POPULARITY
Konfederacja jako „języczek u wagi”?Jacek Wilk w Popołudniu Radia Wnet przyznaje, że układ sił pokazany w najnowszych sondażach otwiera przed Konfederacją Korony Polskiej realny wpływ na skład przyszłego rządu. Według posła, jeśli obecne trendy się utrzymają, to posłowie Korony mogą stać się kluczowi w powyborczych negocjacjach.Jeśli te tendencje się utrzymają, a trendy w sumie trzeba przede wszystkim śledzić, to faktycznie posłowie Konfederacji Korony Polskiej, którzy mam nadzieję będą w sile koła, czyli będzie ich przynajmniej piętnastu, a wygląda na to, że może być ich więcej, będą tak naprawdę decydować, kto może tworzyć rząd. No i bardzo różne konfiguracje wchodzą w grę– wskazuje były poseł. Podkreśla jednocześnie, że żadnych decyzji jeszcze nie ma, a przed ugrupowaniem „dużo rozmów i analiz”.Napięcia na prawicy. „Może być ciężko wyjść z tego z twarzą”W rozmowie pojawia się wątek ostrej wymiany zdań między Sławomirem Mentzenem a Jarosławem Kaczyńskim. Według Wilka te personalne konflikty mogą utrudnić ewentualną współpracę po wyborach.Prezes Kaczyński jest bardzo pamiętliwy. Z tego, co wiem, Sławomir Mentzen też– mówi Wilk.Jego zdaniem część wypowiedzi „poszła za daleko”, co może realnie utrudnić budowanie większości.W polityce nie powinno się mówić rzeczy, które potem uniemożliwiają jakiekolwiek porozumienie– zaznacza poseł.https://wnet.fm/2025/11/27/unijna-ankieta-dla-osmiolatkow-czarnik-to-element-genderowej-indoktrynacji-w-polskich-szkolach/Wilk odnosi się również do ostrego języka w polityce, zwłaszcza do publicznych wypowiedzi Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego wobec Donalda Trumpa. Jego zdaniem takie działania mogą już dziś obniżać pozycję Polski w relacjach międzynarodowych.Widzimy, że Polska nie jest przy różnych stołach i możemy się domyślać, że między innymi z takich powodów– mówi.Dodaje, że ostre spory są naturalne, ale powinny dotyczyć argumentów, a nie ludzi.Możemy ostro dyskutować ad rem, ale jeśli kogoś obrażamy jako człowieka, to nie prowadzi do niczego dobrego. Wyborcy to widzą– podkreśla.
Robert Winnicki przekonuje, że hegemonia PiS na prawicy została trwale złamana. Jego zdaniem partia Kaczyńskiego nieskutecznie próbuje „udawać Konfederację i Koronę”.Robert Winnicki, były prezes Ruchu Narodowego i współtwórca Konfederacji, uważa, że Prawo i Sprawiedliwość nie jest już jedyną dominującą siłą na prawicy. Jak mówi, PiS nadal jest największą partią, ale nie ma już monopolu na prawicowy elektorat.PiS przeżywa potężne wstrząsy i jest dziś tylko największą partią po prawej stronie, a nie jedyną, która się liczy – ocenia. Dodaje, że Konfederacja i Korona razem „zgarniają ponad 20 procent” poparcia, co jego zdaniem oznacza trwałe złamanie hegemonii PiS.
Izraelskie naloty na południowy Bejrut i zabicie jednego z liderów Hezbollahu przyciągnęły tysiące ludzi na pogrzeb. Mimo eskalacji, gospodarz Studia Bejrut Kazimierz Gajowy podkreśla, że dla mieszkańców stolicy nie jest to sytuacja nowa.Od ponad roku, kiedy obowiązuje niby zawieszenie broni, Izrael przynajmniej 3 tysiące razy był swoimi środkami wojskowymi w Libanie. A 331 działaczy Hezbollahu zapłaciło to życiem– relacjonuje. Dodaje, że w bombardowaniach giną także cywile, w tym dzieci.Gajowy wskazuje jednak, że dla zwykłych mieszkańców poziom zagrożenia pozostaje niezmienny.Libańska prasa donosi teraz o użyciu przez Izrael dronów wyposażonych w sztuczną inteligencję – zdolnych do rozpoznawania twarzy i ruchów wytypowanych celów. W ocenie Gajowego zabicie szefa sztabu Hezbollahu ma charakter bardziej izraelsko-irańskiego starcia niż lokalnego konfliktu.My tu widzimy bardziej konflikt izraelsko-irański na nowo niż powiedzmy libańsko-izraelski– ocenia.Mimo napięć trwają intensywne przygotowania do wizyty papieża Leona XIV. Organizatorzy wprowadzają ścisłe zasady bezpieczeństwa, w tym imienne karty wstępu skanowane przy wejściu.Nic się pod względem bezpieczeństwa nie zmieniło. Gdybyśmy mieli najmniejsze wątpliwości, od razu byśmy informowali– zapewnia Gajowy.
Rozmowa zaczęła się od kultowej sceny z Chłopców z ferajny, którą słuchacze usłyszeli w charakterystycznym głębokim głosie Jarosława Łukomskiego. Ten filmowy wstęp tylko podkreślił, jak rozpoznawalnym głosem posługuje się gość audycji. Sam lektor, obecny w zawodzie od ponad czterech dekad, wspominał, że zaczynał jeszcze „w bardzo analogowych czasach”.Tym razem jednak rozmowa dotyczyła nie kina, lecz zagrożeń epoki sztucznej inteligencji. Łukomski ujawnił, że stał się ofiarą kradzieży głosu — firma, której nazw nie podaje, miała publikować w sieci spoty wideo czytane przez głos, który brzmiał prawie jak on, choć nigdy nie nagrał tych treści ani nie został o nie poproszony.Lektor opisuje pierwszy moment konfrontacji z nagraniem:„To było raczej doświadczenie takie, jakby ktoś podczas mojej nieobecności ograbił mój dom, bo pozbawił mnie czegoś”.Dodaje, że nie chodziło jedynie o utracone honorarium:„Pozbawili mnie pewnej części mojej tożsamości, za którą swój głos uważam”.Łukomski zaznacza, że wygenerowane nagrania były „akustycznie” niemal identyczne, ale w warstwie emocjonalnej i prozodycznej „nie mówiłby w taki sposób”. Mimo to rozpoznał w nich własny głos — głos użyty bez zgody i poza jego kontrolą.W jego imieniu interweniował Internetowy Bank Głosów Mikrofonika, z którym współpracuje także przy legalnym tworzeniu cyfrowego modelu głosu. Firma odpowiedzialna za sporne spoty odmówiła jednak jakiejkolwiek odpowiedzialności.„Państwo uznali, że nic kompletnie nic się nie stało, że głos nie jest częścią niczyjej tożsamości” – relacjonuje lektor.Po braku reakcji ze strony podmiotu publikującego spoty Łukomski zdecydował się na proces.„Złożyliśmy w zeszły piątek pozew do sądu. Będziemy oczekiwać na rozprawę” – mówi.To pierwsza taka sprawa w Polsce. Lektor nie ukrywa, że to postępowanie może okazać się kluczowe dla całej branży.„To nie jest walka tylko w moim imieniu, tylko w imieniu całej grupy ludzi, którzy wykonują podobny zawód” – podkreśla.Choć prawo nie nadąża za technologią, Łukomski czuje, że ma mocne podstawy etyczne i zapewniania prawników o słuszności swoich roszczeń.„To sprawa absolutnie do wygrania” – deklaruje z determinacją.
Paulina Matysiak mówi Radiu Wnet, że decyzja o wyrzuceniu jej z Razem jest ostateczna i osłabia partię. Zapewnia jednak, że jako posłanka niezrzeszona dalej będzie aktywnie pracować w Sejmie.Decyzja o wyrzuceniu Pauliny Matysiak z Partii Razem jest już przesądzona. Posłanka skorzystała z przysługującej jej ścieżki odwoławczej, ale bez skutku.Posiedzenie Rady Krajowej odbyło się w poniedziałek, decyzja została podtrzymana, jest ostateczna– relacjonuje Matysiak.Osiem lat w jednej partiiMatysiak podkreśla, że Razem było jej jedyną formacją polityczną od początku aktywności publicznej.Do tej partii należałam przez osiem lat. Zapisałam się w 2017 roku, w 2025 zostałam z partii wykluczona. Nigdy wcześniej do żadnej innej organizacji nie należałam, więc 100 procent mojego politycznego zaangażowania było związane właśnie z Partią Razem– mówi.Nie ukrywa, że sposób zakończenia tej historii jest dla niej bolesny:Jest dużo żalu, że ta historia właśnie w taki sposób się kończy. Nie spodziewałabym się tego, kiedy do partii dołączałamNiezależność i CPK w tle sporuChoć w uchwale formalnie nie wskazano stowarzyszenia „Tak dla Rozwoju”, to właśnie niezależne działania Matysiak w sprawie Centralnego Portu Komunikacyjnego stały się jednym z głównych źródeł konfliktu.W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że chodziło o moją niezależność działania– przyznaje posłankaPrzypomina, że już wcześniej poniosła konsekwencje za założenie stowarzyszenia:W zeszłym roku byłam zawieszona w klubie i partii przez pół roku. To była dotkliwa sankcja. A jednocześnie te działania nie były sprzeczne z programem czy wartościami Partii Razem„Partia, która walczy o każdy głos, nie powinna się osłabiać”Była posłanka Razem ocenia, że wyrzucenie jej z ugrupowania to błąd polityczny, który osłabi lewicę.Osłabianie się przez Partię Razem, wyrzucenie mnie także z koła sejmowego, po prostu jej nie służy. Partia, która walczy o każdy głos i chce w 2027 roku wprowadzić własną reprezentację, powinna robić wszystko, żeby swój elektorat poszerzać– podkreśla.Zwraca uwagę, że Razem rezygnuje z kapitału, który już ma:Partia powinna wykorzystywać wiedzę i merytorykę swoich działaczy, a także ich osobowości. Moja historia pokazuje, że czasami po prostu nie ma na to chęci. W moim przypadku władze partii nie chciały z mojego potencjału skorzystaćPosłanka niezrzeszona: praca w Sejmie trwaMatysiak zaznacza, że mimo utraty legitymacji i miejsca w kole sejmowym nie zamierza wycofywać się z działalności parlamentarnej.To posiedzenie jasno pokazuje, że można być posłem, który nie należy do żadnego klubu, a też działać, zabierać głos i pracować jak do tej pory. Pod tym względem z mojej perspektywy zbyt wiele się nie zmienia– mówi.Dodaje, że ostateczną ocenę tej sytuacji pozostawia wyborcom i obserwatorom polityki:Myślę, że słuchacze, widzowie, odbiorcy, wyborcy mają swoje zdanie na temat tej decyzji i też ją ocenią
Krzysztof Jabłoński, były dziennikarz TVP Info, mówi w Radiu Wnet, że jego droga ostatnich lat prowadziła przez frontowe miasta, klasztory i rozmowy o najtrudniejszych rozdziałach historii polsko-ukraińskiej.O bieżącej polityce wypowiada się w zdecydowany sposób.Drugą osobą w państwie stał się stary komuch. Człowiek, który jest bezwstydnym przykładem powrotu tzw. elit PRL-owskich, moskiewskich marionetek– mówi o wyborze Włodzimierza Czarzastego na marszałka Sejmu. Dodaje, że całe życie wita się hasłem „Precz z komuną” i „chyba jeszcze długo będzie ono aktualne”.Ostatnia jego wyprawa rozpoczęła się nietypowo – we włoskim Gargano, miejscu objawień św. Michała Archanioła.Zakupiłem relikwie, kamienie z groty i figurki Michała Archanioła. Chciałem je rozwieźć kapelanom wzdłuż frontu, żeby wesprzeć żołnierzy– tłumaczy.Jeździł przez Słowiańsk, Sumy, Charków i Dniepr. Widział ludzi „kłębki nerwów”, miasta obudowane siatkami antydronowymi i drogę, którą w jedną dobę zabezpieczono na nowo przed rosyjskimi atakami.WołyńW rozmowie pojawia się także temat trudnej pamięci o 1943 roku – rzezi Wołyńskiej.Z różnymi reakcjami się spotykam, ale najczęściej spokojnymi. Wielu Ukraińców zna tylko swoją wersję historii, bez polskich źródeł– mówi o ludobójstwie popełnionym przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej.Przywołuje historię historyczki, która po studiach znała jedynie określenie „wojna polsko-ukraińska”.Pytam: patrzyliście w polskie źródła? Odpowiedź: nie było takich. To jest problem programów nauczania– wskazuje.Przypomina również o Ukraińcach ratujących Polaków.Są setki ustalonych nazwisk świętych ludzi, którzy ratowali Polaków i ginęli tak samo. A bohaterami robi się morderców. Coś jest nie tak– mówi.
W sercu chrześcijańskiej dzielnicy Damaszku życie wraca powoli na ulice, choć pod powierzchnią codzienności kryją się bieda, napięcia i lęk przed nadchodzącą zimą. Z chrześcijańskiej dzielnicy Bāb Tūmā w centrum Starego Miasta Damaszku Mikołaj Murkociński opisuje codzienny rytm stolicy Syrii – miejsca, w którym na pozór spokojne ulice i tętniące życiem kawiarnie przykrywają głębokie napięcia, biedę i strach przed przyszłością.Korespondent Radia Wnet relacjonuje, że ulice w dzielnicy Bāb Tūmā dopiero budzą się do życia. To tu krzyżują się najstarsze tradycje chrześcijańskie Bliskiego Wschodu – od grekokatolików i maronitów po melchitów i chaldejczyków. Murkociński zwraca uwagę, że oficjalna jedność między kościołami nie zawsze pokrywa się z tym, co mówią biskupi za zamkniętymi drzwiami. Optymizm jednych kontrastuje z ostrymi ocenami innych, którzy mówią wprost o dyskryminacji i trudnych realiach pod obecnymi władzami.Reporter opisuje również codzienność miasta: wieczorne rozmowy w kultowej kawiarni Rāwḍa, tłumy grające w taule, zapach fajek wodnych i nagłą, długo wyczekiwaną burzę, która przerwała wielotygodniową suszę.Taksówkarz powiedział proroczo: zaczęła się zima w Damaszku– relacjonuje.Zrujnowana gospodarkaZa atmosferą życia kryje się jednak twarda rzeczywistość. Średnia pensja Syryjczyka to równowartość nieco ponad 100 dolarów, a ceny – szczególnie energii – mają drastycznie wzrosnąć od nowego roku.Syryjczycy pytają, jak w ogóle będą mogli to udźwignąć– mówi korespondent. Dodaje, że mieszkańcy wielu dzielnic nadal żyją w cieniu niedawnych walk, a nad krajem wisi lęk przed kolejnym przesileniem.Murkociński zapowiada, że w kolejnych dniach rusza poza stolicę – tam, jak mówi, „zobaczymy prawdziwe oblicze Syrii, o wiele trudniejsze niż to, które widać w Damaszku”.
Poseł koła Wolni Republikanie twierdzi, że po latach uzgodnień i prawomocnej decyzji środowiskowej rząd zatrzymał projekt terminalu kontenerowego w Świnoujściu, zapowiadając „większą” koncepcję od nowa. W ocenie Sachajki oznacza to cofnięcie procesu o kilka lat.Port nam odpłynął, a właściwie port odpłynął panu premierowi Tuskowi. Odpłynął na jego wyraźne żądanie i celowe działania– mówił gość Odysei Wyborczej Radia Wnet.Polityk wskazuje na wcześniejsze przygotowania i międzynarodowe uzgodnienia z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy oraz na prawomocną obronę decyzji środowiskowej. Dodaje, że zapowiadanie większego projektu wymusza powtórkę całej ścieżki: „trzy, może cztery lata od początku”.Sachajko szacuje, że terminal dawałby „rocznie dodatkowo 10 miliardów złotych” i argumentuje, że blokowanie inwestycji wzmacnia porty zagraniczne. Zestawia też decyzje dotyczące Świnoujścia z redukcją ambicji CPK:„Dwie przeciwstawne rzeczy, ale mają jeden mianownik wspólny, żeby to nie powstało.”W rozmowie poseł krytykuje również unijną pożyczkę SAFE i politykę zadłużania. Jak mówi, “my bierzemy pożyczkę, my będziemy ją spłacać, a zyski zostaną w Niemczech”. Przestrzega, że koszty odsetek szybko rosną:„W tym roku płacimy 90 miliardów odsetek… w przyszłym będzie to 100 albo ponad 100 miliardów”.Pytany o alternatywę, mówi o potrzebie zmiany władzy i konsolidacji prawicy wokół reform ustrojowych, nie doraźnych stawek podatków.Tu trzeba rozmawiać o konstytucji, o zmianach fundamentalnych… żeby Polacy byli podmiotem, a nie tylko kilku liderów partii– wskazuje parlamentarzysta.
Wicemarszałek Krzysztof Bosak mówi, że w Konfederacji nie zapadła jeszcze decyzja dotycząca głosowania ws. uchylenia immunitetu Zbigniewa Ziobro. Dodaje jednak, że zarzuty wyglądają absurdalnie.
Po spotkaniu Donalda Trumpa z Xi Jinpingiem rynki się uspokoiły, ale – jak zauważa dziennikarz Maciej Kożuszek – jego znaczenie może być większe, niż się w Polsce przyjmuje.To nie konfrontacja zero-jedynkowa. Obie strony mają karty w ręku, a skala odwilży jest u nas niedoceniana– powiedział w Poranku Radia Wnet.Kożuszek przypomina, że punktem zwrotnym było chińskie embargo na metale ziem rzadkich, które uderzyło w amerykański przemysł high-tech i zbrojeniówkę.To wyglądało jak uwertura do nowej zimnej wojny. Ale Trump odpowiedział ofensywą – dywersyfikował łańcuchy dostaw w Australii i Korei, odbudowywał rezerwy strategiczne. Xi wiedział, że za kilka lat Chiny stracą przewagę w surowcach, a mimo to poszedł na odwilż. To znaczy, że Pekin nie jest gotowy na konfrontację teraz– tłumaczy publicysta.Zdaniem Kożuszka, wynik rozmów Trump–Xi ma poważne skutki dla Moskwy.Zamiast odwróconego Kissingera, czyli przeciągnięcia Rosji na stronę Zachodu, mamy coś odwrotnego: Rosja zostaje coraz bardziej sama– mówi. Dodaje, że Chińczycy, pod presją sankcji, ograniczają zakupy rosyjskiej ropy i zaczynają interesować się amerykańskimi projektami energetycznymi na Alasce.Wojna Putina na Ukrainie zepsuła Chińczykom układankę. Żeby naciskać Europę, potrzebowali stabilności. Teraz to Ameryka jest gwarantem bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO, a więc i układu gospodarczego w Europie– ocenia Kożuszek.
– To nie klimat, to religia – mówi Mariusz Staniszewski, krytykując unijny system ETS i politykę polskiego rządu. Jego zdaniem węgiel pozostaje gwarantem stabilności i rozwoju. Węgiel to nowoczesność– mówi publicysta i dziennikarz Mariusz Staniszewski, gość Radia Wnet. Jego zdaniem unijna polityka klimatyczna to ideologiczny projekt, który szkodzi europejskiej gospodarce i pozbawia kraje takie jak Polska energetycznej suwerenności.System wymyślony przez NiemcówNie płacimy za emisję CO₂, tylko za rodzaj paliwa, jakie spalamy. A ponieważ Polska produkuje energię z węgla, płacimy więcej niż Niemcy z ich elektrowni gazowych– wyjaśnia. Dodaje, że to „system wymyślony przez Niemców i dla Niemców”.Staniszewski przekonuje, że rozwój każdej gospodarki na świecie wiąże się ze wzrostem emisji.Europa zmniejszyła emisję o 0,3 jednostki, a Chiny zwiększyły o ponad 12. Efekt? Chińska gospodarka rośnie, a Europa się zwija– mówi.Polityka energetycznaJego zdaniem Polska nie ma dziś spójnej polityki energetycznej.Rząd działa pod dyktando lobbystów i obcych interesów. Ustawa wiatrakowa jest kopią projektów z Czech i Słowacji. To próba „upchnięcia” niemieckiego sprzętu, którego nie da się już postawić u naszych zachodnich sąsiadów– ocenia publicysta.Krytykuje także inwestycje w farmy wiatrowe.To się opłaca tylko, dopóki są dopłaty. Kiedy dopłaty się skończą, ten biznes stanie się nierentowny. Wiatr nie jest za darmo – to bardzo droga energia– podkreśla.Wydobycie węgla i nowoczesne elektrownieWedług Staniszewskiego Polska powinna utrzymać wydobycie węgla w opłacalnych złożach i budować nowoczesne elektrownie.Jeśli zrezygnujemy z węgla, prąd będziemy kupować z zagranicy. Na pewno nie taniej– dodaje.Publicysta ostro ocenia także polityczne skutki transformacji.Donald Tusk zbudował przekaz, który nie ma nic wspólnego z realnym życiem. Propaganda o tym, że „Polakom żyje się lepiej”, przykrywa wzrost kosztów, bezrobocie i spadek komfortu życia– mówi Staniszewski.W jego ocenie przyszłość polskiej energetyki i bezpieczeństwa zależy od odwagi, by przeciwstawić się unijnej „religii klimatycznej” i oprzeć politykę na realnych interesach gospodarczych.
Sprzedaż państwowej działki w gminie Baranów – terenu uznawanego za kluczowy dla zaplecza Centralnego Portu Komunikacyjnego – budzi coraz większe emocje. Marcin Wroński, były zastępca dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, w rozmowie w Radiu Wnet tłumaczy, że taka transakcja nie mogła się odbyć bez wiedzy resortu rolnictwa.KOWR jest agencją wykonawczą podległą ministrowi rolnictwa. Sprzedaż tak dużych gruntów wymaga zezwolenia ministra lub wiceministra. Bez tej zgody nikt by procesu w KOWR nie uruchomił– podkreśla.Jak dodaje, KOWR pełni rolę wykonawczą, a decyzje polityczne i formalne zapadają wyżej.Decyzję podejmuje ministerstwo. KOWR wykonuje wolę organu nadrzędnego – nawet jeśli rekomendacja jest negatywna, minister może wydać zgodę– stwierdził.Według Wrońskiego CPK wielokrotnie ostrzegało, że działka nie powinna być sprzedana.Jeżeli były pisma z CPK i Wód Polskich, to ktoś musiał je zignorować – na poziomie ministerstwa albo KOWR. To niebywałe, że takie sygnały zostały pominięte przy projekcie tej rangi– ocenia.Oświadczenie KOWRW reakcji na doniesienia medialne Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa opublikował własne stanowisko w sprawie działki.„Od marca 2010 r. nie przysługuje KOWR (wcześniej ANR) prawo odkupu na podstawie obowiązujących przepisów” – przypomina instytucja, powołując się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego (K 8/08).W komunikacie podano, że umowa sprzedaży z 1 grudnia 2023 r., zawarta przez poprzednie kierownictwo KOWR za zgodą ministra rolnictwa, „nie zawiera postanowień, które uprawniałyby w obecnym stanie faktycznym i prawnym do wykonania umownego prawa odkupu”.KOWR informuje jednak, że w sierpniu 2025 r. wystąpił do nabywcy o odsprzedaż nieruchomości, aby przekazać ją do CPK. „Do dziś nie ma jego zgody” – zaznacza.Agencja deklaruje, że jest gotowa współpracować z prokuraturą „w celu ujawnienia ewentualnych czynów zabronionych przy transakcji, które pozwoliłyby unieważnić sprzedaż”.Jak dodano w komunikacie, dyrektor generalny KOWR wykona niezwłocznie prawo odkupu, jeśli spełni się którakolwiek z przesłanek przewidzianych w akcie notarialnym umowy sprzedaży.Wroński zwraca jednak uwagę, że niezależnie od obecnych działań, problem leży głębiej – w samym systemie prawnym.Polskie prawo dotyczące obrotu ziemią jest zbyt nieprecyzyjne. Pozwala ministrom i dyrektorom na uznaniowe decyzje. W efekcie służy dużym graczom, nie rolnikom indywidualnym– mówi były wiceszef KOWR.Dodaje, że przez lata z zasobu ponad 4,5 miliona hektarów ziemi po PGR-ach zostało już tylko około 1,1 miliona, z czego duża część jest zablokowana przez roszczenia dawnych właścicieli.Od 30 lat każdy rząd obiecuje, że uporządkuje obrót ziemią, a żaden tego nie zrobił. Zawsze ktoś korzystał na wyjątkach– podsumowuje.W jego opinii obecne postępowanie prokuratorskie i oświadczenie KOWR to szansa, by po raz pierwszy sprawdzić, czy państwo jest w stanie odzyskać kluczowy grunt i naprawić system, który przez dekady był – jak mówi – „pajęczyną, przez którą prześlizguje się bąk, a ugrzęźnie muszyna”.
W sesji nadzwyczajnej radny Łukasz Gibała ujawnia: zadłużenie Krakowa sięga 7,9 mld zł, a w kasie brakuje na wypłaty dla nauczycieli i kierowców. Prezydent obiecał audyt, ale nie dotrzymał słowa.Kraków zmaga się z rekordowym zadłużeniem, które pod rządami prezydenta Aleksandra Miszalskiego wzrosło z 6 miliardów do niemal 8 miliardów złotych w zaledwie półtora roku – alarmuje Łukasz Gibała, radny miasta i lider ruchu Kraków dla Mieszkańców, w rozmowie z Radiem Wnet. W nadzwyczajnej sesji rady miasta, zwołanej na wniosek radnych opozycyjnych z PiS-u, Gibała wskazał na dramatyczną sytuację finansową miasta, nazywając dług „długiem Miszalskiego”. Jak podkreśla, tylko w tym roku w budżecie zabraknie 300 milionów złotych, mimo emisji obligacji na tę samą kwotę, by pokryć wydatki na pensje nauczycieli, motorniczych i kierowców autobusów.Sytuacja jest niebezpieczna i groźna. Najgorsze, że to my, zwykli mieszkańcy, będziemy musieli spłacać te dodatkowe miliardy– ostrzega Gibała.Synekury i marnotrawstwoRadny krytykuje władze miasta za brak przejrzystości i nadzoru nad finansami. Zwraca uwagę na tworzenie nowych, jego zdaniem niepotrzebnych, instytucji, takich jak osiem nowych departamentów, oraz zatrudnianie osób z klucza partyjnego lub po znajomości.Pieniądze Krakowian są rozdawane na prawo i lewo– mówi, wskazując na absurdalne wydatki, jak toaleta za ponad pół miliona złotych czy ławeczka w parku za ćwierć miliona.Co z audytem dla Krakowa?Gibała przypomina, że prezydent Miszalski obiecał na początku kadencji rzetelny, zewnętrzny audyt instytucji miejskich, który miał ujawnić, gdzie są marnowane publiczne środki. Obietnica ta jednak nie została zrealizowana.Poprosił dyrektorów jednostek, by sami siebie ocenili. To nic nie daje, bo nikt nie przyzna się do błędów przed przełożonym– tłumaczy radny.Co więcej, gdy radni opozycji pytają o finanse miejskich spółek, odpowiedzi są blokowane pod pretekstem „tajemnicy handlowej”, co Gibała nazywa absurdem.Turystyka rośnie, a kasa pustoszejeKraków, choć jest turystyczną perełką Polski i przyciąga tłumy gości – w tym inwestorów takich jak Robert De Niro, który planuje luksusowy hotel na Półwsiu Zwierzynieckim – boryka się z pustą kasą miejską.To miasto jest kurą znoszącą złote jaja, a mimo to ma największy dług na mieszkańca spośród dużych polskich miast, większy niż Warszawa– podkreśla Gibała. Dodaje, że sektor BPO, zatrudniający niemal 100 tysięcy osób, generuje znaczne wpływy z podatków, ale te pieniądze są „przepalane” przez nieudolne zarządzanie i brak kompetencji.Mieszkańcy Krakowa coraz głośniej wyrażają oburzenie. Masowe zwolnienia w firmach, które wycofują się z miasta, budzą niepokój o miejsca pracy, a wydatki na „synekury” i niepotrzebne inwestycje, jak wspomniana ławeczka, tylko podsycają frustrację. „Coraz więcej słyszę głosów oburzenia i niepokoju. Pytanie, czy to już skala do masowych protestów czy referendum odwoławczego– zastanawia się Gibała.Trzy kroki do zmianyJako rozwiązanie radny proponuje trzy kroki. Pierwszy to polityczna wymiana obecnej ekipy rządzącej, która „nie chce podjąć niezbędnych działań”. Drugi to przeprowadzenie rzetelnego audytu finansowego wszystkich miejskich instytucji przez niezależną firmę zewnętrzną, wybraną w przetargu.Taki audyt pokazałby, gdzie są nieefektywności, przerost administracji i marnotrawstwo– mówi.Trzecim krokiem byłoby stworzenie planu głębokiej sanacji finansów publicznych na podstawie wyników audytu. Gibała przyznaje jednak, że jako radny opozycyjny ma ograniczony dostęp do informacji, co utrudnia przedstawienie szczegółowych rozwiązań.Radny widzi nadzieję w oddolnych inicjatywach. Przywołuje przykład udanego referendum w Zabrzu, gdzie mieszkańcy odwołali prezydentkę z Platformy Obywatelskiej, oraz inicjatywę referendalną we Wrocławiu przeciwko prezydentowi Jackowi Sutrykowi.W Krakowie coraz więcej mówi się o takich ruchach. Powstają stowarzyszenia, które rozważają referendum. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłym roku do niego doszło– przewiduje Gibała.
Polska traci kontrolę nad własnym rynkiem spożywczym, a rząd bezczynnie się przygląda – mówi Jacek Sasin. Polityk zaznacza też, że polską sieć Carrefour powinien przejąć polski podmiot.W mediach pojawiają się informacje, że francuska sieć Carrefour rozważa sprzedaż niemal całego swojego biznesu w Polsce, obejmującego około 800 sklepów i 40 centrów handlowych. W związku z tym ukraiński Fozzy Group coraz częściej wymieniany jest jako potencjalny nabywca aktywów Carrefoura w Polsce. Fozzy, właściciel sieci Silpo, już poprzez spółkę IDKFA/IDCLIP prowadzi w Poznaniu franczyzowy sklep Carrefoura. W 2025 r. Carrefour Polska posiadał 768 placówek: 95 hipermarketów, 148 supermarketów i 518 sklepów convenience. W tym samym czasie Fozzy osiągnął wyższe przychody (ok. 12,3 mld zł) niż Carrefour w Polsce (9,3 mld zł). Sprawę komentował w Poranku Radia Wnet były minister aktywów państwowych i poseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Sasin. Polityk ostrzega przed utratą polskiej podmiotowości w handlu i rolnictwie. Jak mówi, obecnie rolnictwo w Polsce staje się coraz mniej opłacalne, a jego największym beneficjentem są zagraniczne sieci handlowe, które dyktują rolnikom warunki i transferują zyski za granicę.Największymi beneficjentami dziś produkcji rolnej w Polsce są wielkie sieci handlowe. Narzucają swoje marże, a zyski wyprowadzają poza kraj. To dramat dla polskich rolników– podkreśla Sasin.Krajowa Grupa SpożywczaPolityk przypomniał, że w czasie, gdy kierował resortem aktywów państwowych, powstała Krajowa Grupa Spożywcza (KGS). Miała ona – jak zaznacza – konsolidować pozostałe państwowe aktywa w sektorze rolno-spożywczym i odbudowywać krajową pozycję w handlu.Serce mi się kraje, kiedy słyszę, że sieć Carrefour ma zostać sprzedana, a państwo w ogóle nie jest tym zainteresowane. Polska Grupa Spożywcza powstała właśnie po to, żeby z takich okazji korzystać. A teraz mówi się, że kupią to Ukraińcy– mówi Sasin. Dodaje też, że „doszliśmy do momentu, w którym Polskę zaczynają wykupywać już nie tylko zachodnie koncerny, ale także kapitał ukraiński”.Według byłego ministra aktywów państwowych, Krajowa Grupa Spożywcza, jako spółka Skarbu Państwa, mogłaby korzystać z funduszy takich jak PFR czy Bank Gospodarstwa Krajowego, aby finansować strategiczne przejęcia.Spółka Skarbu Państwa ma wiarygodność wobec funduszy. Takie transakcje można finansować kredytami i kapitałem państwowym. To byłoby działanie w interesie kraju, bo wzmacniałoby konkurencyjność i bezpieczeństwo żywnościowe Polski– zaznacza Sasin.Suwerenność gospodarcza PolskiJego zdaniem brak reakcji rządu oznacza rezygnację z suwerenności gospodarczej.Jeśli pozbędziemy się polskiego rolnictwa, uzależnimy się od zagranicznych dostaw. A te mogą zostać przerwane w każdej chwili. COVID już pokazał, jak kruche są globalne łańcuchy dostaw. Musimy budować własną suwerenność, nie iść w kierunku umów, które niszczą nasze rolnictwo. To droga donikąd– podsumowuje poseł PiS.
Pod kolumną Zygmunta w Warszawie w godzinach 17:00-19:00 rusza piąta akcja „TAK dla Centrów Zdrowia Psychicznego”. Pacjenci apelują o utrzymanie finansowania i bezpieczeństwo – swoje i pracowników.Gościem programu jest Katarzyna Szczerbowska z Fundacji eFkropka, rzeczniczka Kongresu Zdrowia Psychicznego i pacjentka.Akcja „TAK dla Centrum Zdrowia Psychicznego” jest organizowana przez osoby z doświadczeniem kryzysu, przez pacjentów, bo chcemy pokazać ludziom, że jesteśmy takimi samymi ludźmi jak wy, z takimi samymi marzeniami~ mówi rozmówczyni Małgorzaty Kleszcz. Niepokój budzi planowane ograniczenie finansowania psychiatrii:Gruchnęły wieści, że ma być ucięty miliard dwieście milionów na psychiatrię w przyszłym roku. W budżecie zobaczyliśmy, że na nasze centra jest zero.Katarzyna Szczerbowska z pasją opisuje funkcjonowanie Centrów Zdrowia Psychicznego:Sercem takiego miejsca jest punkt zgłoszeniowo-koordynacyjny, zorganizowany tak, żeby mogła tam wejść cała rodzina (...) . W tym punkcie dyżuruje specjalista, jest to psycholog i na podstawie rozmowy z pacjentem lub ewentualnie osobami, które z nim przyszły również, proponuje się taki wstępny plan wsparcia.Dodaje, że pomoc rusza w ciągu 72 godzin dla osób w stanie krytycznym, a dostęp jest bez skierowania — wystarczy się stawić na miejscu. Wyjaśnia też, że centra tworzą spójny system: oddziały dzienne i całodobowe, poradnie i zespoły leczenia środowiskowego.Psychiatria w kryzysieRozmowa schodzi na problemy psychiatrii: przeciążenie lekarzy („20% badanych ma pod opieką ponad 300 pacjentów”), brak zasobów i starzejące się społeczeństwo.To jakby ojciec został z 300 dziećmi na noc– mówi Katarzyna Szczerbowska. Zaznacza też, że pozytywnie ocenia specjalistów w Polsce:Uważam, że mamy lekarzy na świetnym poziomie. Bardzo fajnie tutaj podchodzą do farmakoterapii, podają leków jak najmniej na prośbę pacjenta, bardzo się starają. Dużo mniej dostajemy niż w Stanach, we Włoszech, czy w innych krajach. Są dużo bardziej ostrożni z decyzją na przykład o podaniu leków w zastrzykach.Na koniec rozmowy Katarzzyna Szczerbowska odnosi się do akcji, która odbędzie się już dzisiaj pod kolumną Zygmunta:To nie jest słowo protestu. To jest słowo apelujące do pewnej refleksji nad tym, jak urządzić nasz wspólny dom, którym jest Polska./ab
Piotr Winiarski, przedsiębiorca i działacz polonijny od 1987 r. mieszkający w Berlinie, na antenie Radia Wnet opisywał zmiany w niemieckiej codzienności: od modlitw na ulicach, przez napięcia w szkołach, po rolę mediów i nastroje polityczne. Jego zdaniem to doświadczenia, z których Polska powinna wyciągnąć wnioski.Gość Odysei Wyborczej zwrócił uwagę, że w Berlinie zjawiska religijnej obecności w przestrzeni publicznej są coraz częstsze. Jak dodał, gastronomia została w dużej mierze opanowana przez firmy tureckie i arabskie. Dodał, że kebab to nie tylko fast-food - to symbol innej cywilizacji próbującej się zadomowić w Europie. Dodaje, że za kulinarnymi trendami idzie zmiana języka i znaków kulturowych w mieście.Pytany o reakcje służb na zgromadzenia w przestrzeni publicznej, mówi o zróżnicowanych praktykach między landami.W Berlinie częściej widzę akcje przy demonstracjach skrajnej lewicy. Standardy interwencji nie są jednolite. Coraz częściej w policji widać też osoby z innych kultur - to ma plusy i minusy– dodaje.Wspomniał też o szkolnictwie. Winiarski podkreślił, że są klasy, gdzie ponad 50 proc. uczniów to dzieci imigrantów, często bez znajomości języka. Wskazuje, że poziom nauczania spada, a na przerwach rośnie agresja.Według Winiarskiego rośnie liczba polskich rodzin wracających do kraju, nie tylko ze względów ekonomicznych, ale także kulturowych i bezpieczeństwa.Poczucie bezpieczeństwa to podstawowy instynkt. W Polsce czuję je wyraźniej. W Berlinie, nawet w dobrej dzielnicy, przestaliśmy z żoną biegać do parku po nieprzyjemnych sytuacjach
W Radiu Wnet eurodeputowana Prawa i Sprawiedliwości komentowała debatę, która miała miejsce w Parlamencie Europejskim na temat wniosku o odwołanie przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen. W jej ocenie trudno jednak mówić o prawdziwej debacie.Minutowe wystąpienia, wyłączanie mikrofonu i ograniczanie liczby głosów. A to oni chcą nas uczyć demokracji– wskazuje.Według niej zarzuty wobec von der Leyen płyną zarówno ze strony prawicy, jak i lewicy.Lewica mówi o ludobójstwie w Strefie Gazy i braku działań Unii. My widzimy inne błędy polityki, ale wszystko składa się w jedno: poważne zastrzeżenia wobec kierunków UE– zaznacza.Gosiewska przyznaje, że sama ma rozterki wobec sytuacji w Strefie Gazy.Hamas cynicznie wykorzystuje ludność cywilną, ale działania Izraela są niewspółmierne i uderzają w szpitale, uchodźców i pomoc medyczną. Z tym zgadzać się nie można– mówi.Odnosząc się do polityki handlowej, europosłanka krytykuje brak wykorzystania polskiej prezydencji.To stracona szansa. Donald Tusk mówił, że jego nie da się ograć, ale trudno ograć się, gdy w ogóle nie podjęto gry– stwierdza.Podkreśla też dramatyczną sytuację w Gruzji. Zaznacza, że opozycja jest rozdrobniona, a represje dotykają nie tylko protestujących, ale i ich rodziny. Dodaje, że wszystkie wybory od 2012 roku są fałszowane: poprzez naciski, kupowanie głosów, dowożenie ludzi do lokali.
Do Afganistanu, przynajmniej z samych Stanów Zjednoczonych, płynie 80 milionów dolarów miesięcznie. To dwa razy po 40, bo 40 jest to rzekomo na zwalczanie terroryzmu, co brzmi jak bardzo ponury żart, i drugie 40 na tak zwaną pomoc humanitarnąwskazuje Beata Błaszczyk w rozmowie z Jaśminą Nowak. Jak z ubolewaniem podkreśla, środki to nie są przeznaczane na rozwój kraju, w ogromnej zaś mierze finansują szkolenia terrorystów.najlepsza rzecz, jaką można zrobić w Afganistanie, to jest wsparcie dla edukacji, jako przeciwwaga tego, co robią talibowie. Przecież te ich madrasy powstają w tej chwili naprawdę jak grzyby po deszczu. Kiedyś, kiedyś w przeszłości madrasy to były centra naukowe, gdzie studiowano astronomię, medycynę, literaturę, poezję, logikę. w tej chwili nie. To są po prostu miejsca indoktrynacji i prania mózgu. To, co my jako Stowarzyszenie Szkoły dla Pokoju robimy już od dłuższego czasu w Afganistanie, wspieramy lekcję angielskiego. Dla dwudziestu dziewczynek w jednym z sierocińców to się oczywiście odbywa w dyskretny sposób, żeby nikogo nie narażać na niebezpieczeństwo.mówi rozmówczyni Jaśminy Nowak. Dodaje, że poważnym utrudnieniem dla mieszkańców Afganistanu chcących kontynuować edukację, jest odcięcie kraju od internetu.Wszelkie informacje o możliwościach udzielenia pomocy Afganistanu można znaleźć na stronie szkolydlapokoju.pl
Błażej Wojtowicz, prezes Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Nietoperzy, przygląda się oddziaływaniu turbin wiatrakowych na nietoperze. Na początku rozmowy z redaktorem Konradem Mędrzeckim i wiceprezesem Stowarzyszenia Antywiatrakowców im. Don Kichota Zbigniewem Zielińskim, ekspert wyjaśnia pojęcie barotraumy:To jest śmiertelny uraz spowodowany gwałtownymi zmianami ciśnienia. Za obracającym się śmigłem tworzy się ciśnienie. Jeżeli nietoparz wleci w tę strefę, to niestety uszkodzone są płuca i się dusi. Uszkodzenie jest na tyle poważne, że nietoperz najczęściej nie przeżywa, spada i ginie w męczarniach. Czyli nie musi dojść do bezpośredniego zderzenia ze śmigłem, najczęstszą przyczyną śmierci neitoperzy jest właśnie barotrauma.Gość Radia Wnet dodaje też, że najbardziej zagrożonymi gatunkami nietoperzy są te, które wędrują w celu poszukiwania nowej kwatery w okresie zmian pór roku, czyli przede wszystkim borowce, karliki, mroczaki posrebrzane. Jak mówi, aby zapobiegać ich śmierci należałoby zprzestać budowania farm wiatrowych.Żeby postawić farmę wiatrową, konieczne jest badanie przedrealizacyjne, monitoring, jak wygląda sytuacja, czy są tam nietoperze, czy występują czy nie. To jest o tyle trudne, że tak naprawdę te nietoperze migrują na dużych wysokościach.~ mówi Błażej Wojtowicz. Dodaje, że takie badania są wprawdzie robione, ale nie przynoszą zamierzonego efektu:Później, jeżeli stawiane są takie farmy, to ich praca zmienia środowisko, bo nietoperze często są przyciągane przez takie wiatraki. Są zainteresowane, co nagle powstało w tym miejscu. Podlatują, sprawdzają, czy może to się nada na hibernację, czy do hibernacji, czy do założenia kolonii rozrodczej. I podlatując tracą życieEkspert twierdzi, że decyzje o budowaniu farm wiatrowych sprowadzają się do biznesu.Bez odpowiednich regulacji prawnych interes nietoperzy nie będzie należycie chroniony. Priorytetem są zyski, a nie ochrona przyrody. Obecnie trwają prace nad wytycznymi dotyczącymi badań przedrealizacyjnych i porealizacyjnych farm wiatrowych, w tym nad wprowadzaniem okresowych wyłączeń czy innych działań ograniczających śmiertelność nietoperzy. Każdy inwestor jest zobowiązany do przeprowadzenia takich badań. Pojawia się jednak pytanie o ich skuteczność – inwestor zatrudnia eksperta, ten przygotowuje raport o oddziaływaniu na środowisko, który trafia do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Urząd na tej podstawie wydaje decyzję i określa zapisy mające minimalizować negatywne skutki inwestycji. Co jednak faktycznie dzieje się później w terenie, to już zupełnie inna kwestia.Na koniec rozmowy, Błażej Wojtowicz zachęca do obserwowania wydarzeń organizowanych przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Nietoperzy./ab
Grzegorz Ślak w rozmowie z Radiem Wnet twierdzi, że jego aresztowanie w 2020 roku było częścią planu przejęcia firm. Sprawa – jak podkreśla – dotyczy strat sięgających setek milionów zł. Przedsiębiorca Grzegorz Ślak w rozmowie z Radiem Wnet twierdzi, że jego areszt w 2020 roku był elementem planu przejęcia jego firm i majątku. Jak podkreśla, w grę wchodzą straty sięgające setek milionów złotych oraz dziesiątki procesów, które do dziś prowadzi w sądach.To była gra na pozbawienie mnie majątku. Znalazł się prokurator i mój obrońca, którzy współpracowali przy utrzymywaniu mnie w areszcie– twierdzi Ślak. Dodaje, że w czasie gdy był pozbawiony wolności, w spółkach miało dochodzić do fałszerstw dokumentów, podstawiania zarządów i wyprowadzania majątku.Skomplikowana sprawaŚlak mówi, że część dowodów zebrał sam, a część – jak twierdzi – potwierdziły prokuratury prowadzące inne śledztwa. Zapewnia, że jest blisko odzyskania niektórych spółek, choć – jak ocenia – zostały one „wydrenowane” i wykorzystane m.in. do wyłudzania VAT.To historia, która kosztowała mnie kilkaset milionów złotych i wymusiła ponad 30 postępowań sądowych– podsumowuje przedsiębiorca.
Fałszywa depesza PAP podważyła wiarygodność Polski na świecie – mówi w Poranku Radia Wnet Maciej Świrski. Były szef KRRiT, a wcześniej członek zarządu Polskiej Agencji Prasowej. Fałszywa depesza Polskiej Agencji Prasowej, w której przypisano Donaldowi Trumpowi słowa, których nigdy nie wypowiedział, wywołała burzę nie tylko w Polsce, ale i na świecie.To wydarzenie podważyło wiarygodność Polski. Patrzą na nas jak na kraj niepoważny– mówi Maciej Świrski w Poranku Radia Wnet, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.Świrski zna PAP od podszewki. W latach 2006–2009 był członkiem zarządu agencji, a we wrześniu 2020 roku objął funkcję przewodniczącego rady nadzorczej. Jak podkreśla, zna procedury obowiązujące przy publikacji depesz i dlatego uważa, że wydarzenia ostatnich dni to poważne naruszenie standardów.„Depesza nigdy nie miała prawa się ukazać”Depesza w PAP nie ma prawa wyjść bez zatwierdzenia przez redaktora dyżurnego. Sprawdza on, czy tekst pokazuje obie strony problemu, czy opiera się na źródłach i czy jest poprawny językowo. W sprawach istotnych decyzję podejmuje nawet prezes agencji– wyjaśnia Świrski.Dodaje, że system edycyjny „Tryton”, wprowadzony w PAP w latach 2008–2010, rejestruje każde kliknięcie.Nie można go ominąć. Jeśli depesza wyszła, to ktoś musiał ją świadomie zatwierdzić. A jeśli śladów w systemie brakuje, to znaczy, że dane zostały usunięte – a to już przestępstwo– zaznacza.Kto odpowiada?Zdaniem Świrskiego odpowiedzialność spoczywa na trzech poziomach:likwidatorze pełniącym obowiązki prezesa – „To stanowisko jest nielegalne, bo PAP została powołana ustawą i tylko ustawa może ją zlikwidować”;redaktorze dyżurnym, który wypuścił depeszę;kierownictwie redakcji zagranicznej i redaktorze naczelnym, którzy odpowiadają za treści.Bezpośrednią odpowiedzialność ponosi człowiek, który bezprawnie pełni funkcję prezesa. Po drugie – redaktor dyżurny, który zatwierdził tekst. Po trzecie – kierownictwo redakcji. Te osoby odpowiadają za to, co trafiło do abonentów– mówi.PAP jako gwarant prawdyByły szef KRRiT przypomina, że depesze PAP mają szczególny status w polskim systemie medialnym.Jeśli medium powoła się na depeszę PAP, a ta okaże się fałszywa, odpowiedzialność spada wyłącznie na PAP. To czyni z agencji podstawowe źródło prawdy w polskich mediach. Abonentami są wszystkie największe redakcje i liczne instytucje gospodarcze– wyjaśnia.Teraz jednak reputacja PAP – jego zdaniem – została zachwiana.Każdy redaktor naczelny, który dostaje depeszę z PAP, musi się zastanawiać, czy można jej zaufać. To podważa fundamenty systemu informacyjnego w Polsce– ocenia.Skutki międzynarodoweŚwirski nie ma wątpliwości, że konsekwencje są poważne.Świat patrzył na histerię w Polsce, wiedząc, że Trump nic takiego nie powiedział. W efekcie Polacy zostali przedstawieni jako ludzie niepoważni. To uderza w naszą reputację i wizerunek Polski jako partnera– podkreśla.Dodaje, że pracownicy PAP to profesjonalni dziennikarze, choć słabo wynagradzani.To dobrzy fachowcy, ale całe to wydarzenie niszczy zarówno agencję, jak i Polskę. Obecne kierownictwo dołożyło cegiełkę do psucia naszego wizerunku na świecie– konkluduje.
W studiu Radia Wnet goszczą Marek Głowacki i Marek Dorsz - współorganizatorzy wydarzenia, którzy osobiście znali Marię Dłużewską.Maria Dłużewska była osobą niezwykłą. W latach 70. pracowała jako aktorka, ale świadomie zrezygnowała z kariery zawodowej, by poświęcić się działalności w konspiracji, szczególnie w obszarze kultury niezależnej i w podziemnym Radiu Solidarność. Warto podkreślić, że było to radio działające nielegalnie – dziś mało kto zdaje sobie sprawę, co kryje się za określeniem „program drugi Radia Solidarność” w jej biogramach. Udział w takiej aktywności niósł realne ryzyko: więzienia, represji, pobicia, a nawet śmierci.~ mówi Marek Głowacki. Dodaje, że działalność Marii Dłużewskiej była wszechstronna: kolportowała niezależną prasę, tworzyła teatr domowy i działała w Solidarności Walczącej:I trzeba mocno podkreślić: nie chodziło tu o krótki epizod, pół roku czy rok działalności. To były długie lata, od 1982 do 1989, wypełnione stresem, poniewierką i ciągłym lękiem przed aresztowaniem. Maria wybrała taką drogę. A później, gdy zaczęła tworzyć filmy dokumentalne – ponad czterdzieści, w których była reżyserką, scenarzystką czy producentką – można uznać, że była to w pewnym sensie kontynuacja jej wcześniejszej pracy w podziemiu.26 września w sali widowiskowej Kościoła Wszystkich Świętych na pl. Grzybowskim w Warszawie odbędzie się pierwszy przegląd filmów Marii Dłużewskiej pod hasłem Patrzę na Ciebie. Marek Głowacki mówi o tym, dlaczego należy pamiętać o twórczości polskiej reżyserki:Tukidydes powiedział: Narody tracąc pamięć, tracą życie. To jest uniwersalna sentencja, którą w szczególny sposób można odnieść do Marii. Ona przypominała naszą historię, odkłamywała naszą historię, przypominała zapomniane albo wręcz wycinane z naszej świadomości postaci, takich jak Joanna i Andrzej Gwiazdowie, takich jak Andrzej Kołodziej i wiele innych. Czyli to może służyć nam jako to powiedzenie, może służyć jako motto praktycznie do wszystkich filmów Marii Dłużewskiej.Dodaje, że na tegorocznym przeglądzie, zdecydowano się pokazać dwa filmy: Zorza 2 nad Gdańskiem oraz Dzielnieśmy stali i celnie rzucali:Oba filmy dokumentalne bazują na odkrytych, niezwykle interesujących i nigdzie wcześniej niepublikowanych materiałach historycznych. Jeden z nich przedstawia wizytę papieża Jana Pawła II w Gdańsku w 1987 roku oraz jego decyzję o złożeniu kwiatów pod pomnikiem stoczniowców, a dalsze konsekwencje tej decyzji są ukazane w filmie. Drugi film, Dzielnieśmy stali i celnie rzucali, opiera się na dokumentach z narad specjalnego sztabu MSW odpowiedzialnego za tłumienie tzw. rewolty grudniowej, która w rzeczywistości była brutalną masakrą w grudniu 1970 roku. Te niezwykle cenne materiały stanowią punkt wyjścia do głębszych analiz historycznych.Marek Dorsz dzieli się też refleksją na temat pierwszego z wymienionych filmów:Mogę tylko podkreślić, że film o wizycie papieża nie powstał przypadkowo. To bardzo ważne wydarzenie. Pamiętam, jak Maja wraz z Pawłem montowali ten film. Pokazuje ono sytuację, która odsłania nasze dzisiejsze zaniedbania wobec ojczyzny i społeczeństwa – bo papież został tam potraktowany w sposób wyjątkowo brutalny. Nie chcę teraz opowiadać całej fabuły filmu, ale to wydarzenie miało ogromne konsekwencje i nadal nas porusza. Nigdzie na świecie papież nie doświadczył takiego afrontu, jaki spotkał go pod pomnikiem stoczniowców w Gdańsku, i to jest dla nas wszystkich bolesne, zwłaszcza że sprawcami byli nasi rodacy.Na koniec audycji, goście zachęcają do uczestniczenia w wydarzeniu:Zapraszamy serdecznie wszystkich, którzy kochają Polskę, wszystkich, którzy cenią sobie polską tożsamość narodową, polską historię, ale również wszystkich tych, którzy cenią sobie prawdę, wierność i szacunek dla drugiego człowieka.
1 października w Polsce rusza system kaucyjny. - Nie zgniatamy butelek i puszek, tylko odnosimy je do sklepu. Oczywiście możemy nadal wrzucać butelki do kosza, ale wtedy tracimy pieniądze. Po co tracić? - mówi w Polskim Radiu 24 wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska. Dodaje, że branża jest przygotowana na wdrożenie nowego rozwiązania.
Dziś Dzień Sybiraka. 17 września 1939 r. Armia Czerwona zaatakowała Polskę. Krzysztof Jabłonka mówi o kulisach natarcia oraz jego długotrwałych konsekwencjach.Historyk przypomina, że o tym, co się działo 17 września należy otwarcie mówić, ponieważ kiedyś, nie było takiego przywileju:My jako starsze pokolenie wiemy, że w czasach komunizmu, ta data była zwalczana. Jak ktoś o niej wspominał, to był bohaterem. Wszyscy raczej mówili: cicho, cicho, niech Pan nie mówi głośno. Ja mówię – trzeba głośno, bo inaczej będzie cicho.Decyzje polskiego Rządu i początek natarciaKrzysztof Jabłonka rozpoczyna swoją opowieść, od opisania sytuacji Rządu Polskiego, który w chwili najazdu przebywał w Kutach na granicy z Rumunią: Rząd polski, który mógł w Kutach wytrzymać jeszcze co najmniej trzy dni, opuścił je z chwilą zbliżenia się Armii Czerwonej.– mówi historyk i zaznacza, że Rumuni ostrzegali przed możliwym sowieckim atakiem od wschodu. Dodaje, że marszałek Edward Rydz-Śmigły był krytykowany za ucieczkę. Jednak Krzysztof Jabłonka staje w jego obronie, twierdząc że nie miał innego wyjścia:Przyjrzyjmy się rządom Łotwy, Estonii – tam wszyscy zginęli w obozach koncentracyjnych. I dodaje:Rydz-Śmigły trzykrotnie przechodził przez most graniczny. Ostatecznie dopiero o świcie 18 września zdecydował się na internowanie w Rumunii.O świcie 17 września 1939 roku Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę. Dwa potężne fronty, cztery armie, pół miliona żołnierzy. To było nie do zatrzymania. A mimo to mamy wschodnie Westerplatte, czyli Tynne– przypomina historyk. Kontynuuje, zaznaczając że los obrońców Tynne był tragiczny – zostali spaleni miotaczami ognia, a poddanych zestrzelono.Problem polega na tym, że na wschodzie wszystkich mordowano. I to jest ta potężna różnica, którą warto zauważać– dodaje, porównując sytuację do kapitulacji Westerplatte, gdzie Niemcy zachowali minimum szacunku wobec pokonanych. Puentując, zwraca uwagę na ironię historii:Rosjanie, którzy napadli nas o 03.15 tego czasu, zostali napadnięci o 03.15 przez Niemca. Przypadek? Nie. Po prostu taka jest historia. O świcie najłatwiej kogoś zaatakować, zaskoczyć.Tajny układ i jego konsekwencjeKrzysztof Jabłonka odsłania też kulisy paktu Ribbentrop–Mołotow:Turcy przekazali Polakom informację o tajnym porozumieniu. Przedstawiciel Turcji zaprosił ambasadora Sokolnickiego i, wychodząc z pokoju, umożliwił mu odczytanie francuskiej depeszy. Wynikało z niej, że układ dotyczy nie tylko podziału Polski, ale także Litwy, Łotwy, Estonii i Finlandii. Początkowo nie wspominano o Mołdawii, ale to szybko się wyjaśniło. Co ciekawe, w pierwszej wersji Litwa miała przypaść Niemcom, a Polska – Rosji aż po linię Wisły.Historyk przypomina, że w ostateczności Litwa została oddana Sowietom, a granicę Polski przesunięto do Bugu:Podpisano traktat o „przyjaźni i granicach”. Rosjanie mówili o przyjaźni z Niemcami faszystowskimi i granicach, a Niemcy – o granicach przy okazji przyjaźni– zauważa Krzysztof Jabłonka, podkreślając różnicę akcentów. Jak mówi, Pakt Ribbentrop-Mołotow okazał się także niemiłym zaskoczeniem dla przekonanych o sojuszu z Niemcami Japończyków, którzy toczyli w tym czasie walkę z Armią Czerwoną:Najbardziej zabolało ich, że Niemcy nie poinformowali o układzie. Japończycy tego bardzo nie lubią. I odwzajemnili się, nie wypowiadając Rosji wojny do 1945 roku.W konsekwencji Japończycy nie reagowali, gdy artyleria ZSRR była transportowana przez Daleki Wschód i w rekordowym tempie trafiała na front. W tym sensie Pakt Ribbentrop-Mołotow przyczynił się do zatrzymania Hitlera przed wkroczeniem na Wschód./ab
Sławomir Mentzen wyraźnie ustawia się przeciwko PiS-owi – ocenia Mariusz Staniszewski. Publicysta nazywa tę strategię niedojrzałą i ostrzega, że może zagrozić przyszłym sukcesom całej prawicy.Sławomir Mentzen coraz wyraźniej pozycjonuje się przeciwko Prawu i Sprawiedliwości – ocenia dziennikarz i publicysta Mariusz Staniszewski w Poranku Radia Wnet.Walczy o prawicowy elektorat, ale robi to w sposób, który pokazuje jego brak doświadczenia. Partie mniejszościowe nie mogą stawiać warunków zaporowych, bo same eliminują się z udziału w rządach– mówi.Zdaniem Staniszewskiego, lider Konfederacji ustawia się w roli „antypis i antywszyscy”, co odcina mu możliwość manewru wewnątrz prawicy.Część Konfederacji chciałaby współrządzić i odsunąć obecny gabinet Tuska, Sikorskiego, Kosiniaka-Kamysza czy Hołowni. Mentzen koncentruje się jednak na konflikcie z PiS-em– zauważa.PiS i Konfederacja umie razemPublicysta przypomina, że wybory prezydenckie pokazały skuteczność paktu o nieagresji PiS-u i Konfederacji.Dzięki temu udało się zablokować Trzaskowskiego i lewicową agendę. Sukcesem całej prawicy jest prezydent Nawrocki. Jeśli Mentzen teraz idzie na kontrze, ten sukces za dwa lata może się nie powtórzyć– podkreśla.Według Staniszewskiego PiS nie musi rozbijać Konfederacji, bo ta jest już wewnętrznie podzielona. Po wyborach mogą powstać dwa oddzielne kluby parlamentarne.W tym kontekście postawa Mentzena jest po prostu niedojrzała– ocenia.Koalicja Obywatelska tonieKomentując sytuację koalicji rządzącej, Staniszewski zgadza się z Adamem Bielanem: To chwiejna konstrukcja. Brakuje spójnej wizji, wszyscy się zwalczają. Każdy wariant sondażowy pokazuje, że ta koalicja oddaje władzę.Najmocniej oberwało się jednak PSL-owi.Notowania są dramatyczne, około 1,5 proc., czyli na poziomie Bezpartyjnych Samorządowców. Mając wicepremiera i ministrów, osiągają takie poparcie. To pokazuje, że Kosiniak-Kamysz zawiódł jako lider i polityk– mówi Staniszewski. Dodaje, że kryzys PSL-u jest dziś głębszy niż kiedykolwiek w III RP.
NEPAL PRAWDZIWA HISTORIA
TSUE przekroczył swoje kompetencje. Ten wyrok nie odbiera statusu sędziom, to absurd – mówi dr Oskar Kida. Dodaje, że pomysły ministra Żurka są antypolskie i antypaństwowe.W czwartek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że polski sąd krajowy nie może pominąć faktu, iż Trybunał odmówił Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych polskiego Sądu Najwyższego statusu sądu, ponieważ izba ta nie spełnia ustanowionych w prawie Unii wymogów dotyczących niezawisłości, bezstronności i uprzedniego ustanowienia na mocy ustawy. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok, który – zdaniem ministra sprawiedliwości Adama Żurka – daje sędziom prawo do kwestionowania statusu swoich kolegów w Sądzie Najwyższym.To bzdura i przekłamanie– ocenia konstytucjonalista dr Oskar Kida.TSUE orzekając o ustroju wymiaru sprawiedliwości w Polsce przekroczył swoje kompetencje. To wyrok ultra vires, czyli poza zakresem uprawnień. Polska konstytucja jasno wskazuje, że status sędziego nie może być podważany– podkreśla.Chodzi o skład a nie IzbęJak zaznacza, TSUE wcale nie odebrał statusu całej Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, lecz odnosił się do jednego konkretnego składu orzekającego, w wyjątkowej sprawie dotyczącej prawa Unii.To nie jest delegalizacja sędziów, a twierdzenia, że prezydent Karol Nawrocki nie jest prezydentem, są kompletnym absurdem– mówi Kida.Jego zdaniem część sędziów „aktywistów” użyje wyroku TSUE jako oręża politycznego.To oni wprowadzają chaos, a nie sam Trybunał. TSUE daje opcję, ale nigdy nie stwierdził, że wszyscy sędziowie powołani po 2018 r. nie są sędziami– zaznacza.Ignorować, to nie są kompetencje TSUEKida ostro krytykuje plany ministra Żurka: „Próba wygaszenia Izby Kontroli czy odtworzenia KRS uchwałą Sejmu to pomysły antypolskie i antypaństwowe. Na szczęście w samej koalicji nie ma do tego większości”Na pytanie, jak Polska powinna traktować takie wyroki, odpowiada krótko:Powinniśmy je ignorować. TSUE nie może ingerować w ustrój sądownictwa w Polsce. Sędziowie mają konstytucyjny zakaz podważania statusu innych sędziów– pokreśla.
To nie jest zwykły sojusznik, to zależność – mówi w Radiu Wnet Jan Parys o Rosji uzależnionej od Chin. Dodaje, że Polska musi dbać, by Amerykanie nie wycofali wojsk z naszego kraju.Dr Jan Parys, ekspert ds. międzynarodowych powiedział w Poranku Radia Wnet, że „jesteśmy w fazie dużych zmian w życiu międzynarodowym – dawny porządek się zawalił, a nowy jeszcze nie powstał. Trwają przygotowania do stworzenia nowego układu sił”. Zdaniem byłego ministra obrony, świat stoi dziś wobec niebezpiecznego sojuszu.Chiny i Rosja to państwa niedemokratyczne, posiadające roszczenia terytorialne wobec innych. Sojusz tych krajów nie zapowiada stabilizacji, ale raczej groźbę wojny– ocenia Parys.Rosja w cieniu ChinParys podkreśla, że choć Pekin jest dla Moskwy potężnym partnerem, to oznacza to coraz większą zależność Rosji.Jeżeli Rosja polega na pomocy finansowej, militarnej i politycznej Chin, to traci samodzielność i suwerenność. To nie jest zwykły sojusz – to zależność– mówi.Słabość EuropyW ocenie eksperta, obecne relacje Europy z USA obnażają słabość Starego Kontynentu.Zdjęcia ze spotkań unijnych liderów z prezydentem USA są odbiciem realnych potencjałów: ogromnej siły gospodarczej i militarnej Ameryki oraz znacznie mniejszego potencjału Europy– stwierdza i dodaje, że źródła tego stanu rzeczy leżą w decyzjach politycznych Brukseli.Europa odeszła od myślenia ekonomicznego na rzecz ideologii. Wpuszczono migrantów, forsowano zieloną transformację energetyczną. To osłabiło europejski przemysł i zdolność budowy własnego potencjału. Stany Zjednoczone i Chiny stosują kryteria ekonomiczne i idą naprzód, a Europa prawie stoi w miejscu– ocenia Parys.Polska i wojska USAEkspert podkreśla, że przez najbliższe kilkanaście lat Europa nie będzie w stanie samodzielnie odeprzeć ataku rosyjskiego.Musi polegać na USA. Z własnej winy jesteśmy niesamodzielni politycznie i militarnie, co ogranicza nasze możliwości prowadzenia własnej polityki– mówi.Dlatego jego zdaniem kluczowe jest, by Polska zabiegała o utrzymanie obecności wojsk USA.Głównym tematem rozmów prezydenta Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem powinien być amerykański przegląd strategiczny i planowane redukcje sił. Polska musi dążyć, by redukcji u nas nie było, bo Rosja nie jest mniej groźna, ale bardziej niż kilka lat temu– podkreśla.
W rozmowie z Konradem Mędrzeckim joginka, nauczycielka i współautorka albumu „777 Asan” opowiada o tym, jak rozpoczęła się jej przygoda z jogą oraz wyjaśnia, jak powstawała jej najnowsza publikacja. Rozmowa rozpoczyna się od krótkiego wyjaśnienia pojęć. Jak mówi gość audycji Cała naprzód, samo słowo „joga” jest wieloznaczne – pod tym pojęciem kryje się m.in. zbiór etycznych i moralnych zasad mających za zadanie wyciszenie umysłu.Wśród tych technik mamy również asany, czyli pozycje jogi. To jest zazwyczaj ten element, nas w tym momencie najbardziej przyciąga do jogi. Te ćwiczenia mają bardzo terapeutyczny wpływ na nasze zdrowie, na nasz kręgosłup, na nasze samopoczucie.– mówi Karolina Jaworska. Dodaje, że jej przygoda z jogą również zaczęła się od zainteresowaniem aspektem fizycznym:To ten element bardzo przyjemnego ruchu, który daje mnóstwo przestrzeni w ciele, uczy świadomości ciała i powoduje, że człowiek po prostu bardzo dobrze się czuje po treningu.Opowiada, że z czasem ta praktyka stała się dla niej drogą życiową, prowadząc do nauczania, otwarcia studia jogi, a po pandemii – przeniesienia działalności do internetu. Pomysł na album dojrzewał wiele lat:Kiedy zaczęłam szkolić nauczycieli, poczułam, że brakuje takiej encyklopedii – ściągawki z asanami.Pierwotnie planowano około stu pozycji, później 300, a ostatecznie – po ponad dwóch latach pracy – zdecydowano się na liczbę 777, łącząc szczęśliwe skojarzenia z estetyką. Album obejmuje zarówno klasyczne pozycje, jak i liczne modyfikacje, przydatne dla osób o różnych możliwościach:Chcieliśmy znaleźć optimum między tym, co współczesny człowiek jest w stanie wypracować w swoim ciele, a tym, co może mu się realnie przydać.Karolina Jaworska podkreśla, że w książce zastosowano system oznaczeń poziomu trudności (od jednej do czterech gwiazdek) oraz „jogowych pierwiastków” – piktogramów pokazujących, które partie ciała są w danej pozycji rozciągane lub wzmacniane. Dzięki temu czytelnik może bezpiecznie dobierać ćwiczenia i planować progresję nawet bez nauczyciela, choć obecność instruktora pozostaje cenna.Album można kupić wyłącznie na stronie jogahome.pl, a z twórcami można ćwiczyć poprzez ich kanał YouTube, gdzie dostępnych jest blisko tysiąc praktyk na różnym poziomie zaawansowania. Z kodem WNET10 obowiązuje 10% zniżki oraz darmowa wysyłka do końca października./ab
Važno je da ljudi učine sve da održe porodicu, ali kad shvate da će biti srećniji odvojeni, onda treba da se raziđu, jer to je bolja opcija i za dete, priča gošća Mamazjanije i mama jedne Senje, Ivana Marinković “Frajerka”, koja je doktor filoloških nauka, zaposlena u Institutu za srpski jezik SANU, organizatorka venčanja, influenserka, a uz sve to, naglašava, uvek ima vremena za sebe i za svoje dete. Ivana se tokom razgovora osvrnula na bolne periode kada je pokušavala da održi i iznese trudnoću, ali, nažalost, nije uspevala. "Imala sam vanmateričnu trudnoću, potom i sponatni, a kad sam treći put ostala trudna, ležala sam dva meseca u bolnici. Hospitalizovana sam kad sam bila tek u petoj nedelji. Imam utisak da sam uspela, jer sam 'pustila', odnosno konačno sam se opustila i rekla sebi, ‘šta bude, biće'. Takođe sam se obraćala i bebi u sebi, i rekla joj da i ona mora malo da poradi na ovome", kroz osmeh priča Ivana. Ona je danas ponosna mama devetogodišnje Senje kojoj posvećuje najveći deo svog slobodnog vremena. "Imala sam neke poslovne ponude, ali sam ih odbila jer želim da provodim više vremena sa ćerkom dok je još mala. Aktivnost na mrežama je išla tom putanjom da mi oduzme dosta vremena, a već radim u Institutu i bavim se organizacijom venčanja i to je sve zajedno mnogo posla". Dodaje da kad ne radi i nije sa ćerkom, voli i sebi da udovolji, da se opusti i napuni baterije. "Bar pola sata dnevno odvojim samo za sebe, da izađem negde i popijem kafu. Mislim da je jako važno da žena bude ostvarena i zadovoljna da bi bila dobra mama", kaže Ivana. Nakon borbe da održi trudnoću, iz koje je stigla Senja, nažalost, došlo je do razvoda. "Ona je bila mala, a mi smo odlučili da se rastanemo. To nikad nije lako. Čovek sve čini da mu se porodica ne raspadne, nije to samo dvoje ljudi koji se razilaze, to je rascep porodice, a okolina krivicu uvek nekako svaljuje na ženu. Svakako, ne kajem se, jer mislim da je za dete daleko bolje da bude sa roditeljima koji su odvojeni, a srećni, nego da živi u disfunkcionalnoj zajednici", objašnjava Ivana. Opisuje i kako je ćerki dosta pomogla psihoterapija da prebrodi težak period. "Kad smo joj zajedno saopštili, počela je da se smeje, ali to je delovalo kao odbrambeni mehanizam deteta koje ne može odmah da prihvati tako drastičnu promenu", priča naša gošća. Ono što je problem su ljudi, koji i danas, u 21. veku, stigmatizuju samohrane majke. “Doživljavamo da u centru Beograda stičeš utisak da bi lakše prihvatili da žena, majka, ima pored sebe bilo kakvog muškarca, makar i onog koji je bije, samo da nije sama. Da je tu ta muška figura, kakva god i to je prosto neverovatno”, naglašava Ivana. U razgovoru je navela da ćerki pruža dosta slobode i da nije helikopter mama. “Ima nekih ljudi koji kažu da je 'nestašna', jer se popela na drvo, a ona je samo živahno dete, puno energije i deca treba da budu napolju, a ne da sede sa tabletom po ceo dan. Dogovorile smo se da može da koristi tablet pola sata radnim danima i sat vremena kad ne ide u školu. Za sad nekako uspeva, ali videćemo koliko će potrajati. Svakako, ono što želimo da naša deca budu i kako želimo da žive i da se ponašaju, treba mi prvo da pokažemo, jer je naš model taj na koji se ugledaju”, zaključuje Ivana “Frajerka”.
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. [AUTOPROMOCJA] W najnowszym odcinku podcastu “Raport międzynarodowy” prowadzący, Witold Jurasz i Zbigniew Parafianowicz, zaczynają nietypowo – od zaproszenia na specjalne wydanie programu, które odbędzie się we wtorek, 25 lutego, o godzinie 17:00. Gościem będzie prezydent Aleksander Kwaśniewski, który, mimo że będzie świeżo po podróży do Kijowa, zgodził się przyjąć zaproszenie. Przy okazji trzeciej rocznicy wojny w Ukrainie podzieli się swoimi uwagami na temat najnowszych wydarzeń międzynarodowych dotyczących sytuacji wokół Ukrainy. Osoby subskrybujące Onet Premium mogą zapisać się na wydarzenie poprzez link: https://eventory.cc/event/raport-miedzynarodowy-3?private_code=dSI6KtPQaA. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat samego wydarzenia, zapraszamy tutaj: https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/specjalne-wydanie-raportu-miedzynarodowego-jak-sie-zapisac/gc43ldn,79cfc278?5360 Zbigniew Parafianowicz i Witold Jurasz informują również słuchaczy i słuchaczki o zmianie formuły podcastu. Od teraz zarówno wtorkowe wywiady z gośćmi, jak i czwartkowe przeglądy wydarzeń będą prowadzone wspólnie przez obu gospodarzy. Oba podcasty będą również dostępne w wersji audio i wideo. W dalszej części programu prowadzący pogrążają się w "szaleństwie", próbując wyjaśnić zarówno słuchaczom, jak i sobie samym, o co chodzi Donaldowi Trumpowi. Problem polega na tym, że sami nie są tego pewni. Mają wręcz wątpliwości, czy sam Trump wie, o co mu chodzi. Liczą na to, że Władimir Putin nie ma tej wiedzy, ale są przekonani, że europejscy przywódcy jej nie mają. W tym miejscu można by postawić kropkę – gdyby nie to, że wciąż mówimy o wojnie i o tym, jak ją zakończyć tak, by było to trwałe rozwiązanie, a nie jedynie krótki epizod przed wielką europejską wojną. Zbigniew Parafianowicz i Witold Jurasz komentują wymianę uprzejmości między Donaldem Trumpem a Wołodymyrem Zełenskim. Przy okazji cytują e-mail od jednego ze słuchaczy, który – w przeciwieństwie do prowadzących – “odpowiednie dał rzeczy słowo”. Prowadzący zastanawiają się, czy Amerykanie poszli na realne ustępstwa wobec Rosji, czy jedynie na ustępstwa o charakterze PR-owym. Zaznaczają przy tym, że w polityce międzynarodowej ustępstwa wizerunkowe są w istocie ustępstwami politycznymi. Rozważają również, czy Ukraina może “machnąć ręką” na Stany Zjednoczone i porozumieć się z Chinami. Dochodzą jednak do wniosku, że choć jest to konstrukcja intelektualnie ciekawa, to w praktyce całkowicie pozbawiona sensu. Następnie pojawia się pytanie, czy Ukraina mogłaby zamiast tego porozumieć się z Europą. I tu pojawia się kolejny problem – czy Europa w ogóle istnieje? Niestety, prowadzący nie są w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi. W podcaście omawiany jest także szczyt europejski w Paryżu. Zbigniew Parafianowicz konstatuje, że niedobrze się stało, iż to prezydent Emmanuel Macron, a nie Donald Tusk, zwołał to spotkanie. Na co Witold Jurasz odpowiada, że nie da się być przywódcą Europy, jeśli nie można zadeklarować wysłania wojsk na Ukrainę. Dodaje, że PiS nie może mieć pretensji do Donalda Tuska o brak przywództwa, skoro sam go w tej kwestii szantażuje. Konkluduje, że Donald Tusk i Jarosław Kaczyński w gruncie rzeczy szantażują się nawzajem, a w tym wszystkim zakładnikiem stają się interesy państwa polskiego. Zbigniew Parafianowicz i Witold Jurasz zastanawiają się również, czy prezydent Macron chciałby być Napoleonem Bonaparte. Dochodzą do wniosku, że źle postawili pytanie, bo oczywiste jest, że prezydent Macron chciałby nim być – nie wiadomo tylko, czy ma ku temu odpowiednie warunki. W dalszej części programu prowadzący analizują także kwestię ewentualnego wysłania polskich wojsk do Ukrainy oraz próbę nawiązania rozmów między Stanami Zjednoczonymi a Białorusią. Na koniec Zbigniew Parafianowicz i Witold Jurasz pozwalają sobie na liczne złośliwości wobec polityków prawicy, którzy niegdyś zachwycali się Donaldem Trumpem. Witold Jurasz przypomina, że kiedyś określił ten zachwyt jako "inną czynność polityczną". Prowadzący ironizują również na temat liberalnego salonu, który – w słusznym zapewne potępieniu Trumpa – zdaje się zapominać, że w interesie Polski leży utrzymanie jedności świata euroatlantyckiego, a nie przyczynianie się do jego rozpadu. Stwierdzają, że na szczęście Donald Tusk w tej sprawie nie słucha liberalnych elit. Na zakończenie Witold Jurasz z właściwą sobie złośliwością odnotowuje, że w Polsce nie brakuje komentatorów, którzy zaczęli krytykować Niemcy za ich politykę wobec Ukrainy i Rosji dopiero w momencie, gdy Niemcy sami zaczęli się krytykować. Podobnie słabość Unii Europejskiej dostrzegli dopiero wtedy, gdy zauważyła ją Ursula von der Leyen. Jurasz podsumowuje, że najlepiej postawę tych osób oddaje tytuł książki autora przemówień Wojciecha Jaruzelskiego – “Teraz już można”. Witold Jurasz i Zbigniew Parafianowicz mogą, nawet gdy “jeszcze nie można” – i dlatego zachęcają do słuchania podcastu.
Wykład Krystyny Pęchalskiej, VII Festiwal Sąsiedzki „Wespół w Zespół dla Solca”, 23 czerwca 2020 [1h48min]https://wszechnica.org.pl/wyklad/opowiesc-o-hannie-chrzanowskiej-pielegniarce-z-wizja-sluzenia-chorym/Hanna Chrzanowska (1902-1973) uważała, że opieka powinna objąć zarówno ciało, jak i duszę pacjenta. Była aktywną zawodowo pielęgniarką i nauczycielką profesji. Zasłynęła jako twórczyni pielęgniarstwa parafialnego w Krakowie. Kościół katolicki uznaje ją za osobę błogosławioną. Jej postać przybliża Krystyna Pęchalska w nagraniu wykładu zarejestrowanego podczas VII Festiwalu Sąsiedzkiego „Wespół w Zespół dla Solca”.„Co za radość na stare lata dorwać się do chorych: myć, szorować, otrząsać pchły” – pisała w swoich wspomnieniach Hanna Chrzanowska.Pielęgniarka, dzięki pomocy ze strony ówczesnego kard. Karola Wojtyły oraz proboszcza parafii mariackiej ks. Ferdynanda Machaya zorganizowała w latach 50. Krakowie pielęgniarstwo parafialne. W założeniach przedsięwzięcia, które przedstawiła ks. Machayowi, pisała, że pomoc powinna obejmować zarówno ciało jak i duszę chorego. Opieka obejmowała jednak również osoby obojętne religijnie.– Hanna bardzo uczulała, żeby nie nawracać na siłę – mówi Krystyna Pęchalska. Dodaje, że kiedy ze strony niewierzących chorych padały pytania, dlaczego Bóg zezwala na zło i cierpienie, odpowiadała, że to tajemnica. – W ten sposób robi się taką przestrzeń, że opadają emocje z jednej i drugiej strony. Potem można ewentualnie wrócić do tematu i zaproponować spotkanie z kapłanem – tłumaczy.Hanna Chrzanowska i jej biografiaHanna Chrzanowska w 1920 roku skończyła przyspieszony kurs pielęgniarstwa, by nieść pomoc rannym w wojnie polsko-bolszewickiej. W latach 1922-1924 pobierała naukę w Warszawskiej Szkole Pielęgniarstwa. Nauczała w Uniwersyteckiej Szkole Pielęgniarek i Higienistek w Krakowie. Była aktywnym członkiem Polskiego Stowarzyszenia Pielęgniarek Zawodowych. Uczestniczyła m.in. w pracach nad ustawą o pielęgniarstwie z 1935 roku. Była wieloletnią redaktorką naczelną czasopisma „Pielęgniarka Polska”. W czasie II wojny światowej włączyła się w działalność Rady Głównej Opiekuńczej.Po wojnie uczestniczyła w reaktywacji Uniwersyteckiej Szkoły Pielęgniarek i Higienistek, przekształconej w Szkołę Pielęgniarsko-Położniczą. Prowadziła kursy dla pielęgniarek, uczyła również metodyki nauczania.Hanna Chrzanowska była również literatką. Pod pseudonimem Agnieszka Osiecka opublikowała powieści „Niebieski klucz” (1934) i „Krzyż na piaskach” (1938).Znajdź nas: https://www.youtube.com/c/WszechnicaFWW/https://www.facebook.com/WszechnicaFWW1/https://anchor.fm/wszechnicaorgpl---historiahttps://anchor.fm/wszechnica-fww-naukahttps://wszechnica.org.pl/#hannachrzanowska #społeczeństwo #chorzy #pomoc #pielęgniarka #historia
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. [AUTOPROMOCJA] Tematem najnowszego odcinka podcastu “Raport międzynarodowy” są przede wszystkim wydarzenia wokół Ukrainy, a zwłaszcza rozmowa prezydentów Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa, i Federacji Rosyjskiej, Władimira Putina. Prowadzący podcast, Witold Jurasz i Zbigniew Parafianowicz, omawiają również wypowiedzi sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych, Pete'a Hegsetha, podczas spotkania z sojusznikami NATO w Brukseli. W podcaście dochodzi do sporu między prowadzącymi na temat interpretacji najnowszych wydarzeń. Linia podziału jest w pewnym sensie tradycyjna – Zbigniew Parafianowicz pozostaje raczej pesymistą i nie wierzy, że ewentualne zakończenie wojny będzie trwałe. Z kolei Witold Jurasz argumentuje, że pomiędzy polityką nowej administracji USA a podejściem prezydenta Joe Bidena nie ma większych różnic. Jego zdaniem bezpieczeństwo Ukrainy i trwałość pokoju nie zależą od przebiegu granic, lecz od tego, czy na Ukrainie powstanie misja wojskowa dysponująca realną siłą. Zbigniew Parafianowicz podkreśla, że Trump i Hegseth, stwierdzając, iż Ukraina nie odzyska wszystkich terytoriów ani nie wejdzie do NATO, już na starcie poczynili ustępstwa wobec reżimu w Moskwie. Witold Jurasz zwraca jednak uwagę, że reakcje w Polsce graniczą z histerią, co jest przesadą. Jego zdaniem w debacie publicznej pomijana jest kluczowa kwestia – realne zagrożenie dla Polski pochodzi nie z Ukrainy, lecz z Białorusi. Rosjanie, gdyby mieli zaatakować Polskę, uderzyliby właśnie od strony Białorusi, a nie Ukrainy – chociażby dlatego, że Ukrainę musieliby jeszcze pokonać, podczas gdy na Białorusi rosyjskie wojska już stacjonują, zaledwie 250 km od Warszawy. Prowadzący podcast zastanawiają się, czy Polska powinna wysłać wojska na Ukrainę. Witold Jurasz stwierdza jednoznacznie, że tak, ponieważ kraj, w którego interesie leży utworzenie misji wojskowej w Ukrainie, nie może jednocześnie deklarować, że nie weźmie w niej udziału. Dodaje jednak, że kluczowe jest, aby polskie wojska stacjonowały na zapleczu sił brytyjskich, francuskich i innych państw zachodnich. Taki układ miałby zniechęcić Rosję do rozpętania kolejnej wojny, dając jej jasny sygnał, że w przypadku agresji będzie musiała zmierzyć się nie tylko z Ukrainą, ale również z zachodnimi mocarstwami, a Polska nie będzie pierwszym celem ataku. W dalszej części podcastu Jurasz i Parafianowicz wracają do kwestii pomnika polskich ofiar niemieckiego nazizmu, który od lat nie może powstać w Berlinie. Odnotowują tekst Estery Flieger w “Rzeczpospolitej”, która zwraca uwagę, że jeżeli pomnikowi miałby towarzyszyć tzw. Dom Polsko-Niemiecki – instytucja niemiecka promująca niemiecką wizję historii – to idea pomnika zostałaby całkowicie rozwodniona. Prowadzący podcast komentują również doniesienia Szymona Jadczaka z “Wirtualnej Polski” oraz Macieja Miłosza z “Rzeczpospolitej” dotyczące szefa Instytutu Pileckiego, Krzysztofa Ruchniewicza. Wynika z nich, że w zarządzanych przez niego instytucjach dochodziło do poważnych nieprawidłowości finansowych. W dalszej części podcastu omawiane są także informacje “Washington Post” o planowanym przez Izrael uderzeniu na irańskie instalacje jądrowe. Zbigniew Parafianowicz zauważa, że doniesienia o tym, iż Donald Trump próbuje powstrzymać rozwój irańskiego programu jądrowego drogą dyplomatyczną, mogą wskazywać, że jego radykalne wypowiedzi o wysiedleniu Palestyńczyków ze Strefy Gazy są jedynie PR-ową zagrywką, mającą na celu zapewnienie premierowi Netanjahu propagandowego sukcesu, który niekoniecznie będzie poparty realnymi działaniami. Witold Jurasz zauważa, że podobnie można traktować pozorne koncesje Trumpa wobec Putina – przyjazne deklaracje mogą nie przekładać się na realne ustępstwa. Jego zdaniem w relacjach między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, biorąc pod uwagę nałożone na Moskwę amerykańskie sankcje, to właśnie Rosja znajduje się “na musiku”. Na koniec podcastu prowadzący rozważają, czy Polska powinna dążyć nie tylko do rozmieszczenia amerykańskiej broni jądrowej na swoim terytorium, ale także do budowy własnego potencjału nuklearnego. Witold Jurasz podkreśla, że stworzenie tajnego programu atomowego jest całkowicie nierealne, jednak Polska mogłaby dążyć do uzyskania statusu “państwa progowego”, czyli kraju dysponującego technologią umożliwiającą szybkie wejście w posiadanie broni jądrowej. Jego zdaniem, jeśli Polska chciałaby w przyszłości aspirować do takiego statusu, powinna wybierać reaktory jądrowe niekoniecznie amerykańskiej produkcji.
Brak mieszkań wciąż jest palącym problemem na Szmaragdowej Wyspie. W 2024 r. wybudowano zaledwie nieco ponad 20 tys. lokali, znacznie poniżej obietnic rządu.Standardowy cel to 33 tys. mieszkań rocznie. Po 2020 r. tylko dwa razy udało się osiągnąć ten celwskazuje szef portalu Polska-IE.com Bogdan Feręc. Jak podkreśla, jedną z istotnych przyczyn takiego stanu rzeczy jest permanentny brak rąk do pracy. Dodaje, że polityka Unii Europejskiej również przyczynia się do pogłębiania irlandzkiego problemu mieszkaniowego.Jeżeli nie obniżymy kosztów produkcji przemysłowej, nigdy nie będziemy konkurencyjnitrwają pracę nad przepisami zakazującymi irlandzkim firmom z firmami funkcjonującymi na okupowanych terytoriach palestyńskich.Premier Micheal Martin przekazał ustawę do prokuratora generalnego, który stwierdził, że w niektórych punktach jest ona sprzeczna z konstytucjąrelacjonuje Bogdan Feręc.Jakub Grabiasz omawia wyniki 1 kolejki Pucharu Sześciu Narodów: Irlandia-Anglia 27:22 Francja-Walia 43:0, Szkocja-Włochy 31-19.W kolejce kibiców czekają następujące mecze: Włochy-Walia, Anglia-Francja, Szkocja-Irlandia.
Uczniowie w Polsce są przemęczeni. Czy lepsza organizacja roku szkolnego pozwoliłaby im lepiej rozłożyć siły w ciągu dziesięciu szkolnych miesięcy? – Trzeba się nad tym zastanowić – mówi w podcaście „Szkoła na nowo” wiceministra edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz. Resort edukacji przygląda się organizacji roku szkolnego. Urzędnicy się zastanawiają, w jaki sposób rozłożyć okresy wolne od dydaktyki, by osiągnąć lepszą równowagę między nauką a odpoczynkiem. Chodzi o to, że np. w tym roku pierwsza tura ferii zimowych rozpoczyna się już 20 stycznia (w województwach kujawsko-pomorskim, lubuskim, małopolskim, świętokrzyskim i wielkopolskim), podczas gdy wiele dzieci wróciło do szkoły po świątecznej przerwie dopiero 7 stycznia. Czyli w styczniu będą mieć zaledwie dziewięć dni nauki. A potem będą pracować bez przerwy aż do Wielkanocy, która w tym roku wypada dopiero 20 kwietnia. – Na pewno nad organizacją roku szkolnego trzeba się zastanowić. Do MEN trafia w tej sprawie wiele postulatów, jest to jedna z sześciu–siedmiu najczęściej zgłaszanych przez rodziców spraw – mówi w podcaście „Szkoła na nowo” wiceministra edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz. Dodaje też, że możliwość częstszego odpoczynku byłaby dobra dla dzieci. MEN się przygląda, ale żadne prace w resorcie nie są jeszcze prowadzone Wiceszefowa resortu zastrzegła jednak, że na razie w ministerstwie nie toczą się w tej sprawie żadne prace. – Na razie się przyglądamy. Ewentualna zmiana organizacji roku szkolnego musiałaby być poprzedzona dużymi konsultacjami społecznymi, bo to przecież nie tylko dotknie szkoły, ale także rodziców, którzy będą musieli inaczej zaplanować swoje urlopy. Wypowiedzieć powinna się także branża turystyczna, bo to wiąże się z innym harmonogramem wyjazdów dzieci – mówi Piechna-Więckiewicz w podcaście „Rzeczpospolitej”. Zmiana organizacji roku szkolnego wzbudza w Polsce wiele emocji. Obecnie zdecydowano, że ferie zimowe będą odbywały się nie w czterech turach, ale w trzech. Odczytano to jako skrócenie ferii, choć każdy uczeń będzie miał tyle samo wolnego co do tej pory – dwa tygodnie. I wywołało to sporą dyskusję. Przy tej okazji nauczyciele zwrócili uwagę, że okres nauki od początku roku szkolnego do Bożego Narodzenia jest zbyt długi i już pod koniec listopada widać, że uczniowie wysiadają. A to może niekorzystnie odbić się na ich kondycji psychicznej. Dlatego zdaniem wielu nauczycieli należałoby rozważyć wprowadzenie ferii jesiennych kosztem skrócenia zimowych do tygodnia (dzieci dziś rzadko wyjeżdżają na całe dwa tygodnie) albo wręcz skrócenia wakacji. Kiedy są ferie w Wielkiej Brytanii i Niemczech Nie jest to rozwiązanie rewolucyjne, bo np. w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech okresy wolne od nauki szkolnej są tak właśnie rozłożone. I tak na Wyspach nauka rozpoczyna się w połowie sierpnia, a rok szkolny podzielony jest na trzy trymestry. Pierwszy trwa do Bożego Narodzenia, ale przedzielony jest feriami w październiku. Drugi od stycznia do Wielkanocy, ale w połowie są ferie zimowe. Trzeci trymestr zaczyna się po Świętach Wielkanocnych i trwa do wakacji. Z kolei w Niemczech układ ferii i daty rozpoczęcia okresów nauki szkolnej są różne w poszczególnych landach, ale uczniowie tak samo mogą odpocząć w czasie ferii jesiennych, zimowych i wiosennych. Wakacje są krótsze. – Przykład Niemiec pokazuje, że można rok szkolny zorganizować inaczej, bardziej elastycznie – mówi Piechna-Więckiewicz. Uruchomienie dodatkowego terminu ferii pozwoliłoby też rodzicom wyjechać na wakacje poza sezonem. Dziś wielu to robi na własną rękę kosztem nauki w szkole.
Polska stoi w obliczu kryzysu demograficznego. Autor książki Demografia jest przyszłością, wyjaśnia, co stoi za spadkiem dzietności i jak odwrócić ten trend. Pod względem dzietności Polska wypada bardzo słabo. Jesteśmy wśród krajów o najniższej dzietności w Unii Europejskiej, rywalizując z Maltą czy Albanią – mówi Mateusz Łakomy. Dodaje jednak, że Polska ma atut w postaci większego przywiązania do małżeństwa i trwałości związków, co daje potencjał na poprawę sytuacji.Ekspert ds. demografii porusza kluczowe zagadnienia związane z niską dzietnością w Polsce i Europie. Jakie są przyczyny tego zjawiska i czy możemy coś z tym zrobić?Rozmówca Jaśminy Nowak wskazuje, że podstawą kryzysu jest trudność w tworzeniu trwałych związków. Najważniejszym czynnikiem, który zbliża pary jest podobieństwo pod względem statusu społeczno-ekonomicznego. Idealna sytuacja jest wtedy gdy status mężczyzny jest wyższy, kiedy jest wyższy fizycznie, starszy i lepiej zarabia– wyjaśnia.Jednak w Polsce problemem jest duża różnica w poziomie wykształcenia między młodymi kobietami a mężczyznami.W krajach zachodnich, takich jak Francja czy Irlandia, odsetek mężczyzn z wyższym wykształceniem jest znacznie większy. W Polsce mężczyźni mają trudności w dostępie do studiów technicznych i politechnicznych – zauważa gość "Poranka Wnet".Mateusz Łakomy podkreśla, że potrzebujemy długofalowych działań: Polityka prorodzinna, poprawa dostępu do mieszkań, inwestycje w edukację – to kluczowe kroki.
Gospodarz Studia Za Nysą naświetla sytuację gospodarczą, określana jako najgorsza od stu lat, wynikająca z polityki socjalistycznej i działań Zielonych, która rzutuje na całą Europę, w tym na Polskę. Jan Bogatko porusza również kwestie bezpieczeństwa w kontekście tragicznych wydarzeń w Magdeburgu, gdzie zamach na jarmark bożonarodzeniowy wstrząsnął krajem, oraz problem rosnącej liczby ataków nożowników. Rozmówca Jaśminy Nowak podkreśla, że reakcja Niemców - składanie kwiatów i zniczy - nie jest wystarczającą odpowiedzią na zagrożenia terrorystyczne. Dodaje, że sprawca zamachu, Taleb al-Abdul Mohsen, był znany władzom policyjnym, a brak odpowiednich działań w celu monitorowania jego działań budzi poważne wątpliwości co do skuteczności niemieckiego systemu bezpieczeństwa.
Czy startup może się narodzić po przepychance z kontrolerem biletów? Tak było w przypadku naszego kolejnego rozmówcy - przedsiębiorcy i pasjonata technologii. Adam Sobczak, twórca PriceR, a wcześniej co-founder INPLUS, Fundacji SiePomaga i Cenatorium był gościem audycji “Biznes bez Lukru”. Z rozmowy poznacie jego niezwykłą drogę - od fascynacji fizyką, poprzez pierwsze inwestycje giełdowe, aż po budowanie firm, które zmieniają oblicze rynku, nie tylko nieruchomości. Dlaczego jeszcze warto spędzić z nami najbliższe kilkadziesiąt minut? Dowiemy się m.in.: * Jak pozyskać finansowanie na startup od funduszu inwestycyjnego i na co zwrócić uwagę, negocjując warunki? * Czy łatwo jest przekonać wspólników do długoterminowej wizji, gdy na stole leżą szybkie zyski? * Jak zbudować produkt, który wyprzedza konkurencję o lata i staje się standardem w branży? * Jak odnaleźć się w roli lidera, gdy Twoje wizjonerskie pomysły napotykają na opór?* Czy etyka i biznes idą ze sobą w parze i czy przedsiębiorca ma obowiązek dzielić się swoim sukcesem? Adam Sobczak przekonuje, że nie można bać się zmiany kierunku, kiedy rynek tego wymaga. Dodaje, iż warto doceniać perspektywę drugiej strony, a firmy zakłada się przede wszystkim po to, by tworzyć wartość. To zaś wymaga czasu i pracy. Poznajcie lepiej naszego gościa ▶️
Publicysta komentuje wczorajszą konferencję prasową Donalda Tuska, gna której ogłosił dodanie dwóch stacji telewizyjnych do listy przedsiębiorstw chronionych. Michał Karnowski krytykuje tę decyzję, określając ją jako niewłaściwą i wskazując na brak prawnych podstaw do takich działań. Dodaje, że na dłuższą metę temat ten nie będzie miał większego wpływu na sytuację polityczną, a wiele spraw pozostaje znacznie pilniejszych, w tym konieczność pomocy powodzianom.
Aż 83 procent graczy pracuje, z czego większość w pełnym wymiarze godzin – wynika z raportu SW Research „Różne twarze polskiego gracza” na zlecenie HP Inc Polska, a w Podcaście Pracownia zastanawiamy się jakim pracownikiem jest gracz i jak gry mogą służyć pracodawcom. – Gracze są pracownikami kreatywnymi, którzy się nie poddają a w razie trudności szukają nowych rozwiązań – mówi w Podcaście Pracownia Urszula „xirreth” Klimczak, NAVI Performance Coach, która na co dzień pracuje z e-sportowcami. Dodaje też, że gry mogą służyć także pracodawcom do budowania relacji i wzmacniania więzi w zespole, a także jako dopasowane do potrzeb benefity. Można również wykorzystać je w rekrutacji. Współpraca: Partnerem odcinka jest firma HP Inc Polska. Kontakt: pracowniapodcast[at]gmail.com Źródła i dodatkowe lektury: [1] Raport: https://swresearch.pl/news/rozne-twarze-polskiego-gracza-2024 [2] Gry wideo w rekrutacji https://pomoc.erecruiter.pl/pl/articles/6141881-gry-kompetencyjne-w-rekrutacji-czyli-integracja-competence-game-z-erecruiter [3] Gry rozwijają umiejętności zawodowe: https://kadry.infor.pl/5697417,popularne-gry-wideo-rozwijaja-umiejetnosci-zawodowe-i-pomagaja-w-rekrutacji-pracownikow.html
"Vreme će pokazati da li je Vesićevo hapšenje dogovorena akcija", kaže za N1 profesor Pravnog fakulteta u Beogradu Tanasije Marinković. Dodaje da je postupanje predsednice Skupštine Ane Brnabić, koja je, kako je rekao, pregazila pretres o budžetu, protivustavan. Marinković je pozdravio odluku opozicije koja je najavila da će zbog sumnje na zloupotrebu službenoj položaja podneti krivičnu prijavu protiv Brnabić.
Anja Franczak jest założycielką Instytutu Dobrej Śmierci, towarzyszką w żałobie, doulą końca życia, edukatorką. Już ją Państwo poznali: rozmawiałem z Anją w K3 dwukrotnie. Ta rozmowa też, mam nadzieję i dla Państwa, jest bardzo poruszająca. Daje też dużo wiedzy na temat tego, czym jest śmierć, jakie są jej fazy, jaką logikę, a nawet mądrość zawiera w sobie jej proces. Dodaje też otuchy i zdejmuje sporo lęku, taką w każdym razie mam nadzieję, osobom towarzyszącym wtedy swoim bliskim. Jest w tym może jeszcze coś więcej… Ale, proszę, posłuchajcie! Foto: Rafał Masłow
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. W najnowszym odcinku podcastu “Raport międzynarodowy” prowadzący Zbigniew Parafianowicz i Witold Jurasz dyskutują na temat irańskiego ataku rakietowego na Izrael i zastanawiają się, czy różnił się on w zasadniczy sposób od tego z kwietnia bieżącego roku. Jeśli tak, to czy celem Iranu było zadanie naprawdę dużych strat Izraelowi, czy też nadal była to jedynie demonstracja? Prowadzący rozważają również scenariusze odwetu ze strony Izraela i zastanawiają się, czy Tel Awiw uderzy w obiekty atomowe Teheranu. Zaznaczają przy tym, że temu ostatniemu wyraźnie sprzeciwia się prezydent Joe Biden. Przede wszystkim jednak Witold Jurasz i Zbigniew Parafianowicz zastanawiają się, co jest tak naprawdę najistotniejsze: kto zaatakował pierwszy, czy też kto w obecnej sytuacji eskaluje, a kto deeskaluje napięcie. W dalszej części podcastu prowadzący dyskutują na temat upadku Wuhłedaru na Ukrainie, podkreślając, że jest to porażka – ale nadal taktyczna, a nie strategiczna. Zbigniew Parafianowicz zwraca uwagę na działania ukraińskiej posłanki, której aktywność w mediach społecznościowych mogła zaszkodzić obronie Wuhłedaru. Następnie prowadzący analizują konflikt wewnątrz rosyjskiej opozycji, który wybuchł między obozem Michaiła Chodorkowskiego a środowiskiem związanym z nieżyjącym już Aleksiejem Nawalnym. Relacje między tymi grupami są na tyle złe, że dochodzi do oskarżeń o wynajmowanie zbirów, którzy pobili młotkiem jedną z kluczowych postaci obozu Nawalnego. Na tym tle Witold Jurasz przytacza plotki o rzekomym ataku na dom Ilji Ponomariowa, który miał zostać zaatakowany przez rosyjskiego drona, ale niekoniecznie rządowego. Kolejnym wątkiem, który prowadzący omawiają, jest sukces wyborczy skrajnej prawicy w Austrii oraz pytanie, czy powstaje coś na kształt "osi populizmu" w Europie. Witold Jurasz złośliwie zauważa, że skrajną prawicę w Europie łączy nie tylko ideologia, ale i kwestie obyczajowe, które są w sprzeczności z oficjalnym wizerunkiem tej prawicy. Prowadzący dyskutują także na temat wizyty prezydenta Andrzeja Dudy na urodzinach byłego prezydenta Czech Miloša Zemana, podkreślając, że Duda mógł złożyć wizytę bardziej dyskretnie i dyplomatycznie. Witold Jurasz wskazuje, że od lat w otoczeniu prezydenta, nie tylko Dudy, ale także jego poprzedników, brakuje doświadczonych dyplomatów. Dodaje jednak, że nie jest to zarzut wobec Szefa Biura Polityki Międzynarodowej, Mieszka Pawlaka, a być może raczej problem z nieprzyjmowaniem rad przez prezydenta. Na zakończenie podcastu omawiane są pozytywne sygnały z Ukrainy w sprawie Wołynia – choć są one obiecujące, prowadzący podkreślają, że jest zbyt wcześnie, by uznać je za przełomowe.
Reprezentacja Polski ma za sobą bardzo udane mistrzostwa Europy w sportach wodnych. Zdobyliśmy 18 medali - 3 z nich wywalczyliśmy w skokach do wody, a aż 15 w pływaniu. Główny trener reprezentacji Polski w pływaniu Paweł Wołkow mówi w rozmowie z RMF FM o satysfakcji i dumie. Dodaje, że na igrzyskach olimpijskich w Paryżu też nas stać na sukcesy.
Opowiadam o książce Andersa Hansena „Rozruszaj swój mózg”, bo to znakomita lektura, która zbiera wiadomości rozproszone w bazie naukowej wiedzy i podaje wszystko przyjemnie prostym językiem. Wcześniejsze książki Andersa to „Uspokój swój mózg” czy „Wyloguj swój mózg”. Hansen tym razem mówi o tym, że trzydziestominutowy spacer raz dziennie wydłuża życie od trzech do pięciu lat. Dodaje, że ruch radykalnie poprawia nasze zdrowie, chroni przed przeziębieniami, zmniejsza ryzyko zapadalności na poważne schorzenia: nowotwory czy choroby krążenia. Ruch poprawia pamięć, odchudza i radykalnie odmładza. W KTIPie opowiadam co wyczytałam w książce „Rozruszaj swój mózg” Andersa Hansena i dzielę się swoimi doświadczeniami. Zapraszam do słuchania! Tematy poruszone w KTIPie: • 0:00 – start • 0:28 – zapowiedź • 0:47 – o czym jest książka Andersa Hansena „Rozruszaj swój mózg” • 2:11 – forma książki • 2:35 – aktywni „kanapowcy” • 4:03 – dlaczego kanapa jest niebezpieczna? • 5:24 – dużo trudnych słów • 5:56 – otrząsaj się! • 6:53 – jak oglądać telewizję? • 7:36 – zaburzony zmysł równowagi • 8:12 – kręcenie czym się da • 9:17 – pomysły na spalenie tłuszczu • 10:35 – najleniwsze kraje • 11:57 – przed egzaminem – kawa czy bieganie? • 14:51 – inteligencja • 15:15 – ruch a Alzheimer • 16:52 – a co z genami? • 17:45 – tempo chodzenia jest genetyczne • 18:30 – staruszki powinny biegać i chodzić na siłownię • 20:26 – starzenie się (sarkopenia) • 24:33 – o tłuszczu • 27:00 – interwały • 33:00 – jak człowiek jest zbudowany • 35:30 – warto zacząć się ruszać • 36:40 – astma cię nie zatrzyma • 39:00 – podsumowanie • 39:50 – a teraz na spacer! Warto zajrzeć: Posłuchaj również KTIP „Wyloguj swój mózg”: https://tiny.pl/d1587 Książka Andersa Hansena „Rozruszaj swój mózg”, Wydawnictwo Znak: https://tiny.pl/d158m Propozycje na ćwiczenia, by rozruszać się podczas pracy: https://tiny.pl/d1564 Jak żyć długo? Dlaczego się starzejemy i czy naprawdę musimy KTIp – https://tiny.pl/d11hl
"Niestety Adam Glapiński nie ratował polskiej gospodarki. Prezes Narodowego Banku Polskiego musi działać zgodnie z konstytucją. Jego podstawowym zadaniem jest to, żeby zadbać o wartość złotego i to jest wpisane w konstytucję. Natomiast jego działania przyczyniły się do tego, że inflacja wzrastała" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM wiceminister edukacji narodowej Katarzyna Lubnauer pytana, dlaczego rządzący chcą postawić prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Dodaje, że Glapiński dodatkowo "bardzo angażował się w kampanię wyborczą, a zgodnie z Konstytucją NBP ma być apolityczny".
"Jesteśmy w innym położeniu, niż byliśmy dwa czy trzy lata temu. Musimy być przygotowani na różne scenariusze, natomiast de facto wojna podprogowa się toczy. Toczy się wojna w cyberprzestrzeni, (...) wojna informacyjna, wojna gospodarcza" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM gen. Mieczysław Bieniek, doradca ministra obrony narodowej. Dodaje, że "rosyjska armia się wykrwawia". "Wcale ich nie żałujemy, ale jest potęgą surowcową i nuklearną" - podkreśla gość Piotra Salaka. Pytany o ostrzeżenia, jakie płyną od niemieckiego wywiadu, że Rosja może zaatakować jeden z krajów NATO już za dwa lata, generał odpowiada: "Musimy być przygotowani i dlatego też ta nasza ostatnio wzmożona aktywność, jeśli chodzi o modernizację sił zbrojnych, o modernizację systemów - to jest bardzo istotne".
"W 2022 roku to z ust Jarosława Kaczyńskiego po raz pierwszy padło potwierdzenie: tak, polski rząd, rząd PiS-u posiada cyberbroń" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM poseł Koalicji Obywatelskiej Witold Zembaczyński, członek sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa. Gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM podkreśla, że "zakup Pegasusa został przeprowadzony w sposób nieakceptowalny, niezgodny z prawem". Dodaje, że skandalem jest także "sposób używania Pegasusa, niedostosowanie przepisów prawnych, lista osób inwigilowanych oraz kwestia wyprowadzenia danych na zewnątrz".
"Zawsze traktowałam Jana Pawła II jako świętego człowieka. Miałam poczucie, że jest kimś niezwykłym, wspaniałym. Bardzo dużo zawdzięczam jego modlitwie" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM doktor filozofii Anna Karoń-Ostrowska, prywatnie wieloletnia przyjaciółka Jana Pawła II. Dodaje, że ma poczucie, iż to papież-Polak "wymodlił jej syna". Jednocześnie podkreśla: "Natomiast nie można udawać, że Jan Paweł II nie popełniał błędów, robił złe rzeczy, jak teraz się to odsłania. Dla mnie takim momentem przełomowym była sprawa arcybiskupa Juliusza Paetza.