpoczywających. To są takie jazdy, podczas których się nie ścigamy, tylko każdy powinien jechać wyluzowany, najlepiej jedną zwartą grupą i to się prawie zawsze nie udawało. Była grupa główna a wśród nas osoby, które stwierdzały, że jest im za nudno. Próbowały, więc czasami coś udowodnić, pomimo tego, że tutaj nie ma żadnej rywalizacji i czas się nie liczy, pozycja się nie liczy, jednak mimo to, strasznie ciężko zawsze było o tę dyscyplinę. Ciężko było o zrozumienie moich próśb o to, żeby zwracać uwagę na wszystkich, którzy są dookoła, bo być może swoją, zbyt szybką, niezbyt skoncentrowaną jazdą, sprawiamy to, że ktoś traci nasze, „koło”, czyli, po prostu, grupa się rozwala; ci mniej doświadczeni nie dają rady nadążyć za tymi, którzy postanawiają jechać na czele, w związku z czym czoło się odrywa. W pewnym momencie zostajemy sami, bez niczyjej pomocy, przez co jedzie nam się ciężej, przez co wszyscy, ogółem, jedziemy po prostu wolniej. Wczoraj miałem okazję jechać chyba po raz pierwszy w tak niesamowicie zwartym szyku, że doszedłem do wniosku, że to chyba nie jest przypadek. Każdy z nas, świadomie albo podświadomie, zaczyna zwracać uwagę większą na empatię, na JEDNOŚĆ, na drugiego człowieka. Być może jest to po części, owszem, podyktowane lękiem na skutek, którego nie stajemy się agresywni tylko właśnie bardziej zjednoczeni. To jest dokładnie to samo, co wydaje mi się, można przeskalować na Europę Zachodnią albo wszystkie kraje, które nie współpracują z Rosją, nawet na tych ludzi, którzy, po latach przyjaźni z Rosją, postanowili przeprosić i zrobić kilka kroków wstecz, odwracając się jednocześnie. Tak, zdaję sobie sprawę, że niektórzy pomagali Rosji na przestrzeni ostatnich lat w sposób nieświadomy, pomimo tego, że było mnóstwo żółtych świateł, błysków ostrzegawczych, ale wtedy mówiono, że pewnie niektóre grupy zbyt przesadnie podchodzą do tego, co robi Putin; należy mu dać spokój, należy go głaskać po głowie pieniędzmi, rublami, euro, dolarami. Jestem optymistą, naprawdę, głęboko wierzę w to, że to wszystko wyjdzie nam na dobre, oczywiście z pełnym poszanowaniem wszystkich osób, które walczyły i walczą na wschód od Polski. To jest po prostu niesamowite. Przez cały czas mam takie wyrzuty sumienia, że ja siedzę tutaj w ciepłym biurze blisko kaloryfera – nachodzą mnie czasami takie myśli. Jedyne, co w tym momencie możemy zrobić, to po prostu, aktywnie pomagać; wpłacajmy pieniądze na konta zaufanych fundacji i zaufanych zbiórek, które będą wiedziały najlepiej, co zrobić z tymi środkami finansowymi; czy za nie kupić koce, pieluchy. Czasami w naszych okolicach są też organizowane zbiórki, jednakże to, co jest ważne: nie jedźmy tam na rympał z rzeczami, których, być może, jest zbyt wiele. Wiele różnych organizacji, które aktualnie zbierają rzeczy na rzecz ewakuowanej ludności mają, na przykład, zbyt dużo ubrań, albo zbyt dużo butów, ale zbyt mało poduszek. To są te rzeczy, na które musimy zwracać uwagę, żeby pomagając robić to mądrze. I chyba tutaj zakończę. Dziękuję Wam za to, że jesteście ze mną – mi też bardzo pomagacie. Dzięki. Cześć.  

    Katastrofizm, nieadekwatny poziom lęku do realizmu wojennych zagrożeń (55)

    Play Episode Listen Later Feb 25, 2022 13:59


    Sytuacja wokół Ukrainy uległa ogromnemu zaognieniu. Wszyscy czujemy się zlęknieni, smutni. To w pełni normalne. Powinniśmy w takich momentach się jednoczyć, okazywać empatię i choćby najmniejsze gesty. Czym innym jest jednak racjonalne i adekwatne podejście w trudnych czasach, a czym innym katastrofizm paraliżujący nasze życie oraz najgorszych. Uspokajam i tłumaczę, aby unikać paniki, dezinformacji, nie jechać na stację benzynową tankować do reklamówek. Śledźmy bieżącą sytuację, jednak nie poświęcajmy na to całych dni chłonąc negatywne, tragiczne i przykre komunikaty. Najważniejszy jest balans oraz starać się nie zmieniać codziennej rutyny. To wszystko po to, aby nie wyrządzać samym sobie krzywdy psychicznej, której konsekwencje będziemy czuć przez długi czas. Trenujmy, pracujmy gorliwie na rzecz PKB Polski oraz naszych Sojuszników. Oszczędzajmy gaz i paliwo. Wybierajmy czynnie w wyborach odpowiedzialne władze, które chcą nas jednoczyć, nie dzielić. Wystrzegajmy się obcowania z katastrofistami, nacjonalistami oraz wszelkimi ludźmi o skrajnych poglądach. Polegajmy na swojej inteligencji i samodzielnie wyciągajmy wnioski. Czytajmy, ale dywersyfikując źródła. Stosujmy ograniczone zaufanie względem mediów oraz social mediów. Tylko to może nas uratować i sprawić, że nie podzielimy losu wschodu. Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Nie zwracajcie dzisiaj uwagi na moją dziwną dykcję. Jestem świeżo po wizycie u stomatologa, ale być może powinienem ją odwołać ze względu na inwazję, która miała miejsce na Ukrainie. Być może nie powinienem trenować teraz, być może powinienem zmienić swoje różne decyzje ze względu na niepewność, ze względu na doniesienia medialne, przez które wczoraj zdecydowałem się zmienić swoje codzienne plany chcąc przez cały czas siedzieć przed telewizorem albo, co chwilę zaglądać na strony portali informacyjnych. Tak łatwo jest, moim zdaniem, przesiąknąć negatywnymi komunikatami, które nam nie służą. Wiem, że to jest troszeczkę egoistyczne podejście, jednakże jest różnica pomiędzy szczerą empatią, pomiędzy współczuciem, pomiędzy okazaniem czynnego wsparcia narodowi ukraińskiemu w postaci uczestnictwa w jakiejś zbiórce, w postaci chociażby wyrażenia swojego sprzeciwu w sposób werbalny, niewerbalny w social mediach. Czym innym jest obserwować, czym innym jest posiadać własne zdanie a zupełnie czym innym jest sparaliżować swoje własne życie, swoją własną psychikę, będąc w sposób bardzo czynny bombardowanym negatywnym przekazem. Jest bardzo dużo prostych przykładów, które są w stanie nam to uzmysłowić, że odpowiednia, katastroficzna retoryka jest w stanie wpłynąć na nasz stan psychiczny dziś, tu i teraz, sprawiając, że ktoś z nas faktycznie dzisiaj pójdzie stać 2 godziny w kolejce po to, żeby dotankować brakującą ¼ zbiornika paliwa. Być może, ja kogoś byłbym w stanie także skłonić do tego, żeby zatankował nawet do reklamówek, bo takie obrazki miałem okazję wczoraj widzieć. W tym miejscu nachodzą mnie różnego rodzaju analogie sprzed dwóch lat, z wiosny 2020, kiedy to, na skutek dezinformacji, na skutek histerii, paniki, ludzie nawzajem przestrzegali samych siebie przed blokadą miasta; proszę cię Leszku, nie jedź dzisiaj do pracy, ponieważ zamykają Warszawę. Dlaczego? Ponieważ 50 osób zachorowało. Mam wrażenie, że czasami społeczeństwo nie wyciąga wniosków po różnych doświadczeniach. To akurat także dzisiaj jest aktualne ze względu na to, że często podlegamy dezinformacji, albo nie weryfikujemy źródeł, z których korzystamy chcąc dokopać się do różnego rodzaju plotek albo do informacji, które sprawiają, że my wewnętrznie zaczynamy się bać. Owszem, zawsze trzeba się bać i jest to swego rodzaju też forma zabezpieczenia samych siebie, naszego losu, naszego życia, naszej narodowości przed inwazją. Powinno się to przekuć na odpowiedzialne działania w postaci, chociażby zmniejszania importu węgla czy też mniejszego uzależnienia nas samych od surowców kopalnych. Tyle jesteśmy w stanie zrobić my – jako Polacy, my – jako rząd. Ale rezygnowanie, chociażby z treningu na rzecz tego, że aktualnie na wschodzie Europy jest konflikt zbrojny, moim zdaniem jest w zupełności niepotrzebne, szkodzimy nam samym, naszemu stanowi psychicznemu. Nawet ja teraz, zmieniając chociażby podkład, który słyszycie w tym podcaście, jestem w stanie wywołać u Was grozę, że coś złego się dzieje – bardzo złego. O wiele gorszego, o wiele bliższego nam wszystkim. Wiele osób boi się tego, że Rosjanie wkroczą jutro do Polski. Jest taka możliwość, choć bardzo mało prawdopodobna a nasza reakcja na tego typu głosy powinna być adekwatna do prawdopodobieństwa wystąpienia właśnie takiej ewentualności. Bardzo podobnie jest przy hipochondrii. Jak duże jest prawdopodobieństwo, że ten ból głowy, którego dziś doświadczasz, to jest rak mózgu? – 1% – statystycznie, a Ty reagujesz na 110%. Dokładnie tak samo jest w przypadku tego konfliktu zbrojnego. Ja jestem także oburzony, jestem niezwykle smutny, że są na naszej planecie tak źli ludzie, jak przywódcy Rosji, którzy decydują się, po prostu, napaść na drugi kraj pod wpływem chorego umysłu. To jest niezaprzeczalne. Ciężko mi jest też sobie z tym, po prostu, poradzić, bo ciężko jest mi sobie wyobrazić, że istnieją nadal tacy ludzie na świecie, którym będzie zależało na powielaniu historii roku 1939, chociażby, bo scenariusz był bardzo podobny. Dużo się też od tego czasu zmieniło w naszym światowym ładzie, chociażby z punktu widzenia paktu, do którego należymy. Stąd też, prawdopodobieństwo ataku na Polskę jest dużo mniejsze niż miło to miejsce w 1939 roku. Jesteśmy też w zupełnie innym miejscu niż jest dziś Ukraina i być może to jest w stanie uspokoić wielu z nas, a przynajmniej sprawić, że nasz lęk będzie adekwatny do prawdopodobieństwa zagrożenia, którego się bardzo obawiamy. Najgorsza rzecz, którą możemy sami sobie zrobić to poddanie się wspomnianej retoryce. Pamiętajcie także o tym, że media, relacjonując wydarzenia, często polegają na różnych źródłach, przedstawiają różne poglądy różnych polityków czy też różnych specjalistów. Jedni będą nas zapewniać, że to jest konflikt, który już być może za tydzień wygaśnie, ponieważ jedyne, na czym zależy Rosjanom to obalenie rządu, który obecnie panuje na Ukrainie, ale inni będą mówili, że to jest droga forsowana po to, żeby mieć łatwy dostęp do Polski. Są różni ludzie, różne poglądy, ale my także powinniśmy mieć swoje, bazując na wielu różnych źródłach informacji wyciągajmy wnioski, aby nie było tak, że na podstawie jednego fałszywego źródła, ludzie wczoraj postanowili stać w kolejkach po paliwo, ponieważ uzyskali informacje na temat tego, że go zabraknie. Nie weryfikując informacji, chociażby pochodzących bezpośrednio z Orlenu, jaki procent paliwa w Polsce pochodzi bezpośrednio z Rosji a ile jest zdywersyfikowane? Z tego chociażby względu jest niewielkie prawdopodobieństwo, że tego paliwa nam zabraknie. Dla mnie jest to też nauka, którą miałem okazję wcześniej wyciągać właśnie z hipochondrii, na którą przez długi czas cierpiałem. Chcąc doszukiwać się potwierdzenia swoich własnych obaw, informację taką w Internecie zawsze znajdziemy. Wpisz w Internecie: „nocne zlewne poty – przyczyny”. Znajdziesz w pierwszych 10 wynikach wyszukiwania w Google informację potwierdzającą, że to jest objaw raka. Celem tych stron informacyjnych jest zdobycie Twojego kliku a zdobycie kliku jest najprostsze wtedy, kiedy czegoś się boimy a strona potwierdza nasze obawy. Jednak żadna z niech nie powie Wam o tym, że zlewne nocne poty to jest tylko 6% przypadków raka, bo cała reszta dotyczy wszystkich chorób, którym towarzyszy jakikolwiek stan zapalny w naszym organiźmie; może to być przeziębienie, ból gardła albo zwykły trudniejszy dzień, zmęczenie. Ja wówczas, oduczając się szukania informacji, a także potwierdzenia moich tez w Internecie, nauczyłem się weryfikować źródła albo samemu docierać do głównego źródła, które jest tylko powielane przez inne portale. Tymczasem dezinformacja, sianie paniki, strachu wśród Polaków, jest w interesie Rosji. Podobnie, jak w interesie Rosji jest rozbijanie wszelkiej wspólnotowości, wszelkich unii, wszelkich koalicji, sojuszy, bo brak tej jedności, w przypadku Polski, jest bardzo na rękę. To samo tyczyło się, i tyczy, Ukrainy – im bardziej są oni podzieleni, tym bardziej narażeni na agresję. Tworząc ten podcast, moim głównym celem jest uspokojenie wszystkich tych, którzy się boją, po prostu, najzwyczajniej boją i poddają retoryce także osób, które są bardzo mocno zaangażowane w politykę i w tworzenie czarnych scenariuszy. Wśród nas są optymiści i są pesymiści, ale także katastrofiści. Katastrofista powie Ci zawsze, że idzie wojna; Leszek, rzuć to wszystko, szykuj się na wojnę, zabezpiecz się w konserwy, ewentualnie mrożonki. Ja Cię po prostu straszę – jest mnóstwo ludzi, którzy żywią się straszeniem nas, wyrażając swoje skrajne poglądy. Ja byłem wychowywany w tym duchu. U mnie rodzice bardzo często powtarzali o tym, że idzie wojna, od dzieciaka. Zawsze rodzice mi mówili, że mam być gotowy na wojnę, ale bardzo często daje to odwrotny skutek, bo jest bardzo często podstawą wszelkich zaburzeń nerwicowych; my podświadomie cały czas się boimy, ale w sposób przesadny. Paraliżuje to nasze życie, normalne funkcjonowanie, podejmowanie decyzji konsumenckich, to, co obserwujecie chodziażby w polskiej gospodarce, pewne paniczne ruchy, które są nieadekwatne do wspomnianego zagrożenia, szkodzą nam wszystkim. Tak samo było w 2020 r. gdzie pewne decyzje były mocno przesadzone, przez co sami napędzaliśmy, chociażby, popyt na papier toaletowy, sami napędzaliśmy inflację a dziś doprowadzamy do tego, że ja chcąc dzisiaj rano zatankować samochód nie zatankuję go, bo olej napędowy jest niedostępny na mojej najbliższej stacji. Ludzie, na skutek paniki sami doprowadzili do tej sytuacji, której się obawiali. Dokładnie tak samo jak w przypadku ludzi, którzy boją się, że zwariują na skutek swoich przesadnych obaw przed wystąpieniem u nich choroby psychicznej – zapadają na chorobę psychiczną. Dziękuję Wam za dziś – nietypowy podcast – jeżeli pomoże, choć jednej osobie, to bardzo się z tego powodu cieszę. Do usłyszenia. Miłego, spokojnego weekendu życzę, zresztą jak każdego innego dnia. Nie załamujcie się, nie zmieniajcie swojej codziennej rutyny, starajcie się funkcjonować na tyle, na ile jest to normalne i starajcie się mieć duży dystans do wielu różnych informacji, a także do wujków – politykujących katastrofistów. Cześć.   

    Strach przed pierwszymi zawodami triathlonowymi albo wyścigiem (54)

    Play Episode Listen Later Jan 25, 2022 21:07


    Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj będzie o startowaniu w różnych zawodach. Bardzo dużo osób pyta mnie o to, gdzie będę startował, na jakich dystansach, skąd mam informacje o poszczególnych imprezach, czy są one również dla początkujących – i zawsze odpowiadam: OCZYWIŚCIE. Starować możesz zawsze, bez względu na to jak wyglądasz, jaki masz rower, ile masz pieniędzy. ZAWSZE WARTO. Żałuję, że tak długo wstrzymywałem się z własnym debiutem. Wiem, dlaczego tak się stało i dzisiaj mogę się podzielić z Wami wnioskami, które wyciągnąłem. To będą te same wnioski, które przekazałbym sobie w przeszłości, kiedy nie wyglądałem jak prawdziwy sportowiec. Moim zadaniem, głównym problemem jest porównywanie się do świecznika. Niepotrzebnie. Startuje wiele osób, które dopiero zaczynają ze sportem w ogóle. Bez względu na to, czy to będzie wyścig kolarski, duathlon czy nawet triathlon – warto próbować. Nagrałem niejedno wideo na ten temat, jednak nie poruszałem go w ramach podcastu, w trakcie, którego mogę się bardziej wygadać, na temat moich poglądów, które posiadam dzisiaj, za sprawą zdobytych doświadczeń. Pamiętam doskonale swój debiut chociażby na wyścigach szosowych. Bardzo przeżywałem wtedy te kilometry, i było to dla mnie duże rozczarowanie. Nie wiedziałem, czego się mogę spodziewać, jakie powinienem mieć oczekiwania względem siebie, na tym etapie, i na co w ogóle się porywam. Mnóstwo osób skrywa w sobie perfekcjonizm. Uważam, że to „zaburzenie” lub „spaczenie” wypacza sport i nie pozwala iść za własnymi marzeniami, ponieważ sprawia, że boimy się tego, jakie zajmiemy miejsce lub, że odpadniemy z głównej grupy i będziemy kończyć zawody sami. Boimy się, że jeżeli już się zapisujemy, to zapiszemy się na najdłuższy dystans od razu, tak jak najlepsi. I to jest właśnie taki schemat zerojedynkowy. Albo najdłuższy dystans, maraton, 10 pętli albo wcale. NIEPRAWDA. Zazwyczaj na każdych zawodach można sobie wybrać grupę, dystans i w przypadku triathlonu, nie musi to być pełen Ironman, to nie musi być połowa, a nawet ¼. Pobiegnij sobie na 1/8. Sprawdź, jak to wygląda technicznie, jakie są Twoje mocne i słabe strony i nie oczekuj od siebie zbyt wiele. Możesz być ostatni/ostatnia – to też się może zdarzyć. Na własnym debiucie jedynym celem jest ukończenie zawodów bez względu czy w limicie czasu, czy nie. I mówię to z tego względu, że podczas mojego pierwszego wyścigu szosowego myślałem, że dojadę z główną grupą, przejadę z nimi 110 km, bo taki sobie obrałem dystans tymczasem po 10 km okazało się, że nie dam z nimi rady. Nawet na kole. Brakowało mi wtedy techniki. Gdybym wybrał krótszy dystans, mógłbym poznać swoje słabe strony bez frustrowania się, że mam do przejechania solo 90 czy 100 km. Było mi wstyd, że strażacy zamykali ruch specjalnie dla mnie, kiedy jechałem za główną grupą ocierając łzy wstydu, frustracji, rozczarowania. Wtedy spełnił się najczarniejszy scenariusz, którego się obawiałem, gdy decydowałem się na swój debiut. Dwa lata się zastanawiałem nad startem, czas uciekał a wraz z nim bardzo cenne doświadczenia. Każda taka impreza ma w sobie niesamowitego ducha. Każdy start to koncentrat doświadczeń – jak jedzenie miodu bez rozcieńczania w wodzie. W trakcie 2 godzin imprezy można zmienić całkowicie sposób patrzenia na sport ogółem. Można jeszcze bardziej go odkryć, zdobyć więcej motywacji, żeby intensywniej pracować nad brakami. Nie można zwracać uwagi na sprzęt na takich imprezach, bo startują w nich zawodnicy sponsorowani lub posiadający nieograniczone fundusze. Nie oznacza to wcale, że będą oni lepsi o tyle, o ile mają droższy rower. Ostatnio, ktoś znów zadał mi pytanie, czy na tanim rowerze szosowym za 3 000 zł może starować w triathlonie albo może się ścigać z bardziej zaawansowanymi amatorami? Kiedyś to analizowałem w jednym z moich wideo i wynik był taki, że różnica w wynikach wynosiła 15% między rowerem za kilka tysięcy złotych a rowerem za 40 – 50 tyś. złotych. Też myślałem, że super technologiczny rower pozwala bardzo zwiększyć osiągi jednak tak nie jest. W pierwszej kolejności jedzie nasza głowa, nogi i serce. Na nie powinniśmy zwracać uwagę podobnie jak na technikę. Innych umiejętności potrzebujemy jadąc w dużym peletonie, i to wbrew pozorom nie jest siła, żeby się utrzymać w grupie a technika jazdy na kole. Trzeba się z tym oswajać i być bardziej pewnym siebie i to przychodzi z czasem. To dla mnie nadal jest trudne. To samo tyczy się startu w triathlonie. Najszybciej pływają nie ci, którzy mają największe mięśnie lub najlepszą sylwetkę, a ci, którzy mają najlepszą technikę. I dalej. W strefie zamian najbardziej dynamicznie zachowują się ci, którzy są przygotowani w odpowiedni sposób merytorycznie i technicznie. Na rowerze duże znaczenie ma nasza wydolność, siła, masa, ale również technika jazdy na czas, która inaczej wygląda niż jazda w peletonie, np. pozycja na rowerze. Cały czas się kształcę w bieganiu. Fantastyczni ludzie, których ciągle poznaję, pomagają mi biegać szybciej i bardziej efektywnie. Okazuje się, że nasza wydolność, masa, siła, to dużo, ale liczne detale, które wynikają z doświadczenia i mogą mieć bardzo duże znaczenie, a którego nie doceniamy, na co dzień. Najlepiej ćwiczy się technikę podczas przygotowań do jakiegoś startu. To jest zarąbista motywacja dla nas. Już dziś planujmy sobie starty a nawet zapiszmy się na niektóre imprezy. Udział w 1/8 triathlonu to koszt ok. 200 zł, w duathlonie to ok. 150 zł – im wcześniej się zapisujemy, tym jest taniej. W przypadku debiutu nie planowałbym całorocznego kalendarza i nie opłacałbym wszystkich imprez. Warto pomyśleć o dwóch startach, zarezerwować te imprezy i określić własny cel. Na razie nie więcej, bo może się okazać, że nie jesteśmy gotowi na przyszłe starty w niedługim czasie i potrzebujemy go więcej, żeby okiełznać niektóre problemy. Poza tym, życie jest przewrotne i planowanie imprez na zbyt duży interwał jest często frustrujące. Może się okazać, że przypałęta się nam jakaś kontuzja lub wydarzy się coś nieplanowanego i będziemy rozczarowani. Dodatkowo stracimy pieniądze, które zainwestowaliśmy. Nie rzucałbym się na wszystkie najdłuższe starty mając wysokie oczekiwania wobec siebie, marząc o podium, i nie tylko w sferze swoich marzeń, ale również czyniąc podświadomie z tego cel. Podczas pierwszego sezonu startowego najważniejsze jest DOBIEGAĆ DO METY i być w odpowiedni sposób przygotowanym, nie tylko kondycyjnie, co jest bardzo ważne, ale również w kwestii merytorycznej. Właśnie z myślą o debiutantach i osobach takich jak ja, nagrywałem i nagrywam relacje praktycznie ze wszystkich startów, dzieląc się różnymi spostrzeżeniami z mojej własnej perspektywy. Z perspektywy różnych błędów, które popełniałem i nadal popełniam wspominam o swoich słabych stronach. Sposobem autoterapii jest jawne mówienie tego, co czuję. Nie będę udawać kozaka, kiedy nim nie jestem. Jeżeli mam jakieś pytania lub wątpliwości to pytam ludzi, pytam wujka Google'a, sam szukam informacji, szukam relacji ze startów, jeśli nie znam określonej imprezy, żeby przygotować się mentalnie. Oczywiście również można przegiąć w drugą stronę i ciągle myśleć o nadchodzącym starcie stresując się tym sposobem. Trzeba wyjść z założenia, że: będzie jak będzie, a ja się przygotuję najlepiej jak potrafię, pod różnymi wieloma względami. Nikt nie wie, co się będzie działo w dniu startu. Podczas mojego startu, w 1/8 Ironmana w Gdyni 2 lata temu, był sztorm. Płynęliśmy w tym sztormie a co 7 osoba została wyłowiona. Podczas tej imprezy ratownicy wyłowili ponad 100 osób, które panikowały i nie chciały dalej płynąć, i okazuje się, że nie ważna jest wtedy poprawność techniki kraula. To była bardzo ciężka impreza. Były również imprezy, z których byłem bardzo zadowolony, a zwłaszcza z uzyskanego czasu. Nie porównuje siebie do innych tylko do mojego czasu z poprzednich startów. Jestem dumny, jeśli go poprawię i nie jest istotne, jeśli jest no gorszy o 6 min. od czasu lidera. Mówię wam absolutnie serio – chcę być co roku lepszy, ale dla siebie a nie dla poklasku. Oczywiście, marzę o tym by stanąć na podium, chociażby na trzecim miejscu open lub w kategorii. Mógłbym się dołować, że jestem beznadziejny, nie mam progresu, jestem w środku, zawsze zajmuje 13 miejsce, ale oduczałem się tego, i nadal oduczam się takiego patrzenia na siebie. Największą wartościami dodanymi takich imprez są: towarzyszące emocje, doświadczenia i jest to najlepszy trening, jaki możemy sobie zapewnić, bo zazwyczaj rezultaty, które osiągamy na zawodach są nie do osiągnięcia nawet na najlepszym treningu podczas najlepszego dnia. Czasami zdarza się wykręcić niesamowity rekord, który przebije każdą jedną imprezę z przeszłości, ale jest to niesamowita motywacja do tego, żeby danego dnia mieć jakieś nowe postanowienia albo nowe spostrzeżenia, które zaczerpniemy od bardziej doświadczonych osób. Dlatego polecam Wam pomyśleć o czymś niewielkim na początek. Fajny jest na przykład, duathlon – jeśli ktoś myśli w przyszłości o triathlonie. Wiosna i jesień to są sezony duathlonowe. Ja się zapisałem na jedną imprezę w Rumii i na drugą, na której będę debiutować, bo nie starowałem wcześniej w Katowicach. Możecie sobie wygooglać i zapisać na to wydarzenie. To na razie to wszystko, co mam na sztywno zaplanowane w kalendarzu. Za miesiąc lub dwa podejmę decyzję o kolejnym starcie, żeby w odpowiedni sposób to odseparować. W przeszłości popełniałem błędy, które polegały na tym, że miałem zbyt dużo startów. Przykładowo byłem co tydzień lub dwa na jakiejś imprezie. Organizm zdąży się zregenerować ale psychicznie możemy być przygnieceni natłokiem imprez. Myślę, że fajne jest myślenie w średniej perspektywie ale nie kładłbym na siebie zbyt dużych oczekiwań, bo one mogą nas przygnieść i  możemy rozczarować samych siebie myśląc z automatu, że rozczarowujemy wszystkich dookoła, bo oczekują oni od nas niewiadomo czego. To jest akurat nieprawda. Zazwyczaj jest tak, że nasze otoczenie oczekuje od nas dużo mniej niż my sami od samych siebie. Dziękuję Wam bardzo. Zachęcam Was do tego, abyście odwiedzali mnie na Instagramie. Zachęcam Was również do tego, abyście odwiedzili mój sklep, być może coś z odzieży kolarskiej szytej w Polsce, i z akcesoriów również wykonanych u na w kraju, będzie dla Was przydatne. Jednocześnie będziecie mieli okazję wesprzeć mnie i moją działalność, bo tylko i wyłącznie z tego dziś żyję. Dziękuję uprzejmie i do usłyszenia. Cześć.

    Higienizacja życia. Snu, pracy i umysłu. Które z tych błędów popełniasz? (53)

    Play Episode Listen Later Jan 11, 2022 23:41


    Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Cześć. Tutaj Leszek. Dzisiaj będzie o higienizacji życia; snu, pracy i życia oraz o popełnianych błędach. Nagrywając podcasty unikam retoryki coachingowej, ale wiem, że czasami, przez przypadek, mogę tak brzmieć. To, o czym opowiadam to często moje własne problemy lub zaburzenia, z którymi walczyłem, lub walczę. Dzisiaj dosyć istotne zagadnienie, z którego często nie zdajemy sobie sprawy, tak samo jak ja nie zdawałem sobie sprawy, przez naprawdę długie lata…higiena Higiena – to nie tylko branie prysznica, posiedzenie w wannie lub zamiatanie kurzu w naszym domu, ale jest to również czyszczenie naszego własnego łba. Tak samo jak łańcuch w rowerze należy okresowo wyczyścić i nasmarować, podobnie jak cały rower – to samo tyczy się naszej głowy. Wiele jest analogii i powiązań ze sportem w tym temacie. Wynika to między innymi z wielu terapii, przez jakie w swoim życiu przechodziłem, po to, żeby zdać sobie sprawę z pewnych błędnych schematów, które uniemożliwiają mi często, normalne funkcjonowanie, przez co rodzi się u mnie, i rodziło wiele różnych frustracji. Higienizacja życia to robienie sobie porządków w różnych sferach. Krok nr 1 – sen. Musicie sobie zdawać sprawę, że przez długie lata byłem „nocnym markiem”, chodzącym spać o 3-4 godz. nad ranem. Potrafiłem spać do godz. 12, gdy do pracy miałem na godz. 14 i przez to nie byłem ani szczęśliwy, ani zadowolony z siebie. W związku z takim patologicznym snem, bardzo dużo musiałem w życiu przecierpieć. Nie zdawałem sobie sprawy, że nerwica lękowa w połączeniu z późnym kładzeniu się spać to nie jest nic fajnego. Podobnie, jak dzwoniące od 9 rano telefony, kiedy jesteśmy półprzytomni i właśnie tacy odbieramy te połączenia. Okazuje się, że sen pomiędzy 8-12, ostatnie 4 godziny, nie jest zbyt efektywny, zwłaszcza z tego względu, że wszystko wokół nas już funkcjonuje normalnie a my próbujemy dospać do tej nienormalnej godziny. Bardzo często miałem z tego względu zaburzenia snu, które uniemożliwiały mi zaśnięcie normalnie o godz. 23 czy północy i obudzenie się o godz. 7-8 rano. Dużo rzeczy przelatywało mi między palcami właśnie dlatego, że byłem nieczynny przez pół dnia. Myślałem, że to nocne siedzenie jest fajne, i że to jest sposób na to, żeby mieć własny sposób na nietypowy cykl dobowy, kiedy funkcjonujemy wtedy, kiedy inni śpią. No nie. Jeżeli nie jestem maszynistą, lekarzem, policjantem to powinienem się zmotywować do tego, żeby chodzić spać wtedy, kiedy należy i żeby nasz zegar biologiczny był jak najbardziej ustabilizowany, – czyli HIGIENICZNY Higieniczny tryb życia, to jest taki tryb, kiedy każdego dnia chodzimy spać i wstajemy o zbliżonych porach. Aktualnie staram się nawet w weekendy, choć nie zawsze się to udaje, unikać takich sytuacji, że wstanę dużo później niż normalnie. Im później wstanę, tym później pójdę spać. To w konsekwencji powoduje u mnie, pojawienie gorszej formy psychicznej i fizycznej. Jeżeli spałbym nieregularnie, lub sen nie wynosiłby 7-8 godzin, ale to już są osobiste predyspozycje, to uzyskiwałbym dużo gorsze wyniki w sporcie. Dlatego, pierwszą rzeczą, którą w swoim życiu uporządkowałem, był sen. Nie ukrywam, że pomogła mi w tym farmakoterapia, którą przechodziłem 2 albo 3 lata. Były to substancje stabilizujące sen. Miałem wtedy za zadanie kłaść się spać o tej samej porze, bez względu na to, czy mi się chce, czy nie. Chodzę spać o godz. 23 a najpóźniej o północy i staram się przespać 8 godzin. Czasami trzeba zmusić się do tego, żeby swój organizm, swój mózg, przyzwyczaić do funkcjonowania w określonym rytmie. Wiem, że to jest monotonia, ale większość z nas nie ma już 16 lat, kiedy nieprzespane noce czy częste imprezowanie przechodziły nam na sucho. Po jednym dniu cierpienia wszystko było w porządku. Często jest tak, że nasze gorsze samopoczucie ciągnie się przez kilka dni, organizm musi się znów unormować i nieświadomie przechodzimy jet lagi, a to ma pływ na nasze samopoczucie, decyzje, efektywność w pracy, odczuwanie smutku. Każdemu, kto się do mnie zgłasza z różnymi problemami, czy to w uzyskiwaniu lepszej formy, czy też lepszego samopoczucia psychicznego, zalecam, żeby się zastanowić nad naszym snem. Jaki lekarz leczy zaburzenia snu? Być może jest nam w stanie pomóc lekarz pierwszego kontaktu, ale najbardziej kompetentny będzie lekarz psychiatra. Wiem, że brzmi to strasznie, ale to jest właśnie ta dziedzina medycyny, która się specjalizuje w leczeniu zaburzeń snu. To jest podstawowy krok, kiedy mamy wrażenie, że coś jest z nami nie tak. Krok nr 2 – porządkowanie relacji międzyludzkich. Myślę o nim, kiedy zastanawiam się nad tym, czym jest tak naprawdę higiena. To jest też, bycie egoistycznym. Bycie egoistycznym to odrzucanie pewnych ludzi lub znajomości z myślą, że my się w danej relacji nie czujemy zbyt dobrze, tzn., że znajomy, kolega, koleżanka w jakiś sposób nas obciąża. Wydaje mi się, że trzeba podjąć wiele decyzji, czasami przykrych, z myślą o własnym dobru. Jeżeli posiadamy znajomego, który zwraca się do nas, tylko wtedy, kiedy ma kłopoty lub każdego dnia przychodzi, aby się wyżalić, to nie jest to dobre dla nas. Trzeba być dobrym człowiekiem i pomagać, ale trzeba mieć dobrze ustawioną własną granicę. Często sam się na tym łapię, że ktoś je przekracza i nie mam serca odmówić pomocy, ale czasem to trzeba zrobić. Niestety. W swoim życiu miałem dwie fale porządkowania własnych relacji, po to, żeby oczyścić umysł z nadmiaru złych emocji, którymi jesteśmy torpedowani. Jeżeli chodzi o bodźcowanie siebie negatywnymi emocjami to także zmiana swoich nawyków w Internecie lub przed telewizorem. Ile oglądamy stacji telewizyjnych, ile zastanawiamy się nad walką między szczepionkowcami i antyszczepionkowcami, ile angażujemy się w politykę i ile poświęcamy temu energii? A czy, podczas Wigilii, potrafisz powiedzieć „STOP” własnemu wujkowi, który atakuje Ciebie własnymi poglądami, z którymi się nie zgadzasz, i które powodują, że zaczynasz się stresować? Istotne jest umieć powiedzieć „NIE”. „Przepraszam, ale nie angażuję się w politykę”. Podobnie jest teraz. Jeżeli ktoś zaczyna mnie atakować swoimi poglądami, mówię: „możemy rozmawiać o wszystkim, ale nie na temat ten i ten…”. Krok nr 3 – nieodkładanie na potem wszystkiego, ABSOLUTNIE wszystkiego. To nie do końca mi się udaje, ale widzę u siebie postępy. Własny sklep internetowy mnie nauczył, że wszystko należy robić na bieżąco i niczego nie odkładać. Dlaczego? Ponieważ ta sterta rzeczy jest coraz większa, cały czas mamy w tyle głowy, że jakiś problem jest do rozwiązania, rachunek do zapłacenia. Jeżeli masz kasę, zapłać go teraz i zapomnij o tym. Po co to magazynować? Jeśli masz do odbycia trudną rozmowę, ogarnij to teraz. Każdą jedną rzecz, im dłużej odkładamy, tym większy ciężar za sobą ciągniemy i nie zdajemy sobie z tego sprawy. To samo tyczy się budżetu. Sam tego przez wiele lat nie rozumiałem. Robić wszystko od razu. Przejście ze schematu, płacę w terminie lub po terminie na płacę przed terminem jest bolesne, ale przecież to są te same pieniądze. Wszystko i tak trzeba zapłacić, a im później, tym gorzej. Tak samo jest z innymi rzeczami: im dłużej będziemy odkładać upragnione odchudzanie, tym będzie nam ciężej a proces będzie bardziej bolesny, itp. Będąc nastolatkiem, gdy bolał mnie ząb wychodziłem z założenia, że bolący ząb sam przestanie boleć. I przestał. Na dwa tygodnie. Ale wrócił ze zdwojoną siłą. Można było od razu wyleczyć ząb prostym uzupełnieniem a zakończyło się leczeniem kanałowym. Tak jest ABSOLUTNIE ze wszystkim. Niektórzy się śmieją, że często płacę faktury od ręki. Dopóki zajmuję się tym osobiście, dopóty tak będzie. Nie odwlekam na później. Jeżeli mam do załatwienia kilka lub kilkanaście spraw, to staram się je ogarnąć jednego dnia i jak najmniej zostawić na jutro, bo jutro o nich zapomnę. Przez to mamy wrażenie funkcjonowania w chaosie. Czasami zapominam o niektórych rzeczach, czasami źle coś wpiszę do kalendarza, ale nie jest to tak notoryczne jak 5 czy 10 lat temu. Ten kalendarz, to też jest higienizacja, porządkowanie rzeczy. Jeśli, przy obsłudze klienta, mam wymienić coś na inny rozmiar albo coś doradzić, to robię to od razu. Nie proszę go, żeby czekał 1-2 dni, bo to nie jest tylko kwestia tego, że on będzie czekał, ale też tego, że moja podświadomość również będzie czekać i atakować mnie, żebym przypadkiem tego nie zapomniał. Dlatego staram się robić dużo rzeczy od razu. Wiadomo, że nie wszystko da się zrobić na pstryknięcie palcem a wiele rzeczy to będzie proces, który też można usystematyzować. Wydaje mi się, że wdrażając coś takiego stopniowo, zauważycie poprawę i to bardzo dużą. Im dłużej potrwa, zanim do niego wrócimy, tym będzie gorzej, ciężej i tym większe straty będą do odrobienia. Dlatego tak ważna jest systematyka, na rzecz poprawy komfortu codziennego funkcjonowania psychicznego i fizycznego. Krok nr 4 – umiejętność odcinania się od wszystkiego i od wszystkich. Wyciszenie telefonu. Ja chodzę z wyciszony telefonem od 4-5 lat. Nie mam włączonego dzwonka, nie nasłuchuję, nie wyczekuję. Czasami mam gorszy dzień, jestem zlękniony. Inaczej reaguję, kiedy wyświetla mi się połączenie z numeru nieznajomego. Czasami trzeba umieć mieć w tyłku powiadomienia, którymi jesteśmy torpedowani. Mówiąc o odpoczynku staram się mieć więcej czasu tylko dla siebie. To jest istotne i pomaga mi w tym sport. Kiedy jestem na trenażerze lub jadę sam na rowerze to właśnie po to, żeby się odbodźcować. Jeśli ktoś jest introwertykiem, tak jak ja, to potrzebuje czasu na samotność, medytację. Człowiek na rowerze jest w stanie medytować. W trakcie biegu można całkowicie wyłączyć swoje myśli i skoncentrować się tylko na relaksie umysłowym męcząc się fizycznie. Bardzo ważny jest jednak balans, którego ciągle się uczę, że sport jest dla mnie ważny, ale nie za wszelką cenę. Czasami muszę mieć dzień, kiedy nie będę nic robił, chociażby po to, żeby nie zrobić sobie krzywdy na skutek kontuzji, przetrenowania, przemęczenia. Nie muszę codziennie wywierać na sobie presji spełnienia swoich celów w postaci okrągłych liczb każdego tygodnia. Higieną życia jest też nie zwracanie uwagi na pewne syndromy własnego perfekcjonizmu. Ja długo nie zdawałem sobie sprawy z tego, że dążę do tego, żeby wszystko było od linijki. Od linijki mogę być dla moich klientów i w trakcie wykonywania moich zadań służbowych w godzinach od – do. Osobiście muszę sobie pozwolić na to, żeby nie być doskonałym zarówno w sporcie, jaki i osobiście. Krok nr 5. – strach przed tym, jak odbiera nas otoczenie. U podstaw depresji, nerwicy, uczucia niepokoju, zmęczenia psychicznego jest głęboko zakorzeniony lęk przed tym, w jaki sposób będziemy odbierani przez innych w każdej jednej dziedzinie życia. Na przykład, pracujemy więcej, żeby szef, którego czasami traktujemy jak surowego ojca, był zadowolony. Kiedy zmieniłem się fizycznie poczułem się bardziej pewny. Kiedy poczułem się bardziej pewny, na szczęście przygasł mój perfekcjonizm oraz surowe traktowanie samego siebie w aspekcie tego, żebym był idealny. Śmieszne prawda? Kiedy pozbywamy się jakiegoś kompleksu i zyskujemy więcej pewności siebie, czasami jesteśmy w stanie poluzować sobie tę smycz, którą sami założyliśmy na swoją szyję. Ciekawe odkrycie. Na żadnej terapii nikt mi nie powiedział tego, że rozwiązanie jednego problemu jest w stanie wpłynąć na to, w jaki sposób patrzymy na samych siebie. Nie ukrywam też, że to kwestia tego, czym, na co dzień się zajmuję. Kontakt z wieloma widzami czy słuchaczami, którzy opowiadają mi o problemach, a z którymi sam walczyłem, pomaga mi poczuć się silniejszym. Pomaga mi przemówić do mojej podświadomości, żeby uświadomić sobie, jak cholernym błędem było postrzeganie siebie w sposób wypaczony. Tu jest dużo malutkich detali, nawyków, schematów myślowych oraz fizycznych, z którymi mamy na co dzień do czynienia, i które sprawiają, że nasze życie jest, w jakiś sposób, skrzywione. Tego nie da się w 100% nigdy rozwiązać. Chciałem Wam dzisiaj przekazać kilka różnych szczegółów, które mogą w pewien sposób nakierować niektórych na problemy, z których nie zadajemy sobie sprawy, i które, na co dzień sprawiają, że jesteśmy zmęczeni życiem i ciężej jest nam odnaleźć szczęście. Tak mi się wydaje. Czasami nie zadajemy sobie sprawy z tego, że sami zagłuszamy złe emocje wynikające z nieprawidłowego funkcjonowania, w efekcie czego, uciekamy w jedzenie, alkohol albo wiele innych, niezdrowych rzeczy. Zachęcam do higienizacji, do tego, żeby samemu sobie zwracać uwagę na to, że pewne rzeczy, które wykonujemy, pewne relacje i niektóre nawyki nie są do końca zdrowe. Dziękuję Wam za dzisiaj. Zachęcam Was do tego, abyście odwiedzali mnie na Instagramie. Zachęcam Was również do tego, abyście odwiedzili mój sklep, być może coś z odzieży kolarskiej szytej w Polsce, i z akcesoriów również wykonanych u nas w kraju, będzie dla Was przydatne. Jednocześnie będziecie mieli okazję wesprzeć mnie i moją działalność, bo tylko i wyłącznie z tego dziś żyję. Dziękuję uprzejmie i do usłyszenia. Cześć.

    Moje postanowienia noworoczne. Zrozumiałem dlaczego nie mogę schudnąć (52)

    Play Episode Listen Later Jan 2, 2022 10:30


    Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

    Poznajcie człowieka, dzięki któremu mniej się użalam nad sobą (51)

    Play Episode Listen Later Dec 2, 2021 15:28


    Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ Wersja tekstowa tego podcastu: https://prawie.pro/leszek-sledzinski/

    Claim Leszek Rowery Jednoślad.pl

    In order to claim this podcast we'll send an email to with a verification link. Simply click the link and you will be able to edit tags, request a refresh, and other features to take control of your podcast page!

    Claim Cancel