POPULARITY
Budzisz podkreśla, że reparacje wojenne od Niemiec dotyczą państwa polskiego, nie tylko żyjących ofiar, a pokój na Ukrainie może zostać wynegocjowany bez udziału Warszawy.Po wizycie w Berlinie premier Donald Tusk zapowiedział, że jeśli Niemcy nie przedstawią satysfakcjonujących propozycji, Polska może sama wypłacić świadczenia dla jeszcze żyjących ofiar nazizmu.Marek Budzisz, analityk Strategy & Future, uważa, że to mylenie pojęć:Tu nie chodzi o zadośćuczynienie dla osób, które przeżyły II wojnę, tylko o zadośćuczynienie dla państwa polskiego za gigantyczne zniszczenia– podkreśla.Zwraca uwagę, że zasadniczą kwestią są reparacje wojenne od Niemiec oraz zwrot zagrabionych dóbr kultury, które wciąż znajdują się za Odrą:Należałoby zacząć od oddania dóbr kultury ukradzionych przez państwo niemieckie– mówi.Wsparcie dla ofiar wojny Budzisz nazywa obowiązkiem państwa polskiego, ale podkreśla, że:To nie pozostaje w żadnym związku z odszkodowaniami ze strony państwa niemieckiego.
Narastają obawy o przyszłość kanałów kierowanych do Polaków za granicą – TVP Polonia i TVP Wilno – oraz o kondycję całej telewizji publicznej (w likwidacji). Rzecznik rządu zapewnia, że TVP Polonia „nie zniknie”, ale za kulisami trwają rozmowy o cięciach, a pracownicy nie wiedzą, czy po świętach będą mieli pracę.https://wnet.fm/2025/11/26/koniec-prawdziwej-tvp-polonia-wrobel-rozwalaja-zespol-i-mosty-z-polakami-za-granica/ Dla Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, wieloletniej dyrektor Biełsatu i byłej szefowej TVP Polonia, ten scenariusz brzmi bardzo znajomo.To zapewnianie, że wszystko będzie, niezależnie od tego, czy będzie 5 groszy na to i od kiedy, jest bardzo podobne do tego, co przeżyliśmy w Biełsacie. Moja wiara w te zapewnienia jest bardzo mała. Myślę, że to po prostu jest w większości nieprawda– mówi.Przypomina, że TVP Polonia jest wymieniona z nazwy w ustawie o radiofonii i telewizji, dlatego formalnie nie da się jej zlikwidować, ale można zostawić jedynie „kadłubek” kanału. Znacznie gorzej wygląda sytuacja TVP Wilno, które w ustawie nie figuruje i – jak zaznacza – można nim „dosyć dowolnie” rozporządzać.Biełsat: z narzędzia soft power do „żałości”Romaszewska-Guzy w ostrych słowach mówi o losie Biełsatu, który przez lata był – jak podkreśla – jednym z najważniejszych polskich instrumentów oddziaływania na Wschód. Dziś stacja została podzielona na trzy części: białoruską, rosyjską i ukraińską, co w jej ocenie rozbija pierwotną ideę jednego, silnego kanału.Moim zdaniem to jest dosyć bezsensowne, bo myśmy to umyślnie trzymali razem, żeby to był taki nasz głos na wschód, niezależnie od tego, że zainteresowania tych różnych krajów są różne– podkreśla. I zwraca uwagę na drastyczne cięcia budżetowe.Kiedy odchodziłam jeszcze w 2023 roku z telewizji Biełsat, to ona miała 63 miliony budżetu. (…) W tej chwili to jest po prostu żałość. (…) Niektóre materiały mają niesłychanie niską oglądalność– mówi.Krytykuje również kierunek programowy: flagowym programem ma być dziś śniadaniówka pokazująca, jak żyje się emigrantom w Polsce.Opowiadanie mieszkańcom Białorusi, jak fajnie żyje się emigrantom w Polsce, może tylko do pewnego stopnia budzić entuzjazm u ludzi zamkniętych u Łukaszenki. (…) Moim zdaniem nie ma w tym kompletnie żadnej koncepcji– ocenia.Przypomina, że pierwotnie Biełsat miał być precyzyjnym narzędziem soft power – pomagając Białorusinom i Rosjanom poznawać rzeczywistość wokół nich, a nie jedynie reklamą Polski.TVP Polonia i WilnoByła szefowa TVP Polonia nie ukrywa, że od lat krytycznie patrzyła na ten kanał – ale nie z powodu samej idei, tylko braku spójnej koncepcji.Już wtedy, lat temu 15, uważałam, że brak tej telewizji koncepcji. Że to nie chodzi o to, żeby ją likwidować, chodzi o to, żeby ją wymyślić na nowo, bo się zmieniają nam epoki– zaznacza.Zwraca uwagę na ogromne zróżnicowanie potrzeb Polaków w różnych krajach i na fakt, że dziś Polonia ma dostęp do wielu treści internetowych. Jej zdaniem telewizja polonijna mogłaby stać się nowoczesnym, globalnym projektem, który: stawia na programy dla dzieci uczące języka polskiego, korzysta z sieci lokalnych korespondentów (Nowy Jork, Chicago, Żytomierz, Madryt), realnie angażuje widzów w tworzenie treści.TVP Wilno widzi jako potencjalnie ważne narzędzie, które powinno „promieniować interesującą kulturą polską” na Litwie i jednocześnie przyciągać także litewską widownię, zainteresowaną lokalnymi problemami Wilna i regionu wileńskiego. Ale – jak mówi – nie wie, w jakim kierunku kanał faktycznie poszedł i co będzie dalej po zmianach władz.„Reforma i obecna władza to rzeczy nie do połączenia”Pytana wprost, czy mamy do czynienia z reformą czy z rozmontowywaniem telewizji publicznej, Romaszewska-Guzy nie pozostawia złudzeń.Ja zupełnie nie mam wiary, że to jest reformowanie. Uważam, że tu nie ma żadnej koncepcji. Naprawdę żadnej. I nie widzę jej ani w Białsacie, ani w Polonii, ani w Wilnie. Tu po prostu nie ma kompletnie żadnej koncepcji, dla kogo i po co my nadajemy te treści– mówi.Krytykuje też inne kanały, m.in. TVP World po angielsku.Jest kanał World w telewizji polskiej, w języku angielskim i ja pojęcia nie mam, po co my go robimy, po to żeby pokazywać pana Sikorskiego jakiś czas tam w tym Worldzie?– ironizuje.Jej zdaniem obecne kierownictwo telewizji i rząd nie potrafią zdefiniować widza, jego potrzeb ani celu nadawania. Brakuje badań, burzy mózgów, odwagi i fachowości.Reforma i obecna władza to są rzeczy nie łączące się ze sobą. Oni po prostu w ogóle się nie zastanawiają nad celowością tego, co robią– ocenia.Surowa ocena rządu i polityki wschodniejRomaszewska-Guzy rozszerza tę krytykę na całą politykę państwa, zwłaszcza wschodnią.Uważam, że obecny rząd bardzo słabo sobie radzi, w bardzo wielu dziedzinach. Polska w zasadzie prawie nie prowadzi polityki wschodniej obecnie– mówi.Wspomina rozmowy z Jadwigą Emilewicz o tym, jak wiele pracy wymagało choćby zwiększenie przepustowości jednego przejścia granicznego z Ukrainą – codzienne zabiegi, przekonywanie partnerów, nieobrażanie się, szukanie rozwiązań. Tymczasem dziś – jak twierdzi – brakuje zarówno „pomyślunku”, jak i odwagi do podejmowania ryzyka.Za symbol utraconej szansy uważa los Biełsatu.Za stosunkowo niewielkie pieniądze można było mieć narzędzie porównywalne do Deutsche Welle. A nasz rząd wziął i moją ciężką pracę, 17 lat ciężkiej pracy, w zasadzie prawie że zniszczył do zera. Zostały jakieś resztówki, rozwalone w drobny mak– mówi.„Te rządy wykończą telewizję publiczną”Na koniec rozmowy prowadzący pytał wprost, czy w kwestii TVP Agnieszka Romaszewska-Guzy widzi jakiekolwiek powody do optymizmu.Ja się obawiam, że te rządy wykończą telewizję publiczną i nie jestem w tych obawach osamotniona. Wiele osóļ uważa, że nastąpi rozmontowanie telewizji publicznej. Spada drastycznie oglądalność. Ona nie ma najmniejszych pomysłów się dostosować do współczesności– dodaje.Zwraca uwagę, że formalna „likwidacja” TVP jest pozorna – instytucja istnieć musi, bo jest powołana ustawą.To jest całkowicie pozorna likwidacja, ale niesie ze sobą nie tyle likwidację instytucji, co jej rozkład i upadek oglądalności, upadek wpływów i rozkład instytucji– podkreśla.Przypomina, że Telewizja Polska była największą telewizją publiczną w Europie Środkowo-Wschodniej, a dziś jej znaczenie gwałtownie maleje.Doprowadziło się do upadku jej znaczenia i będzie to niezwykle trudno odbudować– kończy.
Europejski plan pokojowy dla Ukrainy coraz wyraźniej odcina się od tzw. 28 punktów kojarzonych z Donaldem Trumpem. Korespondent Radia Wnet na Ukrainie Paweł Bobołowicz podkreśla, że dokument przygotowany przez Unię Europejską i Wielką Brytanię wygląda jak propozycja realnego porozumienia – w przeciwieństwie do wcześniejszego projektu, który w Kijowie i w Waszyngtonie często opisywany jest jako zbiór żądań Kremla.Punkty zaproponowane, czy te, które zostały ustalone przez Unię Europejską, ale też Wielką Brytanię, to są punkty, które rzeczywiście bardziej jednak przypominają porozumienie pokojowe, a nie akt kapitulacji Ukrainy– mówi Bobołowicz.Najważniejsze różnice? Europejski plan nie nakłada ograniczeń na państwa UE, w tym Polskę, i nie zakazuje Ukrainie wejścia do NATO czy Unii.W tych punktach Unii Europejskiej nie ma żadnego punktu, który dotyczyłby państw Unii Europejskiej (…) I nie ma też tej perspektywy politycznej zakazywania Ukrainie wstępowania czy do Unii Europejskiej, czy do NATO– zaznacza korespondent. Podkreśla też, że w przeciwieństwie do „28 punktów” nie ma mowy o trwałej, prawnej rezygnacji z ukraińskich terytoriów.W Kijowie plan europejski jest znacznie lepiej oceniany przez komentatorów, choć oficjalna dyplomacja waży słowa.Wszyscy podkreślają, że doceniają starania pokojowe Donalda Trumpa, ale jednocześnie widać po prostu olbrzymią różnicę pomiędzy jednym i drugim planem– relacjonuje Bobołowicz. Jednocześnie dodaje, że wielu republikańskich senatorów uważa projekt Trumpa „jako zbiór żądań Federacji Rosyjskiej”.Problemem pozostaje jednak nie tylko różnica między Waszyngtonem a Brukselą, ale przede wszystkim brak woli po stronie agresora.Doświadczenia tej nocy, wcześniejsze doświadczenia i to, co dzieje się na froncie, poddaje wątpliwość, czy Federacja Rosyjska jest w ogóle zainteresowana jakimkolwiek działaniem pokojowym– ostrzega Bobołowicz. Zwraca uwagę, że z Moskwy płyną sygnały, iż europejski plan (i jego modyfikacje) są „nie do przyjęcia”, a narzucony termin 27 listopada jako data podpisania porozumienia wygląda dziś nierealnie.Dmytro Antoniuk również nie widzi przestrzeni do szybkiego kompromisu między Zachodem a Kijowem.Z jednej strony Ukraina nie może przyjąć tego, co narzucają nam Amerykanie, a z drugiej strony Amerykanie chyba nie chcą przyjąć tego planu europejskiego. Czyli na razie nie widzę, że jest jakiś konsensus– podsumowuje.
Misja międzynarodowa w Strefie Gazy może pozostać na papierze. – „Kolejka chętnych nie będzie długa” – mówi analityk PISM, oceniając sytuację w Gazie, Libanie i relacje Izrael–Arabia Saudyjska.Izrael świadomie utrzymuje sytuację w Strefie Gazy i w Libanie na poziomie „konfliktu niskiej intensywności”, wykorzystując rozejmy i porozumienia do granic możliwości – ocenia w rozmowie z Radiem Wnet Michał Wojnarowicz, analityk ds. Izraela i Palestyny z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.To, co łączy te wydarzenia, to postawa izraelskiego przywództwa, które od dawna pokazuje, że w regionie będzie przede wszystkim operować narzędziami siłowymi– mówi Wojnarowicz. Zwraca uwagę, że mimo formalnych rozejmów „de facto ciągle mamy do czynienia z rozlewem krwi w Strefie Gazy”.Ekspert przypomina, że również na granicy izraelsko-libańskiej trwają regularne ostrzały między Izraelem a Hezbollahem.Nie doszło jednak do otwartego konfliktu, bo to po prostu żadnej ze stron się nie opłaca– podkreśla. Jego zdaniem zarówno Izrael, jak i Hamas oraz Hezbollah mają potencjał do eskalacji, ale na razie zatrzymały się na poziomie politycznego i militarnego „zawieszenia”.„Konflikt niskiej intensywności”Wojnarowicz wskazuje, że ten „konflikt niskiej intensywności” pełni funkcję nacisku. W Strefie Gazy jest to presja na Hamas, by dokończył realizację porozumień, w tym wydanie wszystkich zakładników.Ciągle jeszcze trzy ciała nie zostały zwrócone– zaznacza.W przypadku Libanu Izrael wykorzystuje fakt, że Hezbollah miał się rozbroić i przekazać kontrolę armii libańskiej, co w praktyce się nie wydarzyło.Izrael pokazuje, że jest w stanie uderzyć także na terytorium sąsiednich państw– dodaje.Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZOdnosząc się do rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie siły stabilizacyjnej w Strefie Gazy, ekspert ocenia, że jej realizacja będzie bardzo trudna.Trudno oczekiwać, że kolejka chętnych będzie naprawdę długa, skoro zadaniem takich wojsk byłoby de facto rozbrojenie Hamasu i ryzyko wejścia w konflikt z Izraelem– mówi.Państwa wymieniane jako potencjalni uczestnicy, jak Azerbejdżan, na razie nie chcą wysyłać swoich żołnierzy do Gazy.Wojnarowicz komentuje także wizytę księcia Arabii Saudyjskiej Mohammeda bin Salmana w Waszyngtonie i zapowiedź sprzedaży samolotów F-35. Jego zdaniem po stronie arabskiej widać „zadowolenie z powrotu do przewidywalnej, transakcyjnej polityki USA pod rządami Donalda Trumpa”.Można teraz dopiąć parę rzeczy, które za czasów Bidena były zablokowane– ocenia.Normalizacja relacji Izrael–Arabia Saudyjska, która miała być ceną za dostęp do F-35, jest dziś – jak podkreśla ekspert – „mocno zawieszona” po wydarzeniach w Strefie Gazy.To gorzka pigułka dla Izraela. Proces, który wydawał się bliski sukcesu, teraz się wymyka – trochę na własne życzenie– podsumowuje Wojnarowicz.
Paulina Matysiak mówi Radiu Wnet, że decyzja o wyrzuceniu jej z Razem jest ostateczna i osłabia partię. Zapewnia jednak, że jako posłanka niezrzeszona dalej będzie aktywnie pracować w Sejmie.Decyzja o wyrzuceniu Pauliny Matysiak z Partii Razem jest już przesądzona. Posłanka skorzystała z przysługującej jej ścieżki odwoławczej, ale bez skutku.Posiedzenie Rady Krajowej odbyło się w poniedziałek, decyzja została podtrzymana, jest ostateczna– relacjonuje Matysiak.Osiem lat w jednej partiiMatysiak podkreśla, że Razem było jej jedyną formacją polityczną od początku aktywności publicznej.Do tej partii należałam przez osiem lat. Zapisałam się w 2017 roku, w 2025 zostałam z partii wykluczona. Nigdy wcześniej do żadnej innej organizacji nie należałam, więc 100 procent mojego politycznego zaangażowania było związane właśnie z Partią Razem– mówi.Nie ukrywa, że sposób zakończenia tej historii jest dla niej bolesny:Jest dużo żalu, że ta historia właśnie w taki sposób się kończy. Nie spodziewałabym się tego, kiedy do partii dołączałamNiezależność i CPK w tle sporuChoć w uchwale formalnie nie wskazano stowarzyszenia „Tak dla Rozwoju”, to właśnie niezależne działania Matysiak w sprawie Centralnego Portu Komunikacyjnego stały się jednym z głównych źródeł konfliktu.W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że chodziło o moją niezależność działania– przyznaje posłankaPrzypomina, że już wcześniej poniosła konsekwencje za założenie stowarzyszenia:W zeszłym roku byłam zawieszona w klubie i partii przez pół roku. To była dotkliwa sankcja. A jednocześnie te działania nie były sprzeczne z programem czy wartościami Partii Razem„Partia, która walczy o każdy głos, nie powinna się osłabiać”Była posłanka Razem ocenia, że wyrzucenie jej z ugrupowania to błąd polityczny, który osłabi lewicę.Osłabianie się przez Partię Razem, wyrzucenie mnie także z koła sejmowego, po prostu jej nie służy. Partia, która walczy o każdy głos i chce w 2027 roku wprowadzić własną reprezentację, powinna robić wszystko, żeby swój elektorat poszerzać– podkreśla.Zwraca uwagę, że Razem rezygnuje z kapitału, który już ma:Partia powinna wykorzystywać wiedzę i merytorykę swoich działaczy, a także ich osobowości. Moja historia pokazuje, że czasami po prostu nie ma na to chęci. W moim przypadku władze partii nie chciały z mojego potencjału skorzystaćPosłanka niezrzeszona: praca w Sejmie trwaMatysiak zaznacza, że mimo utraty legitymacji i miejsca w kole sejmowym nie zamierza wycofywać się z działalności parlamentarnej.To posiedzenie jasno pokazuje, że można być posłem, który nie należy do żadnego klubu, a też działać, zabierać głos i pracować jak do tej pory. Pod tym względem z mojej perspektywy zbyt wiele się nie zmienia– mówi.Dodaje, że ostateczną ocenę tej sytuacji pozostawia wyborcom i obserwatorom polityki:Myślę, że słuchacze, widzowie, odbiorcy, wyborcy mają swoje zdanie na temat tej decyzji i też ją ocenią
– CPK jest potrzebny armii USA, a nie tylko pasażerom – mówi dr Orzeł. Ekspert krytykuje brak infrastruktury wojskowej i zarzuca rządowi uległość wobec Berlina.W debacie o bezpieczeństwie Polski kluczowe pozostają kwestie logistyki wojskowej, relacji z sojusznikami i wpływu Niemiec na strategiczne decyzje rządu — ocenia dr Józef Orzeł, komentując aktualne spory wokół Centralnego Portu Komunikacyjnego i infrastruktury transportowej w Polsce. Amerykanie potrzebują CPK do działań wojskowychJak podkreśla dr Orzeł, tylko Stany Zjednoczone są w stanie szybko przerzucić do Polski kilkaset tysięcy żołnierzy w przypadku zagrożenia. Amerykańscy generałowie od dawna – mówi – wskazują, że potrzebna jest im infrastruktura umożliwiająca błyskawiczne dostarczenie wojsk na wschodnią flankę NATO.W ich ocenie kluczową rolę miałby pełnić CPK, ale w aspekcie wojskowym, nie cywilnym.Chcecie, żebyśmy w razie wojny przesłali wam 200 tysięcy żołnierzy w tydzień? To po czym? Gdzie są tory, wagony, porty?– przytacza stanowisko amerykańskich dowódców Orzeł.Zwraca przy tym uwagę, że w rządowej propozycji CPK nie przewidziano szybkiej kolei do Lublina ani do Rzeszowa, czyli na trasach istotnych dla przerzutu wojsk na kierunku wschodnim.To spełnianie oczekiwań niemieckich, nie amerykańskich– zaznacza.Według dr. Orła brak połączeń na wschód nie jest przypadkiem. Wskazuje, że nowe linie szybkiej kolei mają łączyć Baranów z Wrocławiem i Poznaniem — a więc kierunkiem zachodnim, prowadzącym bezpośrednio do Niemiec.CPK ma według Tuska spełniać gospodarcze oczekiwania biznesu niemieckiego, a nie wojsk amerykańskich– ocenia.Spór o port kontenerowy w ŚwinoujściuEkspert zwraca uwagę również na zamieszanie wokół portu kontenerowego w Świnoujściu. Rząd poinformował o jego budowie, ale — jak zauważa Orzeł — jednocześnie zerwano umowę z dotychczasowym wykonawcą, co znacząco opóźni inwestycję.Dodatkową przeszkodą ma być pomysł utworzenia parku narodowego na ujściu Odry, co zdaniem analityków może uniemożliwić żeglugę towarową do portu.Niemcy korzystają z Odry, Polacy mają patrzeć na żabki i kijankiDr Orzeł podkreśla, że Niemcy wykorzystują Odrę jako ważny szlak transportowy, ale — jego zdaniem — nie chcą, by Polacy korzystali z własnej części rzeki.Krytykuje też działalność niektórych organizacji ekologicznych, które – jak twierdzi – działają w duchu niemieckich interesów.Odnosi się również do pojawiających się projektów nadających Odrze status „osoby prawnej”, określając je jako sprzeczne z interesem państwa.
Wystąpienie Radosława Sikorskiego w Sejmie – w dużej mierze poświęcone atakom na prezydenta Karola Nawrockiego po jego słowach z 11 listopada o Unii Europejskiej – doczekało się ostrej odpowiedzi ze strony Pałacu Prezydenckiego. Doradca prezydenta ds. europejskich, Jacek Saryusz-Wolski, zarzuca szefowi MSZ zarówno błędną interpretację konstytucji, jak i ignorowanie trwającej już procedury zmian traktatów unijnych.W rozmowie z Radiem Wnet polityk nie ma wątpliwości, że spór nie jest jedynie akademicką dyskusją o zapisach prawnych. Chodzi o to, kto realnie kształtuje politykę zagraniczną Polski oraz jaką wizję Unii Europejskiej rząd próbuje narzucić opinii publicznej – i prezydentowi.Na pewno nie jest tak, jak mówi minister Sikorski, że prezydent jest długopisem, że prezydent jest ustami, które mają powtarzać to, co decyduje w dziedzinie polityki zagranicznej Rada Ministrów– podkreśla Saryusz-Wolski.Punktem wyjścia do ataku Sikorskiego na Karola Nawrockiego była teza, że prezydent, zabierając głos w sprawach europejskich w duchu „Unia tak, wypaczenia nie”, przekracza swoje konstytucyjne kompetencje. Zdaniem Saryusza-Wolskiego to odwrócenie porządku rzeczy.Doradca prezydenta zarzuca szefowi MSZ „wybiórczą lekturę” konstytucji – ograniczenie się do artykułu 146, który mówi, że politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów. Jak przypomina, ten przepis trzeba czytać razem z artykułem 126, określającym rolę głowy państwa.Saryusz-Wolski przypomina, że to właśnie w tym przepisie wpisano rolę strażnika suwerenności i bezpieczeństwa państwa. W jego ocenie działania prezydenta na arenie międzynarodowej nie są więc żadnym „wychodzeniem poza kompetencje”, lecz wypełnianiem konstytucyjnego obowiązku.I dodaje, że z takiej „holistycznej” lektury ustawy zasadniczej wynika, że to raczej rząd powinien brać pod uwagę linię wyznaczaną przez prezydenta, a nie odwrotnie.Ta hierarchia zawarta w konstytucji mówi o tym, że to raczej Rada Ministrów powinna się "słuchać" prezydenta, niż odwrotnie prezydent powinien kopiować, "papugować", to, co postanawia Rada Ministrów– dodał.Drugi kluczowy zarzut Saryusza-Wolskiego dotyczy samego obrazu Unii Europejskiej, jaki w swoim sejmowym wystąpieniu kreślił Radosław Sikorski. Szef MSZ miał przekonywać, że nie ma żadnego projektu traktatu, który prowadziłby do „federalizacji” czy głębokiej zmiany UE, więc ostrzeżenia prezydenta to straszenie na wyrost.Doradca prezydenta odpowiada na to z niedowierzaniem. Przypomina, że Parlament Europejski już przyjął wniosek o zmianę traktatów, uruchamiając formalnie artykuł 48 Traktatu o Unii Europejskiej – procedurę zmiany podstawowych dokumentów wspólnoty.Jest wręcz niesłychane, że minister spraw zagranicznych poświadcza, że nie wie o tym i neguje fakt, że artykuł 48 traktatu Unii w sprawie zmiany traktatów został uruchomiony dwa lata temu przez Parlament Europejski (…) i że jest projekt traktatu autorstwa Parlamentu Europejskiego– zaznacza polityk.Saryusz-Wolski idzie dalej: albo – jak mówi – minister w „złej wierze pomija ten fakt”, albo rzeczywiście nie ma świadomości, że proces zmian traktatowych już trwa. Jedno i drugie uznaje za rzecz nie do przyjęcia u szefa polskiej dyplomacji.Równolegle doradca prezydenta broni użytych przez Karola Nawrockiego sformułowań o „oddawaniu po kawałku suwerenności” i „pełzającym zawłaszczaniu kompetencji” przez instytucje unijne. W jego ocenie to nie emocjonalne chwyty, lecz trafny opis zjawiska dobrze znanego w literaturze naukowej i w orzecznictwie sądów konstytucyjnych państw członkowskich.To jest zjawisko tak zwanego pełzającego zawłaszczania kompetencji, które jest opatrzone bogatą literaturą naukową. (…) Neguje fakt, że proces zawłaszczania kompetencji ma miejsce– dodaje.Doradca przypomina, że podobne wątpliwości wobec przekraczania traktatowych kompetencji przez instytucje UE wyrażano w wyrokach i stanowiskach dziewięciu trybunałów konstytucyjnych, w tym niemieckiego Trybunału Federalnego.Obrona Unii przez krytykę centralizacjiSikorski – relacjonuje Saryusz-Wolski – stara się przedstawiać każdą krytykę obecnego kierunku integracji jako antyeuropejskość i krok w stronę polexitu. Doradca prezydenta odwraca tę logikę. Według niego to właśnie obecne „zapędy centralizacyjne”, unijne podatki, wspólny dług i warunkowość budżetowa, a także polityki takie jak Zielony Ład i pakt migracyjny, niosą ryzyko rozsadzenia Unii od środka.Potężna część debaty w tej materii w Unii i literatury przedmiotu mówi o tym, że te zapędy centralizacyjne, to zawłaszczanie kompetencji niszczy Unię Europejską i jej zagraża. A zatem powstrzymywanie tej centralizacji jest de facto obroną Unii Europejskiej przed rozpadem– wskazuje.Zwalczanie tendencji centralizacyjnych, tego wychodzenia poza traktaty, co w debacie prawniczej jest nazywane ultra vires, czyli działaniem poza granicami prawa, jest działaniem na rzecz i w obronie Unii Europejskiej, taka jaka ona powinna być– dodaje.„Zaczepne, płytkie, w złym momencie”Oceniając samo wystąpienie Sikorskiego, doradca prezydenta nie przebiera w słowach. Zwraca uwagę, że przemówienie szefa MSZ miało miejsce w momencie, gdy rząd apeluje o jedność wobec zagrożeń hybrydowych ze strony Rosji – po serii sabotaży i dywersji kolejowych.To wystąpienie było zaczepne, było wobec prezydenta merytorycznie błędne i płytkie i nic nowego do debaty nie wniosło. Wygląda na to, że chciał minister Sikorski po prostu, przepraszam, zaatakować, przyłożyć prezydentowi RP– stwierdził.Kontrastuje przy tym ton przemówienia Sikorskiego z wcześniejszym wystąpieniem Donalda Tuska w Sejmie. Premier – jak przypomina – mówił o potrzebie zgody w sprawie rosyjskich zagrożeń, podczas gdy minister spraw zagranicznych zamiast budować tę jedność, uderzył w głowę państwa.On w tym wystąpieniu de facto robi coś diametralnie odmiennego. (…) Atak na prezydenta w tym momencie jest nie na miejscu, niedopuszczalny– ocenił.Na pytanie, czy może to być początek prezydenckich ambicji Sikorskiego, Saryusz-Wolski nie chce przesądzać, ale zauważa, że sam minister „wskazał, że prezydent Karol Nawrocki powinien się ubiegać o stanowisko premiera”, co otwiera pole do spekulacji.
Mikołaj Murkociński, wysłannik Radia Wnet do Syrii, relacjonuje sytuację z Homsu, dokąd wrócił po wizycie w Aleppo. Podkreśla ogrom zniszczeń w historycznym centrum miasta – wpisanym na listę UNESCO – i dramatyczne warunki życia tamtejszych chrześcijańskich rodzin, które podczas wojny pozostały na miejscu.To, w jakich warunkach ci ludzie mieszkają, trudno sobie wyobrazić– podkreśla, opisując ciasne, ciemne pomieszczenia, brak podstawowych sprzętów i opiekę nad niepełnosprawnymi dziećmi sprawowaną często przez samotne, starsze osoby.Reporter odwiedził rodziny korzystające z pomocy Caritas Polska i innych organizacji. Zwraca uwagę, że po zmianie władzy w 2023 roku wielu urzędników straciło pracę z dnia na dzień, co pogłębiło kryzys społeczny.https://wnet.fm/2025/11/17/reporter-radia-wnet-o-ruinach-strachu-i-codziennych-porachunkach-w-srodkowej-syrii/Murkociński przywołuje także fragment wywiadu z syryjskim politologiem, który oskarża państwa Zachodu o podsycanie podziałów religijnych w regionie. Kontrasty społeczne są widoczne również na ulicach Homsu – od dzielnic chrześcijańskich po muzułmańskie, od pozornie normalnego miejskiego ruchu po kwartały całkowicie zrównane z ziemią.Reporter podkreśla, że mimo pozorów „normalności” syryjskie miasta pozostają naznaczone wojną, a społeczność chrześcijańska w Aleppo dosłownie wymiera – dzieci stanowią jedynie 2 proc. wiernych, a większość młodych wyemigrowała za granicę.Na koniec Murkociński zaprasza na kolejne materiały z Syrii, w tym wywiad z arcybiskupem Homsu, duchownym, który uciekł z niewoli Państwa Islamskiego.
Seria ostatnich aktów sabotażu na polskiej kolei – szczególnie zdarzenie pod Garwolinem, gdzie doszło do uszkodzenia torów – budzi poważny niepokój służb. Sprawcy – według komunikatów rządu Ukraińcy działający na zlecenie Moskwy – uciekli już na Białoruś. Według władz to nie incydent, lecz element szerszej kampanii dywersyjnej wymierzonej w Polskę i inne państwa regionu.W rozmowie z Radiem Wnet rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński był pytany przez Krzysztofa Skowrońskiego o to, co robią służby specjalne, by zminimalizować takie zdarzenia.Mam ograniczoną możliwość przekazywania informacji, dlatego że naturalną rzeczą jest, że służby rosyjskie, które nam tutaj próbują siać zamęt i dywersję, bardzo chciałyby wiedzieć, co nasi funkcjonariusze robią, w którą stronę zmierzają i jakie zamierzają podejmować czynności. Polskie służby specjalne pracują nad tym, żeby wyjaśnić okoliczności i wyłapać wszystkich sprawców tego zdarzenia. Są już pierwsze zatrzymania, te osoby są przesłuchiwane, jest ustalana rola poszczególnych osób i ich udział w tym zdarzeniu– mówił.Komentował też działalność niektórych mediów, które ujawniły szczegóły działań służb. W jego ocenie "mówienie o tym, jakie ślady zostały zabezpieczone na miejscu zdarzenia, jakie przedmioty zostały znalezione, jakie ślady są teraz analizowane, to jest działanie przeciwko Polsce, przeciwko bezpieczeństwu państwa".https://wnet.fm/2025/11/18/prezydent-nawrocki-dla-radia-wnet-o-wspolpracy-z-rzadem-i-sluzbami-nie-czuje-sie-dobrze-poinformowany/Rosyjska dywersja na torachDobrzyński zaznacza, że zamach na infrastrukturę kolejową wpisuje się w widoczną eskalację działań rosyjskich służb specjalnych. Zaczynało się od prowokacji na granicy, później były nalepki i hasła antynatowskie, następnie akty wandalizmu na pomnikach, potem podpalenia obiektów – teraz przyszedł czas na sabotaż infrastruktury krytycznej.Według niego podobne scenariusze rozgrywają się w Czechach, na Słowacji, Litwie i w Niemczech. Wszystkie tropy prowadzą do jednego źródła:„Te grupy mają jednego mocodawcę. To są służby rosyjskie wywiadowcze, służby specjalne Rosji.”Pytany o działania podejmowane przez polskie służby, Dobrzyński stanowczo odmawia ujawnienia operacyjnych szczegółów – ostrzegając, że każde słowo wypowiedziane publicznie jest natychmiast analizowane przez stronę rosyjską.Rosjanie bardzo chcieliby wiedzieć, co nasi funkcjonariusze robią, w którą stronę zmierzają i jakie zamierzają podejmować czynności– stwierdził. Podkreślił, że zatrzymano już pierwsze osoby mogące mieć związek z aktem sabotażu, a ich rola jest ustalana.Dobrzyński nie zgadza się z opinią, że kolejne akty sabotażu pokazują słabość Europy.Potrafimy zapobiegać. Do wielu zdarzeń nie dochodzi dzięki wcześniejszym ruchom polskich służb specjalnych. O tych innych rzeczach żadne służby nie informują– dodał. Zwraca uwagę, że wymiana danych wywiadowczych w ramach UE realnie wzmacnia bezpieczeństwo Polski.Dobrzyński był też pytany o to, czy szefowie służb specjalnych pojawią się w Pałacu Prezydenckim. Odpowiada, że to nie jego kompetencja, a decyzja należy do premiera.To premier powołuje szefów służb i myślę, jeśli prezydent zaprosi premiera i szefów służb, to z pewnością do takiego spotkania dojdzie, ale daleki jestem od spekulowania– wskazał.
– CBA to gotowa, zorganizowana służba z najnowszym doświadczeniem. Zamiast ją wzmocnić, rozbijamy system i destabilizujemy ABW oraz policję – ostrzega gen. Maciej Materka.W Sejmie procedowany jest projekt ustawy o likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Dla gen. Macieja Materki, byłego szefa polskiego kontrwywiadu i jednego z twórców CBA, to decyzja nie tylko niezrozumiała, ale wręcz sprzeczna z interesem bezpieczeństwa państwa – zwłaszcza w sytuacji narastającej wojny hybrydowej. „Byłem funkcjonariuszem numer 5”Materka przypomina, że z CBA jest związany od pierwszego dnia istnienia tej służby.Dzisiaj w Sejmie ma być czytanie projektu ustawy o likwidacji CBA i dla mnie jest to o tyle osobiste, ponieważ ja byłem od pierwszego dnia w CBA, miałem numer funkcjonariusza 5, pierwszego dnia, kiedy weszła ustawa w życie. I przez dziewięć lat budowałem to CBA– mówi.Podkreśla, że Biuro w znacznej części powstawało pod rządami obecnej koalicji, co czyni dzisiejsze decyzje tym bardziej paradoksalnym.Ciekawostką jest, że CBA było budowane tak naprawdę przez siedem lat za czasów aktualnej koalicji, tych osób, które rządzą– zaznacza.Państwo w kryzysieByły szef kontrwywiadu zwraca uwagę, że likwidacja CBA odbywa się w momencie nakładających się kryzysów: wojny w Ukrainie, rosyjskiej dywersji, napiętego budżetu i rosnących zagrożeń wewnętrznych:Dzisiaj państwo polskie, w wyniku tego, że znowu zadziałała polityka i w wyniku kilku spraw, które być może są do wyjaśnienia, my w tak trudnym momencie likwidujemy całą służbę– ocenia.Materka podkreśla, że CBA posiada najświeższe doświadczenie w państwie, jeśli chodzi o zwalczanie korupcji i przestępczości gospodarczej.Potrzebna jest służba, która zdobyła doświadczenie najnowsze w państwie. (…) My wyłączamy teraz CBA – służbę, która jest zorganizowana– mówi.Gotowa, ogólnokrajowa strukturaGenerał zwraca uwagę na aspekt praktyczny, o którym często zapominają politycy.Ja wiem, bo po prostu pracowałem, budowałem to CBA od pierwszego dnia – jak trudno jest zbudować instytucję, która będzie działała. To nie chodzi o to, że my na papierze ustawę napiszemy i ogłosimy, ale potem – do momentu, kiedy w reżimie administracji trzeba mnóstwo przepisów sprawdzić – mija czas– podkreśla.Przypomina, że CBA jest kompaktową, ale rozproszoną po całym kraju strukturą, z logistyką i wypracowanymi procedurami.Dzisiaj mamy instytucję, która jest dosyć kompaktowa, rozsiana po całym kraju, z logistyką, z pewnymi możliwościami. Kadry mogły być wymienione i zostały wymienione, więc zupełnie jakby niepotrzebna jest ta likwidacja– zaznacza.„Robimy dokładnie wszystko odwrotnie”Zdaniem Materki, argumenty za likwidacją są wyłącznie polityczne, a konsekwencje odczują obywatele i cały system bezpieczeństwa.To jest temat polityczny, który będzie znowu oddziaływał na służbę. My robimy dokładnie wszystko odwrotnie, co powinniśmy teraz robić– mówi.Zwraca uwagę, że zamiast wykorzystać istniejącą służbę również do zadań związanych z zagrożeniami hybrydowymi, państwo wybiera scenariusz reorganizacji kilku formacji naraz.CBA likwidujemy, przez to przekładamy część do ABW – czyli reorganizacja w ABW, znowu… Odciągamy w ABW, destabilizujemy policję, a policja jest kluczowa przy dzisiejszych zagrożeniach– wyjaśnia.W efekcie – jak ostrzega – poziom bezpieczeństwa publicznego będzie spadał, a przestępczość, w tym korupcja i przestępstwa brutalne, będą rosły szybciej niż zdolność państwa do reakcji.Korupcja, Ukraińcy i utracone narzędzieMaterka przypomina też, że w obecnej sytuacji – napływu dużej liczby uchodźców i firm zza wschodniej granicy – walka z korupcją powinna być wzmacniana, nie osłabiana.Przykład Ukraińców. Nie chcę tutaj generalizować, ale to, co się dzieje z korupcją w Ukrainie, mieliśmy ostatnio przypadek. Przecież my mamy kilkanaście tysięcy działalności gospodarczych prowadzonych przez Ukraińców. Oni też, nie bądźmy naiwni, przywieźli ze sobą zwiększone zagrożenie korupcją– podkreśla.W ocenie generała, państwo traci narzędzie, które było stworzone właśnie do tego typu wyzwań.Zamiast wykorzystać zorganizowaną służbę, destabilizujemy ją i rozkładamy na inne formacje, które i tak mają pełne ręce roboty– podsumowuje.
Aukcja w niemieckim domu aukcyjnym wstrząsnęła opinią publiczną zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Wśród wystawionych na sprzedaż przedmiotów znalazły się listy, dokumenty i pamiątki z obozów koncentracyjnych – w wielu przypadkach ostatnie ślady po ludziach zamordowanych przez Niemców.Jak podkreśla Hanna Radziejowska z berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego, skala tej kolekcji i sposób jej zaprezentowania obnażyły problem, którego w Polsce wciąż nie wypowiedziano do końca. Radziejowska przyznaje, że wiadomości o aukcjach takich materiałów w Niemczech niestety nie są zaskoczeniem.Czasami krążą takie materiały, listy z gett, listy z obozów koncentracyjnych, różne dokumenty, których Trzecia Rzesza i cały ten niemiecki system terroru wyprodukował– mówi. Tym razem jednak, jak podkreśla, uderzyła nie pojedyncza pamiątka, lecz rozmiar i precyzja całej kolekcji.Ta kolekcja ewidentnie była zbierana przez wiele lat. Było to podzielone starannie na różne obozy: Pawiak, Dachau, Auschwitz, Majdanek. To była gigantyczna kolekcja– relacjonuje.Wielu badaczy, z którymi rozmawiała, miało poczucie, że czegoś takiego nie widzieli nigdy w życiu. Najbardziej bolesny okazał się jednak fakt, że – wbrew pierwszym medialnym narracjom – znaczna część tych pamiątek dotyczyła nie osób żydowskich, lecz polskich więźniów politycznych.Zdecydowana większość tych materiałów, na pewno więcej niż połowa, to są polscy więźniowie polityczni– podkreśla Radziejowska.Wiele z tych listów prawdopodobnie nigdy nie trafiło do rodzin. Dla części więźniów mogły być jedynym śladem ich ostatnich dni. Tymczasem cena wywoławcza wielu dokumentów wynosiła zaledwie 500 euro.Dylemat etyczny i wątpliwa narracja domu aukcyjnegoDom aukcyjny argumentował, że część materiałów pochodzi od potomków ofiar, a całość miała rzekomo stanowić „projekt badawczy kolekcjonera”. Radziejowska jest sceptyczna wobec takich tłumaczeń.Oni tak napisali, bo potrzebowali się usprawiedliwić. Mówili głównie, że nie chcieli zranić uczuć. Czy tak jest naprawdę?– pyta.Jej zdaniem struktura i sposób zebrania dokumentów sugerują raczej długotrwałe pozyskiwanie obozowych materiałów na rynku kolekcjonerskim. Zwraca uwagę, że w Niemczech właśnie odchodzi pokolenie odpowiedzialne za tworzenie systemu terroru, a w prywatnych domach odnajdują się masowo dokumenty, które nigdy nie powinny trafić do obrotu.Reakcja Polski i dalsze krokiPo nagłośnieniu sprawy przez Międzynarodowy Komitet Auschwitz oraz polskie media, a następnie interwencji polityków, aukcja została wstrzymana. Trwają rozmowy o tym, jak trwale uniemożliwić podobny handel. W grę wchodzi nawet mechanizm prawny nakazujący automatyczne przekazywanie takich przedmiotów do Polski lub instytucji pamięci.Jednocześnie Instytut Pileckiego, mając już kopie części kolekcji, rozpoczął rekonstrukcję losów osób stojących za konkretnymi dokumentami.Odtwarzamy historię, szukamy informacji, co za każdym dokumentem, jaka historia się kryje– zapowiada Radziejowska. Wśród materiałów odnaleziono m.in. listy więźniarek Ravensbrück, członków pierwszego transportu do Auschwitz, dokumenty ofiar Majdanka czy ślady powiązane z działalnością grupy Ładosia.
W tym odcinku podcastu gościmy Annę Regułę, znaną w sieci jako @niekoniecznie_dietetycznie – dietetyczkę, autorkę i współautorkę wielu książek, w tym "Może to anemia?", a prywatnie pasjonatkę biegania. Ania znana jest z przystępnego i odczarowującego podejścia do żywienia. W swojej pracy pomaga „oswajać” dietę tak, by wspierała ciało nie obciążający tym głowy. Nasza rozmowa to obszerne kompendium wiedzy o żywieniu osób aktywnych — szczególnie kobiet.Wspólnie obalamy mity dietetyczne, które od lat krążą po internecie. Z rozmowy dowiesz się m.in., że woda z cytryną na czczo nie ma magicznych właściwości, a pewne żywieniowe nawyki mogą bardziej szkodzić niż pomagać. Odpowiadamy też na pytania, które regularnie wracają w świecie sportu i zdrowego stylu życia.Z tej rozmowy dowiesz się m.in.:- Czy kawa na czczo szkodzi?- Czy bieganie jest najlepszym sposobem na odchudzanie?- Kiedy pić izotoniki?- Czy dieta kobiet w sporcie różni się od diety aktywnych mężczyzn?- Jakie są najczęstsze niedobory u kobiet?- Jak rozsądnie podchodzić do cateringów dietetycznych?
Skandaliczna aukcja w niemieckim domu aukcyjnym została zablokowana po fali oburzenia w Polsce. Dom aukcyjny planował sprzedaż ponad 600 dokumentów i pamiątek po ofiarach niemieckich obozów – od listów i kart pocztowych po akta medyczne więźniów Auschwitz, Dachau i Ravensbrück.Gabriela Masztafiak, dziennikarka i publicystka, podkreśla w rozmowie z Radiem Wnet, że skala tej afery odsłania głębszy problem odpowiedzialności za pamięć o ofiarach. Zwraca uwagę, że to materiały o wyjątkowej wadze historycznej.To były listy, akta osobowe, dokumenty dotyczące pracy przymusowej, a nawet dokumentacja medyczna zawierająca wrażliwe dane. Wszystko wystawione do swobodnej sprzedaży, za kilkaset euro– tłumaczy.Dziennikarka zaznacza, że podobna aukcja odbyła się już w 2019 roku, a informacje o niej… zniknęły z oficjalnej strony domu aukcyjnego. Jej zdaniem rodzi to pytania o to, w jaki sposób prywatne osoby weszły w posiadanie takich zbiorów oraz dlaczego nikt wcześniej nie reagował.Pytanie brzmi: jak dom aukcyjny wszedł w posiadanie tych przedmiotów i jak ta osoba stała się "właścicielem" tak obszernej kolekcji? To nie są rzeczy, które powinny krążyć na wolnym rynku– podkreśla Masztafiak.https://wnet.fm/2025/11/17/andrzej-przylebski-musimy-oduczyc-niemcow-besserwisserstwa/Szczególnie bulwersujący był także plan sprzedaży listu i akwareli autorstwa Bronisława Czecha, legendarnego polskiego narciarza i olimpijczyka zamordowanego w Auschwitz, oraz telegramów z informacjami o śmierci więźniów.Dziennikarka zauważa, że polskie instytucje – MSZ, MKiDN czy Urząd ds. Kombatantów – zareagowały stanowczo, domagając się natychmiastowego wstrzymania licytacji. Jednak, jak mówi, taka czujność powinna być uruchamiana zanim dojdzie do podobnych skandali.To jest zapis tragedii i niewyobrażalnego bestialstwa. Te przedmioty mają nieocenioną wartość muzealną i powinny trafić do rodzin lub do miejsc pamięci. Państwo polskie musi reagować zawczasu, a nie dopiero wtedy, gdy aukcja ma się odbyć za kilka godzin– podkreśla.
Grzegorz Maksel, influencer i działacz społeczny, alarmuje, że proceder nielegalnych kasyn internetowych osiągnął skalę, której politycy nie chcą dostrzegać. Zwraca uwagę, że wiele z tych firm działa formalnie z Malty, ale faktycznie kieruje swoje oferty do polskich użytkowników – w tym do nieletnich.Statystyki nie kłamią. Choćby jedna strona internetowa osiąga przychody rzędu siedmiu miliardów złotych, a czysty zarobek to miliard. Te pieniądze nie pochodzą z drzew – to dzieci i nastolatkowie wpłacają pieniądze na czysty hazard– mówi Maksel.Według niego proceder ten odbywa się przy milczącej zgodzie państwa, zaś “ludzie z obecnego rządu nie wykazują euforii, żeby się tym zająć”. Jak dodaje, zarobki osób promujących te kasyna są gigantyczne.Na Malcie tak zwani kasyniarze z Polski zarabiają od kilkudziesięciu tysięcy do nawet dwóch milionów złotych miesięcznie. O tym się nie mówi– dodaje.Maksel podkreśla, że reklama zagranicznych kasyn skierowana do polskich odbiorców jest nielegalna.Polskie prawo jasno mówi, że jeśli oferta hazardowa jest kierowana do polskich użytkowników, to bez koncesji jest to działanie nielegalne. A przecież ci ludzie promują się w polskich mediach, w polskim internecie– tłumaczy.Działacz społeczny przyznaje, że politycy wolą milczeć.Zajmują się medialnymi sprawami, ściganiem chorego człowieka, zamiast przestępcami, którzy wyprowadzają miliardy. Czym zagraża społeczeństwu były minister Ziobro, a czym zagrażają patostreamerzy i influencerzy?– pyta retorycznie.Jego zdaniem, problem ma też ogromny wymiar społeczny.Nawet 10 procent dzieci w Polsce może być uzależnionych od hazardu. To każde dziesiąte dziecko. A my się łudzimy, że to tylko gry komputerowe– podkreśla Maksel.Jak zapowiada, posłowie z opozycji – Republikanie i PiS – mają złożyć interpelacje do ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka, domagając się informacji o działaniach prokuratury wobec internetowych kasyn.To nie są błahostki. To miliardy uciekające z Polski, a przy okazji dramat tysięcy rodzin. Dzieci, które wpadają w uzależnienie, a politycy udają, że problem nie istnieje– podsumowuje Grzegorz Maksel.
Zwycięskie projekty często nie spełniają kryteriów - zauważa radny Prawa i Sprawiedliwości Michał Dwernicki.Budżet obywatelski to jest takie narzędzie, które jakby pozwala, żeby z wydzielonej części budżetu miasta to nie urzędnicy, prezydent czy radni jakby decydowali na co środki idą, tylko sami mieszkańcy. No tam oczywiście jest regulamin, no bo środki muszą być wydawane no jakby zatwierdzeniem przez władze miasta w tym sensie, żeby zweryfikować czy one są zgodne z prawem, regulaminem, no i tak dalej, i tak dalej. No i później ludzie zgłaszają projekty, trwa głosowanie. Frekwencja w takim głosowaniu jest mizerna. Tak naprawdę w poprzednich latach wynosiła 5%, czyli 95% ludzi nie brało udziału. W tym roku jest lepiej. Tam już chyba 10% czy 12% była frekwencjanakreśla krakowski radny Prawa i Sprawiedliwości Michał Drewnicki w rozmowie z Mikołajem Murkocińskim. Zwraca uwagę na stosowanie nieuczciwych praktyk zachęcania do udziału w głosowaniu.że jeśli zadania jakieś wygrywają, a potem realizuje je znajomy, zgłasza radny KO, potem zadanie wygrywa i realizuje je znajomy tego radnego z Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, to pojawiają się natomiast drugą wątpliwością jest to, czy te zadania spełniają kryterium ogólnodostępności. Bo idą wielkie pieniądze, w tym roku te zadania wygrały w kwocie 10 milionów złotych, no i tak naprawdę tylko jakaś bardzo mała, niewielka liczba osób skorzysta z tych zawodów sportowych, a tak naprawdę większość nie.
Jak rozwija się kobiecy amp futbol w Polsce?Rekrutacja zawodniczek jest bardzo ciekawa, bo my rekrutację do naszych wszystkich projektów prowadzimy przez 12 miesięcy w roku. Wszystkich projektów, to znaczy męski amp futbol, kobiecy amp futbol i juniorski amp futbol. Szukamy osób po amputacjach, robimy wszystko, żeby ta osoba przyjechała do nas na ten pierwszy swój trening, żeby spróbowała, żeby wzięła kule i to, co może się wydawać na początku niemożliwe, po kilku miesiącach, po kilku latach treningów przerodzi w realizację prawdziwych marzeń. Tym marzeniem dziewczyn był medal Mistrzostwa Świata. Wywalczyły go dziewczyny w świetnym stylumówi Artur Kurzawa, dyrektor wykonawczy Polskiego Związku Amp Futbolu. Zwraca uwagę, że historia każdej z reprezentantek Polski jest wyjątkowa i może być imspiracją.Producentem wykonawczym filmu "Kto wygrał mecz" jest Marcin Dworucha, producentem kreatywnym i reżyserem Filip Adamus, autorem zdjęć Piotr Zgoła, a reżyserką montażu Maria Zuba.Wspominane mistrzostwa świata kobiet w amp futbolu, rozegrane w 202 r., były pierwszym turniejem tej rangi w historii. Odbyły się w kolumbijskim mieście Barranquilla w dniach 4-10 listopada 2024 roku. Złoto zdobyły gospodynie, które w finale pokonały drużynę USA (1:1, 2:1 w rzutach karnych).
W sesji nadzwyczajnej radny Łukasz Gibała ujawnia: zadłużenie Krakowa sięga 7,9 mld zł, a w kasie brakuje na wypłaty dla nauczycieli i kierowców. Prezydent obiecał audyt, ale nie dotrzymał słowa.Kraków zmaga się z rekordowym zadłużeniem, które pod rządami prezydenta Aleksandra Miszalskiego wzrosło z 6 miliardów do niemal 8 miliardów złotych w zaledwie półtora roku – alarmuje Łukasz Gibała, radny miasta i lider ruchu Kraków dla Mieszkańców, w rozmowie z Radiem Wnet. W nadzwyczajnej sesji rady miasta, zwołanej na wniosek radnych opozycyjnych z PiS-u, Gibała wskazał na dramatyczną sytuację finansową miasta, nazywając dług „długiem Miszalskiego”. Jak podkreśla, tylko w tym roku w budżecie zabraknie 300 milionów złotych, mimo emisji obligacji na tę samą kwotę, by pokryć wydatki na pensje nauczycieli, motorniczych i kierowców autobusów.Sytuacja jest niebezpieczna i groźna. Najgorsze, że to my, zwykli mieszkańcy, będziemy musieli spłacać te dodatkowe miliardy– ostrzega Gibała.Synekury i marnotrawstwoRadny krytykuje władze miasta za brak przejrzystości i nadzoru nad finansami. Zwraca uwagę na tworzenie nowych, jego zdaniem niepotrzebnych, instytucji, takich jak osiem nowych departamentów, oraz zatrudnianie osób z klucza partyjnego lub po znajomości.Pieniądze Krakowian są rozdawane na prawo i lewo– mówi, wskazując na absurdalne wydatki, jak toaleta za ponad pół miliona złotych czy ławeczka w parku za ćwierć miliona.Co z audytem dla Krakowa?Gibała przypomina, że prezydent Miszalski obiecał na początku kadencji rzetelny, zewnętrzny audyt instytucji miejskich, który miał ujawnić, gdzie są marnowane publiczne środki. Obietnica ta jednak nie została zrealizowana.Poprosił dyrektorów jednostek, by sami siebie ocenili. To nic nie daje, bo nikt nie przyzna się do błędów przed przełożonym– tłumaczy radny.Co więcej, gdy radni opozycji pytają o finanse miejskich spółek, odpowiedzi są blokowane pod pretekstem „tajemnicy handlowej”, co Gibała nazywa absurdem.Turystyka rośnie, a kasa pustoszejeKraków, choć jest turystyczną perełką Polski i przyciąga tłumy gości – w tym inwestorów takich jak Robert De Niro, który planuje luksusowy hotel na Półwsiu Zwierzynieckim – boryka się z pustą kasą miejską.To miasto jest kurą znoszącą złote jaja, a mimo to ma największy dług na mieszkańca spośród dużych polskich miast, większy niż Warszawa– podkreśla Gibała. Dodaje, że sektor BPO, zatrudniający niemal 100 tysięcy osób, generuje znaczne wpływy z podatków, ale te pieniądze są „przepalane” przez nieudolne zarządzanie i brak kompetencji.Mieszkańcy Krakowa coraz głośniej wyrażają oburzenie. Masowe zwolnienia w firmach, które wycofują się z miasta, budzą niepokój o miejsca pracy, a wydatki na „synekury” i niepotrzebne inwestycje, jak wspomniana ławeczka, tylko podsycają frustrację. „Coraz więcej słyszę głosów oburzenia i niepokoju. Pytanie, czy to już skala do masowych protestów czy referendum odwoławczego– zastanawia się Gibała.Trzy kroki do zmianyJako rozwiązanie radny proponuje trzy kroki. Pierwszy to polityczna wymiana obecnej ekipy rządzącej, która „nie chce podjąć niezbędnych działań”. Drugi to przeprowadzenie rzetelnego audytu finansowego wszystkich miejskich instytucji przez niezależną firmę zewnętrzną, wybraną w przetargu.Taki audyt pokazałby, gdzie są nieefektywności, przerost administracji i marnotrawstwo– mówi.Trzecim krokiem byłoby stworzenie planu głębokiej sanacji finansów publicznych na podstawie wyników audytu. Gibała przyznaje jednak, że jako radny opozycyjny ma ograniczony dostęp do informacji, co utrudnia przedstawienie szczegółowych rozwiązań.Radny widzi nadzieję w oddolnych inicjatywach. Przywołuje przykład udanego referendum w Zabrzu, gdzie mieszkańcy odwołali prezydentkę z Platformy Obywatelskiej, oraz inicjatywę referendalną we Wrocławiu przeciwko prezydentowi Jackowi Sutrykowi.W Krakowie coraz więcej mówi się o takich ruchach. Powstają stowarzyszenia, które rozważają referendum. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłym roku do niego doszło– przewiduje Gibała.
Były kandydat na prezydenta Artur Bartoszewicz ocenił w Popołudniu Wnet, że ostatnie wypowiedzi Donalda Tuska o umowie handlowej Mercosur świadczą o niezrozumieniu podstawowych założeń europejskiej wspólnoty. Jak przypomina ekonomista, głównym celem powojennej integracji było zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego w Europie. Tymczasem premier – stwierdzając, że „konsumentów jest więcej niż rolników” – ma, jego zdaniem, spłycać problem i ignorować strategiczny wymiar gospodarki rolnej.Bartoszewicz ostrzega, że otwarcie rynku na import z Ameryki Południowej może doprowadzić do powtórzenia błędów z przeszłości.Przez lata uzależnialiśmy się od rosyjskich surowców i skończyło się to wojną. Teraz robimy to samo z żywnością– mówi. Według niego Donald Tusk nie łączy faktów i nie rozumie, jaką rolę w bezpieczeństwie państwa odgrywa rolnictwo i własna produkcja.Ekonomista widzi w obecnej polityce rządu szerszy trend – dążenie do budowy „superpaństwa europejskiego”, w którym Polska traci samodzielność gospodarczą. W jego ocenie kraj staje się zapleczem dla bogatszych państw Zachodu: miejscem lokalizacji farm wiatrowych, magazynów energii i centrów danych, które obciążają środowisko i nie tworzą wartości dodanej w kraju.To nie rozwój, lecz rola skansenu– ocenia Bartoszewicz.Digitalizacja i inwigilacjaW drugiej części rozmowy ekonomista zwraca uwagę na zagrożenia płynące z cyfrowych reform finansów publicznych. Jego zdaniem system KSeF – centralny rejestr faktur – nie jest narzędziem walki z mafiami VAT-owskimi, lecz elementem rosnącej inwigilacji obywateli i przedsiębiorców.To pełna penetracja informacyjna. Dane o każdej transakcji trafiają do systemów, nad którymi Polska nie ma kontroli– mówi Bartoszewicz, przypominając, że administracja państwowa opiera się na rozwiązaniach dostarczanych przez zagraniczne koncerny, m.in. Microsoft i Google.Zwraca też uwagę na uruchomienie we Frankfurcie instytucji AMLA, mającej nadzorować przepływy finansowe w całej Unii. W jego opinii to kolejny krok w stronę modelu przypominającego chiński system kontroli społecznej, w którym „obywatel nieposłuszny może zostać odcięty od usług i komunikacji”.„Świat cyfrowego zniewolenia”W podsumowaniu rozmowy dr Bartoszewicz wskazuje, że cyfrowe narzędzia, które miały usprawniać państwo i chronić środowisko, w praktyce prowadzą do nowych form uzależnienia – technologicznego, gospodarczego i politycznego.Budujemy świat cyfrowego zniewolenia, w którym Polska ma być buforem i skansenem Europy– podkreśla ekonomista. Jego zdaniem jedyną odpowiedzią na ten proces może być powrót do realnej debaty o interesie narodowym i bezpieczeństwie gospodarczym państwa.
W Popołudniu Wnet Piotr Semka komentował działania Donalda Tuska. W ocenie publicysty obecna strategia szefa rządu opiera się na eskalacji sporu i rozbijaniu możliwej współpracy po prawej stronie sceny politycznej.To pacjent, który żyje tylko nawalaniem, złośliwościami, tweetami. Poważni politycy tak się nie zachowują, ale on nic innego nie umie– mówi Semka, komentując ostatnie wystąpienia, w których Tusk nazywał Jarosława Kaczyńskiego „podpalaczem Polski”.Zdaniem rozmówcy Radia Wnet, w tym chaosie jest jednak metoda.Mądry polityk działa na tym polu, na którym może. Jeżeli Tusk może puszczać oko do konfederatów, a jednocześnie razem z Konfederacją nawalać w Kaczyńskiego – to dobra jego– wskazał.Semka uważa, że dla premiera kluczowe jest, by „wbić klin między PiS a Konfederację”, bo dopóki te środowiska są skłócone, „dla Tuska pojawia się szansa przetrwania”.Nawrocki za Kaczyńskiego?Publicysta przestrzega przed uproszczoną narracją, w której Kaczyński miałby zostać zastąpiony przez prezydenta. Zwraca uwagę, że w polskiej tradycji „urzędujący prezydent nie jest patronem partii”, a opowieść o natychmiastowej zmianie lidera po prawej stronie to bardziej efektowna figura retoryczna niż realny proces.Semka diagnozuje również kondycję obozu PiS. Z jednej strony, jak ocenia, pozycja Kaczyńskiego jest wciąż mocna: „PiS ma solidne trzydzieści – dwadzieścia dziewięć, czasem dwadzieścia osiem i pół – ale stabilne”. Z drugiej – styl zarządzania partią staje się „coraz bardziej anachroniczny”, a brak koordynacji z Konfederacją może szkodzić. „Kaczyński nie będzie tak słaby, jak chcieliby jego wrogowie, ale wszechmocny też nie będzie”.Pytany o pozycję Szymona Hołowni, Semka ocenia, że marszałek traci polityczną sprawczość, a tworzenie formacji długodystansowej okazuje się trudniejsze, niż się wydawało.Nawalanie Kaczyńskiego jest łatwe, ale zbudowanie trwałej formacji – nie– mówi.
Dr Csilla Gizińska (Katedra Hungarystyki UW), specjalistka od literatury węgierskiej, opisuje styl świeżo upieczonego węgierskiego noblisty i mówi, co ta nagroda znaczy dla społeczności węgierskiej. Charakteryzując twórczość László Krasznahorkaia, rozmówczyni Małgorzaty Kleszcz cytuje wpierw amerykańską eseistkę Susan Sontag, która już w latach 90. stwierdziła, że pisarz ten jest "wizjonerem współczesnej apokalipsy". Dr Csilla Gizińska precyzuje to określenie:Właściwie każda jego historia sprawia na czytelniku wrażenie, jakby zaczynała się tuż przed albo tuż po jakiejś wielkiej katastrofie. Zawsze jest tam garstka ludzi, mała społeczność — to właśnie charakteryzuje jego wcześniejsze książki. Najczęściej są to ludzie żyjący gdzieś w środkowo-europejskim krajobrazie — bardzo silnie czuć w nich to środowisko. Niekiedy jest to wieś na węgierskiej nizinie, która sama w sobie jest symbolem świata odmodernizowanego, to kulturowy kod prowincjonalizmu, peryferii. I ta garstka ludzi, pozostawiona sama sobie, jakby wciąż na kogoś czeka — na Mesjasza, który wyrwie ich z marazmu i beznadziei.~ mówi ekspertka. Zwraca też uwagę na to, że decyzja o przyznaniu literackiej Nagrody Nobla pisarzowi z Europy Środkowej, jest niezwykle ważna:I co więcej — to także Nobel dla literatury małego języka, języka dość hermetycznego i trudnego do przetłumaczenia. Węgierski to przecież zupełnie inny język niż większość języków europejskich, nawet tych mniejszych, słowiańskich. I właśnie dlatego uważam, że ten wybór ma ogromne znaczenie. Nie dlatego, że to „mała” kultura — bo nie o to chodzi, nie o liczebność — ale dlatego, że literatura i kultura węgierska są absolutnie równe tym największym. I to zostało teraz docenione.Na koniec rozmowy, dr Csilla Gizińska porusza temat przekładów literatury węgierskiej na język polski:Ogólnie można powiedzieć, że literatura węgierska ma się dobrze, jeśli chodzi o tłumaczenia współczesnej prozy i poezji. Bardzo ważnym momentem był rok 2016, czyli Rok Kultury Węgierskiej w Polsce. Wokół tego okresu — mniej więcej dziesięć lat temu — przetłumaczono na język polski większość najważniejszych autorów i dzieł literatury węgierskiej.Nasz gość wymienia też pisarzy, których dzieła przetłumaczono. Są to m.in.: Péter Esterházy, Szilárd Borbél i György Konrád./ab
Prof. Rafał Syska (Uniwersytet Jagielloński) opowiada o Lalce w adaptacji Wojciecha Jerzego Hasa. Zaprasza też na poświęconą filmowi wystawę w Galerii Kordegarda.Jak mówi rozmówca Konrada Mędrzeckiego, Lalka Wojciecha Jerzego Hasa, to dzieło wyjątkowe. Historyk filmu zaznacza, że film kręcony był we Wrocławiu, a twórcy niejako zbudowali Warszawę na tym tle:Fellini budował tak Rzym od nowa, żeby tam nakręcić swoje filmy. Has zrobił to samo z Warszawą, ale miał jeszcze jedną taką wielką potrzebę, to znaczy chciał połączyć w jednym fenomenalnym ujęciu Krakowskie przedmieście z Powiślem. Tego w rzeczywistości nie dałoby się zrobić. Natomiast jak zbudował scenografię, największą w historii polskiego kina, i pozwolił bohaterom przechodzić z Krakowskiego przedmieścia na Powiśle, to mógł to zawrzeć w jednym ujęciu. To jest arcydzieło.~ mówi prof. Rafał Syska. Zwraca też uwagę na polityczno-historyczny kontekst, w jakim ten film powstawał. Początkowo władze wspierały projekt jako kosztowną, reprezentacyjną produkcję PRL, ale z czasem pojawiły się naciski, by ograniczyć wątki żydowskie i uczynić film bardziej „epicki” i łatwiejszy w odbiorze. Aby zachować swoją wizję, Wojciech Jerzy Has wykazał się dużym sprytem:Choć przejął scenariusz napisany przez Kazimierza Brandysa, całkowicie go przerobił. Jednocześnie zręcznie ominął konieczność ponownej oceny – przedstawiał swój tekst jedynie jako „scenopis oparty na scenariuszu Brandysa”, sugerując, że nic istotnego nie zostało zmienione. W rzeczywistości były to dwa zupełnie różne filmy. Dzięki temu zabiegowi uniknął pierwszego etapu kontroli, a ostateczna kolaudacja odbyła się dopiero po montażu. Wtedy film przyjęto dobrze, choć bez większego entuzjazmu – oczekiwano bowiem epickiej, melodramatycznej opowieści, a Haas zaproponował dzieło w pełni autorskie, wymagające i niełatwe w odbiorze.
Gość programu przypomina, że „Lalka”, to nie tylko opowieść o miłości, lecz przede wszystkim książka o przemianach społecznych, politycznych i ekonomicznych XIX-wiecznej Polski. Rozmówca Konrada Mędrzeckiego tłumaczy, że epoka, w której powstaje dzieło Prusa, jest początkiem nowoczesnego społeczeństwa i polityki:Rodzą się rzeczy dobre, ale i złe, które ukształtują XX wiek – w tym ideologie, które przybiorą formę totalitaryzmu.~ mówi historyk. Wskazuje też, że w roku ukończenia Lalki rodzi się Hitler, a Stalin i Lenin są w wieku nastoletnim. Znawca literatury podkreśla przenikliwość pisarza:Prus miał instynkt wielkiego pisarza, kogoś więcej – filozofa, który wyczuwał trendy.Zwraca uwagę, że Lalka odsłania kryzys XIX-wiecznego liberalizmu, ukazany w postaci Rzeckiego, oraz narodziny ideologii – nacjonalizmu, antysemityzmu i socjalizmu. Z kolei Wokulski, zdaniem prof. Gawina, jest symbolem nowoczesnego kapitalizmu:Rodzina Minclów dwa pokolenia buduje kapitał 30 tysięcy rubli, a on pomnaża go dziesięciokrotnie w kilka miesięcy.Gość programu Cała naprzód niejednokrotnie podkreśla wagę opisanych w „Lalce” przemian. Zaznacza, że rola jaką spełniali Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz, była nieoceniona w ówczesnym kontekście polityczno-histroycznym.Literatura zastępowała wówczas myśl polityczną – w kraju pozbawionym własnego państwa, gdzie nie można było działać jako poseł ani aktywnie uczestniczyć w życiu politycznym, to właśnie pisarstwo stawało się jej odpowiednikiem. Tę funkcję pełnili m.in. Sienkiewicz i Prus. Prof. Dariusz Gawin jest autorem eseju Lalka — powieść o transformacji, dostępnego na portalu teologiapolityczna.pl /ab
Dr Jarosław Krogulec, ornitolog i dyrektor ds. ochrony przyrody Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, porusza zagadnienia związane z lokalizowaniem farm wiatrowych oraz ich wpływem na ptaki.Wiatraki są bardzo przydatne dla ptaków w pewnym szeroko pojętym zakresie. Natomiast źle ulokowane są potencjalnie niebezpieczne, ale wiemy jak temu zapobiegać.~ mówi ekspert i kontynuuje:W publikacjach naukowych można znaleźć szczegółowe analizy wskazujące, które gatunki ptaków są najbardziej narażone na oddziaływanie farm wiatrowych. Na tej podstawie tworzone są tzw. wskaźniki wrażliwości. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków w ciągu ostatnich trzech lat realizowało program opracowania map wrażliwości dla całego kraju. Dzięki temu wiadomo już, które obszary wymagają szczególnej ochrony, a które są mniej narażone na ryzyko.Zagrożone ptakiDr Jarosław Krogulec wskazuje też, które ptaki są najbardziej narażone na negatywny wpływ farm wiatrowych:To głównie ptaki szponiaste, jak orzeł przedni, orlik grubodzioby czy gadożer. One mają najwyższe wskaźniki wrażliwości.Zwraca też uwagę, że wiele ptaków spośród tego gatunku gnieździ się w obszarach chronionych, co zapobiega ryzyko powstania farm wiatrowych w okolicy ich przebywania. Najbardziej zagrożone są inne ptaki drapieżne, ornitolog wyróżnia m.in. błotniaka łąkowego:To gatunek szczególnie wrażliwy i ważny jako wskaźnik środowiskowy. Dawniej gniazdował w szuwarach, dziś najczęściej zakłada gniazda na polach zbóż i rzepaku, gdzie często powstają farmy wiatrowe. Z tego względu niezbędny jest dokładny monitoring prowadzony według metodyki opracowanej przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, a następnie rzetelna ocena oddziaływania inwestycji na środowisko.Lobby wiatrakowe?Redaktor Konrad Mędrzecki zauważa, że inwestorzy wiatraków mogą nie zważać na ochronę ptaków i ignorować wytyczne dotyczące bezpiecznego rozmmieszczenia farm. Jednak dr Jarosław Krogulec zapewnia, że instytucje ochrony przyrody i organizacje pozarządowe są w stałym kontakci z inwestorami:Firmy przedstawiają swoje uwarunkowania, a organizacje ochrony przyrody wskazują potencjalne zagrożenia i konieczne ograniczenia. Dyskusje prowadzone są zarówno na konferencjach krajowych, jak i w ramach stowarzyszenia Wind Europe na szczeblu międzynarodowym. Wnioski z tych debat mają bezpośrednie przełożenie na kształtowanie przepisów prawnych.Zapytany o to, czy dostrzega realne efekty owych konsultacji, ornitolog odpowiada tak:Kluczowym zabezpieczeniem przy planowaniu farm wiatrowych są strefy buforowe – odpowiednia odległość turbin od gniazd ptaków. Ich wyznaczenie opiera się na całorocznym monitoringu, który pozwala wykryć gatunki szczególnie wrażliwe, jak błotniak łąkowy czy orliki. Dzięki obowiązującym przepisom miejsca gniazd są dobrze znane i objęte ochroną strefową, co sprawia, że zasada ta jest w praktyce konsekwentnie przestrzegana.Na koniec rozmowy, redaktor zapowiada kontynuację tematu i zaznacza, że należy stale monitorować działania inwestorów.
Artur Pawłowski i Anna Folta z koalicji mieszkańców „Prosimy ciszej” opisują życie w centrum Warszawy, gdzie nocna sprzedaż alkoholu oznacza hałas, śmieci i mniejsze poczucie bezpieczeństwa.1 września koalicja „Prosimy ciszej” opublikowała petycję, w której wnoszą o wprowadzenie ograniczenia sprzedaży alkoholu w godz. 22:00-06:00.Zdecydowaliśmy się na to ze względu na problemy, z którymi mierzymy się na co dzień, czyli zalewem okolicy przez alkohol i wszedobylskie ogródki gastronomiczne z alkoholem. To niebezpieczne zjawisko dla mieszkańców.~ mówi Artur Pawłowski, mieszkaniec ulicy Chmielnej. Zwraca też uwagę na to, że w skutek nocnych imprez, Śródmieście staje się miejscem nieprzyjaznym dla mieszkańców. Anna Folta zauważa, że problem wszechobecnego alkoholu sprawia realne zagrożenia:Straż Miejska i Policja nie dają rady obsługiwać wszystkich zgłoszeń. Ograniczenie sprzedaży od 22.00 zmniejszyłoby liczbę interwencji i poprawiło bezpieczeństwo.Spór w Radzie MiastaW najbliższy czwartek 18 września o godzinie 10:00 odbędzie się posiedzenie Rady Miasta Warszawy, gdzie ponownie rozpatrzony będzie projekt ustawy o wprowadzeniu omawianych ograniczeń. Wcześniejsze próby skończyły się fiaskiem. Jak mówi mieszkaniec Śródmieścia, zaproponowano inne rozwiązanie:Rok temu odbyły się konsultacje, gdzie mieszkańcy wypowiedzieli się w tym temacie i w przeważającej większości byli za wprowadzeniem ograniczenia od godziny 22.00 do godziny 6.00. W efekcie tych konsultacji pojawił się projekt Pana Prezydenta Rafała Trzaskowskiego, który zakładał ograniczenie sprzedaży alkoholu, ale od godziny 23 do godziny 6 rano, nie od godziny 22:00 Także w tej chwili nad tymi dwoma projektami będą decydowali radni w najbliższy czwartek.Do opisanej wyżej sytuacji odnosi się także Anna Folta, które reprezentuje również organizację „Miasto jest nasze” i jest Radną Dzielnicy Śródmieście. Uczestniczyła w poprzednim posiedzeniu, gdzie reprezentowała interesy mieszkańców:Ku rozczarowaniu mieszkańców nasza propozycja została odrzucona. Liczyli oni, że radni Koalicji Obywatelskiej poprą rozwiązanie zakładające zakaz sprzedaży od godziny 22, która w naszym kręgu kulturowym uchodzi za czas przeznaczony na ciszę i odpoczynek, zwłaszcza w dni powszednie. Niestety, radni opowiedzieli się za projektem prezydenckim, przewidującym ograniczenie dopiero od godziny 23.Zapytany o powody odrzucenia uchwały, Artur Pawłowski odpowiada:Nie znamy powodów odrzucenia projektu, nikt nie przekazał nam takich informacji. Pojawiały się jedynie dziwne argumenty ze strony radnych z innych dzielnic, których trudno było nam przyjąć. Tymczasem podstawowym problemem pozostaje bezpieczeństwo w centrum stolicy. Wprowadzenie ograniczeń mogłoby także utrudnić dostęp do alkoholu osobom nadużywającym go. Najważniejsze jednak jest to, że mamy potwierdzone dane i setki, jeśli nie tysiące zgłoszeń mieszkańców do policji. Obecnie w tej części miasta po prostu jest niebezpiecznie.Prowadzący audycji Cała naprzód zauważają, że ograniczenie sprzedaży alkoholu zostało już wprowadzone w innych miastach, co przyniosło pozytywne skutki:O 30% zmniejszyła się liczba pacjentów w szpitalach nocą~ mówi Konrad Mędrzecki.Czekając na decyzjęArtur Pawłowski zachęca do odwiedzenia strony prosimyciszej.pl i wsparcia inicjatywy mieszkańców:My jako mieszkańcy nie czekamy biernie. Informujemy o naszym problemie i zbieramy głosy poparcia/ab
W rozmowie z Magdaleną Uchaniuk dziennikarz podkreśla brak zaufania Ukrainy do spotkania Trump–Putin, ostrzegając przed groźbą rozbioru i utraty kluczowego wsparcia USA. Reagując na wieść o tym, że prezydent Wołodymyr Zełeński nie będzie uczestniczył w spotkaniu na Alasce, korespondent Radia Wnet mówi:W Ukrainie dominuje duży sceptycyzm wobec zapowiedzianego spotkania Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. Społeczeństwo i eksperci nie wierzą, że rozmowy przyniosą jakiekolwiek pozytywne rezultaty, zwłaszcza że Putin nadal domaga się wycofania Ukrainy z czterech obwodów, w tym tych, które są obecnie pod kontrolą Kijowa.Rozmówca Magdaleny Uchaniuk przypomina, że wcześniejsze porozumienia z Rosją, takie jak Mińsk I i II, były łamane. Stwierdza, że ewentualne rozmowy Trump–Putin mogą zakończyć się jedynie pozornym zawieszeniem broni, które da Kremlowi czas na kolejne przygotowania do ofensywy.W Kijowie obawy budzi też możliwość ograniczenia lub całkowitego wycofania wsparcia USA:Jest duże niebezpieczeństwo tego, że Trump wycofa się z jakiejkolwiek pomocy dla Ukrainy. To już nie jest pomoc, to jest po prostu sprzedaż sprzętu wojskowego– mówi Antoniuk. Jednocześnie podkreśla:Unia Europejska będzie nadal pomagać Ukrainie, w tym też w uzbrojeniu, niezależnie od decyzji na tym spotkaniu.Jako optymalny scenariusz dla Kijowa wymienia m.in. zawieszenie broni, wycofanie rosyjskich wojsk oraz podpisanie umowy z twardą gwarancją, że Rosja nie napadnie na Ukrainę.Utraciliśmy już ponad 20% naszego terenu, ale jeśli mamy wycofać się z naszych własnych ziem, bo tak chce Putin, to jesteśmy gotowi dalej walczyć o naszą niepodległość– podkreśla Dmytro Antoniuk. Zwraca też uwagę na doniesienia „Wall Street Journal”, mówiących o propozycji Putina, by w zamian za zawieszenie broni Ukraina oddała pozostałą część obwodu donieckiego:Jeżeli oddamy teraz całkowicie obwód doniecki, Rosja posunie się na zachód o 85 kilometrów, a dalej nie ma żadnych fortyfikacji. To byłoby tylko odsunięcie w czasie kolejnej inwazji.Oceniając postawę Trumpa, mówi:Jesteśmy pewni, że Trump chce wrócić do biznesu z Rosją. Dla niego handel między USA i Rosją jest na pierwszym miejscu, ale przeszkadza mu w tym niepodległa Ukraina.I dodaje stanowczo:Co by tam nie było podpisane między Trumpem a Putinem, my będziemy bronić naszego własnego państwa./ab
Środki z KPO rozdawane „po sąsiedzku”W rozmowie z Magdaleną Uchaniuk dziennikarz tygodnika „Sieci” komentuje skandal związany z Krajowym Planem Odbudowy (KPO). Podkreśla, że środki na HoReCa nie zostały jeszcze wypłacone i dodaje:Najwięcej tych dziwacznych dotacji zostało skierowane albo bezpośrednio do polityków koalicji rządzącej, albo ich rodzin.Gość Poranka Wnet zauważa, że sto kilkadziesiąt milionów, to niemała suma, zważając na to, że gospodarka w Polsce słabnie. Mówi też o finansowaniu nietypowych projektów:Słyszymy o klubach, seksklubach, solariach dla pizzerii, a nawet szkoleniach ze scen intymnych w teatrze oraz nauce śpiewu online.Zapytany o opinię na temat dymisji Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, Andrzej Potocki odpowiada:Nie jestem obrońcą pani minister, ale winowajcą jest też Jacek Karnowski, który nadzorował rozdysponowanie KPO.Zwraca też uwagę na inny element tej układanki:Pełczyńska-Nałęcz krytykowała Donalda Tuska, a wiadomo, że premier jest mściwy i może odpłacić pięknym za nadobne.Przyszłość rządu i prezydentaRozmówca Magdaleny Uchaniuk nie powstrzymuje się przed krytyką koalicji. Odnosi się do słów wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, który stwierdził, że rządzeniem zajmuje się rząd — nie prezydent:Widzę, że wicepremier Kosiniak-Kamysz, jako minister obrony narodowej, uważa się za eksperta od konstytucji, która wyraźnie określa kompetencje zarówno rządu, jak i prezydenta. Wystarczy, panie wicepremierze, zajrzeć do konstytucji i zapoznać się z uprawnieniami prezydenta Rzeczypospolitej, które obejmują m.in. prowadzenie polityki zagranicznej oraz współpracę z rządem.Przypatruje się też dotychczasowym działaniom prezydenta Karola Nawrockiego:Karol Nawrocki zapowiada, że wykorzysta cały wachlarz tego, co ma do dyspozycji, i to jest dozwolone konstytucją.Na koniec rozmowy zwraca się do wicepremiera słowami:Panie Kosiniak-Kamysz, proponuję najpierw dokładnie zapoznać się z konstytucją, zanim będzie pan wygłaszał propagandowe tezy. Większość wypowiedzi tego rządu, ponad dziewięćdziesiąt procent, to nic innego jak propaganda, gdzie argumenty są dobierane w zależności od sytuacji./ab
W dzisiejszym programie poruszamy ważne inicjatywy społeczne i komentujemy stan polskiej kultury. Małgorzata Kleszcz nadaje z Kuźnicy i kontynuuje poruszany wcześniej na antenie Radia Wnet temat planowanej wycinki drzew na Półwyspie Helskim w związku z budową ośrodka Centrum Rewitalizacji Zdrowia Hel Hapiness. Rozmawia z Małgorzatą Ostaszewską — mieszkanką Helu i inicjatorką petycji sprzeciwiającej się owym zmianą podpisanej już przez ponad 3300 osób. Gość programu Cała naprzód podkreśla unikalne walory przyrodnicze Półwyspu Helskiego oraz ekologiczne i geologiczne zagrożenia wynikające z takiej zabudowy. Zwraca też uwagę na brak realnego dialogu z władzami, mimo że niemal połowa mieszkańców popiera sprzeciw. Konrad Mędrzecki rozmawia z reżyserem Jerzym Szkamrukiem. Gość opowiada o powstającym filmie Marzenie św. Maksymiliana. Jak mówi, jego intencją jest stworzenie materiału, który oddaje duchowe przesłanie świętego Maksymiliana Kolbe, a nie takiego, który jedynie wykłada jego życiorys. Film powstaje niezależnie — dzięki wsparciu widzów. Aby dołączyć do grona współproducentów produkcji, można wpłacić darowiznę na stronie Fundacji Filmowej 12 Gwiazd (https://12gwiazd.pl/wsparcie/).Na koniec audycji Robert Kostro, były dyrektor Muzeum Historii Polski odnosi się do decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego o uchyleniu zaskarżonego aktu Minister Kultury, na mocy którego został odwołany ze stanowiska. Jak mówi, decyzja Sądu nie oznacza, że ponownie obejmie funkcję dyrektora, jednak sygnalizuje, że działalność Ministerstwa była niewłaściwa i niezgodna z prawem.
Jak przeprowadzić sukcesję, by nie splajtować? Jak przetrwać rewolucję AI? Jak wygrać wojnę o talenty? W PB Out Of The Box rozmawiamy z Różą Szafranek, prezeską HR Hints, o transformacjach, które definiują współczesny biznes.Ekspertka od zarządzania zmianą analizuje wpływ niepewnej sytuacji geopolitycznej, dynamicznej cyfryzacji i nowych oczekiwań pracowników. Zwraca uwagę na polską specyfikę – etos ciężkiej pracy z lat 90. prowadzi dziś do wypalenia. Proponuje pragmatyczne podejście: jasną komunikację, krótsze cykle planowania i autorefleksję liderów. Sukcesja to nie tylko przekazanie władzy, ale zmiana kultury organizacyjnej. Odpoczynek? To inwestycja w efektywność. Dołącz do nas i myśl poza schematami.
Łukasz Jankowski ze swoim gościem omawia nowy skład Rady Ministrów. Wczoraj zaprezentował go Donald Tusk. Polityk Prawa i Sprawiedliwości negatywnie ocenia nowych ministrów, którzy w piątek zostaną zaprzysiężeni przez Andrzeja Dudę. Krytyka objęła m.in. Miłosza Motykę, nowego szefa ds. bezpieczeństwa energetycznego, którego określa jako człowieka „bez jakichkolwiek kompetencji”. Poseł wskazuje także na Marcina Kierwińskiego i jego powrót do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji:Powrót Marcina Kierwińskiego odbieram jako wyjątkową bezczelność. To jest postać, która nie ma za grosz uznania, czy pozytywnej oceny wśród mundurowych, czyli ludzi, którzy teraz będą mu podlegli.Andrzej Śliwka uważa, że ruch Donalda Tuska o awansowaniu Radosława Sikorskiego na urząd wicepremiera to konieczność dla obecnego Prezesa Rady Ministrów. Zwraca uwagę na wysoką pozycję Ministra Spraw Zewnętrznych wewnątrz Platformy Obywatelskiej:Mówi się, że 30% polityków Platformy Obywatelskiej to są ludzie, którzy wspierają Sikorskiego, bo nie podoba im się to, w którą stronę idą rządy Tuska. […] Do Tuska można mieć wiele zarzutów, ale ciężko nie mówić o tym, że jest politykiem rozumiejącym ten mechanizm. Zdaje sobie sprawę, że musi wykonać jakiś manewr z Radosławem Sikorskim.Łukasz Jankowski pyta gościa „Odyseji Wyborczej” o reakcję i odpowiedź Prawa i Sprawiedliwości na rekonstrukcję obecnego rządu:Naszą odpowiedzią na tę rekonstrukcję jest ciężka praca. Chociaż nie wydaje mi się, że trzeba odpowiadać na tę rekonstrukcję. Ta rekonstrukcja dla opozycji jest prezentem.Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.
W dzisiejszym świecie, gdzie systemy prawne stają się coraz bardziej złożone, kluczowe jest zapewnienie obywatelom prawa do bezstronnego i niezawisłego sądu. Profesor Radosław Potorski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika opowiada, jak to fundamentalne prawo jest gwarantowane w ramach Unii Europejskiej i Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Zwraca uwagę nie tylko na teoretyczne podstawy, ale również na praktyczne wyzwania, z jakimi boryka się polskie sądownictwo, wpływające bezpośrednio na możliwość korzystania z tego prawa przez obywateli. Podczas warsztatów "Unia Europejska w praktyce" dyskutowano także o istotnej roli edukacji prawnej w podnoszeniu świadomości społecznej na temat znaczenia niezależnego sądownictwa.Projekt współfinansowany przez Komisję Europejską w ramach Projektu „Building Bridges - Civic Capital in Local Communities”, realizowanego ze środków programu CERV finansowanego ze środków Komisji Europejskiej w ramach programu „Obywatele, Równość, Prawa i Wartości” na lata 2021 – 2027.
W tym odcinku podcastu „BSS bez tajemnic” rozmawiam z Piotrem Załęskim, liderem zespołu konsultantów w e-Xim IT, o kulisach jednej z najważniejszych konferencji branżowych – ServiceNow „Knowledge 2025” w Las Vegas. To coroczne wydarzenie gromadzi tysiące entuzjastów, klientów i dostawców technologii ServiceNow z całego świata. Piotr dzieli się swoimi obserwacjami z perspektywy zarówno klienta, jak i dostawcy, podkreślając, jak ogromną wartość niesie ze sobą możliwość poznania najnowszych rozwiązań i trendów, wymiany doświadczeń oraz nawiązywania relacji biznesowych.W rozmowie pojawia się wiele praktycznych wątków: od ewolucji platformy ServiceNow, przez jej zastosowania wykraczające daleko poza IT, po coraz większą rolę sztucznej inteligencji. Głównym motywem tegorocznej edycji było hasło „Put AI to work for people”, co znalazło odzwierciedlenie w prezentowanych rozwiązaniach – od automatyzacji obsługi zgłoszeń po nowe narzędzia, takie jak ServiceNow Lens, które potrafi analizować zrzuty ekranu i generować gotowe rekordy wraz z propozycjami rozwiązań problemów.Piotr opowiada także o programie Rise Up, umożliwiającym osobom spoza IT zdobycie nowych kompetencji i przebranżowienie się na deweloperów ServiceNow. Zwraca uwagę na szerokie możliwości platformy, która dziś wspiera procesy nie tylko IT, ale także HR, procurement czy zarządzanie dokumentami – nawet w branżach regulowanych, takich jak farmacja.Ważnym elementem rozmowy jest rola e-Xim IT jako partnera wdrożeniowego i doradczego. Firma działa na rynku europejskim, oferując zarówno analizy przedwdrożeniowe, wsparcie techniczne, jak i rozwój oraz utrzymanie rozwiązań ServiceNow. Kluczowe punkty z rozmowy:· W konferencji Knowledge 2025 wzięło udział około 25 tysięcy osób, co czyni ją jednym z największych wydarzeń w branży IT.· ServiceNow to platforma, która ewoluowała od narzędzia do zarządzania IT do wszechstronnego rozwiązania wspierającego procesy HR, zarządzania dokumentami i wiele innych.· Firma e-Xim IT oferuje nie tylko wdrożenia i rozwój rozwiązań ServiceNow, ale także wsparcie i doradztwo, pomagając klientom efektywnie wykorzystać możliwości tej platformy, w tym integrację ze sztuczną inteligencją.Linki:Piotr Załęski na Linkedin - https://www.linkedin.com/in/zaleskipiotr/e-Xim IT - https://www.e-xim.pl/Knowledge 2025 - https://www.servicenow.com/events/knowledge.htmle-Xim na Linekdin - https://www.linkedin.com/company/e-xim-it-sa/Porozmawiaj o tym odcinku ze sztuczną inteligencją – https://bbs-bez-tajemnic.onpodcastai.com/episodes/G0QpG5AyADl/chat **************************** Nazywam się Wiktor Doktór i na co dzień prowadzę Klub Pro Progressio https://klub.proprogressio.pl/pl – to społeczność wielu firm prywatnych i organizacji sektora publicznego, którym zależy na rozwoju relacji biznesowych w modelu B2B. W podcaście BSS bez tajemnic poza odcinkami solowymi, zamieszczam rozmowy z ekspertami i specjalistami z różnych dziedzin przedsiębiorczości.Zapraszam do odwiedzin moich kanałów na:YouTube - https://www.youtube.com/@wiktordoktorFacebook - https://www.facebook.com/wiktor.doktorLinkedIn - https://www.linkedin.com/in/wiktordoktor/Moja strona internetowa - https://wiktordoktor.pl/Możesz też do mnie napisać. Mój adres email to - kontakt(@)wiktordoktor.pl **************************** Patronami Podcastu “BSS bez tajemnic” są:Marzena Sawicka https://www.linkedin.com/in/marzena-sawicka-a9644a23/Przemysław Sławiński https://www.linkedin.com/in/przemys%C5%82aw-s%C5%82awi%C5%84ski-155a4426/Damian Ruciński - https://www.linkedin.com/in/damian-rucinski/Szymon Kryczka https://www.linkedin.com/in/szymonkryczka/Grzegorz Ludwin https://www.linkedin.com/in/gludwin/Adam Furmańczuk https://www.linkedin.com/in/adam-agilino/Anna Czyż - https://www.linkedin.com/in/anna-czyz-%F0%9F%94%B5%F0%9F%94%B4%F0%9F%9F%A2-68597813/Igor Tkach - https://www.linkedin.com/in/igortkach/ Wspaniali ludzie, dzięki którym pojawiają się kolejne odcinki tego podcastu.Ty też możesz wesprzeć rozwój podcastu na:Patronite - https://patronite.pl/wiktordoktorPatreon - https://www.patreon.com/wiktordoktorBuy me a coffee - https://www.buymeacoffee.com/wiktordoktorBecome a supporter of this podcast: https://www.spreaker.com/podcast/bss-bez-tajemnic--4069078/support.
Mieszkając w Irlandii kilkanaście lat, wakacyjnie raczej dosyć słabo ją odbieram. Bo dla mnie wakacje, czyli początek lipca i później cały sierpień, no to tak bardziej mniejsze korki na ulicach i to jest zauważalne, że dużo łatwiej poruszać się przynajmniej po Galway, ale myślę, że po każdym innym większym mieście w tym kraju. A ty Tomaszu się cieszyć, bo niedługo będziesz miał tyle linii tramwajowych, że nawet nie będziesz wiedział, w którą wsiąść, żeby sobie gdziekolwiek pojechać, bo takie plany są oczywiście, przynajmniej w Dublinietak o swoim podejściu do rozpoczynających się wakacji mówi redaktor naczelny portalu Polska-IE.com Bogdan Feręc. Zwraca jednak również uwagę na poważne problemy irlandzkiej gospodarki, związane m.in. z masowym napływem migrantów. W ocenie współgospodarza Studia Dublin istnieje skuteczne rozwiązanie tego problemu:Nie wiem, czy Irlandia nie postawi właśnie na to rozwiązanie, że będzie płaciła ten podatek do Brukseli, czy może nawet mieszkańcy tego kraju sobie na to zażyczą czegoś takiego, żeby Irlandia zamiast przyjmować nielegalnych czy też legalnych migrantów, ale z krajów, które nie są specjalnie związane z EuropąEkipa Studia Dublin z nadzieją patrzy na prezydencję Danii w UE w kontekście możliwej rewizji unijnej polityki migracyjnej.
– Nie samym chlebem żyje człowiek – mówi w Poranku Radia Wnet o. Andrzej Kukła, opisując wzrost zainteresowania wiarą wśród młodych. Dodał, że „nowy papież przyciąga wiernych, nie tylko turystów”. Ojciec Andrzej Kukła, redemptorysta, który przebywa obecnie w Watykanie, poinformował w Poranku Radia Wnet, że „Leon XIV nie dokonuje rewolucji w Watykanie, ale rozpoczął już pierwsze zmiany”. Zwraca uwagę na „młodość ducha” nowego papieża oraz duchowe odrodzenie, które widać wśród młodych katolików w Europie.Papieże się zmieniają, a kuria rzymska trwa cały czas– przypomina słowa Leona XIV.Kontynuacja w nowym stylu?Zakonnik podkreśla, że nowy papież „z wielkim szacunkiem nawiązuje do tradycji i do swoich poprzedników”. Choć kontynuuje linię Franciszka, to jego pontyfikat „jest już inny”. Ojciec Kukła przypomina też misyjne doświadczenie Leona XIV i wskazuje na jego „młodość fizyczną i duchową”, która „dobrze prognozuje na przyszłość”.Wielu ludzi mówi, że papież Leon nawet porusza się jak Jan Paweł II– zauważa. I choć nie cytował jeszcze papieża Polaka, to odwołał się do bł. kard. Wyszyńskiego, mówiąc o potrzebie jedności i budowania Kościoła mimo trudności.Duchowny zwraca uwagę na rosnącą liczbę pielgrzymów i „fenomen nowego papieża”, ale – jak dodaje – „to nie tylko turystyka religijna, jest coś więcej”.We Francji połowa praktykujących chrześcijan to młodzi ludzie, czego kilkanaście lat temu nie było. To były babcie i dziadkowie. Ludzie widzą, że nie samym chlebem żyje człowiek. Potrzeba wartości duchowych– mówi.
W dzisiejszym programie specjalnym przyglądamy się uroczystości Bożego Ciała, rozpatrując różnorodne wątki związane z tym świętem. O istocie Eucharystii, będącej w centrum Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, opowiada ks. prof. Jan Przybyłowski z Wydziału Teologicznego UKSW. Wyjaśnia też zmieniający się kształt obchodów Bożego Ciała w Kościele. Następnie łączymy się z ks. dr hab. Dariuszem Taborem, historykiem sztuki z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Nasz gość przypatruje się związanymi ze świętem Eucharystii sakraliom. Zwraca szczególną uwagę na późnogotyckie monstrancje, nazywane przez niektórych „małymi Kościołami”. W drugiej godzinie audycji kierujemy swoją uwagę poza granice Polski. Ks. Mikołaj Bieliczew z Charkowa mówi m.in. o wstrzymaniu procesji, idących ulicami ukraińskich miast, z powodu wojny. Następnie przenosimy się na Bliski Wschód. Ks. Jan Żelazny opowiada o ekumenicznych procesjach w Libanie.
Były szef GROM gen Marek Polko analizuje od strony wojskowej przebieg konfliktu Izrael-Iran. Zwraca uwagę, że Benjamin Netanjahu z wojny uczynił sposób na swoją politykę, czym upodabnia się do Putina.
W programie Jakuba Pilarka "Prawodajnia" sędzia Łukasz Zawadzki komentuje głośny wywiad ministra sprawiedliwości Adama Bodnara dla stacji TVP Info, w którym mówiono o statusie izby Sądu Najwyższego.
W rozmowie z Jaśminą Nowak działacz społeczny Grzegorz Maksel mówi o problemach psychicznych wśród dzieci. Zwraca uwagę, że w tym obszarze często to dzieci dzieciom gotują taki los.
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. [AUTOPROMOCJA] Gościem najnowszego odcinka podcastu “Raport międzynarodowy” jest generał Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych. Tematem rozmowy są, rzecz jasna, negocjacje amerykańsko-rosyjskie dotyczące zakończenia wojny w Ukrainie oraz próba odpowiedzi na pytanie, czy strategia USA nie oznacza zbyt daleko idących ustępstw wobec Moskwy. Aby lepiej zrozumieć tę kwestię, prowadzący Witold Jurasz rozpoczyna rozmowę od pozornie innego tematu – sztuki werbunku. Generał Dukaczewski wskazuje cztery kluczowe czynniki: bazowanie na ego osoby werbowanej, przekupstwo, wspólnotę poglądów oraz materiały kompromitujące. Zwraca również uwagę, że Rosjanie przez lata opracowali niezwykle precyzyjne techniki psychologiczne, tworząc wręcz osobną dziedzinę nauki – psychologię wywiadu. Witold Jurasz pyta także generała Dukaczewskiego, czy można wskazać narodowe cechy Rosjan, które mają znaczenie z punktu widzenia wywiadu. Były szef WSI stwierdza, że najważniejszym czynnikiem jest nacjonalizm – i to w trzech wymiarach. Zaznacza, że z tego powodu Polakom trudniej jest werbować Rosjan, co często wymaga zastosowania tzw. metody "obcej flagi". Oznacza to, że oficerowie polskiego wywiadu podszywają się np. pod Amerykanów lub Niemców, ponieważ dla Rosjanina współpraca z Polską jest psychologicznie trudniejsza niż zdrada swojego kraju na rzecz innego mocarstwa. Prowadzący wraz z gościem zastanawiają się również, czy Rosjanie – pomimo swojego nacjonalizmu – potrafią jednocześnie być pragmatyczni i dostosować się do rzeczywistości. To kluczowe w kontekście ewentualnego porozumienia pokojowego w Ukrainie, które byłoby akceptowalne także dla Kijowa. W dalszej części rozmowy prowadzący “Raportu międzynarodowego” wraz z gościem generałem Markiem Dukaczewskim przechodzą bezpośrednio do kwestii rozmów pokojowych i globalnego kontekstu polityki chińskiej. Rozważają, czy w interesie USA jest dobicie Rosji, czy też Waszyngton obawia się, że doprowadziłoby to do ścisłego sojuszu Moskwy z Pekinem. Alternatywnie Stany Zjednoczone mogą kalkulować, że zbyt słaba Rosja stanie się zagrożeniem dla Europy, co również nie leży w ich interesie.
Wykład dr Joanny-Stojer Polańskiej, Fundacja Wspomagania Wsi, 25 czerwca [1h06min] https://wszechnica.org.pl/wyklad/psy-i-konie-na-sluzbie-rola-zwierzat-w-formacjach-mundurowych/ Psy i konie na służbie w policji, wojsku czy służbach ratowniczych wspierają ludzi w realizacji wielu zadań. O zwierzęcych funkcjonariuszach oraz ratownikach opowiada w nagraniu dr Joanna Stojer-Polańska, prawniczka, kryminalistyczka oraz autorka książek popularyzujących kryminalistykę oraz poświęconych funkcjonariuszom na czterech łapach i kopytach. Psy pomagają w poszukiwaniach osób zaginionych i zwłok, materiałów wybuchowych czy narkotyków, a nawet pieniędzy. Wspierają również pracę laboratoriów kryminalistycznych, rozpoznając ślady zapachowe pozostawione na miejscu zbrodni. Policja oraz siły specjalne w wojsku szkolą również czworonogi do obezwładniania przestępców lub przeciwników. Konie pełnią najczęściej w służbach mundurowych funkcje patrolowe. Docierają do miejsc, gdzie zwyczajni funkcjonariusze nie mogą się dostać standardowymi środkami transportu. Z racji na ich wielkość i dużą masę, wykorzystuje się je również tam, gdzie policjanci mają do czynienia agresywnym tłumem, np. podczas meczów piłkarskich. Dr Joanna Stojer-Polańska w przygotowanym dla nas wykładzie opowiada, jak zwierzęta przygotowuje się do pracy w formacjach mundurowych i ratownictwie. Opisuje również konkretne psy i konie na służbie oraz ich opiekunów. Zwraca też uwagę na nieuregulowaną prawnie sytuację zwierząt, które z racji na wiek czy kontuzje kończą pracę w formacjach mundurowych. Wszystkie osoby które chcą pomóc zwierzętom zapraszamy na stronę: https://www.petycjeonline.com/walczymy_o_przyznanie_pastwowych_emerytur_dla_wszystkich_psow_i_koni_subowych# dr Joanna Stojer-Polańska - prawnik, kryminalistyk. Obecnie pracuje na Uniwersytecie SWPS w Katowicach i w PWSZ w Raciborzu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jej praca magisterska była poświęcona narzędziom zbrodni, praca doktorska dotyczyła oddziaływania mediów, szczególnie seriali kryminalnych, na postępowanie karne, czyli tzw. efektu CSI. Autorka artykułów naukowych dotyczących oddziaływania mediów na proces karny, artykułów dotyczących działań sprawców z nietypowym modus operandi i sprawców działających w cyberprzestrzeni, redaktor książki poświęconej samobójstwom oraz przypadkom kryminalnym (wydane jako seria "Przypadki kryminalne" w wyd. Silva Rerum). Wykładowca akademicki z kryminalistyki, kryminologii, zwalczania przestępczości. Popularyzatorka nauki. Autorka książek dla dzieci o śladach i zwierzętach na służbie. Znajdź nas: https://www.youtube.com/c/WszechnicaFWW/ https://www.facebook.com/WszechnicaFWW1/ https://anchor.fm/wszechnicaorgpl---historia https://anchor.fm/wszechnica-fww-nauka https://wszechnica.org.pl/ #zwierzęta #psy #konie #służba #policja #ratownicy #rozmowywszechnicy
Wiceszef biura PISM w Waszyngtonie Paweł Burdzy ocenia przemówienie Donalda Trumpa jako pełne konkretów. Zwraca jednak uwagę, że prezydent nie poświęcił w ogóle uwagi naszemu regionowi.
Wykład red. Adama Szostkiewicza, Uniwersytet Trzeciego Wieku Collegium Civitas, 29 maja 2020 [0h55min] https://wszechnica.org.pl/wyklad/mechanizm-wykluczania-spolecznego-na-przykladzie-epidemii-i-innych-ekstremalnych-zdarzen-cz-2/ Red. Adam Szostkiewicz podczas drugiej części wykładu zarejestrowanego w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku Collegium Civitas w nieco zmienionej formie przedstawia tematykę zaprezentowaną podczas pierwszej prelekcji. Prowadzący analizuje reakcje społeczne, jakie wyzwoliła pandemia koronawirusa. Red. Szostkiewicz omawia je w odniesieniu do historycznych przypadków zarazy i innych ekstremalnych zdarzeń. Wskazuje również wyzwania, przed jakimi stanęły rządy i społeczeństwa w obliczu rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2. Red. Adam Szostkiewicz w nagraniu zauważa, że oprócz spontanicznej chęci niesienia pomocy oraz wsparcia służb medycznych pandemia koronawirusa wyzwoliła też wiele zachowań negatywnych. Do takich należało przede wszystkim ostracyzowanie pracowników ochrony zdrowia, którzy mieli kontakt z chorymi. W kolejnej części wystąpienia prowadzący wskazuje, że podobne reakcje miały miejsce również w przeszłości. Zwraca uwagę, że w obliczu ekstremalnych zdarzeń takich jak epidemia, częstym zachowaniem jest chęć wskazania przez społeczeństwo winnego nieszczęścia. Przypomina, że podczas zarazy dżumy w XIV wieku za takich uważano opiekujących się chorymi mnichów. Drugą grupą, którą dotknęły wówczas społeczne szykany, byli Żydzi. Ci ostatni niejednokrotnie padali ofiarami przemocy nawet w miastach, do których epidemia nie dotarła. Red. Szostkiewicz wyjaśnia, że irracjonalnym strachem były też motywowane procesy czarownic. Prelegent zauważa, że z negatywnymi reakcjami społecznymi wynikającymi z lęku mamy również do czynieni w XXI wieku. Tutaj wymienia niedawne przejawy agresji przeciwko fali uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu. Pandemia koronawirusa – wyzwania dla rządów i społeczeństw Na zakończenie wystąpienia Red. Szostkiewicz opisuje wyzwania i zagrożenia, przed jakimi postawiła rządy i społeczeństwa pandemia koronawirusa. Wskazuje, że media nie zawsze wywiązują się odpowiedzialnie z roli strony relacjonującej wydarzenia. Zjawisko nierzetelnego oraz mającego na celu podgrzanie emocji przedstawiania faktów określa mianem „infodemii”. Zwraca też uwagę, że niektóre rządy same posuwają się do produkowania „fake newsów” w celach propagandowych. Jako przykład podaje wzajemne obrzucanie się oskarżeniami o wywołanie epidemii przez Chiny i USA, co w obu przypadkach pozbawione jest potwierdzonych przesłanek. Prowadzący zwraca uwagę, że na fałszywe przekazy najbardziej narażone są osoby z warstw uboższych, z niskim kapitałem społecznym. Te grupy są jednocześnie najbardziej narażone na zakażenie, więc poziom lęku mogącego generować negatywne zachowania jest wśród nich najwyższy. Red. Szostkiewicz podkreśla też, że łatwość z jaką społeczeństwa wyraziły zgodę na ograniczenie praw obywatelskich w trakcie pandemii, otwiera furtkę dla wprowadzenia systemów autorytarnych. Więcej a nagraniu wykładu. Red. Adam Szostkiewicz - dziennikarz Tygodnik „Polityka”, pisarz, tłumacz Znajdź nas: https://www.youtube.com/c/WszechnicaFWW/ https://www.facebook.com/WszechnicaFWW1/ https://anchor.fm/wszechnicaorgpl---historia https://anchor.fm/wszechnica-fww-nauka https://wszechnica.org.pl/ #społeczeność #społeczeństwo #socjologia #utwcc #wykluczenie #pandemia #covid
Gościnią tego odcinka jest Katarzyna Wąs – historyczka sztuki, art advisorka i czujna obserwatorka rynku sztuki. Pierwsza rozmowa w nowym roku poświęcona jest podsumowaniu tego, co przyniósł w sztuce rok poprzedni. Moja Gościni opowiada o najciekawszych wydarzeniach artystycznych i zmianach, które dokonały się w sztuce polskiej i światowej. Zwraca uwagę na miejsca, które są wyjątkowo interesujące na artystycznej mapie Polski, podpowiada gdzie szukać ciekawych artystów i w jakie prace warto inwestować. Kasia nakreśla też na jakie wydarzenia warto czekać w 2025 roku i dzieli się swoimi przewidywaniami na nowy rok w świecie sztuki. • kontakt • Instagram: https://www.instagram.com/pozaramami/ Strona: https://pozaramami.com/ Newsletter: http://bitly.pl/YALmV Mail: kontakt@pozaramami.com • montaż • Eugeniusz Karlov
► https://www.beko.com/pl-pl/niezawodnosc-beko Gorąco, goręcej, upał. Wysokie temperatury latem są wyzwaniem nie tylko dla ludzi, ale i dla psów. Jak pomóc psu w upalne dni? Co zrobić, by mu ulżyć, gdy na zewnątrz padają rekordy ciepła? O tym w podcaście – psodcaście – naTemat mówi trener Piotr Wojtków z Psiedszkola i Wojtków Szkolenia. Program prowadzi Anna Dryjańska i jej pies Rambo. Trener psów zwraca uwagę na to, że gdy z nieba leje się żar, inne sposoby należy zastosować w mieszkaniu, a inne podczas spaceru z czworonogiem. W domu podstawą jest to, by pies miał zawsze świeżą wodę w misce. – Dbajmy o to. Czasami w natłoku różnych spraw o tym zapominamy. Miska jest pusta, pies podchodzi, nie ma się czego napić – mówi Piotr Wojtków. O czym jeszcze powinniśmy pamiętać w mieszkaniu? – Po drugie udostępnijmy psu miejsca zacienione, gdzie są kafelki. Zwróćmy uwagę, że podczas upałów psy [...] często kładą się w korytarzu, w łazience, gdzie nie ma [...] nagrzanych nawierzchni, chętnie tam spędzają czas. Nie ograniczajmy im dostępu do tych miejsc – wskazuje ekspert z Psiedszkola. Gość naTemat podpowiada, że w przypadku części psów mogą sprawdzić się maty chłodzące, które są dostępne w sklepach zoologicznych. Jednak nie wszystkie zwierzaki chcą z nich korzystać, więc maty nie rozwiązują problemu. – Moja rada: stawiajmy na psią naturalność, a więc cień i kafelki – mówi trener z Wojtków Szkolenia. Kluczowa – nie tylko podczas upałów – jest obserwacja psa i jego potrzeb. Gdy wychodzimy na zewnątrz z czworonogiem, warto zwracać uwagę na to, czy jego zachowanie jest inne niż zwykle. – Zazwyczaj to właśnie podczas spaceru w upał dochodzi do przegrzania – ostrzega ekspert. Piotr Wojtków zaznacza, że o ile warto znać oznaki przegrzania psa, to warto aktywnie przeciwdziałać problemowi, zanim się pojawi. – Pamiętajmy, by wybierać takie pory na spacer, żeby jeszcze było chłodno – mówi gość naTemat. Zwraca uwagę, że chodzi o wczesne godzine poranne i wieczór. Czasami jednak nie da się uniknąć wyjścia z psem z domu, gdy słońce jest w zenicie. Co wtedy? Zapraszamy na podcast naTemat.
Odbierz pełen bilet na konferencję online GIRLBOSSKIE: http://gboss.plStrategiczne rozwijanie biznesu zaczyna się od mindsetu!Posłuchaj inspirującej rozmowy z Edytą Kwiatkowską-Pelizg, ekspertką od strategii biznesowych. Jej podejście pełne pasji, mądrości i doświadczenia, czyni ją doskonałą przewodniczką dla kobiet, które pragną rozwijać swoje biznesy i osiągać sukcesy.Wywiad z Edytą pt. "Strategiczne rozwijanie biznesu zaczyna się od mindsetu!" to prawdziwa skarbnica wiedzy. Edyta opowiada o tym, jak kluczowe jest budowanie odpowiedniego mindsetu, aby tworzyć skuteczne strategie biznesowe. Zwraca uwagę na to, że mindset, czyli sposób myślenia, ma ogromny wpływ na każdy aspekt naszego życia, w tym na rozwój zawodowy. To nie tylko kwestia pozytywnego myślenia, ale przede wszystkim świadomego ustawiania swojego umysłu na sukces.W trakcie rozmowy Edyta podkreśla, jak ważne jest wyznaczanie jasnych celów i konsekwentne dążenie do ich realizacji. Podaje przykłady z własnego życia, gdzie dzięki odpowiedniemu mindsetowi potrafiła pokonać wiele trudności i wyzwań. Edyta mówi o elastyczności w podejściu do biznesu, o konieczności adaptacji do zmieniającego się otoczenia i o tym, jak ważne jest świętowanie małych sukcesów.Mamy nadzieję, że ten wywiad zainspiruje Cię do działania i pomoże w budowaniu Twojego biznesu na solidnych, strategicznych podstawach. Działaj z pasją i wiarą w swoje możliwości, a sukces na pewno Cię nie ominie!
Wizyta prezydenta Dudy i premiera Tuska w USA zaplanowana jest na 12 marca 2024 roku, czyli równo w 25 rocznicę przyłączenia Polski do NATO (Paktu Północnoatlantyckiego). Czego możemy spodziewać się po tej wizycie? Wielu komentatorów nazywa tę wizytę "wezwaniem na dywanik". Przywołuje się sprawę budowy elektrowni atomowej przez amerykański koncern Westinghouse czy opóźnienia w budowie #CPK Niektórzy zwracają także uwagę na nietypowy protokół spotkania, czyli podwójne zaproszenie od Joe Bidena dla Tuska i Dudy. Zwróćmy przy okazji uwagę, że Prezydent Andrzej Duda nigdy wcześniej nie odbył oficjalnej wizyty w Białym Domu za kadencji Joe Bidena, a były premier Mateusz Morawiecki miał spotkania "tylko" z VP Kamalą Harris. Czy to świadczy o tym jak PiS jest widziany przez amerykańskich Demkratów? Na kilka dni przed ogłoszeniem wizyty w mediach na polskim twitterze pojawiło się wiele zdjęć różnych polskich polityków i dziennikarzy z jego ekscelencją Ambasadorem USA Markiem Brzezińskim. Niektórzy użytkownicy portalu X nazwali ten fenomen "modą na selfie z ambasadorem". Zwraca się także uwagę na to, że na bankietach w rezydencji ambasadora przeważnie spotykają się politycy partii opozycyjnych do PiSu lub dziennikarze prywatnej stacji telewizyjnej TVN, która według nich, nie jest przychylna PiSowi. W tym odcinku Teperek, Winiarski i Sowa omawiają powyższe zarzuty i porównują amerykańską lokalną dyplomację w Polsce za czasów Mosbacher i Brzezińskiego. Według nich PiS nie miał łatwo ani za Trumpa, ani za Bidena. Świadczy to o tym, że dyplomaci amerykańscy w Polsce dobrze dbają o interesy USA. Pytaniem jednak jest, czy nazwanie tych działań "ingerencją" lub "wzywaniem na dywanik" nie jest przesadą? Czy Polacy także powinni budować swoje lobby w Kongresie amerykańskim? Czy Polskie MSZ dobrze dba o interesy RP w USA? Zapraszamy do dyskusji w komentarz. Dla jasności: temat jest kontynuacją publicznej dyskusji, która i tak trwa na portalu X od jakiegoś czasu. Komentujcie, lajkujcie, subksrybujcie :)
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Gdy Ukraina ostrzega, że blokada na jej granicy z Polską leży w interesie Rosji, a ministrowie z krajów członkowskich Unii grożą Warszawie karami za łamanie porozumień Brukseli z Kijowem, polski rząd od miesiąca nie robi nic, by usunąć z przejść granicznych kilkudziesięciu demonstrantów, którzy nie tylko powodują wielodniowe kolejki ciężarówek, ale i uzurpują sobie prawo do kontroli ładunków, które one przewożą. Wiele z tych ładunków to ściśle tajny sprzęt wojskowy dla ukraińskiej armii. Michał Broniatowski i Adam Jasser rozmawiają w podcaście "O świecie w Onecie" również o sytuacji politycznej i wojskowej Ukrainy oraz o słabnącym wsparciu dla niej ze strony Unii, a przede wszystkim Stanów Zjednoczonych. Donald Tusk po objęciu władzy będzie miał duży kłopot ze skutkami sytuacji na granicy, zarówno odbudowując stosunki Warszawy z Kijowem, jak i zaufanie Brukseli. Jeszcze większym problemem będzie przeciwstawienie się demagogicznym pretensjom polityków, którzy wspierają protest na granicy. Biały Dom ostrzegł, że do końca roku Stanom Zjednoczonym skończą się fundusze na pomoc Ukrainie, a brak zatwierdzenia przez Kongres nowych funduszy dla walczącego kraju "powali go na kolana". Minęły czasy, gdy Kongres podpisywał każde pieniądze dla Ukrainy. Teraz trzeba je chować w innych ustawach (106 mld dla Izraela, Ukrainy i Tajwanu). A Republikanie domagają się, by w zamian za poparcie dla pomocy dla Kijowa, Demokraci zgodzili się na poważne zaostrzenie polityki antymigracyjnej: otwarcie obozów zatrzymań w amerykańskich bazach wojskowych i przedłużenie okresu przetrzymywania nieletnich. Polityka powróciła do Ukrainy Przy rosnącym rozczarowaniu brakiem sukcesów ukraińskiej kontrofensywy, na powierzchnię wychodzą wewnętrzne spory w ukraińskich władzach, które po wybuchu wojny nie pojawiały się publicznie. Zwraca zwłaszcza uwagę otwarty niemal konflikt prezydenta Zełenskiego z głównodowodzącym sił zbrojnych gen. Załużnym. Wołodymyr Zełenski ogłosił, że od teraz Kijów koncentruje się przede wszystkim na poprawie fortyfikacji i zmienia kontrofensywę na defensywę. Coraz bardziej wrogo wobec Ukrainy występuje węgierski premier Viktor Orban, wspierany przez świeżo wybranego na szefa rządu Słowacji Roberta Fico. Wywołany przez Orbana kryzys polityczny może się w pełnej krasie objawić na szczycie Rady Europejskiej w połowie grudnia, kiedy przywódcy UE mają podjąć historyczną decyzję o rozpoczęciu rozmów akcesyjnych z Ukrainą i przypieczętować porozumienie, przewidujące pomoc w wysokości 50 mld euro dla Kijowa. Orban żąda, aby cały proces polityczny i finansowy został wstrzymany do czasu, aż przywódcy zgodzą się na całościowy przegląd wsparcia Unii dla Kijowa. A Moskwie w to graj. Trump ma coraz większe kłopoty, ale nie martwi się Sąd w Nowym Jorku ustalił, że byłego prezydenta Donalda Trumpa nie chroni immunitet w sprawie domniemanych przestępstw, jakie popełnił, zasiadając w Białym Domu. Oznacza to, że można go postawić przed sądem w czterech karnych sprawach, które mu wytoczono. Te procesy mogą ogromnie Trumpowi zaszkodzić w jego kampanii o reelekcję, ale… Trump może się odwołać, a ostateczna decyzja zależeć będzie od Sądu Najwyższego, który już udowodnił, że sprzyja mu politycznie. Nawet jeśli Sąd potwierdzi, że nie chroni go już immunitet, to może swój werdykt przesunąć na czas po wyborach, kiedy Trump być może będzie znów prezydentem. I chronić go będzie na tym stanowisku immunitet.
Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Raport międzynarodowy znajdziesz tutaj: https://onetaudio.app.link/RaportMiedzynarodowy „Kryzys w stosunkach polsko-ukraińskich nie obciąża tylko polskiej strony” – mówi Szczepan Twardoch, pisarz i publicysta, w rozmowie z Witoldem Juraszem. Zwraca jednak uwagę na niefortunne sformułowania polityków, które burzą wizerunek Polski na arenie międzynarodowej. „Głupie rzeczy to mogę sobie mówić ja, bo jestem pisarzem, artystą i reprezentuję wyłącznie samego siebie, kiedy premier RP rzuca, że my dalej nie zbroimy Ukrainy, bo będziemy sami siebie zbroić, to jednym głupim chlapnięciem Polska dokonuje całkowitego zwrotu” – ocenia. Zwraca również uwagę na relacje Polski z Zachodem. „PiS to bardzo wygodny partner dla Niemiec, bo jak widzisz, że ktoś jest furiatem, który się miota, rzuca niestworzone oskarżenia, to wtedy tak naprawdę możesz realizować swoją agendę, bez oglądania się na rzeczywiste interesy tego furiata” – komentuje. Co jeszcze jest problemem polskiej polityki zagranicznej? Czy wśród młodego pokolenia polityków widzi potencjał? Jakiej polityki nie chce? I co myśli o prezydenturze Andrzeja Dudy? W „Raporcie międzynarodowym” o moralnych zwycięstwach, społecznych zmianach i PR w polityce.
Jakie emocje towarzyszą parze, która decyduje się na zapłodnienie metodą in vitro? Czy kobiety przeżywają to doświadczenie inaczej niż mężczyźni? O to Dorota Wardecka – Herman pyta w podcaście dr n. med. Joannę Kot, psychoterapeutkę, psycholożkę, psychoonkolożkę. Ekspertka wyjaśnia, dlaczego tak ważne jest, by decyzja o in vitro była nie tylko dobrze przemyślana, ale przede wszystkim obustronna. Zwraca także uwagę, iż duże oczekiwania wobec procedury powodują, że każde niepowodzenie rodzi ogromne frustracje, dlatego para powinna zdobyć odpowiednią wiedzę na temat skuteczności in vitro. Dr Joanna Kot wyjaśnia również, dlaczego mężczyzna w procesie starań o rodzicielstwo powinien pozwolić sobie na własne emocje, a nie stawiać się wyłącznie w roli wsparcia dla kobiety. Ekspertka podkreśla także, że informowanie otoczenia o byciu w procedurze in vitro to osobista decyzja każdej pary, podobnie jak to, czy mówić o niej dziecku, które zostało tą metodą poczęte. Zapraszamy do słuchania! Partnerem podcastu jest Przychodnia Lekarska nOvum w Warszawie „Głosem eksperta" to podcast, w którym rozmawiamy na ważne tematy, opowiadamy o istotnych zjawiskach, wyjaśniamy trendy i zastanawiamy się nad tym, co warto wiedzieć tu i teraz, a także już za chwilę, w przyszłości. To rozmowy, które powstają we współpracy i przy udziale ekspertów naszych partnerów biznesowych, a przygotowywane są przez uznanych i doświadczonych dziennikarzy.